05 listopada 2012

Rozdział 17. Kryształ

Dla Niekonkretnej,
bo myślę o niej zdecydowanie za często.

A lód stopniał…
Siedziałam po turecku na łóżku Ginny za jej plecami, plotąc z włosów dziewczyny warkocza.
Między nami wszystko już było w porządku. Tak jak chciał Teodor.
Jeszcze poprzedniego dnia udało mi się zebrać w sobie, pokonać dumę i pogadać z rudą. Wcale nie zaliczałam tamtej rozmowy do najprzyjemniejszych doświadczeń w moim życiu. Weasleyówna z początku nie była zachwycona, ale jednocześnie nie krzyczała. Wyrzucając z siebie wszystko po raz kolejny, dodając parę innych kwestii, w których nawaliłam, panowała nad głosem. Może zastanawiała się, co powiedzieć, gdy dojdzie do konfrontacji? Może to też przewidziała?
Ja również byłam spokojna. Łagodnie odparłam niektóre zarzuty, tak że Ginny chwilami milczała, najwidoczniej zastanawiając się nad moimi słowami. Pamiętałam, jak z każdą chwilą, którą poświęcałam na przeprosiny, okazywanie skruchy, z twarzy dziewczyny znikała obojętność, chłód, a miejsce to zastępował smutek.
Obie zrozumiałyśmy, co zrobiłyśmy źle, choć bez wątpienia wina leżała w większej części po mojej stronie. Tak czy siak, koniec końców przez długie chwile tuliłyśmy się do siebie, płacząc jak małe dziewczynki i dopiero wtedy przepraszając najbardziej szczerze.
Łzy po raz kolejny przypieczętowały naszą przyjaźń, która – tak czułam – stała się jeszcze trwalsza niż wcześniej.
Uśmiechnęłam się lekko pod nosem.
Miłe uczucie – znów móc obejmować mocno jej drobne ciało.
Usłyszałam chichot Ginny.
– Łaskoczesz mnie w kark – jęknęła.
Parsknęłam śmiechem i odsunęłam palce trochę dalej od jej skóry.
– Przepraszam – mruknęłam. – Ale wyprostuj się.
Dziewczyna wykonała polecenie. Przez chwilę siedziałyśmy w milczeniu, a gdy już kończyłam swoje dzieło, westchnęłam.
– Jakoś… nie chce mi się tam jechać – wymamrotałam.
Zauważyłam, że ruda drgnęła niespokojnie.
– Dlaczego? – spytała ze zdziwieniem.
Ściągnęłam ze swojego nadgarstka gumkę i zaczęłam zawiązywać ją na końcu długiego warkocza.
– Nie chcę zostawiać ciebie, Harry’ego, Rona… Zresztą – przesunęłam dłonią po splocie, a później opuściłam go powoli na plecy Ginny, do których połowy mniej więcej sięgał – tydzień z Nottem nie zapowiada się jakoś wybitnie fascynująco. O Snape’ie nie wspominając.
Gryfonka odwróciła się w moją stronę.
– Jak jest między wami? – spytała poważnie.
Uniosłam brwi.
– No… cóż. – Nie wiedziałam, od czego zacząć. – Jakby to ująć… Ja nie przeczę, Ginny, że może on ma w sobie „to coś”, przez co nie jest tylko wrednym padalcem, ale, no, to Snape, więc…
Ruda pacnęła się głośno w czoło.
– Czyś ty zwariowała? Mówię o Nocie! – zawołała.
Skrzywiłam się.
Och, już wolałabym, by chodziło jej o Snape’a.
– Między mną a Nottem niczego nie ma – odrzekłam cierpko. – Wciąż chodzę do niego na korepetycje, wciąż siedzimy razem na transmutacji…
– …z tego, co wiem, to nie tylko na transmutacji – wtrąciła Ginny.
Prychnęłam.
– Niby skąd wiesz?
Ruda poruszyła sugestywnie brwiami.
– Mam swoje wtyki.
– Jasne. Corner, co? – rzuciłam z politowaniem.
No, i wtedy ją zaskoczyłam.
– Skąd…
– Ginny, mam oczy – odparłam beznamiętnie. – Wciąż patrzy na ciebie jak wtedy, gdy jeszcze chodziliście ze sobą. Tak jakby był w stanie zrobić wszystko, byle zwrócić twoją uwagę. Chyba mu nie przeszło.
Dziewczyna przez chwilę wpatrywała się we mnie ze zdziwieniem, a potem machnęła lekceważąco ręką.
– Trudno. Kiedyś musi. Wracając – kontynuowała jak gdyby nigdy nic – jeśli on ci się podoba…
– Nie podoba.
– …to musisz w końcu coś zrobić, bo Gray chyba ma na niego chrapkę – dokończyła, a ja poczułam, że moje serce przez chwilę chce wyrwać się z piersi. Uderzyła we mnie nagła fala gorąca, choć ja nie dałam niczego po sobie poznać.
Wzruszyłam ramionami.
– No dobra, i co z tego? – spytałam obojętnie. – Jeśli faktycznie jest tak jak mówisz, trudno. Co mnie obchodzi Nott?
– Hermiono, nie udawaj – zdenerwowała się Ginny. – Pół szkoły o was gada, a drugie pół niedługo zacznie.
Opadła mi szczęka.
– Co? – wydusiłam. – Moment, moment. Niby dlaczego ktoś miałby o nas gadać?
Ginny zaśmiała się.
– A to siedzicie sobie w bibliotece… – zaczęła wymieniać, na co wywróciłam oczyma.
– Czasem trzeba odrobić lekcje, wiesz?
– …a to idziecie razem do lochów…
– Hej, jestem beznadziejna z transmutacji i potrzebuję korepetycji, halo!
– …a to on odprowadza cię na górę…
Tutaj już nie miałam wytłumaczenia. To znaczy miałam, ale Ginny nie mogła go poznać. Nie mogła dowiedzieć się o umarłych, o tym, że właśnie tam wraz z Teodorem często chodziliśmy.
Gdy nie odpowiedziałam, Gryfonka urwała i spojrzała na mnie znacząco.
– Ha! No widzisz, coś w tym jest! – zawołała z triumfem.
– Wcale nie – zaperzyłam się. – Chyba tylko dla ciebie. – Zerknęłam na nią z rumieńcem wstydu na policzkach. Jej spojrzenie mówiło wszystko. – Och, no dobra! Podoba mi się i co? I TO WSZYSTKO! Nott ma parszywy charakter. On jako chłopak? Dziękuję, postoję, nie jestem samobójczynią.
Ginny chwyciła się za głowę i lekko pochyliła.
– Merlinie, MERLINIE, daj mi siłę… – mruknęła. Wyprostowała się, po czym złożyła ręce jak do modlitwy, zastanawiając się chwilę. – Dobra, zróbmy inaczej. Przed tobą cały tydzień z nim. Jak wrócisz, to wtedy zobaczymy, czy zmieniłaś zdanie.
– A ty co? – spytałam w końcu. – Ciągle ja i ja, a ty? Co zrobisz z Zabinim?
Ginny zamilkła na moment.
– Nie wiem – przyznała, wzruszając lekko ramionami. – Nie powiem o nim Ronowi teraz. Wolę mieć cię przy sobie, kiedy rozpęta się piekło…
– Dzięki.
– …zresztą może po wygranym meczu jego humor trochę się polepszy i jakoś łatwiej to przyjmie – dokończyła. Później wyprostowała się dumnie. – Co ja się w ogóle przejmuje? Blaise ma rację. On nie może nam niczego zabronić. Wiem, Ślizgon i Gryfonka to dziwne połączenie, ale, na miłość Merlina, nie przesadzajmy!
– Przecież pamiętasz, co wyrabiali razem z Malfoyem, Goyle’em, Crabbe’em… nadal wyrabiają – zauważyłam niepewnie, patrząc dziewczynie w oczy. – Czy to na pewno dobry pomysł? Nie chodzi mi o to, żebyś od razu z nim zrywała – dodałam pospiesznie. – Po prostu przemyśl to.
Ginny uśmiechnęła się delikatnie.
­– Ufam mu, Hermiono – odparła z pewnością w głosie. – Wiem, że nie skrzywdziłby mnie.
Przyjrzałam jej się z pewnym wahaniem.
Graj, Hermiono. Rób dobrą minę do złej gry.
Odwzajemniłam uśmiech.
Ginny spojrzała na zegarek na swoim nadgarstku. Klepnęła się w kolana.
– Dobra, ósma– to powiedziawszy, zeskoczyła zwinnie z łóżka. – Idziemy na śniadanie. Po drodze zgarniemy jeszcze chłopaków i zejdziemy razem.
Kiwnęłam głową. Ześliznęłam się z posłania, po czym podeszłam do drzwi, podczas gdy Ginny przyglądała się w lustrze swojemu warkoczowi.
W zamyśleniu oparłam się o framugę. Ruda to dostrzegła.
– Hermiono, co się dzieje? – spytała z troską.
Dopiero po chwili na nią spojrzałam.
– Nic… ­ – wymamrotałam. – Po prostu zastanawiam się, dlaczego, jak twierdzisz, gadają o mnie i Nocie, a nie o mnie i o Rogerze.
Ginny nie odezwała się, przez co przestraszyłam się, że może niepotrzebnie zaczęłam temat Krukona. Ona jednak po chwili podeszła do mnie i odszukując moje spojrzenie, spytała:
– Co jest między tobą a nim?
Z ogromnym wysiłkiem powstrzymałam łzy napływające mi do oczu.
– Bardzo go ranię – wyznałam cicho, niemal szeptem. – To będzie koniec. Jeśli Roger w porę się nie opamięta, jeśli mu się jakimś cudem nie odwidzi…to będzie koniec. Koniec naszej przyjaźni. A wcale tego nie chcę.
Odwróciłam twarz, nie mogąc już powstrzymać cichego szlochu, który wymknął się z mojego gardła.
Sekundę później poczułam ramiona Ginny silnie mnie przytulające.
– Widzę to – rzekła cicho do mojego ucha, nie odsuwając się ani o krok. – Widzę, że wciąż jest przy tobie, widzę, że gdy rozmawiasz z Nottem, jego nosi, widzę, że znaczysz dla niego coś więcej.
Ruda nie była tylko przyjaciółką.
Była skarbem. Najprawdziwszym, najcenniejszym.
Wyswobodziłam się z jej uścisku.
– Może on tylko traktuje mnie jak siostrę? – rzuciłam z nadzieją, ocierając łzy z policzków.
Ginny wypuściła głośno powietrze z ust.
– Może – zgodziła się. – Albo po prostu mu się podobasz, a wcale nie jest zakochany, albo traktuje cię jak siostrę. Przecież niekoniecznie musi cię kochać na zabój, na zawsze i w ogóle. Spokojnie, Hermiono. – Położyła mi dłoń na ramieniu. – Na Konkursie nie pozwalaj mu na za dużo. Jesteś jego siostrą.
Kiwnęłam głową.
– Tak. Chyba masz rację.
Weasleyówna uśmiechnęła się.
– Chodź.
Wyszłam za nią z dormitorium, zamykając cicho drzwi.
Jesteś dla niego siostrą. Na pewno. Tylko siostrą. Tak jak Ivy.
Sama w to nie wierzyłam.

***

Paręnaście minut przed dziewiątą wraz z Harrym, Ronem i Ginny staliśmy przed główną bramą Hogwartu, czekając na pozostałych uczestników Konkursu. Wszyscy mieliśmy zebrać się właśnie tam. Na razie na miejsce przybyłam tylko ja, ani Krukoni, ani Nott, ani Ian Owens wciąż się nie pojawili. McGonagall postanowiła pójść po nich, zważywszy na fakt, iż wyruszyć mieliśmy punktualnie o dziewiątej.
Jakim środkiem transportu? Tego nie wiedziałam.
Dzień był mroźny, ale za to bezwietrzny. Nie padał też śnieg, choć biały puch zalegał na ziemi po kostki, zaś drzewa uginały się pod jego ciężarem. Na poziomych częściach bramy błyszczały długie sople, a szczyt muru przykryły iskrzące się czapki. Wraz z Gryfonami zostaliśmy sami, dzięki czemu mogłam nacieszyć się nimi jeszcze przez te kilka chwil. Ron zawiesił sobie na ramieniu moją torbę, Harry włożył ręce do kieszeni szaty.
– Zimno – mruknął.
– No co ty – zachichotała Ginny. Później odwróciła się do mnie. Jej policzki były zarumienione od chłodu, a płomiennorude włosy rozsypały się wokół twarzy. – Masz do nas pisać, jak ci tam idzie, rozumiesz? Zwłaszcza po walkach z obrony.
Podreptałam chwilę w miejscu, lekko się trzęsąc.
– Nie wiadomo, czy przejdę pierwszy etap – zauważyłam. – Być może w ogóle nie przystąpię do walk… choć bardzo bym chciała – dodałam markotnie.
Ginny potarła moje ramię, uśmiechając się pocieszająco.
– Nie martw się. Dobrze wiesz, że mało prawdopodobne, żebyś nie przeszła dalej – stwierdziła. – Martw się lepiej o nasz mecz ze Ślizgonami. Szkoda, że cię nie będzie. Kto nam doda otuchy? – ruda jęknęła teatralnie i skrzywiła się.
Zachichotałam.
– Wtedy będę padać ze stresu przed galą – odrzekłam ze śmiechem.
Harry zatrząsł się potężnie.
– Współczuję ci, Hermiono – powiedział. – Tygodnia ze Snape’em i Nottem raczej nie zaliczyłbym do udanych.
Wzruszyłam ramionami.
– Może. Snape pewnie będzie starał się jeszcze bardziej umilić mi życie, skoro szlabany, och, co za smutek, już się skończyły.
Ron prychnął.
– Gnojek – mruknął. Później spojrzał na ścieżkę wiodącą do zamku. ­Zmarkotniał. – Oho, o wilku mowa.
Odwróciłam się.
W naszą stronę szła spora grupka osób. Dostrzegłam szpiczastą tiarę McGonagall, wysokiego Snape’a, Iana Owensa trzymającego w ręku sporych rozmiarów torbę podróżną, a za nimi podążali… Teodor z Ivy.
Poczułam dziwną chęć miotnięcia w coś jakąś porządną klątwą.
Widziałam uśmiech na ustach blondynki i nieco znudzony wyraz twarzy Notta. Niemniej jednak, ani jedno, ani drugie najwyraźniej nie chciało rozstać się ze swoim towarzyszem.
Ekhem. Czy jest może w pobliżu jakiś negocjator? Bo czuję potrzebę mordowania.
Oczywiście nie pokazałam tego po sobie. W zamian za to uśmiechnęłam się szeroko do Krukonki, a ona w odpowiedzi pomachała mi i mimo klatki z Krakersem w jednej ręce oraz dużej torby w drugiej zaczęła zbiegać ze wzniesienia.
Kilka chwil później na moment przestałam oddychać przez wybitnie mocny uścisk blondynki.
– Czasami odnoszę wrażenie, że Roger to naprawdę dekiel – oświadczyła na powitanie, starając się uspokoić swoją sowę. Krakers miał duże, jasne oczy, nieproporcjonalną do reszty tułowia sporą głowę i szaro-brązowe upierzenie. Był zdecydowanie większy od Hedwigi. – Szliśmy już tutaj, kiedy on w połowie drogi przypomniał sobie, że zapomniał różdżki i musiał się po nią wracać. Głupek – dodała na koniec, po czym przez pręty klatki dotknęła łebka Krakersa.
Zachichotałam.
– Nie mów tak o nim – odpowiedziałam. – Roger to… Roger. Nie wymagaj od niego za dużo.
Ivy posłała mi rozbawione spojrzenie.
Ja za to zerknęłam na Ginny. Ona podchwyciła mój wzrok i uśmiechnęła się łagodnie.
Tym razem szczerze.
Nie miałam już wyrzutów sumienia.
Niedługo potem dołączyła do nas McGonagall i Snape, oboje taszczący kufry, Puchon Ian Owens, wysoki, o poważnym spojrzeniu zielonych oczu, w dodatku wyjątkowo przystojny jak zawsze, oraz Teodor, z zaczerwionym lekko nosem.
Ten ostatni obrzucił Rona pogardliwym spojrzeniem, nie wspominając już o kpiącym uśmiechu, kiedy rudzielec potknął się na śniegu, wpadając na Harry’ego.
Poczułam niekontrolowany przypływ niechęci do Ślizgona. Może spowodowany widokiem jego i Ivy razem, a teraz zwiększony zachowaniem w stosunku do mojego przyjaciela. Może.
Gdzie jest negocjator?
Kiedy na ścieżce pojawił się Roger z Michaelem Cornerem, obaj zdyszani, ale za to szeroko uśmiechnięci, McGonagall spojrzała wymownie na Ginny, Harry’ego i Rona.
Nie chciałam się z nimi rozstawać.
Pierwsza podeszła do mnie dziewczyna. Przez kilka chwil tkwiłam w jej mocnym uścisku.
– Zagnij ich wszystkich – wymamrotała, a później ucałowała mój policzek. Uśmiechnęłam się.
– Strasznie cieszę się, że już jest w porządku.
Kiwnęła głową, wciąż unosząc kąciki ust do góry.
Następnie jednocześnie przytuliłam mocno Harry’ego oraz Rona, tym razem mówiąc pierwsza.
– Macie wygrać ten mecz – rozkazałam poważnie. – Nie widzę innej opcji.
Po twarzy Weasleya zauważyłam niezbyt duże przekonanie co do moich słów.
Odprowadzałam ich smutnym spojrzeniem, trzymając już swoją torbę, dopóki Roger nie wpadł na mnie z całą mocą. Zostałam przytulona z ogromną siłą, a później ucałowana w czoło.
Ledwo stłumiłam chrząknięcie.
Tym bardziej że ujrzałam zagadkowy wyraz twarzy McGonagall patrzącej swoimi zielonymi oczyma prosto na mnie.
– Pani profesor, a jak my się tam właściwie dostaniemy? – spytał Michael, chowając nos w fałdach szaro-niebieskiego szalika.
McGonagall zerknęła na bramę.
– Zaraz powinien pojawić się nasz środek transportu… – mruknęła.
I nim ktokolwiek z nas zdążył coś odpowiedzieć, gdzieś w górze rozległ się ogłuszający pisk połączony ze skrzekiem.
Ten krótki dźwięk mroził krew w żyłach.
Uniosłam gwałtownie głowę, zresztą tak jak pozostali, lecz niczego nie zobaczyłam. Szybko rozejrzałam się – dopiero wtedy dostrzegłam środek transportu.
Był nim zwykły powóz, zrobiony z ciemnego drewna i z szybkami w oknach. Miał duże metalowe koła oraz dach z ozdobnym szpicem. Całość ciągnęły dwa stwory, podobne do przerośniętych jaszczurek, bo zielone, łuskowate, z kolcami na grzbiecie i ostro zakończonymi kłami. Nie były to jednak smoki – te miały drobniejsze, szczuplejsze ciała, bardziej płaskie, nieco wypukłe pyski, sprawiały wrażenie zwinniejszych oraz nieco słabszych, co jednak stanowiło jedynie pozory.
W końcu tylko dwie leptery, bo tak nazywały się te zwierzęta, mogły unieść swymi potężnymi, błoniastymi skrzydłami osadzonymi na grzbiecie cały powóz.
Aż rozszerzyłam oczy ze zdziwienia. Wiedziałam, że leptery stanowiły coś w rodzaju symbolu Międzynarodowego Instytutu Edukacji Magicznej, jednak nie sądziłam, iż owa organizacja ma je w swojej siedzibie.
I wykorzystuje do takich celów.
Podczas gdy powóz osiadał łagodnie poza bramą Hogwartu, ja zerknęłam na Teodora. Ślizgon wpatrywał się w leptery wyraźnie zaintrygowany, z uniesioną lewą brwią, całkowicie skupiony na ich obserwowaniu.
Patrząc na Notta, doszłam do wniosku, że nagle stał się on dla mnie dziwnie obcy.
Snape chwycił rączkę kufra i podszedł szybko do bramy. W jego dłoni nagle znalazła się różdżka, którą przytknął do jednego z metalowych prętów. Przez kilka chwil stał bez ruchu, a później stuknął w element jeszcze raz, dzięki czemu jedna część bramy rozwarła się na prawie całą swą szerokość.
Odwrócił się w naszą stronę.
– Na co czekacie? – warknął.
Zdecydowanie na nic.
Szybko wszyscy znaleźliśmy się przy powozie, choć na twarzy Iana widziałam niepewność w stosunku do lepter. Za to Michael, poczochrawszy swoją ciemną czuprynę, natychmiast podszedł do jednej z nich. Zwierzę sięgało mu do pasa, a zaraz gdy chłopak się zbliżył, zaczęło wywijać na wszystkie strony wybitnie długim ogonem. Krukon podrapał je po pysku i za małymi uszkami. Leptera wygięła z rozkoszą szyję, do moich uszu dotarł jej cichy pomruk.
Michael zdecydowanie miał rękę do magicznych stworzeń.
Podczas gdy Snape zamykał z powrotem bramę, my wpakowywaliśmy się do powozu. Jego wnętrze okazało się być dużo większe, niż wydawało się z zewnątrz. Przypominało raczej pokój z wygodnymi, obitymi purpurą siedzeniami, ciemną wykładziną na podłodze, niewielkimi lampkami przymocowanymi do ścian i miejscem na bagaże. Dodatkowo po prawej stronie dostrzegłam drzwi do toalety.
Już mi się podobało.
Pierwsza weszła Ivy, za nią Roger, Ian, ja, Michael, następnie Teodor, a na końcu McGonagall ze Snape’e. Zajęłam miejsce obok Stone’a już usadowionego pod oknem. Naprzeciw niego usiadła Ivy, przywołując kogoś gestem do siebie.
Moje serce przez moment biło szybciej niż zwykle, gdy dostrzegłam, że tym kimś był Teodor.
Starałam się na niego nie patrzeć, spokojnie rozwiązując szalik i odpinając szatę, bo różnica temperatur na zewnątrz i w pomieszczeniu wynosiła co najmniej dwadzieścia stopni. Naprawdę się starałam.
Ale nie mogłam nie zauważyć jego spojrzenia skierowanego na początku na wolne miejsce obok mnie.
To zostało jednak szybko zajęte przez Iana, który posłał w moją stronę doprawdy czarujący uśmiech.
Z pewnym trudem odpowiedziałam tym samym, choć ciężko było mi przełknąć utratę możliwości rozmowy z Teodorem.
Tym bardziej, że czarnowłosy siadł obok Ivy, najwyraźniej zachwyconej tym towarzystwem.
NEGOCJATORZE, proszę, przyjdź, bo jutro będę siedzieć w Azkabanie za użycie co najmniej jednego Zaklęcia Niewybaczalnego.
Roger wpakował nasze rzeczy na półkę nad nami. Potarłam dłonie. Przelotnie spojrzałam na pozostałych. Snape zamknął drzwi powozu, ustawił kufer swój i McGonagall obok reszty, po czym zajął miejsce przy Michaelu Cornerze, zdecydowanie niezadowolonym z takiego towarzystwa. Opiekunka mojego domu usiadła naprzeciw mistrza eliksirów, a później wyjęła z podręcznej torby jakieś notatki, zaczynając je przeglądać. Ivy starała się zagadać Teodora, ale on – ku pojawieniu się we mnie dziwnej radości – mało się nią przejmował, zagłębiając się w lekturze jakiejś książki. Ian rozglądał się z zainteresowaniem po całym powozie, zaś Roger potarł właśnie moje ramię.
– Zmarzłaś – stwierdził, dostrzegając pytające spojrzenie rzucone w jego kierunku.
Och, Roger. Naprawdę nie potrafię  powiedzieć ci: „Przestań”…
Uśmiechnęłam się lekko.
– Wcale nie – odparłam.
Szatyn spojrzał za okno na krajobraz otulony śniegiem, po czym mruknął:
– Zaraz ruszymy.
Rzeczywiście – kilka chwil po słowach chłopaka powozem szarpnęło, a świat za oknem poruszył się gwałtownie, drzewa zaczęły maleć, ziemia oddalać.
W moim sercu pojawiło się nagłe podekscytowanie.
Już niedługo miałam stawić czoło kolejnym wyzwaniom.
Roger odwrócił się w moją stronę, podczas gdy ja obserwowałam pojedyncze płatki śniegu na szybie.
– Za jakieś dwie godziny będziemy we Francji – powiedział. – Tyle czasu zajęła podróż w tamtym roku. Z tym że leptery wystartowały znacznie gwałtowniej – dodał ponuro, na co ja parsknęłam śmiechem. – Tak czy siak, jak chcesz, możesz iść spać, obudzę cię, kiedy będziemy na miejscu.
Pokręciłam z uśmiechem głową, wciąż obserwując to, co działo się za oknem.
– Nie – odparłam cicho. – Chyba za bardzo działa na mnie świadomość, że niedługo tyle rzeczy może się zmienić.
Roger uśmiechnął się radośnie.
– Lubię twoje myślenie – stwierdził cicho, odszukując moje spojrzenie, w tamtej chwili przeznaczone wyłącznie dla niego. Ściszył głos do szeptu. – Ciebie lubię.
Zrobiło mi się cholernie gorąco, tak jakby w powozie panował upał.
Zarumieniłam się nieznośnie i opuściłam wzrok.
A gdy ponownie go uniosłam, patrząc już w zupełne innym kierunku, zobaczyłam zmrużone oczy Teodora skierowane prosto na mnie.

***

– Jak tam jest?
Spojrzałam na Rogera z wyczekiwaniem. Szatyn wyszczerzył się w moją stronę.
– Zobaczysz – odpowiedział. – Tego nie da się tak po prostu opisać. Cały Instytut otacza las, w dodatku jest tam jeziorko, małe, bo małe, ale za to genialne, a wszystko jest naprawdę nieźle zaplanowane.
– Przekonasz się – dodał Ian. Miał niski, czysty głos. – Paul Lacroix ponad trzydzieści lat temu, kiedy objął stanowisko prezesa Instytutu, przeprowadził wielką modernizację. Rok zajęło mu przystosowanie wszystkiego na potrzeby Konkursu. Przeniesienie biur, laboratoriów, pracowni do podziemi głównego budynku, by znalazło się miejsce na sale etapowe, wygospodarowanie terenu pod pomieszczenia dla uczestników, samo zorganizowanie tego całego zamieszania. Konkurs ma już trzydzieści lat, bo właśnie Lacroix to wszystko wymyślił. Poświęca się dla edukacji jak nikt inny, jego zasługą jest wiele reform, chociażby ta o wprowadzeniu ograniczenia ilości przedmiotów po SUM-ach, byśmy mogli wybrać te, które najbardziej nas interesują, a nie zdawać dwanaście owutemów.
– No i on kazał wykopać jeziorko – wtrąciła Ivy ze śmiechem, strzepując rękawy swojej szaty.
Zachichotałam.
– Tak, jeziorko najważniejsze – potwierdziłam z rozbawieniem. – A… a jak będzie z tą galą?
Ian parsknął śmiechem.
– Co, nie masz kiecki?
Spojrzałam na niego pobłażliwie z uśmiechem czającym się w kącikach warg.
– Pewnie, zapomniałam jej wziąć. No ale co to będzie? Ogłoszenie wyników, tak? I co potem? – dopytywałam się.
Dłoń Rogera łagodnie musnęła moją.
– Zobaczysz – powtórzył, a potem delikatnym ruchem odgarnął mi włosy z czoła.

***

Nie jestem zazdrosna, wcale nie jestem zazdrosna…
– Co chcesz robić w przyszłości?
– Gray.
– Tylko pytam.
– Ugh, Slytherinie, Gray…
…bo i o co? O Teodora? W życiu!
– Więc?
– Gray!
Tym bardziej, że on ma ją w poważaniu. A to, co powiedziałam Ginny… Chwila słabości!
– No, nie krępuj się.
– Gray, zajmij się czymś innym od mojej osoby.
Tak. Zdecydowanie chwila słabości.
– Ja na przykład chcę uczyć w Poxterity.
– Wśród Amerykanów? Oni są niechlujni.
– Stany zawsze mnie kręciły.
– Źle ci w Anglii?
Nie jestem. Zazdrosna. Dlaczego odłożyłeś tę książkę?
– Wyjazd zagranicę to coś. Nowa przygoda, nowe wyzwania, nowe…
– Uważaj, bo się zapowietrzysz.
– Jesteś zabawny.
– To już słyszałem.
Nie jestem. O ciebie. Zazdrosna.
– Wiem, i co z tego?
– Powtarzasz się.
– Nie mogę?
– …
– Ha!
– Dobra, dobra. Czego konkretnie chcesz uczyć?
Czuję, że jesteś coraz bardziej obcy. Oddalasz się.
– Powiem ci, jeśli ty powiesz, co z twoją przyszłością.
– Gray.
Nie ma cię już.
– Tak?
– Włosy ci się elektryzują.
– Meh. Zawsze w tym powozie tak mi się robi…
– Ekhem.
– Co?
– Wyglądasz jeszcze gorzej niż normalnie.
– Wiem.
– Gray…
A ja jestem o ciebie cholernie zazdrosna, Teodorze.

***

Nie mam ochoty trzasnąć Stone’a klątwą, nie mam ochoty…
– Patrz tam, Hermiono. Widzisz tę szarą chmurę? Zupełnie jak…
– …leptera.
– Nie, jak koń.
– To jest leptera.
– Nie, koń.
– Nie znasz się.
– No dobra, może masz rację. A ta?
Nie rozumiem, dlaczego ona się śmieje. Przecież to dziecinne.
– Mandragora.
– Co? To nie jest mandragora.
– Jest. No zobacz. Tam ma liście, tam ma nóżki, tam rączkę…
– A druga rączka?
– No…
– No właśnie.
Ta chmura naprawdę przypomina mandragorę… Ugh, Nott, opamiętaj się!
– Ubrudziłaś się tutaj.
– Gdzie?
– Tutaj.
– Ej!
Czy ona właśnie dała mu się pocałować? W policzek, ale jednak… Nie brzydzi się go?
– No co?
– To był atak z zaskoczenia.
Najwyraźniej nie.
– A to?
– Mam łaskotki!
– Dobra, dobra.
Chyba… chyba chciałbym obejmować cię tak jak on teraz.
– Roger.
– Hm?
– A już nic.
– Ciepło ci?
O Godryku, Granger…
– Yhy.
– To dobrze.
…co ty ze mną robisz?

***

Po wielu naszych chichotach, kilku spojrzeń pełnych pogardy Snape’a i surowości McGonagall, po rozmowach na tematy mniej oraz bardziej poważne, po chwilach chęci mordu paru osób znajdujących się niedaleko, jak również po tych momentach, w których zazdrość zalewała moje serce, powóz łagodnie osiadł na ziemi. Z mocno bijącym sercem ubrałam się w tempie błyskawicznym, porwałam swoją torbę, po czym zwinnie zeskoczyłam na pokryte stwardniałym śniegiem podłoże.
Przede mną rozciągał się las. Wysokie drzewa, tak samo jak w Anglii, pokrywał srebrzysty puch, choć one same wydawały się być jakby smuklejsze, pełne dumy i wyniosłości. Gdzieś nisko przy ziemi dostrzegłam poruszający się szybko kształt, który później wspiął się na jedno z nich. Drobna wiewiórka ukryła się wśród gałęzi brzozy.
Odwróciłam się i przeszłam na drugą stronę powozu, chcąc zobaczyć to, co sobą zakrywał.
Moja szczęka opadła daleko, daleko na dół.
Instytut w gruncie rzeczy przypominał dworek. Wznoszący się wysoko ku niebu, niesamowicie olbrzymi i podobnie jak drzewa – posiadający w sobie nieprzystępność oraz wyniosłość.
Mój wzrok na początku przesunął się po dwóch półkolistych ścieżkach prowadzących do budynku. Między nimi znajdowała się spora zaspa, choć coś podejrzewałam, że to raczej nie zaspa, a skalniak – zresztą dostrzegłam krawędzie szarych kamieni, do których najwyraźniej wsadzono rośliny. Brzegi dróżek oznaczały tkwiące w śniegu na czarnych nóżkach szklane kule ciągnące się aż do dwóch wejść. Każdym z nich były potężne, wysokie, drewniane drzwi, z doczepionymi, lekko błyszczącymi kołatkami.
Dalej podziwiałam białe obramowania i odbijające niebo szyby okien znajdujących się na każdym z czterech pięter budynku. Na ostatnim z nich dwie pary szklanych drzwi prowadziły na balkon z balustradkami przypominającymi trzy kule nałożone, po czym zespolone ze sobą.
Cały budynek miał kremowo-żółty kolor, a po jego prawej i lewej stronie wyrastały niewielkie grupki drzew. Jeziorka nigdzie nie widziałam, co uznałam za raczej dziwne, skoro Roger tak się nim zachwycał.
Gdy po dłuższej chwili udało mi się pozbierać szczękę, uśmiechnęłam się szeroko.
Nawet w moich wyobrażeniach nie było tam tak pięknie.
Odetchnęłam głęboko, długo trzymając powietrze w płucach.
Nawet powietrze było inne. Francuskie.
– I jak?
Odwróciłam się do Rogera, który stanął obok mnie. Pokręciłam lekko głową, nie mogąc z zachwytu wykrztusić z siebie słowa. Znów spojrzałam na Instytut, potem przelotnie zerknęłam na rozciągający się dalej las, a na koniec na okna, w których umieszczono firanki.
– Tu jest… tu jest…
Nie dokończyłam, bo po prostu rzuciłam mu się ze szczęścia na szyję.
Mogłam tego nie robić, lecz nie potrafiłam się powstrzymać. Wciąż traktowałam Rogera jak przyjaciela.
Byłam beznadziejna.
Gdy odsunęłam się od niego, poczochrał mnie po włosach.
– Już wszystko wiem – wyszczerzył się.
Sekundę później poczułam, jak ktoś przytula mi się do pleców.
– Spać – wymamrotała Ivy niewyraźnie. – Teraz. Natychmiast.
Wraz z Rogerem zachichotaliśmy.
– Jeszcze się wyśpisz – stwierdził chłopak.
Sekundę później rozpoczęli bitwę na śnieżki, w której nie miałam najmniejszego zamiaru uczestniczyć. W zamian za to podeszłam do Teodora. Chłopak wyszedł już z powozu, a teraz opierał się o jego bok. Ręce trzymał w kieszeniach szaty, przyglądając się Instytutowi.
– Jak ci się podoba? – spytałam z uśmiechem. – Genialnie, co?
Wzruszył ramionami.
– Normalnie – odparł beznamiętnie. – Trochę śniegu, trochę lasu… Jak Hogwart.
Spojrzałam na główny budynek, tak nazwał go wcześniej Ian.
– Przestań – powiedziałam cicho. – Tu jest… niezwykle. Magicznie.
Prychnął, po czym odepchnął się od wozu.
– Zachwycasz się błahymi rzeczami.
Zmarszczyłam brwi, niczego nie rozumiejąc.
– To źle?
Spojrzał na mnie szybko.
– Po co tracić czas na zachwyt czymś zwyczajnym? – spytał.
– Życie trzeba brać garściami – odparłam chłodno. – Co cię ugryzło?
Nie odpowiedział i najwyraźniej wcale nie miał takiego zamiaru. Po prostu patrzył w moje oczy, a ja mogłam podziwiać te ciemniejsze punkciki na jego tęczówkach przez długą chwilę.
Dopóki w końcu nie rozległ się ostry głos Snape’a.
– Gray, Stone, przestańcie udawać głupszych, niż jesteście w rzeczywistości i ruszcie się. Wchodzimy do środka, już.
Spojrzałam przez ramię na Krukonów. Leżeli w śniegu, chichrając się głośno, a Roger zaczął robić anioła.
Może nawet sama uśmiechnęłabym się na ten widok, gdyby nie Teodor, którego humor znowu się zmienił.
Odwróciłam się z powrotem w jego stronę. On w tej samej chwili przeniósł wzrok ze sceny dziejącej się za moimi plecami na mnie. Nie poruszał się przez moment, ani drgnął, po czym poprawił torbę na swoim ramieniu i podążył ścieżką za Ianem.
Poczułam dziwne wyrzuty sumienia.
Czyżbym znowu ja zrobiła coś nie tak?
Poczułam lekki dotyk na barku. Spojrzałam na zatroskaną twarz Michaela. Z jasnoniebieskich oczu bił niepokój.
– Wszystko w porządku? – spytał Krukon.
Wymusiłam blady uśmiech.
– Oczywiście.
Corner opuścił dłoń, a później wskazał głową leptery.
– Fajne są, prawda?
Przytaknęłam niemrawo.
Brunet, nie najwyraźniej nie widząc po mnie zbytniej chęci do rozmowy, podążył za Ivy i Rogerem, wciąż wcierających w siebie śnieg, co zdecydowanie nie podobało się trzymanemu przez blondynkę Krakersowi.
Wszyscy weszli już do środka, łącznie z McGonagall, która sprawdzała jeszcze, czy aby nie zapomnieliśmy niczego z powozu.
Tylko ja zostałam, nie poruszywszy się ani o centymetr. Zimny podmuch uderzył w moją twarz, wyciskając z oczu pojedyncze łzy.
Znowu. Coś. Się. Popsuło.
Nie wiedziałam co, ale odnosiłam dziwne wrażenie, że to przeze mnie.
Poczułam na dłoni coś jakby wilgotnego, śliskiego w dotyku. Opuściłam wzrok. Jedna z lepter wślizgnęła pod moje palce swoją głowę, domagając się pieszczot. Jej duże oczy zamknęły się, gdy podrapałam ją za uchem, tak jak wcześniej Michael.
Leptery miały właściwość wyczuwania bólu u ludzi. Od takich osób zawsze łaknęły uwagi, bo dotykiem przeganiały część smutku. Corner tęsknił za Ginny, wiedziałam to, dlatego z taką łatwością się z nimi dogadywał.
A ja… ja byłam kryształem, na którym pojawiła się rysa.
Który bez Teodora pękał.
Dziękuję, postoję, nie jestem samobójczynią…
Spojrzałam na Instytut.
Byłam nią.
Smutek wcale nie odszedł.
Zawsze.

***

Pierwszym, co zauważyłam, wchodząc do głównego budynku, było to, że najwidoczniej Lacroix bardzo lubi Zaklęcie Powiększające. Powóz potraktował właśnie tym czarem, a efekt wcale nie wyszedł taki zły.
Na wnętrzu Instytutu również wykorzystano ów urok, co przyjęłam z kompletnym zachwytem.
Sklepienie sali, w której się znalazłam, wznosiło się wysoko, wysoko ku górze, a z jego najwyższego punktu zwisał ogromny, kryształowy żyrandol z palącymi się na nim setkami świec. Na całym suficie widniały freski przedstawiające błękitne obłoki, motywy roślinne, zwoje pergaminów, liczne woluminy, kałamarze, pióra. Nie mogłam oderwać od niego wzroku, a jedynie pozwolić, by moje oczy prześlizgnęły się po pnączach zdobiących również ściany. Całość była bardzo jasna, z przeważającym złotem oraz kremowym kolorem, skomponowana, sprawiała wrażenie pełnej, bogatej i gwałtownej, a jednocześnie stonowanej.
Naprzeciw mnie, kilkadziesiąt stóp dalej umieszczono wysokie, drewniane, pięknie zdobione drzwi. Och, nieważne, dokąd prowadziły! Ciężko było mi powstrzymać chęć przejścia przez nie, gdziekolwiek bym się znalazła.
Niedaleko nich, po prawej, mieściły się drugie drzwi, nieco niższe i mniej ozdobne. Nad nimi widniała tabliczka z połyskującym napisem „Sale Konferencyjne/czytelnia”. Po środku ściany, zauważyłam dwie… windy? Chyba tak. Był to jakby fragment szybu, z tym że również pokryty kremową farbą z delikatnym motywem pnączy. Drzwi dźwigów zrobiono – oczywiście – z drewna, ale zachowano ich standardowe wymiary.
Odwróciłam twarz w lewo. Tam znajdowały się toalety, jak mówiła tabliczka nad dwoma do nich wejściami, dla mężczyzn i kobiet. Te pomieszczenia były o wiele niższe, ich sufity nie sięgały sklepieniu całości. Owe sufity ścięto, a na brzegach zaokrąglono. Dodatkowo wprawiono co najmniej kilkanaście prostokątnych, niezbyt dużych szyb w górne partie ścian, tak że można było zobaczyć kryształowe lampy i jasne kolory wnętrz.
Przez moment zapomniałam o oddychaniu. Na ziemię zostałam sprowadzona dopiero przez Ivy, która szybkim krokiem podeszła do mnie, a później pociągnęła w stronę recepcji po prawej.
Posadzkę zrobiono z marmuru. Odbijał się w niej blask żyrandolu.
Na recepcji, przy której zebrali się już wszyscy Hogwartczycy, stała młoda szatynka o łagodnych rysach twarzy i z miłym uśmiechem na ustach. Miała na imię Amelia, tak głosiła plakietka na jej piersi. Już rozmawiała z McGonagall, jednocześnie zapisując coś w dużym zeszycie.
– Hogwart… Opiekunowie… – mamrotała pod nosem, a w jej słowach dosłyszałam francuski akcent – Minerwa McGonagall… Severus Snake…
– Snape – poprawił ją chłodno opiekun domu Ślizgonów.
Czarownica spojrzała na niego przepraszająco.
– Proszę wybaczyć, już poprawiam. – Wyjęła z kieszeni spodni różdżkę i stuknęła nią w pergamin. Zrobiła to po raz kolejny, a na nim pojawiło się mnóstwo linijek tekstu. Kobieta uśmiechnęła się. – Michael Corner, Hermiona Granger, Teodor Nott na poziom A oraz Ivette Gray, Ian Owens, Roger Stone na poziom B, prawda?
McGonagall kiwnęła głową.
– Dokładnie tak.
Amelia odwróciła się do wysokiej półki z kluczami. Była ona podzielona na kolumny, każda oznaczona cyfrą od jeden do pięć. Znajdowało się w niej po dziesięć wnęk, a w każdej kilka kluczy. Szatynka wzięła je z najniższej skrytki z kolumny trzeciej, po czym położyła je na ladzie.
– Te dwa – wskazała pierwsze klucze – są do pokojów opiekunów. Reszta to dwójki dla uczestników. Miejsce trzecie, piętro pierwsze. Powodzenia na Konkursie – dodała z ciepłym uśmiechem.
Nie bardzo jeszcze kontaktując ze światem zewnętrznym, odwzajemniłam gest.
McGonagall i Snape poprowadzili nas do szklanych drzwi obok recepcji, których wcześniej nie zauważyłam. Wyszliśmy na zewnątrz, a chłodne powietrze uderzyło w moją twarz. Gdzieś daleko usłyszałam krzyk wrony.
Znaleźliśmy się na ścieżce za jednym ze skupisk drzew. Za nim dostrzegłam lądujący powóz, taki sam jak ten, którym my przelecieliśmy. Wciąż obserwując przybyszów, ruszyłam za pozostałymi. Najpierw poszliśmy kawałek do przodu, a potem skręciliśmy w lewo.
Moim oczom ukazał się ogromny, naprawdę ogromny teren, na którym postawiono pięć czteropiętrowych budynków. One, w przeciwieństwie do głównego budynku, były szare, ale wcale nie wyglądały na zaniedbane. Przeciwnie – bardzo spodobała mi się ich schludność.
Miejsca, jak nazwała je recepcjonistka, znajdowały się daleko, daleko, na sporym wzniesieniu. Aby się tam dostać, należało przejść między innymi przez jeziorko, o którym mówił Roger. Zamarzło, ale w sumie nie byłam pewna, czy właśnie tak nie wyglądało ładniej, niż wyglądałoby w lecie. Jego powierzchnia połyskiwała, przysiadło na niej kilka kolorowych, niewielkich ptaków. Skakały szybko po lodzie, omijając pozostałe kupki śniegu.
Miejsce pierwsze i piąte stało po prawej oraz lewej stronie; do nich szło się po prostu nieco krętymi, wiodącymi pod górę ścieżkami. Resztę budynków ustawiono obok siebie, na jednym wzniesieniu. Do dwójki trzeba było przejść dróżką, omijając brzeg jeziorka, a właściwie jeziora, bo ono wcale maleńkością nie grzeszyło. Z kolei do trójki i czwórki mogliśmy dostać się jedynie przez dwa drewniane, łukowate mostki.
To wszystko otaczał las, a wszędzie, gdzie się dało, wyrastały drzewa oraz krzaki.
Znalazłam się w bajce, jakby rzeczywistość nagle się rozpłynęła.
Przyspieszyłam, by znaleźć się przy Ivy. Chwyciłam ją pod rękę.
– Tu jest bajkowo – stwierdziłam, patrząc na nią szeroko otwartymi z zachwytu oczyma.
Ivy pocałowała mnie w policzek.
– Mówiłam.

***

Pół godziny później siedziałam przy stole Hogwartu w jadalni w głównym budynku. Owo pomieszczenie mieściło się właśnie za wysokimi, zdobionymi drzwiami, którymi zachwycałam się, stojąc w recepcji. Nie miało ono tak wysokiego sufitu, jednak było naprawdę ogromne. Na dwóch ścianach znajdowały się rzędy okien, na marmurową posadzkę padał blask kilkunastu kryształowych lamp. Wokół mnie stało kilkadziesiąt ośmioosobowych stolików, przy których siedzieli uczestnicy Konkursu ze szkół z całego świata. Niedaleko dostrzegłam bordowe mundurki Poxterity, gdzie indziej błękitne Beauxbatons, jeszcze dalej zielone holenderskiej Akademii Magii Tulpin.
A na środku stał długi stół najważniejszych osób w tym wszystkim: tych opracowujących zadania konkursowe, sponsorów oraz samego Paula Lacroix.
Prezes Instytutu był wysokim, postawnym czarodziejem z brązowymi włosami, pociągłą twarzą, szeroką szczęką, kilkoma zmarszczkami na czole i wokół oczu. Miał na sobie wspaniałą szatę w kolorze wina z długimi, szerokimi przy nadgarstkach rękawami. Podczas przemawiania do nas, uczestników, uśmiech nie schodził mu z ust.
Mówił po angielsku, a przynajmniej na początku tak mi się wydawało. Dopiero później zorientowałam się, że w rzeczywistości musiał rzucić jakiś zmyślny czar, dzięki któremu każdy obecny na sali rozumiał jego słowa w swoim ojczystym języku.
– …Trzydzieści lat – mówił z powagą, a jednocześnie w głosie czarodzieja tak niesamowicie brzmiały emocje, że ciężko było mi go nie słuchać. – Już tyle czasu wciąż i wciąż pracujemy nad Międzyszkolnym Konkursem Magicznym. Tyle czasu staramy się wyłuskać z was, młodzieży, chęć do rywalizacji w tej najpiękniejszej dziedzinie życia: nauce. Tyle czasu pragniemy wzniecić w was płomień chęci współzawodnictwa i poszerzania swoich horyzontów…
On rzeczywiście był dla edukacji.
– …W tym roku możemy gościć przedstawicieli pięćdziesięciu szkół. Trzystu młodych ludzi może zmierzyć się z postawionymi przez nas zadaniami, może spróbować przeskoczyć poprzeczkę, jednocześnie podnosząc ją jeszcze wyżej dla następnych uczestników. Trzystu młodych ludzi chce walczyć.
Rozejrzałam się przelotnie po sali, a mój wzrok spoczął na Teodorze i Ivy siedzących obok siebie naprzeciwko mnie, teraz odwróconych do mnie tyłem, skupionych na słowach Lacroix.
Z trudem przełknęłam ślinę.
– …Jutrzejszy dzień będzie męczący, tak samo jak kolejny. Czekają was bowiem pierwsze etapy Czarodziejskich Konkursów Przedmiotowych, części pisemne, a następnie praktyczne. Plany są ułożone tak samo. Śniadanie odbędzie się tutaj o siódmej, o ósmej zaplanowano rozpoczęcie części pisemnej. Na napisanie każdego testu otrzymacie czterdzieści pięć minut, a między poszczególnymi kategoriami będzie piętnasto- lub dziesięciominutowa przerwa. Pięć po wpół do jedenastej obiad, później ciąg dalszy. Wszystko zakończy się niewiele po dziewiętnastej, kiedy rozpocznie się kolacja.
Patrzyłam na nich z mieszaniną zazdrości i bólu spowodowanego w jakimś stopniu przywiązania do Teodora.
Rysa powiększa się.
­– Praktyki wyglądają dokładnie tak samo. Bez obaw. Gdy nie przypada wam żadna z kategorii, macie czas wolny. Ale nie szalejcie.
Rozgałęzia się, biegnie wzdłuż kryształu.
– W dniu drugiej części pierwszego etapu zostaną też ogłoszone wyniki.
Nie potrafiłam już skupić się na jego słowach.
Od kryształu odłamała się niewielka cząstka.
– …uroczyste otwarcie trzydziestego Międzyszkolnego Konkursu Edukacji Magicznej!
Wszyscy obecni zaczęli bić brawo.
Ogłuszający szum wypełnił moje uszy, ale nie mogłam zmusić się, by zamknąć oczy.
Nikt go nie naprawi.
_______________
To nie miało być dzisiaj noooo. Jutro mam sprawdzian z historii, w czwartek z angielskiego, a w piątek z geografii, ale nie mogłam się powstrzymać, zwłaszcza że jakoś udało mi się znaleźć chwilę czasu, hue, hue :D
Ten rozdział i następny to miała być całość, wiecie? o.O’ Ale, oczywiście, ten odcinek musiał mi się rozwlec, dlatego więcej Teosia ujrzycie w osiemnastce. Mwahaha, już mam jej całą jedną stronę.
Dobra, nie zanudzam. Mam wielką ambicję dodać w listopadzie jeszcze dwa rozdziały, ale chyba mi się nie uda xD Nie no, zobaczy się. Trzymajcie za mnie kciuki ^^
Ściskam gorąco.

Empatia

70 komentarzy:

  1. O matulu, muszę to zrobić. PIERWSZA. <3

    Kocham CIĘ.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łoho, gratuluję :DD
      Ja Ciebie też, Koko <3

      Usuń
    2. Przeczytałam. Kij, że jest po godzinie policyjnej i robię to epickim cichaczem, ale wiesz, że dla Ciebie wszystko <3
      Po Pierwsze.
      O masakra. Jaki rozdział! Miałam ochotę na przemian płakać z radości i złości, ale wiesz, są takie dni w życiu kobiety, że, no wiesz. Co nie zmienia faktu, że wprowadziłaś mnie w taki stan, że no... No ryczeć mi się chce.
      Po Drugie.
      Boru. Boru, jak ja kocham te dialogi wewnętrzne Twoich bohaterów. Jak mi żal Michaela takiego, jakim go u siebie przedstawiasz. Jak podoba mi się moje prywatne wyobrażenie Iana.
      Jak żal, a jednocześnie nie-żal mi Rogera. ehhh.

      Bajkowe opisy. Zaczęłam chyba mieć ochotę na zimę, a w moim wypadku to cud, bo Koko zimy nie lubi. ot co. W sensie, nie w Krakowie o.o Bo co innego na jakimś zapomnianym przez ludzi pustkowiu - tam by była fajna :D

      Czuję się z siebie dumna, że choć raz w życiu jestem u Ciebie pierwsza.

      Dziękuję za Gin i za Harry'ego i za RONA.

      A najbardziej chyba dziękuję za te wszystkie fragmenty z/dotyczące Teosia, bo są mistrzowskie. Mia, kitek, kocham Cię, trzymaj się tam i w ogóle.
      Ja nie wiem, jak ona wytrzyma z Ivy w jednym pokoju o.o

      Ściskam Cię niesamowicie mocno.
      Wiesz, że Kocham.

      Twoja.

      Usuń
    3. Ejże no. Nie płakać, nie o to mi chodziło no. Jak ryk będzie wymagany, to napiszę xD
      Mnie chwilowo nikogo nie jest żal. Jakoś tak... potrafię rozłożyć psychologię moich bohaterów na czynniki pierwsze, ale chyba nigdy nie będę czuć współczucia i w ogóle. To takie... suche xD
      Zima mniam, więc bardzo się cieszę, że Koko zaczyna się do niej przekonywać <3
      Ha, ha, ha! A skąd wiesz, że H. będzie w jednym pokoju z Ivy, co? :D Nie przypominam sobie, żebym taką informację zamieściła, więc no xD
      Ja dziękuję bardzo, bardzo za opinię i za to, że zaryzykowałaś i cichaczem to-to przeczytałaś <3
      Całuję w oba policzki i w czółko.

      Usuń
    4. Oj, nooo. Łezka mi się zakręciła i tyle. Przyznaję się szczerze, że cholernie mnie wzruszył moment z Michaelem i to wszystko chyba przez niego. Oj, no.
      Oł, u mnie nie jest suche. Ja się mam ochotę czerepem w ścianę walić za to, co robię moim bohaterom :D No, ale.
      Dobra, muszę coś dodać - Roger jest megataktowny w porównaniu z tym, co ja ostatnio obserwuję =.= Głupia/nie potrafiąca jasno wyrazić swoich uczuć Miona. Kurczaki, sama taka jestem, ale jakie to denerwujące! Już wiem, nad czym muszę popracować...
      No... E... Dwie dziewczyny? o.o Nie wiem, jakoś tak założyłam, że podzielisz to płciami, a że jest 2 : 4, to no. No wiesz xD
      Całujem <3

      Usuń
    5. A nie, to ja nie. Ja mam ochotę zrobić soczystego facepalma, gdy widzę, że np. nagle fani Ivy już chcą ją wyrzucić przez okno, wielbicielki Rogera wybić mu oko cegłą, a Teodora wciąż mało i mało xD
      Na Mię jeszcze przyjdzie czas, kiedy jasno i wyraźnie powie o swoich uczuciach. Tylko no, jeszcze nie teraz ^^''
      Dobra, dobra, to był joke mający zasiać u Ciebie ziarno niepewności xDD Ivy będzie w pokoju z H. Mia wytrzyma jakoś, zważywszy na fakt, że przecież nie powie Ivy "Weź się odpimpaj od Teodora", no i wokół niej wciąż krąży Roger. Mord odsunie się pewnie na dalszy plan :D

      Usuń
    6. Ja dalej lubię Ivy i dalej mi jej żal przez tą historię z jej bratem - pamiętam o niej! A jej zachowanie jest podobne do mnie (albo przynajmniej tak mi się zdaje) i może właśnie dlatego uważam je za irytujące, bo odkrywa moje wady xD Za Rogerem nie przepadałam, ale jest okej, za to Teosia kochałam od początku i o tym wiesz ;>
      Oj, wiem, wiem. Wcale tego nie chcę przyspieszać, tylko, you know :D
      Hahhahah xD Okej, udało się jak najbardziej :D Domyślam się, że tak nie powie, bo mimo wszystko koffa Ivy - inaczej by się tak do niej nie kleiła zaraz po wyjściu z powozu XD

      Usuń
    7. Łohoł, a myślałam, że zapomnieliście o braciszku xD Może jesteś do niej podobna, ale ja serio nie uważam jej cech charakteru za wady ;P Przynajmniej nie wszystkie, ale Ty nie masz jej wad ;PP
      Wait, wait, musimy też odróżnić uczucia Mii do Ginny oraz do Ivy. Mia kocha Ginny jak siostrę, zresztą - uważa ją za skarb, jak stwierdziła w siedemnastce. Ivy ma ochotę zamordować, w dodatku podchodzi do jej zachowań z dystansem, choć, no, Ivy zmieniła ją, to trzeba przeznać. Głównie dzięki Gray Hermiona jest taka, a nie kanoniczna xD

      Usuń
    8. Błagam, ja mam naprawdę dobrą pamięć, moje kochanie, ja takich rzeczy nie zapominam :P
      You never know :D Generalnie zawsze dostrzegałam, które cechy mnie są denerwujące dla otoczenia, ale nigdy się tym nie przejmowałam, bo ja to ja i wieeesz. Ludzie sobie istnieją obok, a ja obok :D Rzecz jasna są wyjątki :*
      Ale ja napisałam [i]koffa[/i] a nie [b]kocha[/b]. Różnica, wielka bardzo <3 I czytam ze zrozumieniem :D Twierdzę tylko, że Ivy też jest ważną postacią w życiu Miony, bo na nią wpływa ;)

      Usuń
    9. Ciągle zapominam, że Ty jedna nieliczna dostrzegasz te zmiany nastawień/poglądów/charakterów postaci, wszystkie klamry kompozycyjne, szczegóły i szczególiki i no. Wybacz -.-'' Z kolei różnicy między "koffa" i "kocha" nie zauważyłam, więc to również mój błąd xD

      Usuń
    10. Hahaha, Koko lubi ogarniać :D Trudno ją od tego odwieść, chociaż kocham Cię za to niesamowicie, że mi w każdym rozdziale podkładasz jakąś zagwozdkę, no ale... Na tym to polega, Rajt? :D

      LOL. Żaden mi tu błąd, to strasznie poważnie brzmi xD Przeoczenie :D

      Bosz. Cały czas zapominam. Na deviancie między dwukropkami, w tekście nawiasy kwadratowe a w komentarzach trójkątne. Kociokwiku można dostać... ech.

      Usuń
  2. Przeczytałam, a szczegółowo skomentuję w wolnej chwili *.*. Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oks, nie śpiesz się :D
      Ściskam ;*

      Usuń
    2. Oki, a więc mam chwilkę, czas na skomentowanie :).
      Po pierwsze: lubiłam książkową Hermionę, naprawdę ją lubiłam, ale Tobie udało się uatrakcyjnić ją jeszcze bardziej. Twoja wersja Hermiony ma pewnego rodzaju głębię, która baaaardzo mi się podoba, no i jej przeżycie wewnętrzne: chyba wiesz, że uwielbiam? ;)
      Po drugie: wciąż mi mało Teodora, czekam na więcej! I ta Ivy... umh... cóż... na swój sposób lubię jej optymizm i wyluzowanie, ale od Teodora to niech ona się trzyma z daleka! ;)
      Po trzecie: nie wiem, jak Ty to zrobiłaś, ale żal mi było Michaela, który tęskni za Ginny. Naprawdę żal. I opis jego kontaktu ze zwierzętami... Wisienka na torcie.
      Rozdział bardzo rozbudowany i szybko, podoba mi się niezwykle, tak jak sam pomysł Konkursu. Ten Roger mi trochę ten, ale póki co czekam na dalszy rozwój wydarzeń. Cieszę się ze zgody Hermiony i Ginny i życzę duuuużo weny!

      Pozdrawiam Cię serdecznie ;*

      Usuń
    3. Ekhem, w sumie ja odnoszę wrażenie, że Hermiona ma więcej moich cech niż tych kanonicznych. No ale skoro nie ma większych zgrzytów, to chyba... dobrze? :D
      Michael został przez Rowling potraktowany baardzo po macoszemu. Jak taki chłopak przejściowy dla Ginny. A może on też miał uczucia? Nie, nie, nie, nie spodobało mi się to i musiałam tę kwestię nieco rozbudować :D
      Dziękuję za miłe słowa, kochana ;*
      Ściskam.

      Usuń
  3. Wiesz jak poprawić humor po tym, jak zwolniło się ze szkoły przez to, że źle się czuło. Boże, boooski rozdział. Kocham *-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łohohohohł, a cóż się działo? :c
      Aww, dziękuję bardzo :)
      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. A nic takiego, źle się poczułam.
      Boże, czy mnie wzrok nie myli? Verita tutaj? Kurczę, muszę to zapisać.
      Z resztą, nie o tym chciałam...
      Wiesz, bardzo mi się podobają wszystkie rzeczy pisane kursywą. Takie... fajne. Wybacz, tylko tyle potrafie powiedzieć po sprawdzianie z polskiego ._. Jestem całkowicie wypompowana przez szkołę. I jeszcze w przyszłym tygodniu testy próbne. Taa... a potem się dziwią, że nie chce się ludziom przychodzić do szkoły ._.

      Usuń
    3. Ale że źle, że wpadła tu Verita, bo nie ogarniam? xDD
      Polski <3 Mogę pisać sprawdziany, kartkówki, wypracowania, everything, byle z polskiego <3 A co mieliście? :D
      Próbne testy, brr. Mróz wyczuwam.

      Usuń
    4. Verita poleciła mi tego bloga dawno dawno temu ;) Więc raczej dobrze xD
      Ja mam dziwne prace domowe z polskiego. Naprawdę, dziwne. O.o
      Oj tam, próbne testy to bd masakra, ale 2 sprawdzianów nie będzie, więc spoko, mogę przeżyć xD

      Usuń
    5. Szablon, szablon, szablon *-*. Boże, śliczny jest! Uwielbiam brązy.
      I znowu pytanie jak poprzednio - moogłabyś mi podać link do zdjęcia? *-* Moooogłabyś?

      Usuń
    6. Haha, spoko :D
      Oj tam. Prace z polskiego nie są dziwne, tylko... twórcze xD
      Ten szablon początkowo był fioletowy o.O Robiłam go w fioletach, ale potem raz, że przypomniałam sobie, że Niekonretna nie lubi fioletów, a dwa, nie potrafiłabym dobrać odcieni do tła postów, ramek i tak dalej, dlatego zmieniłam kolorki xD Jak się podoba, to dobrze ^^
      W sumie to nie jest zdjęcie, tylko fotomontaż, jednak tak cholernie pasuje mi do przyszłych rozdziałów, że nie mogłam go nie wykorzystać *.* Proszę bardzo ;P http://browse.deviantart.com/?q=judydepp&offset=24#/d4ft8vm

      Usuń
    7. Prace z polskiego są dziwne. I koniec xD Mam się wcielić w studenta z opowiadania "Nowy wspaniały świat" (bodajże) i napisać jak tam było na wycieczce w laboratorium, gdzie byli programowani ludzie. Dziwne xD
      Booże, i tak dzięki za zdjęcia (wiem, fotomontaż, ale i tak to zdjęcie dla mnie xD), wykorzystam to pewnie niedługo xD

      Życie jest nie fair. ._.
      Nie mogłam się powstrzymać, musiałam to napisać.

      Usuń
    8. Hahaha xD My mamy podobne, typu "Napisz kartkę z pamiętnika Skawińskiego, opisując jego przeżycia podczas przeczytania Inwokacji", więc no :D
      Nie ma sprawy :D Bardzo lubię jej prace, bo wyglądają na właśnie zdjęcia. Mniam <3

      Usuń
    9. Eh, szykuje się poprawa ze zdań wielokrotnie złożonych, jedna osoba z całej 16 osobowej zgrai zdała, bosko. ._. Jak ja tego nie cierpię. Już wolę zadania domowe xD
      Ej, mogłabyś mi wypisać kody CSS na ramki i strony/karty/jakkolwiek-to-się-nazywa? Jestem w potrzebie ;p

      Usuń
    10. Łohohohoł. Ja nigdy nie poprawiam, bo nigdy mi się nie udaje poprawić xD Powodzenia :D
      Zerknij na bloga Elfaby www.by-elfaba.blogspot.com. Elfaba dodaje tam co jakiś czas gotowe kody, więc no. Albo poszperaj z Google, ja poszukałam i no, widać xD

      Usuń
    11. Eh, no. Na stronie Elfaby byłam, znalazłam tylko do postów. A do szukania w google nie mam szczęścia xD
      Wyobrażasz sobie, że moja nauczycielka jednak się pomyliła i jednak zdały 4 osoby? I ja też zdałam? Nic sie nie ucząc dostałam 2+. Pół punkta, a bym dostała 3 xD

      Usuń
    12. Już pojawiło się do stron, kochana :)
      Aww, gratuluję <3 2+ też dobre, rili, skoro tylko cztery osoby zdały :DD Zdolniacha :D

      Usuń
    13. A teraz się tłumacz, czemu robisz kolorystykę szablonów pode mnie zUy człowieku? XD

      Usuń
  4. Ten rozdział jest super . Weny .

    OdpowiedzUsuń
  5. O wow, to chyba był Twój najlepszy rozdział ever. Bardzo dbasz o szczegóły, zwłaszcza te w opisie Instytutu, uwielbiam to. Wybacz, że mnie dzisiaj nie stać na ambitniejszy komentarz, ale dosłownie padam na twarz. Było bosko, nie ma to jak francuskie powietrze. :D

    Jeszcze powiem tylko to, że gdzieś mniej więcej w połowie Michael stał się "Michealem", ale gdzie, to już sama musisz wyłowić, bo nie pamiętam. ;)

    Pozdrawiam,
    [gilderoy-lockhart]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łohoł, czy najlepszy, to ja nie wiem, bo chyba miałam nieco lepsze momenty, ale skoro tak twierdzisz... :D
      Wybitnie bałam się opisów, rili. Przez nie dość długo nie potrafiłam zabrać się za ten rozdział. Ale potem w końcu siadłam i jakoś tak samo poszło ^^'
      No, no, stał się -.- Dwa razy -.-''
      Dziękuję bardzo za opinię :)
      Pozdrawiam cieplutko.

      Usuń
  6. Nie lubię Ginny. Nie każ mi tego proszę uzasadniać, od początki mojej "przygody" z książkami pani Rowling jej nie lubiłam i niestety nawet twoje opowiadanie mnie do niej nie jest w stanie przekonać. Uwielbiam za to Hermione i Teodora, są tak realistyczni, że ma się wrażenie jakby to wszystko rozgrywało się tuż obok. Ivy mnie nieco denerwuje, słodka trzpiotka, na dodatek kręcąca się koło Tea. Dzięki Bogu, że wyeksmitowali ją na inne piętro.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W kanonie była mi obojętna: chodziła z Harrym, śmiesznie żartowała. Potem ją trochę znielubiłam, ale teraz znowu ją lubię. Taka sobie jest, jako lekkie przeciwieństwo Ivy, więc no, lubię :D
      Co do I. to uważaj - nie byłabym taka pewna w stwierdzeniu, że ją wyeksmitowali xD
      Dziękuję za opinię :)
      Pozdrawiam.

      Usuń
  7. Rozdział jest świetny, jak zawsze z resztą. :D Ivy mnie denerwuje tym swoim, czasami aż nadmiernym, optymizmem... a Roger wydaje się aż nazbyt idealny.. Nie lubię ich zbytnio, ale Teo uwielbiam. Świetnie go wykreowałaś w swoim opowiadaniu. ;3 Jestem ciekawa co takiego zrobi Hermiona, aby Ivy się odczepiła od Teodora.. Czy w ogóle coś zrobi, oto jest pytanie. ;p
    Tak czy siak.. Czekam z niecierpliwością na następny.
    Pozdrawiam i życzę weny! xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, na początku bum - Krukoni fajni, pełni energii; wraz z każdym kolejnym rozdziałem - a nie, jednak be i fuj xD Ja ich lubię i fajnie mi się pisze o nich :D
      Czy ja wiem. Nie zapominaj, że H. przyjaźni się z Ivy i raczej nie byłaby za tym, żeby ich od siebie odciągnąć. To nadal jest Hermiona, nie zapominaj :P
      Dziękuję bardzo za opinię :) Wena jest, tylko czasu brak, haha xD
      Pozdrawiam.

      Usuń
  8. JAK JA SIĘ CIESZE, ŻE DODAŁAŚ TEN ROZDZIAŁ!! Dobra, już, uspakajam się xD Boże, kobieto, jesteś niesamowita. Tak pięknie opisujesz, tworzysz taką świetną fabułę. I doprowadzasz mnie do wzruszenia! Naprawdę, miałam łzy w oczach jak czytałam wszystkie myśli Hermiony. Biedna...
    Polubiłam Rogera. Jest słodki. W ogóle to jak zachowuje się względem niej jest słodkie. Nie narzuca się, szanuje ją. Może za dużo sobie wyobraża i na pewno coś do niej czuje, ale przecież Hermiona nie mówi mu "NIE". Naprawdę nie chce, aby ich więź się skończyła. To jest naaaprawdę piękna przyjaźń.
    A Ivy? Wiesz, zmieniłam na jej temat zdanie. Pomyślałam, pomyślałam i doszłam do wniosku, że nie jest tak zła jak mogłoby się wydawać. Oczywiście, zaleca się do Teodora (albo zwyczajnie chce być dla niego miła), ale skąd może wiedzieć, że jej przyjaciółka coś do niego czuje? Hermiona to ukrywa, a Ivy tym bardziej nie ma prawa o tym wiedzieć. Jest baaardzo pozytywną osobą. Ale nie wiem za bardzo co Hermiona o niej myśli. Raz ma ochotę poużywać na niej trochę zaklęć, a zaraz potem naprawdę cieszy się, że ma ją przy sobie. Ale to zrozumiałe. Zazdrość.
    A co do Teodora... BOŻE, ON TEŻ COŚ DO NIEJ CZUJE!! Teraz już się nie wymiga. O tak, jakie to pięęękne ;> Haha, a niech ma, on może tak sobie bezkarnie rozmawiać z Ivy, a Hermiona nie może z Rogerem? Pff. CZŁOWIEKU, zacznij działać.
    A w ogóle ta szkoła jest piękna. Znaczy, nie mogłam się skupić na dalszym tekście bo tak przeżywałam Teodora, ale ten Instytut jest... magiczny? Smutne, że Granger nie może do konca się cieszyć przyjazdem do Francji, bo na głowie ma tyle rzeczy.
    I proszę cię, proooooszę, dodaj jak najszybciej kolejny rozdział<3
    Pozdrawiam! ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, ja też się cieszę! :DD
      Nojejku, kolejna? Założę się, że kiedy będę pisać rozdziały z myślą, że będą wyciskać łzy, to nikt nie zapłacze xD
      TAK! Dziewczyno, nawet nie wiesz, jak się cieszę, że znalazł się w końcu ktoś, kto lubi Ivy i Rogera! :D Boru, chyba padnę Ci zaraz do stóp. I jeszcze tak genialnie rozbroiłaś myśli Hermiony. Dziękuję, ulżyło mi ;*
      Już, już, cii, nie zapędzaj się :D H. i T. są o siebie zazdrośni, dodatkowo Hermionie podoba się Teoś. To jeszcze nie jest big tru lof i jeszcze długo taka nie będzie, więc spokojnie xD
      Rozdział się pisze, ale ten i przyszły tydzień będą bardzo gorące dla mnie. Postaram się w weekend siąść i napisać, ale no. Lektura sama się nie przeczyta ;_:
      Dziękuję za tak wyczerpujący komentarz ;*
      Ściskam.

      Usuń
  9. Cudo, rozdział boski jak zawsze zresztą.
    Kochana Ginny, ona jedyna rozumie, że Hermiona lubi Teodora. I głupia, głupia Ivy.. mam wrażenie, że co rozdział będą ją tak nazywać, a przynajmniej dopóki Hermiona i Teodor nie będą razem xd i kurde, Roger, no.. ja wiem, że on jest fajnym facetem, ale czy ona nie może mu po prostu powiedzieć, że go nie lubi w ten sam sposób co on ją? A Teodor i Hermiona mogliby się przyznać, że lubią siebie bardziej niżby chcieli! Przecież wszyscy wiemy, że są o siebie zazdrośni, no halo :D a no i on niech się trzyma od Ivy z daleka, bo Hermionka cierpi.. and I don't like that :( głupi, ślepy głupek.. pf. Chcę już następny xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha xD To przyszykuj sobie jakiś duży wybór różnych określeń, bo nie planuję ich połączyć tak szybko, skoro to uczucie ma być trwałe i silnie, a nie jakieś fifirifi ^^''
      Hermiona momentami jest strasznie gÓpia, ale jej zachowanie jest w sumie w jakimś stopniu ludzkie. A przynajmniej mam taką nadzieję xD
      Jasne. Wyobraź sobie Teosia tak ni stąd, ni zowąd okazującego uczucia. I do tego mówiącego, że H. znaczy dla niego coś więcej. Jeszcze nie ten czas, przykro mi, za szybko xD
      Ja też chcę już następny, bo znajdzie się w nim wyjaśnienie paru istotnych kwestii ^^

      Usuń
  10. Jeny, szczerzyłam się do monitora jak głupia, kiedy zobaczyłam, że dodałaś rozdział <3 Mimo że było już po północy, czytałam wytrwale, niestety komentuję dopiero dzisiaj, wybacz.
    No, poza tym, że OGROMNIE się cieszę, że wstawiłaś tę część szybciej niż chciałaś - jestem oczarowana treścią!
    Tak się cieszę, że Hermiona i Ginny doszły do porozumienia i wyjaśniły sobie wszystko. Ta scena w dormitorium była taka naturalna, prawdziwa i przypomniały mi się od razu chwile z moją najlepszą przyjaciółką. Swoją drogą nieco martwię się o Gin, za tą jej ślepą ufność wobec Zabiniego. Nie mam już pojęcia, czy jest on warty zaufania. Grunt, żeby jej nie skrzywdził.
    Nooo, i Hermiona przyznała się co do Notta... Przyznała, że jej się podoba. Hihi.
    A w ogóle, wybuchnęłam takim śmiechem, kiedy przeczytałam ten fragment o Snapie, jak jest między nim a Hermioną ;P Jeju, haha, to Ci wyszło ^^
    Spodobał mi się też opis lepter, wgl te stworzenia bardzo przypadły mi do gustu. Sceny w powozie czytałam po parę razy, takie są świetne! NO I ZAZDROSNY TEODOR powala wszystko na kolana... ech, jakie to cudowne ^^
    Mordercze myśli Hermiony spowodowały, że wielokrotni chichotałam pod nosem ;p Kocham <3
    Opis Instytutu - gratuluję, świetny. Wszystko sobie pięknie wyobraziłam i stwierdzam, że też bym chciała tam jechać. Bajeczny, ach. Tylko marzyć o takim miejscu wypoczynku.
    Napisałabym wiele więcej, ale nie wiem już za co się zabrać. I tak ten komentarz jest już nieskładny. Zastanawiam się jak będzie przebiegał konkurs i oczywiście... perypetii kochanych konkursowiczów ;D
    Swoją drogą śmiesznie się złożyło, Ivy kręci się koło Notta, Roger koło Hermiony, a Hermiona i Nott są o siebie nawzajem zazdrośni ^^
    Pozdrawiam kochana i oby więcej takich niespodzianek ;*
    Powodzenia w pisaniu dalszych rozdziałów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wszystko w sumie przez Alex. Znalazłam czas i akurat gadałam z nią na skajpaju, kiedy tak jakoś wyszło, że właściwie mogłabym rozdział dodać, więc ogarnęłam się, poprawiłam i no xD
      Zabiniego lubię straszliwie, bo ma bardzo określony charakter, ale co do jego planów, to się nie wypowiem. Wszystko się wyjaśni... za jakiś czas ^^
      "Zazdrosnego Teosia" to jeszcze planuję vol. 2 i vol.3 co najmniej, zobaczę, jak mi to będzie wychodzić. Ale mam nadzieję, że coś się pojawi :3
      Czy ja wiem, czy to takie miejsce wypoczynku. Dwa dni stresu, a później już w sumie zależy, czy się dostanie do następnego etapu, czy nie, jednak miejscem wypoczynku to bym tego nie nazwała xD Zresztą przekonacie się, huehue ^^
      Dziękuję za miłe słowa i ściskam mocno ;*

      Usuń
  11. To tak. Od dawna czytam Twoje opowiadanie i normalnie uwielbiam Cię! Ok, powaga.
    Mogłabym się tu rozpisywać o chwytających dialogach, nastroju jaki budujesz, o cudnym sposobie opisywania bohaterów, o tym jaki Teodor jest pociągający, jak Krukoni mnie irytują czasami, tfu tfu, bla bla, ale po prostu po przeczytaniu każdego z Twoich rozdziałów jestem w ciężkim szoku psychicznym i nie jestem w stanie napisać komentarza. To świadczy oczywiście bardzo dobrze o Twoim opowiadaniu (gorzej o moim mózgu i mojej psychice xD). Nadal jestem oszołomiona, ale w końcu stwierdziłam, że jak nie dodam komentarza i będę się czaiła po cichutku śledząc Twoje opowiadanie, to po prostu obrażę Twoją twórczość.

    Jeju, jakie długie zdania piszę. Niepoprawne na dodatek stylistycznie. Padło mi już.

    A więc kontynuujmy.
    Przywracasz mi w ogóle wiarę w rocznik '98. Jestem o rok starsza i gdy patrzę na to bydło z drugiej klasy (bez obrazy) na korytarzu..
    Staram się nie rozpisywać, ale jak wiesz od miesięcy nie napisałam komentarza tutaj, to teraz wyrzucam wszystko z siebie.
    Pisz, pisz, pisz. Lej na wszystko, ale pisz, pisz, pisz. I wydaj książkę. Ojej, byłoby cudownie.. Wróćmy na ziemię.

    ~ * ~

    To teraz o rozdziale i opowiadaniu, postaram się być poważna i obiektywna.
    Bardzo podoba mi się w ogóle sam pomysł tego konkursu. Hogwart p. Rowling był ubogi w takie atrakcje (nie liczmy "Czary..")
    To, że Ivy przyczepiła się do Teosia, a Roger do Hermy jest ciekawe. Bardzo. Podoba mi się taki rozwój sytuacji, zżera mnie ciekawość jak to się będzie dalej rozwijało. Wiesz za co nie lubię opowiadań? Za to, że cholernie trzymają w napięciu pomiędzy rozdziałami. Gdy czyta się książkę, można ją pochłonąć "od razu". Ma to jednak swoje plusy, bo przynajmniej nie siedzę całą noc i nie czytam, a byłabym do tego zdolna..
    Teodor jest fascynujący. Podoba mi się, że wybrałaś akurat jego do opowiadania. Masz duże pole do popisu. Hermiona jest na szczęście taka jaka jest, co lubię. Czytałam opowiadania, gdzie autorki robiły z niej pustą lalę, która w nosie ma naukę i chce tylko dobrze wyglądać. Ble, zepsuły to zupełnie. Jednak wiesz.. opcja korków z transmutacji też nie jest do końca przekonywująca, zwłaszcza, że była prymuską. Patrząc jednak z innej strony, mogło się tak zdarzyć. Transmutacja wymaga wielkiego skupienia, a Hermiona często bywa rozkojarzona. Mogło to mieć jakiś trwalszy wpływ.. Tak sobie to tłumaczę.
    Ivy i Roger. Gdy ich umieściłaś w opowiadaniu czułam podstęp. Ale nie od razu. Polubiłam ich, potem dopiero zaczęłam lepiej ich poznawać. Nie lubię idealnych ludzi. Sztuczne. Ale podoba mi się, że biorą udział w tym opowiadaniu, zapowiada się ciekawie.
    Mało tu Harry'ego i Roniątka. To pewnie dlatego, że wszystko dzieje się z perspektywy Hermiony. Brakuje mi jednak czasami jakiegoś wątku z nimi. W tym rozdziale akurat było w sam raz według mnie.

    Okey, skończę na razie. I tak nie napisałam wszystkiego, ale ostrosłupy wzywają. Nie ma to jak egzamin, umrę..
    Jesteś niesamowita, nie zapominaj o tym. I dodawaj szybko nowy rozdział, bo mnie rozsadzi od środka. xD
    Pozdrawiam! I weny życzę, weny przede wszystkim! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kurczę, jak ja lubię takie długie komentarze <3
      Na początku bardzo, ale to BARDZO dziękuję, że jednak postanowiłaś się odezwać. Nawet nie wiesz, jak mnie cieszą komentarze "Wcześniej po cichu śledziłam Twoje opowiadanie, ale teraz...". Skryci Czytelnicy fajni :DD
      Meh, to ja mam podobnie od początku gimnazjum. W pierwszej klasie - "Boru, co za wiochmeni z tych trzecich" + "Jeżu, klasa to idioci", teraz - "Meh, pierwszaki są malutcy i nadpobudliwi w dodatku" + "Żyję wśród debili. Moja klasa to debile!". 98' to straszny rocznik.
      Zacznę od transmutacji. Wiele osób mi to zarzuca, ale no, to jest tak jak właśnie z ksiażką, o której wspomniałaś. Żeby to zrozumieć, trzeba przeczytać wszystko, bo potem odnosi się wrażenie, że autor przegiął xD Powiem jedynie, że kwestia nagłego pogorszenia się Hermiony w tej dziedzinie magii od początku miała swoje drugie dno... :)
      O tak, to jest masakra! Zwłaszcza Hermiona z leTkim makijażem, jakimś-tam-najczęściej-czarnym-stroju zamiast szkolnej szaty i - przede wszystkim - w rurkach. Huehue, prawie urocze. Nie wspominając o Hermionie-klnącej-na-czym-świat-stoi i o Hermionie-pyskatej-zołzie. AŁtoreczki zawsze się starają <3
      Ivy i Roger nie są tutaj tylko dla ozdoby i po to, żeby mogli przyćmić Teomione. Ale to później-później się okaże ^^
      Ja wiem, ja wiem, że ich mało, już to słyszałam :c Tylko problem w tym, że większość wydarzeń dzieje się wokół Hermiony i kogoś-tam. Nie wiem, pewnie jakoś jeszcze rozwiążę kwestię Rona, ale z Harrym będzie gorzej. On zawsze jakoś odstawał w moich opowiadaniach, ugh -.-
      Cholernie dziękuję za ujawnienie swojej obecności, za tak długi komentarz, za wszystkie miłe słowa, za pochwały jak i za wytknięcia, które postaram się poprawić, dziękuję za każde słowo. Dzię-ku-ję! :)
      Również pozdrawiam cieplutko.

      Usuń
  12. Czy mi się wydaje, czy to jest dłuższe niż zazwyczaj? Bo tak czytam i czytam, i końca nie widać. Chociaż w sumie jest 8 rano i jeszcze śpię, może dlatego. xD
    Początek taki... dziewczyński. Nie potrafię tego inaczej opisać, no. Ale takie gadanie o chłopakach i w ogóle, dziewczyńskie. No i wreszcie przyznała, że Nott się jej podoba! (Btw, czy jego nazwiska nie odmienia się "Notcie?). No i Teodorek tez zazdrosny... Nawet nie wiesz, jak polepszyłaś mi humor na cały nudny szkolny dzień! Te damsko-męskie wątki są po prostu niezmiernie ciekawe i wciągające!
    Też mam ten tydzień zawalony sprawdzianami, także doskonale cię rozumiem. I gratuluję tak szybkiego dodania rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Standard to jest 12-14, a to ma 16, więc trochę dłuższe mi wyszło, fakt xD
      Na razie planuję w niedługim czasie odsunąć wątki damsko-męskie nieco na nieco dalszy plan, żeby wysunąć na pierwszy umarłych. Ale mam nadzieję, że oni również zaciekawią ^^''
      Nie, weź, wtedy by się czytało tak jak się pisze, a nie "Nocie", jak brzmi poprawie xD
      Dziękuję, dziękuję ^^ Pozdrawiam!

      Usuń
  13. Hmm... Skoro inni sie ujawnili to ja tez. Czytam twojego bloga i jestem nic zauroczona. Szukalam tego parringu i szukalam az w koncu bum ! Jest <3 nawet nie wiesz jaka jestem szczesliwa. Sama probowalam pisac Temione ale nie mialam na nie pomyslu ;) aktualnie pisze Dramione, ale czuje, ze totalnie mi to nie wychodzi.
    No ale koniec o mnie.
    Masz talent i umiesz wzbudzic w czytelniku uczucia. A to chyba najwazniejsze ;)
    Mam ochote Cie zabic za ten rozdzial, ale nie zrobie tego bo chce wiedziec co bedzie dalej xD Grrrrr... Sprobuj mi tylko zlaczyc Ivy i Teodora to nie wiem co zrobie. Czytajac to bylam szczesliwa - bo nowy rozdzial, smutna a zarazem wkurzona bo Notta nie wkurza towarzystwo Ivy ! A co do Rogera to szkoda chlopaka ;c Widac ze zalezy mu na Mionie, ale jednak wole ich jako przyjaciol. Przepraszam za bledy oraz brak polskich znakow, ale pisze z telefonu i nie chce mi sie ich urzywac. Odezwe sie jeszcze. Weny zycze ! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łohoł, szaleństwo, wszyscy się ujawniają :D Cieszę się szalenie z tego powodu :)
      Mwahaha, moc autorki - czasem Czytelnik chce ją zabić, ale, ojej, nie może, bo inaczej nie dowie się, co dalej z bohaterami... No prawie mi przykro no :DD Mnie też chwilami szkoda Rogera, ale cóż zrobić? Ktoś musi zostać skrzywdzony, żeby ktoś inny był szczęśliwy. Życie :|
      Dziękuję, że się odezwałaś i za te wszystkie miłe słowa :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  14. Sama zrobiłaś ten szablon? Suuper, nie dość, że mądra z wybujałą wyobraźnią to jeszcze potrafi tworzyć takie faaajne szablony. Szczerze to myślałam, że zamówiłaś go na szabloniarni! :( Więc chciałam powiedzieć, że masz cuuudowny szablon. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No sama, sama, na Wyjątku był tylko jeden szablon kogoś innego :D
      Bardzo, bardzo dziękuję :)

      Usuń
  15. Wchodzę codziennie i nawet nie wiesz jak się ucieszyłam na widok rozdziału, niestety przez szkołę czas mam dopiero dziś :/
    ale nie żałuję! Na Twoje opowiadanie zawsze trzeba mieć odpowiedni nastrój!
    Powiem Ci, że pierwsze rozdziały bardzo mi się podobały, motyw w bibliotece i umarli był super, potem jakoś nie wiem.. Nie zachwycały mnie, niestety, były po prostu OK
    ale ten znów jak dla mnie jest na tym genialnym poziomie, zwłaszcza powrót do motywu samobójczyni, brakowało mi go, a tu pasuje IDEALNIE <3
    rozdział jest wspaniały i motyw kryształu trafiony w 100%!
    zima, zima, moja ulubiona pora roku i magiczna, więc w sam raz jako tło do konkursu, letnią porą nie byłoby tego czegoś :D

    szablon.. powiem Ci, że masz talent graficzny i szablon super! najbardziej podoba mi się to, że obrazek z Hermioną przewija się, nie zostaje u góry jak zwyczajny nagłówek, a potem go nie widać :D
    choć nie przepadam za odcieniem brązu, brąz jest dla mnie zawsze taki mdły, nie wyraża konkretnych emocji ;)

    co do fabuły, nigdy nie byłam fanką Ginny i podobnie, jakoś rozmowy z Teo czy Ivy, Rogerem są inne, ciekawe.. Ginny jakoś nie wiem,taka zwykła rozmowa,zwyczajna przyjaciółka,ale to też pewnie przez moją niechęć do jej postaci ;p

    Podsumowując rozdział WSPANIAŁY! Szablon również (nawet mimo brązu). Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział (codziennie będę Ci podbijać statystykę i sprawdzać :D) i ściskam Cię gorąco! <3
    Marta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Motyw samobójczyni jest istotny, fakt, w dodatku w jakimś stopniu określa stan uczuć Hermiony, ale też nie przywiązujmy się do niego jakoś bardzo xD
      Też kocham zimę <3 Tylko śniegu mi brakuje :c Bardzo chciałam, żeby czas w opowiadaniu odpowiadał realnemu światu, więc cieszę się, że chociaż ten moment jako-tako się wpasował :D
      Nie mam talentu graficznego ^^ Jest tylu grafików o wiele lepszych ode mnie, że to-to, co widać na blogu, jest wytworem jedynie drobinki jakichś-tam umiejętności spośród wybitnych talentów, naprawdę. Jednak i tak bardzo dziękuję i cieszę się, że szablon się podoba :)
      Ja lubię każdą postać, choć po tym, co szykuję dla naszych bohaterów, można odnieść wrażenie, że ich nienawidzę xD
      Dziękuję straszliwie za opinię i za kopa, którego dodały mi Twoje słowa <3
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Ja się do motywu samobójczyni strasznie przywiązałam, powiem szczerze xD
      No mi też, tylko szkoda, że nie może spaść śnieg a jednocześnie by było około 10 stopni na dworze, bo -10 to już nie tak fajnie :<
      a tam, cicho, że nie masz talentu, masz! i do tego masz na nie super pomysły ;D
      Jeżeli będziesz tak super pisać to będę kopać i kopać xD
      a tam nienawidzisz.. zaplanuj jakiś mord, to dopiero by była nienawiść ;D
      Marta

      Usuń
    3. Nie no, ja też, bo on stanowi motorek całej akcji, ale no. Nie będzie go dużo, lecz jak już, to z przytupem xD
      Lubię zimę, lubię śnieg, lubię mróz, lubię sweterki, lubię Święta, lubię czerwony z zimna nos i zaparowane okulary, mniam <3 Dla mnie może być i -15 :D
      Hym. Kilka mordów będzie, ale na to jeszcze przyjdzie czas xD

      Usuń
  16. Dodam jeszcze tylko, że szablon jest śliczny - zdjęcie Hermiony jest absolutnie genialne! Mam co do niego, tylko jedno "ale", jak dla mnie ma o wiele za wąskie pole postów. Przez to tekst robi się wąziutki i tak strasznie długo, że ciężko się go czyta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak tylko zobaczyłam ten fotomontaż, to wiedziałam, że muszę go użyć. Tak strasznie mi pasuje do 21/22 rozdziału, że łohoł *o*
      Już poprawione :) Lepiej?
      Dziękuję za opinię ;)

      Usuń
  17. O matko, właśnie się zorientowałam, że jeszcze nie skomentowałam tego rozdziału. Ja i mój ogar, no doprawdy -.-
    Tak czy siak, bardzo mi się podobał. A już w szczególności wątek z perspektywy Notta. Co tu się porobiło, hu hu... Wcześniej opierdziel Ci dałam za Ivy i Notta, a teraz mam za Hermionę i Rogera? Ty mnie wykończysz. Nie, nie, zero ochrzanu. Póki Hermiona czuje jedynie do niego sympatię czysto sympatyczną, to niech będzie.
    Haaa, nie mam weny na pisanie komentarzy -.-

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przez Ciebie chichram się jak głupek xD Opierdzielaj mnie, jeśli chcesz, nie przejmuj się :D Ale i tak bez obaw - Mia wystarczająco podkreśliła, że Rogera traktuje jak przyjaciela, prawie jak brata, nie jak chłopaka, z którym kiedyś mogłaby być. Roger wciąż działa na nią dość mocno, w końcu ma uroczy uśmiech, a ona sama koniec końców lubi jego objęcia, jednak wie, że one wcale nie zwiastują czegoś dobrego. Niemniej - bez obaw xD
      Dziękuję za opinię, kochana ;*

      Usuń
  18. Świetnie piszesz, czuć że wkładasz w to dużo serca. Szablon jest nastrojowy i genialnie wpasowuje się w resztę.
    Podsumowując, nic dodać, nic ująć, tylko pozazdrościć talentu;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aww, bardzo, bardzo dziękuję za miłe słowa :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  19. sorry, że się wciskam, ale zawsze tak ładnie komentujesz moje prace, że aż nie mogę się powstrzymać. Poprzedni szablon ujął mnie za serce, ale ten... ten jest wręcz genialny. Podoba mi się kolorystyka Brązy są zaczepiste. na Ginevrze 80% szablonów jest w brązach :D
    I jeszcze zdjęcie Emmy. Mniam. chyba najlepsze, jakie widziałam do tej pory. to jakaś nowa sesja?
    Lecz kim bym była gdybym z poradą nie przybyła? Nie myślałaś o przesunięciu trochę kart? tak, aby były nad kolumną i postem. tutaj masz kodik.
    .tabs-outer {margin: 0px 0px 0px 0px ;} tylko że ja mam oczywiście sklerozę i nie pamiętam który parametr odpowiada czemu. Pokombinuj. możesz tam również wpisywać wartości ujemne.
    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ wciskaj się wciskaj, rady zawsze się przydają :D
      Wiem, wiem. Ten szablon był fioletowy wcześniej, jednak później zmieniłam na brązy i zdecydowanie lepiej wygląda. Co do Emmy - to nie sesja, tylko fotomontaż z deviantartu xDD Niemniej, faktycznie ładny, jak tylko go zobaczyłam, to od razu mi się oczy zaświeciły ^^
      O kurczę, w sumie nie pomyślałam o tym. Kod chyba już nawet wklepałam sobie na próbnym, ale coś musiało mi nie grać, skoro go nie użyłam... Hm, ogarnę, a o ile dobrze pamiętam, to parametry zaczynają się od górnej krawędzi i dalej zgodnie z ruchem wskazówek zegara :D
      Bardzo dziękuję za radę i za to, że w ogóle tu zajrzałaś ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. pewnie że zajrzałam. Tutaj zawsze zaglądam aby popatrzeć na szablony, natomiast na rozdartej duszy oczekuję pierwszego rozdziału, bo nienawidzę komentować prologów. Prologi to zuo (choć sama je mam na wszystkich blogach ale ciii).

      Usuń
    3. Meh, to sobie jeszcze poczekasz, bo na razie rozdział leży. Odkąd doszłam do wniosku, że moje pomysły są zbyt schizowe, żeby można je było ukazać innym, nie tknęłam go.

      Usuń
  20. Czyżby motyw Emmy to nie połączenie sceny z Underworld, w której Selena dowiaduję się o tajemnicy klucza (Tego naszyjnika co trzyma w ręku)? Każdy Twój szablon jest perfekcyjny. Bardziej lubiłam poprzedni, ale ten też na to coś w sobie.
    "Płaczę, kiedy anioły zasługują na śmierć" System System System! Mój ulubiony zespół :D
    No, ale jestem tutaj po to by skomentować treść rozdziału, a nie rozpisywać się o genialności Serij'ego.
    Jestem z Twoim opowiadaniem od samego początku. Mimo, że jakoś niespecjalnie ujawniałam swoją obecność, to regularnie czytam tego bloga. Obecny, 17 rozdział jest najlepszym z wszystkich. Niesamowicie ukazałaś, że tak to nazwę "wnętrze" Notta.
    Pisz, pisz kolejny rozdział.
    Pozdrawiam!
    (http://tracac-wspomnienia.blogspot.com/)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, z czego to scena, ale podoba mi się xD
      Mniam, SOAD lubimy, lubimy <3
      O kurczę, naprawdę od początku? W takim razie dziękuję, że wytrwałaś aż do tej pory, bo to jednak siedemnaście rozdziałów pełnych denerwującej Ivy/Rogera, rozchwianej emocjonalnie Hermiony i gardzącego wszystkim i wszystkimi Teodora. Dziękuję i za to, i za tę opinię, i grzecznie melduję, że rozdział osiemnasty napisany, a zapowiedź dodana xD
      Ściskam.

      Usuń
  21. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  22. Kocham!
    Opowiadanie
    Jest
    Boskie!
    Jedna uwaga: widziałam fragment, który nie daje mi spokoju, a mianowiecie: napisałaś - cyt.
    ,,Czyś ty zwariowała? Mówię o Nocie! – zawołała.".
    Jego nazwisko pisze się ,,Nott", więc pisząc „...o Nocie!" powinnaś chyba napisać „...o Nott"cie!".
    Tak mi się przynajmniej wydaje ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Za spam gryzę.

Obserwatorzy

Informacje

Belka: Empatia
Treść: Empatia
Szablon: Empatia; kredyty: emmawatsonfan.net, scatterflee.deviantart.com, breatherain.blogspot.com
Favikonka: by-elfaba.blogspot.com
Słowa na szablonie: Red - 'Lost'
Zabrania się kopiowania czegokolwiek. Inaczej poucinam rączki.