12 listopada 2012

Rozdział 18. Kalejdoskop

Łagodne światło niewielkiej lampki padało na stos książek, zwoje pergaminów i pióro leżące samotnie na brzegu stolika.
Jedynie w bibliotece mogłam odnaleźć spokój.
Powoli zapadał wieczór, za oknem robiło się coraz ciemniej. Czytelnię Instytutu spowijał mrok, choć lampki stojące na stolikach starały się go przegonić. Otaczały mnie rzędy regałów pełnych woluminów, miejsca, przy których siedzieli nieliczni uczestnicy Konkursu oraz przede wszystkim cisza.
Potrzebowałam jej i tylko jej. Nie dałam namówić się Ivy na spacer po całym Instytucie. Długo nalegała, ale ja byłam nieugięta, nawet wtedy, kiedy Roger starał się chyba załaskotać mnie na śmierć.
W zamian za to, gdy tylko wróciliśmy do swoich pokojów, a McGonagall oznajmiła, że mamy czas wolny, Krukoni porwali ze sobą resztę uczniów Hogwartu.
Skryłam się w spokojnej czytelni, do której – ku mojej radości – nie zajrzało tamtego wieczoru wiele osób.
Pomieszczenie nie było zbyt duże. Z pewnością zdecydowanie mniejsze od hogwarckiej biblioteki, choć już zdążyłam zauważyć na półkach nieznane mi, niekojarzące się z niczym tytuły.
Jednak w tamtej chwili postanowiłam się nimi nie zajmować. Swoje poszukiwania skierowałam w nieco inną stronę – ku wszelkim informacjom na temat katharsis albo Sprawy. Nie liczyłam na powodzenie w tej drugiej kwestii. Wszystkie archiwa mieściły się w podziemiach Instytutu, a ja nie wiedziałam nawet, jak tam dojść. Skupiłam się zatem na książce umarłych.
Niestety, z marnym skutkiem.
Przejrzałam już pięć tomów ze zdecydowanie mało napawającymi nadzieją efektami. Na razie przyssałam się do Dusza i ciało – powiązań zawsze mało, cokolwiek miał znaczyć ten tytuł. Jednak wbrew pozorom, autor nie pisał wcale tak głupio.

Częstym problemem wśród czarodziejskich myślicieli jest: czy podświadomość może wpływać na ciało? Nie chodzi o sny, koszmary, po których budzimy się zlani potem, ani chociażby o zachowanie w czasie hipnozy.
Bunt magii. Nad tym ręce załamują badacze magicznych umysłów, to spędza im sen z powiek, to stanowi prawdziwą zagwozdkę.
Na pewno każdy z nas chociaż ras spotkał się z nieposłuszeństwem mocy. Zdenerwowanie – trach!, i pęknięta szklanka. Strach – i natychmiastowa zmiana pogody. Radość – i od razu wywrotka przedmiotów w pobliżu. Znamy to, prawda? Czasem takie gwałtowności nic nie znaczą, innym razem są bardziej istotne.
Takie małe, chwilowe przejęcie kontroli nad naszą istotą przez magię.
A jeśli właśnie magia czasami wie lepiej, co jest dla nas dobre? Jeśli to wyczuwa? Jeśli daje wyraźne sygnały, że dzieje się coś niedobrego?
Nie możemy nad nią zapanować. Nigdy nie mogliśmy i nigdy nie będziemy w stanie.
Nie mamy wyboru.
Jedyne wyjście stanowi poddanie się jej.

Zmarszczyłam brwi.
Owszem, nawet mnie - mimo że coraz rzadziej - zdarzało się nie panować nad mocą w chwilach jakichś większych emocji. Wiedziałam o podłożu uczuciowym, byłam go świadoma. Jednak nigdy nie spotkałam się z niczym podobnym. Władza magii nad człowiekiem? Wydawało się to być czymś tak absurdalnym, że niemal niemożliwym. Bo niby dlaczego właśnie ona miała w aż takim stopniu ingerować w naszym życiu?
Nieprawdopodobne.
Chociaż w sumie... autor miał w jakimś stopniu rację. Magia była czymś nieokiełznanym, szalonym, nieprzewidywalnym. Istotnie nie mieliśmy nad nią kontroli. Nie mieliśmy najmniejszych szans, by ją poskromić.
Intrygujące.
Z wciąż zamyśloną miną odłożyłam powoli książkę na bok. Biblioteka Instytutu, może i mała, ale trzymała w sobie wspaniałe skarby. Przysunęłam do siebie pergamin, chwyciłam pióro, po czym zaczęłam spisywać notatki z lektury.
Musiałam sprawdzić te informacje, już będąc w Hogwarcie.
Obok mojego stolika przeszło dwóch wysokich, ciemnowłosych chłopaków ubranych w granatowe mundurki, podobne nieco do mojego. Obaj nieśli po kilka grubych tomów, rozmawiając żywo po polsku. Podniosłam automatycznie głowę, kątem oka dostrzegając nagły ruch, a jeden z uczniów posłał w moją stronę ciepły uśmiech, po czym zniknął z kolegą za pobliskim regałem.
Coś w tym uśmiechu przypomniało mi o Teodorze.
Odrzuciłam pióro na bok i przejechałam dłonią po twarzy.
Odkąd znaleźliśmy się w Instytucie, Nott ani razu na mnie nie spojrzał, nie odezwał się, zaczął po prostu ignorować. Byłam dla niego powietrzem. Czymś – nie kimś – nic nieznaczącym, co można potraktować z całkowitą obojętnością.
A to naprawdę bolało.
Dlatego zaszyłam się w bibliotece, z bolesną świadomością, że teraz Teodor chodzi po całym Instytucie z Ivy, rozmawiając z nią w najlepsze.
Po raz kolejny dla zagłuszenia bólu oddawałam się poszukiwaniu odpowiedzi na dręczone pytania.
Żałosne. Musieć uciekać i kryć się przed zmartwieniami, zamiast je pokonywać.
Jesteś słaba, Hermiono… Tak bardzo, bardzo słaba…
Bo nie tylko nagłej śmierci się bałam.
Kryształ był kiedyś mocny, trwały, a teraz zrobił się taki kruchy, możliwy do roztrzaskania lekkim dotknięciem…
Bałam się unicestwienia. Tego, że uczucia mogłyby mną zawładnąć, tak bym nie potrafiła się im oprzeć.
To wszystko przez Teodora.
Przez niego kryształ stracił swoją dawną swoją potęgę w tym, że nie można było tak łatwo go zniszczyć.
Płomyk, który zniknie wraz z lekkim podmuchem wiatru…
– Wiedziałem, że tu będziesz.
Odwróciłam się w stronę właściciela głosu. Teodor szedł między regałami w moją stronę, a ja uniosłam brwi.
– Dlaczego?
Przysiadł się do stolika, przy którym siedziałam.
– Oczywistym było, że nie pójdziesz z tą zgrają…
Spojrzałam na niego znacząco.
– Ekhem.
–…że nie pójdziesz z nimi, tylko zajmiesz się poszukiwaniami czegoś na temat umarłych – dokończył ze zniecierpliwieniem.
– A ty dlaczego nie poszedłeś? – spytałam, zamykając książkę o kontroli mocy nad naszą istotą. Odłożyłam ją na stos tych, które już przejrzałam, po czym zabrałam się za rolowanie pergaminów.
Teodor posłał mi litościwe spojrzenie.
– Naprawdę nie wiesz czy tylko udajesz?
Kiwnęłam głową, spuszczając wzrok.
– Dobra, cofam – wymamrotałam.
Nie chciałam na niego patrzeć. Jego nagła zmiana zachowania wybiła mnie z rytmu, wprowadzając do umysłu zdezorientowanie i burząc myśli. Na usta cisnęło mi się wiele pytań z tym związanych, ale nie potrafiłam ich z siebie wydusić.
– Znalazłaś coś? – spytał Ślizgon.
Westchnęłam, odkładając na stolik rolkę pergaminu. Skierowałam wzrok na chłopaka.
– Nic – odparłam beznamiętnie. – Do archiwum się nie dostaniemy, zresztą nawet nie mam pojęcia, gdzie ono dokładnie się znajduje, a pod tymi najbardziej obiecującymi tytułami pustka. Nie wiem, nie wiem. Jeszcze jutro poszperam, ale dzisiaj jestem już padnięta.
Teodor wypuścił głośno powietrze z ust i rozłożył się na krześle, splatając sobie dłonie za głową.
– No to jesteśmy w kropce – stwierdził, wbijając nieobecny wzrok w jakiś punkt na suficie.
Nie odpowiedziałam, w zamian za to pytając:
– Słyszałeś o buncie magii?
Kiwnął głową, wciąż na mnie nie patrząc. Zaczął bujać się na krześle.
– Jeśli chodzi ci o tę zaawansowaną formę buntu, to tak. Magia zaczyna myśleć za siebie, bo głupiej coś nie gra – odparł obojętnie. – Taka mała rewolucja w jej wykonaniu, a my ponosimy za to konsekwencje.
Uśmiechnęłam się lekko.
– Kapryśna.
Między nami zapadła cisza, jednak żadne z nas nie chciało ruszyć się z miejsca.
Odnosiłam dziwne wrażenie, że Teodor lubi przebywać w moim towarzystwie tak po prostu, bez żadnego specjalnego powodu.
To jednak nie tłumaczyło jego nagłej zmiany nastawienia.
Nienawidziłam go za niezdecydowanie, tak samo jak za wiele innych rzeczy.
– Dlaczego mnie szukałeś? – to pytanie wymknęło się z moich ust szybciej, niż zdążyłam je przeanalizować.
Nie patrzyłam na niego, jednak z łatwością dostrzegłam, że on w końcu przestał bawić się na krześle i spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami.
– Co?
Wzruszyłam ramionami.
– Proste pytanie. Dlaczego. Mnie. Szukałeś?
Milczał przez długą chwilę, tak że poczułam przejmującą niepewność, czy na pewno odpowie.
– Chciałem wiedzieć – odparł w końcu powoli – czy znalazłaś coś na temat umarłych.
Parsknęłam śmiechem, choć wcale nie było mi wesoło.
Teodor zmarszczył brwi.
– Dlaczego się śmiejesz? – spytał podejrzliwie.
Pokręciłam lekko głową, nie odpowiadając.
Zirytował się.
– No? – syknął. Gdy wciąż milczałam, westchnął ze zniecierpliwieniem. – Granger, do cholery, o co ci chodzi?
Spojrzałam na niego szybko, twardym spojrzeniem.
– Zachowujesz się tak, jakby nic się nie stało – stwierdziłam łagodnie, choć tak naprawdę wszystko we mnie krzyczało.
Na twarzy chłopaka wykwitło zdumienie.
– Granger – zaczął powoli – nadal nie rozumiem, co…
– Dlaczego wcześniej taki byłeś?
Znalazł się pod moim nieustającym wzrokiem, skierowanym prosto na niego, spokojnym, choć wiedziałam, że wciąż widzi żal ukryty głęboko w oczach.
– Jaki? – spytał.
Jedynie opóźniał odpowiedź.
– Dobrze wiesz – odparłam szybko. – Okej, już zauważyłam, że wyjątkowo często miewasz humorki, ale nawet one zawsze się z czegoś biorą. Więc?
– Szukasz dziury w całym – rzekł sucho, mrużąc lekko oczy.
– Jasne. Bo przecież nagłe zachowanie jakbyś mną naprawdę szczerze gardził i po prostu nienawidził to nic…
Przekrzywił nieco głowę, posyłając w moją stronę dziwne spojrzenie.
– Skąd wiesz, że tak nie jest?
Wciągnęłam powietrze, by odpowiedzieć, jednak wtedy dotarł do mnie sens słów Teodora.
Gardził. Nienawidził.
Wcale nic między nami się nie zmieniło. To znaczy z mojej strony owszem, lecz z jego najwyraźniej nie.
Grał.
A przecież powtarzałam sobie, że muszę na niego uważać, bo jest dobrym aktorem.
Pozwoliłam czujności osłabnąć. Przestałam kontrolować swój dystans do czarnowłosego.
Nagle poczułam się zagubiona, zdezorientowana, jakby w jednej chwili otulił mnie płaszcz kłamstw.
Nienawidziłam. Tak jak on.
Zamrugałam szybko, resztkami sił powstrzymując oczy, by wciąż patrzyły prosto na Teodora.
– P-przecież, no… tak mi się wydawało… – wymamrotałam niepewnie.
Ślizgon wyprostował się.
– Dlaczego? Dlaczego tak ci się wydawało? – spytał.
Jego głos był inny. Brzmiało w nim coś, czego wcześniej nie słyszałam. Nie siedział przede mną ten Teodor, którego znałam z korepetycji, ten Teodor, z którym niemal codziennie sprzeczałam się o przeróżne rzeczy, ten Teodor, którego polubiłam, a przede wszystkim – któremu zaufałam.
Naprzeciw mnie siedział ktoś zupełnie obcy. Obce spojrzenie, obcy ton głosu, obca postura.
Jedynie oczy były te same i właśnie po nich wiedziałam, że to wciąż Teodor Nott, ten sam chłopak o niezwykłej inteligencji, o czarującym uroku osobistym, o wyjątkowo intrygującym charakterze, który wciąż i wciąż chciałam odkrywać.
Jednak tak czy siak znów moje serce oplotło głupie uczucie – czarnowłosy stał się dla mnie kimś nieznajomym, podobnie jak wcześniej przed wyjazdem do Instytutu.
To wszystko zmieniało się niczym w kalejdoskopie.
Z trudem zachowałam spokój, postanawiając nieco zmienić taktykę.
– Dlaczego tak cię to interesuje? – odbiłam piłeczkę.
Nie dał się zaskoczyć.
– Chcę wiedzieć, co sprawiło, że nagle zaczęłaś widzieć mnie w innym świetle – odrzekł lekko.
Zarumieniłam się, czując na ciele nagłą falę gorąca.
– Skąd wiesz, że postrzegam cię inaczej?
Nie daj się zwariować, Hermiono. Nie daj się zwariować.
– Tak wynika z twoich słów – mruknął cicho. – Więc dlaczego sądzisz, że już tobą nie gardzę?
– Zachowanie jaśnie pana Teodora na to wskazuje – odpowiedziałam, choć mój głos tym razem wcale nie ociekał kpiną.
No, może troszeczkę.
Zaśmiał się gardłowo.
– No dobrze, powiedzmy, że coś istotnie się zmieniło – powiedział powoli, a z mojego serca opadł uciskający je ciężar. Od razu oddychałam lżej. – Niemniej, dlaczego twierdzisz, że wtedy przy powozie znów zachowywałem się wielce karygodnie?
Założyłam ręce na piersiach i usiadłam nieco wygodniej, wpatrując się gniewnie w Teodora.
– „Zachwycasz się błahymi rzeczami”, „Po co tracić czas na zachwyt czymś zwyczajnym?” – prychnęłam. – Nott, jesteś drętwy i jeśli chcesz rzucać się w pogoń za jakimiś bardzo wyjątkowymi zdarzeniami, by właśnie z nich czerpać radość, zamiast cieszyć się z drobnostek, to bardzo ci współczuję.
Pokręcił lekko głową, opierając łokcie na stoliku.
– Zaraz, zaraz, moment, Granger. Rozmawiamy o tym, jaki byłem wcześniej czy o moich poglądach?
– One też nadają się do zmiany – stwierdziłam z przekąsem.
Nott wstał szybko i nachylił się przez blat, opierając się o niego dłońmi. Nawet gdy stałam, chłopak był dużo wyższy, a w tamtej chwili zdecydowanie górował.
Nie. Cofnę. Się.
– Nie mów mi, co mam w sobie zmienić – warknął chłodno. – To ci nic nie da. Nie próbuj mnie zmieniać, bo się mocno rozczarujesz.
Również podniosłam się z krzesła, przez co Teodor musiał nieco się cofnąć.
– Aha, czyli mam nic nie robić, po prostu patrząc, jakim gburem jesteś dla innych? – spytałam bez skrupułów. – Zwłaszcza że to właśnie na nich się odbija, nie wspominając już o mnie. Te ciągłe zmiany… – Zamilkłam na sekundę i odwróciłam wzrok. – Te ciągłe zmiany bolą.
Nie odpowiedział.
Och, mogłam siedzieć cicho.
Niepotrzebnie w ogóle zaczynałam temat jego osoby. Mogłam cieszyć się ze zwykłej rozmowy z nim, ale nie, musiałam wyrzucić z siebie wszystkie żale.
Byłam taka durna.
Usłyszałam ciche chrząknięcie.
– Miałbym pewne zastrzeżenia co do tego, kogo charakteryzują ciągłe zmiany – stwierdził chłodno.
Spiorunowałam go spojrzeniem.
– Moje poglądy – kontynuował – nie powinny cię obchodzić. Nie staraj się zmienić innych, nie tylko mnie, chodzi mi o całą resztę osób, które według ciebie wymagają natychmiastowej metamorfozy przekonań. Tylko się rozczarujesz.
– Kolejna pomocna rada Wielkiego Teodora Notta? – rzuciłam kpiąco.
– Powiedzmy, choć i tak pewnie Główny Mop Filcha tego nie posłucha – odwarknął kąśliwie, przez co miałam ochotę wyjąć z prawej kieszeni szaty różdżkę, po czym przystawić mu ją do gardła. – Z kolei jeśli chodzi o sytuację przed powozem…
– Och, daj już spokój – przerwałam mu ze zniecierpliwieniem. – Dobrze wiem, jaki jesteś i że – w czym właśnie mnie utwierdziłeś, choć miałam niewielką nadzieję – wcale się nie zmienisz. Po prostu muszę się przyzwyczaić.
– Przepraszam.
Byłam tak zaskoczona tym jednym słowem, które wypłynęło z ust Teodora, że aż usiadłam na swoim krześle. Po chwili chłopak zrobił to samo, uśmiechając się lekko, leciutko, niemal niedostrzegalnie.
Albo może mi się wydawało.
Szybko odzyskałam równowagę.
– Och, Teodor Nott przeprosił! Święto! – zironizowałam.
Czarnowłosy ścisnął dwoma palcami nasadę nosa.
– O Salazarze, daj mi siłę do tej szczotki – wymamrotał pod nosem.
Z mojego gardła wyrwał się niekontrolowany chichot, a sekundę później okazało się, że Teodor również nie mógł go powstrzymać.

***

Do budynku, w którym znajdowały się nasze pokoje, wróciliśmy jakieś dwie godziny później. Cały ten czas spędziliśmy w czytelni, rozmawiając głównie o Konkursie. Przez ostatnie dwadzieścia minut Teodor przepytywał mnie z podstawowych i nieco bardziej zaawansowanych zaklęć na kategorię obrony przed czarną magią, a następnie ja jego ze składników eliksirów.
Teraz, wchodząc po kamiennych schodach na pierwsze piętro oraz rozwiązując szalik owinięty wokół szyi, prychałam niemal po każdym słowie wypowiedzianym przez chłopaka.
– …tak twierdzi, zresztą nawet Snape ci powie, że orodwaniec i głowotnik to zdecydowanie złe połączenie… Granger, przestań tak prychać!
– Nott, nie znasz się – stwierdziłam pogardliwie. – Pomyśl – eliksir na zgagę, eliksir leczniczy. Tam dodaje się pół listka orodwańca pospolitego ORAZ sproszkowaną skorupkę głowotnika zwyczajnego. Robiłam go na eliksirach chyba trzy razy i nigdy, NIGDY mój kociołek nie wyleciał w powietrze.
Znaleźliśmy się na korytarzu pierwszego piętra. Nie był on specjalnie długi, po obu jego stronach znajdowało się po pięć par drzwi, łącznie dziesięć pokojów dla dwóch szkół. Ściany miały szary odcień, stało przy nich sześć krzeseł w różnych częściach przejścia. Na posadzce już kilka razy zdążyłam się poślizgnąć i tylko dzięki Ivy udało mi się nie upaść.
Przyspieszyłam kroku, zmierzając do mojego pokoju mieszczącego się po lewej. Ślizgon szybko mnie dogonił, kręcąc przecząco głową.
– To nie mógł być głowotnik. Nie wiem, może znowu coś ci się na mózg rzuciło i myślałaś, że dodajesz głowotnika, a tak naprawdę dodałaś rątlka grzebaka?
Miałam ochotę udusić go własnym szalikiem.
– Przyjmij do wiadomości, Nott, że głowotnika można łączyć z orodwańcem – powiedziałam dobitnie. – Jeśli na Konkursie będziesz musiał uwarzyć eliksir na ból głowy i nie dodasz głowotnika, a rątlka, wywar zrobi się znacznie słabszy. Koniec.
Zatrzymałam się przy środkowych drzwiach, a Teodor stanął obok mnie. Wygrzebałam z kieszeni szaty klucz z niewielkim, żółtym breloczkiem w kształcie prostokąta ze srebrną trójką na jego powierzchni.
– Merlinie, jesteś tak cholernie uparta – warknął Nott.
– To się ze mną nie zadawaj – ucięłam krótko, wkładając klucz do zamka.
Prychnął głośno.
– To ty się ze mną zadajesz.
Zaśmiałam się kpiąco. Przekręciłam klucz i chwyciłam klamkę. Spojrzałam na Teodora z nieco szyderczym uśmiechem.
– Wiesz, jak głupio to zabrzmiało?
Nie czekając na odpowiedź, weszłam do pokoju i zatrzasnęłam chłopakowi drzwi przed nosem.
On jednak nie dał za wygraną.
Nawet nie zdążyłam rozpalić ognia w dużej, szklanej kuli wiszącej na suficie pośrodku pokoju, kiedy Nott wparował do pomieszczenia, prawie mnie potrącając.
Posłałam mu spojrzenie mówiące „Serio?”.
– Granger, do jasnej cholery!
Skrzywiłam się.
– Nott, nie musi cię słyszeć cały Instytut – syknęłam. Powiesiłam swój szalik na stojącym niedaleko wieszaku, a później taki sam los spotkał wierzchnią szatę.
– O Slytherinie, dlaczego jesteś taka ograniczona? – spytał z wściekłością.
– Ja jestem ograniczona? Ja? To ty nie potrafisz zrozumieć tak prostej rzeczy…
– Nie masz racji – przerwał mi. – Głowotnika i orodwańca nie wolno łączyć. Koniec.
Westchnęłam, starając się uspokoić.
– Nott, proszę, idź już sobie – powiedziałam cicho. – Boli mnie głowa, w dodatku wciąż nie ma Ivy i nie wiem, gdzie ona się podziewa.
– Jesteś głupia – stwierdził dobitnie.
Przymknęłam oczy i oparłam głowę o szafę obok.
– Nott, nie zaczynaj znowu – poprosiłam z żałością w głosie.
– To jest naprawdę nie do pomyślenia, jak w ogóle możesz twierdzić…
– Nott – syknęłam ostrzegawczo, wciąż nie otwierając oczu.
– …że głowotnik jest tak mało aktywnym składnikiem…
– Nott – moje palce zacisnęły się na różdżce.
– …by można go łączyć w orodwańcem. Salazarze, jakaś ty durna.
– NOTT!
A sekundę później rozległ się huk, Teodor wylądował na korytarzu, drzwi zamknęły się za nim głośno, zamek cicho szczęknął.
Wreszcie cisza.
Westchnęłam. Sprzeczki z Nottem, może i niekiedy nawet twórcze, były także zdecydowanie męczące.
Pokój mój oraz Ivy nie powalał wielkością, ale za to miał swój urok. Po prawej mieściły się drzwi do niewielkiej łazieneczki, w korytarzyku stała spora drewniana szafa, wieszak i szafka na buty. Dalej, na nieco większej przestrzeni, były dwa łóżka, ustawione pod dwiema ścianami. Między nimi stoliki nocne, a jeszcze po lewej, obok jednego z posłań, małe biureczko z krzesłem o wysokim oparciu. Na drewnianej podłodze leżał jasny dywan ładnie kontrastujący z nieco ciemną, choć nie przytłaczającą, kawową barwą ścian. Duże okno naprzeciwko drzwi do pokoju przysłaniała krótka firanka oraz zasłony w kolorze gorzkiej czekolady.
Wszystko było tak pięknie do siebie dopasowane, że nie potrafiłam uwierzyć w taką rzeczywistość.
Ściągnęłam szybko buty i ułożyłam je obok drzwi. W przeciwieństwie do Ivy zdążyłam rozpakować się już wcześniej, także ten problem miałam z głowy. Usiadłam na łóżku po prawej, które sobie zajęłam, uprzednio kładąc na niewielkiej komodzie ukrytej za jedną ze ścian łazienki różdżkę. Wyciągnęłam się na posłaniu, wbijając wzrok w biały sufit i ignorując jednocześnie ciche skrzeczenie Krakersa.
Szalony dzień, a następne miały być jeszcze bardziej zwariowane.
Nasze rozmowy z Teodorem stawały się… inne. Otwarte, nawet nieco prywatne, zawstydzające. Owszem, podczas nich wyjaśnialiśmy sobie wiele spraw, w dodatku wiedziałam, na czym stoję, jednak zawartość kalejdoskopu zdawała się zmieniać coraz gwałtowniej.
Wypełniały mnie tak sprzeczne uczucia.
Jednym z nich była radość. Teodor przyznał, że coś między nami się zmieniło.
On też to zauważył.
W jakimś stopniu pocieszające.
Wprawdzie przy poruszeniu kwestii zmiany jego poglądów stał się naprawdę groźny i znów się go przestraszyłam, lecz w tamtej chwili niewiele rzeczy mogłoby znów sprowadzić na moje serce stalowy ucisk.
No, może prócz zniknięcia Ivy, Rogera oraz całej reszty.
Nie miałam pojęcia, gdzie są, co wprawiało mnie w lekkie zagubienie. Powoli zaczynałam się o nich martwić, choć wciąż powtarzałam sobie, że przecież w Instytucie nic nie mogło się im stać.
A jeśli…?
Nie, nie mogło.
Chyba że zeszli do podziemi, przyłapano ich, a teraz karano za zbytnią ciekawość.
Ugh, Hermiono, przestań tak myśleć!
Zerwałam się z łóżka i schowałam różdżkę do kieszeni szaty. Przejrzałam się w lustrze wiszącym na ścianie. Podeszłam do drzwi, jednym ruchem nadgarstka zgasiłam płomień w kuli, po czym wyszłam na korytarz. Przekręciłam klucz w zamku, a po chwili znalazłam się przed pokojem Teodora oraz Michael, drugim od końca po lewej stronie korytarza. Zapukałam krótko, przełykając z trudem ślinę.
Cisza.
Zmarszczyłam brwi. W takim razie gdzie poszedł Nott?
Zapukałam jeszcze raz.
Cisza.
Nacisnęłam klamkę i lekko pchnęłam drzwi.
Poczułam ukłucie niepokoju, kiedy okazały się być otwarte.
Układ pokoju chłopaków przypominał nasz, z tą różnicą, że łazienka znajdowała się po lewej. Dwa łóżka, jasny dywan, duże okno i… biurko, o które opierał się z trudem Teodor.
Zamknęłam drzwi, patrząc na niego z niepokojem.
– Nott? – rzuciłam niepewnie.
Spojrzał na mnie szybko, choć na jego twarzy wyraźnie widziałam ból.
Moje serce ścisnęło się z żalu.
– Udało mi się – wychrypiał, a ja przestraszyłam się tego, jak słaby miał głos.
Postąpiłam krok do przodu.
– Co ci się udało?
Jego oddech przyspieszył jeszcze bardziej, ciałem wstrząsnął potężny dreszcz, mięśnie na odsłoniętych przedramionach napięły się, tak że przez bladą skórę widziałam wyraźnie niebieskawe żyły.
Teodor gasł.
A ja wraz z nim.
– Pomóż mi.
Osunął się na podłogę, zabierając ze sobą część mojego świata.

***

Siedziałam na łóżku Michaela, kręcąc z niedowierzaniem głową.
– Miałeś już nie próbować – zauważyłam cicho.
Teodor leżący od dłuższego czasu na swoim posłaniu skrzywił się mocno.
– Będziesz mi teraz matkować? – wychrypiał.
– Nie, ale po prostu cię nie rozumiem – powiedziałam. Wstałam i zaczęłam chodzić w tę i z powrotem po pomieszczeniu. – Miałeś odstawić animagię, tak? Przynajmniej na czas Konkursu, tak? Więc dlaczego, na Merlina ciężkiego…
Otworzył błyskawicznie oczy, kierując na mnie wściekły wzrok.
– Przemieniłem się, dobra? – warknął, choć jego głos wciąż nie brzmiał tak jak powinien. – Tak że mogłem skontrolować czas pozostania w zwierzęcej postaci. Dopiero kiedy znów stałem się człowiekiem… – urwał, a ciało chłopaka na moment zdrętwiało, usta wykrzywił grymas, oczy znów się zamknęły.
Zatrzymałam się gwałtownie i momentalnie znalazłam się obok niego, wpatrując się w bladą twarz Teodora.
– Nott? – rzuciłam z niepokojem. – Może jednak pójdę po McGonagall?
– Nie – niemal wypluł to słowo, wciąż zaciskając mocno powieki.
Współczułam mu, jednak w tamtej chwili miałam ochotę wyrzucić go przez okno.
Jak dziecko.
Dopiero po dłuższej chwili Teodor rozluźnił się, oddech stał się ciężki, a oczy otworzyły się.
– I to niby ja jestem uparta? – prychnęłam, zakładając ręce na piersiach.
Odwrócił twarz.
– Wyjdź – rozkazał, nie patrząc na mnie.
Wstydził się swojej niemocy. Może nawet oszczędziłabym mu znoszenia mojej krępującej obecności. Może.
Ale nie mogłam go zostawić. Nie w tym stanie.
– Nie – odparłam cicho.
– Tak. Już.
– Nie, Nott. Nie rozumiesz, że nie zostawię cię, skoro nawet nie potrafisz wyciągnąć ręki po różdżkę?
Popatrzył na mnie szybko, a później skierował swój wzrok na stolik nocny, na którym istotnie leżała jego różdżka. Bardzo powoli spróbował po nią sięgnąć, jednak w połowie drogi skrzywił się i cofnął dłoń.
Posłałam mu wszystkowiedzące spojrzenie.
– A nie mówiłam?
Prychnął.
– Dobra, siedź tu sobie – dał w końcu za wygraną, jednak jego słowa ociekały taką pogardą, że prawie-prawie udało mu się zamaskować swoją bezradność. – Ale masz milczeć. Chcę ciszy.
Uśmiechnęłam się lekko.
– Oczywiście.
Spojrzał na mnie przelotnie, a później ułożył wygodniej głowę, przymykając powieki. Ja za to ześlizgnęłam się z łóżka i opierając się o nie, usiadłam na podłodze. Zerknęłam na dłoń Teodora zwisającą bezwładnie z krawędzi posłania.
Zwalczyłam przemożną ochotę dotknięcia, chociażby opuszkami palców, bladej skóry chłopaka.
Musiała wystarczyć mi sama jego obecność.

***

– Nie będziesz mógł dostać niczego na zmniejszenie bólu, prawda?
– Granger, miałaś siedzieć cicho.
– Przecież nie śpisz.
– A skąd wiesz, czy nie spałem?
– Po prostu wiem.
– McGonagall ani Snape i tak się nie dowiedzą.
– Dlaczego?
– Żebym został przez nich jakże twórczo objechany?
– Ale…
– Nie powiesz im, Granger.
– Przecież…
– Nie.
– Kiedy…
– Skończyłem.

***

– Możesz już iść.
– Co?
– Czuję się lepiej.
– Ta? Chwyć różdżkę.
– Widzisz? Jest w porządku.
– Wstań.
– Granger.
– No właśnie.
– Co za…
– Nie kończ. Nadal jesteś bezbronny.
– Granger.

***

– Widzisz? Chwyciłem różdżkę, wstałem, przeszedłem się przez pokój…
– Jeszcze nie tak jak powinieneś.
– Idź już.
– Nie. Możesz upaść i sobie coś zrobić, możesz zachwiać się, uderzyć głową w lustro…
– Bredzisz.
– Wcale nie!
– Haha, zabawna jesteś.

***

Teodor poszedł do łazienki pod prysznic. Powiedział, że jeśli wciąż tu będę, kiedy on wyjdzie, to udowodni mi, jaki jest już zdrowy, jednak ja mało się tym przejęłam. Siadłam spokojnie na łóżku chłopaka, czekając na jego powrót.
Spędziłam u niego ponad godzinę. Tak strasznie martwiłam się o czarnowłosego, że potrafiłam znieść wszystkie groźby, warknięcia, słabe, bo słabe, ale jednak krzyki, byle tylko przy nim zostać.
To było naprawdę wspaniałe uczucie – móc siedzieć przy Teodorze tyle czasu. Jednocześnie nieco bolało, jak wyganiał mnie z pokoju.
Powtarzałam sobie w myślach, że on ma rację i naprawdę ociekam głupotą.
Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele, Hermiono. Zachowaj swój rozum. Nienawidzisz go.
Po paru minutach szum wody ustał, a po kilku następnych z łazienki wyszedł Nott, ubrany z długie, zgniłozielone spodnie od piżamy i szary, szeroki t-shirt. Był boso, w jednej ręce trzymał czarne szaty, drugą przeczesywał mokre włosy.
Przez głowę przeleciała mi myśl, że Teodor wygląda doprawdy uroczo z oklapniętymi, z pewnością zmniejszającymi jego pole widzenia, czarnymi kłaczkami.
Zatrzymał się w pół kroku i zmrużył wściekle oczy.
– Miało cię tu nie być – stwierdził gniewnie. Rzucił na łóżko obok mnie szaty.
Wzruszyłam ramionami.
– Ale jestem – odparłam wyjątkowo odkrywczo.
W jednej chwili wydarzyło się kilka rzeczy naraz.
Teodor ruszył w moją stronę, by ułamek sekundy później zgiąć się z sykiem w pół, a na korytarzu rozległy się podniesione głosy oraz śmiechu.
Od razu znalazłam się przy czarnowłosym, pomagając mu siąść na łóżku i jednocześnie słuchając rozchichotanej Ivy.
– Alex no, nie daj się prosić. Naucz nas grać w pokera!
Potem odezwał się inny głos, tym razem męski.
– Dobra, dobra. Idziemy. Może Andrew nie zabije mnie, jak wszyscy wpakujemy mu się do pokoju.
Odpowiedziały mu uradowane okrzyki, następnie ktoś zawołał:
– Andrew, przyjacielu mój!
Później rozległo się trzaśnięcie drzwi i w końcu zaległa cisza.
Spojrzałam pytająco na Teodora siedzącego obok mnie. On również wyglądał na zdziwionego.
– Czy to była Gray?
Kiwnęłam głową.
– I chyba słyszałam Iana – dodałam. – Ale kim są Alex i Andrew… Nie wiem.
– Może znaleźli sobie nowych kolegów – Teodor zerknął w stronę drzwi, a później znów na mnie. – Idź sobie.
Teoretycznie mogłam uprzeć się, że wychowanek Domu Węża wciąż jest słaby, jednak nie mogłam nie zauważyć poprawy jego stanu zdrowia. W dodatku, choć bardzo chciałam zostać, nie chciałam jednocześnie wciąż wchodzić mu na głowę.
W odpowiedzi wstałam i spojrzałam na niego z niepokojem.
– Na pewno jest już dobrze? – spytałam.
Westchnął ze zniecierpliwieniem.
– Tak, na pewno. Nie matkuj mi. Idź.
Chcąc nie chcąc, kiwnęłam głową i ruszyłam w stronę wyjścia. Trzymając dłoń na klamce, usłyszałam jego głos.
– Granger?
– Co?
– Jeśli ci się uda, utrzymaj Cornera i całą resztę jak najdłużej poza tym pokojem. Potrzebuję trochę spokoju.
Kłamiesz – przeleciało mi przez myśl.
I dobrze wiedziałam, że się nie mylę.
Kiwnęłam głową.
– Nie ma sprawy.
Wyszłam na korytarz, zamykając cicho drzwi.

***

Alex i Andrew okazali się być uczniami Poxterity. Mieli pokoje na tym samym piętrze co my, naprzeciwko naszych, a Ivy z całą resztą spotkali ich, gdy okupowali okienko kuchenne dla uczniów znajdujące się na parterze każdego z budynków Instytutu łącznie z budynkiem głównym. Było to czymś na kształt mini-baru. W takim okienku dostawało się niemal wszystko, co się zamawiało, jednak z pewnymi ograniczeniami. Pierś kurczaka z zestawem surówek stanowiła zamówienie niemożliwe do zrealizowania, ale na przykład kubek gorącego kakao – inna bajka. Nikt nie wiedział, na czym polega mechanizm tego okienka i jak ono działa, lecz ważne było, że w ogóle istniało.
Nie musiałam odciągać nikogo od pokoju Notta. Sami zajęli się sobą, więc ja nie byłam potrzebna. Zresztą dzięki temu w spokoju mogłam napisać wyjątkowo długi list do Ginny oraz chłopaków i przejrzeć jedną z książek od Snape’a.
Ivy wróciła do pokoju koło północy, kiedy kończyłam wiadomość do Gryfonów. Przez pół godziny opowiadała mi o tym, co robiła wraz z innymi. O zwiedzaniu Instytutu, o poszukiwaniach wejścia do jego podziemi, o wędrowaniu przez las, dopóki jakieś „monstrum przypominające niedźwiedzio-wilko-łosia” nie zagrodziło im drogi, o nauce gry w mugolskiego pokera, o tym, jak przystojni są chłopcy z Poxterity, o żartach, głupawkach i o tym wszystkim, co sprawiło, że jej dzień stał się absolutnie wspaniały.
Ja ograniczyłam się jedynie do mało fascynującej – swoją drogą z wiadomych powodów niepełnej – opowieści o przesiedzeniu kilku godzin w czytelni, sprzeczce z Teodorem oraz pytania, czy mogę pożyczyć jej sowę.
– Zawsze możesz – odparła z uśmiechem, a potem ziewnęła szeroko i stwierdziła: – Spać. Idę się myć.
Po czym zamknęła się w łazience na pół godziny, by później wyjść, walnąć się na łóżku i okryć się kołdrą jedynie od pasa w dół.
Ciężko było mi zasnąć. Wciąż myślałam o jednej i tej samej osobie – o Teodorze. Chciałam z nim porozmawiać, choć wiedziałam, że to niemożliwe. W drodze do niego z pewnością zbudziłabym całe piętro, znając moje szczęście.
Dlatego też, gratulując sobie w myślach pomysłu, by list do przyjaciół wysłać dopiero rano i pamiętając o słowach Ivy, przeszłam na palcach przez pokój, po czym delikatnie, tak by nie obudzić blondynki, wyciągnęłam z klatki stojącej na szafie Krakersa.
Zachowywał się wyjątkowo cicho, za co nagrodziłam go pogładzeniem w łebek. Porwałam leżący na komodzie pergamin, naskrobałam na nim kilka słów, zrolowałam go, przymocowałam do nóżki sowy, i wypuściłam ją z pokoju ze słowami „Okno po prawej”.
Wiedziałam, że Teodor może spać. Jednak z drugiej strony – dlaczego nie spróbować?
Przecież mnie nie zabije – przemknęło mi przez myśl, kiedy siedziałam na łóżku, wykręcając sobie ze zniecierpliwieniem palce.
Koniec końców – nie musiałam długo czekać. Już po minucie lub dwóch na parapecie pojawił się Krakers. Uchyliłam okno, wpuszczając go do środka. Poczułam na skórze taniec chłodnego powietrza.
Wzięłam do ręki pergamin i wyprostowałam go. Uśmiechnęłam się, widząc pod moją wiadomością pismo Teodora.

Jak się czujesz?
Hermiona


Granger, czy TY się dobrze czujesz? Jesteś w pokoju obok. Mamy pierwszą trzydzieści, a o ósmej zaczyna się Konkurs. W dodatku nie mogłaś spytać o to rano? I czyja to sowa?
Teodor


O, nie śpisz.
Czuję się dobrze, ale pytałam o to, jak TY się czujesz. Wiem, gdzie jestem, którą mamy godzinę i kiedy zaczyna się Konkurs, jednak nie mogłam tak tego zostawić.
To jest Krakers, należy do Ivy. Nie mam własnej sowy.
H.

Z rosnącym podekscytowaniem wysłałam odpowiedź.
Zerknęłam przelotnie na śpiącą twardo blondynkę. Miała mocny sen, za co dziękowałam Bogu w duchu.
Nie chciałam, by wiedziała o czymkolwiek, co wydarzyło się między mną i Ślizgonem. A już zdecydowanie o nocnych liścikach.

Spałem, ale mnie obudziłaś, geniuszu.
No dobra, nie spałem. Moja głowa pęka.
Ugh, w tej chwili zostałem obrzydzony. Kompletnie. Że też zostawiłem swoją sowę w Hogwarcie. Nie mogłaś znaleźć jakiejś innej?
Zdegustowany T.

Zachichotałam bezgłośnie, opuszkami palców dotykając wąskiego pisma Notta.

Nie mogłam. Jestem w pokoju z Ivy i ona ma sowę, więc tak jakoś wyszło. Nie ubrudzisz się.
Nie uciekaj od odpowiedzi. Jak się czujesz, prócz tego, że boli Cię głowa?
Nie odpuszczę

Granger, zostaw w spokoju mój stan zdrowia i idź spać.
Moment. Czy Ty się o mnie martwisz?
Zaintrygowany T.

O dziwo… nie czułam się osaczona. Ani skrępowana.
Nie czułam się tak, jak w sumie powinnam przez takie pytanie ze strony czarnowłosego.
Obraz w kalejdoskopie wirował.

A nie powinnam? Albo mdlejesz, albo padasz na podłogę w konwulsjach, albo odpisujesz mi o drugiej w nocy, co samo w sobie jest czymś dziwnym… Biedny, chory T.
W dodatku zaintrygowany? Dlaczego?
PS Ivy chrapie, więc nie mogę zasnąć. Ups, nie pójdę spać, co za szkoda.
Nie wygrasz

„Biedny, chory T.”? Od tej pory będę dla Ciebie tylko literką?
1. Ja nie mdleję. Ja tracę przytomność.
2. To nie były konwulsje, to nawet drgawki nie były. Po prostu… upadłem. Koniec.
3. Późna pora zawsze działa na ludzi nieco… inaczej. Robią rzeczy, o których wykonanie nigdy by się nie posądzili.
Zaintrygowany, bo nasz Mop W Gorącej Wodzie Czyszczony przyznaje się do tego, co go boli, martwi się, okazuje uczucia, a nie same brudne frędzelki. Zaskakujące.
PS Corner też chrapie, aż dziwne, że go nie słyszysz. Mam ochotę udusić go poduszką.
PS2 Jeśli zrobisz to samo z Gray, może będę Ci wdzięczny.
Wiadoma Literka

Moje serce chyba nigdy nie biło tak szybko za pięć druga w nocy.

Ta, jasne. Jeszcze może nie rumienisz się, tylko pozwalasz na rozszerzenie się naczyń krwionośnych na Twojej twarzy?
Widzisz? Mopy też mają uczucia, choć nadęte gbury tego nie dostrzegają.
Zostaw Michaela w spokoju, a przynajmniej do czasu zakończenia Konkursu, bo może pomóc Hogwartowi zwyciężyć. Widziałeś jego rękę do magicznych stworzeń?
Myślałam, że lubisz Ivy.
PS Nigdy nie byłeś dla mnie tylko literką.
PS Masz rację, późna pora inaczej działa na ludzi.
H.

To chyba oczywiste. Dziewczyny się rumienią. I mopy. I czasem niektórzy faceci typu Stone. Ale ja nie.
Granger, znowu wyskakujesz z tym nadętym? Myślałem, że mamy to za sobą. Zajmij się czymś innym, bo naprawdę zrobiłaś się nudna.
Widziałem. Między Cornerem a lepterami od razu wytworzyła się więź. Cóż, zdziwiłem się.
Gray jest chwilami strasznie upierdliwa i mam ochotę przemienić ją w szafę. Ogółem da się z nią wytrzymać, ale… chyba kiedyś przebieg wydarzeń zmusi Cię do powstrzymania mnie przed wrzuceniem jej do jeziora.
PS Ekhem. Granger, ten pierwszy post scriptum wciąż jest czytelny, wiesz?
T.

Nie pocieszyłeś mnie.
H.

A miałem?
T.

Nie wiem. Zajmij się duszeniem Michaela poduszką, a nie rozczytywaniem pokreślonych PS-ów.
Mop

No wiesz. Nie namawiaj mnie do złego. Mopie.
W PS-ach często są ukryte te myśli, których normalnie nie zamieścilibyśmy w głównej treści listu.
Boże. To zdecydowanie za późna pora na mnie.
PS Dziękuję za to, że
PS Dziękuję, że nigdy
PS Szlag. Dziękuję.
T.

Za co?
H.

Za to, że wtedy jednak nie wyszłaś.
T.

Dlaczego?
H.

Ugh, Granger, zadajesz takie trudne pytania.
Pomogłaś mi. W jakimś stopniu. Choć bardzo nie chciałem się do tego przyznać.
T.

O, nadęte gbury też mają uczucia!
H.

To było… wredne.
T.

Ale jakże trafne.
Usatysfakcjonowana

Dziękuję za to, że nigdy nie byłem dla Ciebie tylko literką.
Teodor

Cóż – późna pora zdecydowanie nie jest dla Ciebie. Idź już spać, co? Tylko nie zabij Michaela, dobrze? Lubię go jednak.
PS Uważaj jutro na siebie.
H.

Fakt, Corner nie jest taki zły. W przeciwieństwie do Stone’a. Jak dobrze, że nie mam z nim pokoju.
PS Nie lepiej powiedzieć mi to jutro?
Teodor

Jutro mogę się na to nie odważyć mogę się na to nie zdobyć mogę zapomnieć.
H.

Jesteś naiwna, Granger, jeśli myślisz, że tego nie widać.
Dobranoc.
Teodor

Akurat tym razem wiedziałam, że to zauważysz.
Spokojnej nocy.
H.

Nim jednak przyczepiłam liścik do nóżki Krakersa, westchnęłam i chwyciłam w dłoń różdżkę. Stuknęłam nią w pergamin.

Spokojnej nocy.
H.

Nie wiedzieć czemu, sekundę później tłumiłam dłonią ciche łkanie. Na palce spływały gorące łzy. Wszystko we mnie buzowało, nieokiełznana fala sprzecznych uczuć zalała moje serce. Chłód powietrza wpływającego do pomieszczenia przez uchylone okno przebiegł po ciele, pozostawiając po sobie gęsią skórkę na odsłoniętych przedramionach.
Byłam liściem porwanym przez różne wiatry, miotanym na cztery strony świata, pragnącym w końcu gdzieś opaść.
A tymczasem… a tymczasem wciąż balansowałam na granicy, chodząc po linie sto metrów nad ziemią. Zachowywałam równowagę, choć tak bardzo chciałam runąć głową w dół, nie myśląc już o niczym.
Nie mogłam.
Nie potrafiłam.
Nienawidziłam Teodora, tak strasznie go nienawidziłam, lecz jednocześnie łaknęłam jego przeszywającego wzroku sunącego po moim ciele, słów skierowanych prosto do mnie, nie do Ivy czy kogokolwiek innego, do mnie, dłoni zaciskającej się chociażby na nadgarstku, oddechu na szyi, kiedy pomagałam mu usiąść, pragnęłam spojrzenia, głosu i dotyku.
Chciałam i nie chciałam go, bo gdzieś głęboko w podświadomości wiedziałam, że to mnie zgubi.
Potrzeba obecności. By patrzył, by słuchał, by mówił, by był.
Rozpaczliwie pragnęłam móc powiedzieć „nienawidzę cię”. Tylko i wyłącznie tych dwóch słów, skierowanych do niego, bym mogła wykrzyczeć mu je w twarz, a potem odejść, nawet nie oglądając się za siebie.
Potrafiłam to zrobić. Potrafiłam stanąć przed nim i patrząc prosto w ukochane tęczówki, wyszeptać „nienawidzę cię”, ale zaraz potem musiałabym wpaść w jego ramiona, już nigdy nie opuszczając tych objęć.
Dlatego milczałam. A milczenie ust było krzykiem serca, którego nie umiałam uciszyć.
Liść wciąż tańczył na wietrze, bezwładnie, całkowicie oddając się chłodnym podmuchom.
Ryk wiatru i szept ciszy zatykającej uszy. Światło mroku zasłaniającego oczy i głos milczenia zakrywającego usta.
To takie proste – pocałować zimne wargi Śmierci.
_______________
Jeśli ktoś ogarnia uczucia Hermiony, to gratuluję, bo ja sama nie rozumiem tej baby.
Dobra, moi mili, teraz mniej przyjemna wiadomość. Trochę Was rozpuściłam, dodając rozdział niemal jeden za drugim, ale następny planowany jest dopiero na szóstego grudnia. Znowu szykuje mi się gorący okres w szkole, dodatkowo w kolejna część wymaga wymyślenia zadać konkursowych, jednak do tego czasu powinnam się wyrobić. To jeśli chodzi o dziewiętnastkę, dwudziestka najprawdopodobniej ukaże się dwudziestego czwartego grudnia, a później – Sylwester lub Nowy Rok. Taki mam plan.
Chyba miałam jeszcze o czymś wspomnieć, ale już nie pamiętam. Jak sobie coś przypomnę, dopiszę tam na górze.
Dzisiaj pół dnia deszcz, brr.
Ściskam ciepło.

Empatia

58 komentarzy:

  1. Aaaaaaaaaaaaa nowy rozdzial ! Kocham Cie, kocham, kocham,kocham, kocham <33 lece czytac a pozniej napisze Ci czy mam ochote Cie zabicz czy nie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tak pewnie dostanę objazd za to, że "mało Teodora", więc no xD

      Usuń
    2. No wiec przeczytalam i kocham Cie <333 Te listy co pisalo to ojejuuu <33 Jestem zachwycona tym rozdzialem bardziej niz umarlymi ;) Teodora moim zdaniem jest w sam raz. W twoim blogu podoba mi sie to, ze nie robisz od razu wielkiej milosci i uwypuklasz tez inne sprawy ;)) Komentarz krotki, no ale nie umiem okreslic swoich uczuc po przeczytaniu go. Rozdzial po prostu cudowny <333 Weny zycze ;)

      Usuń
    3. Liściki pisało mi się nadzwyczaj lekko, więc no. Też je lubię :D
      Staram się, żeby nie był to mdły romans, a skoro - jak widzę - taki wychodzi efekt, to bardzo się cieszę :3
      Dziękuję za miłe słowa i pozdrawiam! :)

      Usuń
  2. Pierwsza ! xD Co dopiero szóstego grudnia !!

    Paulina .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Druga xD No bo wtedy Mikołajki są, no i może uda mi się napisać jeszcze rozdział na Rozdartą, nie wiem, ale będzie wtedy i koniec xD Chyba że jakimś cudem kolejny rozdział powstanie znowu za tydzień, to wtedy się zastanowię xD

      Usuń
  3. Ale się zdziwiłam tym rozdziałem. Myślałam, że będę musiała dużej na niego czekać. Poprawiłaś mi nich dzisiejszy dzień,który niekoniecznie należał do najprzyjemniejszych.
    Ile bym dała by być na miejscu Hermiony. Niby tak, Teodor jest czasami wredny, gburowaty i irytujący, ale to w jaki sposób wykreowałaś jego postać powyżej mnie powala. Naprawdę należą Ci się gratulacje!
    Niby było ty, razem dużo Notta, a ja nadal czuję niedosyt i chyba tak szybko nie minie. :)
    No, ale teraz pora wziąć się za naukę i przestać myśleć o tym wspaniałym opowiadaniu.
    Mam nadzieję, że ramiona Śmierci zwane potocznie szkołą nie pochłoną mnie doszczętnie i będzie mi dane przeczytać rozdział 19.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję, dziękuję. Sama bardzo lubię postać Teodora, bo skomplikowałam jego psychikę do tego stopnia, by niektóre zachowania na pierwszy rzut oka nieuzasadnione, później okazały się być całkowicie naturalne ^^'
      Dziękuję bardzo za opinię i trzymaj się w szkole :3
      Ściskam.

      Usuń
  4. Lubię Twoją Hermione, naprawdę ją lubię, a w moim przypadku to bardzo rzadko się zdarza. Brawo! Troszkę więcej Teddyego by się przydało, bo kurczę jego też polubiłam xD
    Za szablon Cię wielbię dziewczyno po kres moich dni blogowych ^^
    Ahh <3 Doddaję do linków. [vetitum-lumina]
    Pozdrawiam! ; *

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boru, to ile Wy chcecie Teodora? Cały rozdział z jego perspektywy czy jak? xD
      Bardzo dziękuję za miłe słowa :) Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Szósty grudnia. Hahaha, nie. Ty nas nie rozpuszczasz, Ty sprawiasz, że mamy ochotę rzucić Ci się na szyję.
    Więcej takich listów. Więcej. Takich. Listów. Understand?
    Uh, angielski. Nie dobrze ze mną, nie dobrze. Ja chcę tryb "ciągłego polskiego", ta szkoła mnie wykańcza. Chwila. Stop. Ja miałam komentować rozdział, nie siebie. O bogowie...
    Tak czy siak, weszłam na bloga żeby zobaczyć jakąś nową informację, a tu rozdział.
    Musiało minąć jakieś pięć minut zanim opanowałam swój oddech, żeby w spokoju przeczytać notkę.
    Ty nas nie rozpuszczasz. Ty nas zabijasz z ekscytacji.
    Koniec.
    Finito.
    YCH, trybie, gdzie jesteś?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakieś liściki jeszcze się pojawią, może tego typu, ale nie mam co do tego pewności. Zobaczy się ^^
      No już nie przesadzajmy, to koniec końców tylko blog, opowiadanie, spokojnie :D Niemniej, bardzo dziękuję za miłe słowa i ściskam mocno :)

      Usuń
    2. Wiesz jak bardzo mnie obchodzi fakt, że to blog? Ważne, że jest cudowny :D
      Rzadko kiedy reaguję tak przy opowiadaniach blogowych, więc możesz być dumna xD
      Ojej, zachowuję się jak jakaś ważna osoba... Ignoruj moje komentarze...

      Usuń
    3. Pff, nie będę ignorować żadnego Czytelnika, tym bardziej, jeśli faktycznie pojawiają się takie reakcje. I tak, czuję się dumna ^^' Dziękuję bardzo, dodajesz mi kopa, wiesz?
      Ściskam.

      Usuń
  6. Jesteś genialna. Powtarzam się, ale mogłabym powtórzyć się i jeszcze z tysiąc razy.
    Teodor jest dziwny. Zachowuje się jak baba w ciąży, raz jest zły na Hermionę, zaraz potem rozmawia z nią jak nigdy nic, ale też ile można się gniewać? A właściwie to nie było gniewanie się, przecież wiemy, że Teodor jest obdarowany iście Ślizgońskim charakterkiem.
    Powiem ci, że mnie też zrobiło się przykro kiedy Teodor nie przyznał się, że nie nienawidzi Hermiony. Przecież on ją celowo rani, co za gbur. Spokojnie, ale i tak go uwielbiam. :DDD Szczerze to wolałam, aby trochę jeeeszcze się pokłócili, ale lepiej jest jak ze sobą rozmawiają, bo przy okazji mogą dowiedzieć się czegoś ciekawego o sobie nawzajem.
    Kuuuurczę, zastanawiam się czemu Nott tak się uwziął na tą animagię. Może być też tak, że jest zwyczajnie uparty i nie spocznie, póki nie osiągnie swojego celu, ale no ile można!? Przecież jest na konkursie, na nim powinien przede wszystkim się skuupić!!
    Zachwycam się nad listowną rozmową Hermiony i Teodora. Mistrzostwo. Od takiego lekkiego chamstwa przeszli do naprawdę interesującej rozmowy. :DDD I to naprawdę interesujące, że Nott zna takie słowa jak "przepraszam" i "dziekuję" :> I to zdanie "nigdy nie byłeś dla mnie tylko literką". Piękne. Słodkie. Cudowne.
    Nie było w tym rozdziale Rogera, ale wybaczam, dużo Teodora to jest coś, co lubię najbardziej. *____*
    Kolejny rozdział 6? Z trudem i z krwawiącym sercem będę czekała na nowy rozdział! (:
    Dzięki wielkie i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. TAK, o to mi chodziło, żebyście zauważyli wady Teosia, tak! Yes! :D
      Ten rozdział, no, wiem, skromnością nie grzeszę, jednak podoba mi się. I przez liściki, i przez końcówkę, także bardzo się cieszę, że Tobie również przypadł do gustu :)
      Dziękuję za opinię ;* Całuję.

      Usuń
  7. Ojeju. Wiem, że mnie długo nie było i miałam długie opóźnienie ale przeczytałam! Jak zaczęłam czytać 17 to już nie mogłam nie przeczytać 18 ;d Wydaje mi się, że z rozdziału na rozdział jesteś coraz lepsza, uwielbiam jak opisujesz uczucia i te opisy scenerii.. bosz rozpływam się.
    Ani Hermiony anie Teodora nie ogarniam ale mam nadzieję, że po tych listach i po tym całym konkursie w końcu Teodor się ogarnie i zostawi Ivy w spokoju! Kurde co to za pomysł Miś.. oni nie mogą być razem bo będę smutać. Ciekawi mnie to, dlaczego Teodor tak co chwilę o tej animagii.. co on się w niej takiego widzi?
    Zakochałam się w szablonie, i ten pasek u góry też świetny pomysł ;3

    Kocham, i czekam niecierpliwie na następny rozdział ;)

    PS. ''To takie proste – pocałować zimne wargi Śmierci.'' -ten tekst to normalnie mistrzostwo..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aww, przybyłaś <3
      Też dostrzegłam jakąś zmianę swojego stylu. Jeszcze nie do końca wiem, na czym ona polega, ale zauważyłam chociażby nieco inną formę opisów uczuć. Także no, zmiana faktycznie jakaś jest ^^
      Animagia go kręci, co się dziwić xD Tak jak mnie francuski, tak jego animagia :3
      Strasznie dziękuję i za odezwę, i za to opinię. Kocham Cię bardzo ;*

      Usuń
  8. Fajny szablon, tylko u mnie ten obrazek trochę najeżdża na tekst i te jasne plamy oraz cytat przeszkadzają w czytaniu, ale to nic.

    Normalnie uwielbiam Cię i czcę za te liściki H. i T., były epickie, motywy skreśleń i "Granger, wiesz, że to nadal jest czytelne?" to normalnie mistrzostwo świata. Bardzo mnie intryguje też ten magiczny barek. Jak to, kurczaka z surówkami nie ma?! :( Jeszcze co do relacji H. i T. - oni na pewno nie są dla siebie tylko literkami, to widać. Nott też powoli ulega, takie mam przynajmniej wrażenie. A Hermiona ma zmienne nastroje i ciągle zaprzecza, jakoby nic do niego nie czuła, aha, jasssne...

    Po prostu świetny rozdział! :D

    Aha, wyłowiłam, co następuje:
    - "chwyciłam piór" -> "pióro" oczywiście,
    - "Tak że mogłem skontrolować czas pozostania w zwierzęcej postaci." -> przecinek po "tak",
    - "Ale kim jest Alex i Andrew…" -> "są", a nie "jest".

    Pozdrawiam ciepło,
    [gilderoy-lockhart]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Meh, chodzi o rozdzielczość i u mnie na przykład jest wszystko w porządku T_T Polecam Ctrl i +/-, pomaga, rili ^^
      Z magicznym barkiem jakichś wielkich przygód nie planuję, więc no :D Co do liścików - w sumie wiedziałam jedynie, że takowe się pojawią, bo Hermiona musiała spytać Teodora o jego zdrowie, ale reszta to całkowity spontan. Samo wyszło xD Oboje są zmienni, dlatego do siebie według mnie pasują :3
      Dziękuję za miłe słowa, kochana ;*
      Ściskam.

      Usuń
  9. Rozdział czytałam wczoraj, dzisiaj komentuje.
    MISTRZOSTWO! Uwielbiam to. Jeszcze jak zobaczyłam nowy szablon z cytatem Systemu.. zdobyłaś moje serce po prostu. <3
    Jeden z najlepszych rozdziałów, cieszę się, że było w nim tak dużo Teosia. Nareszcie powoli spuszczają hamulec i przestają tłumić swoje uczucia. Podoba mi się to, że nie dzieje się to tak szybko, z rozdziału na rozdział. Poważny związek, lubię to!
    No i liściki. Cudowne, lekkie, IDEALNE. Zapowiada im się ciekawy tydzień. :3 Nie mogę się doczekać dziewiętnastki!

    Dziękuję za ten rozdział! Bardzo, bardzo. Z jednej strony dobrze, że następny pojawi się w grudniu, bo pasowałoby się pouczyć (i tak będę codziennie sprawdzać, na wszelki wypadek.. ^^) Poniekąd chcę iść do dobrego liceum, a średnio mi to idzie.. xD
    Ściskam bardzo mocno! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet mi nie mów, System <3
      No, no, ja też :D Bardzo nie chcę ich łączyć, dopóki wystarczająco sobie nie zaufają i po prostu krok po kroki pokochają. Przypomnę: w przypadku Rona i Hermiony zajęło im to parę lat xD
      Ano przydałoby się. Zwłaszcza że znowu gorący okres w szkole, meh. A czasu brak. Dlaczego doba nie może mieć chociażby 30 godzin? -.-
      Dziękuję za miłe słowa i także posyłam uściski <3

      Usuń
  10. Wow,chyba Twój najlepszy rozdział! :o
    I te listy!
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Kochaaaam! <3
    Jeju, jak ja się ucieszyłam, kiedy dodałaś ten rozdział tak szybko. Przeczytałam już go dwa razy ;P
    Nareszcie dużo Teosia, no i te listy, najlepsze! ^^
    Wiadomo, że nocna pora dziwnie działa na ludzi, no i ich to nie ominęło, nie wyobrażam sobie Teodora mówiącego Hermionie: "Dziękuję, że dla ciebie nigdy nie byłem tylko literką".
    Samo w sobie to po prostu świetne. Takie cholernie subtelne, a ile emocji wywołuje. Jakaś więź zaczyna się między nimi tworzyć, jakże cudownie.
    Cały rozdział kocham, kocham.
    Pozdrawiam i z utęsknieniem wyczekuję 6-tego, tymczasem powodzenia w szkole :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja sobie takiego Teosia też nie wyobrażam, w ogóle wciąż wydaje mi się, że przesadziłam z tym cukrem, noaleno. Nie mogłam się powstrzymać xD
      Strasznie dziękuję za opinię, ale nie dziękuję za powodzenia, bo jeszcze spełni się na odwrót :D Pozdrawiam!

      Usuń
  12. Przegapiłam moment, w którym dodałaś rozdział. Tak, nie wpadłam na to, że już jest 3 tydz. listopada. ^^' Oczywiście, mój ogar nie zna granic. Jednak egzaminy próbne wybijają z rytmu.
    Rozdział świetny, uwielbiam czytać ich listy do siebie. ("Nigdy nie byłeś dla mnie tylko literką" *-*) I tą scenę, kiedy Hermiona wchodzi do pokoju Teosia i mu pomaga. Kooocham takie sceeeny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, jesteś, Av., tak się właśnie zastanawiałam, gdzie się podziewasz, kochana <3
      Na początek - jak Ci poszły egzaminy? I jaki język obcy zdajesz? ^^
      Ja też je lubię *.* Kij, że ociekają słodyczą, są, no, kochane ;D
      Ściskam <3

      Usuń
    2. Eh, egzaminy. Matma to był koszmar (14/29 punktów), ale z polskiego nawet nawet.
      Zdaję angielski, podstawowy i rozszerzony. Próbny był nawet prosty, ale boję się prawdziwego, bo mówią, że zazwyczaj dają najpierw łatwy, a później trudny. Jak tak będzie, to masakra. ._.
      Ja lubię różne słodycze, takie rozdziały uwielbiam. Chociaż taką wartką akcją też nie pogardzę ;)
      A jak tam u ciebie? ^^

      Usuń
    3. Łohohohoł. My na razie na angielskim ogarnialiśmy ze słuchu zadania z rozszerzonego i nawet ja, całkowita ciapa jeśli chodzi o słuchowiska, ogarnęłam, więc no o.O
      U mnie gorący okres. Wprawdzie rozdział się pisze, mam aż jedną trzecią, jednak jutro i pojutrze mam test z fran. i z chemii. O drugim etapie z olimpiady nie wspominając ;_:

      Usuń
    4. Ja w ang nie ogarnęłam tylko ze słuchania w rozszerzonym pytania "o czym byl tekst". Tak słuchałam i słuchałam... i żadna odpowiedź mi nie pasowała O.o
      Oj tam, dobrze napiszesz tą olimpiadę, ja to wiem ;p

      Usuń
    5. Tsa, jasne. Zwłaszcza że dzisiaj całą niedzielę spędziłam na pisaniu rozdziału, zamiast nauce do olimpiady xD

      Usuń
    6. I jak tam olimpiada? ;)

      Usuń
    7. Już niedługo zobaczymy. Nie napisałam dwóch słów z całego testu, ale do wielu też nie jestem pewna. Całość trudniejsza niż w tamtym roku, jednak odnoszę dziwne wrażenie, że poszło mi lepiej o.O' No nic, pożyjemy-zobaczymy xD

      Usuń
    8. Oj tam, dobrze będzie, trzymam kciuki za wyniki ;)

      Zimno, biało... Ja nie chce zimy, no ._.

      Usuń
    9. Mniam, kocham i jaram się śniegiem <3 Tym bardziej, że ta zima-zima ma być od przyszłego tygodnia *O*

      Usuń
    10. No to chyba ze mną jest coś nie tak, bo jesteś kolejną osobą, która śnieg uwielbia. O.o
      Ja śniegu raczej nie tego, nie lubię, bo jest zimno i mokro, i zazwyczaj to ja ląduje we wszelkiego rodzaju zaspach -.-

      Usuń
  13. kurde, nie mogę uwierzyć, że jeszcze do szkoły chodzisz, masz tak bogaty i dojrzały styl pisania. Zazdroszczę Ci z calego serca. Ja też nie do końca ogarinam uczucia Hermkiony, ale jest proste wytłumaczenie -kto ogarnie zakochaną kobietę:D w dodatku taką, która sama nie chce się przyznać i podswiadomie robi to samo, za co jest zła na swojego ukochanego - wywołuje zazdrość, raniąc przy tym nie tylko jego,ale i przyjaciela. Ciekawe tylko, czy Ivy i Rogeer są tego swiadomi, wg mnie są, ale myslą, iż w końcu to ich wybiorą kolejno Nott i Hermiona... Cieszę się jednak, ze Teodor jako peirwszy trochę dorósł w tej cichej kłótni i przyszedł dio HErkmiony, mimo iż nie umiał powiedzieć wprost o co chodzi. Dobrze, że Granger nie ma zahamowań mimo że też mówi o tym, co jej lezy na sercu, w dość ostry sposób. ale co by to było, gdyby sobie nie docinali... te lsity to juz mnie rozwalały:D a szczególnie te przekreślone party:D najszczersze... łatwiej jest coś takiego napisac, niż powiedzieć, ale przynajmniej na piśmie oboje będą mieć dowód, że ta konwersacja im się nie przyśniła. BYleby z anstaniem dnia mieli na tyle odwagi, by nie ukrywać przed samymi sobą co dla siebie znaczą... I jestem zachwycona tym Instytutem. tak pięknie go opisałaś, bardzo plastycznie... Jestem przekonana, że naewt nott dostrzegł uroki tego miejsca :) mam nadzieję, że napiszesz więcej o pozostałych uczniach jak również o podziemiach. Cieszę się, że Ginny wymogła na Hermionie wyznanie:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ona jeszcze nie jest zakochana, hola, hola :D To za wcześnie. Jeszcze ma na to kilkanaście tygodni, spokojnie xD
      No i z tym mogą być problemy. Masz rację - łatwiej cośtakiego napisać, niż powiedzieć, dlatego na razie nie ma co spodziewać się nie wiadomo jak wielkich wyznań, emocji, te pościgi, te wybuchy i tak dalej, i tak dalej. No ^^'
      Bardzo dziękuję za tyle miłych słów i ściskam Cię mocno :)

      Usuń
  14. Przepraszam, że tak długo się nie odzywałam. Już przeczytałam wszystkie zaległe rozdziały i jestem pod wrażeniem. Na początku myślałam, że Ginny pewnie będzie z Teodorem, a o Blaise'ie w ogóle zapomniałam. Niemniej jednak bardzo ciekawe połączenie, no i - tak jak wcześniej mówiłam - z pewnością nas tym zaskoczyłaś.
    Co do zagadki, to na pewno przybliżyłaś nas do jej rozwiązania, ale ja nadal kompletnie nie wiem, o co może chodzić.

    Strasznie się cieszę, że Ginny i Hermiona się pogodziły. Naprawdę, szkoda poświęcać taką przyjaźń dla nieporozumienia. Chociaż w tym wypadku wina ewidentnie leżała po stronie Hermiona, ale jak wszyscy doskonale wiemy, ona jest zbyt dumna, żeby się do tego przyznać. Co mi się jeszcze podobało? A, tak. Teodor. Nie wiem, z każdym kolejnym rozdziałem coraz bardziej go uwielbiam. Okazuje się, że Teoś nie jest typowym Ślizgonem, których Hermiona zwykła szufladkować, jak to ładnie ujęłaś w 16 rozdziale. Podoba mi się, że nie robisz z niego drugiego Malfoya. Oj, Ivy, Ivy, Żeby tylko nie zawróciła w głowie Teodorowi.

    Po przeczytaniu "Kryształu" moja sympatia do Ivy odrobinę się zmniejszyła. Czemu ona tak się klei do Teodora, no? Czemu? W ogóle fajny pomysł miałaś z tym Konkursem. Naprawdę. Sorki, że tak wyskakuje tu z jednym, tu z drugim. Jestem chora, nadwyrężłam nadgarstek i nie wiem, co gadam :)

    Co mi się podobało w osiemnastce... Na pewno liściki. I (kurczę, nie wiem, jakiego epitetu użyć) chory Teodor. Jest taki słodki, kiedy jest chory <3

    Jeszcze raz przepraszam za tak długą nieobecność i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział <3

    [pocalunek-grozy]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zastanawiałam się nad połączeniem Teodora z Ginny. Serio. Ale to wydłużyłoby Wyjątek o kolejne dziesięć rozdziałów, w dodatku Teodor nie jest jednym z tych, którzy zmieniają dziewczyny jak rękawiczki :3

      Czy ja wiem. Hermiona nie jest dumna. Nie mylmy jej z Teodorem. Zauważ, że dopiero kilka chwil po sprzeczce dotarło do niej, że Ginny ma rację co do jej postawy. Ona rzeczywiście tego nie zauważyła, przez Krukonów of course.

      O to chodziło - żebyście mogli ładnie odróżnić kanonicznego Malfoya od Teodora. Ot :D Ivy nie tylko w życiu Notta zamiesza, będzie mieć swój udział także w innych sprawach, więc no. Cierpliwości ;DD

      Gdzieś Ty sobie ten nadgarstek nadwyrężyła? W sumie ja mam do końca listopada zwolnienie z wf-u, bo też coś tam sobie zrobiłam, tyle że z palcem, ale no. Bez wf-u i kosza wariuję, masakra x|

      Dziękuję za tak wylewną opinię i za to, że znów do mnie zajrzałaś :) Ściskam.

      Usuń
    2. Zaczęłam trenować tenisa no i machnęłam trochę za mocno i wyszło, jak wyszło :D
      Ale ja Ci zazdroszczę tego zwolnienia *_*

      No tego że Ivy namiesza to ja jestem pewna. Tylko pytanie w jaki sposób :D

      Usuń
  15. Oh, widzę że nie tylko ja zaniedbałam się w temacie komentarzy, za co przepraszam. No, ale już jestem i nadrabiam zaległość :)
    Wreszcie konkurs ! Chyba wszyscy czekali na niego z niecierpliwością. Zapowiada się genialnie :) I jejku jak sobie zaczęłam wyobrażać to miejsce, jeziorko i wszystko, to stwierdziłam, że chcę żyć w Twoim opowiadaniu. Piszesz tak strasznie strasznie cudownie.
    Te liściki były świetne ! Strasznie gładko się je czytało. Na początku nawet wydało mi się ich strasznie malutko, ale gdy przewinęłam je do góry, to wyszło kilka razy więcej ;)
    I stwierdzam, że Nott jest głupi [choć nie lubię go przez to mniej]. Tak się urządzić na dzień przed konkursem ? Nie ładnie. I szczerze mówiąc trochę mi ulżyło, gdy Teoś napisał, że Ivy go denerwuje, choć wiem, że ta dziewczyna jeszcze sporo namiesza.
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też chcę żyć w moim opowiadaniu, serio ;__: Zwłaszcza przy Teosiu ;_:
      Wiem, że Nott jest głupi, o to chodzi :DD On taki teoretycznie inteligentny, ale tak naprawdę straszny głupek xD
      Dziękuję za miłe słowa, kochana ;** Ściskam.

      Usuń
  16. A tam się dziwisz, że tyle odwiedzin.. Setki tu wchodzą codziennie z nadzieją "może się ulitowała i dodała nowy rozdział wcześniej?" ;D
    już nie mogę się tego mikołajkowego posta doczekać! <3
    Marta

    OdpowiedzUsuń
  17. Zaczęłam czytać twoje opowiadanie chyba miesiąc temu; wchodzę, sprawdzając czy nie pojawił się nowy rozdział, dochodząc do wniosku, że wreszcie skomentuje. Powiem szczerze, nieważna jest oryginalność paringu. Doświadczony autor może miłość Lily i Jamesa, jakże wyświechtaną, uczynić najwspanialszą historią. Ostatnio przeczytałam fanfick o Draco i Ginny, który przyprawił mnie o zawroty głowy. Jednak tobie muszę przyznać, nietypowe połączenie opisujesz w sposób bajeczny. Początkowe dialogi Hermiony i Teodora były nużące; "co za dużo, to nie zdrowo". Aczkolwiek teraz udało ci się odnaleźć złoty środek, tworząc ich relację wyjątkową i niebanalną. Cóż, pozostaje mi tylko czekać na nowy rozdział. Powodzenia w pisaniu;)
    Egoistka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "wchodzę, sprawdzając czy nie pojawił się nowy rozdział, dochodząc do wniosku, że wreszcie skomentuje."
      Wybacz, pisałam na szybko. Owe zdanie nie ma dużo wspólnego z poprawną polszczyzną xD
      Egoistka




      Usuń
    2. Dziękuję bardzo za miłe słowa :) Wiem, początki zawsze są trudne i nudne, ale teraz się rozkręciłam i chyba faktycznie jest nieco lepiej xD
      Pozdrawiam serdecznie :)
      PS Jak się nazywał ten ff o Drinny?

      Usuń
  18. Hej, hej, a rozdział gdzie?:P

    OdpowiedzUsuń
  19. Kocham ten rozdział. KO-CHAM TEN ROZ-DZIAŁ. Tak jak sobie życzyłam dużo Granger-Nott i wreszcie mało Granger-Gray-Stone. <3 I liściki, jej, i te pokreślone p-s i nie tylko, i dowcipny, a zarazem uroczy Teoś, aww. *.*

    ~Zakochana PL.
    (Pani Lestrange, hehe, chciałam być jak Teoś).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Liściki jeszcze kiedyś chcę dodać, bo motyw mnie też przypadł do gustu, więc hm, może jeszcze je poczytasz :D

      Usuń
  20. Niestety...a moze jednak stety uzalezniona od czytania <3
    Pozdrowienia Ginny ;*

    OdpowiedzUsuń
  21. Spokojnie tez jej nie ogarniam :) a co do ich korespondencji to moge przysiac ze puls mi skoczyl i to bardzo wysoko :)

    OdpowiedzUsuń
  22. "Nigdy nie byłeś dla mnie tylko literka" mistrz po prostu! <3 kwintesencja całego rozdziału. Ich liściki i troska Hermiony o Nott'a.. Przepiękne po prostu! Rozdział niesamowity! Kocham jak piszesz!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  23. ten rozdział niesamowity, naprawde. zakochałam się <3 Hermiona i Nott i liściki- magia <3

    OdpowiedzUsuń
  24. "Ta, jasne. Jeszcze może nie rumienisz się, tylko pozwalasz na rozszerzenie się naczyń krwionośnych na Twojej twarzy?"

    kocham te fragmenty z listami❤

    OdpowiedzUsuń

Za spam gryzę.

Obserwatorzy

Informacje

Belka: Empatia
Treść: Empatia
Szablon: Empatia; kredyty: emmawatsonfan.net, scatterflee.deviantart.com, breatherain.blogspot.com
Favikonka: by-elfaba.blogspot.com
Słowa na szablonie: Red - 'Lost'
Zabrania się kopiowania czegokolwiek. Inaczej poucinam rączki.