Dla Niekonkretnej,
bo myślę o niej zdecydowanie za często.
A lód stopniał…
Siedziałam po turecku
na łóżku Ginny za jej plecami, plotąc z włosów dziewczyny warkocza.
Między nami wszystko
już było w porządku. Tak jak chciał Teodor.
Jeszcze poprzedniego
dnia udało mi się zebrać w sobie, pokonać dumę i pogadać z rudą. Wcale nie
zaliczałam tamtej rozmowy do najprzyjemniejszych doświadczeń w moim życiu. Weasleyówna
z początku nie była zachwycona, ale jednocześnie nie krzyczała. Wyrzucając z
siebie wszystko po raz kolejny, dodając parę innych kwestii, w których
nawaliłam, panowała nad głosem. Może zastanawiała się, co powiedzieć, gdy
dojdzie do konfrontacji? Może to też przewidziała?
Ja również byłam
spokojna. Łagodnie odparłam niektóre zarzuty, tak że Ginny chwilami milczała, najwidoczniej
zastanawiając się nad moimi słowami. Pamiętałam, jak z każdą chwilą, którą
poświęcałam na przeprosiny, okazywanie skruchy, z twarzy dziewczyny znikała obojętność,
chłód, a miejsce to zastępował smutek.
Obie zrozumiałyśmy, co
zrobiłyśmy źle, choć bez wątpienia wina leżała w większej części po mojej
stronie. Tak czy siak, koniec końców przez długie chwile tuliłyśmy się do
siebie, płacząc jak małe dziewczynki i dopiero wtedy przepraszając najbardziej
szczerze.
Łzy po raz kolejny
przypieczętowały naszą przyjaźń, która – tak czułam – stała się jeszcze
trwalsza niż wcześniej.
Uśmiechnęłam się lekko
pod nosem.
Miłe uczucie – znów móc
obejmować mocno jej drobne ciało.
Usłyszałam chichot
Ginny.
– Łaskoczesz mnie w
kark – jęknęła.
Parsknęłam śmiechem i odsunęłam
palce trochę dalej od jej skóry.
– Przepraszam –
mruknęłam. – Ale wyprostuj się.
Dziewczyna wykonała
polecenie. Przez chwilę siedziałyśmy w milczeniu, a gdy już kończyłam swoje
dzieło, westchnęłam.
– Jakoś… nie chce mi
się tam jechać – wymamrotałam.
Zauważyłam, że ruda
drgnęła niespokojnie.
– Dlaczego? – spytała
ze zdziwieniem.
Ściągnęłam ze swojego
nadgarstka gumkę i zaczęłam zawiązywać ją na końcu długiego warkocza.
– Nie chcę zostawiać
ciebie, Harry’ego, Rona… Zresztą – przesunęłam dłonią po splocie, a później
opuściłam go powoli na plecy Ginny, do których połowy mniej więcej sięgał –
tydzień z Nottem nie zapowiada się jakoś wybitnie fascynująco. O Snape’ie nie
wspominając.
Gryfonka odwróciła się
w moją stronę.
– Jak jest między
wami? – spytała poważnie.
Uniosłam brwi.
– No… cóż. – Nie
wiedziałam, od czego zacząć. – Jakby to ująć… Ja nie przeczę, Ginny, że może on
ma w sobie „to coś”, przez co nie jest tylko wrednym padalcem, ale, no, to
Snape, więc…
Ruda pacnęła się
głośno w czoło.
– Czyś ty zwariowała?
Mówię o Nocie! – zawołała.
Skrzywiłam się.
Och, już wolałabym, by
chodziło jej o Snape’a.
– Między mną a Nottem
niczego nie ma – odrzekłam cierpko. – Wciąż chodzę do niego na korepetycje,
wciąż siedzimy razem na transmutacji…
– …z tego, co wiem, to
nie tylko na transmutacji – wtrąciła Ginny.
Prychnęłam.
– Niby skąd wiesz?
Ruda poruszyła
sugestywnie brwiami.
– Mam swoje wtyki.
– Jasne. Corner, co? –
rzuciłam z politowaniem.
No, i wtedy ją
zaskoczyłam.
– Skąd…
– Ginny, mam oczy –
odparłam beznamiętnie. – Wciąż patrzy na ciebie jak wtedy, gdy jeszcze
chodziliście ze sobą. Tak jakby był w stanie zrobić wszystko, byle zwrócić twoją
uwagę. Chyba mu nie przeszło.
Dziewczyna przez
chwilę wpatrywała się we mnie ze zdziwieniem, a potem machnęła lekceważąco
ręką.
– Trudno. Kiedyś musi.
Wracając – kontynuowała jak gdyby nigdy nic – jeśli on ci się podoba…
– Nie podoba.
– …to musisz w końcu
coś zrobić, bo Gray chyba ma na niego chrapkę – dokończyła, a ja poczułam, że
moje serce przez chwilę chce wyrwać się z piersi. Uderzyła we mnie nagła fala
gorąca, choć ja nie dałam niczego po sobie poznać.
Wzruszyłam ramionami.
– No dobra, i co z
tego? – spytałam obojętnie. – Jeśli faktycznie jest tak jak mówisz, trudno. Co
mnie obchodzi Nott?
– Hermiono, nie udawaj
– zdenerwowała się Ginny. – Pół szkoły o was gada, a drugie pół niedługo
zacznie.
Opadła mi szczęka.
– Co? – wydusiłam. –
Moment, moment. Niby dlaczego ktoś miałby o nas gadać?
Ginny zaśmiała się.
– A to siedzicie sobie
w bibliotece… – zaczęła wymieniać, na co wywróciłam oczyma.
– Czasem trzeba
odrobić lekcje, wiesz?
– …a to idziecie razem
do lochów…
– Hej, jestem
beznadziejna z transmutacji i potrzebuję korepetycji, halo!
– …a to on odprowadza
cię na górę…
Tutaj już nie miałam wytłumaczenia.
To znaczy miałam, ale Ginny nie mogła go poznać. Nie mogła dowiedzieć się o
umarłych, o tym, że właśnie tam wraz z Teodorem często chodziliśmy.
Gdy nie
odpowiedziałam, Gryfonka urwała i spojrzała na mnie znacząco.
– Ha! No widzisz, coś
w tym jest! – zawołała z triumfem.
– Wcale nie –
zaperzyłam się. – Chyba tylko dla ciebie. – Zerknęłam na nią z rumieńcem wstydu
na policzkach. Jej spojrzenie mówiło wszystko. – Och, no dobra! Podoba mi się i
co? I TO WSZYSTKO! Nott ma parszywy charakter. On jako chłopak? Dziękuję,
postoję, nie jestem samobójczynią.
Ginny chwyciła się za
głowę i lekko pochyliła.
– Merlinie, MERLINIE,
daj mi siłę… – mruknęła. Wyprostowała się, po czym złożyła ręce jak do
modlitwy, zastanawiając się chwilę. – Dobra, zróbmy inaczej. Przed tobą cały
tydzień z nim. Jak wrócisz, to wtedy zobaczymy, czy zmieniłaś zdanie.
– A ty co? – spytałam
w końcu. – Ciągle ja i ja, a ty? Co zrobisz z Zabinim?
Ginny zamilkła na
moment.
– Nie wiem –
przyznała, wzruszając lekko ramionami. – Nie powiem o nim Ronowi teraz. Wolę
mieć cię przy sobie, kiedy rozpęta się piekło…
– Dzięki.
– …zresztą może po
wygranym meczu jego humor trochę się polepszy i jakoś łatwiej to przyjmie –
dokończyła. Później wyprostowała się dumnie. – Co ja się w ogóle przejmuje?
Blaise ma rację. On nie może nam niczego zabronić. Wiem, Ślizgon i Gryfonka to
dziwne połączenie, ale, na miłość Merlina, nie przesadzajmy!
– Przecież pamiętasz,
co wyrabiali razem z Malfoyem, Goyle’em, Crabbe’em… nadal wyrabiają –
zauważyłam niepewnie, patrząc dziewczynie w oczy. – Czy to na pewno dobry
pomysł? Nie chodzi mi o to, żebyś od razu z nim zrywała – dodałam pospiesznie.
– Po prostu przemyśl to.
Ginny uśmiechnęła się
delikatnie.
– Ufam mu, Hermiono –
odparła z pewnością w głosie. – Wiem, że nie skrzywdziłby mnie.
Przyjrzałam jej się z
pewnym wahaniem.
Graj, Hermiono. Rób dobrą minę do złej gry.
Odwzajemniłam uśmiech.
Ginny spojrzała na
zegarek na swoim nadgarstku. Klepnęła się w kolana.
– Dobra, ósma– to
powiedziawszy, zeskoczyła zwinnie z łóżka. – Idziemy na śniadanie. Po drodze
zgarniemy jeszcze chłopaków i zejdziemy razem.
Kiwnęłam głową.
Ześliznęłam się z posłania, po czym podeszłam do drzwi, podczas gdy Ginny
przyglądała się w lustrze swojemu warkoczowi.
W zamyśleniu oparłam
się o framugę. Ruda to dostrzegła.
– Hermiono, co się
dzieje? – spytała z troską.
Dopiero po chwili na
nią spojrzałam.
– Nic… –
wymamrotałam. – Po prostu zastanawiam się, dlaczego, jak twierdzisz, gadają o
mnie i Nocie, a nie o mnie i o Rogerze.
Ginny nie odezwała
się, przez co przestraszyłam się, że może niepotrzebnie zaczęłam temat Krukona.
Ona jednak po chwili podeszła do mnie i odszukując moje spojrzenie, spytała:
– Co jest między tobą
a nim?
Z ogromnym wysiłkiem
powstrzymałam łzy napływające mi do oczu.
– Bardzo go ranię –
wyznałam cicho, niemal szeptem. – To będzie koniec. Jeśli Roger w porę się nie
opamięta, jeśli mu się jakimś cudem nie odwidzi…to będzie koniec. Koniec naszej
przyjaźni. A wcale tego nie chcę.
Odwróciłam twarz, nie
mogąc już powstrzymać cichego szlochu, który wymknął się z mojego gardła.
Sekundę później
poczułam ramiona Ginny silnie mnie przytulające.
– Widzę to – rzekła
cicho do mojego ucha, nie odsuwając się ani o krok. – Widzę, że wciąż jest przy
tobie, widzę, że gdy rozmawiasz z Nottem, jego nosi, widzę, że znaczysz dla
niego coś więcej.
Ruda nie była tylko
przyjaciółką.
Była skarbem.
Najprawdziwszym, najcenniejszym.
Wyswobodziłam się z
jej uścisku.
– Może on tylko
traktuje mnie jak siostrę? – rzuciłam z nadzieją, ocierając łzy z policzków.
Ginny wypuściła głośno
powietrze z ust.
– Może – zgodziła się.
– Albo po prostu mu się podobasz, a wcale nie jest zakochany, albo traktuje cię
jak siostrę. Przecież niekoniecznie musi cię kochać na zabój, na zawsze i w
ogóle. Spokojnie, Hermiono. – Położyła mi dłoń na ramieniu. – Na Konkursie nie
pozwalaj mu na za dużo. Jesteś jego siostrą.
Kiwnęłam głową.
– Tak. Chyba masz
rację.
Weasleyówna
uśmiechnęła się.
– Chodź.
Wyszłam za nią z
dormitorium, zamykając cicho drzwi.
Jesteś dla niego siostrą. Na pewno. Tylko siostrą. Tak jak
Ivy.
Sama w to nie
wierzyłam.
***
Paręnaście minut przed
dziewiątą wraz z Harrym, Ronem i Ginny staliśmy przed główną bramą Hogwartu,
czekając na pozostałych uczestników Konkursu. Wszyscy mieliśmy zebrać się
właśnie tam. Na razie na miejsce przybyłam tylko ja, ani Krukoni, ani Nott, ani
Ian Owens wciąż się nie pojawili. McGonagall postanowiła pójść po nich,
zważywszy na fakt, iż wyruszyć mieliśmy punktualnie o dziewiątej.
Jakim środkiem
transportu? Tego nie wiedziałam.
Dzień był mroźny, ale
za to bezwietrzny. Nie padał też śnieg, choć biały puch zalegał na ziemi po
kostki, zaś drzewa uginały się pod jego ciężarem. Na poziomych częściach bramy
błyszczały długie sople, a szczyt muru przykryły iskrzące się czapki. Wraz z
Gryfonami zostaliśmy sami, dzięki czemu mogłam nacieszyć się nimi jeszcze przez
te kilka chwil. Ron zawiesił sobie na ramieniu moją torbę, Harry włożył ręce do
kieszeni szaty.
– Zimno – mruknął.
– No co ty –
zachichotała Ginny. Później odwróciła się do mnie. Jej policzki były
zarumienione od chłodu, a płomiennorude włosy rozsypały się wokół twarzy. –
Masz do nas pisać, jak ci tam idzie, rozumiesz? Zwłaszcza po walkach z obrony.
Podreptałam chwilę w
miejscu, lekko się trzęsąc.
– Nie wiadomo, czy
przejdę pierwszy etap – zauważyłam. – Być może w ogóle nie przystąpię do walk…
choć bardzo bym chciała – dodałam markotnie.
Ginny potarła moje
ramię, uśmiechając się pocieszająco.
– Nie martw się.
Dobrze wiesz, że mało prawdopodobne, żebyś nie przeszła dalej – stwierdziła. –
Martw się lepiej o nasz mecz ze Ślizgonami. Szkoda, że cię nie będzie. Kto nam
doda otuchy? – ruda jęknęła teatralnie i skrzywiła się.
Zachichotałam.
– Wtedy będę padać ze
stresu przed galą – odrzekłam ze śmiechem.
Harry zatrząsł się
potężnie.
– Współczuję ci,
Hermiono – powiedział. – Tygodnia ze Snape’em i Nottem raczej nie zaliczyłbym
do udanych.
Wzruszyłam ramionami.
– Może. Snape pewnie
będzie starał się jeszcze bardziej umilić mi życie, skoro szlabany, och, co za
smutek, już się skończyły.
Ron prychnął.
– Gnojek – mruknął.
Później spojrzał na ścieżkę wiodącą do zamku. Zmarkotniał. – Oho, o wilku
mowa.
Odwróciłam się.
W naszą stronę szła
spora grupka osób. Dostrzegłam szpiczastą tiarę McGonagall, wysokiego Snape’a,
Iana Owensa trzymającego w ręku sporych rozmiarów torbę podróżną, a za nimi
podążali… Teodor z Ivy.
Poczułam dziwną chęć
miotnięcia w coś jakąś porządną klątwą.
Widziałam uśmiech na
ustach blondynki i nieco znudzony wyraz twarzy Notta. Niemniej jednak, ani
jedno, ani drugie najwyraźniej nie chciało rozstać się ze swoim towarzyszem.
Ekhem. Czy jest może w pobliżu jakiś negocjator? Bo czuję
potrzebę mordowania.
Oczywiście nie
pokazałam tego po sobie. W zamian za to uśmiechnęłam się szeroko do Krukonki, a
ona w odpowiedzi pomachała mi i mimo klatki z Krakersem w jednej ręce oraz
dużej torby w drugiej zaczęła zbiegać ze wzniesienia.
Kilka chwil później na
moment przestałam oddychać przez wybitnie mocny uścisk blondynki.
– Czasami odnoszę
wrażenie, że Roger to naprawdę dekiel – oświadczyła na powitanie, starając się
uspokoić swoją sowę. Krakers miał duże, jasne oczy, nieproporcjonalną do reszty
tułowia sporą głowę i szaro-brązowe upierzenie. Był zdecydowanie większy od
Hedwigi. – Szliśmy już tutaj, kiedy on w połowie drogi przypomniał sobie, że
zapomniał różdżki i musiał się po nią wracać. Głupek – dodała na koniec, po
czym przez pręty klatki dotknęła łebka Krakersa.
Zachichotałam.
– Nie mów tak o nim –
odpowiedziałam. – Roger to… Roger. Nie wymagaj od niego za dużo.
Ivy posłała mi
rozbawione spojrzenie.
Ja za to zerknęłam na
Ginny. Ona podchwyciła mój wzrok i uśmiechnęła się łagodnie.
Tym razem szczerze.
Nie miałam już
wyrzutów sumienia.
Niedługo potem dołączyła
do nas McGonagall i Snape, oboje taszczący kufry, Puchon Ian Owens, wysoki, o poważnym
spojrzeniu zielonych oczu, w dodatku wyjątkowo przystojny jak zawsze, oraz
Teodor, z zaczerwionym lekko nosem.
Ten ostatni obrzucił
Rona pogardliwym spojrzeniem, nie wspominając już o kpiącym uśmiechu, kiedy
rudzielec potknął się na śniegu, wpadając na Harry’ego.
Poczułam
niekontrolowany przypływ niechęci do Ślizgona. Może spowodowany widokiem jego i
Ivy razem, a teraz zwiększony zachowaniem w stosunku do mojego przyjaciela.
Może.
Gdzie jest negocjator?
Kiedy na ścieżce
pojawił się Roger z Michaelem Cornerem, obaj zdyszani, ale za to szeroko
uśmiechnięci, McGonagall spojrzała wymownie na Ginny, Harry’ego i Rona.
Nie chciałam się z
nimi rozstawać.
Pierwsza podeszła do
mnie dziewczyna. Przez kilka chwil tkwiłam w jej mocnym uścisku.
– Zagnij ich
wszystkich – wymamrotała, a później ucałowała mój policzek. Uśmiechnęłam się.
– Strasznie cieszę
się, że już jest w porządku.
Kiwnęła głową, wciąż
unosząc kąciki ust do góry.
Następnie jednocześnie
przytuliłam mocno Harry’ego oraz Rona, tym razem mówiąc pierwsza.
– Macie wygrać ten
mecz – rozkazałam poważnie. – Nie widzę innej opcji.
Po twarzy Weasleya
zauważyłam niezbyt duże przekonanie co do moich słów.
Odprowadzałam ich
smutnym spojrzeniem, trzymając już swoją torbę, dopóki Roger nie wpadł na mnie
z całą mocą. Zostałam przytulona z ogromną siłą, a później ucałowana w czoło.
Ledwo stłumiłam
chrząknięcie.
Tym bardziej że
ujrzałam zagadkowy wyraz twarzy McGonagall patrzącej swoimi zielonymi oczyma
prosto na mnie.
– Pani profesor, a jak
my się tam właściwie dostaniemy? – spytał Michael, chowając nos w fałdach
szaro-niebieskiego szalika.
McGonagall zerknęła na
bramę.
– Zaraz powinien
pojawić się nasz środek transportu… – mruknęła.
I nim ktokolwiek z nas
zdążył coś odpowiedzieć, gdzieś w górze rozległ się ogłuszający pisk połączony
ze skrzekiem.
Ten krótki dźwięk
mroził krew w żyłach.
Uniosłam gwałtownie
głowę, zresztą tak jak pozostali, lecz niczego nie zobaczyłam. Szybko rozejrzałam
się – dopiero wtedy dostrzegłam środek
transportu.
Był nim zwykły powóz,
zrobiony z ciemnego drewna i z szybkami w oknach. Miał duże metalowe koła oraz
dach z ozdobnym szpicem. Całość ciągnęły dwa stwory, podobne do przerośniętych
jaszczurek, bo zielone, łuskowate, z kolcami na grzbiecie i ostro zakończonymi
kłami. Nie były to jednak smoki – te miały drobniejsze, szczuplejsze ciała, bardziej
płaskie, nieco wypukłe pyski, sprawiały wrażenie zwinniejszych oraz nieco
słabszych, co jednak stanowiło jedynie pozory.
W końcu tylko dwie leptery,
bo tak nazywały się te zwierzęta, mogły unieść swymi potężnymi, błoniastymi
skrzydłami osadzonymi na grzbiecie cały powóz.
Aż rozszerzyłam oczy
ze zdziwienia. Wiedziałam, że leptery stanowiły coś w rodzaju symbolu Międzynarodowego
Instytutu Edukacji Magicznej, jednak nie sądziłam, iż owa organizacja ma je w
swojej siedzibie.
I wykorzystuje do
takich celów.
Podczas gdy powóz
osiadał łagodnie poza bramą Hogwartu, ja zerknęłam na Teodora. Ślizgon
wpatrywał się w leptery wyraźnie zaintrygowany, z uniesioną lewą brwią,
całkowicie skupiony na ich obserwowaniu.
Patrząc na Notta,
doszłam do wniosku, że nagle stał się on dla mnie dziwnie obcy.
Snape chwycił rączkę
kufra i podszedł szybko do bramy. W jego dłoni nagle znalazła się różdżka,
którą przytknął do jednego z metalowych prętów. Przez kilka chwil stał bez
ruchu, a później stuknął w element jeszcze raz, dzięki czemu jedna część bramy
rozwarła się na prawie całą swą szerokość.
Odwrócił się w naszą
stronę.
– Na co czekacie? – warknął.
Zdecydowanie na nic.
Szybko wszyscy
znaleźliśmy się przy powozie, choć na twarzy Iana widziałam niepewność w
stosunku do lepter. Za to Michael, poczochrawszy swoją ciemną czuprynę, natychmiast
podszedł do jednej z nich. Zwierzę sięgało mu do pasa, a zaraz gdy chłopak się
zbliżył, zaczęło wywijać na wszystkie strony wybitnie długim ogonem. Krukon
podrapał je po pysku i za małymi uszkami. Leptera wygięła z rozkoszą szyję, do
moich uszu dotarł jej cichy pomruk.
Michael zdecydowanie
miał rękę do magicznych stworzeń.
Podczas gdy Snape
zamykał z powrotem bramę, my wpakowywaliśmy się do powozu. Jego wnętrze okazało
się być dużo większe, niż wydawało się z zewnątrz. Przypominało raczej pokój z
wygodnymi, obitymi purpurą siedzeniami, ciemną wykładziną na podłodze,
niewielkimi lampkami przymocowanymi do ścian i miejscem na bagaże. Dodatkowo po
prawej stronie dostrzegłam drzwi do toalety.
Już mi się podobało.
Pierwsza weszła Ivy,
za nią Roger, Ian, ja, Michael, następnie Teodor, a na końcu McGonagall ze
Snape’e. Zajęłam miejsce obok Stone’a już usadowionego pod oknem. Naprzeciw
niego usiadła Ivy, przywołując kogoś gestem do siebie.
Moje serce przez
moment biło szybciej niż zwykle, gdy dostrzegłam, że tym kimś był Teodor.
Starałam się na niego
nie patrzeć, spokojnie rozwiązując szalik i odpinając szatę, bo różnica
temperatur na zewnątrz i w pomieszczeniu wynosiła co najmniej dwadzieścia
stopni. Naprawdę się starałam.
Ale nie mogłam nie
zauważyć jego spojrzenia skierowanego na początku na wolne miejsce obok mnie.
To zostało jednak
szybko zajęte przez Iana, który posłał w moją stronę doprawdy czarujący
uśmiech.
Z pewnym trudem
odpowiedziałam tym samym, choć ciężko było mi przełknąć utratę możliwości
rozmowy z Teodorem.
Tym bardziej, że czarnowłosy
siadł obok Ivy, najwyraźniej zachwyconej tym towarzystwem.
NEGOCJATORZE, proszę, przyjdź, bo jutro będę siedzieć w
Azkabanie za użycie co najmniej jednego Zaklęcia Niewybaczalnego.
Roger wpakował nasze
rzeczy na półkę nad nami. Potarłam dłonie. Przelotnie spojrzałam na
pozostałych. Snape zamknął drzwi powozu, ustawił kufer swój i McGonagall obok
reszty, po czym zajął miejsce przy Michaelu Cornerze, zdecydowanie
niezadowolonym z takiego towarzystwa. Opiekunka mojego domu usiadła naprzeciw
mistrza eliksirów, a później wyjęła z podręcznej torby jakieś notatki,
zaczynając je przeglądać. Ivy starała się zagadać Teodora, ale on – ku pojawieniu
się we mnie dziwnej radości – mało się nią przejmował, zagłębiając się w
lekturze jakiejś książki. Ian rozglądał się z zainteresowaniem po całym
powozie, zaś Roger potarł właśnie moje ramię.
– Zmarzłaś –
stwierdził, dostrzegając pytające spojrzenie rzucone w jego kierunku.
Och, Roger. Naprawdę nie potrafię powiedzieć ci: „Przestań”…
Uśmiechnęłam się
lekko.
– Wcale nie –
odparłam.
Szatyn spojrzał za
okno na krajobraz otulony śniegiem, po czym mruknął:
– Zaraz ruszymy.
Rzeczywiście – kilka
chwil po słowach chłopaka powozem szarpnęło, a świat za oknem poruszył się
gwałtownie, drzewa zaczęły maleć, ziemia oddalać.
W moim sercu pojawiło
się nagłe podekscytowanie.
Już niedługo miałam
stawić czoło kolejnym wyzwaniom.
Roger odwrócił się w
moją stronę, podczas gdy ja obserwowałam pojedyncze płatki śniegu na szybie.
– Za jakieś dwie
godziny będziemy we Francji – powiedział. – Tyle czasu zajęła podróż w tamtym
roku. Z tym że leptery wystartowały znacznie gwałtowniej – dodał ponuro, na co
ja parsknęłam śmiechem. – Tak czy siak, jak chcesz, możesz iść spać, obudzę
cię, kiedy będziemy na miejscu.
Pokręciłam z uśmiechem
głową, wciąż obserwując to, co działo się za oknem.
– Nie – odparłam
cicho. – Chyba za bardzo działa na mnie świadomość, że niedługo tyle rzeczy
może się zmienić.
Roger uśmiechnął się radośnie.
– Lubię twoje myślenie
– stwierdził cicho, odszukując moje spojrzenie, w tamtej chwili przeznaczone
wyłącznie dla niego. Ściszył głos do szeptu. – Ciebie lubię.
Zrobiło mi się
cholernie gorąco, tak jakby w powozie panował upał.
Zarumieniłam się
nieznośnie i opuściłam wzrok.
A gdy ponownie go
uniosłam, patrząc już w zupełne innym kierunku, zobaczyłam zmrużone oczy
Teodora skierowane prosto na mnie.
***
– Jak tam jest?
Spojrzałam na Rogera z
wyczekiwaniem. Szatyn wyszczerzył się w moją stronę.
– Zobaczysz –
odpowiedział. – Tego nie da się tak po prostu opisać. Cały Instytut otacza las,
w dodatku jest tam jeziorko, małe, bo małe, ale za to genialne, a wszystko jest
naprawdę nieźle zaplanowane.
– Przekonasz się –
dodał Ian. Miał niski, czysty głos. – Paul Lacroix ponad trzydzieści lat temu,
kiedy objął stanowisko prezesa Instytutu, przeprowadził wielką modernizację.
Rok zajęło mu przystosowanie wszystkiego na potrzeby Konkursu. Przeniesienie biur,
laboratoriów, pracowni do podziemi głównego budynku, by znalazło się miejsce na
sale etapowe, wygospodarowanie terenu pod pomieszczenia dla uczestników, samo
zorganizowanie tego całego zamieszania. Konkurs ma już trzydzieści lat, bo
właśnie Lacroix to wszystko wymyślił. Poświęca się dla edukacji jak nikt inny,
jego zasługą jest wiele reform, chociażby ta o wprowadzeniu ograniczenia ilości
przedmiotów po SUM-ach, byśmy mogli wybrać te, które najbardziej nas interesują,
a nie zdawać dwanaście owutemów.
– No i on kazał
wykopać jeziorko – wtrąciła Ivy ze śmiechem, strzepując rękawy swojej szaty.
Zachichotałam.
– Tak, jeziorko
najważniejsze – potwierdziłam z rozbawieniem. – A… a jak będzie z tą galą?
Ian parsknął śmiechem.
– Co, nie masz kiecki?
Spojrzałam na niego
pobłażliwie z uśmiechem czającym się w kącikach warg.
– Pewnie, zapomniałam
jej wziąć. No ale co to będzie? Ogłoszenie wyników, tak? I co potem? –
dopytywałam się.
Dłoń Rogera łagodnie
musnęła moją.
– Zobaczysz –
powtórzył, a potem delikatnym ruchem odgarnął mi włosy z czoła.
***
Nie jestem zazdrosna, wcale nie jestem zazdrosna…
– Co chcesz robić w
przyszłości?
– Gray.
– Tylko pytam.
– Ugh, Slytherinie,
Gray…
…bo i o co? O Teodora? W życiu!
– Więc?
– Gray!
Tym bardziej, że on ma ją w poważaniu. A to, co
powiedziałam Ginny… Chwila słabości!
– No, nie krępuj się.
– Gray, zajmij się
czymś innym od mojej osoby.
Tak. Zdecydowanie chwila słabości.
– Ja na przykład chcę
uczyć w Poxterity.
– Wśród Amerykanów?
Oni są niechlujni.
– Stany zawsze mnie kręciły.
– Źle ci w Anglii?
Nie jestem. Zazdrosna. Dlaczego odłożyłeś tę książkę?
– Wyjazd zagranicę to
coś. Nowa przygoda, nowe wyzwania, nowe…
– Uważaj, bo się
zapowietrzysz.
– Jesteś zabawny.
– To już słyszałem.
Nie jestem. O ciebie. Zazdrosna.
– Wiem, i co z tego?
– Powtarzasz się.
– Nie mogę?
– …
– Ha!
– Dobra, dobra. Czego
konkretnie chcesz uczyć?
Czuję, że jesteś coraz bardziej obcy. Oddalasz się.
– Powiem ci, jeśli ty
powiesz, co z twoją przyszłością.
– Gray.
Nie ma cię już.
– Tak?
– Włosy ci się elektryzują.
– Meh. Zawsze w tym
powozie tak mi się robi…
– Ekhem.
– Co?
– Wyglądasz jeszcze
gorzej niż normalnie.
– Wiem.
– Gray…
A ja jestem o ciebie cholernie zazdrosna, Teodorze.
***
Nie mam ochoty trzasnąć Stone’a klątwą, nie mam ochoty…
– Patrz tam, Hermiono.
Widzisz tę szarą chmurę? Zupełnie jak…
– …leptera.
– Nie, jak koń.
– To jest leptera.
– Nie, koń.
– Nie znasz się.
– No dobra, może masz
rację. A ta?
Nie rozumiem, dlaczego ona się śmieje. Przecież to
dziecinne.
– Mandragora.
– Co? To nie jest mandragora.
– Jest. No zobacz. Tam
ma liście, tam ma nóżki, tam rączkę…
– A druga rączka?
– No…
– No właśnie.
Ta chmura naprawdę przypomina mandragorę… Ugh, Nott,
opamiętaj się!
– Ubrudziłaś się
tutaj.
– Gdzie?
– Tutaj.
– Ej!
Czy ona właśnie dała mu się pocałować? W policzek, ale
jednak… Nie brzydzi się go?
– No co?
– To był atak z
zaskoczenia.
Najwyraźniej nie.
– A to?
– Mam łaskotki!
– Dobra, dobra.
Chyba… chyba chciałbym obejmować cię tak jak on teraz.
– Roger.
– Hm?
– A już nic.
– Ciepło ci?
O Godryku, Granger…
– Yhy.
– To dobrze.
…co ty ze mną robisz?
***
Po wielu naszych
chichotach, kilku spojrzeń pełnych pogardy Snape’a i surowości McGonagall, po
rozmowach na tematy mniej oraz bardziej poważne, po chwilach chęci mordu paru
osób znajdujących się niedaleko, jak również po tych momentach, w których
zazdrość zalewała moje serce, powóz łagodnie osiadł na ziemi. Z mocno bijącym
sercem ubrałam się w tempie błyskawicznym, porwałam swoją torbę, po czym
zwinnie zeskoczyłam na pokryte stwardniałym śniegiem podłoże.
Przede mną rozciągał
się las. Wysokie drzewa, tak samo jak w Anglii, pokrywał srebrzysty puch, choć
one same wydawały się być jakby smuklejsze, pełne dumy i wyniosłości. Gdzieś
nisko przy ziemi dostrzegłam poruszający się szybko kształt, który później wspiął
się na jedno z nich. Drobna wiewiórka ukryła się wśród gałęzi brzozy.
Odwróciłam się i przeszłam
na drugą stronę powozu, chcąc zobaczyć to, co sobą zakrywał.
Moja szczęka opadła
daleko, daleko na dół.
Instytut w gruncie
rzeczy przypominał dworek. Wznoszący się wysoko ku niebu, niesamowicie olbrzymi
i podobnie jak drzewa – posiadający w sobie nieprzystępność oraz wyniosłość.
Mój wzrok na początku
przesunął się po dwóch półkolistych ścieżkach prowadzących do budynku. Między
nimi znajdowała się spora zaspa, choć coś podejrzewałam, że to raczej nie
zaspa, a skalniak – zresztą dostrzegłam krawędzie szarych kamieni, do których
najwyraźniej wsadzono rośliny. Brzegi dróżek oznaczały tkwiące w śniegu na
czarnych nóżkach szklane kule ciągnące się aż do dwóch wejść. Każdym z nich były
potężne, wysokie, drewniane drzwi, z doczepionymi, lekko błyszczącymi
kołatkami.
Dalej podziwiałam białe
obramowania i odbijające niebo szyby okien znajdujących się na każdym z
czterech pięter budynku. Na ostatnim z nich dwie pary szklanych drzwi
prowadziły na balkon z balustradkami przypominającymi trzy kule nałożone, po
czym zespolone ze sobą.
Cały budynek miał
kremowo-żółty kolor, a po jego prawej i lewej stronie wyrastały niewielkie
grupki drzew. Jeziorka nigdzie nie widziałam, co uznałam za raczej dziwne, skoro
Roger tak się nim zachwycał.
Gdy po dłuższej chwili
udało mi się pozbierać szczękę, uśmiechnęłam się szeroko.
Nawet w moich
wyobrażeniach nie było tam tak pięknie.
Odetchnęłam głęboko,
długo trzymając powietrze w płucach.
Nawet powietrze było
inne. Francuskie.
– I jak?
Odwróciłam się do Rogera,
który stanął obok mnie. Pokręciłam lekko głową, nie mogąc z zachwytu wykrztusić
z siebie słowa. Znów spojrzałam na Instytut, potem przelotnie zerknęłam na rozciągający
się dalej las, a na koniec na okna, w których umieszczono firanki.
– Tu jest… tu jest…
Nie dokończyłam, bo po
prostu rzuciłam mu się ze szczęścia na szyję.
Mogłam tego nie robić,
lecz nie potrafiłam się powstrzymać. Wciąż traktowałam Rogera jak przyjaciela.
Byłam beznadziejna.
Gdy odsunęłam się od
niego, poczochrał mnie po włosach.
– Już wszystko wiem –
wyszczerzył się.
Sekundę później
poczułam, jak ktoś przytula mi się do pleców.
– Spać – wymamrotała
Ivy niewyraźnie. – Teraz. Natychmiast.
Wraz z Rogerem
zachichotaliśmy.
– Jeszcze się wyśpisz
– stwierdził chłopak.
Sekundę później
rozpoczęli bitwę na śnieżki, w której nie miałam najmniejszego zamiaru
uczestniczyć. W zamian za to podeszłam do Teodora. Chłopak wyszedł już z
powozu, a teraz opierał się o jego bok. Ręce trzymał w kieszeniach szaty,
przyglądając się Instytutowi.
– Jak ci się podoba? –
spytałam z uśmiechem. – Genialnie, co?
Wzruszył ramionami.
– Normalnie – odparł
beznamiętnie. – Trochę śniegu, trochę lasu… Jak Hogwart.
Spojrzałam na główny
budynek, tak nazwał go wcześniej Ian.
– Przestań –
powiedziałam cicho. – Tu jest… niezwykle. Magicznie.
Prychnął, po czym
odepchnął się od wozu.
– Zachwycasz się
błahymi rzeczami.
Zmarszczyłam brwi, niczego
nie rozumiejąc.
– To źle?
Spojrzał na mnie
szybko.
– Po co tracić czas na
zachwyt czymś zwyczajnym? – spytał.
– Życie trzeba brać
garściami – odparłam chłodno. – Co cię ugryzło?
Nie odpowiedział i
najwyraźniej wcale nie miał takiego zamiaru. Po prostu patrzył w moje oczy, a
ja mogłam podziwiać te ciemniejsze punkciki na jego tęczówkach przez długą
chwilę.
Dopóki w końcu nie
rozległ się ostry głos Snape’a.
– Gray, Stone,
przestańcie udawać głupszych, niż jesteście w rzeczywistości i ruszcie się.
Wchodzimy do środka, już.
Spojrzałam przez ramię
na Krukonów. Leżeli w śniegu, chichrając się głośno, a Roger zaczął robić
anioła.
Może nawet sama
uśmiechnęłabym się na ten widok, gdyby nie Teodor, którego humor znowu się zmienił.
Odwróciłam się z
powrotem w jego stronę. On w tej samej chwili przeniósł wzrok ze sceny
dziejącej się za moimi plecami na mnie. Nie poruszał się przez moment, ani
drgnął, po czym poprawił torbę na swoim ramieniu i podążył ścieżką za Ianem.
Poczułam dziwne
wyrzuty sumienia.
Czyżbym znowu ja
zrobiła coś nie tak?
Poczułam lekki dotyk
na barku. Spojrzałam na zatroskaną twarz Michaela. Z jasnoniebieskich oczu bił
niepokój.
– Wszystko w porządku?
– spytał Krukon.
Wymusiłam blady
uśmiech.
– Oczywiście.
Corner opuścił dłoń, a
później wskazał głową leptery.
– Fajne są, prawda?
Przytaknęłam niemrawo.
Brunet, nie
najwyraźniej nie widząc po mnie zbytniej chęci do rozmowy, podążył za Ivy i
Rogerem, wciąż wcierających w siebie śnieg, co zdecydowanie nie podobało się trzymanemu
przez blondynkę Krakersowi.
Wszyscy weszli już do
środka, łącznie z McGonagall, która sprawdzała jeszcze, czy aby nie
zapomnieliśmy niczego z powozu.
Tylko ja zostałam, nie
poruszywszy się ani o centymetr. Zimny podmuch uderzył w moją twarz, wyciskając
z oczu pojedyncze łzy.
Znowu. Coś. Się.
Popsuło.
Nie wiedziałam co, ale
odnosiłam dziwne wrażenie, że to przeze mnie.
Poczułam na dłoni coś
jakby wilgotnego, śliskiego w dotyku. Opuściłam wzrok. Jedna z lepter
wślizgnęła pod moje palce swoją głowę, domagając się pieszczot. Jej duże oczy
zamknęły się, gdy podrapałam ją za uchem, tak jak wcześniej Michael.
Leptery miały
właściwość wyczuwania bólu u ludzi. Od takich osób zawsze łaknęły uwagi, bo
dotykiem przeganiały część smutku. Corner tęsknił za Ginny, wiedziałam to, dlatego
z taką łatwością się z nimi dogadywał.
A ja… ja byłam kryształem,
na którym pojawiła się rysa.
Który bez Teodora
pękał.
Dziękuję, postoję, nie jestem samobójczynią…
Spojrzałam na Instytut.
Byłam nią.
Smutek wcale nie
odszedł.
Zawsze.
***
Pierwszym, co
zauważyłam, wchodząc do głównego budynku, było to, że najwidoczniej Lacroix
bardzo lubi Zaklęcie Powiększające. Powóz potraktował właśnie tym czarem, a
efekt wcale nie wyszedł taki zły.
Na wnętrzu Instytutu
również wykorzystano ów urok, co przyjęłam z kompletnym zachwytem.
Sklepienie sali, w
której się znalazłam, wznosiło się wysoko, wysoko ku górze, a z jego
najwyższego punktu zwisał ogromny, kryształowy żyrandol z palącymi się na nim
setkami świec. Na całym suficie widniały freski przedstawiające błękitne
obłoki, motywy roślinne, zwoje pergaminów, liczne woluminy, kałamarze, pióra.
Nie mogłam oderwać od niego wzroku, a jedynie pozwolić, by moje oczy
prześlizgnęły się po pnączach zdobiących również ściany. Całość była bardzo
jasna, z przeważającym złotem oraz kremowym kolorem, skomponowana, sprawiała
wrażenie pełnej, bogatej i gwałtownej, a jednocześnie stonowanej.
Naprzeciw mnie,
kilkadziesiąt stóp dalej umieszczono wysokie, drewniane, pięknie zdobione
drzwi. Och, nieważne, dokąd prowadziły! Ciężko było mi powstrzymać chęć
przejścia przez nie, gdziekolwiek bym się znalazła.
Niedaleko nich, po
prawej, mieściły się drugie drzwi, nieco niższe i mniej ozdobne. Nad nimi
widniała tabliczka z połyskującym napisem „Sale Konferencyjne/czytelnia”. Po środku ściany,
zauważyłam dwie… windy? Chyba tak. Był to jakby fragment szybu, z tym że
również pokryty kremową farbą z delikatnym motywem pnączy. Drzwi dźwigów zrobiono
– oczywiście – z drewna, ale zachowano ich standardowe wymiary.
Odwróciłam twarz w
lewo. Tam znajdowały się toalety, jak mówiła tabliczka nad dwoma do nich
wejściami, dla mężczyzn i kobiet. Te pomieszczenia były o wiele niższe, ich
sufity nie sięgały sklepieniu całości. Owe sufity ścięto, a na brzegach
zaokrąglono. Dodatkowo wprawiono co najmniej kilkanaście prostokątnych, niezbyt
dużych szyb w górne partie ścian, tak że można było zobaczyć kryształowe lampy
i jasne kolory wnętrz.
Przez moment
zapomniałam o oddychaniu. Na ziemię zostałam sprowadzona dopiero przez Ivy,
która szybkim krokiem podeszła do mnie, a później pociągnęła w stronę recepcji
po prawej.
Posadzkę zrobiono z
marmuru. Odbijał się w niej blask żyrandolu.
Na recepcji, przy
której zebrali się już wszyscy Hogwartczycy, stała młoda szatynka o łagodnych
rysach twarzy i z miłym uśmiechem na ustach. Miała na imię Amelia, tak głosiła
plakietka na jej piersi. Już rozmawiała z McGonagall, jednocześnie zapisując
coś w dużym zeszycie.
– Hogwart…
Opiekunowie… – mamrotała pod nosem, a w jej słowach dosłyszałam francuski
akcent – Minerwa McGonagall… Severus Snake…
– Snape – poprawił ją
chłodno opiekun domu Ślizgonów.
Czarownica spojrzała
na niego przepraszająco.
– Proszę wybaczyć, już
poprawiam. – Wyjęła z kieszeni spodni różdżkę i stuknęła nią w pergamin. Zrobiła
to po raz kolejny, a na nim pojawiło się mnóstwo linijek tekstu. Kobieta
uśmiechnęła się. – Michael Corner, Hermiona Granger, Teodor Nott na poziom A oraz
Ivette Gray, Ian Owens, Roger Stone na poziom B, prawda?
McGonagall kiwnęła
głową.
– Dokładnie tak.
Amelia odwróciła się
do wysokiej półki z kluczami. Była ona podzielona na kolumny, każda oznaczona
cyfrą od jeden do pięć. Znajdowało się w niej po dziesięć wnęk, a w każdej kilka
kluczy. Szatynka wzięła je z najniższej skrytki z kolumny trzeciej, po czym
położyła je na ladzie.
– Te dwa – wskazała
pierwsze klucze – są do pokojów opiekunów. Reszta to dwójki dla uczestników.
Miejsce trzecie, piętro pierwsze. Powodzenia na Konkursie – dodała z ciepłym
uśmiechem.
Nie bardzo jeszcze kontaktując
ze światem zewnętrznym, odwzajemniłam gest.
McGonagall i Snape
poprowadzili nas do szklanych drzwi obok recepcji, których wcześniej nie
zauważyłam. Wyszliśmy na zewnątrz, a chłodne powietrze uderzyło w moją twarz.
Gdzieś daleko usłyszałam krzyk wrony.
Znaleźliśmy się na
ścieżce za jednym ze skupisk drzew. Za nim dostrzegłam lądujący powóz, taki sam
jak ten, którym my przelecieliśmy. Wciąż obserwując przybyszów, ruszyłam za
pozostałymi. Najpierw poszliśmy kawałek do przodu, a potem skręciliśmy w lewo.
Moim oczom ukazał się
ogromny, naprawdę ogromny teren, na którym postawiono pięć czteropiętrowych
budynków. One, w przeciwieństwie do głównego budynku, były szare, ale wcale nie
wyglądały na zaniedbane. Przeciwnie – bardzo spodobała mi się ich schludność.
Miejsca, jak nazwała
je recepcjonistka, znajdowały się daleko, daleko, na sporym wzniesieniu. Aby
się tam dostać, należało przejść między innymi przez jeziorko, o którym mówił
Roger. Zamarzło, ale w sumie nie byłam pewna, czy właśnie tak nie wyglądało ładniej,
niż wyglądałoby w lecie. Jego powierzchnia połyskiwała, przysiadło na niej
kilka kolorowych, niewielkich ptaków. Skakały szybko po lodzie, omijając pozostałe
kupki śniegu.
Miejsce pierwsze i
piąte stało po prawej oraz lewej stronie; do nich szło się po prostu nieco
krętymi, wiodącymi pod górę ścieżkami. Resztę budynków ustawiono obok siebie,
na jednym wzniesieniu. Do dwójki trzeba było przejść dróżką, omijając brzeg
jeziorka, a właściwie jeziora, bo ono wcale maleńkością nie grzeszyło. Z kolei
do trójki i czwórki mogliśmy dostać się jedynie przez dwa drewniane, łukowate
mostki.
To wszystko otaczał
las, a wszędzie, gdzie się dało, wyrastały drzewa oraz krzaki.
Znalazłam się w bajce,
jakby rzeczywistość nagle się rozpłynęła.
Przyspieszyłam, by
znaleźć się przy Ivy. Chwyciłam ją pod rękę.
– Tu jest bajkowo –
stwierdziłam, patrząc na nią szeroko otwartymi z zachwytu oczyma.
Ivy pocałowała mnie w
policzek.
– Mówiłam.
***
Pół godziny później
siedziałam przy stole Hogwartu w jadalni w głównym budynku. Owo pomieszczenie mieściło
się właśnie za wysokimi, zdobionymi drzwiami, którymi zachwycałam się, stojąc w
recepcji. Nie miało ono tak wysokiego sufitu, jednak było naprawdę ogromne. Na
dwóch ścianach znajdowały się rzędy okien, na marmurową posadzkę padał blask
kilkunastu kryształowych lamp. Wokół mnie stało kilkadziesiąt ośmioosobowych
stolików, przy których siedzieli uczestnicy Konkursu ze szkół z całego świata.
Niedaleko dostrzegłam bordowe mundurki Poxterity, gdzie indziej błękitne
Beauxbatons, jeszcze dalej zielone holenderskiej Akademii Magii Tulpin.
A na środku stał długi
stół najważniejszych osób w tym wszystkim: tych opracowujących zadania
konkursowe, sponsorów oraz samego Paula Lacroix.
Prezes Instytutu był
wysokim, postawnym czarodziejem z brązowymi włosami, pociągłą twarzą, szeroką
szczęką, kilkoma zmarszczkami na czole i wokół oczu. Miał na sobie wspaniałą
szatę w kolorze wina z długimi, szerokimi przy nadgarstkach rękawami. Podczas
przemawiania do nas, uczestników, uśmiech nie schodził mu z ust.
Mówił po angielsku, a
przynajmniej na początku tak mi się wydawało. Dopiero później zorientowałam
się, że w rzeczywistości musiał rzucić jakiś zmyślny czar, dzięki któremu każdy
obecny na sali rozumiał jego słowa w swoim ojczystym języku.
– …Trzydzieści lat –
mówił z powagą, a jednocześnie w głosie czarodzieja tak niesamowicie brzmiały
emocje, że ciężko było mi go nie słuchać. – Już tyle czasu wciąż i wciąż
pracujemy nad Międzyszkolnym Konkursem Magicznym. Tyle czasu staramy się
wyłuskać z was, młodzieży, chęć do rywalizacji w tej najpiękniejszej dziedzinie
życia: nauce. Tyle czasu pragniemy wzniecić w was płomień chęci
współzawodnictwa i poszerzania swoich horyzontów…
On rzeczywiście był
dla edukacji.
– …W tym roku możemy
gościć przedstawicieli pięćdziesięciu szkół. Trzystu młodych ludzi może
zmierzyć się z postawionymi przez nas zadaniami, może spróbować przeskoczyć
poprzeczkę, jednocześnie podnosząc ją jeszcze wyżej dla następnych uczestników.
Trzystu młodych ludzi chce walczyć.
Rozejrzałam się
przelotnie po sali, a mój wzrok spoczął na Teodorze i Ivy siedzących obok
siebie naprzeciwko mnie, teraz odwróconych do mnie tyłem, skupionych na słowach
Lacroix.
Z trudem przełknęłam
ślinę.
– …Jutrzejszy dzień
będzie męczący, tak samo jak kolejny. Czekają was bowiem pierwsze etapy Czarodziejskich
Konkursów Przedmiotowych, części pisemne, a następnie praktyczne. Plany są
ułożone tak samo. Śniadanie odbędzie się tutaj o siódmej, o ósmej zaplanowano rozpoczęcie
części pisemnej. Na napisanie każdego testu otrzymacie czterdzieści pięć minut,
a między poszczególnymi kategoriami będzie piętnasto- lub dziesięciominutowa
przerwa. Pięć po wpół do jedenastej obiad, później ciąg dalszy. Wszystko
zakończy się niewiele po dziewiętnastej, kiedy rozpocznie się kolacja.
Patrzyłam na nich z
mieszaniną zazdrości i bólu spowodowanego w jakimś stopniu przywiązania do
Teodora.
Rysa powiększa się.
– Praktyki wyglądają
dokładnie tak samo. Bez obaw. Gdy nie przypada wam żadna z kategorii, macie
czas wolny. Ale nie szalejcie.
Rozgałęzia się, biegnie wzdłuż kryształu.
– W dniu drugiej
części pierwszego etapu zostaną też ogłoszone wyniki.
Nie potrafiłam już
skupić się na jego słowach.
Od kryształu odłamała się niewielka cząstka.
– …uroczyste otwarcie
trzydziestego Międzyszkolnego Konkursu Edukacji Magicznej!
Wszyscy obecni zaczęli
bić brawo.
Ogłuszający szum
wypełnił moje uszy, ale nie mogłam zmusić się, by zamknąć oczy.
Nikt go nie naprawi.
_______________
To nie miało być
dzisiaj noooo. Jutro mam sprawdzian z historii, w czwartek z angielskiego, a w
piątek z geografii, ale nie mogłam się powstrzymać, zwłaszcza że jakoś udało mi
się znaleźć chwilę czasu, hue, hue :D
Ten rozdział i
następny to miała być całość, wiecie? o.O’ Ale, oczywiście, ten odcinek musiał
mi się rozwlec, dlatego więcej Teosia ujrzycie w osiemnastce. Mwahaha, już mam
jej całą jedną stronę.
Dobra, nie zanudzam.
Mam wielką ambicję dodać w listopadzie jeszcze dwa rozdziały, ale chyba mi się
nie uda xD Nie no, zobaczy się. Trzymajcie za mnie kciuki ^^
Ściskam gorąco.
Empatia
O matulu, muszę to zrobić. PIERWSZA. <3
OdpowiedzUsuńKocham CIĘ.
Łoho, gratuluję :DD
UsuńJa Ciebie też, Koko <3
Przeczytałam. Kij, że jest po godzinie policyjnej i robię to epickim cichaczem, ale wiesz, że dla Ciebie wszystko <3
UsuńPo Pierwsze.
O masakra. Jaki rozdział! Miałam ochotę na przemian płakać z radości i złości, ale wiesz, są takie dni w życiu kobiety, że, no wiesz. Co nie zmienia faktu, że wprowadziłaś mnie w taki stan, że no... No ryczeć mi się chce.
Po Drugie.
Boru. Boru, jak ja kocham te dialogi wewnętrzne Twoich bohaterów. Jak mi żal Michaela takiego, jakim go u siebie przedstawiasz. Jak podoba mi się moje prywatne wyobrażenie Iana.
Jak żal, a jednocześnie nie-żal mi Rogera. ehhh.
Bajkowe opisy. Zaczęłam chyba mieć ochotę na zimę, a w moim wypadku to cud, bo Koko zimy nie lubi. ot co. W sensie, nie w Krakowie o.o Bo co innego na jakimś zapomnianym przez ludzi pustkowiu - tam by była fajna :D
Czuję się z siebie dumna, że choć raz w życiu jestem u Ciebie pierwsza.
Dziękuję za Gin i za Harry'ego i za RONA.
A najbardziej chyba dziękuję za te wszystkie fragmenty z/dotyczące Teosia, bo są mistrzowskie. Mia, kitek, kocham Cię, trzymaj się tam i w ogóle.
Ja nie wiem, jak ona wytrzyma z Ivy w jednym pokoju o.o
Ściskam Cię niesamowicie mocno.
Wiesz, że Kocham.
Twoja.
Ejże no. Nie płakać, nie o to mi chodziło no. Jak ryk będzie wymagany, to napiszę xD
UsuńMnie chwilowo nikogo nie jest żal. Jakoś tak... potrafię rozłożyć psychologię moich bohaterów na czynniki pierwsze, ale chyba nigdy nie będę czuć współczucia i w ogóle. To takie... suche xD
Zima mniam, więc bardzo się cieszę, że Koko zaczyna się do niej przekonywać <3
Ha, ha, ha! A skąd wiesz, że H. będzie w jednym pokoju z Ivy, co? :D Nie przypominam sobie, żebym taką informację zamieściła, więc no xD
Ja dziękuję bardzo, bardzo za opinię i za to, że zaryzykowałaś i cichaczem to-to przeczytałaś <3
Całuję w oba policzki i w czółko.
Oj, nooo. Łezka mi się zakręciła i tyle. Przyznaję się szczerze, że cholernie mnie wzruszył moment z Michaelem i to wszystko chyba przez niego. Oj, no.
UsuńOł, u mnie nie jest suche. Ja się mam ochotę czerepem w ścianę walić za to, co robię moim bohaterom :D No, ale.
Dobra, muszę coś dodać - Roger jest megataktowny w porównaniu z tym, co ja ostatnio obserwuję =.= Głupia/nie potrafiąca jasno wyrazić swoich uczuć Miona. Kurczaki, sama taka jestem, ale jakie to denerwujące! Już wiem, nad czym muszę popracować...
No... E... Dwie dziewczyny? o.o Nie wiem, jakoś tak założyłam, że podzielisz to płciami, a że jest 2 : 4, to no. No wiesz xD
Całujem <3
A nie, to ja nie. Ja mam ochotę zrobić soczystego facepalma, gdy widzę, że np. nagle fani Ivy już chcą ją wyrzucić przez okno, wielbicielki Rogera wybić mu oko cegłą, a Teodora wciąż mało i mało xD
UsuńNa Mię jeszcze przyjdzie czas, kiedy jasno i wyraźnie powie o swoich uczuciach. Tylko no, jeszcze nie teraz ^^''
Dobra, dobra, to był joke mający zasiać u Ciebie ziarno niepewności xDD Ivy będzie w pokoju z H. Mia wytrzyma jakoś, zważywszy na fakt, że przecież nie powie Ivy "Weź się odpimpaj od Teodora", no i wokół niej wciąż krąży Roger. Mord odsunie się pewnie na dalszy plan :D
Ja dalej lubię Ivy i dalej mi jej żal przez tą historię z jej bratem - pamiętam o niej! A jej zachowanie jest podobne do mnie (albo przynajmniej tak mi się zdaje) i może właśnie dlatego uważam je za irytujące, bo odkrywa moje wady xD Za Rogerem nie przepadałam, ale jest okej, za to Teosia kochałam od początku i o tym wiesz ;>
UsuńOj, wiem, wiem. Wcale tego nie chcę przyspieszać, tylko, you know :D
Hahhahah xD Okej, udało się jak najbardziej :D Domyślam się, że tak nie powie, bo mimo wszystko koffa Ivy - inaczej by się tak do niej nie kleiła zaraz po wyjściu z powozu XD
Łohoł, a myślałam, że zapomnieliście o braciszku xD Może jesteś do niej podobna, ale ja serio nie uważam jej cech charakteru za wady ;P Przynajmniej nie wszystkie, ale Ty nie masz jej wad ;PP
UsuńWait, wait, musimy też odróżnić uczucia Mii do Ginny oraz do Ivy. Mia kocha Ginny jak siostrę, zresztą - uważa ją za skarb, jak stwierdziła w siedemnastce. Ivy ma ochotę zamordować, w dodatku podchodzi do jej zachowań z dystansem, choć, no, Ivy zmieniła ją, to trzeba przeznać. Głównie dzięki Gray Hermiona jest taka, a nie kanoniczna xD
Błagam, ja mam naprawdę dobrą pamięć, moje kochanie, ja takich rzeczy nie zapominam :P
UsuńYou never know :D Generalnie zawsze dostrzegałam, które cechy mnie są denerwujące dla otoczenia, ale nigdy się tym nie przejmowałam, bo ja to ja i wieeesz. Ludzie sobie istnieją obok, a ja obok :D Rzecz jasna są wyjątki :*
Ale ja napisałam [i]koffa[/i] a nie [b]kocha[/b]. Różnica, wielka bardzo <3 I czytam ze zrozumieniem :D Twierdzę tylko, że Ivy też jest ważną postacią w życiu Miony, bo na nią wpływa ;)
Ciągle zapominam, że Ty jedna nieliczna dostrzegasz te zmiany nastawień/poglądów/charakterów postaci, wszystkie klamry kompozycyjne, szczegóły i szczególiki i no. Wybacz -.-'' Z kolei różnicy między "koffa" i "kocha" nie zauważyłam, więc to również mój błąd xD
UsuńHahaha, Koko lubi ogarniać :D Trudno ją od tego odwieść, chociaż kocham Cię za to niesamowicie, że mi w każdym rozdziale podkładasz jakąś zagwozdkę, no ale... Na tym to polega, Rajt? :D
UsuńLOL. Żaden mi tu błąd, to strasznie poważnie brzmi xD Przeoczenie :D
Bosz. Cały czas zapominam. Na deviancie między dwukropkami, w tekście nawiasy kwadratowe a w komentarzach trójkątne. Kociokwiku można dostać... ech.
Przeczytałam, a szczegółowo skomentuję w wolnej chwili *.*. Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńOks, nie śpiesz się :D
UsuńŚciskam ;*
Oki, a więc mam chwilkę, czas na skomentowanie :).
UsuńPo pierwsze: lubiłam książkową Hermionę, naprawdę ją lubiłam, ale Tobie udało się uatrakcyjnić ją jeszcze bardziej. Twoja wersja Hermiony ma pewnego rodzaju głębię, która baaaardzo mi się podoba, no i jej przeżycie wewnętrzne: chyba wiesz, że uwielbiam? ;)
Po drugie: wciąż mi mało Teodora, czekam na więcej! I ta Ivy... umh... cóż... na swój sposób lubię jej optymizm i wyluzowanie, ale od Teodora to niech ona się trzyma z daleka! ;)
Po trzecie: nie wiem, jak Ty to zrobiłaś, ale żal mi było Michaela, który tęskni za Ginny. Naprawdę żal. I opis jego kontaktu ze zwierzętami... Wisienka na torcie.
Rozdział bardzo rozbudowany i szybko, podoba mi się niezwykle, tak jak sam pomysł Konkursu. Ten Roger mi trochę ten, ale póki co czekam na dalszy rozwój wydarzeń. Cieszę się ze zgody Hermiony i Ginny i życzę duuuużo weny!
Pozdrawiam Cię serdecznie ;*
Ekhem, w sumie ja odnoszę wrażenie, że Hermiona ma więcej moich cech niż tych kanonicznych. No ale skoro nie ma większych zgrzytów, to chyba... dobrze? :D
UsuńMichael został przez Rowling potraktowany baardzo po macoszemu. Jak taki chłopak przejściowy dla Ginny. A może on też miał uczucia? Nie, nie, nie, nie spodobało mi się to i musiałam tę kwestię nieco rozbudować :D
Dziękuję za miłe słowa, kochana ;*
Ściskam.
Wiesz jak poprawić humor po tym, jak zwolniło się ze szkoły przez to, że źle się czuło. Boże, boooski rozdział. Kocham *-*
OdpowiedzUsuńŁohohohohł, a cóż się działo? :c
UsuńAww, dziękuję bardzo :)
Pozdrawiam.
A nic takiego, źle się poczułam.
UsuńBoże, czy mnie wzrok nie myli? Verita tutaj? Kurczę, muszę to zapisać.
Z resztą, nie o tym chciałam...
Wiesz, bardzo mi się podobają wszystkie rzeczy pisane kursywą. Takie... fajne. Wybacz, tylko tyle potrafie powiedzieć po sprawdzianie z polskiego ._. Jestem całkowicie wypompowana przez szkołę. I jeszcze w przyszłym tygodniu testy próbne. Taa... a potem się dziwią, że nie chce się ludziom przychodzić do szkoły ._.
Ale że źle, że wpadła tu Verita, bo nie ogarniam? xDD
UsuńPolski <3 Mogę pisać sprawdziany, kartkówki, wypracowania, everything, byle z polskiego <3 A co mieliście? :D
Próbne testy, brr. Mróz wyczuwam.
Verita poleciła mi tego bloga dawno dawno temu ;) Więc raczej dobrze xD
UsuńJa mam dziwne prace domowe z polskiego. Naprawdę, dziwne. O.o
Oj tam, próbne testy to bd masakra, ale 2 sprawdzianów nie będzie, więc spoko, mogę przeżyć xD
Szablon, szablon, szablon *-*. Boże, śliczny jest! Uwielbiam brązy.
UsuńI znowu pytanie jak poprzednio - moogłabyś mi podać link do zdjęcia? *-* Moooogłabyś?
Haha, spoko :D
UsuńOj tam. Prace z polskiego nie są dziwne, tylko... twórcze xD
Ten szablon początkowo był fioletowy o.O Robiłam go w fioletach, ale potem raz, że przypomniałam sobie, że Niekonretna nie lubi fioletów, a dwa, nie potrafiłabym dobrać odcieni do tła postów, ramek i tak dalej, dlatego zmieniłam kolorki xD Jak się podoba, to dobrze ^^
W sumie to nie jest zdjęcie, tylko fotomontaż, jednak tak cholernie pasuje mi do przyszłych rozdziałów, że nie mogłam go nie wykorzystać *.* Proszę bardzo ;P http://browse.deviantart.com/?q=judydepp&offset=24#/d4ft8vm
Prace z polskiego są dziwne. I koniec xD Mam się wcielić w studenta z opowiadania "Nowy wspaniały świat" (bodajże) i napisać jak tam było na wycieczce w laboratorium, gdzie byli programowani ludzie. Dziwne xD
UsuńBooże, i tak dzięki za zdjęcia (wiem, fotomontaż, ale i tak to zdjęcie dla mnie xD), wykorzystam to pewnie niedługo xD
Życie jest nie fair. ._.
Nie mogłam się powstrzymać, musiałam to napisać.
Hahaha xD My mamy podobne, typu "Napisz kartkę z pamiętnika Skawińskiego, opisując jego przeżycia podczas przeczytania Inwokacji", więc no :D
UsuńNie ma sprawy :D Bardzo lubię jej prace, bo wyglądają na właśnie zdjęcia. Mniam <3
Eh, szykuje się poprawa ze zdań wielokrotnie złożonych, jedna osoba z całej 16 osobowej zgrai zdała, bosko. ._. Jak ja tego nie cierpię. Już wolę zadania domowe xD
UsuńEj, mogłabyś mi wypisać kody CSS na ramki i strony/karty/jakkolwiek-to-się-nazywa? Jestem w potrzebie ;p
Łohohohoł. Ja nigdy nie poprawiam, bo nigdy mi się nie udaje poprawić xD Powodzenia :D
UsuńZerknij na bloga Elfaby www.by-elfaba.blogspot.com. Elfaba dodaje tam co jakiś czas gotowe kody, więc no. Albo poszperaj z Google, ja poszukałam i no, widać xD
Eh, no. Na stronie Elfaby byłam, znalazłam tylko do postów. A do szukania w google nie mam szczęścia xD
UsuńWyobrażasz sobie, że moja nauczycielka jednak się pomyliła i jednak zdały 4 osoby? I ja też zdałam? Nic sie nie ucząc dostałam 2+. Pół punkta, a bym dostała 3 xD
Już pojawiło się do stron, kochana :)
UsuńAww, gratuluję <3 2+ też dobre, rili, skoro tylko cztery osoby zdały :DD Zdolniacha :D
A teraz się tłumacz, czemu robisz kolorystykę szablonów pode mnie zUy człowieku? XD
UsuńTen rozdział jest super . Weny .
OdpowiedzUsuńDziękuję :D
UsuńO wow, to chyba był Twój najlepszy rozdział ever. Bardzo dbasz o szczegóły, zwłaszcza te w opisie Instytutu, uwielbiam to. Wybacz, że mnie dzisiaj nie stać na ambitniejszy komentarz, ale dosłownie padam na twarz. Było bosko, nie ma to jak francuskie powietrze. :D
OdpowiedzUsuńJeszcze powiem tylko to, że gdzieś mniej więcej w połowie Michael stał się "Michealem", ale gdzie, to już sama musisz wyłowić, bo nie pamiętam. ;)
Pozdrawiam,
[gilderoy-lockhart]
Łohoł, czy najlepszy, to ja nie wiem, bo chyba miałam nieco lepsze momenty, ale skoro tak twierdzisz... :D
UsuńWybitnie bałam się opisów, rili. Przez nie dość długo nie potrafiłam zabrać się za ten rozdział. Ale potem w końcu siadłam i jakoś tak samo poszło ^^'
No, no, stał się -.- Dwa razy -.-''
Dziękuję bardzo za opinię :)
Pozdrawiam cieplutko.
Nie lubię Ginny. Nie każ mi tego proszę uzasadniać, od początki mojej "przygody" z książkami pani Rowling jej nie lubiłam i niestety nawet twoje opowiadanie mnie do niej nie jest w stanie przekonać. Uwielbiam za to Hermione i Teodora, są tak realistyczni, że ma się wrażenie jakby to wszystko rozgrywało się tuż obok. Ivy mnie nieco denerwuje, słodka trzpiotka, na dodatek kręcąca się koło Tea. Dzięki Bogu, że wyeksmitowali ją na inne piętro.
OdpowiedzUsuńW kanonie była mi obojętna: chodziła z Harrym, śmiesznie żartowała. Potem ją trochę znielubiłam, ale teraz znowu ją lubię. Taka sobie jest, jako lekkie przeciwieństwo Ivy, więc no, lubię :D
UsuńCo do I. to uważaj - nie byłabym taka pewna w stwierdzeniu, że ją wyeksmitowali xD
Dziękuję za opinię :)
Pozdrawiam.
Rozdział jest świetny, jak zawsze z resztą. :D Ivy mnie denerwuje tym swoim, czasami aż nadmiernym, optymizmem... a Roger wydaje się aż nazbyt idealny.. Nie lubię ich zbytnio, ale Teo uwielbiam. Świetnie go wykreowałaś w swoim opowiadaniu. ;3 Jestem ciekawa co takiego zrobi Hermiona, aby Ivy się odczepiła od Teodora.. Czy w ogóle coś zrobi, oto jest pytanie. ;p
OdpowiedzUsuńTak czy siak.. Czekam z niecierpliwością na następny.
Pozdrawiam i życzę weny! xD
Hahaha, na początku bum - Krukoni fajni, pełni energii; wraz z każdym kolejnym rozdziałem - a nie, jednak be i fuj xD Ja ich lubię i fajnie mi się pisze o nich :D
UsuńCzy ja wiem. Nie zapominaj, że H. przyjaźni się z Ivy i raczej nie byłaby za tym, żeby ich od siebie odciągnąć. To nadal jest Hermiona, nie zapominaj :P
Dziękuję bardzo za opinię :) Wena jest, tylko czasu brak, haha xD
Pozdrawiam.
JAK JA SIĘ CIESZE, ŻE DODAŁAŚ TEN ROZDZIAŁ!! Dobra, już, uspakajam się xD Boże, kobieto, jesteś niesamowita. Tak pięknie opisujesz, tworzysz taką świetną fabułę. I doprowadzasz mnie do wzruszenia! Naprawdę, miałam łzy w oczach jak czytałam wszystkie myśli Hermiony. Biedna...
OdpowiedzUsuńPolubiłam Rogera. Jest słodki. W ogóle to jak zachowuje się względem niej jest słodkie. Nie narzuca się, szanuje ją. Może za dużo sobie wyobraża i na pewno coś do niej czuje, ale przecież Hermiona nie mówi mu "NIE". Naprawdę nie chce, aby ich więź się skończyła. To jest naaaprawdę piękna przyjaźń.
A Ivy? Wiesz, zmieniłam na jej temat zdanie. Pomyślałam, pomyślałam i doszłam do wniosku, że nie jest tak zła jak mogłoby się wydawać. Oczywiście, zaleca się do Teodora (albo zwyczajnie chce być dla niego miła), ale skąd może wiedzieć, że jej przyjaciółka coś do niego czuje? Hermiona to ukrywa, a Ivy tym bardziej nie ma prawa o tym wiedzieć. Jest baaardzo pozytywną osobą. Ale nie wiem za bardzo co Hermiona o niej myśli. Raz ma ochotę poużywać na niej trochę zaklęć, a zaraz potem naprawdę cieszy się, że ma ją przy sobie. Ale to zrozumiałe. Zazdrość.
A co do Teodora... BOŻE, ON TEŻ COŚ DO NIEJ CZUJE!! Teraz już się nie wymiga. O tak, jakie to pięęękne ;> Haha, a niech ma, on może tak sobie bezkarnie rozmawiać z Ivy, a Hermiona nie może z Rogerem? Pff. CZŁOWIEKU, zacznij działać.
A w ogóle ta szkoła jest piękna. Znaczy, nie mogłam się skupić na dalszym tekście bo tak przeżywałam Teodora, ale ten Instytut jest... magiczny? Smutne, że Granger nie może do konca się cieszyć przyjazdem do Francji, bo na głowie ma tyle rzeczy.
I proszę cię, proooooszę, dodaj jak najszybciej kolejny rozdział<3
Pozdrawiam! ^^
Wiem, ja też się cieszę! :DD
UsuńNojejku, kolejna? Założę się, że kiedy będę pisać rozdziały z myślą, że będą wyciskać łzy, to nikt nie zapłacze xD
TAK! Dziewczyno, nawet nie wiesz, jak się cieszę, że znalazł się w końcu ktoś, kto lubi Ivy i Rogera! :D Boru, chyba padnę Ci zaraz do stóp. I jeszcze tak genialnie rozbroiłaś myśli Hermiony. Dziękuję, ulżyło mi ;*
Już, już, cii, nie zapędzaj się :D H. i T. są o siebie zazdrośni, dodatkowo Hermionie podoba się Teoś. To jeszcze nie jest big tru lof i jeszcze długo taka nie będzie, więc spokojnie xD
Rozdział się pisze, ale ten i przyszły tydzień będą bardzo gorące dla mnie. Postaram się w weekend siąść i napisać, ale no. Lektura sama się nie przeczyta ;_:
Dziękuję za tak wyczerpujący komentarz ;*
Ściskam.
Cudo, rozdział boski jak zawsze zresztą.
OdpowiedzUsuńKochana Ginny, ona jedyna rozumie, że Hermiona lubi Teodora. I głupia, głupia Ivy.. mam wrażenie, że co rozdział będą ją tak nazywać, a przynajmniej dopóki Hermiona i Teodor nie będą razem xd i kurde, Roger, no.. ja wiem, że on jest fajnym facetem, ale czy ona nie może mu po prostu powiedzieć, że go nie lubi w ten sam sposób co on ją? A Teodor i Hermiona mogliby się przyznać, że lubią siebie bardziej niżby chcieli! Przecież wszyscy wiemy, że są o siebie zazdrośni, no halo :D a no i on niech się trzyma od Ivy z daleka, bo Hermionka cierpi.. and I don't like that :( głupi, ślepy głupek.. pf. Chcę już następny xd
Hahaha xD To przyszykuj sobie jakiś duży wybór różnych określeń, bo nie planuję ich połączyć tak szybko, skoro to uczucie ma być trwałe i silnie, a nie jakieś fifirifi ^^''
UsuńHermiona momentami jest strasznie gÓpia, ale jej zachowanie jest w sumie w jakimś stopniu ludzkie. A przynajmniej mam taką nadzieję xD
Jasne. Wyobraź sobie Teosia tak ni stąd, ni zowąd okazującego uczucia. I do tego mówiącego, że H. znaczy dla niego coś więcej. Jeszcze nie ten czas, przykro mi, za szybko xD
Ja też chcę już następny, bo znajdzie się w nim wyjaśnienie paru istotnych kwestii ^^
Jeny, szczerzyłam się do monitora jak głupia, kiedy zobaczyłam, że dodałaś rozdział <3 Mimo że było już po północy, czytałam wytrwale, niestety komentuję dopiero dzisiaj, wybacz.
OdpowiedzUsuńNo, poza tym, że OGROMNIE się cieszę, że wstawiłaś tę część szybciej niż chciałaś - jestem oczarowana treścią!
Tak się cieszę, że Hermiona i Ginny doszły do porozumienia i wyjaśniły sobie wszystko. Ta scena w dormitorium była taka naturalna, prawdziwa i przypomniały mi się od razu chwile z moją najlepszą przyjaciółką. Swoją drogą nieco martwię się o Gin, za tą jej ślepą ufność wobec Zabiniego. Nie mam już pojęcia, czy jest on warty zaufania. Grunt, żeby jej nie skrzywdził.
Nooo, i Hermiona przyznała się co do Notta... Przyznała, że jej się podoba. Hihi.
A w ogóle, wybuchnęłam takim śmiechem, kiedy przeczytałam ten fragment o Snapie, jak jest między nim a Hermioną ;P Jeju, haha, to Ci wyszło ^^
Spodobał mi się też opis lepter, wgl te stworzenia bardzo przypadły mi do gustu. Sceny w powozie czytałam po parę razy, takie są świetne! NO I ZAZDROSNY TEODOR powala wszystko na kolana... ech, jakie to cudowne ^^
Mordercze myśli Hermiony spowodowały, że wielokrotni chichotałam pod nosem ;p Kocham <3
Opis Instytutu - gratuluję, świetny. Wszystko sobie pięknie wyobraziłam i stwierdzam, że też bym chciała tam jechać. Bajeczny, ach. Tylko marzyć o takim miejscu wypoczynku.
Napisałabym wiele więcej, ale nie wiem już za co się zabrać. I tak ten komentarz jest już nieskładny. Zastanawiam się jak będzie przebiegał konkurs i oczywiście... perypetii kochanych konkursowiczów ;D
Swoją drogą śmiesznie się złożyło, Ivy kręci się koło Notta, Roger koło Hermiony, a Hermiona i Nott są o siebie nawzajem zazdrośni ^^
Pozdrawiam kochana i oby więcej takich niespodzianek ;*
Powodzenia w pisaniu dalszych rozdziałów :)
To wszystko w sumie przez Alex. Znalazłam czas i akurat gadałam z nią na skajpaju, kiedy tak jakoś wyszło, że właściwie mogłabym rozdział dodać, więc ogarnęłam się, poprawiłam i no xD
UsuńZabiniego lubię straszliwie, bo ma bardzo określony charakter, ale co do jego planów, to się nie wypowiem. Wszystko się wyjaśni... za jakiś czas ^^
"Zazdrosnego Teosia" to jeszcze planuję vol. 2 i vol.3 co najmniej, zobaczę, jak mi to będzie wychodzić. Ale mam nadzieję, że coś się pojawi :3
Czy ja wiem, czy to takie miejsce wypoczynku. Dwa dni stresu, a później już w sumie zależy, czy się dostanie do następnego etapu, czy nie, jednak miejscem wypoczynku to bym tego nie nazwała xD Zresztą przekonacie się, huehue ^^
Dziękuję za miłe słowa i ściskam mocno ;*
To tak. Od dawna czytam Twoje opowiadanie i normalnie uwielbiam Cię! Ok, powaga.
OdpowiedzUsuńMogłabym się tu rozpisywać o chwytających dialogach, nastroju jaki budujesz, o cudnym sposobie opisywania bohaterów, o tym jaki Teodor jest pociągający, jak Krukoni mnie irytują czasami, tfu tfu, bla bla, ale po prostu po przeczytaniu każdego z Twoich rozdziałów jestem w ciężkim szoku psychicznym i nie jestem w stanie napisać komentarza. To świadczy oczywiście bardzo dobrze o Twoim opowiadaniu (gorzej o moim mózgu i mojej psychice xD). Nadal jestem oszołomiona, ale w końcu stwierdziłam, że jak nie dodam komentarza i będę się czaiła po cichutku śledząc Twoje opowiadanie, to po prostu obrażę Twoją twórczość.
Jeju, jakie długie zdania piszę. Niepoprawne na dodatek stylistycznie. Padło mi już.
A więc kontynuujmy.
Przywracasz mi w ogóle wiarę w rocznik '98. Jestem o rok starsza i gdy patrzę na to bydło z drugiej klasy (bez obrazy) na korytarzu..
Staram się nie rozpisywać, ale jak wiesz od miesięcy nie napisałam komentarza tutaj, to teraz wyrzucam wszystko z siebie.
Pisz, pisz, pisz. Lej na wszystko, ale pisz, pisz, pisz. I wydaj książkę. Ojej, byłoby cudownie.. Wróćmy na ziemię.
~ * ~
To teraz o rozdziale i opowiadaniu, postaram się być poważna i obiektywna.
Bardzo podoba mi się w ogóle sam pomysł tego konkursu. Hogwart p. Rowling był ubogi w takie atrakcje (nie liczmy "Czary..")
To, że Ivy przyczepiła się do Teosia, a Roger do Hermy jest ciekawe. Bardzo. Podoba mi się taki rozwój sytuacji, zżera mnie ciekawość jak to się będzie dalej rozwijało. Wiesz za co nie lubię opowiadań? Za to, że cholernie trzymają w napięciu pomiędzy rozdziałami. Gdy czyta się książkę, można ją pochłonąć "od razu". Ma to jednak swoje plusy, bo przynajmniej nie siedzę całą noc i nie czytam, a byłabym do tego zdolna..
Teodor jest fascynujący. Podoba mi się, że wybrałaś akurat jego do opowiadania. Masz duże pole do popisu. Hermiona jest na szczęście taka jaka jest, co lubię. Czytałam opowiadania, gdzie autorki robiły z niej pustą lalę, która w nosie ma naukę i chce tylko dobrze wyglądać. Ble, zepsuły to zupełnie. Jednak wiesz.. opcja korków z transmutacji też nie jest do końca przekonywująca, zwłaszcza, że była prymuską. Patrząc jednak z innej strony, mogło się tak zdarzyć. Transmutacja wymaga wielkiego skupienia, a Hermiona często bywa rozkojarzona. Mogło to mieć jakiś trwalszy wpływ.. Tak sobie to tłumaczę.
Ivy i Roger. Gdy ich umieściłaś w opowiadaniu czułam podstęp. Ale nie od razu. Polubiłam ich, potem dopiero zaczęłam lepiej ich poznawać. Nie lubię idealnych ludzi. Sztuczne. Ale podoba mi się, że biorą udział w tym opowiadaniu, zapowiada się ciekawie.
Mało tu Harry'ego i Roniątka. To pewnie dlatego, że wszystko dzieje się z perspektywy Hermiony. Brakuje mi jednak czasami jakiegoś wątku z nimi. W tym rozdziale akurat było w sam raz według mnie.
Okey, skończę na razie. I tak nie napisałam wszystkiego, ale ostrosłupy wzywają. Nie ma to jak egzamin, umrę..
Jesteś niesamowita, nie zapominaj o tym. I dodawaj szybko nowy rozdział, bo mnie rozsadzi od środka. xD
Pozdrawiam! I weny życzę, weny przede wszystkim! <3
O kurczę, jak ja lubię takie długie komentarze <3
UsuńNa początku bardzo, ale to BARDZO dziękuję, że jednak postanowiłaś się odezwać. Nawet nie wiesz, jak mnie cieszą komentarze "Wcześniej po cichu śledziłam Twoje opowiadanie, ale teraz...". Skryci Czytelnicy fajni :DD
Meh, to ja mam podobnie od początku gimnazjum. W pierwszej klasie - "Boru, co za wiochmeni z tych trzecich" + "Jeżu, klasa to idioci", teraz - "Meh, pierwszaki są malutcy i nadpobudliwi w dodatku" + "Żyję wśród debili. Moja klasa to debile!". 98' to straszny rocznik.
Zacznę od transmutacji. Wiele osób mi to zarzuca, ale no, to jest tak jak właśnie z ksiażką, o której wspomniałaś. Żeby to zrozumieć, trzeba przeczytać wszystko, bo potem odnosi się wrażenie, że autor przegiął xD Powiem jedynie, że kwestia nagłego pogorszenia się Hermiony w tej dziedzinie magii od początku miała swoje drugie dno... :)
O tak, to jest masakra! Zwłaszcza Hermiona z leTkim makijażem, jakimś-tam-najczęściej-czarnym-stroju zamiast szkolnej szaty i - przede wszystkim - w rurkach. Huehue, prawie urocze. Nie wspominając o Hermionie-klnącej-na-czym-świat-stoi i o Hermionie-pyskatej-zołzie. AŁtoreczki zawsze się starają <3
Ivy i Roger nie są tutaj tylko dla ozdoby i po to, żeby mogli przyćmić Teomione. Ale to później-później się okaże ^^
Ja wiem, ja wiem, że ich mało, już to słyszałam :c Tylko problem w tym, że większość wydarzeń dzieje się wokół Hermiony i kogoś-tam. Nie wiem, pewnie jakoś jeszcze rozwiążę kwestię Rona, ale z Harrym będzie gorzej. On zawsze jakoś odstawał w moich opowiadaniach, ugh -.-
Cholernie dziękuję za ujawnienie swojej obecności, za tak długi komentarz, za wszystkie miłe słowa, za pochwały jak i za wytknięcia, które postaram się poprawić, dziękuję za każde słowo. Dzię-ku-ję! :)
Również pozdrawiam cieplutko.
Czy mi się wydaje, czy to jest dłuższe niż zazwyczaj? Bo tak czytam i czytam, i końca nie widać. Chociaż w sumie jest 8 rano i jeszcze śpię, może dlatego. xD
OdpowiedzUsuńPoczątek taki... dziewczyński. Nie potrafię tego inaczej opisać, no. Ale takie gadanie o chłopakach i w ogóle, dziewczyńskie. No i wreszcie przyznała, że Nott się jej podoba! (Btw, czy jego nazwiska nie odmienia się "Notcie?). No i Teodorek tez zazdrosny... Nawet nie wiesz, jak polepszyłaś mi humor na cały nudny szkolny dzień! Te damsko-męskie wątki są po prostu niezmiernie ciekawe i wciągające!
Też mam ten tydzień zawalony sprawdzianami, także doskonale cię rozumiem. I gratuluję tak szybkiego dodania rozdziału.
Standard to jest 12-14, a to ma 16, więc trochę dłuższe mi wyszło, fakt xD
UsuńNa razie planuję w niedługim czasie odsunąć wątki damsko-męskie nieco na nieco dalszy plan, żeby wysunąć na pierwszy umarłych. Ale mam nadzieję, że oni również zaciekawią ^^''
Nie, weź, wtedy by się czytało tak jak się pisze, a nie "Nocie", jak brzmi poprawie xD
Dziękuję, dziękuję ^^ Pozdrawiam!
Hmm... Skoro inni sie ujawnili to ja tez. Czytam twojego bloga i jestem nic zauroczona. Szukalam tego parringu i szukalam az w koncu bum ! Jest <3 nawet nie wiesz jaka jestem szczesliwa. Sama probowalam pisac Temione ale nie mialam na nie pomyslu ;) aktualnie pisze Dramione, ale czuje, ze totalnie mi to nie wychodzi.
OdpowiedzUsuńNo ale koniec o mnie.
Masz talent i umiesz wzbudzic w czytelniku uczucia. A to chyba najwazniejsze ;)
Mam ochote Cie zabic za ten rozdzial, ale nie zrobie tego bo chce wiedziec co bedzie dalej xD Grrrrr... Sprobuj mi tylko zlaczyc Ivy i Teodora to nie wiem co zrobie. Czytajac to bylam szczesliwa - bo nowy rozdzial, smutna a zarazem wkurzona bo Notta nie wkurza towarzystwo Ivy ! A co do Rogera to szkoda chlopaka ;c Widac ze zalezy mu na Mionie, ale jednak wole ich jako przyjaciol. Przepraszam za bledy oraz brak polskich znakow, ale pisze z telefonu i nie chce mi sie ich urzywac. Odezwe sie jeszcze. Weny zycze ! ;)
Uzywac *
UsuńŁohoł, szaleństwo, wszyscy się ujawniają :D Cieszę się szalenie z tego powodu :)
UsuńMwahaha, moc autorki - czasem Czytelnik chce ją zabić, ale, ojej, nie może, bo inaczej nie dowie się, co dalej z bohaterami... No prawie mi przykro no :DD Mnie też chwilami szkoda Rogera, ale cóż zrobić? Ktoś musi zostać skrzywdzony, żeby ktoś inny był szczęśliwy. Życie :|
Dziękuję, że się odezwałaś i za te wszystkie miłe słowa :)
Pozdrawiam!
Sama zrobiłaś ten szablon? Suuper, nie dość, że mądra z wybujałą wyobraźnią to jeszcze potrafi tworzyć takie faaajne szablony. Szczerze to myślałam, że zamówiłaś go na szabloniarni! :( Więc chciałam powiedzieć, że masz cuuudowny szablon. :D
OdpowiedzUsuńNo sama, sama, na Wyjątku był tylko jeden szablon kogoś innego :D
UsuńBardzo, bardzo dziękuję :)
Wchodzę codziennie i nawet nie wiesz jak się ucieszyłam na widok rozdziału, niestety przez szkołę czas mam dopiero dziś :/
OdpowiedzUsuńale nie żałuję! Na Twoje opowiadanie zawsze trzeba mieć odpowiedni nastrój!
Powiem Ci, że pierwsze rozdziały bardzo mi się podobały, motyw w bibliotece i umarli był super, potem jakoś nie wiem.. Nie zachwycały mnie, niestety, były po prostu OK
ale ten znów jak dla mnie jest na tym genialnym poziomie, zwłaszcza powrót do motywu samobójczyni, brakowało mi go, a tu pasuje IDEALNIE <3
rozdział jest wspaniały i motyw kryształu trafiony w 100%!
zima, zima, moja ulubiona pora roku i magiczna, więc w sam raz jako tło do konkursu, letnią porą nie byłoby tego czegoś :D
szablon.. powiem Ci, że masz talent graficzny i szablon super! najbardziej podoba mi się to, że obrazek z Hermioną przewija się, nie zostaje u góry jak zwyczajny nagłówek, a potem go nie widać :D
choć nie przepadam za odcieniem brązu, brąz jest dla mnie zawsze taki mdły, nie wyraża konkretnych emocji ;)
co do fabuły, nigdy nie byłam fanką Ginny i podobnie, jakoś rozmowy z Teo czy Ivy, Rogerem są inne, ciekawe.. Ginny jakoś nie wiem,taka zwykła rozmowa,zwyczajna przyjaciółka,ale to też pewnie przez moją niechęć do jej postaci ;p
Podsumowując rozdział WSPANIAŁY! Szablon również (nawet mimo brązu). Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział (codziennie będę Ci podbijać statystykę i sprawdzać :D) i ściskam Cię gorąco! <3
Marta
Motyw samobójczyni jest istotny, fakt, w dodatku w jakimś stopniu określa stan uczuć Hermiony, ale też nie przywiązujmy się do niego jakoś bardzo xD
UsuńTeż kocham zimę <3 Tylko śniegu mi brakuje :c Bardzo chciałam, żeby czas w opowiadaniu odpowiadał realnemu światu, więc cieszę się, że chociaż ten moment jako-tako się wpasował :D
Nie mam talentu graficznego ^^ Jest tylu grafików o wiele lepszych ode mnie, że to-to, co widać na blogu, jest wytworem jedynie drobinki jakichś-tam umiejętności spośród wybitnych talentów, naprawdę. Jednak i tak bardzo dziękuję i cieszę się, że szablon się podoba :)
Ja lubię każdą postać, choć po tym, co szykuję dla naszych bohaterów, można odnieść wrażenie, że ich nienawidzę xD
Dziękuję straszliwie za opinię i za kopa, którego dodały mi Twoje słowa <3
Pozdrawiam!
Ja się do motywu samobójczyni strasznie przywiązałam, powiem szczerze xD
UsuńNo mi też, tylko szkoda, że nie może spaść śnieg a jednocześnie by było około 10 stopni na dworze, bo -10 to już nie tak fajnie :<
a tam, cicho, że nie masz talentu, masz! i do tego masz na nie super pomysły ;D
Jeżeli będziesz tak super pisać to będę kopać i kopać xD
a tam nienawidzisz.. zaplanuj jakiś mord, to dopiero by była nienawiść ;D
Marta
Nie no, ja też, bo on stanowi motorek całej akcji, ale no. Nie będzie go dużo, lecz jak już, to z przytupem xD
UsuńLubię zimę, lubię śnieg, lubię mróz, lubię sweterki, lubię Święta, lubię czerwony z zimna nos i zaparowane okulary, mniam <3 Dla mnie może być i -15 :D
Hym. Kilka mordów będzie, ale na to jeszcze przyjdzie czas xD
Dodam jeszcze tylko, że szablon jest śliczny - zdjęcie Hermiony jest absolutnie genialne! Mam co do niego, tylko jedno "ale", jak dla mnie ma o wiele za wąskie pole postów. Przez to tekst robi się wąziutki i tak strasznie długo, że ciężko się go czyta.
OdpowiedzUsuńJak tylko zobaczyłam ten fotomontaż, to wiedziałam, że muszę go użyć. Tak strasznie mi pasuje do 21/22 rozdziału, że łohoł *o*
UsuńJuż poprawione :) Lepiej?
Dziękuję za opinię ;)
O matko, właśnie się zorientowałam, że jeszcze nie skomentowałam tego rozdziału. Ja i mój ogar, no doprawdy -.-
OdpowiedzUsuńTak czy siak, bardzo mi się podobał. A już w szczególności wątek z perspektywy Notta. Co tu się porobiło, hu hu... Wcześniej opierdziel Ci dałam za Ivy i Notta, a teraz mam za Hermionę i Rogera? Ty mnie wykończysz. Nie, nie, zero ochrzanu. Póki Hermiona czuje jedynie do niego sympatię czysto sympatyczną, to niech będzie.
Haaa, nie mam weny na pisanie komentarzy -.-
Przez Ciebie chichram się jak głupek xD Opierdzielaj mnie, jeśli chcesz, nie przejmuj się :D Ale i tak bez obaw - Mia wystarczająco podkreśliła, że Rogera traktuje jak przyjaciela, prawie jak brata, nie jak chłopaka, z którym kiedyś mogłaby być. Roger wciąż działa na nią dość mocno, w końcu ma uroczy uśmiech, a ona sama koniec końców lubi jego objęcia, jednak wie, że one wcale nie zwiastują czegoś dobrego. Niemniej - bez obaw xD
UsuńDziękuję za opinię, kochana ;*
Świetnie piszesz, czuć że wkładasz w to dużo serca. Szablon jest nastrojowy i genialnie wpasowuje się w resztę.
OdpowiedzUsuńPodsumowując, nic dodać, nic ująć, tylko pozazdrościć talentu;)
Aww, bardzo, bardzo dziękuję za miłe słowa :)
UsuńPozdrawiam!
sorry, że się wciskam, ale zawsze tak ładnie komentujesz moje prace, że aż nie mogę się powstrzymać. Poprzedni szablon ujął mnie za serce, ale ten... ten jest wręcz genialny. Podoba mi się kolorystyka Brązy są zaczepiste. na Ginevrze 80% szablonów jest w brązach :D
OdpowiedzUsuńI jeszcze zdjęcie Emmy. Mniam. chyba najlepsze, jakie widziałam do tej pory. to jakaś nowa sesja?
Lecz kim bym była gdybym z poradą nie przybyła? Nie myślałaś o przesunięciu trochę kart? tak, aby były nad kolumną i postem. tutaj masz kodik.
.tabs-outer {margin: 0px 0px 0px 0px ;} tylko że ja mam oczywiście sklerozę i nie pamiętam który parametr odpowiada czemu. Pokombinuj. możesz tam również wpisywać wartości ujemne.
Pozdrawiam ^^
Ależ wciskaj się wciskaj, rady zawsze się przydają :D
UsuńWiem, wiem. Ten szablon był fioletowy wcześniej, jednak później zmieniłam na brązy i zdecydowanie lepiej wygląda. Co do Emmy - to nie sesja, tylko fotomontaż z deviantartu xDD Niemniej, faktycznie ładny, jak tylko go zobaczyłam, to od razu mi się oczy zaświeciły ^^
O kurczę, w sumie nie pomyślałam o tym. Kod chyba już nawet wklepałam sobie na próbnym, ale coś musiało mi nie grać, skoro go nie użyłam... Hm, ogarnę, a o ile dobrze pamiętam, to parametry zaczynają się od górnej krawędzi i dalej zgodnie z ruchem wskazówek zegara :D
Bardzo dziękuję za radę i za to, że w ogóle tu zajrzałaś ;)
Pozdrawiam!
pewnie że zajrzałam. Tutaj zawsze zaglądam aby popatrzeć na szablony, natomiast na rozdartej duszy oczekuję pierwszego rozdziału, bo nienawidzę komentować prologów. Prologi to zuo (choć sama je mam na wszystkich blogach ale ciii).
UsuńMeh, to sobie jeszcze poczekasz, bo na razie rozdział leży. Odkąd doszłam do wniosku, że moje pomysły są zbyt schizowe, żeby można je było ukazać innym, nie tknęłam go.
UsuńCzyżby motyw Emmy to nie połączenie sceny z Underworld, w której Selena dowiaduję się o tajemnicy klucza (Tego naszyjnika co trzyma w ręku)? Każdy Twój szablon jest perfekcyjny. Bardziej lubiłam poprzedni, ale ten też na to coś w sobie.
OdpowiedzUsuń"Płaczę, kiedy anioły zasługują na śmierć" System System System! Mój ulubiony zespół :D
No, ale jestem tutaj po to by skomentować treść rozdziału, a nie rozpisywać się o genialności Serij'ego.
Jestem z Twoim opowiadaniem od samego początku. Mimo, że jakoś niespecjalnie ujawniałam swoją obecność, to regularnie czytam tego bloga. Obecny, 17 rozdział jest najlepszym z wszystkich. Niesamowicie ukazałaś, że tak to nazwę "wnętrze" Notta.
Pisz, pisz kolejny rozdział.
Pozdrawiam!
(http://tracac-wspomnienia.blogspot.com/)
Nie wiem, z czego to scena, ale podoba mi się xD
UsuńMniam, SOAD lubimy, lubimy <3
O kurczę, naprawdę od początku? W takim razie dziękuję, że wytrwałaś aż do tej pory, bo to jednak siedemnaście rozdziałów pełnych denerwującej Ivy/Rogera, rozchwianej emocjonalnie Hermiony i gardzącego wszystkim i wszystkimi Teodora. Dziękuję i za to, i za tę opinię, i grzecznie melduję, że rozdział osiemnasty napisany, a zapowiedź dodana xD
Ściskam.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKocham!
OdpowiedzUsuńOpowiadanie
Jest
Boskie!
Jedna uwaga: widziałam fragment, który nie daje mi spokoju, a mianowiecie: napisałaś - cyt.
,,Czyś ty zwariowała? Mówię o Nocie! – zawołała.".
Jego nazwisko pisze się ,,Nott", więc pisząc „...o Nocie!" powinnaś chyba napisać „...o Nott"cie!".
Tak mi się przynajmniej wydaje ;)
Pozdrawiam