04 maja 2014

Rozdział 43. Nie do końca jak feniks

Pierwszą oznaką tego, że coś się zmieniło, był wyjątkowy spokój, z jakim Flitwick prowadził lekcję. Nie trzęsły mu się już ręce, a na ustach po raz pierwszy od wielu dni zagościł uśmiech. Profesor Sprout wyściubiła nareszcie nos ze swojej szklarni, w dodatku pozwalając sobie na podśpiewywanie w drodze na lekcje, Slughorn witał ulubieńców tubalnym głosem, czego wcześniej zaniechał, duchy odważniej przepływały przez napotkanych śmiertelników, uczniowie jakby głośniej rozmawiali na korytarzach w czasie przerw, Filch wrócił do klęcia pod nosem na tych „obłudnych smarkaczy, nieszanujących zupełnie jego pracy” i w sumie dopiero wtedy dostrzegłam, jak bardzo Hogwart zamarł na czas pobytu w nim pracowników Ministerstwa Magii. Gdy ci zniknęli, wszyscy zaczerpnęli głęboki haust powietrza, lecz tylko ja wiedziałam, że trzeba być ostrożnym, by się nim nie zadławić.
Dumbledore znów ulotnił się z zamku, co niektórzy łączyli z równoczesnym zabraniem manatków przez ludzi Cryte’a. Miałam jednak dziwne przeczucie, że te dwa wydarzenia nie mają ze sobą nic wspólnego i uparcie udawałam głuchą na wszelkie teorie spiskowe Harry’ego oraz Rona. Ginny momentami przyłączała się do ich tworzenia, ale najczęściej ona również wznosiła jedynie oczy do nieba, nie odpowiadając na kolejne pomysły rzucane przez chłopców.
Ron dochodził do siebie po zażyciu trucizny ukrytej w butelce miodu pitnego Slughorna. Był zdrów na tyle, by móc urządzać bitwy na poduszki z Harrym, tak że pół skrzydła szpitalnego fruwało, za co obaj dostawali porządny objazd od pani Pomfrey. Ponadto Weasley do perfekcji opanował umiejętność udawania snu za każdym razem, kiedy zjawiała się u niego Lavender. Oglądałam to przedstawienie z mieszaniną politowania i zwykłej irytacji spowodowanej jego tchórzostwem.
– Nie łatwiej byłoby po prostu z nią zerwać? – zasugerowałam pewnego po południa, które razem z Harrym, jako wierni przyjaciele, spędzaliśmy przy łóżku chorego. – Oszczędziłbyś sobie wysiłku, a jej nie robiłbyś nadziei.
– Przykro ci? – burknął Ron. – I tak jej nie cierpisz.
– I dlatego mam popierać to, co robisz? To tak nie działa. Dobrze ci radzę, załatw szybko tę sprawę, możliwie jak najmniej boleśnie.
– Łatwo ci mówić – zdenerwował się rudzielec. – Ty nie ryzykujesz, że ktoś wybuchnie płaczem prosto w twoją twarz.
Zasznurowałam usta.
Wciąż absolutnie nikt nie wiedział o mojej rozmowie z Cryte’em i pilnowałam, by tak pozostało. Czekałam na krok samego Benjamina, planując dopiero wtedy powiedzieć o wszystkim przyjaciołom oraz Teodorowi. On również odetchnął, kiedy pracownicy ministerstwa opuścili zamek, do czego otwarcie się nie przyznawał, ale ja doskonale to widziałam. Widziałam w ruchach, słyszałam w głosie, czułam w napięciu, a raczej jego braku, mięśni, gdy mnie obejmował. Łapałam się na tym, że obserwowałam go o wiele uważniej niż wcześniej, dzięki czemu zapamiętywałam wiele informacji, które normalnie pominęłabym bardziej lub mniej świadomie.
Kiedy po sobotnim meczu, zakończonym naprawdę groźnie wyglądającym znokautowaniem Harry’ego przez McLaggena zdecydowanie zbyt agresywnie używającego pałki, zajrzałam do chłopaków leżących razem w skrzydle szpitalnym, spotkała mnie kolejna niemiła niespodzianka. Mogłam coś wyczuć po naburmuszonej minie Pottera, lecz zrzucając to na karb rozgoryczenia po przegranym meczu oraz odniesionej ranie, nie uciekłam w porę. Brunet uniósł się na łokciach i oświadczył grobowym tonem:
– Chodzisz z Nottem.
Zamarłam w półkroku i zerknęłam błyskawicznie na puste łóżko Rona, który chwilę wcześniej poszedł do toalety. Wreszcie westchnęłam. Zachowując bezpieczną odległość od ciemnowłosego Gryfona, niechętnie spytałam:
– Ginny ci powiedziała?
– To Ginny wie? – burknął. Czerwień jego twarzy kontrastowała z bielą bandaża obwiązanego wokół głowy. – Zobaczyłem was na Mapie, kiedy śledziłem Malfoya. W pustej sali, kropka na kropce. Dosłownie.
– Śledzisz Malfoya? Nadal?
– Nie zmieniaj tematu, Hermiono.
Znów westchnęłam.
– Tak, jestem z Teodorem – powiedziałam powoli i wyraźnie, tak by każde słowo odcisnęło swój ślad na świadomości bruneta. – I co z tego?
Harry spojrzał na mnie spode łba.
– Wiedziałem, że tak będzie, bo on zawsze na ciebie leciał, ale myślałem, że się nie dasz.
I wtedy parsknęłam śmiechem, by później głośno zachichotać.
– To zabrzmiało, jakby on był jakimś myśliwym, a ja zwierzyną, na którą poluje – powiedziałam, siadając na łóżku Harry’ego. – Ale spokojnie, nie musisz się martwić. Jest lepiej niż dobrze.
Harry nie zdążył już odpowiedzieć, bo z toalety wyszedł Ron, a jakoś żadne z nas nie paliło się poruszać tego tematu przy nim.
Świadomość, że o mnie i Teodorze wie więcej niż jedna osoba nie wzbudziła we mnie takiego popłochu, jakiego się spodziewałam. Co więcej – była ona prawie ekscytująca. Ufałam Harry’emu, nie martwiłam się o to, że wypapla wszystko niepożądanym osobom, bo on tak samo jak ja zdawał sobie sprawę, jaką burzę mógłby wywołać. Kiedy powiedziałam o tym Teodorowi, on nie sprawiał wrażenia zbytnio zdenerwowanego zaistniałą sytuacją. Widząc moją zdziwioną jego reakcją minę, jedynie wzruszył ramionami.
– I tak musieliby się dowiedzieć – stwierdził obojętnie. – Prędzej czy później. A tego, że Weasley zechce zagrać w quidditcha moim sercem, jestem bardziej niż pewny.
Postawa Ślizgona dodawała mi jeszcze więcej odwagi. Mój spokój został jednak zburzony tego samego dnia wieczorem, gdy dostałam od Ginny niepozorny zwitek papieru. Szybko rozpoznałam widniejący na nim charakter pisma – widziałam go zbyt wiele razy, by się pomylić.

Hermiono,
Zapraszam Cię na herbatę jutro w południe w moim gabinecie. Chyba podzielasz moje zdanie, że w obliczu ostatnich wydarzeń konieczna jest rozmowa.

A. Dumbledore

PS Wspominałem Ci o tym, jak bardzo lubię lukrowane glotki?

Zatem Dumbledore wrócił do Hogwartu. Gdzie był i co robił? Na ten temat rozprawiałam razem z Harrym i Ronem do późnej nocy, przy okazji zastanawiając się, jak przebiegnie moje spotkanie z dyrektorem następnego dnia. Teodor natychmiast wyczuł, że coś jest nie tak. Pytał, groził, gdy nie chciałam udzielić odpowiedzi, pogniewał się, ale ja pozostałam nieugięta. Postanowiłam porozmawiać szczerze z chłopakiem dopiero po powrocie od Dumbledore’a.
W niedzielę przed południem udałam się schodami do wieży, w której mieściły się komnaty dyrektora. Kamienny gargulec nie zdziwił się jak kiedyś moim widokiem ani tym, że znam hasło. Kolisty gabinet zalewało wiosenne słońce, nie tak ciepłe i grzejące, ale wystarczająco dodające otuchy. Blask odbijał się od delikatnym instrumentów stojących na stoliku, padał na leżące na biurku pergaminy oraz pióra, dotykał półek z książkami, wysokich od samej ziemi aż po sufit. Pomieszczenie było puste, nie licząc ognistego Fawkesa zajmującego żerdź nieopodal. Patrzył na mnie paciorkowatymi oczami, ale wyczuwałam w tym spojrzeniu coś niepokojącego. Udrękę? Jeszcze to uginanie szyi jakby pod ogromnym ciężarem… Z jego ciała emanował ból, tak jakby poddawano je ogromnym torturom.
– Jego czas się kończy.
Gwałtownie odwróciłam głowę w stronę, z której dochodził głos. Zza regału wyłoniła się wysoka, odziana w seledynową szatę postać dyrektora. Mężczyzna nie był przybity, a melancholijny, co pogłębiło się, kiedy podszedł do feniksa i pogładził go długim palcem po łebku. Odchrząknęłam cicho.
– Dzień dobry, panie profesorze – przywitałam się grzecznie. – Chciał mnie pan widzieć.
Dumbledore odsunął się od Fawkesa.
– Cieszę się, że przyszłaś, Hermiono – zaczął łagodnym tonem. Obszedł biurko i zajął miejsce za nim. – Usiądź, proszę.
Bez słowa wykonałam polecenie. Czułam niepokój przed tym, co Dumbledore miał mi powiedzieć, choć moje obawy i tak były mniejsze od tych, które nawiedzały mnie tuż przed przesłuchaniem. Przez dłuższą chwilę wpatrywaliśmy się w siebie ze skupieniem, aż wreszcie w dłoni starca znalazła się różdżka. Wyczarował nią porcelanowy serwis ozdobiony subtelnymi różyczkami i podsunął w moją stronę jedną z filiżanek. Zmarszczyłam brwi z konsternacją.
– Zaprosiłem cię na herbatę – oświadczył pogodnie, widząc moją minę. – Mam nadzieję, że zechcesz się jej ze mną napić.
– Oczywiście, panie profesorze.
Pozwoliłam, by napełnił moją filiżankę bursztynowym napojem, dorzucił do niej kostkę cukru i dolał odrobinę mleka. Upiłam łyk, potem jeszcze jeden, a wtedy wreszcie powiedziałam to, co krążyło mi po głowie od otrzymania liściku Dumbledore’a.
– Zapewne chce pan wiedzieć, co wydarzyło się między mną a Cryte’em.
Czarodziej odstawił swoją filiżankę na spodek i spojrzał na mnie przenikliwie. Po plecach przebiegł mi dreszcz.
– Nie ukrywam – odparł – że głównie o tym chciałem z tobą porozmawiać. Zważywszy na nieoczekiwane zniknięcie dzielnych pracowników Ministerstwa Magii, domyślam się, że wasza konwersacja wywarła odpowiedni nacisk na panu Crycie.
Jeszcze parę tygodni wcześniej może zaśmiałabym się z podobnego stwierdzenia, jednak w tamtej chwili wcale nie miałam na to ochoty.
– Dałam mu jasno do zrozumienia, że wiem o tym, co zrobił tutaj, w Hogwarcie – wyjaśniłam. – I poprosiłam, żeby cofnął rozporządzenie. To wszystko.
Dumbledore przez dłuższą chwilę milczał, wpatrzony we mnie tak intensywnie, że aż odwróciłam wzrok i wbiłam go w zawartość swojej filiżanki.
– Wie zatem o Patricku – powiedział wreszcie dyrektor. – Wie też, że uważasz, że masz nad nim władzę.
Uniosłam głowę i znów odczułam powagę obecnej sytuacji pod wpływem skupienia odmalowanego na twarzy Dumbledore’a.
– A nie mam?
– Absolutnie nie. Hermiono, nie możesz być zbyt pewna swojej pozycji i działań, bo Benjamin Cryte z łatwością to wyczuje. Jeśli rzeczywiście wasza rozmowa wyglądała tak jak to sobie wyobrażam, to pan Cryte aktualnie siedzi w swoim gabinecie, kpiąc z twojej naiwności.
Poczułam uderzenie gorąca; moje policzki zaróżowiły się, a ja z trudem przełknęłam gorzki smak wstydu. Zapanowała chwila milczenia, po której odłożyłam filiżankę na biurko i zbliżyłam dłonie do ust w wyrazie zastanowienia.
– Dałam się ponieść emocjom – wymamrotałam. – Postąpiłam nierozważnie. Głupia ja!
Ukryłam twarz w dłoniach. Nie spodziewałam się słów otuchy i wcale ich nie otrzymałam. Dumbledore rzekł z wyrozumiałością:
– Nie zadręczaj się. Ważne, żebyś teraz dobrze to rozegrała. Z głową. Pan Cryte wie, że jesteś w posiadaniu wiedzy, do której przez wiele lat nikt prócz wąskiego grona osób nie miał dostępu. Wie, że możesz ją wykorzystać, więc teraz na wszelkie możliwe sposoby będzie chciał cię usunąć, w miarę szybko i po cichu. Tak jak Patricka.
Świadomość wiszącego nade mną widma śmierci wcale nie była tak otrzeźwiająca, jak mogłoby się wydawać. Wyprostowałam się na krześle.
– Przecież Cryte jeszcze lepiej niż ja zdaje sobie sprawę z tego, jak małą szansę mam na uniknięcie skazującego wyroku za zaniedbanie – powiedziałam powoli.
Gdzieś za mną Fawkes wydał z siebie przeciągły, żałosny dźwięk. Dumbledore na moment odwrócił na niego wzrok, lecz ja tego nie zrobiłam, w napięciu oczekując odpowiedzi mężczyzny.
– Jakaś szansa jednak istnieje – odparł – i jestem przekonany, że pan Cryte jej nie zignoruje. Teraz będzie za wszelką cenę starał się zniwelować ją do zera, tak by więzienie cię uciszyło. Jeśli ma możliwość zamknięcia ci ust w ten sposób, raczej nie odważy się znów wkroczyć na teren Hogwartu. Właściwa rozprawa teoretycznie powinna czekać cię dopiero za parę tygodni, ale nie zdziw się, jeśli wezwanie dostaniesz w przeciągu następnych kilku dni.
Chciałam upić kolejny łyk herbaty, lecz filiżanka okazała się pusta. Nie miałam gdzie podziać wzroku, a uspokojenie odbijających się o ściany mojego umysłu myśli graniczyło z cudem. Przełknęłam głośno ślinę.
– Mam walczyć, panie profesorze? – spytałam głucho, wbijając tępe spojrzenie w blat biurka.
Odpowiedziało mi milczenie. Uniosłam oczy na Dumbledore’a i wtedy spotkałam się w z dwiema błękitnymi kulami, nieco podobnymi do tych Ivy, z czego dopiero w tamtej chwili zdałam sobie sprawę. Te dziewczyny nie przeszywały tak bardzo ani nie wzbudzały dziwnego poczucia odsłonięcia, ale miały niezwykle podobną barwę. Nie wiedziałam, czy kiedykolwiek jeszcze je zobaczę.
– Obawiam się, że nie masz już wyboru, Hermiono – rzekł dyrektor. Moje serce zabiło mocniej, bo właśnie takiej odpowiedzi w głębi duszy się spodziewałam. – Od ciebie tylko zależy, kogo wciągniesz w tę sprawę.
I to, kogo skażę na śmierć.
– Prosiłbym cię jedynie o informacje na temat dalszego rozwoju sytuacji – dodał. – Chcę pomóc ci w miarę swoich możliwości, doradzić. Nie rób nic pochopnie.
Kiwnęłam głową.
– Nawet nie zamierzam. Wiem, że rozpoczęłam coś, co pociągnie za sobą bardzo, bardzo złe konsekwencje, ale nawet ich chciałabym uniknąć w jak największym stopniu. Nie, dziękuję – wtrąciłam szybko, gdy Dumbledore uniósł czajniczek, by dolać mi herbaty. – Pójdę już, chyba że pan profesor chce coś jeszcze…
– Nie, przekazałem ci wszystko, co powinnaś wiedzieć. Może ty masz jakieś pytania?
Wzięłam głęboki oddech.
– Właściwie mam jedno. Dlaczego bronił pan profesora Snape’a na rozprawie Ivy?
Nie wiedziałam, czego się spodziewałam. Urażonej miny? Zawstydzenia? A może gniewu? Dumbledore nie wydawał się zbytnio poruszony.
– W jakim sensie „bronił”?
Och, niech nie każe mi pan tłumaczyć.
– No… – zawahałam się, ale po chwili odważnie kontynuowałam: – Nie wątpię w pana ocenę sytuacji ani w pańską mądrość, jednak biorąc pod uwagę zeznania moje i Teodora oraz wszystko, co wydarzyło się w ciągu ostatnich miesięcy, chyba każdy sądził, że profesor Snape stanie się dla pana zwyczajnym zdrajcą. Dlaczego więc… dlaczego przed całym Wizengamotem uparcie utrzymywał pan, że jest on niewinny?
Dumbledore przez długą, naprawdę długą chwilę milczał, aż wreszcie westchnął.
– Ponieważ tak właśnie jest – odrzekł. – Ufam Severusowi bezgranicznie, jak sama powiedziałaś. I powtórzę twoje słowa: aktualnie dokonuję własnej oceny sytuacji.
Pokręciłam lekko głową.
– A śmierciożerstwo? – ciągnęłam, panując nad głosem, tak by nie pojawił się w nim za duży nacisk. – Wierzy pan tym zarzutom? Przecież doskonale wie pan o tym, co słyszałam, co widziałam, a wyjaśnienia profesora Snape’a naprawdę nie trzymają się kupy. Coś w nich nie gra. Nawet sama Ivy na rozprawie dała jasno do zrozumienia, że profesor Snape kłamie, więc nie rozumiem…
– Hermiono, dość – powiedział stanowczo Dumbledore, a ja dopiero wtedy zorientowałam się, że faktycznie przesadzam. – Niektóre sprawy są bardziej skomplikowane, niż wydaje się to na pierwszy rzut oka. Ufam bezgranicznie Severusowi, nawet teraz, w obliczu toczącej się sprawy o jego rzekome śmierciożerstwo oraz mając na względzie twoje słowo. Wierzę ci, jeśli o to chodzi. Wierzę też Severusowi. Musisz zrozumieć, że jest on bardzo cenny, jeśli nie dla Zakonu, to dla mnie, i nie zrobił niczego, czego nie da się usprawiedliwić. Jego rzekoma pomoc Ivy miała podłoże, którego nie powinnaś odkryć i pozwól, że ci go nie ujawnię. Musisz mi zaufać, tak jak ja ufam Severusowi. Przynajmniej na razie.
Miałam ochotę głośno zaprotestować, że jeśli zaufałabym Dumbledore’owi tak jak on ufa Snape’owi, to skończyłabym z kolejnym zabitym uczniem na sumieniu, ale ugryzłam się w język. Otrzymałam odpowiedź, choć wcale nie musiałam jej otrzymywać, i byłam wdzięczna, nawet jeśli nie satysfakcjonowała mnie ona w takim stopniu, w jakim tego oczekiwałam. Coś w sposobie mówienia mężczyzny kazało mi faktycznie mu zaufać. Podświadomie wiedziałam, że nie kłamał i rzeczywiście wyznał wszystko, co mógł.
Wypuściłam powoli powietrze z płuc.
– Dziękuję, panie profesorze – powiedziałam. W błękicie błysnęło zrozumienie. – Za wszystko.
A później Fawkes zaskrzeczał ochryple, zmuszając mnie tym razem do odwrócenia na niego wzroku. Ptak ugiął szyję, zamknął paciorkowate oczy, po czym zajął się ogniem. Obserwowałam, jak pochłaniają go płomienie, dopóki nie została po nim jedynie kupka popiołu.
Feniksy umierały, a potem odradzały się na nowo. Nie odchodziły na zawsze. Śmierć roztaczała nad nimi swe widmo, pozornie niemożliwe do odegnania. Składała pocałunek na ich skrzydłach, by później oddać z powrotem życiu.
Czasem wolałam być feniksem niż zwykłym człowiekiem. Wtedy, choć zdając sobie sprawę z czyhającego zagrożenia, wiedziałabym też, że i tak wszystko skończy się dobrze. W tamtej chwili mogłam być pewna tylko jednego – ciemnej mgły gęstniejącej coraz bardziej nad moją głową.

***

W poniedziałek rano Harry z Ronem opuścili skrzydło szpitalne. Lavender nie została najwyraźniej o tym poinformowana, bo nie towarzyszyła naszej trójce w drodze do Wielkiej Sali. Uwiesiła się rudzielca dopiero niedaleko wejścia do jadalni, więc razem z Potterem przyspieszyliśmy kroku, zostawiając przyjaciela na łasce jego dziewczyny.
– Nie uważasz, że Ron powinien wreszcie coś z nią zrobić? – rzuciłam do Harry’ego.
Spojrzał na mnie dziwnie.
– A ty nie uważasz, że powinnaś wreszcie powiedzieć mu o Nocie? – odbił piłeczkę. Na jego twarzy pojawił się wyraz złośliwej satysfakcji, kiedy prychnęłam cicho, nie odpowiadając.
Mimo wszystko moje wyrzuty sumienia rosły. Choć perspektywa pozostawienia Rona w nieświadomości była całkiem kusząca, to jednak nie zmieniało to faktu, że w jakimś stopniu go oszukiwałam. Większą zagwozdkę stanowiła sprawa Cryte’a. Nadal nikt prócz Dumbledore’a nie wiedział, co wydarzyło się już po moim przesłuchaniu i wolałam, aby taki stan rzeczy się utrzymał, ale kłamanie przyjaciołom w żywe oczy robiło się coraz trudniejsze. Wiele razy rozmawiałam z nimi na ten temat – z nimi oraz z Teodorem – i nigdy nie dawałam po sobie poznać, że wydarzyło się coś jeszcze poza salą rozpraw. Ciążyło mi to coraz bardziej i nie wiedziałam, ile jeszcze wytrzymam z wodą nabraną w usta.
Wcześniej, kiedy w sprawę umarłych byliśmy zamieszani tylko my z Nottem, kłamstwo przychodziło z większą łatwością. Przeczyłam wtedy swojej naturze, zasadom, temu, że właśnie prawdomówność liczy się najbardziej. Teraz własny system wartości, na długi czas uśpiony, budził się z głośną dezaprobatą.
Wśród Gryfonów siedzących przy stole nie odnalazłam ognistej czupryny Ginny. Nałożyłam sobie dużą miskę owsianki, jako że dołożono do niej orzechy, które uwielbiałam, i z niesmakiem obserwowałam, jak Lavender obcałowuje każdy centymetr kwadratowy policzków Rona. Harry, widząc to, przewrócił jedynie oczami. Miałam szczerą ochotę zrobić to samo.
W pomieszczeniu rozległ się szum skrzydeł oraz odgłosy pohukiwań. Do Wielkiej Sali wleciała chmara sów. Nie spodziewałam się żadnej poczty prócz zwyczajnej prenumeraty „Proroka Codziennego”, do którego natychmiast dorwał się Harry, więc tym bardziej zdziwiłam się, gdy tuż przed moją owsianką wylądowała jeszcze jedna sowa. Duża, o ciemnych piórkach, z ogromnymi, błyszczącymi ślepiami wyciągnęła nóżkę z przywiązanym do niej listem. W pierwszej chwili poczułam zdezorientowanie, ale po sekundzie przyszło zrozumienie. Powoli odłożyłam łyżkę, wpatrzona w kremową kopertę, jakby znajdowała się w niej bomba.
– Hermiono, co to jest?
Zerknęłam z napięciem na Rona, który najwyraźniej dostrzegł moją minę. Przeniosłam wzrok na Harry’ego, ale on już ślęczał nad „Prorokiem…”. Popatrzyłam znów na Weasleya, po czym wzięłam się za odwiązywanie listu.
Po rozmowie z Dumbledore’em wiedziałam, co w nim znajdę, lecz niepokój i świadomość nieobliczalności Cryte’a przejęły nade mną kontrolę.
– Skazali Snape’a – rzucił Harry na wydechu.
– Co? – zainteresował się Ron. – Jak to: skazali go?
– Posłuchaj: „Po dwugodzinnej rozprawie Wizengamot podjął decyzję w sprawie Severusa S., oskarżonego o czynne śmierciożerstwo oraz współudział w zabójstwie. […] Dzisiejszego ranka Severus S. został zesłany do Azkabanu na dożywotnią odsiadkę.” Niby kiedy była ta rozprawa? Nie powinna w niej uczestniczyć Hermiona i Nott?
– Lavender, zostaw mnie na moment! Hermiono, słyszałaś? Snape w Azkabanie… Hermiono, co to jest?
Czułam, jak krew odpływa mi z twarzy. Nagle przestraszyłam się tego, że spłonę, zupełnie jak Fawkes, i nie odrodzę się na nowo.
– Cześć wszystkim – usłyszałam nad sobą głos Ginny. – Czemu macie takie grobowe miny? O nie, co się stało? Hermiono, co to jest?
Nie tego spodziewałam się po Crycie. Absolutnie nie tego. Różnorakie wizje i wyobrażenia szalały po mojej głowie, wzmagając strach.
– To list z Ministerstwa Magii?
Spodziewałam się wezwania na rozprawę, a to… To nie mogło skończyć się dobrze.
– Och, dawaj!
Pozwoliłam wyrwać Ginny list z mojej dłoni, nie dbając już o nic.


Droga Panno Granger,
Byłbym niesamowicie szczęśliwy, gdyby zechciała Pani zjeść ze mną podwieczorek w poniedziałek 31 marca o godzinie 16:00. Prosiłbym, aby zjawiła się Pani w moim gabinecie tegoż dnia; pragnę porozmawiać z Panią na osobności, dokładnie tak, jak Pani o to niedawno prosiła, a ja wykazałem się zwykłą bezczelnością. Najmocniej proszę o wybaczenie. Jeśli będzie Pani potrzebować pomocy w trafieniu do mnie, proszę spytać któregoś ze strażników – na pewno udzieli odpowiednich wskazówek.
Z niecierpliwością czekam na odpowiedź.

Benjamin Cryte

______________
Pytałam Was na Facebooku, co sądzicie o większej częstotliwości dodawania rozdziałów, lecz ich krótszej długości. Idąc za Waszymi głosami, zdecydowałam wrzucać krótsze odcinki, ale za to częściej. Dodatkowo usunęłam zakładkę z zapowiedziami – w takim wypadku nie będzie już ona potrzebna.
No, nie zanudzam Was. Do napisania za niedługo :)


Empatia

11 komentarzy:

  1. directionerka1124 maja 2014 13:42

    Boski rozdział naprawdę bardzo mi się spodobał . Harry wie o tym że Hermiona jest z Teodorem, spodziewałam się jakieś kłótni czy czegoś albo tego że Ron to usłyszy i zrobi coś Teosiowi ale na szczęście nic takiego się nie stało . Podwieczorek z Cryte'em to może być podejrzane . No cóż rozdział bardzo mi się podoba . Pozdrawiam i życzę weny .

    OdpowiedzUsuń
  2. Druga? Znowu mi nie wyszło ;(
    Lecę czytać :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, mój ulubiony bohater - Benjamin Cryte! :D Jakoś zawsze miałam słabość do tych złych charakterów :)
      Ale ale, mam małe zastrzeżenie co do odmiany Nott --> Nocie - masz to gdzieś w dialogu zdaje się. Widzisz, całe życie mnie uczyli w szkole, że jak masz angielskojęzyczne nazwy (w tym imiona), które mają podwójną "t" na końcu, to odmiana powinna wyglądać tak: "Notcie". Wiem, że to śmiesznie wygląda, ale zdaje się, że tak jest poprawnie. Jeśli nie, to przepraszam za zawracanie tyłka :P
      Myślę, ze pomysł z dodawaniem krótszych ale cześciej notek jest fajny, mnie odpowiada :)
      Tylko Teodora mało :P
      Życzę Weny i pozdrawiam,
      F.

      Usuń
  3. Rozdział bardzo ciekawy! Scena z Dumbledorem była jak najbardziej prawdziwa. Szczerze powiem, że zdziwiłam się na wieść o tym podwieczorku z Cryte'm... No i żal mi trochę Snape'a :( Mam nadzieję, że jakoś go wyciągniesz z tego Azkabanu! Jestem ciekawa jak zareaguje Ronuś na wieść o Teosiu i Hermionie :D
    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem zaskoczona. Pozytywnie oczywiście. Kolejny rozdział w tak krótkim czasie po publikacji poprzedniego na dodatek nie tracący na swej niezwykłości.
    Szczerze mówiąc, byłam przekonana, że na kolejny rozdział trzeba będzie poczekać okolo 30 dni. A tu taka miła niespodzianka!
    43. rozdział czytałam z wypiekami na twarzy, z sercem bijącym mocniej niż Kliczko na ringu i bez wytchnienia. Benjamin Cryte... stworzyłaś świetną postać, czarny charakter, który może okazać się być zarówno bardzo złym, ale również bardzo dobrym. Postać, z którą możesz zrobić wszystko, a my, biedni czytelnicy, nie mamy tej możliwości, by mieć stu-procentową pewność przed zakończeniem opowiadania, jaką rolę ma Cryte.
    Ponadto związek Hermiony i Teodora... tak rzadko spotykany paring w polskich opowiadaniach. Uwielbiam ich. Nasza przemiła Gryfonka nigdy nie powinna być z kimś tak... przepraszam fanów najmłodszego syna Molly i Artura Weasley'ów... ograniczonym umysłowo jak Ron. Nigdy również nie mogłam zrozumieć decyzji pani J.K.Rowling, która połączyła najmądrzejszą czarownicę od czasów Roweny Ravenclaw z... mającym kompleks niższości, nietraktującym wiedzy poważnie, obijającym się, mówiącym podczas jedzenia, nietolerancyjnym Ronem. Uważałam, że powinna być z kimś myślącym! Takim jak Teo. Którego notabene w tym rozdziale było zdecydowanie za mało :c
    Życzę weny, pozdrawiam i kłaniam się nisko
    Phil o Sophie

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejka :-). Nowy rozdział jest więcej niz fantastyczny :-) On jest genialny :-). Jestem nim oczarowana :-). Wykonałaś kawał dobrej roboty :-). Te opisy uczuć ... ta rozmowa i w ogóle ... Jesteś geniuszem :-) Naprawdę cię podziwiam :-). Powiem szczerze, że zaniepokoiła mnie to zaproszenie ... jakieś takie złowróżbne ...Czekam na nowy rozdział z niecierpliwością :-). Już nie mogę się doczekać :-).
    Pozdrawiam i życze weny :-).
    Karolina J

    OdpowiedzUsuń
  6. O cholera.. Się porobiło! Zamiast lepiej, jest gorzej! Hermi.. w coś ty się wpakowała! Piknie jak zawsze! A pomysł z częstotliwością? Super! :-) Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością!
    CzytelniczkaGreen.

    OdpowiedzUsuń
  7. Krótko, ale cudownie. Talent w każdym słowie, list od Cryte'a podejrzany bardzo ^ ^ pożycz weny, bo aż mi samej by się chciało coś tam naskrobać!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale sie ciesze, ze bedziesz często publikować. To opowiadanie jest bardzo uzależniające. a Ty nikogo nie oszczędzasz. Podobało mi sie bardzo spotkanie z Dumbledorem. Na niektóre rady jest juz chyba za pozno,wydaje mi sie,ze moze jej sie nie uda obronić wszystkich,których by chciała.najbardziej boje sie o Teodora szczerze mowiac. Troche go zaniedbalas, mam nadzieje,ze w następnej notce pojawi sie bezposrednio, choc moze nieokoniecznie w sytuacji, w ktorej ron dowiaduje sie,ze jest chłopakiem hermiony. Harry zareagował całkiem spokojnie,ale watpię,by rudzielec utrzymał fason...choc mogłby juz zerwaćz lavader. Wlasciwie niewiem,czemu sie tak rozpisałam na te tematy,moze dlatego,ze nazwisko cryte budzi we mnie grozę i choc na chwile chciałam pomyśleć o czymś innym. Nawet V tym, genialnie skonstruowanym,krociutkim liście (czy to w ogole jest zgodne z prawem zapraszać tak sobie uczniów na herbatke?..) czuc to,co najgorsze w tym człowieku- zło zamknięte pod przykrywka kurtuazji,co świadczy nie tylko o inteligencje, ale i szaleństwie... Ale cóż, teraz juz jest za pozno na wycofanie sie. Chciałabym,zeby swiat poznał prawdę o patricu,lecz apzastanawiam sie, jakim kosztem zamierzasz to zrobic. Zapraszam na zapiski-condawiramurs.blogspot.com oraz blog o regulusie Blacku- niedoceniony.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Wiem, że komentuję w kratkę. Raz coś napiszę, raz zapomnę. Ale uwielbiam to opowiadanie zawsze, Kurczę, no. Ciężko o coś tak pięknego w piaskownicy zwanej blogosferą.
    Podoba mi się to, że opowiadanie nie zakończyło się na połączeniu Hermiony z Teodorem. Akcja trwa nadal i w sumie nie wiadomo, co się stanie.
    Ciekawa jestem, cóż takiego ciekawego powie Cryte podczas "podwieczorku".

    Ściskam, em.

    OdpowiedzUsuń
  10. No, i jestem na bieżąco. W nieco ponad 3 dni. Ładnie, ładnie. Będę jutro nieprzytomna... Och, chwilka jutro niedziela! O, jutro kolejny rozdział! O, moja prezentacja z historii poszła w cholerę ^^

    E.

    OdpowiedzUsuń

Za spam gryzę.

Obserwatorzy

Informacje

Belka: Empatia
Treść: Empatia
Szablon: Empatia; kredyty: emmawatsonfan.net, scatterflee.deviantart.com, breatherain.blogspot.com
Favikonka: by-elfaba.blogspot.com
Słowa na szablonie: Red - 'Lost'
Zabrania się kopiowania czegokolwiek. Inaczej poucinam rączki.