Kochana Hermiono!
Łał, nie wiedziałam, że we Francji są takie
luksusy. Lacroix się postarał, nie ma co. Ale szczerze powiedziawszy, jakoś nie
bardzo chciałabym być tam gdzie Ty teraz. Chyba wolę Hogwart.
Jak na razie panuje dość nudna atmosfera. Obronę
przed czarną magią chwilowo przejął Flitwick na zmianę ze Slughornem i w sumie
nie wiem, który lepszy. Slughorn momentami wygląda na przerażonego śmigającymi
zaklęciami, a Flitwick, no, podobno Ron go prawie zmiażdżył, kiedy pojedynkował
się z Harrym. Dobra, Snape to straszny dupek, jednak przynajmniej czegoś-tam
uczył… Brakuje mi Lupina.
Wiedziałaś, że Babbling zna się też na
transmutacji? Wprawdzie nie tak jak McGonagall, jednak idzie jej dosyć dobrze.
Lubię ją.
Pytałaś o Blaise’a. Hm, sądzę, że nawet nieźle
idzie mu zastępowanie Harry’ego. Wczoraj spędziliśmy całkiem uroczy wieczór nad
jeziorem. Mówię (mówię, piszę, nieważne) Ci, Hermiono, czasem nie wierzę we
własne szczęście. No bo to jednak Ślizgon – ten jedyny, lepszy od
reszty. Jest troskliwy, miły, ma takie kochane oczy… I duże dłonie. Lubię
facetów z dużymi dłońmi.
Ekhem, Ron jeszcze nie wie. Ale się dowie! Zresztą
Blaise bardzo tego chce, ma dość ukrywania się. Zgodził się na powiedzenie mu,
kiedy wrócisz.
Niestety nie zmienia to faktu, że wciąż Cię
nienawidzi. Ech, przekona się, naprawdę, tylko trzeba czasu.
A jak z Nottem? Nie potrafię Ci o nim powiedzieć
niczego konkretnego, spędzacie razem sporo czasu, więc raczej Ty masz możliwość
poopowiadania mi czegoś ciekawego. Na chwilę obecną chyba mogę stwierdzić jedno
– nie wygląda tak źle. I z zewnątrz (te włosy, te DŁONIE), choć nie zauważyłam,
by dziewczyny się za nim oglądały, i tak ogólnie, o. Jest inteligentny,
słyszałam, jak chwalą go nauczyciele. W dodatku kiedyś pomógł mi w bibliotece.
Głupota – nie mogłam ściągnąć książki z półki (kiedyś urosnę!), a on od razu to
zrobił (właśnie. WIDZIAŁAŚ, JAKI JEST WYSOKI?!). Może warto by było się nad nim
zastanowić nieco poważniej, niż kończyć temat na zwykłym „Podoba mi się”?
Co z Rogerem? Ogarnęło się to dziecko czy nadal
się do Ciebie lepi? Merlinie, Krukoni są chwilami strasznie nachalni. Dlatego
zerwałam z Michaelem. No, też przez to, że jego osoba jakoś mało podziałała na
Harry’ego, jednak… Ech, zrobisz, co uważasz za stosowne. Jeśli wciąż się wokół
Ciebie kręci, odcięłabym się od niego raz, a porządnie. Nie warto bawić się w
spokojne, łagodne odsuwanie go. Nie masz na to czasu.
Tym bardziej, że jako następny w kolejce stoi
Nott.
Wszyscy za Tobą tęsknimy. Ostatnio słyszałam, jak
chłopaki zastanawiali się, kiedy wrócisz i czy nie mogłabyś się wcześniej
wyrwać. Właśnie, jak poszła Ci pisemna część? Opowiadaj wszystko ze
szczegółami, jestem spragniona jakiegoś urozmaicenia.
Wróć ze zwycięstwem, słońce.
Twoja Ginny
Kochana Ginny, której miłość chyba rzuciła się na
mózg,
Merlinie, ledwo wyjechałam, a Ty już zaczynasz
pleść głupoty. Zacznijmy jednak od początku.
Flitwick i Slughorn są dobrymi nauczycielami.
Wprawdzie może ten drugi niektórych faworyzuje oraz zbytnio okazuje swój
zachwyt nad czyimiś umiejętnościami, ale uważam, że no dobrze, Snape
lepiej uczy eliksirów. W obronie wygrywa Lupin, fakt. Też mi go brakuje.
Nie spodziewałabym się tego po Babbling. Nigdy nie
pokazywała swojej wiedzy w dziedzinie transmutacji. Jednak skoro tak… no to
chyba dobrze, nie?
Harry ma średnie dłonie. Normalne, nie za duże ani
nie za małe. W dodatku zauważyłam, Ginny, że ciągnie Cię do ciemnowłosych
facetów. Najpierw właśnie Harry, potem Michael, Dean, Zabini, który w dodatku
nie jest nie wiadomo jak przystojny… Nie wiem, dlaczego rozpływasz się nad nim
jak nad nie wiadomo kim. Ugh, może ma „to coś”, ale ja tego nie zauważyłam.
O Merlinie, o czym my w ogóle gadamy? Wygląd nie
jest najważniejszy! Liczy się wnętrze, charakter, poglądy, ogólny sposób bycia!
Zachowujemy się jak jakieś puste lale, Ginny, i bardzo ubolewam nad tym faktem.
Tak czy siak, wracając. Wiesz, jak się ma mój
stosunek do Ślizgonów. Prócz Teodora. Większość z nich nawet nie ma
pojęcia, co to współczucie albo troska. O kulturze nie wspominając. Już Cię o
to pytałam, ale czy na pewno wiesz, co robisz? To Zabini, kumpel Malfoya,
sztandarowy przykład typowego Węża. Nie odciągam Cię od niego i nie zniechęcam,
jednak strasznie się boję. O Ciebie, czy Cię nie skrzywdzi, nie oszuka, nie
zniszczy życia. Proszę, uważaj na siebie. Bardzo nie chciałabym widzieć Twoich
łez.
Z Ronem rób, co chcesz. Może faktycznie masz
rację. Kiedy mu powiecie, na pewno się wścieknie, więc akurat uda mi się go
trochę ugłaskać. Um, szczerze powiedziawszy, obawiam się jego reakcji. Jesteś
gotowa na wojnę? Ja chyba jeszcze nie.
Zamykając temat Zabiniego – też go nie znoszę,
więc ta nienawiść nie jest jednostronna. Dopóki nie ciskamy w siebie klątw,
możesz zachować spokój.
(Miałam zakończyć kwestię Twojego Jakże Cudownego
i Wspaniałego Chłopaka, ale w końcu rozczytałam skreślenie. Jego reakcja
naprawdę mnie zdziwiła, też jej nie rozumiem. Hm. Może on nie tylko mnie nie
trawi, ale również Twojego brata? Zastanów się. Na razie zobaczymy, jak dalej
będzie się zachowywał.)
Przejdźmy do najważniejszego punktu. CZYŚ TY
ZWARIOWAŁA?! Ja i Nott? Ja. I. Nott? Hahaha, dobry, naprawdę dobry żart.
Przecież jesteśmy całkiem różni! Więcej łączy go z gumochłonem niż ze mną.
Dobrze, nie przeczę – choć dziewczyny się nim nie interesują, jest przystojny. Przynajmniej
dla mnie. Bardzo. Bardzo, bardzo, bardzo. Wysoki, ale chudy, chyba
nawet bardziej od Harry’ego, a to już wyczyn. Dłonie jak dłonie – duże owszem,
długie palce, jednak nie popadajmy w zbytni zachwyt. Włosy, em, ładne, niech
będzie. Czarne, ciut przydługie, no, ujdą. I tak, widziałam, jaki jest wysoki.
Ron mu dorównuje, a Roger prawie-prawie. Bez rewelacji.
Skoro już mowa o Rogerze – a jak sądzisz? On mnie
naprawdę lubi, więc nie ma opcji, żeby tak łatwo zmienił swój obiekt
zainteresowania. Nie potrafię powiedzieć mu, że traktuję go jak brata.
Straciłabym naszą więź, a bardzo tego nie chcę. On jest świetnym chłopakiem,
tylko po prostu nie dla mnie.
Skończ już z tym Nottem, dobrze? Bo pomyślę, że
interesujesz się nim bardziej niż Ivy.
Ona strasznie się do niego lepi. Nie mogę na to
patrzeć bez obrzydzenia.
Części pisemne jakoś poszły. Dzisiaj reszta plus
ogłoszenie wyników. Boję się, choć zdecydowanie mniej niż wcześniej. Więcej
opowiem w następnym liście, ten i tak wyszedł mi za długi.
Uściskaj ode mnie mocno chłopaków.
Dająca z siebie wszystko
Hermiona
***
Nie miał
pojęcia, jak będą wyglądać części praktyczne, a tym bardziej nie wiedział,
czego spodziewać się po transmutacji. Choć kochał tę sztukę i nie sądził, by
coś mogło go zaskoczyć, denerwował się.
To jednak były
praktyki, jedyna szansa na poprawę ewentualnie schrzanionego wyniku na testach
pisemnych.
Ta część
pierwszego etapu miała przebiec nieco inaczej. Standardowa mowa Lacroix, tym
razem ubranego w granatową szatę z dziwnym, białym kołnierzykiem, była krótsza i
bardziej zwięzła. Później w pięcioosobowych grupach uczniowie pojechali windą
na pierwsze piętro do sali egzaminacyjnej. Wyglądała całkiem odmiennie, nie
przypominała pomieszczenia, w którym poprzedniego dnia pisali testy. Pokój był
niewielki, a naprzeciw samych uczestników mieściło się pięć par drzwi.
Teodor czuł
niezdrowe podekscytowanie, choć wcale tego nie okazywał.
Spojrzał na
stojącą obok niego ciemnowłosą Jane. Amerykanka drapała się różdżką za uchem,
rozglądając jednocześnie po sali. Miała nieobecny, nawet trochę rozmarzony
wzrok, który przypomniał Nottowi o Lunie Lovegood, Krukonce uważanej
powszechnie za szaloną.
Może taka
była. Może. On w jakimś stopniu ją lubił.
Nagle rozległ
się niski, męski głos.
– Proszę
podejść do drzwi.
Teodor wraz z pozostałymi
wykonał polecenie. Znalazł się między Jane a drobną, niebieskowłosą dziewczyną
z Akademii Magii Tulpin.
– Start.
Ślizgon
nacisnął połyskującą w blasku ognia szalejącego wewnątrz szklanej kuli
zawieszonej przy suficie klamkę, otworzył drzwi, po czym szybko przez nie
przeszedł.
Pokój, w
którym się znalazł, nie powalał wielkością; był mały i jasny. Drewniana podłoga
lśniła leciutko w świetle kryształowego żyrandola. Przy ścianie naprzeciw
wejścia stał długi, bardzo szeroki stół. Leżało na nim co najmniej kilkanaście
różnych przedmiotów.
Nie czekając,
Teodor szybko do niego podszedł. Zauważył parę kolorowych kryształów, kałamarz,
pióro, jakieś zmyślne rzeczy, które widział pierwszy raz w życiu, na stole
znajdowała się też miotła ze sterczącymi na wszystkie strony witkami. Nie
wyglądała na stworzoną specjalnie do latania.
Czarnowłosy
uniósł brew, a później chwycił pergamin leżący na brzegu blatu.
Zadanie
Dobierz odpowiednie
przeciwzaklęcie,
tak by odwrócić działanie
czaru rzuconego na przedmioty,
przywracając ich pierwotną
formę.
Teodor wzniósł oczy do nieba.
Żmudniejszego zadania nie mogli wymyślić. I on miał się zmieścić
w czterdziestu pięciu minutach?
Westchnął, odkładając pergamin. Ujął w dłoń leżący najbliżej,
duży, fioletowy kryształ o nierównej powierzchni. Przyjrzał mu się z bliska.
Wyciągnął różdżkę i stuknął nią lekko w bryłę. Jej wierzch zafalował niczym
woda, a Teodor nie mógł powstrzymać lekkiego uśmiechu satysfakcji.
No to się
zabawmy.
***
Granger już od początku dnia dziwnie się zachowywała. W sumie
nie pierwszy raz jej działania były absolutnie sprzeczne z logiką, ale Teodor
odnosił dziwne wrażenie, że stało się coś niepokojącego.
Na śniadaniu Gryfonka siedziała cicho, prawie w ogóle się nie
odzywała, a jeśli już, to tylko do samego Teodora albo do Owensa. Stone’a na
wpół ignorowała, bo coś tam wprawdzie do
niego mruknęła, jednak wyraźnie unikała jego spojrzenia.
Nie żeby Ślizgonowi to nie odpowiadało.
W głębi duszy czuł złośliwą satysfakcję, że Granger być może w
końcu ma dość natrętnego szatyna.
No bo, na Godryka… to znaczy Salazara. Tak. No bo, na Salazara, jak bardzo musiano
uszkodzić przy porodzie mózg dziecka, żeby wyrosło na takiego… takiego…
takiego?
Merlinie, Teodor żył wśród idiotów.
Później z Granger było tylko gorzej. Na starożytne runy
pobiegła, nie żegnając się z nikim prócz McGonagall życzącej jej szczęścia.
Kiedy trwały praktyki historii magii, gdzieś się ukryła, i tym miejscem nie
była biblioteka – czarnowłosy szukał tam dziewczyny. Prawie godzinę spędził w
towarzystwie Stone’a oraz Owensa, którzy zachowywali się absolutnie durnie.
Gdy trwała przerwa przed numerologią, dostrzegł burzę brązowych
loków znikającą w windzie. Później przyczepiła się do niego Gray.
Cóż, prawie całkowicie zajęła jego myśli swoją osobą.
To nie było tak, że Teodor lubił
blondynkę – jak na razie przestał nią gardzić. Żywe, wesołe usposobienie
mniej mu przeszkadzało, a ciągły uśmiech nie raził w oczy.
Zadziwiająco szybko doszedł z Krukonką do porozumienia.
W tym właśnie tkwił problem. Teodor zaczynał w jakimś stopniu
się zmieniać, co jemu samemu ani trochę nie odpowiadało.
Tym bardziej, że wiedział, kto to powodował.
Transmutacja, choć nudna, przeszła bez większych problemów. Nott
złapał Gryfonkę dopiero przed obiadem, kiedy z zaróżowionymi policzkami i czerwonym
nosem weszła do budynku głównego.
Od razu skierował się w jej stronę. Dostrzegła go, a on
przysiągłby, że westchnęła ze zrezygnowaniem. Zatrzymała się, czekając, aż do
niej dojdzie, i rozwiązując szalik.
– Granger, co się z tobą dzieje? – spytał cicho Teodor,
przypatrując się uważnie dziewczynie.
Nie martwił się. Po prostu czuł lekki niepokój.
Machnęła ręką.
– Nic – odparła mało przekonująco. – Niby co ma się dziać?
Nie umiesz
kłamać, Granger.
– Przecież widzę – syknął. – Co jest? Wciąż gdzieś znikasz,
unikasz rozmów, chwilami kompletnie nie można do ciebie dotrzeć.
Zmarszczyła brwi.
– Nie
przypominam sobie, bym tak się zachowywała…
– Nie
ironizuj, bo to ci nie wychodzi – warknął. – Mów.
Zmrużyła oczy.
Teodor lubił,
gdy tak robiła.
– Nic się nie
stało – odrzekła chłodno. – A nawet jeśli, to nie twoja sprawa.
I wyminęła go.
Choć bardzo
nie chciał tego robić, ruszył za nią.
– Już dawno
sporo twoich spraw stało się naszymi sprawami – powiedział ostro,
doganiając dziewczynę. Poszli do jadalni. Pomieszczenie już niemal w połowie
było wypełnione ludźmi. Nott nie dostrzegł jednak delegacji z Hogwartu. –
Zapomniałaś o tym?
– Nie –
odpowiedziała lekko – ale akurat ta musi zostać moją sprawą.
Gdy dotarli do
odpowiedniego stołu, zawiesiła wierzchnią szatę na oparciu krzesła.
– Nie możesz
po prostu mi powiedzieć? – spytał.
– Nie –
usiadła i sięgnęła przez stół po dzbanek z wodą. Teodor jednak był szybszy,
zabierając go jej oraz unosząc w górę. Spojrzała na niego z furią. – Hej!
Wściekła
Hermiona Granger stanowiła zjawisko absolutnie niezwykłe.
Merlinie.
Teodor
wiedział, że nie przyznałby się do takich myśli nawet pod groźbą klątwy
Cruciatus.
– Więc jak? –
uśmiechnął się drwiąco.
Zetknęła palce
dłoni, tworząc z nich piramidkę.
– Słuchaj,
Nott. – No, zapowiadało się ciekawie. – Bolą mnie mięśnie od układania jakiegoś
beznadziejnego koła na posadzce pełnego drobnych znaczków zwanych runami, mózg
mi wyparował od mugolskiej algebry, a niedługo będę musiała pokonać kto-tam-wie-co
na praktykach z obrony przed czarną magią. Więc łaskawie usiądź na krześle,
zamilcz i przede wszystkim oddaj mi wodę, dobrze?
Teodor lubił
takie wybuchy. Wtedy czuł się jakby miał do czynienia z całkiem inną Granger.
Nott znów
uśmiechnął się. Drwiąco oczywiście. Chwycił szklankę Gryfonki i spoglądając
szatynce prosto w oczy, nalał jej przezroczystego napoju do naczynia.
Szatynka
przekrzywiła głowę, ale nie odezwała się.
– Więc mówisz,
że…
Teodor
wypuścił gwałtownie dzbanek.
A właściwie
to, w co został on zamieniony.
Piękny,
fioletowy motyl z ogromnymi skrzydłami pofrunął do sufitu, później skręcił w
stronę uchylonych drzwi, aż w końcu wyleciał przez nie z pomieszczenia.
Granger, najwyraźniej równie zaskoczona co Teodor, zmrużyła oczy.
– Przez ciebie
uciekła mi woda – warknęła.
Teodor w
odpowiedzi usiadł na krześle i odwrócił się w jej stronę.
– Kiedy
ćwiczyłaś? – spytał szybko.
Złość zniknęła
z twarzy Granger.
– Dawno –
przyznała. – Nie mam pojęcia, dlaczego tak nagle…
– Zamiana
przedmiotu martwego w żywy organizm nie jest prosta – przerwał jej chłopak. –
Kiedy wrócimy do Hogwartu, od razu wznawiamy korepetycje.
Prychnęła
cicho.
– Dokładny
nauczyciel się znalazł – rzuciła złośliwie. Teodor zmrużył oczy. – Jak ci
poszła transmutacja?
Czy ona zawsze
musiała go zaskakiwać?
Wzruszył
ramionami.
– W porządku.
Znalezienie odpowiedniego przeciwzaklęcia jest dość łatwe, ale cholernie nudne.
– Niedługo
eliksiry – zauważyła, rozglądając się po sali.
– I co z tego?
– Boisz się?
Miał ochotę
zaśmiać się kpiąco.
– Nie bierz
mnie za kogoś pokroju Stone’a – prychnął.
Posłała mu
wściekłe spojrzenie.
– Odczep się w
końcu od Rogera – warknęła, a Teodor uniósł brew. Już dawno nie słyszał głosie dziewczyny
takiego zdenerwowania. – Naprawdę nie pojmuję, dlaczego co chwilę musisz o coś
się go czepiać. Ty nie jesteś lepszy.
– Granger, co
cię ugryzło? – syknął.
Zacisnęła
usta, po czym gwałtownie wstała. Zdjęła z oparcia swoją szatę.
– Nic mnie nie
ugryzło – odparła chłodno. – To ty ciągle masz jakieś problemy.
Tak, Stone był
cudownym powodem do kłótni.
Gryfonka
ruszyła w stronę wyjścia z jadalni, a Teodor, niewiele się zastanawiając,
zerwał się z krzesła i pobiegł za nią.
– Granger, czy
ty właśnie wściekasz się na mnie za Stone’a?
– spytał z niedowierzaniem, gdy wchodzili do głównej sali. – Przecież wcześniej
nawet nie zwracałaś na to uwagi.
– Ale teraz
zaczęłam. Mam dość tego, jak traktujesz wszystkich wokół – warknęła już któryś
raz, po czym w końcu się zatrzymała. Spojrzała na Teodora z całkowitym
obrzydzeniem. – Wiesz co, Nott? – Założyła szatę i gwałtownie zawiązała ją
sobie pod szyją. – Jesteś strasznym dupkiem.
Niemal biegiem
opuściła budynek główny. Przed powoli zamykające się drzwi wpadł do środka
strumień zimnego powietrza.
A czarnowłosy
Ślizgon patrzył za nią pustym wzrokiem, wciąż zdumiony tym, co przed chwilą się
wydarzyło.
On. Dupkiem.
Nazwany tak przez Granger.
Świat się
kończył.
Nie miał
pojęcia, co spowodowało taki wybuch dziewczyny. Może coś wydarzyło się pomiędzy
nią a Stone’em?
Teodor
skrzywił się nieznacznie, czując nagły przypływ gorąca.
Merlinie, Nott. Czy ty. Właśnie. Stałeś się. O
nią. Zazdrosny?
Nie. Po prostu
Teodor nienawidził Krukonów.
No, może
pomijając Gray.
I Cornera.
I Lovegood.
I całą resztę
prócz Stone’a.
Duma szarookiego
tym razem powstrzymała go przed podążeniem za Granger, co on sam odnotował jako
– w końcu – normalną reakcję. Nie zmieniało to jednak faktu, że w dalszym ciągu
nie znał powodu, który aż tak zadziałał na szatynkę, by ta nazwała go dupkiem.
Teodor nie był
dupkiem. To Granger była wariatką.
Wprawdzie
piekielnie mądrą i chwilami nawet zabawną, ale nadal wariatką.
Teodor nie
lubił czuć się rozdarty. Z jednej strony brązowowłosa Gryfonka wydawała mu się
być dziwnie bliska, a z drugiej – często miał ochotę po prostu ją rozszarpać.
O, sytuacja z Gray stanowiła coś znacznie
prostszego. Blondynka posiadała marne, bo marne, ale koniec końców jakieś poczucie humoru, lubił się z niej
śmiać, w dodatku ona sama potrafiła go rozśmieszyć. Niekiedy robiła to zbyt
nachalnie, za co z istną przyjemnością ją beształ, lecz mimo wszystko… jakoś
polubił Krukonkę. Ot.
Teodor
potrząsnął głową, w końcu zdając sobie sprawę, że takie stanie w miejscu i
patrzenie zamglonym wzrokiem w punkt na posadzce może wydać się komuś dziwne.
Przed oczami chłopaka przeleciał motyl, ciemnofioletowy, ten sam, który został
wyczarowany przez Granger. Zatoczył w powietrzu koło, a potem wzbił się wyżej,
ku zdobionemu sklepieniu.
Brunet
postanowił w duchu, że dopóki Gryfonka sama nie zacznie rozmowy, on nawet nie
zwróci na nią uwagi. Jak na razie szło mu idealnie, z każdej podobnej obietnicy
całkowicie się wywiązywał.
Tylko że tym
razem naprawdę ciężko było Teodorowi pozbyć się tego palącego poczucia
zazdrości, cholernie ciążącej na jego sercu.
***
Nie potrafił
na nich nie patrzeć, kiedy Stone obracał się wokół własnej osi z nią w ramionach.
To było takie
dziecinne, do bólu słodkie i naprawdę nie rozumiał, jak Granger mogła śmiać się
w niebogłosy.
No bo niby
dlaczego? Bo jakiś… jakiś kręci się w kółko, jakby był upośledzony?
Ta, przezabawne.
Gray
trajkotała mu o czymś za uchem, chyba o jej planach na Święta, ale on niezbyt tego
słuchał.
– …znowu tylko
z babcią. Dziadek już od dawna nie żyje. W sumie go nie pamiętam, umarł, kiedy
byłam bardzo mała, jednak i tak szkoda. Babcia się z tym pogodziła, rodzice
też, ale oni pewnie cały dzień spędzą w pracy, wrócą o chorej porze, posiedzą
chwilę, znowu wyjdą… Przynajmniej będą kuzyni. Mimo że wszyscy starsi ode mnie,
dobrze się z nimi dogaduję. No i jeszcze…
Granger.
Stone.
Stone.
Granger.
Na blacie
recepcji przysiadł motyl.
A Teodor
mógłby przysiąc, że - choć było to całkowicie absurdalne – owad drwił sobie z
niego.
***
Na eliksirach
nie mógł się skupić.
Gdy szedł w
stronę wind, złapał jej wzrok. Oczy
miała pełne niepokoju, na twarzy malował się strach. Kiedy zauważyła, że na nią
patrzy, spojrzała w zupełnie innym kierunku. Po chwili Owens zajął ją rozmową.
Teodor udawał,
że tamta chwila zupełnie go nie obeszła. Ale tak naprawdę w jego sercu pojawił
się płomień, szaleńczy, wysoki i niemożliwy do ugaszenia.
Bała się. O
niego. Wiedział to.
Praktyki, choć
polegały jedynie na uwarzeniu określonej listy mikstur, przeszłyby bez
zastrzeżeń, gdyby nie dwa skurcze prawej ręki i ciągłe myślenie o niej.
O Salazarze.
Już dawno nie było mu dane poczuć czegoś podobnego. Tej świadomości, że ktoś
wciąż się martwi.
Chyba naprawdę jesteś dupkiem, Nott.
***
Oddech złapał
dopiero po astronomii.
To była jego
ostatnia praktyka. Określenie odległości poszczególnych gwiazd od różnych
punktów stanowiło rzecz średnio trudną, ale wystarczająco nudną, by Nott
postanowił ją olać, tłumacząc sobie, że w przyszłym roku, o ile ponownie
przydzielą mu tę kategorię oraz postanowią właśnie jego wysłać na Konkurs, na
pewno się poprawi.
Z wcześniejszym
zielarstwem było gorzej. Rozpoznawania nasion nigdy nie potrafił opanować,
zresztą nawet nie próbował. Zawsze powtarzał sobie, że bogowie musieliby go
naprawdę pokarać, gdyby organizatorzy Konkursu wybrali sprawdzenie akurat tej
umiejętności.
Teodor zawsze
miał pecha.
Tak czy siak, po
południu mógł odsapnąć. Wrócił do swojego pokoju, a tam dostrzegł siedzącą na parapecie czarno-szarą,
ogromną sowę z przywiązanym do nóżki listem. Nott zmrużył oczy.
Należała do
jego ojca.
Chłopak
rozniecił ogień w szklanej kuli przy suficie, zdjął wierzchnią szatę, powiesił
ją na wieszaku, po czym wpuścił ptaka do pokoju. Remidia, bo tak miała na imię
sowa, wyprostowała z gracją nóżkę z przesyłką. Teodor szybko odwiązał kopertę i
spojrzał na nią. Uniósł brwi, widząc pismo swojej matki.
Najdroższy,
Nie myśl, że o Tobie zapomniałam. Przepraszam za
tak długą ciszę z mojej strony, ale Twój ojciec wciąż znika, a ja muszę przy
nim być.
Teodor
doskonale wiedział, co znaczą słowa „wciąż znika”.
Jak Ci idzie? Proszę, powiedz, że nie stało się
nic złego. Bardzo się martwię, też brałam udział w Konkursie, więc wiem, jak to
wszystko wygląda. Jeśli dojdziesz do walk, a wiem, że na pewno Ci się uda,
proszę, uważaj. O ile praktyki to poziom do bezbolesnego przejścia, o tyle
dalsze etapy… Po prostu bądź ostrożny, zwłaszcza w ostatnim etapie.
W Święta znowu zjawią się Twoi dziadkowie. Wiem,
co myślisz, ale będziesz musiał to znieść. Zaraz po kolacji pozwolę Ci iść na
górę, chyba że babcia znowu wymyśli coś iście ciekawego. Zasługujesz na trochę
wytchnienia.
Aha, w któryś dzień Twojej przerwy świątecznej
odbędzie się bal u McKinnsów. Że też wymyślili. Ich córka ma piętnaste
urodziny, a to oczywiście zasługuje na wystawne przyjęcie. Dostaliśmy
zaproszenie, wszyscy, łącznie z Tobą, ojciec nawet nie chciał słyszeć o odmowie
– doszedł do wniosku, że może poznać tam kilka wpływowych osób, w dodatku obecność
na takiej uroczystości podniesie jego pozycję.
Oczywiście.
Muszę zająć się rozplanowaniem całych Świąt, Alfred
strasznie na mnie naciska, bo przecież zawczasu musi zacząć przygotowania.
Czasem żałuję, że zgodziłam się na skrzata
domowego.
Zawsze w Ciebie wierzyłam, wierzę i będę wierzyć,
Teodorze.
Mama
Ślizgon przez
kilka chwil spoglądał na list, po czym złożył go i z powrotem włożył do
koperty.
Jedyną osobą,
od której lubił dostawać wiadomości, była jego matka. Choć ojciec zawsze
traktował go jako coś, czym w żadnym wypadku nie należy się przejmować, ona
broniła syna, czasem nawet za cenę własnego zdrowia.
I fizycznego,
i psychicznego. Anthony Nott nigdy nie należał do osób najłagodniejszych ani
tych najbardziej wyrozumiałych.
Mimo że Teodor
tyle razy widział łzy spływające po wiecznie bladej twarzy matki, nie śmiał się
sprzeciwić. Bał się? Może w jakimś stopniu. Wiedział, do czego zdolny jest
ojciec, mężczyzna pokazywał to już wiele razy, zwłaszcza po upadku Czarnego Pana.
Nawet nie chciał sobie wyobrażać, co mógłby zrobić, gdyby nagle Teodor się
postawił, gdyby nagle jakiś element jego poukładanego świata się zbuntował,
ciągnąc za sobą resztę.
Anthony Nott
wpadłby w szał. Ucierpiałby każdy, kto znajdowałby się blisko niego.
Dlatego Teodor
milczał. Milczał, kiedy mając pięć lat, kulił się pod kołdrą, nie mogąc znieść
kolejnych odgłosów uderzeń i szlochu matki. Milczał, kiedy mając dziewięć lat,
po raz pierwszy odczuł na ciele męki Cruciatusa. Milczał, kiedy mając piętnaście
lat, znów słyszał głośny płacz matki, bo przecież to jej wina, że te eliksiry tak dużo kosztują. Milczał,
kiedy mając szesnaście lat, ona w końcu się postawiła, co zostało nagrodzone
wymierzeniem kilku siarczystych policzków.
Zawsze mu
powtarzała, że on musi to wytrzymać, że kiedyś wszystko samo się rozwiąże, że
skończy szkołę i opuści Anglię. Takie też miał plany – chciał podróżować,
chciał osiąść gdzieś daleko, daleko, gdzie znalazłby swoje miejsce, gdzie
stworzyłby rodzinę, w której nie istniałoby coś takiego jak krzyk, kłótnia czy
ból.
Ale… najpierw Teodor
uwolniłby od ojca matkę.
I wtedy
rzeczywiście nie czułby wyrzutów sumienia.
***
Ogłoszenie
wyników nastąpiło tuż przed kolacją. Gdy wszyscy zajęli już miejsca w jadalni,
powstał Paul Lacroix. Miał na sobie wściekle zieloną szatę, której kolor
nieprzyjemnie kojarzył się Teodorowi z jednym z Zaklęć Niewybaczalnych.
Nott wylądował
obok Granger. Gray wyjątkowo została pociągnięta przez Stone’a do przeciwnego
boku stołu, gdzie oboje wciąż z czegoś się śmiali. Snape z dziką satysfakcją
odjął ich domowi całe trzydzieści punktów, a to był dopiero początek.
Brunet
aktualnie miał małą ochotę na przebywanie tak blisko Gryfonki. Dziewczyna,
prócz tamtej chwili przed eliksirami, nie spojrzała na niego ani razu, ani tym
bardziej nie odezwała się do niego słowem. Ale w sumie czego miał oczekiwać? Że
nagle podejdzie do niego i przeprosi, powtarzając, jaka z niej kretynka?
Granger istotnie
była kretynką, a taka wizja nawet podobała się Teodorowi.
Na razie
jednak w stosunku do szatynki czuł jedynie chłód. Nie chciał nawet na nią
patrzeć, zaś moment, w którym ich ramiona na sekundę się zetknęły, stał się dla
niego czymś całkowicie beznadziejnym.
Kre-tyn-ka.
Po krótkiej
przemowie, prezes Instytutu wziął od jednej z czarownic rolkę pergaminu, po
czym nieco ją rozwinął.
– Nie
przedłużając… – zaczął, zerkając do dokumentu. – Do walk starożytnych runów z
poziomu A przeszło jedynie osiemnaście osób, zaś z poziomu B – dwadzieścia
sześć. Są wśród nich: pani Amelia Brown, która podczas części praktycznej
najszybciej ułożyła Koło Amemniusa, pan Robert Drębliński, któremu udało się…
I tak dalej, i
tak dalej. Umysł Teodora na kilka chwil się wyłączył, ożywając dopiero przy
wyczytaniu jakże znanego mu nazwiska.
– …pani
Hermiona Granger, która bez wątpienia najlepiej napisała wypracowanie na temat
działania tłumaczeń triatalnych…
Teodor
dostrzegł uśmiech na twarzy Stone’a, szeroki wyszczerz Gray, a Corner szepnął:
– Gratulacje!
Nott nie
odezwał się.
Następnie
wyczytano uczniów, którym udało się przejść do walk w kategorii historii magii.
Niestety nikt z Hogwartu nie znalazł się na tej liście. Gray mało się tym
przejęła, choć Corner wyglądał na nieco podupadłego na duchu.
Później
Lacroix przeszedł do numerologii. Teodor niezbyt się zdziwił, kiedy okazało
się, że Granger odniosła sukces także w tym przedmiocie. Z pogardą spojrzał na
Stone’a cieszącego się jak kompletny dzieciak, zwłaszcza że Owensowi również
udało się uzyskać wysoką ilość punktów.
I wtedy…
transmutacja. Do walk z obu poziomów miało stanąć jedynie dwadzieścia osób, co
dawało naprawdę małą liczbę. Teodor po raz pierwszy podczas całego trwania
Konkursu poczuł niepokój.
Arowse…
Errante… Kruszczyński… Ling-cha… Nott.
– …który w
najkrótszym czasie odnalazł osiemnaście przeciwzaklęć, stosując je bezbłędnie…
Prawie się
uśmiechnął. Kątem oka dostrzegł, że Granger popatrzyła na niego, a zaraz potem
odwróciła głowę. Gray uniosła kąciki ust wysoko do góry, co Teodor skomentował
wywróceniem oczyma.
– …pan Roger
Stone, który wykazał się niezwykła odwagą, zgrabnie budując sobie drogę nad
kilkusetmetrową przepaścią…
No i cała
radość prysła.
Szczęście głupiego.
Z zaklęć
przeszedł dalej Corner, co wydało się Ślizgonowi dość oczywiste – widział, jak
radzi sobie Krukon. A potem Lacroix zaczął wyczytywać eliksiry.
– …pani Ivette
Gray, której wrodzony zmysł warzenia znów nie zawiódł…
Blondynka
pisnęła z radości, rzucając się swojemu przyjacielowi na szyję. Szarooki zdusił
prychnięcie.
– …pan Teodor
Nott, który w jednym z wywarów brawurowo postanowił połączyć orodwańca pospolitego
z głowotnikiem zwyczajnym…
Granger
odwróciła twarz w jego stronę tak szybko, że przez głowę bruneta przeleciała
myśl, czy ten ruch jej nie zabolał.
– Orodwaniec.
Z głowotnikiem – wycedziła. Spojrzał na nią z ociąganiem. Jej oczy płonęły. –
Nie wolno ich łączyć, co?
Postanowił nie
odpowiadać, przecież miał swoją godność.
Cel: Lacroix. Polecenie: zabić jak najokrutniej.
Narzędzie: niech będzie łyżka.
Z obrony przed
czarną magią również przeszła Granger, a dodatkowo – znowu Gray. Podczas
wyczytywania nazwisk związanych z zielarstwem oraz astronomią przy stole
Hogwartczyków panowała cisza. Z wróżbiarstwa przeszedł Corner, który wydawał
się być równie zdumiony co reszta, zaś chwilę później wyglądał na kogoś, kto
zaraz miał zemdleć z wrażenia, kiedy opieka nad magicznymi stworzeniami okazała
się stanowić coś, co opanował w naprawdę dużym stopniu.
Z
mugoloznawstem perfekcyjnie poradzili sobie Granger i Owens, a po ogłoszeniu
już wszystkich wyników, Teodor z satysfakcją zauważył, że Stone przeszedł tylko
z jednego przedmiotu.
Może ten dzień
nie miał być do końca nieudany?
***
– Odszczekaj
to, Nott.
– Stone, nie
jestem psem, za to ty jesteś imbecylem.
Już nie
pamiętał, jaki był ten właściwy powód jego kłótni z Krukonem. Chyba prychnął,
kiedy ten przekomarzał się z Granger, on zaczął warczeć jakby miał wściekliznę,
wtedy Teodor coś powiedział i się porobiło… Może nawet powiedział coś
związanego z samą Granger… W każdym razie teraz stał, patrząc z obojętnością na
absolutnie wściekłego szatyna.
– A skąd ty
wiesz, jak jest Hermiona? – zdenerwował się Stone, przybierając wojowniczą pozę.
– Może znasz ją lepiej ode mnie?
Znajdowali się
na korytarzu przed pokojami. Teodor miał ochotę udusić chłopaka jego własnym
szalikiem wciąż zawiązanym wokół szyi. Na razie jednak jedynie posłał mu kpiące
spojrzenie.
– Będziemy się
sprzeczać o Granger? Nie rozśmieszaj mnie.
W
rzeczywistości wcale nie było mu do śmiechu.
Naprawdę mógł się o nią pokłócić.
Gryfonka
pociągnęła Stone’a za rękaw.
– Roger, daj
spokój – syknęła. Ten nie zareagował.
– Nott. Masz.
To. Odszczekać – wycedził przez zaciśnięte zęby.
Teodor
pokręcił lekko głową, zwłaszcza że już nawet nie pamiętał, co takiego
powiedział na temat dziewczyny.
– Merlinie,
jacy to idioci żyją na tym świecie – westchnął. Spojrzał na brązowowłosą. Ta
założyła ręce na piersiach. – Miałaś rację, Granger, nasze społeczeństwo samo
się zniszczy.
Stone w jednej
chwili wyjął różdżkę, a w drugiej Ślizgon uczynił to samo. Gray krzyknęła coś,
za to wychowanka Domu Lwa stanęła z wysoko uniesionymi dłońmi między nimi.
– Nie, nie,
nie, nie będziecie urządzać sobie tutaj walk! – zawołała, patrząc to na
jednego, to na drugiego.
Teodor
zastanowił się chwilę, po czym schował różdżkę.
– Masz rację.
Za pół godziny na skraju lasu za jedynką – powiedział, zwracając się do
Stone’a.
Ten kiwnął
głową, dalej niesamowicie zdenerwowany.
– W porządku.
Granger
opuściła ze zdziwienia ręce.
– Co? –
spytała. – Nie!
Teodor
spojrzał na nią z politowaniem.
– Tak.
– Nott, ty…
– Nawzajem.
Stone zmrużył
oczy.
– Sekundant?
– Granger –
odparł natychmiast Teodor.
Wolał ją mieć
przy sobie, już nawet nie ze względu na potężne umiejętności.
Granger i Stone
razem po jednej stronie? Hahaha, nigdy.
– Nie! –
wyrwało się dziewczynie. Podeszła do niego, spoglądając mu prosto w oczy. – Nie
możesz…
Ale on widział
już jedynie Krukona. Chłopak zacisnął usta.
– Ivy będzie…
Jednak Gray już
do niego podeszła, odciągając go na bok.
– Kolega źle
się czuje. – Odeszli kilka kroków, a Teodor słyszał, jak dziewczyna objeżdża
przyjaciela.
Tymczasem
Granger przyczepiła się do niego.
– Nie będziesz
z nim walczył – warknęła.
– Nie ty o tym
decydujesz – odpowiedział chłodno.
– Czy tobie
kompletnie odbiło?! – uniosła się. W jej głosie zabrzmiała nuta szaleństwa. –
Chcesz walczyć z Rogerem, zamiast po prostu dojść do porozumienia?!
– Hm… – udał,
że się zastanawia. – Tak.
Wydała z
siebie jakiś dziwny dźwięk pomiędzy warknięciem a prychnięciem.
– Merlinie,
Nott! – stanęła tuż przed nim i nie spuszczając z niego wzroku, wyrzuciła z
siebie: – Proszę.
– Nie.
– Proszę.
– Nie.
– Proszę!
– Dobra.
– Naprawdę?
– Nie.
– NOTT!
– Nie musisz
się drzeć.
– Kiedy do
ciebie nic nie dociera!
Teodor
dostrzegł, że zbliżający się do niego Stone ma wyjątkowo ponury wyraz twarzy.
– Jeszcze się
policzymy, Nott, i wszystko odszczekasz – warknął, po czym wycofał się do
swojego pokoju.
Brunet zaśmiał
się gardłowo.
– Czyżbyś nie
mógł przyjść? Cóż za strata!
Szatyn posłał
mu chyba najbardziej lodowate spojrzenie, na jakie było go stać.
– Wal się – i
zniknął za drzwiami.
Gray odgarnęła
włosy z czoła.
– Obaj
jesteście nienormalni – stwierdziła. – Chodź, Hermiono.
– Poczekaj,
Ivy – rzekła chłodno, wciąż patrząc na Teodora. – Muszę jeszcze coś załatwić.
Blondynka
wzruszyła ramionami.
– Jak chcesz.
Granger
odezwała się, dopiero gdy zostali sami na korytarzu.
– Wciąż
utrzymuję to, co powiedziałam wcześniej: jesteś dupkiem – wymamrotała z gniewem
w brązowych oczach.
Teodor lubił
przypatrywać się tym niezwykłym, złotym punkcikom na jej tęczówkach.
– To
słyszałem. Mogłabyś wymyślić coś lepszego – odparł.
Zamilkła na
moment.
– Nie mogłeś
odpuścić? – spytała nieco spokojniej.
Prawie
zachichotał. Ona czasem naprawdę była zabawna.
– A czy
wyglądam ci na kogoś, kto odpuszcza?
Zawahała się.
– Nie, ale
sądziłam, że może w jakimś stopniu się zmieniłeś – odpowiedziała powoli, cicho.
Zaśmiał się,
lecz wcale nie czuł wesołości.
– Niby
dlaczego tak sądziłaś? – spytał ostro.
Zbił ją tym z
tropu. Zachowała jednak opanowanie i tę dumę, której tak nie cierpiał.
– Nadal… nadal
staram się, by tak było.
Spojrzał na
nią ze wzburzeniem tak wielkim, że z satysfakcją zarejestrował pojawienie się
na jej twarzy strachu.
– Nie próbuj
mnie zmieniać, Granger – powiedział pogardliwie. – Jedynie się przeliczysz.
I wszedł do
swojego pokoju, zatrzaskując głośno drzwi.
***
To nie było
tak, że Teodor nie czuł wstydu przez swoje słowa. Nie, nie chciał ich cofnąć,
zwłaszcza tych o Stone’ie, jednak gdy później zastanawiał się nad nimi, wciąż
dochodził do jednego wniosku.
Czasem
zachowywał się okrutnie.
A jednak… nie
żałował. Już przyzwyczaił się do takiego traktowania innych. Było mu z tym
dobrze, dopóki nie pojawiła się ta cholerna Granger, wraz ze swoimi
pouczającymi gadkami. To stanowiło swoistego rodzaju obronę.
Sam nie
wiedział przed czym, ale lubił tak się usprawiedliwiać.
Może obronę
przed ciągłym zagrożeniem ze strony innych ludzi? Przez to, co przeżywał w
domu, nauczył się nie ufać i zamiast wystawiać się na niebezpieczeństwo
obdarzenia kogoś zaufaniem, od razu zamykać do tego drogę. Tak było łatwiej.
Dopóki nie pojawiła się ta cholerna Granger.
Co. Ona. Z
nim. Robiła?
Ile razy
zadawał sobie to pytanie! Codziennie był na nią skazany, lecz jedynie w
pół-negatywnym sensie.
Zmiana sposobu
myślenia, poglądów na temat niektórych spraw oraz to głupie, głupie, bardzo
głupie uczucie, że może jednak powinien jej zaufać.
Nie wyglądała
na taką, która nie jest tego warta. Jednak z drugiej strony, niby po co miałby
to zrobić? Wcale tego nie potrzebował!
Tak było
łatwiej.
Choć
świadomość, że mimo usilnych starań nie myślenia o niej, powoli, bardzo, bardzo
powoli się uzależniał, wcale nie napawała go entuzjazmem.
Teodor
przeczesał włosy palcami, siedząc na swoim łóżku. W pokoju był sam, Corner już
dawno gdzieś się ulotnił, ale jemu to nie przeszkadzało.
Lubił
samotność.
Pochylił się i
skrzywił nieznacznie.
Nott, Nott. Chwilami jesteś taki beznadziejny.
Świat
pochwyciła zmarzlina, a jemu wydawało się, że on także jej uległ.
Z zamyślenia
wyrwał go dźwięk otwieranych drzwi. Spojrzał w ich kierunku i prawie uniósł ze
zdziwienia brwi, kiedy zobaczył w wejściu właśnie brązowowłosą Gryfonkę.
Nie odezwał
się, nie poruszył ani o cal, podczas gdy ona weszła do pomieszczenia, nie
zapominając zamknąć za sobą drzwi. Oparła się o nie i długą chwilę patrzyła na
Teodora.
A on na nią,
wciąż w ciszy.
Jej spojrzenie
splatało się z jego, jednocześnie będąc tak niemożliwie wręcz pełnym
zagubienia. Ślizgon nigdy wcześniej nie widział czegoś podobnego w czyichś
oczach – te dziewczyny zostały zanurzone w bólu.
Lecz on nie
zamierzał niczego jej ułatwiać.
W końcu jednak
sama wykonała pierwszy ruch. Westchnęła, po czym przysiadła na łóżku zaraz obok
bruneta.
Już na siebie
nie patrzyli. Oboje wbili wzrok w podłogę.
Po kilku
sekundach Granger znowu westchnęła.
– Nie jesteś
dupkiem, wiesz? – wymamrotała lekko, lecz nie ze skruchą. Po prostu tak o,
jakby informowała Teodora o czymś nieistotnym, godnym poświęcenia wyłącznie
niewielkiej ilości uwagi.
Chłopak
poruszył głową, jakby miał zaraz powiedzieć: „No, w sumie nie mówisz źle”.
– Cóż… długo
zajęło ci wyciągnięcie takiego wniosku – zauważył prawie niekąśliwie.
– Wiem i
przepraszam – powiedziała, z czego Nott niemal się ucieszył – ale ty też
mógłbyś w końcu przestać traktować wszystkich z góry – dodała z
przemądrzałością w głosie.
Magia tamtej
chwili gdzieś zniknęła.
Teodor
prychnął.
– Odezwała się
ta nieskazitelna, która nigdy tak nie postępuje – odgryzł się, w końcu na nią
patrząc.
Ona również
odwróciła twarz w jego stronę.
Już od dawna
siła w jej oczach tak bardzo go nie poraziła.
– Przecież
oboje dobrze wiemy, że to ty ciągle kogoś się czepiasz, że to tobie wiecznie coś nie odpowiada, że
wciąż masz z czymś problem. Jak to jest, Nott? Traktować z pogardą absolutnie
wszystko i wszystkich, i jeszcze nie mieć wyrzutów sumienia?
Jedynie ona
potrafiła powiedzieć to, co mogłoby Teodora naprawdę dotknąć.
– Granger –
zaczął powoli, jedynie na pozór spokojny; wewnątrz krzyczał, bo zadana rana
była zbyt głęboka – nie umiem pojąć, co dzisiaj w ciebie wstąpiło. Aktualnie to
ty kolejny raz wściekasz się na mnie, dodatkowo za Stone’a. Nie uważasz tego za
przegięcie?
Zaśmiała się
drwiąco.
– Jasne,
przeginam, bo Pan Cudowny I Ślepy nie dostrzega, od jak dawna on przegina – warknęła. Zerwała się z
łóżka, po czym stanęła przed Ślizgonem. – Kurczę, Nott, miałam nadzieję, że
przychodząc tu, coś naprawię, ale znowu się pomyliłam. To męczące, wiesz?
Teodor
przekrzywił głowę.
– Więc dlaczego
jeszcze nie wyszłaś? – spytał, wiedząc, że to ją zdenerwuje.
I nie pomylił
się.
Zamrugała
szybko, a później ze złością tupnęła nogą.
– Merlinie,
dlaczego ty jesteś taki trudny?! – zawołała ze złością.
Czarnowłosy
wstał i zbliżył się do Granger.
– Ja jestem
trudny? – wysyczał, z zadowoleniem dostrzegając w brązowych oczach strach. Ich
właścicielka powoli zaczęła się cofać. – Wciąż starasz się zmienić świat, a już
mówiłem ci, żebyś nie próbowała, bo jedynie się rozczarujesz.
Och, kłamał,
tak perfidnie kłamał…
– Mogłabyś w
końcu posłuchać, nie sądzisz?
– J-ja… –
wyjąkała, ale on przerwał jej.
– Mam już dość
tych ciągłych krzyków o całkowite głupoty, wściekania się o byle co, prób
zmiany cholera wie czego, bo coś ci nie odpowiada – warknął. Plecy dziewczyny
dotknęły drzwi. – Nie możesz po prostu przestać wtykać nosa w nie swoje sprawy?
– Sam mówiłeś,
że wiele spraw stało się naszymi sprawami
– wyrwała się.
Zaśmiał się
gardłowo, po czym spojrzał z wściekłością prosto w jej oczy.
– Wyjdź.
Uniosła wysoko
brwi.
– Co? –
spytała z niedowierzaniem.
Teodor odsunął
się od niej.
– Jesteś niedorozwinięta?
Wyjdź – powtórzył.
Przez chwilę
wpatrywała się w niego ze zdziwieniem, ale później założyła ręce na piersiach.
– Nie –
odpowiedziała spokojnie. – Już ci mówiłam, po co tu przyszłam, Teodorze.
Choć zdarzało
się to naprawdę rzadko, jego imię w jej ustach brzmiało naprawdę...
– Znowu
zaczynasz? – zdenerwował się, odganiając jednocześnie myśl o tym jednym jedynym
słowie, które wypowiadane przez nią, prawie zyskiwało nad nim kontrolą.
– Chcę, byś
stał się lepszy… – zaczęła cierpliwie. To jedynie jeszcze bardziej go
rozjuszyło.
– Skąd w ogóle
wiesz, że to na pewno jest dobre?! – krzyknął, przybliżając gwałtownie swoją
twarz do jej twarzy. – Bo tak ci podpowiada pieprzony rozsądek?! Moralność?!
– Teodorze… –
wydusiła, jednak szybko urwała, widząc szary lód oczu.
– Mam gdzieś,
co o mnie myślisz! – zawołał z mocą. – Możesz nawet uważać mnie za kogoś
pokroju Malfoya lub Zabiniego, nieważne. Myślisz, że zbawisz świat, a wcale tak
nie jest! Przestań się łudzić, przestań usilnie starać się zrobić coś, co jest
niemożliwe!
Uderzył pięścią
w drzwi tuż obok jej twarzy
Odczuj strach, strach, strach i ból.
Przez chwilę
patrzył Granger w oczy, po czym nachylił się do ucha dziewczyny.
Krzycz, krzycz, krzycz.
– Przestań…
przestań mnie zmieniać – rzekł niemal szeptem. Zacisnął oczy. Miał się do tego
nie przyznawać, ale nie potrafił się powstrzymać. To było zbyt trudne. – Nie
uda ci się w pełni, a sama na tym stracisz. – Przesunął niepewnie dłonią po jej
przegubie, rozchylając powieki. – Wyjdź.
Wyprostował
się. Rzucił ostatnie spojrzenie na dziewczynę, po czym odsunął się i odwrócił,
nie mogąc już znieść widoku szoku malującego się na jej twarzy.
– Przepraszam
– usłyszał drżący, choć nie płaczliwy głos – że w ogóle udało mi się do ciebie
dotrzeć.
A później
cichy odgłos otwieranych i zamykanych drzwi.
Raz, dwa,
trzy.
Wydech.
Chwilami tak
bardzo chciał przestać istnieć.
_______________
Moim małym
marzeniem było dobicie dwudziestki przed końcem roku, wiecie?
Cały rozdział
z perspektywy Notta – w sumie wpadło do głowy całkiem niespodziewanie i nie
wiem, czy to dobry pomysł, ale cóż: nie możecie narzekać na to, że mało Teosia
:D Boru. Miałam co najmniej sześć wizji ich pocałunku w tym odcinku i musiałam
je wszystkie odrzucić, bo cała fabuła poszłaby do zmiany. Boru.
Hm, w sumie
nie mam zbyt dużo do napisania. Aha, aha! Pochwalę się, że na jakieś 80%
przeszłam do następnego etapu z olimpiady z francuskiego, przez co czuję się
absolutnie dumna :)
Wraz z Nowym Rokiem robię porządki w
powiadamianych,
o czym wspomnę jeszcze tam na górze. Ci, którzy nie odzywali się Merlin wie
ile, po prostu, no, zostaną wykreśleni. Także dajcie znać, jeśli wciąż chcecie
na niej się znajdować. Nie chodzi mi o nie wiadomo jak długi komentarz, a po
prostu o zwykłe „Zostaw mnie w Subskrypcji” albo „Informuj mnie dalej”, coś
takiego :) Tam z boku o macie też sondę dotyczącą już bliskich(!) pierwszych urodzin
Wyjątku ^^
Moi
najukochańsi, niezastąpieni, niezaprzeczalnie wspaniali Czytelnicy. Życzę Wam
spędzenia tych Świąt w ciepłej, rodzinnej atmosferze, dobrego karpia najlepiej bez
ości, stosu prezentów pod choinką, zdrówka co niemiara, mnóstwo szczęścia,
spełnienia wszystkich marzeń, wytrwałości w realizowaniu planów, dużo, dużo
miłości, przyjaciół i kilku wrogów, bo to oni nadają życiu smaku, uśmiechu na
co dzień, weny, byście wciąż przelewali swoje myśli na papier, a ci, którzy
tego jeszcze nie robią, by jednak zaczęli, oraz samej pomyślności w
nadchodzącym roku! Niech ktoś tam w górze wciąż nad Wami czuwa, tak jak czuwał
do tej pory :)
Ściskam Was
ciepło i do napisania już w 2013 roku!
Empatia
Pierwsza! :D
OdpowiedzUsuńTeoś, Teoś, Teoś <3
No i dlaczego nie spełniłaś wizji ich pocałunku? :c Byłoby ciekawiej.
Informuj mnie dalej ;)
Wesołych Świąt i Teomione rządzi :D
Pozdrawiam
Clouds
Gratuluję bycia pierwszą :D
UsuńCzy ja wiem. Niby już dwudziesty rozdział, jednak no - tak ni stąd, ni zowąd big kiss? Niee :P
Wesołych i dziękuję za opinię ;*
Pierwsza ! OMG !!!! To jest Boskie nie wyrabiam po prostu . Mam nadzieję że Hermiona i Teodor się pogodzą . Pozdrawiam i życzę weny .
OdpowiedzUsuńOj jednak druga jestem ale spox
UsuńCzy ja wiem - to ich nie pierwsza ani nie ostatnia kłótnia, więc też nie przesadzajmy z tym pogodzeniem się xD Czeka nas jeszcze co najmniej jedna bardzo-bardzo poważna, także no ^^'
UsuńDziękuję za miłe słowa i wesołych Świąt! :)
Hehe, mam nadzieje, że będę trzecia ;)
OdpowiedzUsuńJakoś inaczej sobie wyobrażałam ten rozdział, wiesz? Jakoś jest zbyt... Teodorowy. Nie wiem dlaczego tak sądzę, ale spoko. Sama siebie nie ogarniam -.-
"Cel: Lacroix. Polecenie: zabić jak najokrutniej. Narzędzie: niech będzie łyżka." - ten tekst rozbroił mnie najbardziej, naprawdę. Powalający jest xD
Podoba mi się kłótnia Granger z Nottem. W ogóle to nie wiem co naszej pannie Wiem-To-Wszystko odbiło z tym zmienianiem Teosia, ale efekt kłótni jak najbardziej mi się podoba. ... Uwielbiam takie sceny <3
Hm, tak w ogóle, to rozdział nie miał być w wigilię? O.o
Dobrze, mniejsza. Życzę ci wszystkiego najlepszego, zdrowia, szczęścia, pomyślności i zapasu weny na cały rok. Żeby spełniły sie wszystkie twoje marzenia ;)
Pozdrawiam serdecznie ^^
Luz, nie planuję więcej takich wyskoków typu cały rozdział z perspektywy Teodora, więc spokojnie :DD
UsuńEkhem, miał być, ale doszłam do wniosku, że i dla Was lepiej, bo przeczytacie spokojnie przed wigilijnym zamieszaniem, i dla mnie, bo jutro mogę nie znaleźć czasu, i w ogóle taki mały prezent od Empatii, ot :)
Dziękuję za życzenia bardzo-bardzo i no, całuję w oba policzki ;*
Kurcze, tak czytam pozostałe komentarze i widzę, że znowu się wyłamałam. Wszystkim się podobał rozdział z perspektywy Teosia, a mnie nie. Hahaha, zawsze byłam inna xD
UsuńA fakt, że rozdział był dzień wcześniej bardzo mi się podobał. Chociaż i tak nie miałam wiele czasu na jego przeczytanie. W wigilię miałam więcej czasu, niż normalnie xD
Luz, luz, niektórym może się podobać, innym nie, luz xDD
UsuńJa w ogóle ostatnio cierpię na zbyt dużo czasu wolnego. Niby powinnam uczyć się chemii na konkurs, jednak tak jakoś... Nie mając co robić, wciąż piszę Wyjątek, bo w sumie wena dwadzieścia cztery na dobę nie zdarza się często, jednak takie coś nie bardzo mi odpowiada -.-
Ojejuśku, rozdział jest szybciej niż miał być! <3 Idealnie. Perfecto.
OdpowiedzUsuńJest tak Teodorowo, mniam. Miło wiedzieć jak postrzega Hermionę i co się roi w tej jego łepetynie. No powiem, że bardzo mi się podoba, że jest zazdrosny o Gryfonkę i lubi jak się złości. I kogo on chce tutaj oszukać, Merlinie...
Hłe hłe, nie dziwię się, że miałaś szkice ich pocałunku w tym rozdziale ;D Tyle na siebie tutaj krzyczeli a w głowie pewnie "czy ty też masz tak wielką ochotę w tej chwili się pocałować jak ja?" :P
Ale nie, bardzo się cieszę, że do tego nie doszło jednak. Wiem, może jestem dziwna, ale u Ciebie to jest właśnie takie fajne i naturalne, że oni mimo wszystko kryją się ze sobą i krążą wokół siebie. Wydaje mi się właśnie, że ten okres "przedpocałunkowy" jest najciekawszy, bo nigdy nic nie wiadomo i czytelnik wścieka się, kiedy w końcu będą razem ;>
Współczuję Teosiowi, o tak. Nie dziwię się, że jest taki niedostępny, skoro w jego rodzinie jest po prostu... źle. Patologicznie. Życzę mu, żeby wyrwał się ze szponów ojca i zabrał ze sobą matkę, tak jak mu się marzy.
A Ginny, Ginny... Jeju, wiesz, że moja przyjaciółka ma bzika na punkcie wielkości męskich dłoni? To pierwsze na co patrzy. Takie to dziwne, jeny. A Gin ma tak samo :D
Trochę zbyt się zaangażowała w związek z Zabinim moim zdaniem, no ale się okaże. Może będzie dobrze.
No i kłótnia Notta ze Stone'em. Boska. Aż miałam ochotę pooglądać jak się pojedynkują. Ale dalsza część była o wiele lepsza ^^
Pozdrawiam i życzę wesołych, spokojnych, zdrowych świąt oraz szczęśliwego nowego roku. Żeby wena Cię nie opuszczała i żeby pisanie sprawiało Ci tę wspaniałą radość :***
Hahaha, co do tego pocałunku - zapewne xD Nawet sobie napisałam ten big kiss w chwili, gdy Teoś coś tam mówi, żeby ona go nie zmieniała, bla, bla, i nadal się zachwycam, hah xDD
UsuńO, tak, tak, tak! Zdecydowanie bardziej wolę czas "przedpocałunkowy", jak to określiłaś - na razie mam rozplanowany każdy rozdział do big kissa, a potem już tylko coś mi się tam we łbie tworzy. Masakra, nie wiem, co zrobię, chyba się cmokną i tak skończę to opowiadanie -.-''
Tak szczerze, to nigdy nie wyobrażałam sobie pojedynku Teosia z Rogerem. Odkąd tylko wpadł mi do głowy pomysł kłótni o Hermionę, wiedziałam, że oni się nie pobiją xD
Dziękuję za życzenia i niech Twój Sylwester będzie wystrzałowy, kochana ;*
Z tego miejsca mogę napisać, że zostaję w subskrypcji i dziękuję, że poinformowałaś mnie na moim nowym blogu. :)
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że Nott teraz już tylko tak sobie wpaja, że Granger jest idiotką, kretynką i w ogóle że jest niedorozwinięta itd., a w głębi duszy zaczyna ją lubić. O, taaak, mocno w to wierzę. Ale jakoś nie widzę pojedynku Teodor/Roger. No po prostu. Swoją drogą, to kolejny dowód na to, że Granger nie jest już taka obojętna Teosiowi. ;)
Błędy wypatrzyłam takie:
- "Eh" -> "ech" (w dwóch miejscach wypatrzyłam ten błąd),
- "Więcej opowiem przy następnym liście" -> "w następnym liście", ale "przy najbliższej okazji",
- "przeciwzaklęcie, tak by" -> "tak, by",
- "Traktować z pogardą absolutnie wszystko i wszystkich, i jeszcze nie mieć wyrzutów sumienia?" -> bez przecinka.
Ja również życzę Ci wesołych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku! :*
Pozdrawiam ciepło,
[stolen-papyrus]
Teoś dla mnie samej nadal jest zagadką. Nigdy nie miałam rozpracowanego jego charakteru, a jedynie fakty z życia, także on sam kształtuje się wraz z opowiadaniem. Teodor Nott to wciąż jedna wielka tajemnica ^^
UsuńDziękuję za wypisanie błędów, ogarnę je jeszcze. Na razie życzę Ci białych Świąt i dobrego makowca ;*
Oj, to chyba źle mi życzysz, bo nie lubię ani śniegu, ani makowca! ;) Odbieram to zatem po prostu jako życzenia wesołych Świąt, ok? :D
UsuńUm, no to epic fail, wybacz o.o Ale no, wesołych i pogodnych Świąt w takim razie xD
UsuńJest, wreście jest! Już nie mogłam się doczekać. Szczerze liczyłam, ze dojdzie do czegoś więcej... na przykład do pocałunku. :D
OdpowiedzUsuńNo ale nic, rozdział rewelacja, pisz szybciutko!
A na święta życzę dużo zdrowia, szczęścia, miłości, prezentów, weny twórczej i żeby całe to żarcie poszło w cycki, a nie w biodra. ;D
~Tola
Chciałoby się buzi, chciałoby się :D W sumie ja też bym chciała, no ale... Fabuła wymaga xD
UsuńO nie, dzięki, nie chcę ani w cycki, ani w biodra, niech w ogóle zniknie najlepiej :DD Dobrego szampana w Nowy Rok ;*
Ale zrobiłaś nam cudowny prezent na Boże Narodzenie, cały rozdział z perspektywy Teosia... Rozpieszczasz nas :D
OdpowiedzUsuńTen rozdział był... Trudny. Oczywiście przyjemnie mi się go czytało, a jak, ale żeby zrozumieć to co dzieje się w głowie Notta...
Zdecydowanie moimi ulubionym fragmentem był ten ostatni. Czekałam na to, aż się pocałują, ale pomyślałam, że to byłoby kiepskie. I zdecydowanie za szybko. Pomimo tego, że to już dwudziesty rozdział, nie chciałabym aby tak nagle zdali sobie sprawę, że coś do siebie czują. Cieszę się, że odkrywają w sobie to uczucie tak powoli. ^^ I Teodor jest w końcu zazdrosny o Hermionę. Haaa, niech zobaczy jakie to uczucie.
W ogóle nie wiem co go uderzyło pod koniec rozdziału. Może nie zdaje sobie z tego sprawy, ale myślę, że bardzo zranił Hermionę i to był jakiś przełom na drodze do ich dobrych relacji. Czuję, że już nie będzie tak jak dawniej...
Czekałam też na jakiś wątek z Ivy, ale w sumie to dobrze, że nie poruszyłaś jej kwestii, szkoda by było psuć ten miłosny wątek. :D
I tak na koniec tego komentarza, chciałabym życzyć ci ciepłych i radosnych świąt <3 Pozdrawiam :*
Uff. Szczerze powiedziawszy, myślałam, że Czytelnicy będą protestować, że czemu nie ma pocałunku, że w ogóle dwudziesty rozdział, a tu cisza, ale jak widzę, Wam także podoba się zrezygnowanie z tego pomysłu ^^
UsuńHm, czy zranił - raczej nie. Po prostu uświadomił jej dość dobitnie, że nie ma zbytnich szans na zmianę jego nastawienia. A szkoda.
Samych uśmiechów w przyszłym roku, kochana ;*
O w mordę chipsa ! Nieziemsko. Rozdział z perspektywy Teosia mmm... przecudny.
OdpowiedzUsuńCzy mi się tylko tak wydaje, czy naprawdę jakiś 80% rozmów Granger i Nott'a stanowią kłótnie ? Co i tak jest genialne, no ale no.
A już widziałam ten pocałunek, a tu co ? 'Wyjdź.' Choć właściwie nie bardzo by pasowało w tamtym momencie... Tak jakoś nie po ichniemu wg mnie. Głupoty piszę. Światełka przyćmiewają mi zdrowe myślenie.
Ktoś to już chyba pisał, no ale mnie ten tekst też zwalił z krzesła; "Cel: Lacroix. Polecenie: zabić jak najokrutniej. Narzędzie: niech będzie łyżka." Świetne to jest !
No i oczywiście również życzę Ci wesołych świąt, spełnienia marzeń i weny, weny, weny ;*
Haha, chyba masz rację xD Nie no, może nie 80% aż, ale z... 60? :D
UsuńTaaak, Lacroix powinien się doigrać, skoro wygadał, że Teoś jednak zrobił to, co warczała mu wcześniej Hermiona - głupi xD
Wesołych, radosnych i pełnych śniegu Świąt ;*
Kocham ten rozdział! Kocham, kocham, kocham, kocham! Teodor! Uwielbiam cię za ten rozdział! <3 Chce więcej takich. xD Najbardziej mi się podobał ten fragment z łyżką, był super. :D
OdpowiedzUsuńKiedy Hermiona do niego przyszła oczekiwałam jakiegoś.. pocałnku, ale w sumie.. to by zbytnio nie pasowało do Teo.. Tak mi się bardzo podoba. Serio. ;p
Czekam niecierpliwie na kojeny rozdział.
Wesołych Świąt i duuuużo weny! <3
Łyżka w sumie wpadła do głowy niespodziewanie i nie sądziłam, że wywoła takie ożywienie xD
UsuńJeszcze przyjdzie czas na big kiss, spokojnie :D Wtedy to dopiero będzie, mwahahahaha :DD
Dużo uśmiechu i radości jutro oraz w przyszłym roku ;*
Kolejny swietny rozdzial <3
OdpowiedzUsuńZupelnie zapomnialam ze Ginny jest z Zabinim ! ;o
Ale cos mi sie nie wydaje zeby on ja kochal ;/
Caly rozdzial z perspektywy Teodora. Mmmm ... <33
Rozdzial jak zwykle cudowny. Najbardziej podobala mi sie koncowka ;D
Myslalam ze sie pocaluja a tu "wyjdz".
Ale mowilam Ci ze kocham Cie za to ze nie robisz od razu z tego wielkiej milosci <3
Rozdzial czytalo sie lekko ;D Wesolych Swiat i weny zycze ! ;*
Hm, czy ja wiem. Zabini ma duże dłonie, więc może jednak okaże się być tym jedynym? xD
UsuńOch, nie bój się. Teodora i Hermionę istotnie połączy wielka miłość, do czego bez bicia się przyznaję, jednak trzeba czasu ^^ Dużo czasu ^^'
Karpia bez ości i samej radości, kochana ;*
"Miałam co najmniej sześć wizji ich pocałunku w tym odcinku i musiałam je wszystkie odrzucić, bo cała fabuła poszłaby do zmiany. Boru."
OdpowiedzUsuńCały mój sensowny komentarz szlag trafił jak to przeczytałam. A miało być tak pięknie...
Łohohoł, a to dlaczego? xD
UsuńSłów mi zabrakło z oburzenia iż kiedy już oczami wyobraźni widziałam ten pełen pasji pocałunek, brutalnie sprowadziłaś mnie na ziemie ^^
UsuńA co ja mam powiedzieć? Miałam kilka wizji ich pocałunku, z czego jedną sobie opisałam tak, że nadal nie mogę się napatrzeć, a i tak nie mogłam jej dodać ;__:
UsuńNie wydaje mi się, żeby było to poruszone we wcześniejszych komentarzach, więc powiem ci, że mi osobiście podobał się najbardziej fakt, że Teoś MARTWIŁ SIĘ o swoją Hermionę (no może jeszcze nie do końca swoją, ale bądźmy poważni, wszyscy wiemy, że to kiedyś nastąpi :D) ;3 i ciągle jej wszędzie wypatrywał ;) Ach, jaki on potrafi być kochany, kiedy nawet nie wie (mam nadzieje, że to ma jakiś sens) ;)
OdpowiedzUsuńPoza tym kocham to, że jest o nią zazdrosny, a najcudowniejsze w tym wszystkim jest to, że Teodor już prawie to rozumie ;3 wciąż się wypiera, bez tego nie byłby sobą, ale powoli zdaje sobie sprawę, a nie ma nic lepszego niż to ;3 bo nie jest się zazdrosnym o byle kogo, o nie! ;)
Osobiście nie lubię aż tak, kiedy się kłócą.. to znaczy, zdecydowanie lubię ich niewielkie sprzeczki, ale te ogromne kłótnie mnie zasmucają.. :( raczej wolę jak korespondują :D oooo tak! :D i to nocą, wtedy jest najlepiej :D
Moja osobiste dwa ulubione fragmenty to:
"Już dawno sporo twoich spraw stało się naszymi sprawami" - Merlinie, chyba trzy razy to czytałam, bo nie mogłam uwierzyć ;3 "naszymi", jak cudownie to brzmi w JEGO ustach skierowane do NIEJ :D
"ciągłe myślenie o niej." - och, miałam ochotę piszczeć z radości! ;3
Tak więc podsumowując wszystko, rozdział przecudowny ;3 myślę, że to bardzo dobry pomysł, by od czasu do czasu napisać coś więcej z perspektywy Teodora ;) miło jest dla odmiany wiedzieć, co siedzi mu w tej pokręconej łepetynie ;) Co do pocałunku.. cóż, myślę, że mam mieszane uczucia. Z jednej strony wszyscy wiemy, że byłoby to coś niesamowitego i w ogóle nie z tej ziemi, jednak z drugiej to trochę za szybko. Osobiście myślę, że najpierw Teoś musi sobie uzmysłowić, że naprawdę lubi Hermionę i że w istocie jest o nią cholernie zazdrosny ;3 wtedy możemy myśleć o pocałunku :D A o pannę Wiem-To-Wszystko chyba nie musimy się martwić. Ona, choć czasem się tego wypiera, uwielbia Teosia ;3 Na pocałunek będzie jeszcze czas, teraz niech zrobią coś z ta głupią Ivy i tym rzepą-przylepą, Rogerem. Działają mi na nerwy po prostu! No me gusta.. ;/ No.. to by było chyba na tyle ;)
Mam nadzieję, że wigilia udana. Życzę zdrówka, szczęścia, pomyślności, spełnienia marzeń, dużo, dużo weny i wystrzałowego sylwestra ;*;*
Mniam, jak ja kocham takie czytanie między wierszami :3 Hm, tak, Teodor martwił się o Hermionę, jednak to nie jest jeszcze takie martwienie się - nadal miesza się ono z czystym wkurzeniem na nią xD
UsuńŁohoł, no to uważaj, bo taka big kłótnia będzie co najmniej jedna, ale to dopiero za jakieś dziesięć rozdziałów. Wtedy to się prawie krew poleje, więc no xD
O, tak, tak! Fragment z "naszymi sprawami" ja też kocham, bo w nim tak fajnie zawarty jest cały obraz ich relacji, huehue :D
Hm, czyli dobrze zrobiłam, rezygnując z pocałunku, uff ^^ Bałam się, że pojawi się taaaka fala sprzeciwów, ale jak sporo osób uważa to za dobrą decyzję... Spoko :D
Bingo, kochana. Masz w stu procentach rację, bo żeby mogli się bez przeszkód cmoknąć, najpierw musi rozwiązać się sprawa Rogera, a przede wszystkim ponoć-zUej-Ivy, huhu ;>
Dziękuję bardzo za życzenia i Tobie też życzę genialnego Sylwestra oraz dobrych ciast w tę końcówkę Świąt ;*
Nie próbuj nawet przestać mnie informować :P.
OdpowiedzUsuńSpoko, nie ma problemu :DD
UsuńMuszę powiedzieć, że tym całym rozdziałem z perspektywy Teodora to mi jednocześnie zrobiłaś prezent i trochę zagięłaś, bo mimo całej mojej miłości do niego strasznie brakowało perspektywy "szczoty", która, jak już wiesz, jest niezmiernie podobna do Twojej.
OdpowiedzUsuńTrochę melancholijny ten przerywnik, ale miło było mi poznać chociaż odrobinę (bo tak naprawdę wszystkie ważne wątki skrzętnie przed nami dalej ukrywasz) perspektywę Notta. Ta jego wzruszająca mnie trochę troska o Mię. No, urocze.
Z drugiej strony wewnętrzna walka, kłócenie się z samym sobą, piękne przedstawienie uczuć. W ostatnich akapitach absolutnie weszłam w tę postać i przeżywałam wszystko razem z nim. Aż mi się trochę chciało płakać, o tak, po prostu. To było głębokie, trochę zaskakujące, ale za to trzymające w napięciu i naprawdę, naprawdę ukłony składam, bo świetne.
Kocham Cię strasznie i muszę Ci powiedzieć, że w świetle wczorajszej Wigilii (24) epicka jest liczba wyświetleń :D
hue hue hue.
;*
No wiem, że nie wszystkim taki "prezent" się spodobał, jednak ja sama strasznie chciałam strzelić bonus z perspektywy Teosia nieco większy niż tylko jedna część rozdziału xD
UsuńKurczę, dziękuję bardzo za te wszystkie miłe słowa. Nie sądziłam, że ten ostatni fragment wzbudzi aż takie emocje... Dziękuję bardzo i kocham Panią strasznie ;*
Mi się podobał, Tobie się dobrze pisało, who cares ;*
UsuńZasługujesz na wszystkie i każde z osobna ;*
I wzbudził, bo jakoś tak mi idealnie zagrał na uczuciach.
Kocham ;*
Witam!
OdpowiedzUsuńDopiero co odnalazłam ten blog, a już mnie pochłonoł!xD
Przedewszystkim masz u mnie plusa za długość postów, bo niektóre autorki piszą krótko i jeszcze na kolejny post czeka się chyba z trzy tygodnie...
U ciebie wszystko wypływa z siebie nie ma żadnych zatarć między wątkami za co całuje po stopach!:))
:))
Kiedy można spodziewadź się kolejnej notki?
Sama nie posiadam tutaj konta, ale zostawiam swój e-mail wrazie czego:))
dankapatka@wp.pl
Całuje:***
Wesołego Nowego!:))
Witam nową Czytelniczkę :)
UsuńBardzo się cieszę, że tak przypadła Ci do gustu historia Hermiony i Teodora ^^ Co do postów, to cóż - długość jakoś sama tak wychodzi, choć następny rozdział będzie, hym, króciutki w porównaniu z innymi, bo ledwie osiem czy dziewięć stron xD Niemniej jednak mam już połowę next-next, także nie jest źle :3
Dwudziestka jedynka ukaże się w Sylwestra, chyba że znowu mi odbije i wstawię wcześniej xD Tak czy siak tam u góry jest zapowiedź ;)
Mam Cię poinformować o pojawieniu się nowego rozdziału na maila, którego podałaś? :)
Dziękuję za miłe słowa i życzę Ci wystrzałowego Sylwestra! :))
Gdyby ta historia miała zostać sfilmowana, a Ty mogłabyś wybrać aktorów, kto zagrałby Teodora i Rogera? :>
OdpowiedzUsuńDobre pytanie :D
UsuńZwłaszcza interesuje mnie postać Rogera i Ivy, łatwiej byłoby ich sobie wyobrazić czytając :D
Marta
Hym, to naprawdę trudne pytanie xD Łatwiej byłoby mi ich przedstawić pod postacią modelek, bo takie wybierałam zdjęcia, by przy opisach móc się na nich wzorować. Ale jeśli chodzi o kogoś, kto mógłby ich zagrać... Myślę, że Teoś to byłby Oliver Goodwill albo na kolanach poprosiłabym Ashleya Horne'a z zespołu The Midnight Beast, by na chwilę odrzucił mikrofon :D Roger to w mojej chorej wyobraźni kochany Max Irons, który grał w filmie "Dziewczyna w czerwonej pelerynie". W jednej ze scen, gdzie bije się o główną bohaterkę z niejakim Peterem tak strasznie przypominają mi Rogera i Teosia kłócących się o Hermionę, że łoł xD Ivy to najtrudniejsza kwestia - nad nią zastanawiałam się najmniej... Nie wiem, nie wiem, powiedziałabym, że taka Elisabeth Harnois z nieco węższą szczęką. Tak naprawdę idealna jest ta dziewczyna KLIK O :D
UsuńTeodor. Jego perpsektywa. Cały rozdział. Ludzie, trzymajcie mnie *.*
OdpowiedzUsuńBoooooże, ja chcę już 31!
Dlaczego, dlaczego, dlaczego, pytam się: dlaczego nie było tego pocałunku?!
Łłłłeee, nie lubię Cię, ja już chcę, żeby między nimi zaiskrzyło, no ludzie :D
Ok, szaleję -.-
Czekam na następny rozdział, ciekawa jestem co z tego wyniknie.
Czy ja wiem. Dwudziestka jedynka jest w sumie wstępem do wszystkiego, co ma się dziać w dwudziestce dwójce, więc no xD
UsuńToż między nimi ciągle iskrzy :DD Tylko bez buzi xD
Dziękuję za opinię i ściskam ;*
Ale iskrzenie bez buzi, to nie iskrzenie :D
UsuńPrzeczytałam. W sumie czytałam to już dawno, teraz po 3-miesięcznej przerwie wróciłam i doczytałam resztę i po prostu jestem zachwycona.
OdpowiedzUsuńTwoja Hermiona jest wspaniała. Nieprzewidywalna. Humorzasta. I w ogóle, jej uczucia to czysty chaos.
A Teoś. Kocham go. Totalnie go ubóstwiam. Jego humorki, nawet to, że momentami jest wredny. Jest doskonały taki, jaki jest Co Hermiona chce w nim zmieniać?
Ivy. Nie lubię jej. Na początku wydawała się taka sympatyczna, wesoła i w ogóle. A potem zaczęła się kleić do Teosia i jeszcze ta sprawa z tym Lapricidisem (?). Mam nadzieję, że nie przejdzie dalej i przegra. I coś jej się stanie. Oczywiście, przez przypadek.
Teraz tylko z niecierpliwością wyczekuję na kolejny rozdział. I wieeele Teodora. Tak jak w tym rozdziale. Jego perspektywa wyszła ci fenomenalnie.
Teraz tylko trzeba wyczekiwać kolejnego rozdziału. Dam radę. Będę cierpliwa.
Pozdrawiam ;)
[corka-huncwota]
O kurcze, nawet nie wiem, co powiedzieć. Dziękuję za opinię, dziękuję za tyle miłych słów na temat tych postaci i dziękuję za to, że znowu jesteś <3
UsuńŚciskam mocno ;*
Hahah, nie uwierzysz, też miałam wizję ich buziaka :D Nie byłoby takie najgorsze, impuls, po którym i tak by się kłócili, ale jest dobrze jak jest. ^^
OdpowiedzUsuńTeosiowy rozdział raczej na plus, dobrze jest zobaczyć jego uczucia, jednak bardzo dobrze, że piszesz na ogół w pierwszej osobie jako Granger (przez Teosia teraz ciągle ja tak nazywam, ludzie xD), uwielbiam tą jej narrację.
Całuję i weny,
Pani Lestrange.
Haha, chyba uwierzę, bo dużo osób takie wizje miało :D
UsuńHm, nie wiem, czy jeszcze będą aż całe rozdziały z perspektywy Teosia, a nie same fragmenciki, więc zobaczymy xD
Hej:D Nie wiem, czy go przeczytasz, ale musiałam napisać przed dojściem do końca. Nie lubię pisać komentów przy ,,starszych" wpisach, nie wiem czemu, nie pytaj nawet ^^, ale teraz MUSIAŁAM. W sumie trochę dziwnie będzie bo pzrede mną jeszcze 13 tak? 13 rozdziałów, w których dużo pewnie się zmieni, ale kit.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze: masz ogromiasty talent. Very very very. Popadam w kompleksy przez ciebie, wiesz? ;D Dochodzę do wniosku, że mimo iż jesteśmy rówieśniczkami nigdy Ci nie dorównam aa i pisząc czerpię trochę z twego stylu, wiesz? Mam nadzieję, że nie oskarżysz mnie o kradzież :D Ale jakoś tak styl Rowling czy kogoś innego w porównaniu z Twoim wydał mi się taki... nudny. NO.
Po drugie cieszę się że zachowałaś postacie w kanonie. Kiedyś jedna osoba powiedziała, że kanon w ff nie istnieje, mimo to ja naprawdę nie cierpię jak Hermiona nosi szpile i miniówki i chodzi z trzema chłopakami naraz, a Dumblek niespodziewanie wychodzi z grobu i pojawia się w 7 roku dziewczyny. Wielkie brawa ci za to,Mistrzu :D
Po trzecie postaci... hmm... Teoś istotnie jest strasznie wkurzający, bardziej niż Hermiona, ale jednoczesnie strasznie pociągający. Love forever*-*. Hermiona jest Hermionowata :D Chociaż z drobnymi elementami "twoimi". Też ją lubię. AA i propos fajnie, że nie stworzyłaś tu na konkursie stereotypu kujona: outsidera w okularkach. Fajnie, ze są tacy wyluzowani i weseli. Roger jest trochę irytujący, ale kurcze... chciałabym mieć takiego przyjaciela. Ivy... Hmm też fajna, ale jakoś tak... :D W końcu coś knuje nie? :D
I to w sumie wsio :D Chyba... Jak mi się coś przypomni to napiszę gdzieś :D
Arrivederci amico ( co tam, ze nie składnie) :D Weeeny ^^
Glupi nott ;( ale ciesze sie ze przeszli ;))i ciesze sie tez bo jutro piatek a potem weekend weekend WEEKEND <3 czemu on taki jest i nie chce sie zmienic... I czemu ktos jeszcze nie zabil ivy i ojca notta ;((( smutam i ty o tym wiesz dzisiaj chyba przeczytam jeszcze 21 rozdzial ale to bedzie ostatni bo jestem juz zmeczona a jeszcze dosyc wczesnie w sumie
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ginny ;*
Rozdzial z perspektywy nota to swietny pomysl.!
OdpowiedzUsuńTo moj ulubiony rozdzial jak do tej pory :)
Piszesz niesamowicie, a uczucia bohaterow opisujesz w taki sposob, ze az chyba nie znam tylu wspanialych slow, zeby to opisac. :)
Trzymam kciuki za Ciebie i czytam dalej.! ;*
Okej... Teraz z kolei nie ogarniam za hardzo Theodora ciut przesadzil co nie bradzo rozumiem :)
OdpowiedzUsuńTen rozdział z perspektywy Notta moim zdaniem jest po prostu świetny <3 Lecę czytać dalej :)
OdpowiedzUsuń