11 maja 2014

Rozdział 44. Krótka rozprawa o wojnie

Dedykowany Princess Expecto
w podziękowaniu za każde, każde słowo,
które skierowała w moją stronę.
Nawet nie wiesz, ile dało mi to wszystko, co napisałaś.
Po prostu dziękuję!

Ginny pokręciła głową w wyrazie rozpaczy.
– Hermiono… Co cię podkusiło? – jęknęła.
Chwyciłam się za głowę, zaciskając mocno oczy.
– Nie wiem, nie wiem! – zawołałam po raz któryś. – Po prostu nie mogłam już znieść pewności siebie i swojej władzy tego przeklętego drania!
Harry siadł obok mnie na krześle. Poczułam na ramieniu jego ciepłą dłoń.
– Spokojnie, Ginny. Może nawet lepiej, że Hermiona powiedziała o wszystkim Cryte’owi. Przynajmniej wynieśli się stąd ludzie z ministerstwa. Cryte to tchórz.
– Nie rozumiesz, Harry? – upierał się Ron. Stał pod oknem z założonymi na piersiach rękami, cały podenerwowany. – Teraz Cryte ma Hermionę na celowniku, a z nią nas wszystkich. Bez trudu dowie się, z kim się przyjaźni i na pewno dobierze się nam do tyłków.
– Przestań, Ron – przerwałam mu ochrypłym głosem. – Wiesz, że na to nie pozwolę.
Ten prychnął ostentacyjnie.
– Jasne. Pewnie tak samo powiedziałaś Dumbledore’owi, a on dał ci zgodę na samobójstwo, co?
Policzki zapiekły mnie ze złości. Popatrzyłam po przyjaciołach, dłużej zatrzymując wzrok na Ginny opierającej się o jedną z ławek. Czułam tak niesamowity wstyd, że ledwo mogłam swobodnie oddychać. Zaczerpnęłam głęboko tchu.
– Posłuchajcie, wiem, co robię – powiedziałam powoli. – A nawet jeśli mylę się w swoich decyzjach, to jedynie ja poniosę konsekwencje. Muszę powstrzymać Cryte’a. On musi zapłacić za wszystko, co zrobił. Jeśli nie teraz, to kiedy? Wtedy, kiedy wybuchnie prawdziwa wojna między nami a Voldemortem? – Zignorowałam Rona, który głośno wciągnął powietrze do płuc. – Odpiszę Cryte’owi, a w poniedziałek do niego pójdę. Nie może mi nic zrobić, o czym oboje dobrze wiemy. Zastanowię się, jak to rozegram, ale przysięgam, że żadne z was na tym nie ucierpi.
Harry wciąż zaciskał dłoń na moim ramieniu, zapewne chcąc dodać mi otuchy, jednak miny rudzielców skutecznie rujnowały starania okularnika. Rozumiałam ich strach – o rodzinie Weasleyów było dość głośno w czarodziejskiej społeczności. Ja, dzięki intelektowi oraz znajomości z Harrym, stałam się rozpoznawalna w znacznie mniejszym stopniu, więc nie martwiłam się aż tak o swoich bliskich – mugoli żyjących cicho w małym, białym domku na obrzeżach Londynu. Sam Potter popierał moje działania tylko dlatego, że on nie miał już wiele do stracenia. Nie powiedział tego głośno, ale przyjaźniłam się z nim wystarczająco długo, by móc bez większego problemu wyczuć jego myślenie.
A Teodor… On nadal pozostawał niewidoczny. Dla moich przyjaciół, dla Cryte’a, nawet dla Dumbledore’a. To dawało mu znaczącą przewagę w zbliżającym się czasie.
Ginny zaczęła chodzić w tę i z powrotem po klasie.
– Chcesz z tym iść do prasy? – spytała w końcu.
Pokręciłam gwałtownie głową.
– To byłoby zbyt ryzykowne.
Harry wziął dłoń z mojego ramienia.
– Czegoś tu nie rozumiem – stwierdził, marszcząc brwi. – Skoro niewielkim ryzykiem jest podanie się na tacy Cryte’owi, to dlaczego pójście o krok dalej już nim jest?
– Bo to dwa rodzaje ryzyka – wyjaśniłam cierpliwie. – W pierwszym przypadku tylko ja ryzykuję. W drugim poddałabym pod wątpliwość całą reputację Ministerstwa Magii. Ludzie, czytając o zbrodniach Benjamina Cryte’a, szefa Departamentu Przestrzegania Prawa, zmieniliby zdanie na temat prawości całego rządu. Rozpocząłby się wysyp oskarżeń, powszechny bunt przeciw sprawowaniu władzy przez takie osoby jak Cryte, pewnie doszłoby do zamieszek… Im mniej zamętu w dzisiejszych czasach, tym lepiej. Nie potrzeba nam kolejnych problemów, wystarczy nam to, co robi Voldemort, który chętnie skorzystałby z chaosu.
Gdy rozległo się głośne syknięcie Rona, nie wytrzymałam i posłałam chłopakowi spojrzenie pełne irytacji.
– Na kiedy on cię zaprosił? – mruknęła Ginny, nie bacząc na zachowanie brata.
– Na trzydziestego pierwszego marca – odrzekłam. Odruchowo rzuciłam okiem na torbę, w której bezpiecznie spoczywał list od Cryte’a.
– Przecież to za trzy tygodnie – stwierdziła Gryfonka ze zdziwieniem. – Dlaczego dopiero wtedy chce się z tobą spotkać?
Zastanowiłam się nad tym przez dłuższą chwilę, aż wreszcie wzruszyłam ramionami.
– Nie wiem – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. – Może chce dodać sobie czasu, a wie, że dopóki z nim nie porozmawiam, nic nie zrobię? Może wystawia mnie na próbę?
Ron zaklął pod nosem.
– O cokolwiek chodzi temu oślizgłemu robakowi, jesteśmy w kropce – powiedział ze złością. Spiorunował mnie wzrokiem. – Mówiliśmy ci, Hermiono, żebyś nie ruszała sprawy tych twoich umarłych.
– Nie siedź na niej, Ron – warknęła na brata Ginny. – Stało się jak się stało i teraz pozostaje nam tylko przejść przez to razem.
– Nie, Ginny – odezwałam się stanowczo. Popatrzyłam ze skruchą na kłócące się rodzeństwo, a potem zerknęłam przelotnie na Harry’ego. – Ron ma rację. Głupio postąpiłam, dałam się ponieść emocjom, dlatego tym bardziej nie chcę w was w to wciągać. Rozpętałam z Cryte’em taką… małą wojnę i jak najmniej osób musi ponieść na niej ofiarę.
Zabrzmiał dzwonek. Bez słowa wstałam, zabrałam swoją torbę i wyszłam z klasy, nie chcąc dłużej czuć na sobie oskarżających spojrzeń przyjaciół.

***

Nie poruszyliśmy już tematu Cryte’a. Całkiem nieźle szło mi udawanie, że nic się nie stało, dopóki nie nadszedł czas lekcji transmutacji, na której po raz pierwszy tamtego dnia spotkałam się z Teodorem. Uśmiechnęłam się do niego promiennie i właśnie to mnie wydało. Ślizgon, widząc tę niezwykłą radość, natychmiast zmrużył podejrzliwie oczy.
– Czy słusznie odnoszę wrażenie, że chcesz coś ukryć? – spytał bez ogródek, kiedy podeszłam do niego na przerwie.
Westchnęłam chyba trochę zbyt teatralnie.
– O co ty mnie posądzasz, Teodorze? O taką niegodziwość wobec ciebie?
Bez słowa chwycił mnie za łokieć i odciągnął na bok. Nachylił się lekko, tak że do moich nozdrzy doszedł absolutnie cudowny zapach jego perfum, po czym rzucił krótko:
– Cryte?
Po chwili wahania kiwnęłam głową, kapitulując.
– Cryte – potwierdziłam. – Nie mówmy o tym tutaj, dobrze? Obiecuję, że wszystko ci wyjaśnię i odpowiem na każde pytanie, ale nie teraz. Spotkajmy się o wpół do siódmej w bibliotece, tam, gdzie zawsze.
Teodor zastanowił się chwilę. Bezwiednie zerknęłam na jego usta, jednak szybko otrząsnęłam się i znów popatrzyłam mu prosto w oczy. Dałabym sobie rękę uciąć, że przez twarz chłopaka przebiegł cień uśmiechu, zupełnie jakby podchwycił to spojrzenie, a teraz się ze mnie śmiał.
– Mam lepszy pomysł – oświadczył. – O wpół do siódmej w sali wejściowej. Na błoniach jest… mniej tłoczno.
Parsknęłam śmiechem.
– A już myślałam, że jesteś romantykiem i lubisz spacery w świetle księżyca – powiedziałam z rozbawieniem.
Gdyby wzrok mógł zabijać, już dawno leżałabym martwa.
– Nie denerwuj mnie, Granger.
Całą siłą woli powstrzymałam się przed zachichotaniem.
Nie miałam już siły okłamywać Teodora, a skoro moi przyjaciele poznali prawdę, to zasługiwał na nią również on. Przez resztę dnia zastanawiałam się nad reakcją czarnowłosego – czy na mnie nakrzyczy, powie, jak głupia jestem i wrzuci za karę do jeziora, czy wręcz przeciwnie: wesprze, powie, że dobrze zrobiłam, a potem obieca swoją pomoc. I może jeszcze przytuli. I pocałuje. Tak lekko, subtelnie. Po nim mogłam spodziewać się absolutnie wszystkiego, lecz sama nie wiedziałam, czego tak naprawdę oczekiwałam. Chyba powoli robiło mi się wszystko jedno.

***

– Gdzie idziesz?
Nie, nie, wcale nie planowałam niezauważenie przejść przez pokój wspólny. Powolnym, w miarę naturalnym ruchem wyciągnęłam zza pleców pelerynę i szalik, jakbym nie wcześniej nie chciała im ukryć. Odgarnęłam włosy opadające mi na czoło. Wzruszyłam ramionami, wytrzymując natarczywy wzrok Harry’ego.
– Przejść się – skłamałam gładko. Ron, z wysuniętym koniuszkiem języka, bazgrał coś zawzięcie po pergaminie. – Trochę świeżego powietrza dobrze mi zrobi. Dotlenię się.
– Może pójdziemy z tobą? – nie ustępował brunet.
Posłałam mu najbardziej mordercze spojrzenie, na jakie było mnie stać.
– Nie trzeba, dam sobie radę – odparłam nieco chłodnym tonem. – Ron musi dokończyć wypracowanie na historię magii, a ty… e… pomóż mu.
W tym momencie Ron odrzucił pióro na stolik i z jękiem rozwalił się na fotelu, na którym siedział. Popatrzył z rozpaczą na niedokończony esej.
– Pójdę z tobą, Hermiono – oświadczył niemalże płaczliwie – i utopię się w jeziorze.
Ewakuowałam się stamtąd, zanim którykolwiek z nich zdążył rzucić jakąś ciekawą propozycją.
Harry’emu coraz bardziej przeszkadzało utrzymywanie Weasleya w niewiedzy, czego teraz dał piękny popis. Z jednej strony rozumiałam jego frustrację, ale z drugiej to on musiał zrozumieć, że taki stan rzeczy po prostu był mi na rękę. Czasem szczerze nie cierpiałam tej męskiej solidarności.
W drodze do umówionego miejsca narzuciłam na siebie pelerynę i owinęłam szyję szalikiem w barwach Gryffindoru. W sali wejściowej czekał już na mnie Teodor, również ubrany w klasyczny, hogwarcki strój wierzchni, z tą różnicą, że jego szalik miał zielono-srebrny kolor. Obrzuciłam go rozbawionym spojrzeniem.
– Typowy Wąż – mruknęłam zamiast powitania.
Nott uśmiechnął się kącikiem ust.
Wieczór był bardzo zimny i natychmiast pożałowałam, że nie wzięłam czapki. Skuliłam się lekko przed gwałtowniejszym podmuchem porywistego wiatru, który po chwili jednak znacznie ucichł, co przyjęłam z niesamowitą ulgą. Niebo przysłoniły gęste chmury, także ani księżyc, ani gwiazdy nie oświetlały nam drogi. Teodor szybko wyjął różdżkę – nie omieszkałam skarcić go za brak rękawiczek – i to ona stała się naszym jedynym źródłem światła. Nim się spostrzegłam, dłoń Teodora, wbrew pozorom wyjątkowo ciepła, odnalazła moją, po czym pewnie się na niej zacisnęła. Poczułam nieoczekiwany przypływ gorąca.
– Więc? – zagadnął chłopak, gdy powolnym krokiem ruszyliśmy w stronę jeziora.
– Cóż… trochę nie wiem, od czego zacząć, tak zareagował… zbyt gwałtownie – stwierdziłam z konsternacją.
Na twarzy Teodora odmalował się dogłębny niepokój. Poczułam, jak pocą mi się ręce, więc walcząc z wewnętrznym pragnieniem bycia jak najbliżej tego chłopaka, schowałam dłonie do kieszeni.
– Nie powiedziałam ci wszystkiego o dniu przesłuchania – wyrzuciłam z siebie na wydechu. Odczekałam chwilę na reakcję czarnowłosego, ale kiedy ten milczał, ciągnęłam dalej, instynktownie odsuwając się kilkanaście centymetrów na bezpieczną odległość: – Więc… przesłuchanie odbyło się tak jak opowiadałam. Tyle że później… później złapałam Cryte’a w hallu i powiedziałam mu o Patricku.
Wszystko to wypłynęło z moich ust w bardzo krótkim czasie. Czekałam na cios. Dosłownie, zważywszy na obecność różdżki w ręku Teodora, i w przenośni – krzyk, groźba, mord w ukochanych szarych oczach, cokolwiek. Tymczasem Ślizgon zamrugał szybko, po czym bardzo powoli i bardzo wyraźnie spytał:
– Co dokładnie mu powiedziałaś?
Chyba myślał, że się przesłyszał. Albo źle zrozumiał. Z bólem serca wyprowadziłam go z błędu.
– Stwierdziłam, że to jedyny sposób na usunięcie jego ludzi z Hogwartu, w dodatku nie potrafiłam już dłużej siedzieć ze świadomością, co ten człowiek zrobił i jaki proceder znów rozpoczął. Poprosiłam, żeby cofnął rozporządzenie, przy okazji wspominając o tym, że wiem o Patricku Grayu, o tym, co wydarzyło się tutaj przed laty i… Cóż. – Przełknęłam z trudem ślinę, lecz nie okazałam po sobie niepokoju, jaki wywoływał brak jakiejkolwiek reakcji ze strony Teodora. – Jak widać, dało to pożądany efekt. Pracownicy Ministerstwa Magii zniknęli, zostawili wszystkich w spokoju, a ja dzisiaj dostałam zaproszenie na podwieczorek z Cryte’em. Będzie uroczo.
Przez dobrą minutę szliśmy dalej w absolutnej ciszy. Teodor nie patrzył na mnie, tylko pod nogi, co zrzuciłam na karb ostrożności przed potknięciem się, zamiast na planowanie mojej szybkiej śmierci. Wreszcie odwrócił się do mnie i zmierzył spojrzeniem, jakim obdarza się dziecko, które coś przeskrobało.
– Wiesz, że jesteś kompletną idiotką, Granger?
Mogłam się tego spodziewać. Westchnęłam ze zrezygnowaniem.
– Wiem. Ale…
– Wiesz, w jakie gówno się wpakowałaś? – warknął ze złością, nie bacząc na moją próbę załagodzenia sytuacji. O nie, coraz bardziej się nakręcał. – Wiesz, co w ogóle narobiłaś? Cryte teraz dobierze się nie tylko do ciebie, ale też do Pottera, Weasleya, Dumbledore’a i pewnie do mnie, jeśli odpowiednio powęszy.
– Nie ma pojęcia, że wy wiecie – wtrąciłam szybko. – I się nie dowie. Wszystko przedstawię tak, jakbym tylko ja była w to zamieszana.
– Myślisz, że się nie domyśli? – prychnął Teodor.
Zacisnęłam usta.
– Wierzę w swoją zdolność rozmowy.
Teodor zaśmiał się. Ironicznie. Merlinie, jak on mnie tym denerwował.
– W zdolność rozmowy? – powtórzył. – Ciekawe, czy nadal tak bardzo będziesz w nią wierzyć, kiedy zobaczysz zielone światełko.
– Przestań – syknęłam w końcu. – Wiem, że dobrze zrobiłam, nawet jeśli poniosę za to dużą cenę. Ktoś wreszcie musiał. Patrick tego właśnie chce – chce, żebym walczyła z Cryte’em, skoro on już nie może. Zginęło zbyt wielu ludzi i nadal ginie, a ja nie umiem dłużej milczeć.
Teodor wywrócił oczami.
– Czy ty nigdy nie troszczysz się o jakieś minimum własnego bezpieczeństwa? – wycedził. – Ciągle inni i inni. A ty? Czy chociaż czasami myślisz o sobie, Granger? Na chwilę, dosłownie na pięć minut mogłabyś stać się pieprzoną egoistką, nie uważasz?
I wtedy nie wytrzymałam. Zatrzymałam się, mrużąc oczy, po czym patrząc na Teodora z największa dawką obrzydzenia, powiedziałam:
– Ktoś kiedyś wygarnął mi, że właśnie taką egoistką jestem, najwyraźniej zapominając, jak wielkim egoistką jest on sam – wycedziłam przez zaciśnięte zęby. – Dokonałam właściwej decyzji i bardzo się cieszę, że sprawa umarłych wreszcie ujrzy światło dzienne. Będę walczyć z Cryte’em czy ci się to podoba, czy nie, bo i tak nie mam już wyboru. Za późno, rozumiesz? Kości zostały rzucone, nie mogę się wycofać.
Teodor przejechał dłonią po twarzy. Zacisnął palce u nasady nosa, wziął kilka głębokich wdechów, a ja w tym czasie stałam, czując, że tę potyczkę wygrałam. Wielki Teodor Nott tym razem nie miał wpływu na moje wybory i chyba właśnie to tak bardzo go rozdrażniło –nie ustaliłam z nim dalszego działania. Prychnęłam w myślach. Powinien się cieszyć, że w ogóle poinformowałam go o zaistniałej sytuacji.
Niespodziewanie jego ręce znalazły się na mojej talii. Ślizgon przyciągnął mnie do siebie, po czym przytulił z całej siły. Niepewnie objęłam go za szyję, zaskoczona takim gestem.
– Jesteś głupia, Granger – wymamrotał w moje włosy. – Jesteś głupia, nie myślisz i zawsze musisz wykręcić mi jakiś numer, żebym potem miał ochotę wysłać cię do diabła, ale, cholera, niech ci będzie. – Odsunął się powoli ode mnie. Obserwowałam go z rosnącym zdziwieniem. – Skoro tak bardzo chcesz, to możemy zniszczyć Cryte’a.
Pokręciłam głową.
– Nie my. Tylko ja, Teodorze, nie wciągnę w to nikogo więcej, bo nie mam do tego prawa.
Nott znów przewrócił teatralnie oczami.
– Idziemy stąd, bo wracają do mnie wizje ciebie topiącej się w jeziorze.
Wróciliśmy więc do ciepłego, nagle niezwykle przytulnego zamku, a ja przez całą drogę musiałam wysłuchiwać, jak głupio postąpiłam i że naprawdę nie powinnam pakować się w coś, za co naprawdę mogę skończyć dwa metry pod ziemią. Czułam się trochę niczym mała dziewczynka, która rozbiła bardzo drogi wazon, i teraz musiała zostać za to porządnie skarcona, by w przyszłości więcej nie zrobiła niczego podobnego. Jedynym plusem tego wszystkiego było to, że przez cały czas trwania tyrady Teodora nasze dłonie wciąż pozostawały splecione w uścisku. Nieco rozpraszał tym samym moje myśli, ale tylko troszkę, więc on również został przeze mnie zrugany za ciągłe, nieprzerwane obrażanie i wytykanie mi wad, które on zresztą też posiadał. Nadal się sprzeczając, dotarliśmy aż na trzecie piętro. Dopiero tam zatrzymaliśmy się, a Teodor umilkł na chwilę, co natychmiast wykorzystałam. Znów do niego przylgnęłam, mając głęboko w poważaniu fakt, że ktoś mógł nas zauważyć. Brunet westchnął, objął mnie w pasie, zanurzył twarz w moich włosach, po czym wymamrotał:
– Kiedyś cię zamorduję, przysięgam.
Zaśmiałam się cicho i pozwoliłam mu się pocałować, by miał chociaż cień złudzenia, że kiedykolwiek dam się zabić.
Co wy tu robicie?!
Całkiem miły nastrój prysł jak bańka mydlana. Odskoczyłam od Teodora i spojrzałam na źródło głosu, a mianowicie na Rona, wpatrującego się w nas oczami wielkości galeonów. Myślałam, że to zły sen.
– Ron – wykrztusiłam. – Nie wiedziałam, że… Co tu robisz?
– Właśnie zapytałem was o to samo! – zawołał nadal w szoku. – Poszedłem cię poszukać, bo mówiłaś, że idziesz na błonia, a miałem problem z tym głupim wypracowaniem, ale nie spodziewałem się…
Teodor parsknął głośnym śmiechem. Ron stanął w pozycji iście bojowej.
– Co cię tak śmieszy, dupku? – warknął, schodząc kilka stopni niżej, tak by się z nim zrównać. – Gdybyś patrzę na twoją twarz, to też mi się chce śmiać.
– Ona pisze ci wypracowania? – zakpił Teodor. Był tylko odrobinę niższy od Rona. – Aż tak poskąpiono ci inteligencji?
O nie, nie, niedobrze.
– Słuchajcie, wszystko w porządku, nie musicie się kłócić – powiedziałam lekko drżącym głosem, wpychając się między nich. Nie bardzo zwrócili na mnie uwagę. Odwróciłam się twarzą do Rona. – Idź do pokoju wspólnego, dobrze? Zaraz przyjdę i ci pomogę…
– Od kiedy z nim jesteś? – spytał ostro rudzielec, patrząc na mnie z nienawiścią.
Przełknęłam z trudem ślinę.
– Od paru tygodni – odparłam spokojnie. Widząc, że przyjaciel chce coś jeszcze powiedzieć, dodałam szybko: – Ron, proszę, przemyśl to, bo naprawdę nie chcę się z tobą kłócić.
Weasley owszem, zastanowił się, ale chyba tylko po to, by bardziej mi dogryźć.
– Bierzesz przykład z Ginny i zajmujesz się pierwszym lepszym Ślizgonem, co?
Wciągnęłam ze świstem powietrze.
– Nie rozumiem, o co ci chodzi – stwierdził chłodno Teodor zza moich pleców. – Jeśli spojrzeć, kogo wybrała sobie na przyjaciela, to chyba dobrze, że postanowiła wyjść z brodzika intelektualnego, do którego ją sprowadzasz.
Posłałam mu przez ramię oburzone spojrzenie.
– Przestań – syknęłam tylko.
–  No co? – Chyba po raz pierwszy widziałam tak niewinnego Teodora Notta. – To ten umysłowy biedak wszędzie widzi problemy.
– Bo Hermiona chyba nie widzi, z kim się zadaje – odparował wściekle Ron. – Ze zwykłym bucem!
– Ron!
– Oho, jakie ostre słowa! – zawołał Teodor z udawanym uznaniem. – Kto by się spodziewał!
W jednej chwili zostałam odrzucona brutalnie na bok. Ron rzucił się na Teodora i przycisnął go do balustrady. Wydałam z siebie zduszony okrzyk, kiedy spora część ciała bruneta zawisła nad przepaścią.
– A tego się spodziewałeś, dupku?!
Zaczęłam mocować się z Ronem, by ten puścił Teodora, jednak moja pomoc szybko okazała się całkowicie zbyteczna. Huknęło, błysnęło i sekundę później razem z Gryfonem wylądowaliśmy na podłodze odrzuceni przez zaklęcie, którym błyskawicznie posłużył się brunet. Ron jęknął, chwytając się za brzuch, ale we mnie za bardzo buzował gniew oraz adrenalina, żebym zwróciła uwagę na stłuczone biodro.
– DOŚĆ! – krzyknęłam rozjuszona. Teodor stał z uniesioną różdżką, ciężko dysząc po spotkaniu trzeciego stopnia z Ronem, który zwinął się w kłębek i patrzył z nienawiścią na wroga. – Zachowujecie się jak dzieci – oświadczyłam pogardliwie. Zebrałam się z podłogi, ignorując wyciągniętą do pomocy dłoń Notta. Otrzepałam się z godnością. – Gorzej niż dzieci. Moje siedmioletnie kuzynostwo wykazuje więcej dojrzałości. – Popatrzyłam na gramolącego się do pozycji stojącej Rona. – Mógłbyś wreszcie nauczyć się trzymać emocje na wodzy, co? Każdego Ślizgona najchętniej zrzuciłbyś z Wieży Astronomicznej, a później dziwisz się, że oni mają podobne nastawienie do twojej osoby. I nie traktuj mnie jak swoją własność, dobrze? – Kątem oka dostrzegłam pełen samozadowolenia uśmiech na twarzy Teodora. Odwróciłam się w jego stronę. – A ty co? Myślisz, że jesteś lepszy? Jak mogłeś przekląć mojego najlepszego przyjaciela?!
Ten zrobił oburzoną minę.
– Zaatakował mnie!
– Bo nie potrafiłeś chociaż raz w życiu się zamknąć! – wykrzyknęłam, tracąc resztki cierpliwości. – Wy, Ślizgoni, macie jakiś kompleks wyższości! Najpierw Zabini chwalący się Ginny jak najlepszą zdobyczą, teraz ty, który nie mogłeś przez pięć sekund milczeć, a ty, Ron, zaczynasz się do nich wszystkich upodabniać, traktując własną przyjaciółkę jak coś, do czego tylko ty masz dostęp!
– Hermiono…
– Nie przerywaj mi!
– Granger…
– Ty też nie! Możecie więcej nie pokazywać mi się na oczy, obaj! – warknęłam na odchodnym, po czym godnie unosząc głowę, podreptałam schodami do Wieży Gryffindoru. Za plecami słyszałam jeszcze odgłosy sprzeczki chłopaków, ale nawet nie miałam zamiaru zaszczycić ich swoją uwagą.
Miałam serdecznie dość ciągłego rzucania się Rona, gdy w grę wchodzili wychowankowie Domu Węża. Ciągłe pieklenie się o jakiekolwiek relacje z nimi, ciągła zazdrość, ciągła podejrzliwość. Nawet cieszyłam się, że wiedział już o moim związku z Teodorem. Przynajmniej przebrnęłam przez tę kwestię. Może nie tak bezboleśnie, jak tego oczekiwałam, ale miałam to już za sobą.
Sam Teodor dał piękny popis swojej iście ślizgońskiej natury. Wiedziałam, że nienawidzi Rona równie mocno co on jego, ale w tamtej chwili mógł ugryźć się w język. Dla mnie. Pamiętałam, jak Ginny opowiadała o sposobie, w jaki jej brat dowiedział się o Zabinim. Podobno wtedy zareagował trochę mniej gwałtownie, bo był bardziej zszokowany niż wściekły, ale ponoć Blaise również dolewał oliwy do ognia głupimi docinkami.
– Parszywi Ślizgoni – mruknęłam pod nosem, wkraczając do pokoju wspólnego. W moją stronę zmierzał Harry. – Wychodzisz?
– Tak, o ósmej jestem umówiony u Dumbledore’a i zaraz się spóźnię – poinformował mnie konspiracyjnym tonem. Przyjrzał mi się uważnie. – Ej, coś się stało?
Prychnęłam.
– Masz, czego chciałeś – powiedziałam z frustracją. – Ron wie o mnie i o Teodorze.
Harry rozszerzył oczy ze zdziwienia.
– Och. I jak było?
– Prawie się pobili.
– Och.
– Wy, faceci, jesteście beznadziejnymi dyplomatami – stwierdziłam, zakładając ręce na piersiach. – Nic dziwnego, że na świecie panuje tyle wojen, skoro nie umiecie rozmawiać.
– Wybacz, Hermiono, ale naprawdę się spieszę i…
Ponownie prychnęłam. Zaczęłam odwijać sobie z szyi szalik.
– Dobra, idź – rzuciłam nieco łagodniej. – Tylko później wszystko mi opowiedz!
Harry zniknął w dziurze pod portretem Grubej Damy.
Ze zrezygnowaniem poczłapałam do dormitorium. Nagle ogarnęło mnie przygnębienie. Mój najlepszy przyjaciel zaatakował kogoś, kogo darzyłam szczerym uczuciem, a ten ktoś wcale nie pozostał mu dłużny. Czy tak wyglądała zdrowa relacja? Chyba nie do końca. Obaj okazali jedne ze swoich najgorszych wad i kto najbardziej na tym ucierpiał? Oczywiście, że ja. Bo prócz wściekłości na tych dwóch głupków czułam jeszcze okropny ból w biodrze.
Postanowiłam pozostawić im tę sprawę. Niech robią, co chcą, dokładnie to, co uważają za stosowne. Ja nie miałam zamiaru kiwnąć palcem. Nauczyłam się żyć bez Rona podczas wielu tygodni wypełnionych ciszą między nami, a Teodor… Cóż, liczyłam na to, że jest na tyle inteligentny, by samemu dojść do pewnych wniosków. Nie miałam co do tego stuprocentowej pewności, ale za to miałam nadzieję. A przynajmniej jakieś jej resztki.
Na mojej głowie pozostały zresztą ważniejsze sprawy niż użeranie się z dwoma niedojrzałymi i nieumiejącymi poradzić sobie z nadmiarem hormonów dzieciakami. W dormitorium przywitałam się z Parvati oraz Lavender przeglądającymi jakieś magazyny dla nastoletnich czarownic, po czym wzięłam ze swojego stolika nocnego pióro, kałamarz i świeży pergamin.
Przecież nie mogłam kazać panu Cryte’owi długo czekać na swoją odpowiedź.

***

Teodor Nott po raz pierwszy w życiu miał tyle sadystycznych myśli w ciągu jednego dnia. Ba! W ciągu dwóch godzin!
Najpierw Granger, która wykazała się niezwykłym brakiem egoizmu, o co by jej nie posądził. Później pieprzony przyjaciel Granger, który z kolei wykazał się niezwykłym brakiem mózgu, o co akurat posądzał go od dobrych sześciu lat.
Teodor rzeczywiście nie spodziewał się czegoś tak prostego po głupim Weasleyu, jak zaatakowanie czarodzieja gołymi rękami. Fakt – pomysł ze zrzuceniem wroga w przepaść był całkiem niezły, jednak sprawdziłby się na prostym mugolu, nie na kimś, kto dysponuje różdżką oraz dobrą znajomością klątw i przeciwzaklęć. Nott nawet by się śmiał z tej rażącej tępoty, którą ociekał Weasley, gdyby później we wściekłość nie wpadła Granger. To akurat mógł przewidzieć, ten olbrzymi słowotok – że też się nie zapowietrzyła – ale niestety nie przewidział, więc potraktował głupiego Weasleya najprostszym urokiem. Należało mu się.
Właściwie Granger powinna się cieszyć, bo rudzielec wiedział o ich związku i tę sprawę mogli odfajkować. Jednak nie, ona musiała rozpętać burzę. Dobrze chociaż, że nie zaczęła ciskać klątwami na prawo i lewo, do czego zapewne również była zdolna.
Teodora zmęczył cały ten dzień, istna masakrą na obronie przed czarną magią, którą chwilowo przejęła McGonagall, użeranie się z narzekającą na brak uwagi Dracona Pansy, dowiedzenie się prawdy o Crycie i potyczka z Weasleyem. Pragnął jedynie wziąć gorący prysznic, po czym natychmiast wbić się w wygodne łóżko, ale i tutaj spotkał go zawód. W dormitorium na jego posłaniu siedział Blaise. To nie wróżyło niczego dobrego, zważywszy na fakt nieobecności kogokolwiek innego w pomieszczeniu. Teodor szybko domyślił się, że Zabini wygonił wszystkich, bo chciał porozmawiać z kolegą na osobności. A to tym bardziej nie brzmiało dobrze.
Nott obrzucił go podejrzliwym spojrzeniem.
– Jeśli zaraz poklepiesz miejsce obok siebie i zaproponujesz pączusia wypełnionego miłością, to wyjdę – ostrzegł, zdejmując szalik ze swojej szyi.
Blaise nie wyglądał na szczególnie rozbawionego.
– Nie pora na żarty, Nott – powiedział chłodno. Wstał z łóżka i popatrzył z wyższością na Teodora. – Mamy inne zmartwienia, jak na przykład twoje relacje ze szlamami.
Brunet zaczął prosić wszelkie możliwe bóstwa o choć odrobinę cierpliwości do tego człowieka, tak na koniec dnia.
Rozwiązał pelerynę i westchnął.
– A ty znowu o tym? – spytał ze znudzeniem. – Nie możemy choć raz porozmawiać o czymś innym niż tępienie szlam, tępienie mugoli, sabotaż działań Dumbledore’a, wyżywanie się na pierwszakach…
– Porozmawiajmy o McKinnsach.
Teodor zesztywniał. Odrzucił na łóżko pelerynę, żeby to ukryć.
– Skąd ten pomysł? – spytał ze zdziwieniem, ale doskonale wiedział, że gdyby Blaise nie miał jasnego celu, nie zacząłby tematu McKinnsów. – Są dla ciebie aż tak ciekawi?
Ciemnoskóry Ślizgon włożył niedbale ręce do kieszeni szaty.
– Ach… Moja matka rozmawiała z twoim ojcem i jakoś tak przez przypadek dowiedziała się o jego ambitnych planach ślubnych – rzekł obojętnym tonem. – Jak układa ci się z twoją przyszłą żoną?
– Meredith nie zostanie moją żoną – zaprzeczył Teodor, równie dobrze panując nad głosem co Zabini. Nie widział już sensu w jakichkolwiek gierkach. – Mojemu ojcu bardzo by to odpowiadało, ale jeśli liczy na to, że przez całe życie będę robił to, co jest wygodniejsze dla niego, to grubo się myli.
Blaise parsknął cichym śmiechem.
– Wie o twoich aktualnych podbojach miłosnych?
Teodor bardzo chętnie zakończyły tę rozmowę, i to jak najszybciej.
– A powinien?
– Och, oczywiście. – Coś niebezpiecznego błysnęło w ciemnych oczach chłopaka. – Zerwiesz z nią.
– Śnisz na jawie, Zabini.
– Plamisz honor Slytherinu i dobre imię swojej rodziny – warknął z odrazą Blaise. – Szlama? Żeby jeszcze półkrwi, ale to szlama. W dodatku Granger. Pieprzona. Przyjaciółka. Pottera. Marna imitacja kobiety. Chodząca biblioteka, parszywa lizuska, okropnie zadziera nosa, zresztą, urodą też nie grzeszy.
Teodor zaśmiał się z niedowierzaniem, bynajmniej nie dlatego, że on uważał Granger za jedną z najpiękniejszych kobiet na świecie i nie umiał pojąć, jakim cudem ktoś mógł myśleć inaczej.
– Naprawdę? Naprawdę zwracasz uwagę na jej wygląd? Z nas dwóch tylko ty masz obsesję na jej punkcie. – Zamilkł na chwilę, mrużąc lekko oczy. – O co ci tak właściwie chodzi, Zabini? Już zapomniałeś, kto był twoją dziewczyną przez parę tygodni? Brudna zdrajczyni krwi, jakoś tak to szło.
– Między mną a tobą istnieje zasadnicza różnica, Nott – ja chciałem zagrać na nosie rodzince Weasleyów, a ty zakochałeś się w szlamie.
Teodor był bliski jak nigdy wyciągnięcia różdżki i użycia jednego z Zaklęć Niewybaczalnych. Chyba nikt nie miał równie irytującej gęby co Zabini.
– Blaise, mózg to mięsień, spróbuj trochę nim poruszać – powiedział chłodno brunet. – Przyjmij do wiadomości, że jestem z Granger, nawet jeśli masz co do tego całą listę durnych zastrzeżeń, a mój ojciec spaliłby mnie na stosie, gdyby się dowiedział. Nie. Obchodzą. Mnie. Wasze. Durne. Problemy. Rozumiesz? Nie chcę mieć nic wspólnego z cholernym arystokratycznym światkiem, a jeśli to konieczne, to mogę nawet odciąć się od rodu Nottów. – Oczywiście, gdyby matka nie padła w tej sytuacji na zawał, ale to Teodor zachował dla siebie. Uniósł brew, decydując się na coś, co w normalnych okolicznościach uznałby za zbyt ryzykowne, jednak teraz chyba tylko Czarnego Pana nienawidził bardziej niż Zabiniego. – Zamiast ciągle zajmować się moim życiem, mógłbyś wreszcie zacząć mieć oko na swoją matkę. Ona sama nie umie upilnować swojej dupy i oby nie skończyło się to czymś tak paskudnym jak to, na co muszę teraz patrzeć.
Teodor w ostatniej chwili uchylił się przed wściekle zielonym promieniem pędzącym w jego kierunku z końca różdżki Blaise’a. Wiedział, że uderzył w najczulszy punkt. Ostatnimi czasy za sprawą gadaniny Pansy oraz Dafne Greengrass w Slytherinie zrobiło się głośno na temat kolejnego gacha pani Zabini. Blaise z godnością ignorował te plotki, ale nie mógł puścić mimo uszu jasnej aluzji co do sypialni matki, w której ruch panował jak na dworcu.
Teodor obserwował z napięciem drugiego Ślizgona. Ten stał wyprostowany jak struna, spięty i niezaprzeczalnie wściekły.
– Lepiej dobrze się zastanów, Nott – warczał, co bardziej przypominało warkot psa ze wścieklizną niż ludzką mowę. – Im szybciej zdecydujesz się, po czyjej stronie stoisz, tym lepiej.
A później wyminąwszy Teodora, opuścił szybkim krokiem dormitorium. Brunet, choć nadal buzował w nim gniew, poczuł dziwne, niespodziewane ukłucie niepokoju. Zawsze wierzył w swoje umiejętności oraz łut szczęścia, co dawało mu mniej lub bardziej złudną nadzieję na odniesienie zwycięstwa we wszystkich przedsięwzięciach, których się podejmował. Teraz powoli docierało do niego, że coraz więcej znaków na niebie i ziemi zwiastuje jego oczywistą przegraną.
Westchnął w duchu, pocierając dłonią czoło.
– Cholerny Zabini – mruknął. Po chwili stwierdził, że to chyba zakrawa o rasizm. – Cudowny i wspaniały Zabini. Gdzie te pieprzone pączki?
_______________
Rozdział utrzymany w nieco innym klimacie, ale mam nadzieję, że zniesiecie tę szczyptę prostactwa, której nie mogłam się oprzeć.
Czterdziestkę piątkę planowałam pierwotnie na niedzielę 18 maja, tak żeby w miarę regularnie, co tydzień wrzucać coś nowego, jednak nie wiem, jak to wyjdzie, nie mogę niczego opisać. Jutro zaczynają mi się próby do piątkowego bierzmowania, do tego mam jeszcze parę zaliczeń w szkole, więc tak średnio stoję z czasem. No, pożyjemy, zobaczymy.
Buziaki.


Empatia

31 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Echm. Komentarz miałam, ale mój kochany Chromek w połowie pisania mi się wyłączył. Kochanieńki.
      Na początek pozwolę sobie skomentować szablon, który jest po prostu boski *-* Skąd Ty takie bierzesz? :x
      Dalej. No w końcu Hermiona powiedziała Teosiowi, co jest grane z Crytem! Czekałam tylko na to w tym rozdziale ;D A Teoś, jak to on, po swojemu odreagował i było miodzio, dopóki Ron ich nie złapał. Swoją drogą... cała ta sprzeczka, a później przeklęcie Rona było jej winą. Trzeba było powiedzieć mu wcześniej, może nie doszłoby do tego wszystkiego. Poza tym, Teodor naprawdę dał w tym rozdziale popis. Ślizgon z krwi i kości, tego się nie wyprze.
      Och, uwielbiam sceny Teo-Blaise. Zawsze takie śmieszne ;d Pączusie wypełnione miłością zwaliły mnie z nóg na dobre dwie minuty. Tylko taka mała uwaga... Mózg to nie mięsień, jedyne moje zastrzeżenie ; )
      Sama końcówka jest uwiecznieniem dzieła.
      "Cudowny i wspaniały Zabini. Gdzie te pieprzone pączki" ;D
      Życzę dużo Weny/Weńca i pozdrawiam! ;)

      Usuń
  2. Hejka :-). Rozdział jest fenomenalny :-). Jest fantastyczny, genialny :-). Jestem nim zachwycona i oczarowana :-). Te opisy uczuć i w ogóle .... są cudowne :-). Ah, a te zakończenie i ta bójka Teodora z Ronem ... współczuje Hermionie ... Ah, ciekawi mnie co będzie dalej :-) Już nie mogę się doczekać nowego rozdziału :-).
    Pozdrawiam i życzę weny :-)
    Karolina J

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo przyjemnie się czytało - naprawdę. Nie znam tej historii, ale z przyjemnością się w nią zagłębie. Piszesz doskonale, trochę Ci tego zazdroszczę. Mimo, że nie przeczytałam wszystkich rozdziałów, a tylko ten jeden, jestem zachwycona. Koniecznie pisz dalej, bo umiesz. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Wszystko u Ciebie jest takie profesjonalne i przejrzyste - cudo.
    Szablon elegancki, piękny.
    Pozdrawiam,
    http://precious-fondness.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Cóż, rozdział jest świetny i nie można temu zaprzeczyć. Podoba mi się to, w jaki sposób przedstawiłaś rozmowę Teodora z Blaisem. Było w niej coś takiego, co trzymało w napięciu. Ciekawi mnie także, czy Zabini zrobi coś w tej sprawie. Może powie rodzicom Teodora, o jego związku z Hermioną? Oby nie ;__; Dodatkowo Hermiona i jej przemiłe spotkanie z Crytem. ;o Coś czuję, że to nie będzie zwykły obiadek. Ogólnie rozdział bardzo przyjemnie się czytało. Uwielbiam *-*
    Dobrze, więc życzę Ci udanego tygodnia i dużo weny :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Alex przeczytał, zajęło mi to całe 2h... nie dlatego że czytac nie umiem, ale po prostu dawka endorfin, jaka mi dostarczasz, po przeczytaniu całego, przekroczyłaby dopuszczalną normę.
    Mam głupio błogi uśmiech na ustach i nie wiem czy bardziej ze względu na rozdział, czy na myśl o truskawkach... prowadzisz tak spójnie tę historię, te postacie są tak plastyczne, tak realistyczne a jednocześnie kanoniczne...
    Oj tak, ja czekam na herbatke u Beniamina, Theo jest absolutnie fenomenalny... rudzielec się dowiedział, odfajkowane... choć rozdział jest przepiękny, to mi się po głowie nadal kołacze jedno zdanie z tekstu... z poprzednich rozdziałów, ta myśl Theodora, że Granger za pocałunek już dawno mogła mieć wszystko...
    Trochę nieskładnie , ale dziękuję za miłą niedzielę z JJW
    Jak ochłonę i przeczytam ponownie, to postaram się napisać coś konstruktywnego, na razie wyłapałam chyba jedna literówkę, ale to na pewno czysty przypadek
    Ciekawie ukazujesz ich emocje, a rzadko w FF można dostrzec tyle realistycznych żeby nie powiedzieć "namacalnych" emocji bohaterów
    Alex

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję bardzo za dedykację <3
    Jak ja kocham schadzki Teodora z Hermioną, są urocze. Bardzo podobała mi się reakcja Rona, kiedy nakrył ich razem. Płakałam ze śmiechu z ich zachowania xd
    Jestem bardzo ciekawa jaki charakter będzie miało to spotkanie Cryte z Hermioną. Jestem ciekawa co tym razem wymyślisz. Szczerze mówiąc, Cryte mnie przeraża. Boję się o nim czytać... Z resztą, co się dziwić, po tym co zrobił...

    18 maja... Trochę jak przedwczesny prezent urodzinowy :) Jeżeli udałoby ci się pisać rozdział na tydzień, to 25 maja byłby 46... Dzień po urodzinach :D Boże, zostanę obsypana prezentami :O

    E.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie jako autorki najbardziej nieprzewidywalną postacią była i nadal jest Hermiona. Cryte'a osobiście bardzo lubię, bo mogę go okiełznać bez większego problemu, ale jego szaleństwo to coś, za co czuję do niego prawdziwą sympatię, nie strach :3
      No uważaj, ja mam urodziny 28 maja, więc zobaczymy, jak to wyjdzie :DD
      Dziękuję za opinię! :)

      Usuń
  7. Brawo, Teodor! Tak od końca zacznę, bo nie mogę się powstrzymać. Głupi Zabini. Co też on ma do związku Hermiony z Teosiem? Ja rozumiem, gdyby jego jedynym argumentem było urąganie ślizgońskiej dumie, a bo to szlama, a bo to nie wypada, ale dlaczego wszedł na płaszczyznę plamienia rodowego honoru, tego nie jestem w stanie pojąć. Dzięki niektórym fikom Blaise wzbudza we mnie - od czasu do czasu - nieco przyjaznych uczuć, ale Ty, Empatio, skutecznie je niwelujesz. A tak wracając już konkretnie do rozdziału... Ech, Ron. Wiecznie impulsywny, wiecznie dziecinny. Można było się spodziewać, że tak zareaguje. I wcale nie dziwię się Teodorowi, że nie mógł trzymać języka za zębami - w końcu to Ślizgon, tak? Za to go kochamy, a szczególnie ja, z tą moją małą słabością do ironicznych bohaterów. Oczywiście, gniew Hermiony jest równie uzasadniony, co narwanie chłopaków. W tym momencie była tak kanoniczna, że miałam wrażenie, jakby rugała Harry'ego i Rona za nienapisanie eseju na OPCM.
    Życzę duużo weny i liczę, że 18 pojawi się nowy rozdział. Rozpieszczasz nas! :)
    Pozdrawiam, Sandra.

    OdpowiedzUsuń
  8. directionerka11211 maja 2014 17:10

    Ten rozdział jest super, Ron w końcu się dowiedział, a Teodor i Ron się pobili . Nieźle Teoś nagadał Blaisowi . Brawo ! Życzę weny .

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak ja kocham te FF! Najlepsze. :-) Z niecierpliwością czekam czterdsiestkE piątkę. + Bardzo ładny szablon i ztzcse dużo weny!

    OdpowiedzUsuń
  10. Pączusie wypełnione miłością ;_;
    Ja miałam w marcu bierzmowanie. I wiesz, co jest straszne? Że imię mojej patronki (Gemma) w tłumaczeniu oznacza, no cóż, pączka.
    Bardzo, bardzo podoba mi się kłótnia Rona, Hermiony i Teodora. Była niesamowicie naturalna.
    Cryte znowu wywinie jakiś numer, Abrakadastycznie.
    Ściskam, em.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ubóstwiam to opowiadanie, nie znam lepszego, nie robię nic innego, tylko czytam. Nie mam pojęcia, jak wytrzymam do kolejnego wpisu, bo zazwyczaj wyszukuję już zakończone fanfiction, ale najwidoczniej nie mam wyjścia. Theo jak zawsze najlepszy na świecie (choć przed zapoznaniem się z Twoim opowiadaniem nie czytałam nic z nim w roli głównej), Granger podczas tych kilku ostatnich wpisów przestała mnie tak irytować (sukces, yey!), a Ron...no, cóż, to Ron. Chyba nie muszę dodawać nic więcej. Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały. Życzę weny, dużo weny i pozdrawiam (po raz kolejny tego dnia), P.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, z tego wszystkiego zapomniałam o Crycie! Kocham jego postać. Wiem, że może dużo namieszać i właśnie to jest świetne. Zazwyczaj nie pałam wielką sympatią do bohaterów negatywnych, tak jak od początku nie lubiłam Ivy, ale Cryte... brak słów. Powtarzam - uwielbiam! P.

      Usuń
  12. Rozdział jak zwykle cudowny! Każda opisana przez ciebie sytuacja taka realistyczna, że czułam się jakbym szła obok Teosia i Hermiony podczas spaceru :D Dobrze że Ron się dowiedział i mam nadzieję, że dłuuuugo już się nie odezwie do Hermiony - wtedy będzie mniej powodów do sprzeczek z Teodorem (tak mi się wydaje...) Cieszę się, że tak często będziesz dodawać rozdziały! Już nie mogę się doczekać następnego!
    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  13. Pięknie bardzo, ale, ale...
    dlaczego, ja się pytam, Teodor PRAWIE NIGDY nie zwraca się do Hermiony po imieniu??? :x
    /Ayleen

    OdpowiedzUsuń
  14. Tak sie spodziewałam,ze ron sie dowie w ten sposob. XD wlasciwie pasowało to do sytuacji. Hermiona sama zawiniła, ze nic nie powiedziała, mysle, ze tym wybuchem chciała zamaskowac własna winę. Chłopcy oczywiscie nie zachowali sie w porzadku, ale nie mozna powiedzieć, zeby ehrmiona była bez winy. Ciesze sie,ze Teodor juz wie o crytcie.podoba mi sie, ze potrafi tak doskonale odczytać emocje herminy, choc wkurza mnie troche, ze tak zawsze po nazwisku do niej sie zwracaxd ale przynajmniej jen nie utopił wiec juz sa jakis plusy. Nie do konca rozumiem,czemu cryte tak pozno chce sie spotkac z hermiona i czemu jej dał c
    Tyle czasu... N. Jakis przygotowanie sie? Dziwne to wszystko...boje sie tego spotkania. Czekan na ciąg dalszy i zaoraszam na moj nowy blog odnalezc-przeznaczenia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. "jakbym nie wcześniej nie chciała im ukryć." --> ale się tu namnożyyyyyło literówek XD
    " Gdybyś patrzę na twoją twarz," - tu też literówka xD Chyba że uznamy, iż to celowe przejęzyczenie Rona XD
    "Bo prócz wściekłości na tych dwóch głupków czułam jeszcze okropny ból w biodrze." - a tu jest wtrącenie, którego nie potraktowałaś jak wtrącenie :| Wtrącenie się gniewa.
    "istna masakrą na obronie przed czarną magią" - i jeszcze jedna literówka :)
    Parsknęłam śmiechem przy ostatnim zdaniu :D Teodor wygrywa :D
    A poza tym, rozdział mi się bardzo podobał, chociaż oczekiwałam więcej inteligencji od Rona... albo nie, nie powinnam na to liczyć.
    Pisz dalej :D
    Farfadeta
    PS. Dzisiaj 22 -.- kurczę, a już byłam bliska wygranej ostatnio :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przed Twoim czujnym okiem nic się nie ukryje, bardzo dziękuję i jak tylko znajdę chwilę, to od razu wszystko poprawię! :D

      Usuń
    2. Ależ proszę, polecam się na przyszłość :)

      Usuń
  16. Otóż tak. Jak przedstawia się moja historia czytania twojego bloga? Nuda bo choroba koleżanka poleciła zaczęłam czytać. Cóż tak na prawdę dopiero w tym momencie skończyłam non stop myśląc co wydarzy się dalej. Zerwane, nieprzespane nocy BO TRZEBA SKOŃCZYĆ ROZDZIAŁ, wyczerpanie się telefonu z 10 razy jako, że na nim to czytałam. Teraz przejdźmy już konkretnie do bloga. Jest on fenomenalny i dzięki tobie nastała we mnie nowa wena oraz zmieniłam styl pisania mojego bloga. Piszesz ciekawie, utrzymujesz w napięciu, cudownie! Co do szablonu jest idealny i bardzo go zazdroszczę jako, że od pewnego czasu usilnie próbuję zmienić swój. Sama nie umiem, nie wiem kto by mógł mi go zrobić i ewentualnie doradzić , więc błagam w tym wypadku o pomoc. Będę szalenie wdzięczna..
    Niestety muszę kończyć, jako, że jutro szkoła na 8.15 .. ugh. Umrę.
    Pozdrawiam cię cieplutko j mam nadzieję, że rozpatrzysz moją prośbę ;) weny ♥

    OdpowiedzUsuń
  17. Masz niezwykle lekki styl pisania...Brak mi słów...Naprawdę. Czekam na dalszą porcje :) a tymczasem zapraszam do siebie :
    htp://co-serce-pokocha-dramione.blogspot.com/p/blog-page_16.htm
    /N

    OdpowiedzUsuń
  18. Kiedy nowy?
    Zaczełam lubić Teodora już jak czytałam 5 część
    Pisałam opowiadanie teomione ale zostawiłam je dla siebie

    OdpowiedzUsuń
  19. Kiedy kolejny rozdział? Ten powalił mnie na kolana. :) czekam zniecierpliwiona :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Witaj, Empatio. Widzę, że zalegasz odrobinę z kolejnymi rozdziałami... Oczywiście, nie jestem złośliwa. Jestem natomiast zakochana w twojej historii, w tym, co piszesz. I trochę mi smutno, ponieważ tu nie ma od jakiegoś czasu nowych rozdziałów. Po prawdzie nie mam ci tego za złe, bo sama jestem pisarką i wiem, że wena ma swoje humorki, ale mimo wszystko...
    Nie mogłam się oderwać od tekstu. W tej chwili zostałam odcięta od koryta intelektualnego i czuję się z tym bardzo źle. Ale, mam co do tego nadzieję, będziesz to kontynuować. Mało jest osób, które kończą swoje opowiadania. Szczególnie tych, które są dobre. A Ty jesteś dobra w tym, co robisz. W pisaniu.
    Nie zrób przykrości tym, którzy to czytali i czytają. Liczymy na Ciebie, Empatio.
    Życzę weny,
    Samael.

    OdpowiedzUsuń
  21. Zgadzam się z Samael, wracaj do nas! Twoje opowiadanie jest jedynym Teomione, które można znaleźć w internecie po Polsku i które mnie tak urzekło. Przebiłaś nawet moje ukochane Dramione, a to nie lada wyzwanie ;) Przeczytałam każdy rozdział, ale zdając sobie sprawę z upływu czasu od tych notek, nie komentowałam. Teraz nadrabiam ;)

    OdpowiedzUsuń

Za spam gryzę.

Obserwatorzy

Informacje

Belka: Empatia
Treść: Empatia
Szablon: Empatia; kredyty: emmawatsonfan.net, scatterflee.deviantart.com, breatherain.blogspot.com
Favikonka: by-elfaba.blogspot.com
Słowa na szablonie: Red - 'Lost'
Zabrania się kopiowania czegokolwiek. Inaczej poucinam rączki.