Byłam
otoczona szkarłatem i błękitem. Kolorowe palmy wykwitały po lewej i prawej
stronie, a przede mną wiła się kręta ścieżka. Prowadziła do ciemnego lasu,
którego drzewa zdawały się dotykać zasnutego szarymi chmurami nieba.
Zaczęłam
iść dróżką, nie oglądając się za siebie, choć coś zabraniało mi to zrobić.
Podążając powoli w stronę lasu, przykuwałam wzrok do różnych kształtów
pojawiających się w powietrzu, a później tonących w szmaragdowej trawie. Teraz
mieniły się kolorami, począwszy od różowego, poprzez zielony, skończywszy na
brązie. Chciałam ich dotknąć, jednak to coś
tym razem kazało mi tego nie robić.
Weszłam
między drzewa, czując na skórze chłodny podmuch wiatru. Przystanęłam.
Rozejrzałam się chwilę, po czym popatrzyłam przed siebie.
Na
ścieżce stał Teodor. Spoglądał na mnie tymi swoimi przenikliwymi oczyma, ręce
trzymał w kieszeniach ciemnoniebieskich dżinsów, śnieżnobiała koszula sprawiała
wrażenie po prostu idealnej na tle zieleni.
A
na jego ustach tańczył uśmiech.
Nie
mogąc się opanować, oddałam gest. Ruszyłam w stronę chłopaka, nie wiedziałam po
co, jednocześnie pragnąć chwycić go za rękę oraz wraz z nim przejść przez ten
ponury las.
I
wtedy się obudziłam. Beż żadnej kakofonii w uszach, bez nie wiadomo jak wstrząsającej
reakcji, bez pleców oblanych zimnym potem.
Po
prostu otworzyłam oczy, w jednej chwili przypominając sobie wszystkie
wydarzenia minionego dnia.
To
takie… męczące. Dopiero co powrócić z krainy bez wątpienia nienormalnych snów i
już zostać rzuconą na pożarcie rzeczywistości.
W
dodatku nieco później, już gramoląc się z łóżka, dołapało mnie dziwnie złe
przeczucie, że wydarzy się coś niedobrego.
Kolejny
nieudany poranek. Nic, tylko skakać z radości.
Kilka
minut zwlekałam ze wstaniem, a i tak do łazienki weszłam niewiele po szóstej.
Ivy jeszcze spała, na brzuchu, z głową obok poduszki oraz jedynie do pasa
przykryta kołdrą. Uśmiechnęłam się lekko, po czym po cichu poszłam wykonać
poranną toaletę.
On nic dla ciebie
nie znaczy –
powtarzałam sobie w myślach, gwałtownie rozczesując szczotką splątane włosy. Nic a nic.
Teodor
jedynie był i tyle. Wprawdzie owszem, coraz ciężej było mi oderwać od niego
wzrok, zwłaszcza gdy akurat ze sobą rozmawialiśmy, jednak to nie równało się z
tym, że na przykład mogłabym zacząć coś do niego czuć.
Byłam
egoistką.
Próbowałam
go zmienić tylko ze względu na korzyść dla mnie. Tak byłoby lepiej, prościej, może
dzięki temu łatwiej by mi się z nim dogadywało.
I
– czego mimo wszystko wciąż nie chciałam przyjąć do wiadomości – może między
nami coś by się zmieniło.
Słowa
Teodora, tak dobitnie wypowiedziane, nie tyle co zraniły, a raczej ukazały
bolesną prawdę. Dobrze, sam przyznał, że faktycznie w niewielkim stopniu
odniosłam sukces, ale cóż – nie mogłam liczyć na więcej. Niepotrzebnie się
starałam, to nic więcej nie dawało. Sam mnie o tym poinformował. Sam rozkazał,
bym w końcu przestała tak usilnie próbować.
Westchnęłam.
–
Utracisz to, co już zyskałaś, Hermiono – powiedziałam cichutko do swojego
odbicia w lustrze.
Usłyszałam
stukanie w drzwi, a potem zaspany głos Ivy:
–
Wychodź już nooo – ziewnęła.
Odłożyłam
szczotkę na umywalkę. W jednej chwili skupiłam myśli wokół czekających mnie tego
dnia walk.
Rzeczywistości,
nadchodzę.
***
W
głównej sali zebrał się spory tłum ludzi. Wraz z Rogerem stanęliśmy gdzieś na
jego końcu. Przywoływałam na twarzy uśmiech, w duchu przepraszając chłopaka,
który nie zauważył tego, jak bardzo ów gest przepełnia fałsz.
– Poczekaj na
mnie!
– Salazarze,
czego chcesz?
– Chciałam po
prostu się przywitać. Cześć, Teodor.
– Merlinie, daj
mi siłę… Cześć, Ivy.
– Zdenerwowany?
– Ivy… cicho.
– Ale…
– Po prostu idź.
W ciszy.
To
nie było tak, że czułam ból czy smutek. Raczej wściekłość i zazdrość, prawie
tak wielką jak o Rona, gdy uganiała się za nim Lavender Brown.
No
bo, na dziurawe gacie Merlina, dlaczego Teodor patrzył na Ivy… inaczej?
Przecież nie cierpiał jej!
Albo
już przestał…
I
jeszcze to „Ivy, cicho”. Och, Godryku, do mnie jeszcze w życiu nie powiedział
po imieniu.
Jakby
to było czymś nadzwyczajnym…
Głupia blondmałpa.
Nie, Hermiono,
nie możesz tak myśleć. Ivy to twoja przyjaciółka… która coś knuje.
O
Merlinie. Najpierw Malfoy, być może istotnie coś tam spiskujący, choć to stanowiło
kwestię bardzo niepewną, a teraz Ivy, na której wybitnie się zawiodłam.
Chciała
nafaszerować mnie Lactiris. Boże, chciała nafaszerować mnie Lactiris! Żebym powiedziała jej coś na
temat Dumbledore’a! W dodatku Snape o tym wszystkim wiedział, może z nią
współpracował albo ona pracowała dla niego…
Ugh,
zachowywałam się jak Harry.
Bez paniki, Hermiono.
Ivy nie wie, że ty wciąż wszystko pamiętasz, więc masz jako-taką przewagę…
chyba.
Obawiałam
się, co dziewczyna może jeszcze wymyślić. Tak naprawdę w ogóle jej nie znałam,
a to, co niby o niej wiedziałam, mogło być jednym wielkim kłamstwem. I te historyjki
z rzekomej przeszłości, i poglądy na temat różnych spraw, i nawet przyjaźń z Rogerem
– wszystko nieprawdą?
Całkiem
możliwe.
Już
nawet nie potrafiłam spojrzeć Stone’owi w oczy tak jak dawnej. Bałam się go, po
prostu, no bo jeśli on stał po stronie Ivy? Jeśli też miał jakieś niecne plany
względem mnie? Wprawdzie nigdy o nic nie wypytywał, to znaczy o nic
szczególnego, jednak jak mogłam mu wciąż w pełni ufać?
A
Teodor? Czy on również wiedział? Czy podejrzewał? Czy sam posiadał w tym jakiś
swój udział?
Za
dużo. Pytań.
Skoro
już chodziło o Notta – zastanawiałam się, która to sprzeczka między nami oraz
czy one kiedykolwiek ustaną. W końcu ile można się kłócić, a później dochodzić
do jako-takiego porozumienia? Naprawdę uciążliwe.
Muśnięcie
dłoni Rogera sprowadziło mnie na ziemię. To lekkie dotknięcie spowodowało nagłą
falę gorąca uderzającą w moje policzki. Zerknęłam na chłopaka, a on w tej samej
chwili uśmiechnął się lekko.
Jego
ręka nadal znajdowała się tuż przy mojej.
Och, Roger.
Proszę, nie każ mi cię krzywdzić.
Oddając
gest, potarłam dłonie. Uciekłam tym samym spod prawie parzącego dotyku szatyna,
który chwilę później uśmiechnął się szerzej.
–
Hermiono – zaczął cichym głosem. Zdusiłam jęknięcie. Bałam się tego, co Roger za
chwilę powie, choć kompletnie nie wiedziałam, czym mogłoby to coś być. – Wiesz,
że pojutrze urządzają tę całą galę, prawda?
Starając
się nie okazywać niepewności, kiwnęłam głową.
–
No tak. I co?
–
Poszłabyś ze mną? – spytał, patrząc mi prosto w oczy z miną tak uroczą, że
prawie zachłysnęłam się śliną.
Niemal
od razu chciałam się zgodzić, jednak później dotarło do mnie, jak wielkie tym
samym mogłabym mu zrobić nadzieje na ewentualny związek. Nie tak, nie tak, nie
o to chodziło. Pragnęłam z nim pójść tak po prostu, ponieważ uwielbiałam spędzać
z nim czas, ale musiałam mieć na uwadze myśli, które pojawiłyby się w jego
głowie.
W
dodatku liczyłam na to, że może istniałaby szansa na to, by moim partnerem stał
się Teodor, jednak po tamtej kłótni… nadzieje zmalały niemal do zera.
A
już wyobrażałam sobie mnie i jego, razem, w tańcu, wirujących wśród innych par,
patrzących sobie w oczy, ja – widząc jedynie szare, szare, szare tęczówki…
Byłam
kretynką.
Dlatego
uśmiechnęłam się przyjaźnie do Rogera i odrzekłam:
–
Bardzo chętnie.
Chwilę
później tkwiłam w jego ramionach, rozkoszując się ich ciepłem oraz dziwnym
poczuciem bezpieczeństwa, którego usilnie starałam się pozbyć.
***
Weszłam
do okręgu składającego się z kilkunastu stojących tablic. Każda z nich była
podpisana różnymi terminami numerologicznymi, w których rozpoznałam te związane
z Planszami Liczbowymi. Na czarnych polach białą kredą napisano pewne dane
dotyczące każdej z nich, jednak niektóre pozostały czyste.
–
Uzupełnij informacje zawarte na tablicach – rozległ się znikąd niski, męski
głos. – Od podstaw stwórz opisy poszczególnych Plansz Liczbowych. Rozwiąż
podane zadania. Masz na to czterdzieści pięć minut. Start.
Podeszłam
szybko do pierwszej z tablic, tej oznaczonej jako Thánatos, czyli Śmierć. Była ona pusta, więc sama musiałam ułożyć
cały jej opis.
Poprzez
podstawienie liczb pod litery w nazwie miejsca, w którym nastąpił zgon danej
osoby, a następnie dodanie ich do siebie oraz podzielenie przez zsumowane cyfry
w roku śmierci, można otrzymać wiek tego kogoś w chwili oddania życia. Dodatkowo
w podobny sposób dzięki Ułożeniu Artenesa jesteśmy w stanie odszukać inne
informacje dotyczące owego zgonu.
Pod
notatką naszkicowałam tabelę Ułożenia Artenesa, a później przyjrzałam się
krytycznym okiem swojemu dziełu. Gdy uznałam, że wszystko jest w porządku,
podeszłam do kolejnej tablicy, tym razem z napisem Moíra – Los.
Całe
zadanie ukończyłam kilkadziesiąt minut później. Wiedziałam, że liczy się czas,
im szybciej, tym lepiej, więc gdy tylko uzupełniłam ostatnią tablicę,
odrzuciłam kredę i opuściłam ciemne pomieszczenie.
***
Stałam
jak wryta, patrząc na wielkie, czarne zwierzę z puszystym ogonem i ogromnymi
ślepiami wbitymi prosto we mnie.
A
miałam tylko znaleźć dla McGonagall Iana, który ponoć coś przeskrobał.
Po
co ja w ogóle się zgodziłam? Chyba tylko po to, żeby zostać zaatakowaną przez nienaturalnie
gigantycznego lisa wydającego się być absolutnie groźnym.
Jednak
co on robił w sali konferencyjnej? Przybłąkał się z lasu? AŻ TUTAJ?!
Jakoś
niespecjalnie wydawało mi się, by tak o, sam z siebie zawędrował do budynku, w
którym znajdowało się tyle ludzi.
Cofnęłam
się odrobinę, a zwierzę zrobiło krok w moją stronę. Klapnęło zębami, ukazując
tym samym długie kły. Zamarłam, zbyt przerażona, by zrobić cokolwiek innego, a
mój oddech stał się jeszcze bardziej niespokojny.
Znów
poruszyłam się do tyłu, nie spuszczając oczu z czarnego potwora.
Merlinie,
dlaczego on musiał być taki ogromny? Inaczej może nie bałabym się go aż tak,
ale w tamtej chwili, kiedy przypominał raczej naprawdę potężnego psa… strach
prawie-prawie przyćmiewał logiczne myślenie.
Właśnie, mam
różdżkę!
Wyjęłam
ją dokładnie w chwili, kiedy na moich oczach lis zaczął się przemieniać. Urósł,
stanął na tylnych nogach, a przednie zamieniły się w dłonie. Pysk skrócił się,
futro z tułowia zniknęło, zaś to na głowie zastąpiły czarne, nieco przydługie
włosy. Już kilka sekund później stał przede mną Teodor, w całej swej
okazałości, dysząc ciężko oraz wbijając wzrok w podłogę. Zatoczył się, po czym
oparł o stół. Opuściłam różdżkę, wpatrując się z szokiem w chłopaka.
–
Zwariowałeś? – wykrztusiłam. – Postanowiłeś przećwiczyć animagię tuż przed
walkami z eliksirów?
–
Nie trzeba było tu wchodzić – wysyczał cicho. Chciał chyba odnieść efekt jakże
twardego, ale słaby głos – jaka szkoda – całkowicie to zepsuł.
Schowałam
różdżkę i założyłam ręce na piersiach.
–
To było nieodpowiedzialne, Nott – oświadczyłam z przekąsem. – W dodatku nie
wspominałeś, że twoją formą jest lis, a nie orzeł czy…
Spojrzał
na mnie ze złością.
–
Zejdź mi z oczu, Granger – warknął. Wyprostował się i wygładził szatę. – Wyjdź.
Uniosłam
wysoko głowę.
–
Z chęcią.
Opuściłam
salę, zatrzaskując głośno drzwi.
Pęknięcie
na krysztale powiększyło się, jednak nie przez sposób, w jaki potraktował mnie
Teodor. Przez to, co się z nim stało. Z jednej strony cieszyłam się –
Ślizgonowi udało się przemienić w pełną formę animagiczną, w dodatku na dłużej
niż kilka sekund. Lecz z drugiej bałam się, czy poradzi sobie na walkach. Och,
on był taki nierozsądny! Czy naprawdę nie potrafił pojąć, jak bardzo mógłby
odczuć skutki swojego wybryku podczas eliksirów? Jeden błąd i totalna
katastrofa!
Odetchnęłam
głęboko.
Nie, wcale się o
niego nie martwisz –
powiedziałam sobie w myślach. Wcale się o
niego nie martwisz, on cię nie obchodzi. Teodor wcale a wcale cię nie obchodzi…
Ugh,
Merlinie.
Nie
umiałam porządnie okłamać nawet samej siebie.
***
Wkroczyłam
na pole przypominające arenę. Podłoże było gładkie, szare, kamienne. Otaczała
mnie mgła, tak gęsta, że dalej niż na dziesięć metrów w każdym kierunku nic nie
mogłam zobaczyć. Przypominało to miejsce z jakiejś bajki, zwłaszcza iż wokół
panowała nieprzenikniona cisza. Choć nie widziałam słońca ani lamp, było bardzo
jasno, jakby zostały one ukryte tylko po to, by jeszcze bardziej wzbudzić niepokój.
Rozejrzałam
się niepewnie, nie bardzo wiedząc, co mam zrobić.
Dopiero
wtedy dostrzegłam, że z mgły ktoś się wyłania. Mechanicznie wyciągnęłam z
kieszeni szaty różdżkę. Ugięłam nogi, pochylając się nieco do przodu – tak
mówiły książki Snape’a o pozycji przygotowawczej.
Po
chwili chłopak, bo nim była tajemnicza osoba, stanął przede mną z lekko
zdezorientowanym wyrazem twarzy. Opuściłam różdżkę, rozpoznając w nim Alexa,
jasnowłosego ucznia Poxterity. Blondyn zerknął przez ramię, a później znów na
mnie.
–
Co mamy zrobić? – spytał.
Nim
zdążyłam odpowiedzieć, rozległ się niski, męski głos.
–
Waszym zadaniem jest pokonanie przeciwnika. Pięć… – Spojrzałam szybko na
Amerykanina. W jednej chwili przybraliśmy bojowe pozycje. – Cztery… Trzy… - Boże, chroń mnie. – Dwa… Jeden… Start.
–
Expelliarmus!
Alex
w mgnieniu oka uchylił się, posyłając niewerbalnie w moją stronę klątwę.
Uciekłam przed nią, a później szybkim ruchem nadgarstka ścięłam chłopaka z nóg.
Zdziwiłam się, że tak szybko mi poszło, lecz później biegłam w bok, w duchu zazdroszcząc
blondynowi refleksu.
Boże, Boże, Boże!
Zginę!
Podejrzewałam,
że zadaniem na walkach może okazać się faktycznie zwykły pojedynek. Naprawdę
się spodziewałam, jednak kiedy już miało do tego dojść, coś powstrzymywało moje
jasne myślenie. Panika wciskała się na jego miejsce, siejąc zamęt w umyśle.
Pędziłam
dłuższą chwilę, aż w końcu zatrzymałam się. Zgubiłam we mgle Alexa. Schyliłam
się, opierając dłonie na kolanach oraz oddychając z trudem.
I
wtedy usłyszałam świst. Błyskawicznie uniosłam głowę, dostrzegając tym samym
jaskrawoniebieski promień pędzący prosto w moją stronę.
Remortia. A niech go…
Uskoczyłam.
Zauważyłam Alexa stojącego niedaleko z wysoko uniesioną różdżką. Na twarzy miał
wyraz absolutnej wściekłości pomieszanej z determinacją.
Adrenalina
uderzyła mi do głowy.
Szum
pojawił się w uszach.
Zwycięż.
Skierowałam
koniec różdżki na podłożę i krzyknęłam coś niezrozumiałego w tamtej chwili
nawet dla mnie. Niebieskooki wrzasnął, po czym zaczął powstrzymywać oplatające
go pnącza. Zyskując chwilę czasu, wystrzeliłam w grunt kolejne zaklęcie. Tuż
przede mną pojawiła się nieco ulepszona wersja lustra fenickiego – bez względu
na to samo oświetlenie po obu jego stronach, Alex widział jedynie swoje
odbicie, ja tymczasem wszystko, co działo się przed rozległą taflą.
Pokonaj go,
pokonaj…
Odetchnęłam,
zbierając myśli. Blondyn zdecydowanie za szybko poradził sobie z pnączami, a
teraz ogarnął wzrokiem lustro, po czym wskazał na nie różdżką. Poznałam po jego
minie, że stało się ono jedynie zwykłym szkłem – widział mnie.
Podobnie
jak przy walce ze Snape’em, mój umysł opanował pojedynkowy szał. Skakałam,
uchylałam się i biegłam, nie szczędząc sobie bólu płuc. W ciągu dziesięciu
minut pojedynku oberwałam tylko raz, jednak nad wyraz boleśnie – z rozdarcia na
łydce sączyła się krew. Dodatkowo wyjątkowo niefortunnie upadłam, przez co
plecy wciąż doskwierały.
Alexowi
nie odpuściłam ani na chwilę, dzięki czemu otrzymał piękne Enpendo, którego nauczył mnie sam Mistrz Eliksirów. Później próbował
rzucić kilkakrotnie Remortię, chyba
jego ulubiony urok, lecz za każdym razem odbijałam zaklęcie. Głupek otrzymał
również, ekhem, kopniaka, kiedy zwykłym Accio
przyciągnął mnie do siebie.
–
Po co ci jestem?! – krzyknęłam ze złością, gdy oboje upadliśmy i zbierałam się
już na nogi. – No po co?! – warknęłam, po czym kopnęłam go w piszczel.
…udowodnij
Snape’owi, że faktycznie byłaś gotowa…
–
Mądre – prychnęłam, znów go kopiąc.
…Snape’owi, który
ma coś wspólnego z Ivy…
Snape
i Ivy.
Lactiris.
Rozmowa
pod drzwiami.
Przez
tę chwilę zamyślenia Alexowi w końcu udało się rzucić Remortię.
Zobaczyłam
jedynie jaskrawoniebieski promień, a później mój oddech gdzieś uciekł. Zabrakło
mi tchu, rana na nodze jeszcze bardziej zaczęła boleć. Zatoczyłam się, ale
wciąż nie ustawałam.
Otoczyłam
blondyna kopułą z wrzącej wody, tylko po to, by zyskać kilka sekund na
zastosowanie przeciwzaklęcia. Dosłyszałam wiązankę siarczystych przekleństw,
kiedy dotknął swojej klatki, zaś potem już wiedziałam, że udało mu się pokonać
ograniczenia.
Nawet
się nie zastanawiając, całą wodę skupiłam w jednym miejscu, a następnie
zamieniłam ją w ciało stałe – kamień. Pierwszą myślą było uderzenie nim Alexa w
głowę, ale doszłam do wniosku, że to mogłoby okazać się tragiczne w skutkach.
Dlatego też po prostu rozsadziłam ów odłamek skały, kilka metrów nad ciałem
chłopaka.
Chyba
jednak trochę przesadziłam, bo siła eksplozji nawet mnie odrzuciła.
Upadłam,
starając się zaczerpnąć jak najwięcej powietrza. Remortia wciąż działała. Odwróciłam wzrok na Amerykanina.
Leżał
na boku, plecami do mnie, nie ruszając się.
Moje
oczy rozszerzyły się.
O
Boże.
Zabiłam
go.
Szybko
podniosłam się, ignorując ból kości, i podeszłam powoli do chłopaka.
–
Alex? – rzuciłam niepewnie.
O
Boże! Ja go chyba naprawdę zabiłam!
–
Alex? Słyszysz mnie?
Ból
ma kolor szkarłatu.
Blondwłosy
chłopak wcale nie zemdlał. Oszukał mnie, wykorzystując moje zawahanie. Gdy
tylko znalazłam się przy nim, zostałam odrzucona przez niesamowitą siłę wysoko
w górę. Zdążyłam jedynie pisnąć, a kilka sekund później wylądowałam na ziemi.
Czułam
się tak, jakby moja głowa eksplodowała, zaś każdy kręg w kręgosłupie został
zmiażdżony na malutkie kawałeczki.
To
zaklęcie musiało też sprowadzać tortury na kości, musiało! Zwykły upadek nie
powodował aż takich szkód!
Nim
w zupełności oddałam się bólowi, ostatkiem sił skierowałam koniec różdżki na
chłopaka. O ile wcześniej słyszałam kaszel, o tyle teraz do moich uszu dotarł
krzyk pełen cierpienia.
Nie
chciałam zamrażać jego palców. Naprawdę nie chciałam tego robić, jednak
wiedziałam, że tamto zaklęcie nie należy do czarnej magii, w dodatku to był
jedyny sposób na chwilę odpoczynku.
Wrzasnęłam
razem z Alexem, nie potrafiąc znieść tego, co działo się z moimi plecami.
Płonęły, a przynajmniej tak mi się
wydawało.
Och,
Merlinie. Tak jakby piekło nagle znalazło się na ziemi.
Powoli
odwróciłam się na bok. Łzy pociekły po moich policzkach. Zobaczyłam Alexa,
płaczącego z bólu i usiłującego zrobić coś ze swoimi dłońmi.
Musiało
go to wszystko przerosnąć, skoro nie rozpoznał nawet tak prostego zaklęcia.
–
Przepraszam – szepnęłam. Zakaszlałam, powietrza wciąż brakowało. – Enpendo.
Kolejna
dawka prądu wstrząsnęła jego ciałem. Włosy znów uniosły się do góry, a on sam
po raz kolejny krzyknął. Wiedziałam, że to go nie zabije, zresztą sposób, w jaki
potraktował mój kręgosłup, zasługiwał na karę.
Kiedy
blondyn w końcu zachwiał się i upadł na podłoże, jako-tako się wyluzowałam.
Znowu zakaszlałam, po czym rzuciłam na siebie przeciwzaklęcia. Mogłam już
normalnie oddychać, a ból pleców zmalał do tego stopnia, że dało się go
wytrzymać. Przymknęłam oczy. Nie chciałam jeszcze wstawać z podłogi, w dodatku
Ivy kiedyś wspominała, że wygrywa się, kiedy już pokona się przeciwnika, a nie
wtedy, gdy opuści się salę.
Miałam
dużo, dużo czasu…
Pomyślałam
o Snape’ie, co było w sumie dość absurdalne. Może gdyby widział to wszystko,
pochwaliłby mnie? Nie, bezsens. On nigdy nikogo nie chwalił. Ale może nie
rzuciłby żadnej złośliwości? Tak, może.
A
Teodor? Na pewno zyskałabym u niego szacunek. Przestałby się czepiać.
Uśmiechnęłam
się lekko.
Nie,
on nigdy nie przestałby się czepiać.
I
choć chwilami naprawdę strasznie mi to przeszkadzało, wiedziałam, że właśnie to
go wyróżnia. Takie czepianie się absolutnie wszystkiego stało się jego „znakiem
rozpoznawczym”. To czyniło go Teodorem Nottem.
Wtedy
przez moją głowę przebiegła inna myśl. Czy jeśliby Ivy nagle zachciało się mnie
zaatakować, to czy mogłabym ją pokonać? Czy byłam gotowa aż do tego stopnia, by
zwyciężyć, a w dodatku własną przyjaciółkę?
Przyjaciółkę-oszustkę – poprawiłam się w myślach.
Otworzyłam
oczy, kiedy zaniepokoiła mnie jedna kwestia. Czy nie powinni ogłosić, kto
wygrał i że to już koniec walki, tak jak opowiadała Ivy?
Z
przerażeniem spojrzałam w bok.
Alex
stał z wysoko uniesioną różdżką, bez wątpienia wściekły, z rozciętą wargą, ale
za to już ze sprawnymi palcami.
Boże.
Rzuciłam
Protego, odbijając klątwę, a potem
skoczyłam na równe nogi, choć bolące plecy średnio na to pozwalały. Spojrzałam
z furią na Alexa, który mrużył oczy i wyglądał na zdeterminowanego jeszcze
bardziej niż ja.
Dasz radę! – krzyknęłam w myślach.
Nie
dałam. Blondyn był za szybki. Choć z pewnością oszołomiony po potężnej dawce
prądu, to na pewno nie otumaniony przez pulsujący ból kręgosłupa. Jednym ruchem
różdżki ściął mnie z nóg. Upadłam, jęcząc cicho, kiedy łydka dała o sobie znać jeszcze
gwałtowniej.
Później
zwykłym rozbrajaczem chłopak pozbawił mnie różdżki, a następnie znowu poczułam
niemalże paraliżujący ból kręgosłupa. Krzyknęłam. Raz, drugi, by później długo,
długo wrzeszczeć tak głośno, że prawie zdarłam sobie gardło.
Znowu
otaczał mnie szkarłat.
Nikt jednak nie
wspomina o tym…
Pojękując
z cierpienia, wijąc się na podłodze, ze łzami cieknącymi z kącików oczu,
odwróciłam wzrok na zbliżającego się Alexa. Nie wiedziałam, jak będzie chciał
mnie wykończyć, z drugiej strony dziwiąc się, dlaczego jury nie uznało jeszcze
mojej porażki.
Byłam
taka beznadziejna.
Alex
nie postanowił jednak po prostu chwycić mojej różdżki i powiedzieć, że wygrał,
jak podejrzewałam.
…że życie przeciwnika nie może zawisnąć na
włosku…
Nie.
On rzeczywiście chciał mnie dobić.
Ujrzałam
nad sobą jego wykrzywioną wściekłością twarz i wycelowaną w moje serce różdżkę.
…a on sam znaleźć
się na skraju śmierci.
Błękitny
promień ugodził z mocą w moje ciało. Poczułam przeszywający płuca ból, tak
wielki, że myślałam jedynie o tym, jak w końcu to zakończyć. Kręgosłup i płuca
– to zbyt wiele naraz.
Wytrzeszczyłam
oczy, krzycząc ochryple. Plecy objął ogień, przesuwając się także na klatkę
piersiową, zaś krew w żyłach zamieniając w lawę.
A
potem zamknęłam oczy.
Nie
widziałam już nic. Ani Alexa, którego oczy zdawały się płonąć szkarłatem, ani
mgły, która w ostatniej sekundzie przed moim odpłynięciem zdawała się
przybierać odcień błękitu, ani nawet tej cholernej czerni, którą przecież ponoć
się widzi się przy traceniu przytomności.
Jedynie…
biel. Czysta, nieskazitelna biel.
_______________
O
Kyrie, jakie to krótkie wyszło. W sumie odkąd zaczęłam pisać ten rozdział, to
wiedziałam, że tak będzie, jednak te parę stron są naprawdę ważne – następny
rozdział stanie się, można by rzec, momentem przełomowym.
Ciągle
zabieram się za Rozdartą Duszę, ciągle otwieram rozdział i staram się coś
napisać, jednak wciąż odrywam się z myślą Pisz
Wyjątek, pisz o Teosiu, pisz Wyjątek, pisz o Teosiu. Strasznie męczące.
Hm,
nie sądziłam, że zdążę coś napisać jeszcze w 2012 roku, ale cóż – najbliższe
odcinki to te, które układają się w mojej głowie od dawna. Tam u góry już (!)
pojawiła się zapowiedź, lecz proszę, nie krzyczcie na mnie za datę. Rozdział
teoretycznie jest skończony, ale nie chcę za wcześnie dodawać, wiedząc, że
potem mogłaby pojawić się długa przerwa. O.
Porządki
w Subskrypcji zrobione, a w „O autorce” czeka niespodzianka specjalnie dla
ciekawskich. No.
Wystrzałowego
Sylwestra, kochani, dużo szampana oraz mnóstwa dobrej zabawy! :)
I
teraz naprawdę do napisania w przyszłym roku ^^
Empatia
No wreszcie wiem, czym jest Teodor! Pasuje do niego :)
OdpowiedzUsuńCo do pojedynku - organizatorzy konkursu nieźle pojechali. Jedyne, co mi nie pasuje, to Accio, które na ludzi nie działa. Jest nawet taki mem, na którym Voldi siedzi i rozmyśla, potem mówi "Accio Harry Potter", au to i tak nie działa. Amerykanin nie mógł przywołać Hermiony.
Szczęśliwego Nowego Roku :)
Przez długi czas nie potrafiłam się zdecydować, ale w końcu pomyślałam - "Dobra, lis". I jest xD
UsuńSerio? o.O Hm, wydawało mi się, że w Czarze Ognia jest scena, w której jeden z uczniów Beaubatons przywołuje swojego kolegę xD Nie wiem, ogarnę jeszcze :DD
Dziękuję za opinię i oby przyszły rok był dla Ciebie lepszy niż ten ;*
Odlotowy rozdział, no i w końcu wiemy jaka jest postać Teodora : ). Weny .
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za miłe słowa :) Szczęśliwego Nowego Roku! ;))
UsuńRozdział jak zwykle super ;) Teodor zmieniajacy sie w lisa - boskie. Nie moge sie doczekac ich milosci, ale wszystko w swoim czasie ;D Komentarz krotki, ale trudno ;3 udanego sylwestra i weny zycze ! ;*
OdpowiedzUsuńNa miłość jeszcze przyjdzie czas, spokojnie :D
UsuńDziękuję za odezwę ;* Wystrzałowego Sylwestra ;**
Łohoho, cóż to się dzieje! Czyżby Hermiona przegrała pojedynek? Alex, jak widać, jest trudnym przeciwnikiem, bardzo wszechstronnym i bystrym, zresztą do etapu pojedynków, zdaje się, nie dochodzi byle kto. Nie wiem, dlaczego, ale "pomyślałam o Snape'ie" bardzo mnie rozbawiło. :D No i Teodor w swojej animagicznej postaci. Dlaczego lis? Bo przebiegły? Skojarzył mi się w sumie z patronusem Seamusa, ale to już taka prywata. ;) A teraz szczerze: ten rozdział dosłownie pochłonęłam w zabójczym tempie, chyba dlatego, że nie miał aż tylu opisów przeżyć Hermiony. Moim zdaniem, ostatnimi czasy było ich troszkę za dużo, ale tu już kwestia gustu, a jak wiadomo: de gustibus non est disputandum. ;) No i niech już wracają do Hogwartu, nooo! Francja to piękny kraj, zaiste, ale jednak opowiadania HP muszą się dziać w Hogwarcie, tak mi się przynajmniej wydaje. :D
OdpowiedzUsuńWyłapałam taki błąd: "na podłożę" -> powinno być "na podłoże".
Pozdrawiam ciepło i życzę szczęśliwego Nowego Roku,
[stolen-papyrus] & [konFEDORAcja]
Gdyby wygrała, byłoby za prosto xD Nie chciałam zrobić jej taaakiej idealnej, bo samą mnie by to wkurzało :DD
UsuńTeodor lisem... w sumie nie wiem dlaczego. Raczej dlatego, że lisy często przebiegają takie niezauważone, a Nott zazwyczaj taki cichy i w ogóle xDD Huh, nie pamiętam już nawet, jakiego patronusa miał Seamus ^^''
Spokojnie, spokojnie, jeszcze dwa rozdziały stricte z Francji, a potem no, damy radę :DD
Dziękuję za opinię i wytknięcie błędu :3 Ściskam i życzę Ci genialnej zabawy wieczorem ;*
Znowu nie trafiłaś, bo siedzę jak zwykle w domu. ;) Chociaż Tobie życzę udanego wieczoru. :)
UsuńHm, w porównaniu z moim wyjściem, po którym mam średnio miłe wspomnienia, chyba wolałabym zostać jak Ty w domu, ale dziękuję za życzenia xD
UsuńBiedna Hermiona, aż sama poczułam ból kręgosłupa! Ciekawe, że Teodor zmienia się w lisa - to bardzo fajne stworzonko :) Z niecierpliwością czekam na nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego w Nowym Roku!
Pozdrawiam.
Hm, nie wiem, czy nawet nie przesadziłam, ale no, w końcu to pojedynek na Konkursie xD
UsuńDziękuję za opinię i także życzę Ci spełnienia wszystkich marzeń w 2013 roku ;)
Jak ja lubię, gdy dodajesz tak szybko rozdziały ^^ Nawet nie przeszkadza mi, że jest on krótszy od pozostałych, przynajmniej dużo się w nim wydarzyło.
OdpowiedzUsuńDenerwuje mnie, że pomimo tego, że Ivy okazała się oszustką, Hermiona nadal traktuje ją jako przyjaciółkę. Co prawda oszustkę - przyjaciółkę, ale wciąż... PRZYJACIÓŁKĘ. Jest zdecydowanie za dobra. Ja w takiej sytuacji od razu poleciałabym do McGonagall, ale z drugiej strony dlaczego miałaby jej wierzyć? Po stronie Ivy stanąłby pewnie Snape, a to już w ogóle byłaby porażka, i Hermiona zrobiłaby z siebie jedynie pośmiewisko... Strasznie interesuje mnie ten wątek, jestem ciekawa jak to wszystko się rozwinie. Mam ogromną nadzieję, że w to wszystko nie jest zamieszany Roger, wiesz, polubiłam go. Jest bardzo optymistyczny, i za każdym razem gdy pojawia się na horyzoncie (w tym przypadku w twoim opowiadaniu), od razu mam szeroki uśmiech na twarzy. :D Chyba na chwilę obecną lubię go bardziej od Teosia. Wkurzył mnie w tym rozdziale. Nie dość, że bezprawnie paraduje sobie po szkole pod postacią zwierzęcia, to jeszcze ma wielkie ale do Hermiony, że w tamtej chwili znalazła się w tamtym miejscu. Booże... I najgorsze w tym wszystkim jest to, ze Hermiona bardziej się o niego martwi, niż się na niego denerwuje. Grrr...
A ta walka... Cuuudeńko. Co prawda wciąż miałam nadzieję, że to jednak gryfonka wyjdzie z tego wszystkie obronną ręką, to i tak wiedziałam, że to wszystko byłoby zbyt piękne, aby mogło być prawdziwe. Zaskoczyła mnie postawa Alexa. Był strasznie zdeterminowany, żeby wygrać. Założę się, że jakby umożliwiono im rzucać na siebie zaklęcia niewybaczalne, to wcale by się długo nie wahał. Nie lubię takich typków.
Kuuurcze, następny rozdział ma być przełomowy? Oesu, znowu nie będę mogła się doczekać... *-* Pozdrawiam, i życzę wybuchowego sylwestra (ofc nie w dosłownym znaczeniu) :*
I i widziałam twoje zdjęcie! :OOOO Aż nie wiem co napisać...
UsuńHm, ja osobiście nie potrafię sobie wyobrazić Hermiony Granger, która w jednej chwili odcina się od dziewczyny, którą traktowała jak przyjaciółkę. W dodatku ona na pewno nie jest pewna, co ma o tym wszystkim myśleć, czuje się zagubiona i woli czekać na rozwój wypadków. W dodatku po stronie Ivy jest Snape - na pewno czuje przed nim jakiś strach. Co do Rogera, to sami musicie ogarnąć, o co z nim chodzi. Ostateczne rozwiązanie wątku zUej Ivy za dwanaście rozdziałów, więc już niedługo xD
UsuńNie, nie, z Teosiem to nie tak. Na razie on nie chce McGonagall mówić o swojej animagii, bo by się na niego wkurzyła, ale spokojnie, zarejestruje się go i tak dalej, bez obaw :D Hermiona, cóż, to Hermiona - ona częściej się o ludzi martwi niż na nich denerwuje.
Niee, nie sądzę. Alexa wkurzyło zamrożenie palców i wygrana dziewczyny, więc się zdeterminował ^^ A gdyby Hermiona rzeczywiście odniosła zwycięstwo, byłoby za prosto ^^''
Dziękuję za tak długą opinię ;* Dużo szampana na Sylwestrze :DD
PS Wiem, wyglądam, jakbym wpadła pod ciągnik ze trzy razy, ale doszłam do wniosku, że w sumie może niektórzy chcieliby wiedzieć, jak wygląda Empatia xD
Matko, jak mogłaś w takim momencie przerwać!
OdpowiedzUsuńHermionę tyle rzeczy rozprasza. Co do Ivy, nie spodziewałam się tego po niej. Wydawała się niewinną, radosną dziewczyną. Pozory mylą :(
Czekam na nowy rozdział.
Pozdrawiam, Cavalla [bitwa-marzen]
Mogłam, huehue :D
UsuńDokładnie. Zresztą spójrz na Teosia, mimo że Ślizgon, to jednak jest inny. A Ivy... z jej wątkiem jeszcze nie koniec xD
Dziękuję za opinię, kochana ;* Szalonego Sylwestra! ;)
Hm, ten rozdział jest taki krótki, czy mi się tylko wydaje? O.o
OdpowiedzUsuńTak jakoś... Czekaj, muszę pozbierać myśli. Jakoś nie mogę wymyślić niczego normalnego.
A, mam! Dlaczego nasza kochana Mia jednak przegrała? ._. Szkoda mi jej. Chociaż po zapowiedzi wydaje mi się, że coraz mniej, bo więcej poczytam. Mwahaha, jestem okrutna xD.
Właśnie, Empatio, dlaczeego rozdział tak późno? Wiem, wiem, jęczę, ale tak bardzo to mnie to wciągnęło, że z wielką chęcią bym jeszcze poczytała ;)
Pozdrawiam serdecznie,
Avi.
Ma tylko osiem stron z jednozdaniowym haczykiem xD
UsuńBo byłoby zbyt idealnie, gdyby wygrała xD No weź, nie może ciągle wygrywać :D Haha, zUa Av. ;DD No ale trudno, Hermiona jakoś przeżyje xD
Rozdział późni, ponieważ nie miałabym wcześniej nawet czasu, żeby go poprawić ;_: A w dodatku w tym czasie chciałabym skrobnąć coś dwudziestego trzeciego, bo coś czuję, że z nim mogą być straszne problemy - całkowicie zmieniłam koncepcję -.-''
Ściskam mocno, kochana, i szczęśliwego Nowego Roku! <3
To dlatego taki krótki! Przyzwyczaiłam się do +/- 15 xD
UsuńAv jest zła. Byłam na imprezie i teraz będę dopiero zła. Będę straszyła ludzi tym, co robili w sylwestra. Mwahahaha, geniusz zła ze mnie. xD Dobra, zmieniam temat, mniejsza z tym.
Och, no ._. Nie będzie problemów. Napiszesz to jakoś ;). Ja od... ... listopada (?) próbuję napisać rozdział do swojego opowiadania. I rozumiem o czym mówisz ;)3 razy pisałam go od nowa xD
O, ja też ściskam i życzę wszystkiego najlepszego! Weny!
Przepraszam za te powtórzenia. Nie zauważyłam ich ;P
UsuńBejb, nie stresuj się, nie zjem Cię za powtórzenia xDD
UsuńNo ja wiem, ale następny ma przyzwoitą długość - 13 stron, chyba że coś jeszcze dojdzie :DD
Meh, nie byłam na imprezie, tylko na trzygodzinnym spacerze, jednak Kyrie - never again ._. Tobie życzę wesołego straszenia w takim razie, geniusze zła są fajni :D
Ja na razie trzy razy zmieniałam fabułę, więc no xD Ale wciąż sobie powtarzam, że z racji tego, iż tamto opowiadanie jest eksperymentem, nie muszę wymyślać tyyyyyylu wątków, byleby miało ręce i nogi :D W końcu Ci się uda coś napisać, kochana, trzymam kciuki <3
Heh, ja byłam na imprezie u koleżanki, większość klasy była. I ja z dwoma osobami tylko ogarnialiśmy xD
UsuńAle się okazało, że oni pamiętają ._. Zepsuli mi całą zabawę -.- I nie będę geniuszem zła.
Geniuszem zła jest nasza fizyczka, która zadala nam na święta 3 strony, wszyscy teraz odrabiają. xd Jak będzie pytać, to nie wiem, co to będzie xD
Ja czekam, aż napiszesz coś na R-D, wyglądam, a tam nic ._. Mam nadzieje, że uda ci się niedługo coś tam napisać.
Może mi się uda, może. Dzięki ;) Na razie jakoś moja postać stwierdziła, że będzie robiła z siebie idiotkę. I nie mogę jej za cholerę ogarnąć xD
Oł noł. No i z szatańskiego planu nici :c
UsuńFizyka... znielubiłam, kiedy pan dał mi czwórkę, chociaż wie, że zasługuję na piątkę. Tak samo chemiczka. Różdżka. Im. W oko. Amen.
Och, znam ten ból. Postacie nie chcą współpracować, robią niekoniecznie to, co chciałabyś, by robiły... Nic, tylko zabić je w najbliższym odcinku -.-'
Moja fizyczka jest boska. Mam oceny - 4, 3, 4, 4. Zgadnij, co mi wystawiła na proponowaną. 3 -.-
UsuńChemia podobnie. Czy oni nie potrafią liczyć? O.o
Heh, no dokładnie. Niestety nie mogę sobie pozwolić na zamordowanie ten bohaterki, bo będzie mi potrzebna. I to właśnie jest cholernie wkurzające. ._.
Ja mam genialnego pana od fizyki, wszystko rozumiem i w ogóle super gościu - ale czwórki mu nie daruję.
Usuń(kij, że nie chce mi się na sprawdziany uczyć, więc mam te głupie czwórki, no ale)
Łe tam, to nie morduj. Prócz tego, że dłuuuga cisza między Ronem a Hermioną była dobrym powodem, by Mia się ogarnęła i przestała coś do niego czuć, to jeszcze jakoś nigdy specjalnie nie udawała mi się perspektywa Rona. Zgrabna eliminacja i po kłopocie xD
Cóż za emocje! Bardzo ciekawy pojedynek!
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać co będzie dalej. :D
Szczęśliwego nowego roku i dużo weny! ;>>
Tola.
PS.Ładna jesteś, wiesz? :)
Odkryłam, że bardzo przyjemnie opisuje mi się pojedynki, huh xD
UsuńDziękuję za miłe słowa i również życzę Ci samych sukcesów w nadchodzącym roku :)
PS Hahaha, dzięki xD
Cześć piękna ;*
OdpowiedzUsuń... Kiciak. Czyś ty się za dużo likieru opiła? Ja rozumiem, że ja robię błędy, bo jestem niedoedukowanym imbecylem, ale TY? o.o
Biedny Roger. Nie wierzę, że to mówię, ale biedny Roger.
Za to rozwiązanie zagadki Teosia! Myślałam, że będzie bardziej dramatycznie, ale w taki sposób nie mam absolutnie nic przeciwko ;) No i trochę nie mogę ogarnąć dlaczego lis. Na razie nie pasuje mi w żadnym względzie ten zwierzak, ale okej - Twój cyrk, Twoje małpy vel. lisy. Twoja inwencja twórcza ;>
W wypadku Accio absolutnie popieram Moonstone.
Pojedynek był pełen emocji i zastanawia mnie, dlaczego Alex zareagował aż tak agresywnie.
Buziaki ;**
Nie, kieliszek to nie spicie, bejb. Nie jesteś niedoedukowana ani tym bardziej imbecylem, a ja robię błędy, lubię je robić :DD
UsuńLol, jak nie ogarniasz, czemu on lis, to wytłumacz, czemu Czo to łabędź xD
No ja nie wiem dalej, co z tym Accio, ale no. Jeśli faktycznie błąd, to przepraszam :c
Ekhem, cóż, jeśli chodzi o Alexa, to można trochę pomyśleć i już jest co najmniej jedno ewentualne wytłumaczenie dziwnego zachowania xD
Kocham ;*
Hahahah. Okej. No, ale teraz mnie dobry człowiek będzie sprawdzał, więc luz ;>
UsuńBo Czo wypina na ludzi kuper i podpływa tylko, jak widzi w tym jakiś interes (żarcie).
Chodzi o to, że Accio przywołuje przedmioty. Od osób pewnie jest inne zaklęcie ;P
IMPERIO.
Dobra, siedzę cicho. ;*
Jeju, ile emocji!
OdpowiedzUsuńPo pierwsze: Tak późno? Weeeee, kurczaki, a ja liczyłam na krótki termin. T~T
Wiem, marudzę. Co ja poradzę, Twoje opowiadanie wciąga. Ten rozdział był niesamowicie krótki i bardzo szybko go pożarłam. Pozostawiasz mnie z niedosytem aż do 11 stycznia! *o*
W każdym razie, pojedynek był super. Dobrze, że Herma przegrała, jest ciekawiej. Alex + totalna furia. Zdziwiło mnie, że jeszcze ją tak dobił. Mam pewne teorie, ale ciii.. Zobaczymy w następnym rozdziale co wymyślisz.
Aaa, no i lis. Lisy są podstępne i sprytne, co pasuje do Ślizgona. Mimo iż jest nim boski, seksowny, czarnowłosy Teodor, to wciąż jest z Domu Węża. Może być, zresztą lubię te futrzaki. <3
Nie rozumiem Hermy, co za stworzenie. Martwi mnie to, że nie umie odmawiać Rogerowi, to się źle skończy. I Ivy z Teosiem na dokładkę, aż mnie skręca. Założę się, że pójdą razem na bal. Jak on mógł do niej powiedzieć: "cicho", skoro do Hermy mówi "zamknij się"?! Głupi, głupi, głupi on. Fuck.
A co do poprzedniego rozdziału.. kończyłam go czytać jakieś 15 minut przed próbą orkiestry (nie mogłam się powstrzymać, jaaa), więc nie zdążyłam skomentować, a potem już mi wyleciało z główki. Tamten rozdział był cudowny, tylko tyle powiem. Bo już mi się nie chce tak dokładnie zaglądać, ale ta finałowa scena tych dwojga była mistrzowska! <3
Naprawdę jesteś oryginalna. Bardzo. I robisz porządnie te konkurencje w konkursie, czego się nie spodziewałam (aż tak). Byłabym jeszcze nieziemsko szczęśliwa, gdybyś dodała rozdział przed terminem..? :3
Ściskam, pomyślności w roku 2013, weny, weny, spełnienia marzeń i szczęścia! <3
btw, ładną istotą jesteś! <3
UsuńNo wiem, wiem ;_: Ale na pocieszenie dodam, że w styczniu może pojawią się całe dwa rozdziały, a potem od razu coś-tam na rocznicę :D Huehue :D
UsuńDobrze, no to nie wnikam, choć chętnie dowiedziałabym się czegoś na temat Twoich teorii, ciekawam bardzo, ot ;DD
Nikt nie powiedział, że Teodor nie jest głupi xD Ani seksowny! Przystojny, przy czym jedynie dla nieliczny, bo dziewczyny się za nim nie oglądają :D Z kim pójdzie na galę to nie wiem, nie wiem, czy w ogóle pójdzie, więc na razie nie poruszajmy tej kwestii xD
Orkiestry? Na czym grasz? :P
Ha, no widzisz :D Nawet sobie rozpisałam każdą konkurencję w każdym etapie, gdybym musiała je opisywać, ale że nie musiałam to cóż... Liznęliście tylko część moich pomysłów xD
Hah, ładna czy nie, liczy się Wyjątek :DD
Dziękuję za opinię kochana, i życzę Ci dużo miłości oraz samej pomyślności w tym roku ;*
Okej, nie wnikam w treść rozdziału, bo jeszcze możesz coś zmienić i tyle z tego będzie. *u*
UsuńGram na klarnecie. Albo raczej uczę się intensywnie od roku (w lutym rok). Chciałam grać na saksofonie, a na klarnecie- blee, nie podobał mi się. Teraz jestem zadowolona, bo saks tenora unieść nie mogę, a co dopiero grać na nim na stojąco.. Ale nie można powiedzieć, że kocham klarnet. Nie chciałam na nim grać, więc nie obdarzę go miłością tak szybko. Bardzo lubię, owszem.
Jak to liznęliśmy? To ty masz ich więcej? Nie przestaniesz mnie zadziwiać. *o*
Nie będę Ci tu sypała wymyślnymi komplementami, że jesteś śliczna, piękna, urocza etc. Raczej nie lubię słodzić ludziom, nawet jak na to zasługują. To nie leży w mojej naturze. Zresztą tak samo jak okazywanie swoich uczuć.. ;_;
*.* Zawsze chciałam grać na jakimś instrumencie, najlepiej na fortepianie, i do tej pory mam rodzicom za złe, że gdy miałam te głupie 6 czy 7 lat, nie posłali mnie na lekcje. Skończyłam w zespole, tańcząc -.-
UsuńJa pomysłów miałam wsio na konkurencje :D Ale no cóż, pozostały jeszcze ostateczne walki, których z przyczyn zobaczycie-niedługo-jakich nie opiszę, więc musicie się zadowolić tylko tymi, o :3
Bądź wredna jak ja, a przetrwasz xD
Nie na temat rozdziału ale tez jesteś z Krakowa ? XD
OdpowiedzUsuńJestem, jestem, kocham Kraków, zwłaszcza w Sylwestra przed północą - tylu pijanych, ale jakże uroczych ludzi w życiu nie widziałam na Rynku xD
UsuńHeeeej!
OdpowiedzUsuńNo więc... jestem, by komentować i siać pokój, azaliż te opowiadanie bardzo przypadło mi do gustu! Nigdy nie wiem, jak komentować całościowo, więc z góry przepraszam za eeee, chaos, który zaraz zobaczysz, ale cóż xD
Na początku się trochę zdziwiłam, bo nigdy nie słyszałam o połączeniu Notta i Hermiony (a wiesz, że nawet chciałam ostatnio pisać o Nocie? tzn nie ostatnio, tylko w sierpniu, na jedno wychodzi!), ale ostatnio trochę czytałam o tejże postaci, także postanowiłam że przeczytać.
I powiem ci, żeby nie było tak tęczowo, że na początku nie byłam za bardzo przekonana. Tzn nie zrozum mnie źle, bo mój komentarz jest (a raczej zaraz będzie :D) bardzo pozytywny, tylko wydawało mi się, że podeszłaś do sprawy trochę za bardzo schematycznie - tak jakbym czytała jakieś Dramione (nie obrażając oczywiście pairingu, który sama lubię :D), tylko zamiast imienia Draco wystąpiło Teodor. No wiesz, korepetycje i te sprawy, trochę też nie spodobała mi się Hermiona pogarszająca się w nauce, to takie nienaturalne xD Ale zatrzymały mnie dwie rzeczy - postać Notta (o której to zaraz się wypowiem, ach, nie mogę się doczekać ^^) i motyw z tym samobójstwem.
I nie żałuję. Serio. Nawet nie zauważyłam, kiedy się wciągnęłam i czytałam wszystko z wypiekami na twarzy. Wszystko naprawdę mi się podoba, począwszy od samego pomysłu, do świetnej kreacji bohaterów (ach, Ivy, moja kochana Ivy, jak mogłaś okazać się zła?) i ogólnego przedstawienia.
A właśnie, bohaterowie. Chyba nie muszę mówić, że moim ulubionym bohaterem olłejs ęd forewa jest Teodor (TO BĘDZIE MÓJ MONSZ, DOBRA? tak, przez "on" i "sz"!). Boże, on jest niesamowity! Tak świetnie ukształtowałaś mu charakter, że nie dziwię się, że Hermiona nie może się mu oprzeć. Poza tym cała relacja między nimi.. jest taka prawdziwa. Umiem wyobrazić sobie Granger z kimś takim, a na widok ich przekomarzanek sama uśmiecham się do monitora (nic nie przebije liścików sprzed kilku rozdziałów!). Naprawdę, świetnie.
Poza tym UWIELBIAŁAM Ivy. Nadal nie mogę się pogodzić z tym, że jest zua i mhroczna - takiej jej nie polubię, bo psuję sobie o niej całe wyobrażenie. Byłam przekonana od jej bezinteresowności i prawdziwym cieple, którym darzy Hermionę i Rogera (którego notabene też lubię. aczkolwiek od Hermiony mógłby się trzymać z daleka, w sensie wiadomo-jakim, nie zaszkodziłoby). Ba, nie przeszkadzało mi nawet, że zarywa do Notta (w sumie to nadal mi nie przeszkadza, niech sobie zarywa, dopóki nie wyniknie z tego coś poważniejszego, oczywiście. lubię patrzeć na zazdrość Hermiony (i na zazdrość Teosia też *.*)). No a tak to, to... lipa, że tak się wyrażę.
Wiem, że baaardzo się rozpisałam, ale już kończę, chcę tylko słówko o rozdziale skrobnąć. Wiem, że to nie najważniejszy aspekt, ale tak samo jak Hermionę, strasznie uderzyło mnie nazwanie Ivy.. Ivy, przez Teodora. Poczułam się jakoś dziwnie zdradzona, nawet przez chwilę odwidziało mi się to jej zarywanie, no ale w gruncie rzeczy nie przeszkadza mi tak bardzo, bo widać, że Nott woli Hermionę jakieś 949043983 razy bardziej (nawiasem mówiąc, ta kłótnia w poprzednim rozdziale była.. przerażająca. Nott uderzający w ścianę obok głowy Hermiony.. współczułam im obojgu). Poza tym świetnie wyszedł ci pojedynek, cieszę się że Hermiona nie wygrała. Przeczytałam zapowiedź i nie powiem, jestem ciekawa, jak to się tam dalej rozwinie. ^^ A, i w życiu nie spodziewałam się, że Teodor będzie lisem! Tzn, nie to że mi nie pasuje, ale... chyba muszę się przyzwyczaić.
UsuńCo do błędów to ja nie jestem w tym ekspertem, bo sama popełniam ich mnóstwo, ale wyłapałam jedynie, że czasem, gdy Hermiona dzieli wyrazy na sylaby (hahaha, lubię to, to takie charakterystyczne), to czasem zdarza ci się po prostu źle podzielić. Kiedyś tam na przykład było "Na-i-wna." Powinno być raczej "na-iw-na" (chociaż przy tym przykładzie stuprocentowej pewności nie mam, więc jakbym się pomyliła, to krzycz! z góry przepraszam). takie tam błahostki tylko, nic innego nie wpadło mi w oko. :D
No... to kończąc ten niemiłosiernie długi wywód chcę ci tylko zakomunikować, że zyskałaś we mnie nową czytelniczkę i czekam na rozdział 22, o! Życzę dużo weny i jeszcze więcej dobrych pomysłów.
Całuję!
PS musiałam podzielić komentarz o.O a się rozpisałam. mam nadzieję, że nie masz mi za złe!
Zacznę od tego, że chyba Cię kocham. Uwielbiam takie długaśne komentarze i absolutnie nie mam Ci tego za złe. Już za niego dziękuję <3
UsuńWiem, wiem, zarzucano mi, że to Teomione to z początku bardziej Dramione. Już pomińmy fakt, iż mój Nott ma mało wspólnego z kanonicznym Draconem xD No ale teraz staram się wszystko nadrobić, żeby nie było :DD
No cóż, przyznam nieskromnie, że Teodora ja także kocham i nie wiem, czy się nim podzielę ;D Ivy, Ivy... Hm, całkiem niedługo postaram się zepsuć Twoje dobre zdanie o niej. Ivy wcale nie jest taka święta ;P Rogera lubię bardzo-bardzo, bo to takie przeciwieństwo Teodora i totalnie przepadam za jego troską o Mię <3 Wprawdzie momentami strasznie nachalny, no ale cóż - Hermiona to idiotka, bo na to pozwala. So sad.
Hahah, czy komukolwiek pasuje Teodor lisem? XD Nie chciałam z niego robić zwykłego psa czy kota, myślałam o żbiku, ale w końcu stanęło na lisie - przyzwyczaisz się, spokojnie :DD
Sylabowanie... przemyślę to, bo dopiero teraz, jak patrzę na podany przez Ciebie przykład, dołapały mnie wątpliwości o.O Ogarnę, dziękuję za wytknięcie :)
Ogromnie, ogromnie, OGROMNIE dziękuję za tak wylewną opinię oraz za wszystkie ciepłe słowa. Ściskam Cię mocno ;)
Hahaha, to dobrze, bo mam wrażenie, że zanudziłaś się już gdzieś na początku. xD
UsuńWiesz, czasem po przeczytaniu 94487839 ficków, zapominam jaki to był ten prawdziwy Draco. Szczególnie gdy wpadają mi w ręce twory typu "ach, jaki ja przystojny, ach, mogę mieć każdą, ach, cały Hogwart na mnie leci", których staram się unikać jak ognia. Ale spokojnie, wiem, że Teodorowi daleko do Draco. I tego z ff, i tego kanonicznego.
Oj taaaam, możemy się nim wymieniać! xD Jak to zepsuć dobre zdanie? To da się jeszcze bardziej? Ech, już myślałam, że zostawisz tą biedną dziewczynę w spokoju (no, jak się okazuje nie taką biedną, ale ja nadal mam przed oczami roześmianą, szczerą Ivy).. ech, ale dobrze, mam tylko nadzieję, że będzie dalej zarywać do Teosia, a gdy on się o wszystkim (czymkolwiek jest "wszystko") dowie, to ją pogoni, hahaha. O, właśnie, zapomniałam o tym napisać - Hermiona mogłaby się zdecydować! Zachowuje się czasem jak baba w ciąży (czy ja o czymś nie wiem?!). Ale to co, i tak ją lubię :D
Lis... ja myślę, że to dlatego że lisy są stosunkowo małe, myślałam, że Teodor będzie większym stworzeniem, ale... to kwestia przyzwyczajenia.
I nie ma za co, spodziewaj się tu mnie częściej!
O tak, Boru, jak trudno jest znaleźć ff z kanonicznym Draconem! Mam w bardzo odległych planach Dramione i już sobie obiecałam, że mój Draco będzie jak najbardziej kanoniczny - chudy, z podkrążonymi oczyma, z latającą za nim Parkinson bez udziału "wianuszka wiernych fanek", a przeogromnej przystojności mówimy NIE. Amen.
UsuńEkhem, nad Hermioną nieco straciłam panowanie, więc na razie jestem na etapie odzyskiwana kontroli ^^' Ivy mimo wszystko lubię, pewnie przez jej przeszłość, o której niedługo trochę się dowiemy. Może nawet bonus urodzinowy będzie z jej perspektywy? Zobaczymy ^^
Hej!
OdpowiedzUsuńNo nie powiem... już nie jednokrotnie gdzieś przed oczami przeleciał mi adres Twojego bloga, ale bez ukrywania - nie zainteresowałam się nim. Nie wiem dlaczego, szczerze mówiąc. Aż w końcu, raczej z braku jakiegokolwiek zajęcia, wpisałam adres i zaczęłam czytać. Szybko, nawet bardzo, przebrnęłam przez 21 rozdziałów i muszę przyznać, że to jest... niesamowite! Tak inne, od opowiadań, które dotychczas czytałam. No wiesz: Nott, umarli i te sprawy. Po prostu w trzech słowach: podoba mi się. Teraz czekam na rozdział kolejny, by dowiedzieć się, co się stało z Hermioną... i, do cholery, dlaczego? (wybacz wyrażenie) Przecież była przygotowana i wgl. Ech... no nic, muszę chyba poczekać.
W takim razie... czy mogłabyś mnie informować o nowych rozdziałach? Zaraz się wpiszę do subskrypcji. Pozdrawiam!
[iluzja-zla][uwiezione-mysli]
Dziękuję, że jednak jesteś :) Naprawdę strasznie fajnie przeczytać, że kogoś wciągnęło aż tyle rozdziałów.
UsuńJak można zauważyć - nie lubię robić z Hermiony Pani Idealnej :D I te problemy z transmutacją (wprawdzie w następnym rozdziale w końcu się wyjaśnią, no ale), i przegrana... Czasem trzeba xD
Oczywiście będę Cię informować :) Dziękuję za opinię oraz za miłe słowa. Dodałaś mi kopa :)
Pozdrawiam ;))
Rozdział bardzo mi się podobał, ale jakby... zabrakło mi tutaj Teo. Tak jakoś.. najbardziej właśnie podobają mi się rozdziały z nim... xd
OdpowiedzUsuńGdzieś u góry napisałaś, że rozdział ma 13 stron podajże..jestem pod wrażeniem, ja u siebie ostatnio nie potrafię nawet wyciągnąć 2... Masakra jakaś. -.- xd
Tak czy siak... rozdział mi się podoba... A teraz czuję, że spełniłam swą powinność wiernego czytelnika w postaci komentarza i wracam do spamowania na twitterze. Hahaha. xD
Pozdrawiam i życzę weny! ;p
Kyrie, Wy byście tylko Teosia chcieli ;P Trzeba też fabułę do przodu kopnąć noo ;D
UsuńMnie to mówisz. Na Rozdartej Duszy tkwię w miejscu, bo od kilku miesięcy nie potrafię opisać porządnie ostatniej sceny -.-''
A spamujta, ja się zastanawiam obecnie nad stroną Wyjątku na Facebooku i tam będę spamować, mwahaha :D
Dziękuję za opinię i pozdrawiam ;*
Wybacz, że dopiero teraz odpisuję na twój komentarz, ale w ogóle nie zaglądałam na bloga :) Kiedy następny post? Przyznam szczerze, że sama do końca nie wiem. Mam dopiero napisany mały fragment i jakoś nie mam głowy, by zabrac się za dalszą część... Wiesz, za trzy tygodnie zaczyna się u mnie sesja, a ja nawet nie mam zrobionych notatek (mam zamiar się za to wziąć od jutra :D), nie wiem, czy do 28 siądę do pisania. Egzaminy mam do 10 lutego, zaraz po tym mam ferie (co u studenta oznacza nic innego, jak sesje poprawkową, żadne mi to ferie!). Drugi semestr zaczynam 25 lutego i na nowo zacznie się cudowna laba :) Nowy post przewiduję właśnie w drugim semestrze, a być może zdam egzaminy za pierwszym terminem (w co watpię), to wtedy w ferie na pewno coś skrobnę. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTen alex to kolejna dzika bestkia taka jak ivy ja bym jej juz nigdy nie nazwala swoja przyjacolka xd fuuu brzydze sie takimi ludzmi .... Stwierdzilam ze przeczytam jeszcze jeden rozdzial dzisiaj ..mowie uzaleznienie xD hahahha
OdpowiedzUsuńBuziak pięć i pozdr Ginny