Łagodne światło niewielkiej
lampki padało na stos książek, zwoje pergaminów i pióro leżące samotnie na
brzegu stolika.
Jedynie w bibliotece
mogłam odnaleźć spokój.
Powoli zapadał
wieczór, za oknem robiło się coraz ciemniej. Czytelnię Instytutu spowijał mrok,
choć lampki stojące na stolikach starały się go przegonić. Otaczały mnie rzędy
regałów pełnych woluminów, miejsca, przy których siedzieli nieliczni uczestnicy
Konkursu oraz przede wszystkim cisza.
Potrzebowałam jej i
tylko jej. Nie dałam namówić się Ivy na spacer po całym Instytucie. Długo
nalegała, ale ja byłam nieugięta, nawet wtedy, kiedy Roger starał się chyba
załaskotać mnie na śmierć.
W zamian za to, gdy
tylko wróciliśmy do swoich pokojów, a McGonagall oznajmiła, że mamy czas wolny,
Krukoni porwali ze sobą resztę uczniów Hogwartu.
Skryłam się w
spokojnej czytelni, do której – ku mojej radości – nie zajrzało tamtego
wieczoru wiele osób.
Pomieszczenie nie było
zbyt duże. Z pewnością zdecydowanie mniejsze od hogwarckiej biblioteki, choć
już zdążyłam zauważyć na półkach nieznane mi, niekojarzące się z niczym tytuły.
Jednak w tamtej chwili
postanowiłam się nimi nie zajmować. Swoje poszukiwania skierowałam w nieco inną
stronę – ku wszelkim informacjom na temat katharsis albo Sprawy. Nie liczyłam
na powodzenie w tej drugiej kwestii. Wszystkie archiwa mieściły się w
podziemiach Instytutu, a ja nie wiedziałam nawet, jak tam dojść. Skupiłam się
zatem na książce umarłych.
Niestety, z marnym
skutkiem.
Przejrzałam już pięć
tomów ze zdecydowanie mało napawającymi nadzieją efektami. Na razie przyssałam
się do Dusza i ciało – powiązań zawsze
mało, cokolwiek miał znaczyć ten tytuł. Jednak wbrew pozorom, autor nie
pisał wcale tak głupio.
Częstym problemem wśród czarodziejskich myślicieli jest:
czy podświadomość może wpływać na ciało? Nie chodzi o sny, koszmary, po których
budzimy się zlani potem, ani chociażby o zachowanie w czasie hipnozy.
Bunt magii. Nad tym ręce załamują badacze magicznych
umysłów, to spędza im sen z powiek, to stanowi prawdziwą zagwozdkę.
Na pewno każdy z nas chociaż ras spotkał się z
nieposłuszeństwem mocy. Zdenerwowanie – trach!, i pęknięta szklanka. Strach – i
natychmiastowa zmiana pogody. Radość – i od razu wywrotka przedmiotów w
pobliżu. Znamy to, prawda? Czasem takie gwałtowności nic nie znaczą, innym
razem są bardziej istotne.
Takie małe, chwilowe przejęcie kontroli nad naszą istotą
przez magię.
A jeśli właśnie magia czasami wie lepiej, co jest dla nas
dobre? Jeśli to wyczuwa? Jeśli daje wyraźne sygnały, że dzieje się coś
niedobrego?
Nie możemy nad nią zapanować. Nigdy nie mogliśmy i nigdy
nie będziemy w stanie.
Nie mamy wyboru.
Jedyne wyjście stanowi poddanie się jej.
Zmarszczyłam brwi.
Owszem, nawet mnie -
mimo że coraz rzadziej - zdarzało się nie panować nad mocą w chwilach jakichś
większych emocji. Wiedziałam o podłożu uczuciowym, byłam go świadoma. Jednak nigdy
nie spotkałam się z niczym podobnym. Władza magii nad człowiekiem? Wydawało się
to być czymś tak absurdalnym, że niemal niemożliwym. Bo niby dlaczego właśnie
ona miała w aż takim stopniu ingerować w naszym życiu?
Nieprawdopodobne.
Chociaż w sumie...
autor miał w jakimś stopniu rację. Magia była czymś nieokiełznanym, szalonym,
nieprzewidywalnym. Istotnie nie mieliśmy nad nią kontroli. Nie mieliśmy najmniejszych
szans, by ją poskromić.
Intrygujące.
Z wciąż zamyśloną miną
odłożyłam powoli książkę na bok. Biblioteka Instytutu, może i mała, ale
trzymała w sobie wspaniałe skarby. Przysunęłam do siebie pergamin, chwyciłam
pióro, po czym zaczęłam spisywać notatki z lektury.
Musiałam sprawdzić te
informacje, już będąc w Hogwarcie.
Obok mojego stolika
przeszło dwóch wysokich, ciemnowłosych chłopaków ubranych w granatowe mundurki,
podobne nieco do mojego. Obaj nieśli po kilka grubych tomów, rozmawiając żywo
po polsku. Podniosłam automatycznie głowę, kątem oka dostrzegając nagły ruch, a
jeden z uczniów posłał w moją stronę ciepły uśmiech, po czym zniknął z kolegą
za pobliskim regałem.
Coś w tym uśmiechu
przypomniało mi o Teodorze.
Odrzuciłam pióro na
bok i przejechałam dłonią po twarzy.
Odkąd znaleźliśmy się
w Instytucie, Nott ani razu na mnie nie spojrzał, nie odezwał się, zaczął po
prostu ignorować. Byłam dla niego powietrzem. Czymś – nie kimś – nic
nieznaczącym, co można potraktować z całkowitą obojętnością.
A to naprawdę bolało.
Dlatego zaszyłam się w
bibliotece, z bolesną świadomością, że teraz Teodor chodzi po całym Instytucie
z Ivy, rozmawiając z nią w najlepsze.
Po raz kolejny dla
zagłuszenia bólu oddawałam się poszukiwaniu odpowiedzi na dręczone pytania.
Żałosne. Musieć
uciekać i kryć się przed zmartwieniami, zamiast je pokonywać.
Jesteś słaba, Hermiono… Tak bardzo, bardzo słaba…
Bo nie tylko nagłej
śmierci się bałam.
Kryształ był kiedyś mocny, trwały, a teraz zrobił się taki
kruchy, możliwy do roztrzaskania lekkim dotknięciem…
Bałam się unicestwienia.
Tego, że uczucia mogłyby mną zawładnąć, tak bym nie potrafiła się im oprzeć.
To wszystko przez
Teodora.
Przez niego kryształ
stracił swoją dawną swoją potęgę w tym, że nie można było tak łatwo go
zniszczyć.
Płomyk, który zniknie wraz z lekkim podmuchem wiatru…
– Wiedziałem, że tu
będziesz.
Odwróciłam się w
stronę właściciela głosu. Teodor szedł między regałami w moją stronę, a ja
uniosłam brwi.
– Dlaczego?
Przysiadł się do
stolika, przy którym siedziałam.
– Oczywistym było, że
nie pójdziesz z tą zgrają…
Spojrzałam na niego
znacząco.
– Ekhem.
–…że nie pójdziesz z nimi, tylko zajmiesz się poszukiwaniami
czegoś na temat umarłych – dokończył ze zniecierpliwieniem.
– A ty dlaczego nie
poszedłeś? – spytałam, zamykając książkę o kontroli mocy nad naszą istotą.
Odłożyłam ją na stos tych, które już przejrzałam, po czym zabrałam się za
rolowanie pergaminów.
Teodor posłał mi
litościwe spojrzenie.
– Naprawdę nie wiesz
czy tylko udajesz?
Kiwnęłam głową,
spuszczając wzrok.
– Dobra, cofam –
wymamrotałam.
Nie chciałam na niego
patrzeć. Jego nagła zmiana zachowania wybiła mnie z rytmu, wprowadzając do
umysłu zdezorientowanie i burząc myśli. Na usta cisnęło mi się wiele pytań z
tym związanych, ale nie potrafiłam ich z siebie wydusić.
– Znalazłaś coś? –
spytał Ślizgon.
Westchnęłam,
odkładając na stolik rolkę pergaminu. Skierowałam wzrok na chłopaka.
– Nic – odparłam
beznamiętnie. – Do archiwum się nie dostaniemy, zresztą nawet nie mam pojęcia,
gdzie ono dokładnie się znajduje, a pod tymi najbardziej obiecującymi tytułami
pustka. Nie wiem, nie wiem. Jeszcze jutro poszperam, ale dzisiaj jestem już
padnięta.
Teodor wypuścił głośno
powietrze z ust i rozłożył się na krześle, splatając sobie dłonie za głową.
– No to jesteśmy w
kropce – stwierdził, wbijając nieobecny wzrok w jakiś punkt na suficie.
Nie odpowiedziałam, w
zamian za to pytając:
– Słyszałeś o buncie
magii?
Kiwnął głową, wciąż na
mnie nie patrząc. Zaczął bujać się na krześle.
– Jeśli chodzi ci o tę
zaawansowaną formę buntu, to tak. Magia zaczyna myśleć za siebie, bo głupiej
coś nie gra – odparł obojętnie. – Taka mała rewolucja w jej wykonaniu, a my
ponosimy za to konsekwencje.
Uśmiechnęłam się
lekko.
– Kapryśna.
Między nami zapadła
cisza, jednak żadne z nas nie chciało ruszyć się z miejsca.
Odnosiłam dziwne
wrażenie, że Teodor lubi przebywać w moim towarzystwie tak po prostu, bez
żadnego specjalnego powodu.
To jednak nie
tłumaczyło jego nagłej zmiany nastawienia.
Nienawidziłam go za
niezdecydowanie, tak samo jak za wiele innych rzeczy.
– Dlaczego mnie
szukałeś? – to pytanie wymknęło się z moich ust szybciej, niż zdążyłam je
przeanalizować.
Nie patrzyłam na
niego, jednak z łatwością dostrzegłam, że on w końcu przestał bawić się na
krześle i spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami.
– Co?
Wzruszyłam ramionami.
– Proste pytanie.
Dlaczego. Mnie. Szukałeś?
Milczał przez długą
chwilę, tak że poczułam przejmującą niepewność, czy na pewno odpowie.
– Chciałem wiedzieć –
odparł w końcu powoli – czy znalazłaś coś na temat umarłych.
Parsknęłam śmiechem,
choć wcale nie było mi wesoło.
Teodor zmarszczył
brwi.
– Dlaczego się
śmiejesz? – spytał podejrzliwie.
Pokręciłam lekko
głową, nie odpowiadając.
Zirytował się.
– No? – syknął. Gdy
wciąż milczałam, westchnął ze zniecierpliwieniem. – Granger, do cholery, o co
ci chodzi?
Spojrzałam na niego
szybko, twardym spojrzeniem.
– Zachowujesz się tak,
jakby nic się nie stało – stwierdziłam łagodnie, choć tak naprawdę wszystko we
mnie krzyczało.
Na twarzy chłopaka
wykwitło zdumienie.
– Granger – zaczął
powoli – nadal nie rozumiem, co…
– Dlaczego wcześniej
taki byłeś?
Znalazł się pod moim
nieustającym wzrokiem, skierowanym prosto na niego, spokojnym, choć wiedziałam,
że wciąż widzi żal ukryty głęboko w oczach.
– Jaki? – spytał.
Jedynie opóźniał
odpowiedź.
– Dobrze wiesz –
odparłam szybko. – Okej, już zauważyłam, że wyjątkowo często miewasz humorki,
ale nawet one zawsze się z czegoś biorą. Więc?
– Szukasz dziury w
całym – rzekł sucho, mrużąc lekko oczy.
– Jasne. Bo przecież
nagłe zachowanie jakbyś mną naprawdę szczerze gardził i po prostu nienawidził
to nic…
Przekrzywił nieco
głowę, posyłając w moją stronę dziwne spojrzenie.
– Skąd wiesz, że tak
nie jest?
Wciągnęłam powietrze,
by odpowiedzieć, jednak wtedy dotarł do mnie sens słów Teodora.
Gardził. Nienawidził.
Wcale nic między nami
się nie zmieniło. To znaczy z mojej strony owszem, lecz z jego najwyraźniej
nie.
Grał.
A przecież powtarzałam
sobie, że muszę na niego uważać, bo jest dobrym aktorem.
Pozwoliłam czujności
osłabnąć. Przestałam kontrolować swój dystans do czarnowłosego.
Nagle poczułam się
zagubiona, zdezorientowana, jakby w jednej chwili otulił mnie płaszcz kłamstw.
Nienawidziłam. Tak jak
on.
Zamrugałam szybko,
resztkami sił powstrzymując oczy, by wciąż patrzyły prosto na Teodora.
– P-przecież, no… tak
mi się wydawało… – wymamrotałam niepewnie.
Ślizgon wyprostował
się.
– Dlaczego? Dlaczego tak ci się wydawało? – spytał.
Jego głos był inny.
Brzmiało w nim coś, czego wcześniej nie słyszałam. Nie siedział przede mną ten Teodor, którego znałam z
korepetycji, ten Teodor, z którym
niemal codziennie sprzeczałam się o przeróżne rzeczy, ten Teodor, którego polubiłam, a przede wszystkim – któremu
zaufałam.
Naprzeciw mnie
siedział ktoś zupełnie obcy. Obce spojrzenie, obcy ton głosu, obca postura.
Jedynie oczy były te
same i właśnie po nich wiedziałam, że to wciąż Teodor Nott, ten sam chłopak o
niezwykłej inteligencji, o czarującym uroku osobistym, o wyjątkowo intrygującym
charakterze, który wciąż i wciąż chciałam odkrywać.
Jednak tak czy siak
znów moje serce oplotło głupie uczucie – czarnowłosy stał się dla mnie kimś
nieznajomym, podobnie jak wcześniej przed wyjazdem do Instytutu.
To wszystko zmieniało
się niczym w kalejdoskopie.
Z trudem zachowałam
spokój, postanawiając nieco zmienić taktykę.
– Dlaczego tak cię to
interesuje? – odbiłam piłeczkę.
Nie dał się zaskoczyć.
– Chcę wiedzieć, co sprawiło,
że nagle zaczęłaś widzieć mnie w innym świetle – odrzekł lekko.
Zarumieniłam się,
czując na ciele nagłą falę gorąca.
– Skąd wiesz, że
postrzegam cię inaczej?
Nie daj się zwariować, Hermiono. Nie daj się zwariować.
– Tak wynika z twoich
słów – mruknął cicho. – Więc dlaczego sądzisz, że już tobą nie gardzę?
– Zachowanie jaśnie
pana Teodora na to wskazuje – odpowiedziałam, choć mój głos tym razem wcale nie
ociekał kpiną.
No, może troszeczkę.
Zaśmiał się gardłowo.
– No dobrze,
powiedzmy, że coś istotnie się zmieniło – powiedział powoli, a z mojego serca
opadł uciskający je ciężar. Od razu oddychałam lżej. – Niemniej, dlaczego
twierdzisz, że wtedy przy powozie znów zachowywałem się wielce karygodnie?
Założyłam ręce na
piersiach i usiadłam nieco wygodniej, wpatrując się gniewnie w Teodora.
– „Zachwycasz się
błahymi rzeczami”, „Po co tracić czas na zachwyt czymś zwyczajnym?” –
prychnęłam. – Nott, jesteś drętwy i jeśli chcesz rzucać się w pogoń za jakimiś
bardzo wyjątkowymi zdarzeniami, by właśnie z nich czerpać radość, zamiast
cieszyć się z drobnostek, to bardzo ci współczuję.
Pokręcił lekko głową,
opierając łokcie na stoliku.
– Zaraz, zaraz,
moment, Granger. Rozmawiamy o tym, jaki byłem wcześniej czy o moich poglądach?
– One też nadają się
do zmiany – stwierdziłam z przekąsem.
Nott wstał szybko i
nachylił się przez blat, opierając się o niego dłońmi. Nawet gdy stałam,
chłopak był dużo wyższy, a w tamtej chwili zdecydowanie górował.
Nie. Cofnę. Się.
– Nie mów mi, co mam w
sobie zmienić – warknął chłodno. – To ci nic nie da. Nie próbuj mnie zmieniać,
bo się mocno rozczarujesz.
Również podniosłam się
z krzesła, przez co Teodor musiał nieco się cofnąć.
– Aha, czyli mam nic
nie robić, po prostu patrząc, jakim gburem jesteś dla innych? – spytałam bez
skrupułów. – Zwłaszcza że to właśnie na nich się odbija, nie wspominając już o
mnie. Te ciągłe zmiany… – Zamilkłam na sekundę i odwróciłam wzrok. – Te ciągłe
zmiany bolą.
Nie odpowiedział.
Och, mogłam siedzieć
cicho.
Niepotrzebnie w ogóle
zaczynałam temat jego osoby. Mogłam cieszyć się ze zwykłej rozmowy z nim, ale
nie, musiałam wyrzucić z siebie wszystkie żale.
Byłam taka durna.
Usłyszałam ciche
chrząknięcie.
– Miałbym pewne
zastrzeżenia co do tego, kogo charakteryzują ciągłe zmiany – stwierdził chłodno.
Spiorunowałam go
spojrzeniem.
– Moje poglądy –
kontynuował – nie powinny cię obchodzić. Nie staraj się zmienić innych, nie
tylko mnie, chodzi mi o całą resztę osób, które według ciebie wymagają
natychmiastowej metamorfozy przekonań. Tylko się rozczarujesz.
– Kolejna pomocna rada
Wielkiego Teodora Notta? – rzuciłam kpiąco.
– Powiedzmy, choć i
tak pewnie Główny Mop Filcha tego nie posłucha – odwarknął kąśliwie, przez co
miałam ochotę wyjąć z prawej kieszeni szaty różdżkę, po czym przystawić mu ją
do gardła. – Z kolei jeśli chodzi o sytuację przed powozem…
– Och, daj już spokój
– przerwałam mu ze zniecierpliwieniem. – Dobrze wiem, jaki jesteś i że – w czym
właśnie mnie utwierdziłeś, choć miałam niewielką nadzieję – wcale się nie
zmienisz. Po prostu muszę się przyzwyczaić.
– Przepraszam.
Byłam tak zaskoczona
tym jednym słowem, które wypłynęło z ust Teodora, że aż usiadłam na swoim
krześle. Po chwili chłopak zrobił to samo, uśmiechając się lekko, leciutko,
niemal niedostrzegalnie.
Albo może mi się
wydawało.
Szybko odzyskałam
równowagę.
– Och, Teodor Nott przeprosił! Święto! – zironizowałam.
Czarnowłosy ścisnął
dwoma palcami nasadę nosa.
– O Salazarze, daj mi
siłę do tej szczotki – wymamrotał pod nosem.
Z mojego gardła wyrwał
się niekontrolowany chichot, a sekundę później okazało się, że Teodor również
nie mógł go powstrzymać.
***
Do budynku, w którym
znajdowały się nasze pokoje, wróciliśmy jakieś dwie godziny później. Cały ten
czas spędziliśmy w czytelni, rozmawiając głównie o Konkursie. Przez ostatnie
dwadzieścia minut Teodor przepytywał mnie z podstawowych i nieco bardziej
zaawansowanych zaklęć na kategorię obrony przed czarną magią, a następnie ja
jego ze składników eliksirów.
Teraz, wchodząc po kamiennych
schodach na pierwsze piętro oraz rozwiązując szalik owinięty wokół szyi,
prychałam niemal po każdym słowie wypowiedzianym przez chłopaka.
– …tak twierdzi, zresztą
nawet Snape ci powie, że orodwaniec i głowotnik to zdecydowanie złe połączenie… Granger, przestań tak
prychać!
– Nott, nie znasz się
– stwierdziłam pogardliwie. – Pomyśl – eliksir na zgagę, eliksir leczniczy. Tam
dodaje się pół listka orodwańca pospolitego ORAZ sproszkowaną skorupkę
głowotnika zwyczajnego. Robiłam go na eliksirach chyba trzy razy i nigdy, NIGDY
mój kociołek nie wyleciał w powietrze.
Znaleźliśmy się na
korytarzu pierwszego piętra. Nie był on specjalnie długi, po obu jego stronach
znajdowało się po pięć par drzwi, łącznie dziesięć pokojów dla dwóch szkół.
Ściany miały szary odcień, stało przy nich sześć krzeseł w różnych częściach
przejścia. Na posadzce już kilka razy zdążyłam się poślizgnąć i tylko dzięki
Ivy udało mi się nie upaść.
Przyspieszyłam kroku,
zmierzając do mojego pokoju mieszczącego się po lewej. Ślizgon szybko mnie
dogonił, kręcąc przecząco głową.
– To nie mógł być
głowotnik. Nie wiem, może znowu coś ci się na mózg rzuciło i myślałaś, że
dodajesz głowotnika, a tak naprawdę dodałaś rątlka grzebaka?
Miałam ochotę udusić
go własnym szalikiem.
– Przyjmij do
wiadomości, Nott, że głowotnika można łączyć z orodwańcem – powiedziałam
dobitnie. – Jeśli na Konkursie będziesz musiał uwarzyć eliksir na ból głowy i
nie dodasz głowotnika, a rątlka, wywar zrobi się znacznie słabszy. Koniec.
Zatrzymałam się przy środkowych
drzwiach, a Teodor stanął obok mnie. Wygrzebałam z kieszeni szaty klucz z niewielkim,
żółtym breloczkiem w kształcie prostokąta ze srebrną trójką na jego
powierzchni.
– Merlinie, jesteś tak
cholernie uparta – warknął Nott.
– To się ze mną nie
zadawaj – ucięłam krótko, wkładając klucz do zamka.
Prychnął głośno.
– To ty się ze mną
zadajesz.
Zaśmiałam się kpiąco.
Przekręciłam klucz i chwyciłam klamkę. Spojrzałam na Teodora z nieco szyderczym
uśmiechem.
– Wiesz, jak głupio to
zabrzmiało?
Nie czekając na
odpowiedź, weszłam do pokoju i zatrzasnęłam chłopakowi drzwi przed nosem.
On jednak nie dał za
wygraną.
Nawet nie zdążyłam
rozpalić ognia w dużej, szklanej kuli wiszącej na suficie pośrodku pokoju,
kiedy Nott wparował do pomieszczenia, prawie mnie potrącając.
Posłałam mu spojrzenie
mówiące „Serio?”.
– Granger, do jasnej
cholery!
Skrzywiłam się.
– Nott, nie musi cię
słyszeć cały Instytut – syknęłam. Powiesiłam swój szalik na stojącym niedaleko
wieszaku, a później taki sam los spotkał wierzchnią szatę.
– O Slytherinie,
dlaczego jesteś taka ograniczona? – spytał z wściekłością.
– Ja jestem
ograniczona? Ja? To ty nie potrafisz zrozumieć tak prostej rzeczy…
– Nie masz racji –
przerwał mi. – Głowotnika i orodwańca nie
wolno łączyć. Koniec.
Westchnęłam, starając
się uspokoić.
– Nott, proszę, idź
już sobie – powiedziałam cicho. – Boli mnie głowa, w dodatku wciąż nie ma Ivy i
nie wiem, gdzie ona się podziewa.
– Jesteś głupia –
stwierdził dobitnie.
Przymknęłam oczy i
oparłam głowę o szafę obok.
– Nott, nie zaczynaj
znowu – poprosiłam z żałością w głosie.
– To jest naprawdę nie
do pomyślenia, jak w ogóle możesz twierdzić…
– Nott – syknęłam
ostrzegawczo, wciąż nie otwierając oczu.
– …że głowotnik jest
tak mało aktywnym składnikiem…
– Nott – moje palce
zacisnęły się na różdżce.
– …by można go łączyć
w orodwańcem. Salazarze, jakaś ty durna.
– NOTT!
A sekundę później
rozległ się huk, Teodor wylądował na korytarzu, drzwi zamknęły się za nim
głośno, zamek cicho szczęknął.
Wreszcie cisza.
Westchnęłam. Sprzeczki
z Nottem, może i niekiedy nawet twórcze, były także zdecydowanie męczące.
Pokój mój oraz Ivy nie
powalał wielkością, ale za to miał swój urok. Po prawej mieściły się drzwi do
niewielkiej łazieneczki, w korytarzyku stała spora drewniana szafa,
wieszak i szafka na buty. Dalej, na nieco większej przestrzeni, były dwa łóżka,
ustawione pod dwiema ścianami. Między nimi stoliki nocne, a jeszcze po lewej,
obok jednego z posłań, małe biureczko z krzesłem o wysokim oparciu. Na
drewnianej podłodze leżał jasny dywan ładnie kontrastujący z nieco ciemną, choć
nie przytłaczającą, kawową barwą ścian. Duże okno naprzeciwko drzwi do pokoju
przysłaniała krótka firanka oraz zasłony w kolorze gorzkiej czekolady.
Wszystko było tak
pięknie do siebie dopasowane, że nie potrafiłam uwierzyć w taką rzeczywistość.
Ściągnęłam szybko buty
i ułożyłam je obok drzwi. W przeciwieństwie do Ivy zdążyłam rozpakować się już
wcześniej, także ten problem miałam z głowy. Usiadłam na łóżku po prawej, które
sobie zajęłam, uprzednio kładąc na niewielkiej komodzie ukrytej za jedną ze
ścian łazienki różdżkę. Wyciągnęłam się na posłaniu, wbijając wzrok w biały
sufit i ignorując jednocześnie ciche skrzeczenie Krakersa.
Szalony dzień, a
następne miały być jeszcze bardziej zwariowane.
Nasze rozmowy z
Teodorem stawały się… inne. Otwarte, nawet nieco prywatne, zawstydzające.
Owszem, podczas nich wyjaśnialiśmy sobie wiele spraw, w dodatku wiedziałam, na
czym stoję, jednak zawartość kalejdoskopu zdawała się zmieniać coraz
gwałtowniej.
Wypełniały mnie tak
sprzeczne uczucia.
Jednym z nich była
radość. Teodor przyznał, że coś między nami się zmieniło.
On też to zauważył.
W jakimś stopniu pocieszające.
Wprawdzie przy
poruszeniu kwestii zmiany jego poglądów stał się naprawdę groźny i znów się go
przestraszyłam, lecz w tamtej chwili niewiele rzeczy mogłoby znów sprowadzić na
moje serce stalowy ucisk.
No, może prócz
zniknięcia Ivy, Rogera oraz całej reszty.
Nie miałam pojęcia,
gdzie są, co wprawiało mnie w lekkie zagubienie. Powoli zaczynałam się o nich
martwić, choć wciąż powtarzałam sobie, że przecież w Instytucie nic nie mogło się im stać.
A jeśli…?
Nie, nie mogło.
Chyba że zeszli do podziemi,
przyłapano ich, a teraz karano za zbytnią ciekawość.
Ugh, Hermiono, przestań tak myśleć!
Zerwałam się z łóżka i
schowałam różdżkę do kieszeni szaty. Przejrzałam się w lustrze wiszącym na
ścianie. Podeszłam do drzwi, jednym ruchem nadgarstka zgasiłam płomień w kuli,
po czym wyszłam na korytarz. Przekręciłam klucz w zamku, a po chwili znalazłam
się przed pokojem Teodora oraz Michael, drugim od końca po lewej stronie
korytarza. Zapukałam krótko, przełykając z trudem ślinę.
Cisza.
Zmarszczyłam brwi. W
takim razie gdzie poszedł Nott?
Zapukałam jeszcze raz.
Cisza.
Nacisnęłam klamkę i
lekko pchnęłam drzwi.
Poczułam ukłucie
niepokoju, kiedy okazały się być otwarte.
Układ pokoju chłopaków
przypominał nasz, z tą różnicą, że łazienka znajdowała się po lewej. Dwa łóżka,
jasny dywan, duże okno i… biurko, o które opierał się z trudem Teodor.
Zamknęłam drzwi,
patrząc na niego z niepokojem.
– Nott? – rzuciłam
niepewnie.
Spojrzał na mnie
szybko, choć na jego twarzy wyraźnie widziałam ból.
Moje serce ścisnęło
się z żalu.
– Udało mi się –
wychrypiał, a ja przestraszyłam się tego, jak słaby miał głos.
Postąpiłam krok do
przodu.
– Co ci się udało?
Jego oddech
przyspieszył jeszcze bardziej, ciałem wstrząsnął potężny dreszcz, mięśnie na
odsłoniętych przedramionach napięły się, tak że przez bladą skórę widziałam
wyraźnie niebieskawe żyły.
Teodor gasł.
A ja wraz z nim.
– Pomóż mi.
Osunął się na podłogę,
zabierając ze sobą część mojego świata.
***
Siedziałam na łóżku
Michaela, kręcąc z niedowierzaniem głową.
– Miałeś już nie
próbować – zauważyłam cicho.
Teodor leżący od
dłuższego czasu na swoim posłaniu skrzywił się mocno.
– Będziesz mi teraz
matkować? – wychrypiał.
– Nie, ale po prostu
cię nie rozumiem – powiedziałam. Wstałam i zaczęłam chodzić w tę i z powrotem
po pomieszczeniu. – Miałeś odstawić animagię, tak? Przynajmniej na czas
Konkursu, tak? Więc dlaczego, na Merlina ciężkiego…
Otworzył błyskawicznie
oczy, kierując na mnie wściekły wzrok.
– Przemieniłem się,
dobra? – warknął, choć jego głos wciąż nie brzmiał tak jak powinien. – Tak że
mogłem skontrolować czas pozostania w zwierzęcej postaci. Dopiero kiedy znów
stałem się człowiekiem… – urwał, a ciało chłopaka na moment zdrętwiało, usta
wykrzywił grymas, oczy znów się zamknęły.
Zatrzymałam się
gwałtownie i momentalnie znalazłam się obok niego, wpatrując się w bladą twarz
Teodora.
– Nott? – rzuciłam z
niepokojem. – Może jednak pójdę po McGonagall?
– Nie – niemal wypluł
to słowo, wciąż zaciskając mocno powieki.
Współczułam mu, jednak
w tamtej chwili miałam ochotę wyrzucić go przez okno.
Jak dziecko.
Dopiero po dłuższej
chwili Teodor rozluźnił się, oddech stał się ciężki, a oczy otworzyły się.
– I to niby ja jestem
uparta? – prychnęłam, zakładając ręce na piersiach.
Odwrócił twarz.
– Wyjdź – rozkazał,
nie patrząc na mnie.
Wstydził się swojej
niemocy. Może nawet oszczędziłabym mu znoszenia mojej krępującej obecności.
Może.
Ale nie mogłam go
zostawić. Nie w tym stanie.
– Nie – odparłam
cicho.
– Tak. Już.
– Nie, Nott. Nie
rozumiesz, że nie zostawię cię, skoro nawet nie potrafisz wyciągnąć ręki po
różdżkę?
Popatrzył na mnie
szybko, a później skierował swój wzrok na stolik nocny, na którym istotnie
leżała jego różdżka. Bardzo powoli spróbował po nią sięgnąć, jednak w połowie drogi
skrzywił się i cofnął dłoń.
Posłałam mu
wszystkowiedzące spojrzenie.
– A nie mówiłam?
Prychnął.
– Dobra, siedź tu
sobie – dał w końcu za wygraną, jednak jego słowa ociekały taką pogardą, że
prawie-prawie udało mu się zamaskować swoją bezradność. – Ale masz milczeć.
Chcę ciszy.
Uśmiechnęłam się
lekko.
– Oczywiście.
Spojrzał na mnie przelotnie,
a później ułożył wygodniej głowę, przymykając powieki. Ja za to ześlizgnęłam
się z łóżka i opierając się o nie, usiadłam na podłodze. Zerknęłam na dłoń
Teodora zwisającą bezwładnie z krawędzi posłania.
Zwalczyłam przemożną
ochotę dotknięcia, chociażby opuszkami palców, bladej skóry chłopaka.
Musiała wystarczyć mi
sama jego obecność.
***
– Nie będziesz mógł
dostać niczego na zmniejszenie bólu, prawda?
– Granger, miałaś
siedzieć cicho.
– Przecież nie śpisz.
– A skąd wiesz, czy
nie spałem?
– Po prostu wiem.
– McGonagall ani Snape
i tak się nie dowiedzą.
– Dlaczego?
– Żebym został przez
nich jakże twórczo objechany?
– Ale…
– Nie powiesz im,
Granger.
– Przecież…
– Nie.
– Kiedy…
– Skończyłem.
***
– Możesz już iść.
– Co?
– Czuję się lepiej.
– Ta? Chwyć różdżkę.
– Widzisz? Jest w
porządku.
– Wstań.
– Granger.
– No właśnie.
– Co za…
– Nie kończ. Nadal
jesteś bezbronny.
– Granger.
***
– Widzisz? Chwyciłem
różdżkę, wstałem, przeszedłem się przez pokój…
– Jeszcze nie tak jak
powinieneś.
– Idź już.
– Nie. Możesz upaść i
sobie coś zrobić, możesz zachwiać się, uderzyć głową w lustro…
– Bredzisz.
– Wcale nie!
– Haha, zabawna
jesteś.
***
Teodor poszedł do
łazienki pod prysznic. Powiedział, że jeśli wciąż tu będę, kiedy on wyjdzie, to
udowodni mi, jaki jest już zdrowy, jednak ja mało się tym przejęłam. Siadłam
spokojnie na łóżku chłopaka, czekając na jego powrót.
Spędziłam u niego
ponad godzinę. Tak strasznie martwiłam się o czarnowłosego, że potrafiłam
znieść wszystkie groźby, warknięcia, słabe, bo słabe, ale jednak krzyki, byle
tylko przy nim zostać.
To było naprawdę
wspaniałe uczucie – móc siedzieć przy Teodorze tyle czasu. Jednocześnie nieco
bolało, jak wyganiał mnie z pokoju.
Powtarzałam sobie w
myślach, że on ma rację i naprawdę ociekam głupotą.
Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele, Hermiono. Zachowaj swój
rozum. Nienawidzisz go.
Po paru minutach szum
wody ustał, a po kilku następnych z łazienki wyszedł Nott, ubrany z długie,
zgniłozielone spodnie od piżamy i szary, szeroki t-shirt. Był boso, w jednej
ręce trzymał czarne szaty, drugą przeczesywał mokre włosy.
Przez głowę
przeleciała mi myśl, że Teodor wygląda doprawdy uroczo z oklapniętymi, z
pewnością zmniejszającymi jego pole widzenia, czarnymi kłaczkami.
Zatrzymał się w pół
kroku i zmrużył wściekle oczy.
– Miało cię tu nie być
– stwierdził gniewnie. Rzucił na łóżko obok mnie szaty.
Wzruszyłam ramionami.
– Ale jestem –
odparłam wyjątkowo odkrywczo.
W jednej chwili
wydarzyło się kilka rzeczy naraz.
Teodor ruszył w moją
stronę, by ułamek sekundy później zgiąć się z sykiem w pół, a na korytarzu
rozległy się podniesione głosy oraz śmiechu.
Od razu znalazłam się
przy czarnowłosym, pomagając mu siąść na łóżku i jednocześnie słuchając
rozchichotanej Ivy.
– Alex no, nie daj się
prosić. Naucz nas grać w pokera!
Potem odezwał się inny
głos, tym razem męski.
– Dobra, dobra.
Idziemy. Może Andrew nie zabije mnie, jak wszyscy wpakujemy mu się do pokoju.
Odpowiedziały mu
uradowane okrzyki, następnie ktoś zawołał:
– Andrew, przyjacielu
mój!
Później rozległo się
trzaśnięcie drzwi i w końcu zaległa cisza.
Spojrzałam pytająco na
Teodora siedzącego obok mnie. On również wyglądał na zdziwionego.
– Czy to była Gray?
Kiwnęłam głową.
– I chyba słyszałam
Iana – dodałam. – Ale kim są Alex i Andrew… Nie wiem.
– Może znaleźli sobie
nowych kolegów – Teodor zerknął w stronę drzwi, a później znów na mnie. – Idź
sobie.
Teoretycznie mogłam
uprzeć się, że wychowanek Domu Węża wciąż jest słaby, jednak nie mogłam nie
zauważyć poprawy jego stanu zdrowia. W dodatku, choć bardzo chciałam zostać,
nie chciałam jednocześnie wciąż wchodzić mu na głowę.
W odpowiedzi wstałam i
spojrzałam na niego z niepokojem.
– Na pewno jest już
dobrze? – spytałam.
Westchnął ze
zniecierpliwieniem.
– Tak, na pewno. Nie
matkuj mi. Idź.
Chcąc nie chcąc,
kiwnęłam głową i ruszyłam w stronę wyjścia. Trzymając dłoń na klamce,
usłyszałam jego głos.
– Granger?
– Co?
– Jeśli ci się uda,
utrzymaj Cornera i całą resztę jak najdłużej poza tym pokojem. Potrzebuję
trochę spokoju.
Kłamiesz – przeleciało mi przez myśl.
I dobrze wiedziałam,
że się nie mylę.
Kiwnęłam głową.
– Nie ma sprawy.
Wyszłam na korytarz,
zamykając cicho drzwi.
***
Alex i Andrew okazali
się być uczniami Poxterity. Mieli pokoje na tym samym piętrze co my,
naprzeciwko naszych, a Ivy z całą resztą spotkali ich, gdy okupowali okienko
kuchenne dla uczniów znajdujące się na parterze każdego z budynków Instytutu
łącznie z budynkiem głównym. Było to czymś na kształt mini-baru. W takim
okienku dostawało się niemal wszystko, co się zamawiało, jednak z pewnymi
ograniczeniami. Pierś kurczaka z zestawem surówek stanowiła zamówienie
niemożliwe do zrealizowania, ale na przykład kubek gorącego kakao – inna bajka.
Nikt nie wiedział, na czym polega mechanizm tego okienka i jak ono działa, lecz
ważne było, że w ogóle istniało.
Nie musiałam odciągać
nikogo od pokoju Notta. Sami zajęli się sobą, więc ja nie byłam potrzebna.
Zresztą dzięki temu w spokoju mogłam napisać wyjątkowo długi list do Ginny oraz
chłopaków i przejrzeć jedną z książek od Snape’a.
Ivy wróciła do pokoju
koło północy, kiedy kończyłam wiadomość do Gryfonów. Przez pół godziny
opowiadała mi o tym, co robiła wraz z innymi. O zwiedzaniu Instytutu, o
poszukiwaniach wejścia do jego podziemi, o wędrowaniu przez las, dopóki jakieś
„monstrum przypominające niedźwiedzio-wilko-łosia” nie zagrodziło im drogi, o
nauce gry w mugolskiego pokera, o tym, jak przystojni są chłopcy z Poxterity, o
żartach, głupawkach i o tym wszystkim, co sprawiło, że jej dzień stał się
absolutnie wspaniały.
Ja ograniczyłam się
jedynie do mało fascynującej – swoją drogą z wiadomych powodów niepełnej –
opowieści o przesiedzeniu kilku godzin w czytelni, sprzeczce z Teodorem oraz
pytania, czy mogę pożyczyć jej sowę.
– Zawsze możesz –
odparła z uśmiechem, a potem ziewnęła szeroko i stwierdziła: – Spać. Idę się
myć.
Po czym zamknęła się w
łazience na pół godziny, by później wyjść, walnąć się na łóżku i okryć się
kołdrą jedynie od pasa w dół.
Ciężko było mi zasnąć.
Wciąż myślałam o jednej i tej samej osobie – o Teodorze. Chciałam z nim
porozmawiać, choć wiedziałam, że to niemożliwe. W drodze do niego z pewnością
zbudziłabym całe piętro, znając moje szczęście.
Dlatego też,
gratulując sobie w myślach pomysłu, by list do przyjaciół wysłać dopiero rano i
pamiętając o słowach Ivy, przeszłam na palcach przez pokój, po czym delikatnie,
tak by nie obudzić blondynki, wyciągnęłam z klatki stojącej na szafie Krakersa.
Zachowywał się
wyjątkowo cicho, za co nagrodziłam go pogładzeniem w łebek. Porwałam leżący na
komodzie pergamin, naskrobałam na nim kilka słów, zrolowałam go, przymocowałam
do nóżki sowy, i wypuściłam ją z pokoju ze słowami „Okno po prawej”.
Wiedziałam, że Teodor
może spać. Jednak z drugiej strony – dlaczego nie spróbować?
Przecież mnie nie zabije – przemknęło mi przez myśl, kiedy
siedziałam na łóżku, wykręcając sobie ze zniecierpliwieniem palce.
Koniec końców – nie
musiałam długo czekać. Już po minucie lub dwóch na parapecie pojawił się
Krakers. Uchyliłam okno, wpuszczając go do środka. Poczułam na skórze taniec
chłodnego powietrza.
Wzięłam do ręki
pergamin i wyprostowałam go. Uśmiechnęłam się, widząc pod moją wiadomością
pismo Teodora.
Jak się czujesz?
Hermiona
Granger, czy TY się dobrze czujesz? Jesteś w pokoju obok. Mamy
pierwszą trzydzieści, a o ósmej zaczyna się Konkurs. W dodatku nie mogłaś
spytać o to rano? I czyja to sowa?
Teodor
O, nie śpisz.
Czuję się dobrze, ale pytałam o to, jak TY się czujesz.
Wiem, gdzie jestem, którą mamy godzinę i kiedy zaczyna się Konkurs, jednak nie
mogłam tak tego zostawić.
To jest Krakers, należy do Ivy. Nie mam własnej sowy.
H.
Z rosnącym
podekscytowaniem wysłałam odpowiedź.
Zerknęłam przelotnie
na śpiącą twardo blondynkę. Miała mocny sen, za co dziękowałam Bogu w duchu.
Nie chciałam, by
wiedziała o czymkolwiek, co wydarzyło się między mną i Ślizgonem. A już
zdecydowanie o nocnych liścikach.
Spałem, ale mnie obudziłaś, geniuszu.
No dobra, nie spałem. Moja głowa pęka.
Ugh, w tej chwili zostałem obrzydzony. Kompletnie. Że też
zostawiłem swoją sowę w Hogwarcie. Nie mogłaś znaleźć jakiejś innej?
Zdegustowany T.
Zachichotałam bezgłośnie,
opuszkami palców dotykając wąskiego pisma Notta.
Nie mogłam. Jestem w pokoju z Ivy i ona ma sowę, więc tak
jakoś wyszło. Nie ubrudzisz się.
Nie uciekaj od odpowiedzi. Jak się czujesz, prócz tego, że
boli Cię głowa?
Nie odpuszczę
Granger, zostaw w spokoju mój stan zdrowia i idź spać.
Moment. Czy Ty się o mnie martwisz?
Zaintrygowany T.
O dziwo… nie czułam
się osaczona. Ani skrępowana.
Nie czułam się tak,
jak w sumie powinnam przez takie pytanie ze strony czarnowłosego.
Obraz w kalejdoskopie
wirował.
A nie powinnam? Albo mdlejesz, albo padasz na podłogę w
konwulsjach, albo odpisujesz mi o drugiej w nocy, co samo w sobie jest czymś
dziwnym… Biedny, chory T.
W dodatku zaintrygowany? Dlaczego?
PS Ivy chrapie, więc nie mogę zasnąć. Ups, nie pójdę spać,
co za szkoda.
Nie wygrasz
„Biedny, chory T.”? Od tej pory będę dla Ciebie tylko
literką?
1. Ja nie mdleję. Ja tracę przytomność.
2. To nie były konwulsje, to nawet drgawki nie były. Po
prostu… upadłem. Koniec.
3. Późna pora zawsze działa na ludzi nieco… inaczej. Robią
rzeczy, o których wykonanie nigdy by się nie posądzili.
Zaintrygowany, bo nasz Mop W Gorącej Wodzie Czyszczony
przyznaje się do tego, co go boli, martwi się, okazuje uczucia, a nie same
brudne frędzelki. Zaskakujące.
PS Corner też chrapie, aż dziwne, że go nie słyszysz. Mam
ochotę udusić go poduszką.
PS2 Jeśli zrobisz to samo z Gray, może będę Ci wdzięczny.
Wiadoma Literka
Moje serce chyba nigdy
nie biło tak szybko za pięć druga w nocy.
Ta, jasne. Jeszcze może nie rumienisz się, tylko pozwalasz
na rozszerzenie się naczyń krwionośnych na Twojej twarzy?
Widzisz? Mopy też mają uczucia, choć nadęte gbury tego nie
dostrzegają.
Zostaw Michaela w spokoju, a przynajmniej do czasu
zakończenia Konkursu, bo może pomóc Hogwartowi zwyciężyć. Widziałeś jego rękę
do magicznych stworzeń?
Myślałam, że lubisz Ivy.
PS Masz rację, późna pora inaczej działa na ludzi.
H.
To chyba oczywiste. Dziewczyny się rumienią. I mopy. I
czasem niektórzy faceci typu Stone. Ale ja nie.
Granger, znowu wyskakujesz z tym nadętym? Myślałem, że
mamy to za sobą. Zajmij się czymś innym, bo naprawdę zrobiłaś się nudna.
Widziałem. Między Cornerem a lepterami od razu wytworzyła
się więź. Cóż, zdziwiłem się.
Gray jest chwilami strasznie upierdliwa i mam ochotę
przemienić ją w szafę. Ogółem da się z nią wytrzymać, ale… chyba kiedyś przebieg
wydarzeń zmusi Cię do powstrzymania mnie przed wrzuceniem jej do jeziora.
PS Ekhem. Granger, ten pierwszy post scriptum wciąż jest
czytelny, wiesz?
T.
Nie pocieszyłeś mnie.
H.
A miałem?
T.
Nie wiem. Zajmij się duszeniem Michaela poduszką, a nie
rozczytywaniem pokreślonych PS-ów.
Mop
No wiesz. Nie namawiaj mnie do złego. Mopie.
W PS-ach często są ukryte te myśli, których normalnie nie
zamieścilibyśmy w głównej treści listu.
Boże. To zdecydowanie za późna pora na mnie.
PS Szlag. Dziękuję.
T.
Za co?
H.
Za to, że wtedy jednak nie wyszłaś.
T.
Dlaczego?
H.
Ugh, Granger, zadajesz takie trudne pytania.
Pomogłaś mi. W jakimś stopniu. Choć bardzo nie chciałem
się do tego przyznać.
T.
O, nadęte gbury też mają uczucia!
H.
To było…
wredne.
T.
Ale jakże trafne.
Usatysfakcjonowana
Dziękuję za to, że nigdy nie byłem dla Ciebie tylko
literką.
Teodor
Cóż – późna pora zdecydowanie nie jest dla Ciebie.
Idź już spać, co? Tylko nie zabij Michaela, dobrze? Lubię go jednak.
PS Uważaj jutro na siebie.
H.
Fakt, Corner nie jest taki zły. W przeciwieństwie do
Stone’a. Jak dobrze, że nie mam z nim pokoju.
PS Nie lepiej powiedzieć mi to jutro?
Teodor
Jutro mogę się na to nie odważyć mogę się na to nie
zdobyć mogę zapomnieć.
H.
Jesteś naiwna, Granger, jeśli myślisz, że tego nie widać.
Dobranoc.
Teodor
Akurat tym razem wiedziałam, że to zauważysz.
Spokojnej nocy.
H.
Nim jednak
przyczepiłam liścik do nóżki Krakersa, westchnęłam i chwyciłam w dłoń różdżkę.
Stuknęłam nią w pergamin.
Spokojnej nocy.
H.
Nie wiedzieć czemu,
sekundę później tłumiłam dłonią ciche łkanie. Na palce spływały gorące łzy.
Wszystko we mnie buzowało, nieokiełznana fala sprzecznych uczuć zalała moje
serce. Chłód powietrza wpływającego do pomieszczenia przez uchylone okno
przebiegł po ciele, pozostawiając po sobie gęsią skórkę na odsłoniętych
przedramionach.
Byłam liściem porwanym
przez różne wiatry, miotanym na cztery strony świata, pragnącym w końcu gdzieś
opaść.
A tymczasem… a tymczasem
wciąż balansowałam na granicy, chodząc po linie sto metrów nad ziemią.
Zachowywałam równowagę, choć tak bardzo chciałam runąć głową w dół, nie myśląc
już o niczym.
Nie mogłam.
Nie potrafiłam.
Nienawidziłam Teodora,
tak strasznie go nienawidziłam, lecz jednocześnie łaknęłam jego przeszywającego
wzroku sunącego po moim ciele, słów skierowanych prosto do mnie, nie do Ivy czy
kogokolwiek innego, do mnie, dłoni zaciskającej się chociażby na nadgarstku,
oddechu na szyi, kiedy pomagałam mu usiąść, pragnęłam spojrzenia, głosu i
dotyku.
Chciałam i nie
chciałam go, bo gdzieś głęboko w podświadomości wiedziałam, że to mnie zgubi.
Potrzeba obecności. By
patrzył, by słuchał, by mówił, by był.
Rozpaczliwie pragnęłam
móc powiedzieć „nienawidzę cię”. Tylko i wyłącznie tych dwóch słów,
skierowanych do niego, bym mogła wykrzyczeć mu je w twarz, a potem odejść,
nawet nie oglądając się za siebie.
Potrafiłam to zrobić. Potrafiłam
stanąć przed nim i patrząc prosto w ukochane tęczówki, wyszeptać „nienawidzę
cię”, ale zaraz potem musiałabym wpaść w jego ramiona, już nigdy nie
opuszczając tych objęć.
Dlatego milczałam. A
milczenie ust było krzykiem serca, którego nie umiałam uciszyć.
Liść wciąż tańczył na
wietrze, bezwładnie, całkowicie oddając się chłodnym podmuchom.
Ryk wiatru i szept ciszy
zatykającej uszy. Światło mroku zasłaniającego oczy i głos milczenia
zakrywającego usta.
To takie proste – pocałować
zimne wargi Śmierci.
_______________
Jeśli ktoś ogarnia
uczucia Hermiony, to gratuluję, bo ja sama nie rozumiem tej baby.
Dobra, moi mili, teraz
mniej przyjemna wiadomość. Trochę Was rozpuściłam, dodając rozdział niemal
jeden za drugim, ale następny planowany jest dopiero na szóstego grudnia. Znowu
szykuje mi się gorący okres w szkole, dodatkowo w kolejna część wymaga
wymyślenia zadać konkursowych, jednak do tego czasu powinnam się wyrobić. To
jeśli chodzi o dziewiętnastkę, dwudziestka najprawdopodobniej ukaże się dwudziestego
czwartego grudnia, a później – Sylwester lub Nowy Rok. Taki mam plan.
Chyba miałam jeszcze o
czymś wspomnieć, ale już nie pamiętam. Jak sobie coś przypomnę, dopiszę tam na
górze.
Dzisiaj pół dnia
deszcz, brr.
Ściskam ciepło.
Empatia
Aaaaaaaaaaaaa nowy rozdzial ! Kocham Cie, kocham, kocham,kocham, kocham <33 lece czytac a pozniej napisze Ci czy mam ochote Cie zabicz czy nie ;)
OdpowiedzUsuńI tak pewnie dostanę objazd za to, że "mało Teodora", więc no xD
UsuńNo wiec przeczytalam i kocham Cie <333 Te listy co pisalo to ojejuuu <33 Jestem zachwycona tym rozdzialem bardziej niz umarlymi ;) Teodora moim zdaniem jest w sam raz. W twoim blogu podoba mi sie to, ze nie robisz od razu wielkiej milosci i uwypuklasz tez inne sprawy ;)) Komentarz krotki, no ale nie umiem okreslic swoich uczuc po przeczytaniu go. Rozdzial po prostu cudowny <333 Weny zycze ;)
UsuńLiściki pisało mi się nadzwyczaj lekko, więc no. Też je lubię :D
UsuńStaram się, żeby nie był to mdły romans, a skoro - jak widzę - taki wychodzi efekt, to bardzo się cieszę :3
Dziękuję za miłe słowa i pozdrawiam! :)
Pierwsza ! xD Co dopiero szóstego grudnia !!
OdpowiedzUsuńPaulina .
Druga xD No bo wtedy Mikołajki są, no i może uda mi się napisać jeszcze rozdział na Rozdartą, nie wiem, ale będzie wtedy i koniec xD Chyba że jakimś cudem kolejny rozdział powstanie znowu za tydzień, to wtedy się zastanowię xD
UsuńAle się zdziwiłam tym rozdziałem. Myślałam, że będę musiała dużej na niego czekać. Poprawiłaś mi nich dzisiejszy dzień,który niekoniecznie należał do najprzyjemniejszych.
OdpowiedzUsuńIle bym dała by być na miejscu Hermiony. Niby tak, Teodor jest czasami wredny, gburowaty i irytujący, ale to w jaki sposób wykreowałaś jego postać powyżej mnie powala. Naprawdę należą Ci się gratulacje!
Niby było ty, razem dużo Notta, a ja nadal czuję niedosyt i chyba tak szybko nie minie. :)
No, ale teraz pora wziąć się za naukę i przestać myśleć o tym wspaniałym opowiadaniu.
Mam nadzieję, że ramiona Śmierci zwane potocznie szkołą nie pochłoną mnie doszczętnie i będzie mi dane przeczytać rozdział 19.
A dziękuję, dziękuję. Sama bardzo lubię postać Teodora, bo skomplikowałam jego psychikę do tego stopnia, by niektóre zachowania na pierwszy rzut oka nieuzasadnione, później okazały się być całkowicie naturalne ^^'
UsuńDziękuję bardzo za opinię i trzymaj się w szkole :3
Ściskam.
Lubię Twoją Hermione, naprawdę ją lubię, a w moim przypadku to bardzo rzadko się zdarza. Brawo! Troszkę więcej Teddyego by się przydało, bo kurczę jego też polubiłam xD
OdpowiedzUsuńZa szablon Cię wielbię dziewczyno po kres moich dni blogowych ^^
Ahh <3 Doddaję do linków. [vetitum-lumina]
Pozdrawiam! ; *
Boru, to ile Wy chcecie Teodora? Cały rozdział z jego perspektywy czy jak? xD
UsuńBardzo dziękuję za miłe słowa :) Pozdrawiam!
Szósty grudnia. Hahaha, nie. Ty nas nie rozpuszczasz, Ty sprawiasz, że mamy ochotę rzucić Ci się na szyję.
OdpowiedzUsuńWięcej takich listów. Więcej. Takich. Listów. Understand?
Uh, angielski. Nie dobrze ze mną, nie dobrze. Ja chcę tryb "ciągłego polskiego", ta szkoła mnie wykańcza. Chwila. Stop. Ja miałam komentować rozdział, nie siebie. O bogowie...
Tak czy siak, weszłam na bloga żeby zobaczyć jakąś nową informację, a tu rozdział.
Musiało minąć jakieś pięć minut zanim opanowałam swój oddech, żeby w spokoju przeczytać notkę.
Ty nas nie rozpuszczasz. Ty nas zabijasz z ekscytacji.
Koniec.
Finito.
YCH, trybie, gdzie jesteś?!
Jakieś liściki jeszcze się pojawią, może tego typu, ale nie mam co do tego pewności. Zobaczy się ^^
UsuńNo już nie przesadzajmy, to koniec końców tylko blog, opowiadanie, spokojnie :D Niemniej, bardzo dziękuję za miłe słowa i ściskam mocno :)
Wiesz jak bardzo mnie obchodzi fakt, że to blog? Ważne, że jest cudowny :D
UsuńRzadko kiedy reaguję tak przy opowiadaniach blogowych, więc możesz być dumna xD
Ojej, zachowuję się jak jakaś ważna osoba... Ignoruj moje komentarze...
Pff, nie będę ignorować żadnego Czytelnika, tym bardziej, jeśli faktycznie pojawiają się takie reakcje. I tak, czuję się dumna ^^' Dziękuję bardzo, dodajesz mi kopa, wiesz?
UsuńŚciskam.
Jesteś genialna. Powtarzam się, ale mogłabym powtórzyć się i jeszcze z tysiąc razy.
OdpowiedzUsuńTeodor jest dziwny. Zachowuje się jak baba w ciąży, raz jest zły na Hermionę, zaraz potem rozmawia z nią jak nigdy nic, ale też ile można się gniewać? A właściwie to nie było gniewanie się, przecież wiemy, że Teodor jest obdarowany iście Ślizgońskim charakterkiem.
Powiem ci, że mnie też zrobiło się przykro kiedy Teodor nie przyznał się, że nie nienawidzi Hermiony. Przecież on ją celowo rani, co za gbur. Spokojnie, ale i tak go uwielbiam. :DDD Szczerze to wolałam, aby trochę jeeeszcze się pokłócili, ale lepiej jest jak ze sobą rozmawiają, bo przy okazji mogą dowiedzieć się czegoś ciekawego o sobie nawzajem.
Kuuuurczę, zastanawiam się czemu Nott tak się uwziął na tą animagię. Może być też tak, że jest zwyczajnie uparty i nie spocznie, póki nie osiągnie swojego celu, ale no ile można!? Przecież jest na konkursie, na nim powinien przede wszystkim się skuupić!!
Zachwycam się nad listowną rozmową Hermiony i Teodora. Mistrzostwo. Od takiego lekkiego chamstwa przeszli do naprawdę interesującej rozmowy. :DDD I to naprawdę interesujące, że Nott zna takie słowa jak "przepraszam" i "dziekuję" :> I to zdanie "nigdy nie byłeś dla mnie tylko literką". Piękne. Słodkie. Cudowne.
Nie było w tym rozdziale Rogera, ale wybaczam, dużo Teodora to jest coś, co lubię najbardziej. *____*
Kolejny rozdział 6? Z trudem i z krwawiącym sercem będę czekała na nowy rozdział! (:
Dzięki wielkie i pozdrawiam :)
TAK, o to mi chodziło, żebyście zauważyli wady Teosia, tak! Yes! :D
UsuńTen rozdział, no, wiem, skromnością nie grzeszę, jednak podoba mi się. I przez liściki, i przez końcówkę, także bardzo się cieszę, że Tobie również przypadł do gustu :)
Dziękuję za opinię ;* Całuję.
Ojeju. Wiem, że mnie długo nie było i miałam długie opóźnienie ale przeczytałam! Jak zaczęłam czytać 17 to już nie mogłam nie przeczytać 18 ;d Wydaje mi się, że z rozdziału na rozdział jesteś coraz lepsza, uwielbiam jak opisujesz uczucia i te opisy scenerii.. bosz rozpływam się.
OdpowiedzUsuńAni Hermiony anie Teodora nie ogarniam ale mam nadzieję, że po tych listach i po tym całym konkursie w końcu Teodor się ogarnie i zostawi Ivy w spokoju! Kurde co to za pomysł Miś.. oni nie mogą być razem bo będę smutać. Ciekawi mnie to, dlaczego Teodor tak co chwilę o tej animagii.. co on się w niej takiego widzi?
Zakochałam się w szablonie, i ten pasek u góry też świetny pomysł ;3
Kocham, i czekam niecierpliwie na następny rozdział ;)
PS. ''To takie proste – pocałować zimne wargi Śmierci.'' -ten tekst to normalnie mistrzostwo..
Aww, przybyłaś <3
UsuńTeż dostrzegłam jakąś zmianę swojego stylu. Jeszcze nie do końca wiem, na czym ona polega, ale zauważyłam chociażby nieco inną formę opisów uczuć. Także no, zmiana faktycznie jakaś jest ^^
Animagia go kręci, co się dziwić xD Tak jak mnie francuski, tak jego animagia :3
Strasznie dziękuję i za odezwę, i za to opinię. Kocham Cię bardzo ;*
Fajny szablon, tylko u mnie ten obrazek trochę najeżdża na tekst i te jasne plamy oraz cytat przeszkadzają w czytaniu, ale to nic.
OdpowiedzUsuńNormalnie uwielbiam Cię i czcę za te liściki H. i T., były epickie, motywy skreśleń i "Granger, wiesz, że to nadal jest czytelne?" to normalnie mistrzostwo świata. Bardzo mnie intryguje też ten magiczny barek. Jak to, kurczaka z surówkami nie ma?! :( Jeszcze co do relacji H. i T. - oni na pewno nie są dla siebie tylko literkami, to widać. Nott też powoli ulega, takie mam przynajmniej wrażenie. A Hermiona ma zmienne nastroje i ciągle zaprzecza, jakoby nic do niego nie czuła, aha, jasssne...
Po prostu świetny rozdział! :D
Aha, wyłowiłam, co następuje:
- "chwyciłam piór" -> "pióro" oczywiście,
- "Tak że mogłem skontrolować czas pozostania w zwierzęcej postaci." -> przecinek po "tak",
- "Ale kim jest Alex i Andrew…" -> "są", a nie "jest".
Pozdrawiam ciepło,
[gilderoy-lockhart]
Meh, chodzi o rozdzielczość i u mnie na przykład jest wszystko w porządku T_T Polecam Ctrl i +/-, pomaga, rili ^^
UsuńZ magicznym barkiem jakichś wielkich przygód nie planuję, więc no :D Co do liścików - w sumie wiedziałam jedynie, że takowe się pojawią, bo Hermiona musiała spytać Teodora o jego zdrowie, ale reszta to całkowity spontan. Samo wyszło xD Oboje są zmienni, dlatego do siebie według mnie pasują :3
Dziękuję za miłe słowa, kochana ;*
Ściskam.
Rozdział czytałam wczoraj, dzisiaj komentuje.
OdpowiedzUsuńMISTRZOSTWO! Uwielbiam to. Jeszcze jak zobaczyłam nowy szablon z cytatem Systemu.. zdobyłaś moje serce po prostu. <3
Jeden z najlepszych rozdziałów, cieszę się, że było w nim tak dużo Teosia. Nareszcie powoli spuszczają hamulec i przestają tłumić swoje uczucia. Podoba mi się to, że nie dzieje się to tak szybko, z rozdziału na rozdział. Poważny związek, lubię to!
No i liściki. Cudowne, lekkie, IDEALNE. Zapowiada im się ciekawy tydzień. :3 Nie mogę się doczekać dziewiętnastki!
Dziękuję za ten rozdział! Bardzo, bardzo. Z jednej strony dobrze, że następny pojawi się w grudniu, bo pasowałoby się pouczyć (i tak będę codziennie sprawdzać, na wszelki wypadek.. ^^) Poniekąd chcę iść do dobrego liceum, a średnio mi to idzie.. xD
Ściskam bardzo mocno! <3
Nawet mi nie mów, System <3
UsuńNo, no, ja też :D Bardzo nie chcę ich łączyć, dopóki wystarczająco sobie nie zaufają i po prostu krok po kroki pokochają. Przypomnę: w przypadku Rona i Hermiony zajęło im to parę lat xD
Ano przydałoby się. Zwłaszcza że znowu gorący okres w szkole, meh. A czasu brak. Dlaczego doba nie może mieć chociażby 30 godzin? -.-
Dziękuję za miłe słowa i także posyłam uściski <3
Wow,chyba Twój najlepszy rozdział! :o
OdpowiedzUsuńI te listy!
Pozdrawiam ;*
Aww, dziękuję, kochana ;*
UsuńCałuję <3
Kochaaaam! <3
OdpowiedzUsuńJeju, jak ja się ucieszyłam, kiedy dodałaś ten rozdział tak szybko. Przeczytałam już go dwa razy ;P
Nareszcie dużo Teosia, no i te listy, najlepsze! ^^
Wiadomo, że nocna pora dziwnie działa na ludzi, no i ich to nie ominęło, nie wyobrażam sobie Teodora mówiącego Hermionie: "Dziękuję, że dla ciebie nigdy nie byłem tylko literką".
Samo w sobie to po prostu świetne. Takie cholernie subtelne, a ile emocji wywołuje. Jakaś więź zaczyna się między nimi tworzyć, jakże cudownie.
Cały rozdział kocham, kocham.
Pozdrawiam i z utęsknieniem wyczekuję 6-tego, tymczasem powodzenia w szkole :)
Ja sobie takiego Teosia też nie wyobrażam, w ogóle wciąż wydaje mi się, że przesadziłam z tym cukrem, noaleno. Nie mogłam się powstrzymać xD
UsuńStrasznie dziękuję za opinię, ale nie dziękuję za powodzenia, bo jeszcze spełni się na odwrót :D Pozdrawiam!
Przegapiłam moment, w którym dodałaś rozdział. Tak, nie wpadłam na to, że już jest 3 tydz. listopada. ^^' Oczywiście, mój ogar nie zna granic. Jednak egzaminy próbne wybijają z rytmu.
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, uwielbiam czytać ich listy do siebie. ("Nigdy nie byłeś dla mnie tylko literką" *-*) I tą scenę, kiedy Hermiona wchodzi do pokoju Teosia i mu pomaga. Kooocham takie sceeeny <3
O, jesteś, Av., tak się właśnie zastanawiałam, gdzie się podziewasz, kochana <3
UsuńNa początek - jak Ci poszły egzaminy? I jaki język obcy zdajesz? ^^
Ja też je lubię *.* Kij, że ociekają słodyczą, są, no, kochane ;D
Ściskam <3
Eh, egzaminy. Matma to był koszmar (14/29 punktów), ale z polskiego nawet nawet.
UsuńZdaję angielski, podstawowy i rozszerzony. Próbny był nawet prosty, ale boję się prawdziwego, bo mówią, że zazwyczaj dają najpierw łatwy, a później trudny. Jak tak będzie, to masakra. ._.
Ja lubię różne słodycze, takie rozdziały uwielbiam. Chociaż taką wartką akcją też nie pogardzę ;)
A jak tam u ciebie? ^^
Łohohohoł. My na razie na angielskim ogarnialiśmy ze słuchu zadania z rozszerzonego i nawet ja, całkowita ciapa jeśli chodzi o słuchowiska, ogarnęłam, więc no o.O
UsuńU mnie gorący okres. Wprawdzie rozdział się pisze, mam aż jedną trzecią, jednak jutro i pojutrze mam test z fran. i z chemii. O drugim etapie z olimpiady nie wspominając ;_:
Ja w ang nie ogarnęłam tylko ze słuchania w rozszerzonym pytania "o czym byl tekst". Tak słuchałam i słuchałam... i żadna odpowiedź mi nie pasowała O.o
UsuńOj tam, dobrze napiszesz tą olimpiadę, ja to wiem ;p
tę olimpiadę*
UsuńTsa, jasne. Zwłaszcza że dzisiaj całą niedzielę spędziłam na pisaniu rozdziału, zamiast nauce do olimpiady xD
UsuńI jak tam olimpiada? ;)
UsuńJuż niedługo zobaczymy. Nie napisałam dwóch słów z całego testu, ale do wielu też nie jestem pewna. Całość trudniejsza niż w tamtym roku, jednak odnoszę dziwne wrażenie, że poszło mi lepiej o.O' No nic, pożyjemy-zobaczymy xD
UsuńOj tam, dobrze będzie, trzymam kciuki za wyniki ;)
UsuńZimno, biało... Ja nie chce zimy, no ._.
Mniam, kocham i jaram się śniegiem <3 Tym bardziej, że ta zima-zima ma być od przyszłego tygodnia *O*
UsuńNo to chyba ze mną jest coś nie tak, bo jesteś kolejną osobą, która śnieg uwielbia. O.o
UsuńJa śniegu raczej nie tego, nie lubię, bo jest zimno i mokro, i zazwyczaj to ja ląduje we wszelkiego rodzaju zaspach -.-
kurde, nie mogę uwierzyć, że jeszcze do szkoły chodzisz, masz tak bogaty i dojrzały styl pisania. Zazdroszczę Ci z calego serca. Ja też nie do końca ogarinam uczucia Hermkiony, ale jest proste wytłumaczenie -kto ogarnie zakochaną kobietę:D w dodatku taką, która sama nie chce się przyznać i podswiadomie robi to samo, za co jest zła na swojego ukochanego - wywołuje zazdrość, raniąc przy tym nie tylko jego,ale i przyjaciela. Ciekawe tylko, czy Ivy i Rogeer są tego swiadomi, wg mnie są, ale myslą, iż w końcu to ich wybiorą kolejno Nott i Hermiona... Cieszę się jednak, ze Teodor jako peirwszy trochę dorósł w tej cichej kłótni i przyszedł dio HErkmiony, mimo iż nie umiał powiedzieć wprost o co chodzi. Dobrze, że Granger nie ma zahamowań mimo że też mówi o tym, co jej lezy na sercu, w dość ostry sposób. ale co by to było, gdyby sobie nie docinali... te lsity to juz mnie rozwalały:D a szczególnie te przekreślone party:D najszczersze... łatwiej jest coś takiego napisac, niż powiedzieć, ale przynajmniej na piśmie oboje będą mieć dowód, że ta konwersacja im się nie przyśniła. BYleby z anstaniem dnia mieli na tyle odwagi, by nie ukrywać przed samymi sobą co dla siebie znaczą... I jestem zachwycona tym Instytutem. tak pięknie go opisałaś, bardzo plastycznie... Jestem przekonana, że naewt nott dostrzegł uroki tego miejsca :) mam nadzieję, że napiszesz więcej o pozostałych uczniach jak również o podziemiach. Cieszę się, że Ginny wymogła na Hermionie wyznanie:D
OdpowiedzUsuńOna jeszcze nie jest zakochana, hola, hola :D To za wcześnie. Jeszcze ma na to kilkanaście tygodni, spokojnie xD
UsuńNo i z tym mogą być problemy. Masz rację - łatwiej cośtakiego napisać, niż powiedzieć, dlatego na razie nie ma co spodziewać się nie wiadomo jak wielkich wyznań, emocji, te pościgi, te wybuchy i tak dalej, i tak dalej. No ^^'
Bardzo dziękuję za tyle miłych słów i ściskam Cię mocno :)
Przepraszam, że tak długo się nie odzywałam. Już przeczytałam wszystkie zaległe rozdziały i jestem pod wrażeniem. Na początku myślałam, że Ginny pewnie będzie z Teodorem, a o Blaise'ie w ogóle zapomniałam. Niemniej jednak bardzo ciekawe połączenie, no i - tak jak wcześniej mówiłam - z pewnością nas tym zaskoczyłaś.
OdpowiedzUsuńCo do zagadki, to na pewno przybliżyłaś nas do jej rozwiązania, ale ja nadal kompletnie nie wiem, o co może chodzić.
Strasznie się cieszę, że Ginny i Hermiona się pogodziły. Naprawdę, szkoda poświęcać taką przyjaźń dla nieporozumienia. Chociaż w tym wypadku wina ewidentnie leżała po stronie Hermiona, ale jak wszyscy doskonale wiemy, ona jest zbyt dumna, żeby się do tego przyznać. Co mi się jeszcze podobało? A, tak. Teodor. Nie wiem, z każdym kolejnym rozdziałem coraz bardziej go uwielbiam. Okazuje się, że Teoś nie jest typowym Ślizgonem, których Hermiona zwykła szufladkować, jak to ładnie ujęłaś w 16 rozdziale. Podoba mi się, że nie robisz z niego drugiego Malfoya. Oj, Ivy, Ivy, Żeby tylko nie zawróciła w głowie Teodorowi.
Po przeczytaniu "Kryształu" moja sympatia do Ivy odrobinę się zmniejszyła. Czemu ona tak się klei do Teodora, no? Czemu? W ogóle fajny pomysł miałaś z tym Konkursem. Naprawdę. Sorki, że tak wyskakuje tu z jednym, tu z drugim. Jestem chora, nadwyrężłam nadgarstek i nie wiem, co gadam :)
Co mi się podobało w osiemnastce... Na pewno liściki. I (kurczę, nie wiem, jakiego epitetu użyć) chory Teodor. Jest taki słodki, kiedy jest chory <3
Jeszcze raz przepraszam za tak długą nieobecność i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział <3
[pocalunek-grozy]
Zastanawiałam się nad połączeniem Teodora z Ginny. Serio. Ale to wydłużyłoby Wyjątek o kolejne dziesięć rozdziałów, w dodatku Teodor nie jest jednym z tych, którzy zmieniają dziewczyny jak rękawiczki :3
UsuńCzy ja wiem. Hermiona nie jest dumna. Nie mylmy jej z Teodorem. Zauważ, że dopiero kilka chwil po sprzeczce dotarło do niej, że Ginny ma rację co do jej postawy. Ona rzeczywiście tego nie zauważyła, przez Krukonów of course.
O to chodziło - żebyście mogli ładnie odróżnić kanonicznego Malfoya od Teodora. Ot :D Ivy nie tylko w życiu Notta zamiesza, będzie mieć swój udział także w innych sprawach, więc no. Cierpliwości ;DD
Gdzieś Ty sobie ten nadgarstek nadwyrężyła? W sumie ja mam do końca listopada zwolnienie z wf-u, bo też coś tam sobie zrobiłam, tyle że z palcem, ale no. Bez wf-u i kosza wariuję, masakra x|
Dziękuję za tak wylewną opinię i za to, że znów do mnie zajrzałaś :) Ściskam.
Zaczęłam trenować tenisa no i machnęłam trochę za mocno i wyszło, jak wyszło :D
UsuńAle ja Ci zazdroszczę tego zwolnienia *_*
No tego że Ivy namiesza to ja jestem pewna. Tylko pytanie w jaki sposób :D
Oh, widzę że nie tylko ja zaniedbałam się w temacie komentarzy, za co przepraszam. No, ale już jestem i nadrabiam zaległość :)
OdpowiedzUsuńWreszcie konkurs ! Chyba wszyscy czekali na niego z niecierpliwością. Zapowiada się genialnie :) I jejku jak sobie zaczęłam wyobrażać to miejsce, jeziorko i wszystko, to stwierdziłam, że chcę żyć w Twoim opowiadaniu. Piszesz tak strasznie strasznie cudownie.
Te liściki były świetne ! Strasznie gładko się je czytało. Na początku nawet wydało mi się ich strasznie malutko, ale gdy przewinęłam je do góry, to wyszło kilka razy więcej ;)
I stwierdzam, że Nott jest głupi [choć nie lubię go przez to mniej]. Tak się urządzić na dzień przed konkursem ? Nie ładnie. I szczerze mówiąc trochę mi ulżyło, gdy Teoś napisał, że Ivy go denerwuje, choć wiem, że ta dziewczyna jeszcze sporo namiesza.
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Pozdrawiam <3
Ja też chcę żyć w moim opowiadaniu, serio ;__: Zwłaszcza przy Teosiu ;_:
UsuńWiem, że Nott jest głupi, o to chodzi :DD On taki teoretycznie inteligentny, ale tak naprawdę straszny głupek xD
Dziękuję za miłe słowa, kochana ;** Ściskam.
A tam się dziwisz, że tyle odwiedzin.. Setki tu wchodzą codziennie z nadzieją "może się ulitowała i dodała nowy rozdział wcześniej?" ;D
OdpowiedzUsuńjuż nie mogę się tego mikołajkowego posta doczekać! <3
Marta
Zaczęłam czytać twoje opowiadanie chyba miesiąc temu; wchodzę, sprawdzając czy nie pojawił się nowy rozdział, dochodząc do wniosku, że wreszcie skomentuje. Powiem szczerze, nieważna jest oryginalność paringu. Doświadczony autor może miłość Lily i Jamesa, jakże wyświechtaną, uczynić najwspanialszą historią. Ostatnio przeczytałam fanfick o Draco i Ginny, który przyprawił mnie o zawroty głowy. Jednak tobie muszę przyznać, nietypowe połączenie opisujesz w sposób bajeczny. Początkowe dialogi Hermiony i Teodora były nużące; "co za dużo, to nie zdrowo". Aczkolwiek teraz udało ci się odnaleźć złoty środek, tworząc ich relację wyjątkową i niebanalną. Cóż, pozostaje mi tylko czekać na nowy rozdział. Powodzenia w pisaniu;)
OdpowiedzUsuńEgoistka
"wchodzę, sprawdzając czy nie pojawił się nowy rozdział, dochodząc do wniosku, że wreszcie skomentuje."
UsuńWybacz, pisałam na szybko. Owe zdanie nie ma dużo wspólnego z poprawną polszczyzną xD
Egoistka
Dziękuję bardzo za miłe słowa :) Wiem, początki zawsze są trudne i nudne, ale teraz się rozkręciłam i chyba faktycznie jest nieco lepiej xD
UsuńPozdrawiam serdecznie :)
PS Jak się nazywał ten ff o Drinny?
Hej, hej, a rozdział gdzie?:P
OdpowiedzUsuńSpokojnie, będzie, będzie, poprawia się xD
UsuńKocham ten rozdział. KO-CHAM TEN ROZ-DZIAŁ. Tak jak sobie życzyłam dużo Granger-Nott i wreszcie mało Granger-Gray-Stone. <3 I liściki, jej, i te pokreślone p-s i nie tylko, i dowcipny, a zarazem uroczy Teoś, aww. *.*
OdpowiedzUsuń~Zakochana PL.
(Pani Lestrange, hehe, chciałam być jak Teoś).
Liściki jeszcze kiedyś chcę dodać, bo motyw mnie też przypadł do gustu, więc hm, może jeszcze je poczytasz :D
UsuńNiestety...a moze jednak stety uzalezniona od czytania <3
OdpowiedzUsuńPozdrowienia Ginny ;*
Spokojnie tez jej nie ogarniam :) a co do ich korespondencji to moge przysiac ze puls mi skoczyl i to bardzo wysoko :)
OdpowiedzUsuń"Nigdy nie byłeś dla mnie tylko literka" mistrz po prostu! <3 kwintesencja całego rozdziału. Ich liściki i troska Hermiony o Nott'a.. Przepiękne po prostu! Rozdział niesamowity! Kocham jak piszesz!!! <3
OdpowiedzUsuńten rozdział niesamowity, naprawde. zakochałam się <3 Hermiona i Nott i liściki- magia <3
OdpowiedzUsuń"Ta, jasne. Jeszcze może nie rumienisz się, tylko pozwalasz na rozszerzenie się naczyń krwionośnych na Twojej twarzy?"
OdpowiedzUsuńkocham te fragmenty z listami❤