Dla kochanej Niekonkretnej,
bo jest moim słoneczkiem,
które w razie potrzeby wyśmieje małe patelenki,
a innym razem całkowicie podniesie na duchu,
choć obie dobrze wiemy,
że nie powinnam tego pocieszenia otrzymać.
Nie gaśnij.
Błysk bieli.
Tak jakby tamto piekło w jednej chwili się skończyło, ustępując miejsca niebu.
Bo choć nadal czułam ból, był on znacznie, znacznie mniejszy. Nie ustąpił
całkowicie, jednak na pewno w jakimś stopniu się od niego uwolniłam. Nawet
takie niewielkie jego osłabnięcie przyniosło mi niewiarygodną ulgę.
Zatrzepotałam
powiekami, a sekundę później ujrzałam ciemność kontrastującą z światłością,
która na moment ogarnęła mój umysł. Leżałam na jakimś twardym, zimnym podłożu,
takim jak w sali obrony przed czarną magią. Nad sobą widziałam wysoki, bardzo
wysoki sufit, jeszcze wyższy od tego w budynku głównym Instytutu. Dopiero po
chwili zauważyłam, że jest olbrzymimi potężnymi łukami. Skierowałam wzrok w
prawo. Zobaczyłam ogromne okno, jeszcze większe od tych w Hogwarcie, zakończone
u góry ostrym łukiem. Na zewnątrz widziałam ciemność nieskalaną przez nawet
najmniejszy promień światła. To nie była noc – noc nie przerażała tak bardzo
swoim mrokiem.
To po prostu
była pustka.
Uniosłam się z
trudem na łokciach, sycząc cicho, kiedy moje plecy przeszył ból. W uszach mi
szumiało. Zamknęłam oczy i potarłam dłonią czoło.
Gdzie ja w ogóle jestem?
Rozejrzałam
się po sali, w której się znalazłam. Swoim wyglądem przypominała wnętrze kościoła katolickiego. Prócz
potężnego, kolebkowego sklepienia oraz kolosalnych okien, na ścianach
dostrzegłam zarysy jakichś malowideł; postacie na nich przypominały anioły.
Dodatkowo wokół mnie znajdowało się co najmniej kilkadziesiąt kandelabrów,
których zapalone świece stanowiły jedyne światło w całym pomieszczeniu.
Nie licząc
nich, nic więcej w nim nie było. Prócz mnie oraz świec plamiących woskiem
marmurową, połyskującą lekko posadzkę.
– Boże –
wymamrotałam. – Umarłam.
Nie no, nie
mogłam umrzeć! Przecież nie tak wyglądały zaświaty!
Raczej…
Zebrałam w
sobie siły i powoli wstałam. Zakręciło mi się w głowie, przez co zatoczyłam
się, ale nie upadłam. Odczekałam chwilę, aż mój umysł powróci do normalnego
stanu, po czym podeszłam do najbliższego kandelabru. Metal był brudny i
zmatowiały.
– Jeśli
faktycznie umarłam – mruknęłam do siebie, zbliżając dłoń do ognia – to nie
powinno mnie to boleć.
Jednym ruchem włożyłam
do płomyczka świecy kilka palców, a później odskoczyłam z krzykiem, chwytając
się za sparzoną rękę.
– Boże, Boże,
tak, Hermiono, to było takie mądre! – skarciłam się, ssąc bolące miejsca.
No, ale
przynajmniej nie umarłam. To było najważniejsze.
I kiedy tak
dreptałam w miejscu, besztając się w myślach za swoją głupotę, znowu rozbłysło
białe światło. Tym razem gdzieś daleko przede mną, na końcu sali. Spojrzałam w
tamtym kierunku, mrużąc oczy. Ogromne, dwuskrzydłowe drzwi rozwarły się,
wpuszczając do pomieszczenia jasność, która przegnała mrok. Poza nią nie
widziałam przez wrota niczego więcej.
Z wrażenia
przestałam ssać poparzoną skórę i opuściłam dłoń. Nie zastanawiając się zbyt
długo, ruszyłam do miejsca, z którego wydobywał się blask. Moje myśli skupiły
się tylko na tym, by iść, by nie stać w miejscu wśród jakichś świec, by coś
odkryć. Niemal obsesyjnie pragnęłam dowiedzieć się, co na mnie tam czeka.
Przeszłam chyba już pół drogi, kiedy
gdzieś za plecami usłyszałam rozbawiony, dziwnie znajomy głos.
– Nie idź w stronę światła.
Odwróciłam się gwałtownie,
jednocześnie zatrzymując.
Moja szczęka
opadła aż do samej posadzki.
Niewiele
przede mną stała… druga ja. Ta sama
twarz, wzrost, postura, jedynie włosy miała nieco krótsze, bo sięgające ramion
i proste, a nie długie, poskręcane. Widziałam jednak blask odbijający się w
brązowych oczach, uśmiech, który posyłałam do siebie każdego dnia rano, gdy
stałam przed lustrem, nawet ten charakterystyczny sposób, w jaki przekrzywiałam
głowę, kiedy byłam czymś zainteresowana.
Poruszyłam
rozchylonymi ustami, nie będąc w stanie wykrztusić z siebie słowa. Druga ja zrobiła to pierwsza.
– Och, już nie
dziw się tak bardzo – rzuciła ze śmiechem. Zacisnęłam wargi, w duchu
zastanawiając się, czy zawsze brzmię tak okropnie niedorozwinięcie. – Jestem
tylko twoim Odbiciem.
– Kim? –
wykrztusiłam.
Owo „Odbicie”
zaśmiało się dźwięcznie.
Dlaczego ja nigdy się tak nie śmieję?
– Zaraz ci
wytłumaczę – odparła dziewczyna. – Na razie chodźmy stąd, strasznie tu zimno.
Zmierzyłam ją
wzrokiem.
– Nie dziwię
się, skoro wzięłaś ze sobą jakiś koc – zauważyłam z przekąsem, przypatrując się
burej narzucie, która odsłaniała ramiona szatynki, jednocześnie okrywając ją aż
do kolan.
Machnęła ręką.
– Cicho. Pod
spodem mam jeszcze tę ładną sukienkę, którą widziałyśmy w wakacje na wystawie,
tę bez ramiączek. Średnio wygodna, dobrze, że jej nie wzięłyśmy. Dobra,
idziemy.
Ruchem wolnej
dłoni, bo drugą przytrzymywała krawędź koca, sprawiła, że wrota na końcu sali
zamknęły się z głośnym szczęknięciem. Później wykonała ten sam gest, a w
ścianie po prawej pojawiły się drzwi podobne do poprzednich, jednak za nimi
wyraźnie widziałam ścieżkę prowadzącą gdzieś wśród traw i krzaków.
I już nie było
pustki. Była piękna, rozświetlana najpewniej przez księżyc noc.
Dziewczyna
ruszyła w tamtym kierunku, uśmiechnąwszy się do mnie przyjaźnie.
– Moment –
zdenerwowałam się. Druga ja zatrzymała się i odwróciła ze zdziwieniem. Posłałam
jej oburzone spojrzenie. – Słuchaj, nie wiem, gdzie jestem, po co tu jestem, co
stało się ze mną na tych durnych praktykach, nie mam pojęcia, kim TY jesteś i
czy mogę ci wierzyć. Żądam wyjaśnień.
Szatynka
patrzyła przez moment z szeroko rozszerzonymi oczyma, a później roześmiała się
głośno, szczerze rozbawiona.
– Nie
sądziłam, że jesteśmy aż tak wojownicze – stwierdziła. – Teodor naprawdę ma
rację. No ale jeśli chcesz się czegoś dowiedzieć, musisz iść ze mną.
I nie czekając
na moją reakcję, wyszła z sali, zaczynając podążać powoli ścieżką.
Wpatrywałam
się w jej… w swoje plecy z lekko rozchylonymi ustami.
Na. Workowate.
Gacie. Merlina.
Co to za
szaleństwo? Dziwne miejsce wyglądające na zaświaty, ale przecież nie mogłam
umrzeć, dziwne światło powodujące całkowitą pustkę w umyśle, dziwna dziewczyna
przypominająca prawie w stu procentach mnie… Chora sytuacja.
Dzięki, Alex!
Chciałam
jednak dowiedzieć się wszystkiego, więc puściłam się biegiem za… cóż, Odbiciem.
Szybko je
dogoniłam, postanawiając grzecznie udać się z nim dokądś-tam. Pod naszymi
stopami chrupotał cicho żwir. Rozglądałam się wokoło. Oddalałyśmy się od
potężnego budynku, ale jakoś nie bardzo chciałam do niego wrócić. Dróżka biegła
przez środek polany obrośniętej niezbyt wysoką trawą. Łąkę otaczał ciemny,
wysoki las, ciągnący się również za monumentalną budowlą, z której dopiero co
wyszłyśmy.
– Dokąd my
właściwie idziemy? – spytałam w końcu.
– Gdzieś,
gdzie będziemy mogły spokojnie porozmawiać – odrzekła dziewczyna.
– Dużo mi to
mówi… – wymamrotałam z przekąsem. Do moich uszu dotarł zduszony chichot. –
Powiesz w końcu, kim jesteś?
– Już przecież
to zrobiłam. Jestem twoim Odbiciem.
– Trochę jaśniej?
– Ach, wciąż
te pytania – westchnęła. – Naprawdę nie rozumiem, jak Harry i Ron z nami
wytrzymują.
Zacisnęłam
usta.
– A kiedy będę
mogła wrócić tam… do rzeczywistości? – spytałam niepewnie.
– Sama
będziesz wiedziała – ucięła krótko.
Więcej się nie
odezwałam.
Po niedługim
czasie dotarłyśmy do skraju lasu. Przestraszyłam się, gdy dostrzegłam, że jest
on łudząco podobny do tego z mojego ostatniego snu.
Tym razem nie
było przy mnie Teodora.
– Nie bój się –
powiedziało łagodnie Odbicie. – Nic ci się nie stanie.
Choć z pewnym
oporem, zaufałam tym słowom.
Nie szłyśmy
zbyt daleko. Niedługo po wejściu między drzewa zboczyłyśmy ze ścieżki, zaczynając
podążać między konarami. W całkowitym szoku patrzyłam na bose stopy drugiej
mnie, której najwyraźniej nic nie przeszkadzało.
Już kilka
minut później ujrzałam kolejną polanę, tym razem mniejszą. Znajdował się na
niej jednopiętrowy, drewniany, ale bardzo zadbany domek. Słyszałam cichy rechot
żab ukrytych w trawie niedaleko niezbyt dużego stawu, uśmiechnęłam się lekko na
dźwięk świerszczy i pohukiwania sowy.
Nie miałam
pojęcia, gdzie jestem, ale strasznie mi się tu podobało.
Weszłam za
szatynką po schodkach na ganek. Do kolumienek podpierających daszek zostały
przytwierdzone dwie latarenki, w których paliły się świece. Zapatrzona w
płomienie, ledwo zarejestrowałam moment, w którym Odbicie otworzyło drzwi,
zapraszając mnie gestem do środka.
Salon, jeśli mogłam
tak go nazwać, był bardzo przytulny, zwłaszcza przez ogień trzaskający wesoło w
kominku. W pomieszczeniu panowała niezwykła jasność przez wiele lamp
zawieszonych na ścianach, przy suficie, stojących na stolikach… Po prawej
mieściło się przejście do przestronnej kuchni – nie drzwi, a szeroki,
zaokrąglony łuk. Nie dostrzegłam nigdzie stołu jadalnianego ani nawet samego
przejścia do jadalni. Drzwi do łazienki znajdującej się obok kuchni były
uchylone; wszedł przez nie do pokoju Krzywołap, taki sam, jakiego miałam ja.
Prócz tego zauważyłam też skrawek schodów ukrytych za ścianą niedaleko kominka.
Wszystko
utrzymane było w stonowanych kolorach beżu oraz brązu. Drewno, drewno i jeszcze
raz drewno – ono zdecydowanie przeważało. Drewniana podłoga, ściany, meble.
Niemniej, całość sprawiała wrażenie bardzo gustownej oraz dopracowanej.
Zawsze marzyłam,
by zamieszkać w takim domu.
Podążyłam za
dziewczyną do kuchni. Usiadłam na wysokim stołku przy czystym blacie,
rozglądając się po czystym i schludnym pomieszczeniu. Brązowowłosa ustawiła
przede mną dwa kolorowe kubki. Nalała wody do czajnika, po czym dotknęła go
dłonią. Z jego dzióbka momentalnie zaczęła uciekać para.
Uniosłam brwi.
– Ja też tak
umiem?
Szatynka
parsknęła śmiechem.
– A jak
sądzisz? – Napotkała mój podejrzliwy wzrok. – To chyba oczywiste, że nie.
Fajnie
wiedzieć.
Kilka chwil
później trzymałam w dłoniach kubek gorącej herbaty, a druga ja siadła obok mnie
na stołku, nagle ubrana w mój ulubiony sweter od babci i zwykłe dżinsy.
Wolałam nawet
nie pytać, jak to zrobiła.
Dziewczyna
upiła łyk naparu, po czym odstawiła naczynie na blat.
– Zacznijmy od
tego, że nie umarłaś – rzekła. – Straciłaś przytomność, teraz pewnie leżysz w
Punkcie Medycznym, a Roger pobiegł zabić Alexa, który tak cię urządził.
W jednej chwili
przypomniałam sobie większą część naszego pojedynku. Skrzywiłam się.
– Oby nie –
zaniepokoiłam się. – Będzie mieć przez to kłopoty.
– I to jakie.
Upiłam w końcu
pierwszy łyk herbaty. Była pyszna.
– Czyli jesteś
moim Odbiciem, tak? – Kiwnięcie głową. – Ale co to znaczy?
– Jestem
odbiciem całej twojej istoty – wyjaśniła nastolatka. – Jak widzisz, nie
przypominam ciebie w pełni, jednak mamy te same poglądy, myśli, uczucia do
różnych rzeczy i osób… Z tym że ja rozumiem wszystko to, czego ty nie
pojmujesz. Jestem zarazem świadomością, jak i podświadomością, posiadam
wszystkie wspomnienia, o wiele łatwiej dedukuję pewne rzeczy, rozwiązuję…
– Każdy
posiada takie Odbicie? – przerwałam jej.
Uśmiechnęła
się, znów przytakując.
– Tak, nawet
ci niemagiczni, ale nie każdy je spotyka. Niektórzy, nawet jeśli tracą
przytomność, niekoniecznie się z nim widzą. Ty na przykład trafiłaś tutaj
pierwszy raz.
Zamyśliłam się
chwilę. Zabrzmiało to podejrzanie.
– Będę
pamiętać tę rozmowę?
Odbicie
pociągnęło łyk napoju i pokręciło głową.
– Nie. –
Westchnęłam. – Nikt nigdy niczego nie pamięta. Zapomnisz, że w ogóle istnieję,
gdzie się znajdowałaś, o czym rozmawiałyśmy. Tylko biel. Może przy następnym
spotkaniu coś będzie pamiętać… Później, już po powróceniu do rzeczywistości, szybciej
pojmiesz oczywiste, to, czego dowiesz się tutaj, szybciej uświadomisz sobie
pewne rzeczy. Może.
Zmarszczyłam
brwi. Czegoś nie rozumiałam.
– Moment –
powiedziałam. – „Pojmę oczywiste”? Co to znaczy?
Druga ja znowu
roześmiała się dźwięcznie.
– Zaraz się
okaże – mrugnęła do mnie przyjaźnie. Dlaczego.
Nigdy. Tak. Nie robię? – Musimy omówić kilka ważnych kwestii, bo kiedy
czasem słyszę twoje myśli, to po prostu coś mnie skręca. Nawet nie zdajesz
sobie sprawy, jakie to denerwujące, gdy wyklinasz na Teodora, a przecież
wiadomo, że go uwielbiasz.
Zakrztusiłam
się herbatą. Łzy pociekły mi z oczu, kubek wylądował gwałtownie na blacie,
jednak jego zawartość nie rozlała się.
– C-co? –
wydusiłam po chwili ochryple, ocierając policzki. – Z-zwariowałaś?
Zachichotała.
– Ja wiem
lepiej, a twoje zaprzeczenia są tak bezcelowe, jak wmawianie sobie, że Roger
sam się odkocha.
Zarumieniłam
się ze wstydu.
– Kiedy
naprawdę mam na to nadzieję – wymamrotałam ochryple, nie patrząc na Odbicie. –
Przecież wiesz, jak trudno było mi nawet Wiktorowi powiedzieć, że wszystko
skończone.
– Ale Roger to
Roger – odpowiedziała ostro brązowowłosa. – Spędzasz z nim więcej czasu niż z
Harrym i Ronem, znasz go lepiej niż siebie, przez co wylądowałaś dzisiaj tutaj,
a tak trudno jest ci…
– Och,
przestań – zdenerwowałam się. Z trudem patrzyłam na swoją własną twarz; to było
naprawdę dziwne doświadczenie. – Dobrze, niepotrzebnie dawałam mu nadzieję, nie
pokazując mu swojej niechęci, jednak wciąż istnieje szansa, że wszystko się
rozwiąże…
– Sama w to
nie wierzysz – stwierdziła dobitnie. – Przestań sobie wmawiać i po prostu mu
powiedz, że nic z tego. Będziesz czuła się wolna, a on weźmie się za kogoś, kto
naprawdę na niego zasługuje.
– Chwila,
sugerujesz, że na niego nie zasługuję? – spytałam z niedowierzaniem.
Kiwnęła głową,
patrząc mi butnie w oczy.
– Tak, bo czy
na tak wspaniałego chłopaka zasługuje ktoś, kto nawet nie potrafi znaleźć w
sobie odwagi, by prosto w twarz powiedzieć: „Przestań, to nam nie wyjdzie”?
Wzięłam oddech,
chcąc coś powiedzieć, jednak powstrzymałam się.
Ona miała
rację.
Nie dość, że
byłam zwykłym tchórzem, okrutnie raniłam, to rzeczywiście nie zasługiwałam na
Rogera. On potrzebował dziewczyny, która w razie potrzeby zdobyłaby się na
powiedzenie chłopakowi bolesnej prawy
Nie takiej
chowającej głowę w piasek, bo w ten sposób było wygodniej.
Odchrząknęłam,
splatając ręce na blacie.
– No dobrze –
rzekłam powoli. – Masz rację, a ja rzeczywiście na niego nie zasługuję. Jutro…
pojutrze mu to powiem. Po gali, nie chcę mu psuć zabawy.
Dziewczyna
wzruszyła ramionami.
– Zrobisz jak
zechcesz, tylko po prostu dopilnuj, żeby w końcu się dowiedział. – Obie
zamilkłyśmy, sącząc powoli herbatę. W końcu jednak to ona się odezwała. –
Myślałaś nad tym, dlaczego tak nagle pogorszyłaś się z transmutacji?
Spojrzałam na
nią jak na kretynkę… to znaczy na siebie spojrzałam jak na kretynkę.
– Przecież
wiesz, że tak. Chyba nawet aż za długo, bo wciąż i wciąż nie umiem wymyślić
wytłumaczenia.
Uśmiechnęła
się lekko znad krawędzi kubka.
– Podpowiem
ci: bunt magii.
Zamrugałam
szybko.
– Co? –
zdumiałam się.
Przewróciła oczyma,
odkładając naczynie.
– Pamiętasz,
co było napisane w tej książce Dusza i
ciało to coś-tam? – spytała.
Za oknem
zahuczała sowa.
Z pewnym
ociąganiem kiwnęłam głową.
– No… tak, ale
co on ma do rzeczy?
Szatynka
posłała w moją stronę przebiegły uśmiech. Znów dorwała się do naparu.
– Myślimy,
Hermiono – rzuciła z rozbawieniem.
Zastanowiłam
się. W tamtej książce znalazłam informacje na temat buntu magii, to znaczy
wpływów uczuć czy emocji na czary. Radość – lewitacja jakiegoś przedmiotu,
strach – rzucenie czymś na kilkanaście stóp bez żadnego fizycznego kontaktu,
wściekłość – rozsadzanie rzeczy znajdujących się w pobliżu i tak dalej, i tak
dalej.
Jednak jak
miało się to odnosić do stałego „buntu” mojej transmutacji?
Autor opisał
zachowanie magii jako czegoś żyjącego,
znacznie potężniejszego niż my sami. Że potrafi ona wyczuć, co jest dla nas
dobre, i swoim niepoprawnym zachowaniem dać to do zrozumienia.
Wtedy w mojej
głowie zapaliła się lampka.
Popatrzyłam
pytająco na Odbicie.
– Czyli…
– Hm?
Wzięłam
głęboki wdech.
– Czyli magia
zdała sobie sprawę, że coś w moim życiu nie jest zbytnio dobre, więc
postanowiła dać mi to do zrozumienia poprzez zanik umiejętności transmutacji? –
wyrzuciłam z siebie na wydechu.
Druga ja
uśmiechnęła się.
– Dokładnie
tak – potwierdziła. Poczułam się dumna. – Ale to nie wszystko. Pomyśl, dlaczego mogło się tak stać, dlaczego
akurat transmutacja i dlaczego ostatnio poprawiasz się w tej dziedzinie magii.
No, dalej, Hermiono, skoro ja wiem, to ty też w końcu do tego dojdziesz.
– Kiedy… – zaprotestowałam,
jednak zostałam szybko uciszona.
– Nie jęcz.
Myśl. Coś mi się wydaje, że niewiele czasu nam zostało, więc szybko. Albo
inaczej, mam pomysł. – Dziewczyna zeskoczyła szybko z krzesła i nie zapominając
zabrać ze sobą kubka, opuściła kuchnię. – Chodź – dodała przez ramię.
Też wzięłam
swoją niedopitą jeszcze herbatę, nota bene naprawdę pyszną, po czym podążyłam
za swoim Odbiciem. Poszło ono w stronę krętych schodów, a później zaczęło
wspinać się szybko po stopniach. Zrobiłam to samo, jednocześnie wciąż myśląc
intensywnie nad buntem magii. Obok moich stóp przebiegł Krzywołap.
Znalazłyśmy
się w dużej, przestronnej sypialni. Naprzeciw nas mieściło się olbrzymie okno
zajmujące całą ścianę. Wychodziło ono nie na drzewa, a na pustą część polany,
dzięki czemu mogłam widzieć migoczące na nocnym niebie punkciki. Nieboskłon był
niezwykle czysty, żadna chmura nie przysłaniała gwiazd ani prawie idealnie
okrągłego księżyca.
Po prawej
stało dwuosobowe łóżko, w tamtej chwili ładnie pościelone, przykryte beżową narzutą,
dokładnie taką samą, jaką mieli u siebie moi rodzice. Obok posłania były drzwi,
pewnie do łazienki. Po lewej duża, dwuskrzydłowa szafa oraz komoda, której
ostatnia szuflada została niedosunięta do końca.
Zawsze o tym
zapominałam.
Podobnie jak w
dużym pokoju na dole, wszystko w sypialni wiązało się z drewnem. Na skrzypiącej
cicho pod stopami podłodze ułożono ciemnobrązowy dywan, ładnie kontrastujący z
ogólnym wystrojem pomieszczenia. Na ścianach wisiało kilka obrazów, parę ramek
ze zdjęciami (dostrzegłam między innymi moje z Harrym i Ronem czy takie z
dziadkami z którychś Świąt), na stolikach nocnych po obu stronach łóżka też
widziałam fotografie.
Merlinie. Jak
bardzo chciałam tam zamieszkać!
Szatynka
podeszła energicznym krokiem do szafy, uprzednio odstawiając swój kubek na
komodę. Ja zaś nadal gapiłam się z rozdziawionymi ustami na to wszystko, nie
mogąc uwierzyć, że mój umysł potrafił coś takiego stworzyć.
– Usiądź na
łóżku, pij herbatę, myśl – rzuciła żywo dziewczyna i otworzyła drzwi szafy, po
czym uśmiechnęła się do mnie promiennie – a ja znajdę nam jakąś sukienkę na
galę.
Otrząsnęłam
się z szoku. Niepewnie zajęłam miejsce na miękkiej pościeli, po czym
przekrzywiłam głowę.
– Co ty,
przepraszam, robisz? – spytałam, marszcząc brwi.
Druga ja nie
przestała przesuwać wieszaków.
– Szukam nam
kiecki, już ci mówiłam – wymamrotała. – Musisz wyglądać olśniewająco na gali, w
końcu będzie tam Teodor.
No i się
zirytowałam.
– Och,
przestań z tym Nottem – żachnęłam się. – Już ci mówiłam, że nic…
– Dobra,
dobra, jak wymyślisz w końcu, co z buntem magii, to wtedy pogadamy – przerwała
mi.
Zdusiłam
prychnięcie. W końcu nie mogłam tak traktować swojego Odbicia. Zaczęłam się za
to zastanawiać nad powodami mojego opuszczenia się w transmutacji.
Wiedziałam już,
że coś w moim życiu musiało być nie tak albo moja moc po prostu to sobie
wymyśliła – obie wersje pasowały. Magia reagowała na emocje, ale przecież
zaklęcia nie wychodziły mi tylko wtedy, kiedy przepełniała mnie radość lub
smutek. Ani też nie wyłącznie w obecności Teodora, więc to odpadało.
– O, ta jest
ładna.
Uniosłam
głowę. Dziewczyna wyciągnęła z szafy żółtą sukienkę-bombkę z marszczeniami na
ramionami. Zamrugałam szybko.
– Ja w ogóle
mam taką sukienkę? – spytałam z niedowierzeniem. – Zresztą to chyba sukienka
Lavender, ekhem. Ginny wcisnęła mi do kufra pokrowiec z jakimiś dwoma
sukienkami, nawet nie wiem jakimi, bo nie zaglądałam do niego, więc…
– Dobra,
zrozumiałam. – Bombka wylądowała w czeluściach szafy. – Myśl.
Magia
reagowała na emocje lub uczucia… Uczucia. Czy właściwie mogłoby to być coś
stałego, jak chociażby wstręt do, nie wiem, robaków.
Jednak moment,
czy kiedykolwiek widziałam robaki, podczas ćwiczenia zaklęć? Raczej nie.
Te problemy
zaczęły się na początku września, czyli wtedy, kiedy zaczęłam nazywać po
imieniu swoje uczucia do Rona – to już wiedziałam. Więc…
– Czarnej nie
ruszać?
Obrzuciłam
krytycznym spojrzeniem ładną, wąską sukienkę z koronkami na ramionach.
Niestety, była zbyt krótka, żeby pójść w niej na galę, no i moment: czerń?
Serio?
Pokręciłam
przecząco głową.
– Raczej nie. Ginny
wspominała o kremowej, takiej poszukaj.
Więc magia
mogłaby właściwie wziąć za jakże wielkie zło moje zauroczenie w rudzielcu – to
miałoby sens, bo właśnie przez nie wiele razy czułam krwawienie serca. Jednak
skąd poprawa? Niby przestałam darzyć Rona czymś więcej prócz siostrzanej
miłości, ale…
I wtedy to do
mnie dotarło.
Cholera.
Zacisnęłam
dłonie na kubku i pochyliłam się, prawie dotykając czołem swoich kolan.
Boże, Ginny, od tak dawna miałaś rację.
Stąpałam
pomiędzy światłem a ciemnością. Przecież wszystko było na wyciągnięcie ręki,
ale ja wciąż pozostawałam ślepa, nie potrafiąc dostrzec tak nieskomplikowanej
rzeczy.
Odpychałam ją
od siebie, dlatego choć patrzyłam, niczego nie widziałam.
Im bardziej
zbliżałam się do Teodora, tym więcej zaklęć z transmutacji mi wychodziło. Magia
wyczuła, że uczucie do Rona uleciało, a jego miejsce zajęło… uczucie do
Ślizgona.
Cholera,
cholera, cholera.
Nott nie był
już dla mnie tym, kim wcześniej. Musiałam to przyjąć do wiadomości, zresztą
ustający powoli bunt magii stanowił tego dowód.
Nie, nie
zakochałam się w nim i modliłam się w duchu, by to nie było jedynym lekarstwem
na problemy z czarami.
Boże. Nie
chciałam tego. Naprawdę nie chciałam, bo, na gacie Merlina, po co? Chyba tylko po to, żeby utrudnić sobie
życie…
Ale spokojnie, Hermiono – powiedziałam
sobie w duchu, wbijając wzrok w puchowy dywan. Na razie wiesz już, że coś-tam do niego czujesz – przecież możesz się
na tym ograniczyć, czyż nie?
Niby tak,
jednak coś mówiło mi, że tak łatwo się tego nie pozbędę.
Spojrzałam na
swoje Odbicie. Dziewczyna grzebała wciąż w szafie, jakby zaraz miała nastąpić
apokalipsa, a jedynym na nią ratunkiem, była kremowa sukienka.
Odchrząknęłam
cicho.
– Nastąpiła
poprawa, bo Teodor nie jest już dla mnie obojętny, tak? – spytałam cicho.
Szatynka
błyskawicznie się odwróciła, krótkie włosy zafalowały. Jej twarz rozświetlał
uśmiech.
– Wreszcie to
zrozumiałaś, brawo – pochwaliła mnie. No, dzięki. – Chcesz to jakoś
wykorzystać?
– Nie –
odparłam natychmiast, z przerażeniem w głosie.
Druga Hermiona
zaśmiała się pogodnie i powróciła do poszukiwań.
– Wiesz, że
nawet jeśli teraz tak sobie mówisz, to w razie czego magia zmusi cię do
odpowiedniego działania? – spytała lekko. – Ona już wie, że to w obecności Teodora,
a nie Rona czuje się komfortowo… O, tu jest.
Jęknęłam z
rozpaczą po słowach nastolatki, ale później uniosłam wysoko do góry brwi.
Wiedziałam, iż
miałam taką sukienkę, dostałam ją od cioci jako prezent na siedemnaste
urodziny, jednak nie sądziłam, że przy drugim spojrzeniu na nią tak bardzo mi
się spodoba.
Była z nieco
połyskującego materiału, wyjątkowo na cienkich ramiączkach odsłaniających
ramiona. Nie miała zbyt dużego dekoltu, za to część na talii posiadała lekkie
usztywnienie. Sięgała do ziemi, przy czym jej dół, zaczynając od bioder,
rozszerzał się i fałdował. Przypominało to odrobinę suknie noszone przez
kobiety na początku tego wieku.
Piękna.
Kiwnęłam
ochoczo głową.
– Zdecydowanie
się nadaje.
– Co ty nie
powiesz. – Dziewczyna przyjrzała się sukience, po czym uśmiechnęła się. – Jeśli
Teodor nie oszaleje z zachwytu…
– Skończ!
Wtedy za oknem
rozbłysło oślepiające białe światło. Odwróciłam twarz od okna, mrużąc przy tym
oczy. Spojrzałam na swoje Odbicie. Szatynka zdawała się w ogóle niczego nie zauważać.
– Czas wracać
– oznajmiła z lekkim uśmiechem.
Skrzywiłam się
z rozpaczą.
– Nie chcę,
mam jeszcze tyle pytań… – nie dokończyłam. Kręgosłup zapłonął bólem, a płuca…
Wydawało mi się, że są rozrywane na maleńkie kawałeczki. Zachwiałam się,
zgięłam w pół, po czym wydałam zduszony okrzyk.
Nie byłam
pewna, czy wytrzymam to wszystko po raz kolejny.
Dziewczyna
podbiegła do mnie i przytrzymała za ramię.
– To wszystko
zaraz ustanie – wyszeptała. Zacisnęłam mocno oczy. – Jeśli chodzi o umarłych –
szukaj w gazetach.
Spojrzałam na
nią z trudem.
– Co…?
Tylko tyle
zdążyłam z siebie wykrztusić. Moje uszy wypełnił ogłuszający pisk, przez ciało
przeszedł zimny dreszcz, a przed oczami pojawiła się ciemność.
Budziłam się.
***
Tępe
pulsowanie w skroniach i gwałtowne zaczerpnięcie oddechu. Zamrugałam szybko.
Ujrzałam nad sobą żyrandol zwisający z jasnego sklepienia Punktu Medycznego.
Nie czułam już żadnego bólu, jedynie to okropne pulsowanie. Uniosłam dłoń i
potarłam nią czoło, krzywiąc się mocno.
– Długo spałaś
– usłyszałam cichy głos Teodora. Momentalnie odwróciłam głowę w lewo, skąd on
dobiegał. Zobaczyłam czarnowłosego Ślizgona siedzącego na łóżku obok z opartymi
na kolanach łokciami i lekko pochyloną głową.
Nie
odpowiadając, znów wbiłam wzrok w sufit. Moje serce biło o wiele szybciej, niż
powinno.
– Gdzie
reszta? – spytałam ochryple. Nie patrzyłam na Teodora. Coś wzbraniało mnie
przed tym.
Westchnął.
– Stone i
Owens gdzieś poszli, bo nie chciało im się czekać, aż w końcu się ockniesz, Ivy
porwali Amerykanie do jakieś gry w karty, a Corner ma teraz walki z wróżbiarstwa.
Błyskawicznie
usiadłam, ignorując nagłe zawroty głowy.
– Z
wróżbiarstwa? – powtórzyłam. Przytknęłam dłoń do czoła. – Niedługo
mugoloznawstwo! O Merlinie, muszę wstać, muszę iść, muszę tam być i…
Zerwałam się z
łóżka. Z ulgą zarejestrowałam fakt, że mogę normalnie oddychać oraz w pełni się
wyprostować. Już chciałam opuścić naprawdę olbrzymie pomieszczenie Punktu
Medycznego, kiedy Teodor zagrodził mi drogę. Z prychnięciem starałam się go
obejść, jednak na próżno – chłopak chwycił mnie pewnie, choć nie brutalnie za
ramię, odwrócił i popchnął z powrotem w stronę posłania.
– Nie, do
mugoloznawstwa jeszcze dużo czasu, a ty masz leżeć aż do przerwy – rzekł stanowczo
brunet. – Tak powiedział główny magomedyk.
– Ugh, teraz to ty bawisz się w moją matkę –
zdenerwowałam się. Znów starałam się go wyminąć, lecz nadal bez skutku. – Daj…
mi… przejść… NOTT!
Pchnął mnie
lekko na łóżko, tak że usiadłam.
– Siedź.
Sam zajął
miejsce obok, tylko po to, by w razie potrzeby uniemożliwić moją ucieczkę.
– Co się tam
właściwie wydarzyło? – spytał Teodor. Jego głos był… inny. – Magomedyk, który
się tobą zajął, musiał rzucić jakieś skomplikowane przeciwzaklęcie, bo nie
chciał podawać ci żadnych eliksirów.
Wzruszyłam
ramionami.
– Alex chyba
chciał uszkodzić mój kręgosłup i płuca, ale – odchrząknęłam z zawstydzeniem –
ja zamroziłam mu palce, poraziłam prądem… – Teodor spojrzał na mnie zdziwiony.
Opuściłam wzrok. – Wiem, przesadziłam.
– Wyglądał na
całkiem sprawnego – ciebie od razu przynieśli tutaj.
– Super –
mruknęłam ponuro. Odetchnęłam głęboko. – Jak ci poszło na eliksirach, Teodorze?
Przez twarz
chłopaka przeszedł cień zdziwienia, ale równie dobrze mogło mi się tylko
wydawać.
– W porządku –
odparł, a w jego głosie dosłyszałam tym razem dumę. – Bazy do mikstur, im
bardziej skomplikowane, tym lepiej, o ile dobrze się je przyrządzi. Walczyłem z
tamtym Polakiem – wskazał na owego szatyna z miłym uśmiechem, którego już
kilkakrotnie widziałam. Chłopak leżał bez życia na odległym łóżku. – Musiał coś
schrzanić, bo wywar wybuchnął mu prosto w twarz. – Zaczerpnęłam głośno
powietrza i zakryłam usta dłonią. Teodor posłał w moją stronę uspokajające
spojrzenie. – Spokojnie, to był jakiś słaby eliksir. Wprawdzie na początku
wyglądał trochę przerażająco, ale teraz… – Jego twarz spochmurniała, znowu
popatrzył na Polaka. – Musieli podać mu jakieś antybiotyki, przez co nie może
już brać udziału w dalszych rozgrywkach. Ewentualnie w ostatecznych walkach,
jeśli z jakiejś kategorii przeszedł, ale dzisiaj nie ma już takiej opcji.
Zacisnęłam
usta.
– A ja? Bardzo
źle wyglądałam? – spytałam.
Nie wiedzieć
czemu, wychowanek Domu Węża odrobinę się zmieszał.
– Byłaś
nieprzytomna i z wygiętym kręgosłupem – odrzekł cicho. – To było przerażające.
Zachichotałam
razem z nim.
Zamilkliśmy.
Przez dłuższą chwilę żadne z nas się nie odzywało. W końcu jednak zebrałam się
na odwagę, modląc się w duchu, bym nie palnęła jednej z większych głupot w moim
życiu.
– Dziękuję, że
zostałeś, Teodorze – wymamrotałam cicho. Nie patrzyłam na niego, spojrzenie w
szare tęczówki byłoby zbyt krępujące.
Kątem oka
jednak dostrzegłam, że on w jednej sekundzie odwrócił głowę w moją stronę.
– On naprawdę
uszkodził ci mózg, Granger – stwierdził, ale nie z kpiną czy złośliwością: w
jego głosie pobrzmiewało rozbawienie.
– W końcu się
obudziłaś – usłyszałam nagle głos Rogera.
Spojrzałam w
stronę wejścia do Punktu Medycznego. Przez drzwi przeszedł Stone razem z Ianem.
Na twarzy szatyna malowała się ulga, a na ustach Puchona momentalnie pojawił
się wesoły uśmiech. Oddałam przyjazny gest.
– W samą porę
– dorzucił Owens. – Za pół godziny masz mugoloznawstwo.
– Wiem. –
Chłopcy usiedli na łóżku naprzeciw, na którym wcześniej siedział Teodor. – Ivy
wciąż gra?
Roger parsknął
śmiechem.
– Przegrała
już dwadzieścia galeonów w pokraka czy jakoś tak – zachichotał.
– Pokera –
poprawił go Ian. Posłałam mu zdziwione spojrzenie, na co uśmiechnął się
przebiegle. – Mój tata mnie nauczył. Mama się wkurza, bo przecież demoralizuje
syna, ale on wie, że dopóki nie ma różdżki w ręce, jest bezpieczny.
Razem z
Rogerem parsknęliśmy śmiechem, ja przy okazji zapamiętując pochodzenie
blondyna.
– Jak się
czujesz, Hermiono? – spytał z troską Krukon.
Uśmiechnęłam
się delikatnie.
– Już w
porządku – odparłam łagodnie. – Wprawdzie Alex, cóż, urządził mnie dość porządnie, ale jest dobrze.
– Alexa też urządzili – wtrącił Ian. Uniosłam brwi.
– To znaczy? –
Roger wyglądał na tak samo zaciekawionego jak ja.
– Natknąłem
się dzisiaj na niego niedługo po waszej walce. Ale chyba nie złamałaś mu nosa,
no nie?
– Co?! –
zawołałam zdumiona. – Ktoś mu złamał nos?
– Raczej sam
sobie nie złamał, Granger – prychnął Teodor, o którego obecności na chwilę
zapomniałam.
– Och,
przestań – fuknęłam na niego. – Kto mu to zrobił? I dlaczego?
Ian wzruszył
ramionami.
– Nie wiem –
odparł. – Niczego nie powiedział, nie chciał, żebym pomógł mu z wyleczeniem, w
ogóle był jakiś dziwny… Kazał tylko przekazać, że cię przeprasza, ale
zamrożenie palców po prostu go wku…rzyło – poprawił się szybko. – Innymi słowy
– nie miej za złe Alexowi użycia aż takich środków.
Machnęłam
ręką.
– Nigdy nie
miałam – rzekłam. – Chciał wygrać, to naturalne. Zastanawia mnie tylko, kto
mógł tak go załatwić, no i za co… – Wtedy z mojej głowie pojawiła się bardzo
niepokojąca myśl. Spojrzałam powoli na Rogera siedzącego cicho. Przez dłuższą
chwilę wpatrywałam się w niego bez słowa. W końcu on sam uniósł brwi.
– Co? – nie
odpowiedziałam. Wtedy zrozumiał. – Myślisz, że to ja? Hermiono, przecież wiesz…
to nie tak… Po co miałbym łamać mu nos?
– Nie wiem,
Roger – powiedziałam cicho, jednak nie z gniewem. Raczej z zawodem.
– Byłem
wkurzony przez to, co ci zrobił, ale nie aż tak, by go okaleczyć – wyjaśnił.
Znowu się nie odezwałam. Wtedy westchnął i wstał. – Idę po Ivy, pewnie ucieszy
się, że już się obudziłaś.
– Pójdę z tobą
– na nogi zerwał się Ian. – No, to widzimy się na kolacji.
I po kilku
chwilach opuścili Punkt Medyczny. Zanim jednak wyszli z sali, usłyszałam
zduszony głos chłopaków.
– Dlaczego to
zrobiłeś, stary?
– To nie ja,
mówiłem już!
Dopiero po
sekundzie wypuściłam powietrze z płuc.
– Nie wierzę,
że Roger mógł zrobić coś takiego – przyznałam, nie patrząc na Teodora.
– Więc
dlaczego mu to zarzuciłaś? – spytał.
– Bo on wydaje
mi się najbardziej prawdopodobną osobą – odrzekłam powoli. – Dowiedział się, że
wylądowałam w Punkcie i…
– Tego całego
Alexa też prawie tutaj zaciągnęli – przerwał mi Ślizgon – ale w końcu jakoś się
wymigał.
Zamilkłam na
moment.
– Tak czy siak
– kontynuowałam – Roger mógł się wkurzyć, znalazł go, pokiereszował… Pamiętasz?
Ian był sam, kiedy znalazł Alexa.
Brunet
przewrócił oczyma.
– Zawsze
musisz histeryzować, Granger – stwierdził z niesmakiem. – Stone dał mu nauczkę
i tyle.
– To bardzo
poważna sprawa, Teodorze – oświadczyłam powoli. – Roger może mieć kłopoty.
– Skoro Alex
nie powiedział Owensowi o tym, kto go załatwił, to nikt inny się nie dowie.
Zmarszczyłam
brwi.
– No nie wiem
– zaniepokoiłam się. – Jeszcze może mu się odwidzieć i… och, nawet nie chcę
sobie wyobrażać. Zdyskwalifikują jego albo cały Hogwart, a wtedy…
– Granger.
– Co?
– Milcz.
Odpoczywaj.
Spojrzałam na
niego zdziwiona.
– Co ty się
taki troskliwy zrobiłeś? – spytałam z niewielką złością w głosie.
Teodor wzruszył
ramionami, nie patrząc na mnie.
– Nie wiem.
Może się zmieniam.
Moje serce zaczęło
bić jak szalone, choć nie dałam niczego po sobie poznać.
– A podobno
mnie mózg uszkodzili – wymamrotałam cicho.
Dosłyszałam
gardłowy chichot Teodora.
Naprawdę nie
wiedziałam, skąd wzięło się bądź co bądź niezwykłe zachowanie Ślizgona, bo
normalnym nie mogłam go nazwać. Nie miałam jednak czasu zbyt długo się nad tym
zastanawiać, gdyż chwilę po moich słowach zaczęliśmy normalną rozmowę na temat
Konkursu i czy mamy jakąkolwiek szansę na wygraną.
Czując się
dziwnie lekka, śmiałam się dźwięcznie z każdej – koniec końców – zabawnej uwagi
Ślizgona.
***
Minerwa
McGonagall wraz z Severusem Snape’em odeszła od uchylonych drzwi Punktu
Medycznego. Gdyby czarnowłosy mężczyzna nie odciągnął jej nieco w bok, wciąż
stałaby, przypatrując się Teodorowi i Hermionie.
Od dawna
wiedziała, że coś się tu kroi.
– Mają się ku
sobie – stwierdziła cicho kobieta, kiedy znaleźli się już wystarczająco daleko,
by nikt nie słyszał ich rozmowy.
Odpowiedziało
jej głośne prychnięcie nauczyciela.
– Nie
rozśmieszaj mnie. Nott i Granger?
– Nie udawaj,
że niczego teraz nie zauważyłeś, Severusie – rzekła McGonagall prawie z
rozbawieniem.
Snape nawet na
nią nie spojrzał, w końcu miał swoją godność.
– Tak się
składa, że nie – odparł drwiąco. – Chyba czas zainwestować w okulary, Minerwo.
– Daj spokój,
Severusie. – Stanęli przed windami, Punkt Medyczny mieścił się na trzecim
piętrze. Mężczyzna nacisnął guzik i w końcu spojrzał na opiekunkę Domu Lwa. –
Musisz przyjąć do wiadomości, że w końcu między niektórymi Gryfonami a
Ślizgonami zniknęła dzieląca ich bariera.
Wsiedli do
windy, która dopiero co przyjechała. Snape nacisnął odpowiedni guzik, by mogli
znaleźć się z powrotem na dole.
– Niech Lwy
zostaną Lwami, a Węże Wężami. Zatarcie granicy może być tragiczne w skutkach.
– Na miłość
boską, Severusie – zdenerwowała się nauczycielka. – Założę się, że z tego
wyniknie coś więcej. Przecież to, jak ze sobą rozmawiają, patrzą na siebie… a
przynajmniej panna Granger…
– No właśnie –
przerwał jej pogardliwie Snape – przynajmniej
panna Granger. Nott nie wykazuje najmniejszych oznak zainteresowania. W
dodatku nie jest na tyle głupi, zna swojego ojca i wie, co mogłoby się stać,
gdyby związałby się z mugolaczką.
McGonagall
zaniepokoiła się.
– Co masz na
myśli, Severusie?
Winda
zatrzymała się, a drzwi otworzyły. Mężczyzna spojrzał na nią z absolutną
powagą.
– Lepiej, żeby
twoje słowa spełniły się tak samo jak większość wróżb Trelawney – powiedział,
po czym wyszedł z windy, wprawiając w ruch swoje czarne szaty.
Kobieta patrzyła
za nim jeszcze kilka chwil. W końcu ruszyła przez salę główną w poszukiwaniu
jednego z organizatorów Konkursu, by poinformować o wybudzeniu się Granger.
Wciąż czuła lekki niepokój, nawet gdy rozmawiała już z wysoką, smukłą kobietą o
ciemnych włosach i wesołym uśmiechu.
Minerwa
McGonagall chwilami naprawdę bała się Severusa Snape’a.
_______________
Sylwestra
spędziłam beznadziejnie, nigdy więcej takich wyskoków; chrzanić, następnego
spędzam przed kompem z szampanem. Teraz przynajmniej ferie, mam dość szkoły,
występów, zarywania nocy na naukę i ciągłego osłabienia. Wprawdzie za tydzień z
haczykiem, w poniedziałek, wyjeżdżam do Kalisza na Scholę Cantorum (bicz plis),
ale nie dla samego udziału, a raczej dla głupawek z przyjaciółmi. Oni wciąż są i poprawiają mi nastrój, nawet gdy wiele
rzeczy mnie przytłacza.
Dobra, koniec
smętów.
Następny
rozdział będzie, kiedy ogarnę du się, czyli chu kto tam wie
(muszę przestać przeklinać, przez tyle czasu tak dobrze mi szło). Postaram się
do końca stycznia.
Aha, no i
sonda. Zdecydowaliście się na bonus
związany z opowiadaniem. Nie ogarniam, skąd wzięło się Was aż 89. Jak?!
O_O’ No ale okej, proszę bardzo. Jeśli nie uda mi się dwudziestki trójki
przygotować do końca stycznia, to szóstego lutego ukaże się ówże dodatek
specjalny.
Ściskam Was,
kochani, i życzcie mi dużo snu, weny, snu, ogarnięcia życia, snu… Dobra, to nie
koncert życzeń.
Empatia
Uuhuhuhu! *u*
OdpowiedzUsuńTeoś się troszczy, jakie to słoodkie.
Szczerze powiedziawszy, za krótki dla mnie. Niedosyt.
Bardzo mi się podobał pomysł z Odbiciem, z wyimaginowanym domem, lasem. Rozczulasz się nad szczegółami wnętrza, co dodaje uroku i lekko się to wszystko czyta. No i oczywiście chce się więcej, więcej. Mam nadzieję, że Herma wreszcie zakończy (da mu do zrozumienia, że noł, najn, niet) te chore relacje z Rogerem.
Cudnie, dodawaj kolejny szybko, bo zaczyna się to rozkręcać. W fajowskim kierunku. *w*
Snu, weny, wypoczynku życzę. Ja mam dopiero ferie w lutym. ;<
Ściskam! <3
Haha, jakoś tak wyszło ^^' Doszłam do wniosku, że powinien w końcu zacząć się troszczyć xD
UsuńJeśli chodzi o opisy, to wciąż staram się odnaleźć własny styl w ich tworzeniu. Rowling nie grzeszyła przytaczaniem szczegółów, a - przynajmniej ja - i tak można było sobie wszystko wyobrazić. Moje, choć bogate, ciągle są dla mnie trochę ciężkie. Muszę po prostu ćwiczyć, ot.
Snu i tak niezbyt dużo zaznam, ale wena się przyda :D Współczuję tak późnych ferii ;_: Ja miałam to szczęście, że tylko na półtora tygodnia do szkoły wróciłam i zaraz uciekłam :3
Bardzo dziękuję za opinię ;**
Heheszki, łap jakiś potterowski konkurs. Co prawda nie wiadomo czy wypali. Jestem pewna, że wygrasz, a możesz zyskać więcej czytelników: https://www.facebook.com/photo.php?fbid=514094498621001&set=a.400270883336697.92378.400259453337840&type=1&theater <3
UsuńDziękuję bardzo ;**
UsuńBoskie długo na to czekałam Teomione powoli się się rozwija i oby tak dalej . Rozmowa McGonagall i Snape'a była super . Życzę weny
OdpowiedzUsuńPrzyznaję, długo trzeba czekać, ale w końcu musiałam kopnąć wątek Teomione do przodu xD
UsuńDziękuję za miłe słowa :)
O ja cię pierniczę *.*
OdpowiedzUsuńBunt magii, bunt magii, bunt magii, o żesz, na to bym nie wpadła! Kolejny raz pokazałaś, że masz wielką wyobraźnię.
Drugie odbicie Mii jest interesujące, jakoś ją polubiłam. Taki miły ktoś. I jeszcze pomogła Granger w jakiś sposób z umarłymi... Interesujące, nie powiem.
...
Jak to Roger nie złamał nosa Alexowi? No jak to nie? ._. Dobra, bardzo chciałabym go wkopać chłopaka, bardzo to widać? xD
Albo tylko tak powiedział, a złamał mu ten nos? ;p
Teoś, teooooooooś! *.* On jest taki słodki, jak jest miły, nooo. Aż mi się miło zrobiło, jak to czytałam.
Najlepsza z tego rozdziału jest rozmowa Snape'a i McGonagall, naprawdę. Uwielbiam wszelkie sceny z Mistrzem Eliksirów (jestem pod wpływem Bez cukru;)
Ostatnie zdanie najlepsze.
Tak zmieniając temat, ja nie głosowałam na bonus związany z opowiadaniem, tylko na notkę. Zawsze to, co wybieram, nie wygrywa ._.
Wy szczęściaro! Masz ferie! Ja muszę czekać do 8 lutego, uwielbiam to -.- Nawet nie będę miała gdzie pojechać, ale kit z tym, nie miałam w końcu biadolić.
Pozdrawiam ^^
Bunt magii był zaplanowany od samego początku opowiadania, więc nie mogłam się doczekać, aż Wam go przedstawię :D
UsuńOch, wiem! Odbicie Mii sama strasznie kocham, miałam niezły ubaw, opisując wszystko z udziałem niby jednej osoby, ale tak naprawdę dwóch nieco różnych ;DD
Nie wiem, nie wiem, sama domyślaj się, o co chodzi z Rogerem :3
"Bez cukru" *.* Absolutnie kocham, śmiałam się i płakałam na zmianę, jednocześnie podziwiając niezwykła wyobraźnię mrocznej. Mniam <3
Haha, na bonus głosowało ponad 40 osób, więc no XD Ale wiedziałam, że najwięcej będzie na bonus i miniaturkę ^^''
No, wreszcie ferie... Ale i tak sobie nie pośpię. Cóż.
Dziękuję za opinię, kochana, i ściskam Cię ciepło ;**
Rooooozdział<3 Bałam się,że już nic dzisiaj się tutaj nie pojawi, ale miałam czuja i weszłam. :D
OdpowiedzUsuńPierwszy fragment kompletnie mnie zaskoczył. Odbicie Hermiony? Szczerze, nie polubiłam tego jej drugiego "ja", nie mogła jej tego wszystkie od razu powiedzieć!? Wiem, bez tego nie byłoby tego elementu zaskoczenia, ale jestem niecierpliwa z natury i od razu chciałabym wszystko wiedzieć... Na całe szczęście Hermiona nie pamięta tego, co działo się w jej głowie. I to chyba lepiej. Niech wciąż dochodzi do tego, że bardzo lubi Teodora :D
A ja mam pewne podejrzenia co do tego kto pokiereszował tak Alexa. Teodor! Taaak? No przecież wiem, że tak <3 I kocham go za to. Może to nie było dobre rozwiązanie, ale to pokazuje nam, że naprawdę mu na niej zależy. Pewnie musiał okropnie czuć się z myślą, że Hermionie coś się stało, grr...
Ostatnia scena była bardzo tajemnicza. Przez moment naszła mnie głupia myśl, ze Snape i McGonagal zaraz na siebie naskoczą i zaczną robić nieprzyzwoite rzeczy, ale to przez ten fragment "Musisz przyjąć do wiadomości, że w końcu między niektórymi Gryfonami a Ślizgonami zniknęła dzieląca ich bariera.". Wyobraziłam sobie, jak Minewra kusząco patrzy na Severusa.... Haha, stop. To tylko moja wyobraźnia :D No, to już wiemy, że nawet jeśli między Teodorem a Hermioną by coś zaszło, na ich drodze stanęłaby kolejna przeszkoda: ojciec Notta.
Ahh, nie mogę się już doczekać tej gali, mam nadzieję, że coś się pojawi! :D
Co do Sylwestra to powiem ci, że spędzanie go przed komputerem z szampanem to nie jest taki zły pomysł, wiem z własnego doświadczenia :D
Życzę wypoczynku, sobie i tobie, oj, przyda się... Pozdrawiam ^^
Spokojnie, spokojnie, nie zapominaj, że lubię dodawać rozdziały o dziwnych porach, np. o trzeciej w nocy ;D
UsuńCzy ja wiem. Hermiona odczuwa na sobie skutki rozmowy z Odbiciem - jest tam taki malutki fragment, że jej serce biło o wiele szybciej, niż powinno. Już rozumiesz? :3
Nie wiem, kto pokiereszował Alexa - skoro H. nie wie, to ja też XD
Hahaha, rozwaliłaś mnie rozmyśleniami nad Snape'em i McGonagall xDD Nie no, ja takich myśli nie mam - Snape'a mogę połączyć tylko i wyłącznie z Hermioną, a McGonagall z Voldemortem, więc no xD
Na gali sporo będzie się działo - możesz spodziewać się jej w 24 rozdziale, o :)
Poprzedniego-poprzedniego Sylwestra spędziłam przed kompem i nie powiem, nie było źle. Poprzedni to masakra -.-
Odpoczynek... Nie ma co na niego liczyć, meh.
Dziękuję za tak wylewną opinię, kochana ;* Pozdrawiam ;**
No to hir łi goł egen! Przygotuj się na długi komentarz!
OdpowiedzUsuńAHAHAHA, SZOKŁAM, NIE POWIEM, ŻE NIE.
Odbicie było takie sympatyczne i Hermionowate, że aż się śmiałam sama do siebie. xD Matko, ta dziewczyna z zewnątrz potrafi być serio denerwująca! Do ostatniej chwili zastanawiałam się, o co jej do jasnej ciasnej chodzi, a tu proszę bardzo, bunt magii. Czyli mam odpowiedź na jedno z pytań z poprzedniego komentarza, tzn. czemu Grangerówna pogorszyła się z transmutacji i... muszę powiedzieć, że taki powód, to ja rozumiem, ashaha <3 I wgl Teodor, nooo <3 WRESZCIE ZAKOPALI TOPÓR. I taki opiekuńczy, omomomom. Chyba jednak będziesz musiała się z nim ze mną podzielić, sorrs <3
I czy tylko ja mam wrażenie, że to Teodor złamał mu nos? xD Serio, Roger, którego też kocham (nie tak mocno jak Teosia, no ale cóż) wydawał się serio zaskoczony, a Nott siedział tak po cichu, więc może ten *-* I eeej, ja nie chcę, zeby ona łamała mu serduszko :C Tzn wiem, że tak musi być, żeby mogła być z Teodorem forever (<3) ale mi przykro. Hermiona złamie mu serce, Ivy zdradzi i zostanie bidak sam. Szkoda mi go ;<<
MINERWA ZAUWAŻYŁA, ŻE COŚ SIĘ ŚWIĘCI, HAHAHA <3 A Snape to niech siedzi cicho z tymi swoimi suchymi ripostami, no żeby porównywać to do przepowiedni Trelołni, żal peel normalnie ;___; TAK, MINERWO, MAJĄ SIĘ KU SOBIE!
I o co chodzi z umarłymi w gazetach?
Wiem, że komentarz nie jest taki długi jak poprzedni(wstyd mi), ale sama musisz przyznać, że za wiele się nie działo (nie licząc wymienionych wyżej rzeczy, oczywiście). Mam nadzieję na galę w następnym rozdziale, can't wait!
Całuję i czekam na NN (nie to, żebym cię pośpieszała, ale... SZYBKO) ;*
Jeżu, już lubię Twoje komentarze, haha :DD
UsuńJa się naprawdę dziwię, że Wy o buncie nie pomyśleliście wcześniej o.O Dawałam wskazówki i naprawdę byłam w szoku, dlaczego jeszcze co najmniej dwie osoby nie wytknęły mi, że to przecież oczywiste i w ogóle. Niemniej, jeśli Was zaskoczyłam, to dobrze, o :D
Nie no, Teoś i Hermiona już dawno zakopali topór, ale dopiero teraz H. zaczęła, wiesz, rozluźniać się i w ogóle. A T. pokazywać, że w niewielkim stopniu zależy mu na H., o ^^
Cii, ja nie wiem, kto mu nos złamał ^^'' Hermiona w sumie już krzywdzi Rogera. Tylko nie ma tego skutków. Ale nie bójta się, już niedługo wszystko się rozwiąże.
Severus zdaje sobie po prostu sprawę z konsekwencji, jakie mogą się wywiązać. Ojciec Notta to cham i prostak, nie zapominajmy xD Minerwę kocham absolutnie, Rowling zdecydowanie za mało czasu poświęciła jej w kanonie :c
Hermiona nie wie, to ja też - po prostu ma zwrócić uwagę na gazety, jeśli chce dowiedzieć się czegoś na temat umarłych ^^
Cicho, uwielbiam takie długie opinie i strasznie dziękuję Ci za ten komentarz ;* Gala w dwudziestym czwartym, więc spokojnie :3
Raz jeszcze dziękuję i pozdrawiam ;*
Przeczytałam i jestem wniebowzięta, jak zwykle zresztą.
OdpowiedzUsuńJaka szkoda, że nigdy nie spotkałam swojego Odbicia, bo to mogłoby być naprawdę ciekawe (czyt. masakryczne).
Och, i coraz bardziej podoba mi się fabuła tego opowiadania. ;)
Poza tym nie znalazłam żadnego błędu ( choć to pewnie wina tego, że wczoraj zabalowałam -,-).
Pozdrawiam,
Tola. ;)
PS. Wiesz już, ile rozdziałów będzie miało to opowiadanie? (oby jak najwięcej!) ;))
Też chciałabym spotkać swoje Odbicie... A może już je spotkałyśmy, tylko po prostu tego nie pamiętamy? XD
UsuńWyjątek planuję zamknąć w 60-70 rozdziałach. Wiem, to sporo, jednak wiadomo, że lubię się rozpisywać... xD
Dziękuję za miłe słowa i również pozdrawiam ;)
Och, to świetnie. Uwielbiam takie długie opowiadania . ;)
UsuńTola
To dobrze, bo mnie osobiście czasem przeraża 70/80-odcinkowe opowiadanie xD
UsuńNo i nagle wiadomo, co się dzieje z człowiekiem, gdy jest nieprzytomny. Oczywiście nie życzę sobie utraty świadomości, ale dobieranie kiecki byłoby co najmniej niezłe. No i McGonagall wyczuwająca jakieś, że tak powiem, fluidy między Granger i Nottem - epic win! To chyba Snape powinien kupić sobie okulary. No i podejrzewam, że to Roger stoi za złamanym nosem Alexa, no sorry.
OdpowiedzUsuńWyłapałam taką rzecz: "Może przy następnym spotkaniu coś będzie pamiętać…" -> zdaje mi się, że chodziło o "będziesz".
Pozdrawiam,
[stolen-papyrus] & [konFEDORAcja]
No nie? Takie Odbicie nawet mnie się podoba :DD Ciekawe, jak wyglądałoby moje, hahah.
UsuńMcGee ja sama absolutnie kocham, więc no ;3 Co do złamanego nosa Alexa, to niedługo będzie wyjaśnienie, ot :D
Dziękuję za wytknięcie oraz za cały komentarz. Ściskam ;*
Wydaje mi się, że wczoraj z pięć razy wchodziłam i się stresowałam jak jeszcze nie było ;)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się pomysł z Odbiciem. W ogóle taka Hermiona była.. no cóż, inna. Taka wesoła, beztroska.. sama nie wiem ;3 W każdym razie bardzo ją polubiłam i fajnie by było, jakby jeszcze kiedyś się pokazała :D
Moje serduszko podpowiada mi, że to Teoś tak urządził Alexa i bardzo chciałabym, żeby była to prawda. Roger jak to Roger, może strasznie na nią leci, może nawet się zakochał, ale nie wydaje mi się takim typem człowieka, a Teoś.. och, przecież to by było takie w jego stylu! :D Będę trzymać kciuki, żeby to jednak był Teodor :D
Mam też nadzieje, żer Hermiona w końcu powie Rogerowi NIE. Nie jest zły, tylko denerwuje mnie to, że on tak za nią szaleje, kiedy ona szaleje za Nottem, no! :D
I chociaż Hermi już trochę rozumie, to nie mogę się doczekać, kiedy całkowicie dojdzie do tego, że uwielbia Tosia. No i on oczywiście musi tez to zrozumieć, choć wydaje mi się, że to powoli i do niego dochodzi :D
Podoba mi się rozmowa Snape'a i McGonagall ;) w ogóle uwielbiam Severusa, więc trudno, żeby mi się nie podobała :D Wkurza mnie tylko fakt, że coś stanie Teosiowi i Hermionie na drodze. Jakby nie dość było, że mają tak trudne charaktery i ciągle się kłócą, to jeszcze dochodzi jego ojciec.. eh. Mam jednak nadzieję, że jakoś sobie dadzą radę ;3
Ja sylwka spędziłam z przyjaciółkami i dobrze się bawiłam. Mam nadzieję, że za rok twój będzie lepszy! :)
Życzę duuuuuuużo snu i jeszcze więcej weny! ;3 i mam nadzieję, że na rozdział nie będzie trzeba aż tak długo czekać ;3
Hahaha, wszyscy się niepokoili xD
UsuńNo wiem, wiem, Odbicie podoba mi się jeszcze bardziej niż ta realna Hermiona :D
Teodor czy nie - Alexowi się dostało ^^' Hm, ale ja bym nie twierdziła od razu, że to na pewno nie Roger. Oczyma wyobraźni widzę tę scenę i bardzo on mi w niej pasuje :3
Wszyscy tak chcą Teomione, a o umarłych już zapomnieli, haha :DD Nie no - poczekajcie na galę, a może się ciuteńkę nasycicie ^^
SnapeSnapeSnapeSnape, lubię go. Chociaż boję się o jego charakter tutaj, no ale...
Dziękuję za życzenia i za całą opinię ;* Ściskam <3
Rozdział jak zwykle świetnie napisany itd. Błędów nie wychwyciłam, ale ja to ja.. mi błędy umykają. xD"
OdpowiedzUsuńTeo coś się odmieniło.. Od początku wiedziałam, że Roger nie mógłby pobić... tego no... Alexa. Pierwsza myśl? Teodor to zrobił. xd"
Scena z Sevem... Uwielbiam. Oddałaś tutaj jego charakter. Jest super. xD
Ja sylwester spędziłam z chłopakiem i bawiłam się świetnie. Ale za to teraz jestem chora.. znowu. -.- Idzie oszaleć, jakaś grypa panuje... Masakra.
Mam ferie dopiero od 11 lutego.. A tak chciałabym już odpocząć... Mam dość, a przecież niedawno było wolne. xd
Życzę ci wszystkiego najlepszego w Nowym Roku, dużo snu i weny! <3
Jak nie było błędów, to bardzo się cieszę, nawet jeśli Ci one umykają ^^''
UsuńA jeśli to rzeczywiście Roger? Weź, Teoś przecież taaaki opanowany i w ogóle... ;P
Hm, no nie wiem, Severusa w swoich opowiadaniach nigdy nie byłam pewna, ale skoro jest okej, to dobrze :D
Meh, moją mamę też dołapało. Ja się niedawno wykurowałam i modlę się, żebym znowu nie zachorowała -.-'
Dziękuję za opinię i życzę Ci szybkiego powrotu do zdrowia ;*
Przeczytałam już pół godziny po opublikowaniu, ale ciocia-w-twoim-wieku Nefrateve zawsze się spóźnia z komentarzem. A więc, zachwyciłam się tak z pięćdziesiąt razy, drugie pięćdziesiąt wzruszyłam, o, a trzecie pięćdziesiąt uśmiechałam się jak głupia, bo KTOŚ tu się martwił o Hermionę :D Weź ty się pospiesz z ich pocałunkiem, bo ja tu ledwo, ledwo wytrzymuję :D I swear to God I'm gonna cry when they'll kiss. Tak mniej więcej xD
OdpowiedzUsuńNo nie? Wreszcie się martwi o nią, a nie jak ten ciołek patrzy, kiedy ona nieprzytomna i w ogóle xD Nie wiem, nad czym się tu wzruszać, no ale... Podczas big kissu nie będziesz płakać, serio, a przynajmniej na to się zanosi. Zresztą, to dopiero za, ekhem, sporo rozdziałów :D
UsuńDziękuję za miłe słowa ;*
Nie wiem jakim cudem zobaczylam rozdzial dopiero dzisiaj ;_;
OdpowiedzUsuńPomysł z odbiciem Hermiony spodobał mi się.
Co ja pisze - bardzo mi się spodobał :D
W końcu Hermiona zrozumiala co czuje do Teodora <3
Nott również się jakoś odmienił, ale mam nadzieje, że szybko nie zrozumie, że też coś do niej czuje ;)
Co do pobicia Alexa, to podejrzewam Teodora.
Chociaż kto wie. Roger jest spokojny, ale kazdy jak sie wkurzy to pokazuje paurki ;D
Udanych ferii i weny życzę ! ;*
Hm, nie zapominajmy, że Hermiona uświadomiła to sobie jedynie "po drugiej stronie". Sądzę jednak, że w sumie w realnym życiu przebiegnie to nieco łagodniej i po prostu pewnego dnia zacznie nazywać to po imieniu bez żadnego pochylania się nad kubeczkiem czy coś ^^''
UsuńNo właśnie! Dobry argument. Więc, ludu, to niekoniecznie musiał być Teoś xD
Dziękuję bardzo za komentarz ;**
Bardzo mi się podobało! Notka bardzo długa, a napisana tak, ze czyta się jednym tchem :) Spodobała mi się postać Rogera ;D Aczolwiek nie uważam, że to on tak urządził Alexa. Chyba jest po prostu zakochanym głupcem, ale nie kimś zdolnym do tego co niby zrobił. Będę czytać to opowiadanie. Również piszę, tzn dopiero zaczynam. Może chcesz mnie odwiedzić na francuska-pokusa.blogspot.com Jest to również FF potterowskie ;)
OdpowiedzUsuńByłoby bardzo miło, gdyby ktoś wyraźił swoją opinię na temat pierwszego rozdziału ;)
Pozdrawiam ;)
Aww, dziękuję bardzo :)
UsuńOj tam, Roger nie jest głupcem, jak zresztą okaże się później. To tylko Roger, ot :DD
Dziękuję bardzo za opinię. Może do Ciebie wpadnę ;)
Pozdrawiam!
Mwahahah, Nott siedział przy jej łóżku! <3 Martwi się o nią, jakie to słodziutkie. Cieszę się, że między nimi teraz się tak w miarę dobrze układa, że ze sobą żartują, i w ogóle. Co do tego, kto pobił Alexa, podejrzewałabym Notta, ale Roger... Wydawał się być tak szczerze zaskoczony. No nie wiem, w sumie nie jest to chyba aż tak ważne.
OdpowiedzUsuńBardzo podobał mi się ten wątek z Odbiciem, a opisywane Odbicie Hermiony chyba jest obecne na szablonie, hłe hłe. Identyko jak opisujesz, także ten. Niezauważanie oczywistego wychodzi Hermionie mistrzowsko, to trzeba przyznać. I ooo, wyjaśniło się, czemu pogorszyła się w transmutacji. A TO CI PODSTĘPNA MAGIA, NOO! Tak sobie nagle stwierdziła, że przy Ronie jej bebe, to wybrała sobie Notta, taak? A Hermiona nic do gadania nie miała? :D Ale ładnie, muszę przyznać, że gust ma świetny(chociaż Rona kocham, to jednak wiesz... Ci źli i tajemniczy goście zawsze są ciekawsi...)
Minerwa nawet zauważyła co się kroi, o. A Snape woli nie przyjmować tego do świadomości. W sumie się nie dziwię, bo z tej miłości wynikną same problemy. No ale miłość to miłość, nie? Trzeba o nią walczyć i nie ma, że zawsze jest dobrze, o. Powiedziała ta, co się zna :P
Pozdrawiam i życzę Ci weny, CZASU, cierpliwości do wielu spraw, żebyś odpoczęła i się zrelaksowała, i wszystkiego taak, od serca. Nie od wątroby, nie od żołądka, ale z czystego serca.
Przepraszam, trzyma mnie od wczoraj głupawka z koleżankami ^^
Pozdrawiam :*
Hahaha, no to uważaj, bo niedługo znowu będzie trzeba trochę rozruszyć ich relacje jakąś sprzeczką, żeby potem mogli się ładnie pogodzić :D
UsuńPobicie Alexa nie jest ważne, ale zauważ, że osoba, która tego dokonała, raczej lubi Hermionę, a to już coś znaczy xD
Yup, Odbicie widnieje na szablonie, dlatego tak długo go nie zmieniałam ^^' I tak, napis to jakby myśli tej drugiej Hermiony :3
Nie no, Mia będzie miała coś do gadania, zawsze miała. To emocje działają na magię, nie magia na emocje ^^ Na razie cierpliwości xD
Już prawie-prawie odpoczęłam, ważne, że jasno myślę, więc jesteśmy do przodu :DD W poniedziałek wyjeżdżam i znowu brak snu, no ale czasem trzeba xD
Dziękuję za opinię i ściskam cieplutko ;*
genialny pomysl. szkoda ze ona nie bedzie pamietac odbicia. ale wszystkie przemyslenia, jak rozumiem, tak? z sukienka i w ogole:D? a tak na serio - dot Teodora? i rady? bardzo dobry pomysł. Alex powinien się wtydzić. teraz pewnie boli go nos, który złamał mu Teodor. nie rozumime, jak Hermiona może być w pewnych sprawach tak ślepa i szczerze mówiąc, głupia:D
OdpowiedzUsuńNope, Hermiona niczego nie będzie pamiętać. Może jedynie zachowywać się, hm, inaczej. Np. w scenie z Punktu Medycznego jest moment, kiedy Hermiona "śmieje się dźwięcznie", przy czym przy Odbiciu zastanawiała się, czemu ona tak nigdy nie robi :)
UsuńMia nie jest ślepa na sprawy innych, ale na swoje jak najbardziej xD No ale bywa :D
Dziękuję za opinię i pozdrawiam! :))
Wena wróci, na pewno. Nie spiesz się z nowym rozdziałem. Wszyscy czytelnicy zrozumieją. Trzymam kciuki, by wszystko się ułożyło. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :) Wena już prawie, prawie jest, tylko niestety nie na rozdział 23, a na wszystko, co jest później -.-'
UsuńDroga, kochana Empatio (to ciekawe jak się z Tobą zżyłam nawet Cię nie znając, a jedynie czytając bloga), jestem tu nowa i zakochana. <3 Ten blog zrył mi psychikę, już nigdy żadnego bloga nie przeczytam tak go kochając. Teraz, kiedy nadrobiłam i jestem na bieżąco czuję taką o cholerną pustkę w środku. I chciałam Ci podziękować. <3 Natchnęłaś mnie i zaczęłam pisać o Hermionie i Nocie, ot co! <3 W dodatku ponoć to najlepsze, co dotychczas wyszło mojego autorstwa, a więc dziękuję, bo napisałam to zaraz po przeczytaniu pierwszych rozdziałów tu.
OdpowiedzUsuńŚciskam i weny życzę (JA CHCĘ JUŻ NOWY ROZDZIAŁ),
Nowa i zakochana Pani Lestrange.
Kiedy przeczytałam "ten blog zrył mi psychikę", to aż się przestraszyłam xD
UsuńTo raczej jak dziękuję za tak miłe słowa. A linka mogłabyś podrzucić, wiesz? ;P
+ Dobra, teraz o rozdzialiku :3
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że wolę Hermajni jako Hermajni, ale polubiłam jej Odbicie i cieszę się, że Granger choć gdzieś w podświadomości taka jest :D Zazdroszczę ci tych pomysłów, no. Bunt magii + Tociu. Bardzo dobre rozwiązanie, bo się zastanawiałam, że to z leksza bez sensu, że genialna Szczota (matko, wszystko łapię od Tocia, wydaje mi się momentami, że go znam, a to oznacza, że świetnie wykroiłaś postaci) nagle jest tępakiem i większą niezdarą w transmutacji od kochanego Neville'a. Jak teraz pomyślę, to to było takie oczywiste xD Ale mi jak zwykle nie chciało się myśleć <3 W ogóle zazdroszczę Granger mózgu xd
Co do noska Alexa to jakoś od razu wydawało mi się oczywiste, że to Teoś. Jakbym wiedziała xD A więc ty czytając nasze komentarze na pewno zrobisz tak, że to Roger. A ja chcę, żeby to był Tociu (przepraszam za tego Tocia, ale okazało się, że rany rany mój jakiś prapradziadek miał na imię Teodor i mówiono na niego Tociu, ogólnie to się tym jaram ^^)! I w ogóle mrał, Tociu troszczy się o Granger <3 Kocham Tocia, kocham Twojego Tocia i mam teraz za złe, że Dżej Kej nie zrobiła Granger z Tociem, o. Ale na szczęście mam Twojego bloga, który, kurde, dorównuje Rowling, dziewczyno. A wracając do tematu to jak słodko Granger i Teoś się razem śmieją, ooj <3
Kocham cię, Minerwo. Zresztą myślę, że to kwestia tego, że Tociu jest jednym z nielicznych Ślizgonów, jeśli nie jedynym, którego Lwica (wszystko przejmuję od Tocia, ech) lubi, ba, jest jej takim ulubieńcem, a więc cieszy się, że Granger się nim zainteresowała. Snape, ciebie też kocham, wiedziałam, że tak zareagujesz, a zobaczysz, jeszcze ich pobłogosławisz xD Ej, ale co to ma być, zły Snape u ciebie? :O Nie!
Ogółem nie mogę się doczekać gali, czuję, że Tociowi na widok Granger szczena opadnie i do końca imprezy będzie mu dziwnie latała, ot co. <3
Ściskam i weny życzę2 :* Czekam, aż wrócisz. ^^ Mam nadzieję, że wyjazd cię natchnie.
Ale jak wrócisz będziesz miała co czytać, walnęłam trochę długi ten komentarz, jej :O Dobra, dobra, już się zamykam. xD
UsuńNa początek dziękuję za tak częste komentowanie moich rozdziałów. Twoje opinie dały mi kopa, oj, dały :)
UsuńHuh, sama strasznie lubię Odbicie, więc cieszę się, że Tobie także się spodobało. Jeśli chodzi o bunt magii - musiał być jakiś powód takiego nagłego pogorszenia, inaczej by nie przeszło :D
A skąd wiesz, że to nie Roger? XD Może faktycznie on, co? ;PP
Ja mam ogólnie za złe Rowling, że nie dała czegoś więcej o Teosiu. Tylko wspomniała o nim, god damnit. Niefajnie, serio.
Hm, co do Snape'a, to sama nie wiem. Mam pewne plany, ale jeszcze zobaczę, o ^^
Wyjazd mnie nie natchnął, nie mam prawie nic z nowego rozdziału, no ale cóż, trudno. Dziękuję za każde miłe słowo, za każdą opinię, za obecność... Po prostu dziękuję! ;*
Natrafiłam na Twojego bloga kilka dni temu i jakoś odkładałam go na później. Dzisiaj skończyłam czytać i muszę powiedzieć, że nie żałuję - jest świetny. Nie prowadzisz akcji ani zbyt szybko, ani za wolno. Twoje postacie mają charakter, na pewno nie są bezbarwne. Nie lubię Ivy,zwłaszcza po tej podsłuchanej rozmowie... Mam nadzieję, że to Nott pobił Alexa, chociaż odbicie mówiło o Rogeru. Pierwszy pocałunek będzie dopiero za wiele rozdziałów? Nie przesadzaj... :( Wiadomo, zrobiłoby się mdło, gdyby tak nagle zaczęli sobie słodzić, jak w tandetnym romansie, ale z drugiej strony ich relacja już się chyba na tyle rozwinęła, żeby mogli się pocałować. Dobra, Twoja decyzja. Pozdrawiam i mam nadzieję, że wkrótce coś napiszesz. :)
OdpowiedzUsuńP.S. Piękny styl!
Bardzo się cieszę, że zyskałam nową Czytelniczkę :)
UsuńNigdy nie podobały mi się blogi, na których akcja leciała jak na złamanie karku. A nawet jeśli musiałam na coś czekać, to zawsze było to lepsze niż jedno wielkie "wtf" przy zbyt szybkim tempie ^^
Hm, często patrzę jak mogę przyspieszyć pocałunek, ale musi się jeszcze tyyle rzeczy wydarzyć... Meh, zobaczę.
Dziękuję za tyle miłych słów i serdecznie pozdrawiam :)
Parę miesięcy temu znalazłam twojego bloga (gdy miałaś go jeszcze na onecie) i mimo, że było na nim niewiele rozdziałów zdążyłam się w nim zakochać. Gdy mój stary laptop wysiadł nie mogłam z powrotem trafić na twoje opowiadanie aż do dnia wczorajszego. Nie uwierzyłabyś jak się cieszyłam :) Jednym tchem przeczytałam wszystkie rozdziały i nie mogę doczekać się więcej. Mam nadzieję, że niedługo coś wstawisz :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ojejku, to takie fajne uczucie, gdy ludzie wracają na Wyjątek i w ogóle :) Dziękuję bardzo za miłe słowa i pozdrawiam cieplutko ;)
UsuńZnalazłam Twojego bloga kilka dni temu, ale dopiero wczoraj zdecydowałam, że zacznę czytać. Jestem pod ogromnym wrażeniem umiejętności, jakimi wykazałaś się przy pisaniu. Zazdroszczę świetnego stylu, ogromnej wyobraźni i lekkości, dzięki której wszystko czyta się bez cienia znużenia. Postać Notta, którego w ogóle nie kojarzyłam (czuję, że zawiodłam jako fan serii), jest po prostu genialna i zostałam zwolenniczką jego ciętego języka od samego początku.
OdpowiedzUsuńBardzo zaintrygował mnie prolog. W sumie, gdyby tak nie było, nie pisałabym tego komentarza...
Nie wiem, co mogłabym jeszcze napisać. Padam do stóp i gratuluję niesamowitego pomysłu. Kiedyś czytałam bardzo dużo opowiadań, które odnosiły do Harry'ego Pottera, ale na takie nie trafiłam jeszcze nigdy.
A nawiązując już tylko do tego rozdziału, cieszę się, że to właśnie Nott był z Hermioną, gdy się obudziła. Uwielbiam ich w duecie:)Mam też takie dziwne wrażenie, że to właśnie on złamał nos Alexowi. Być może się mylę, ale nigdy nie wiadomo.
Dobrze, że Odbicie uświadomiło Hermionie kilka rzeczy i wreszcie my wszyscy dowiedzieliśmy się, co tak naprawdę siedzi w głowie uroczej Szczotki.
Życzę Ci jak najwięcej weny i dużo cierpliwości przy pisaniu, bo zawsze się przyda.
Śmiem nazwać się stałym czytelnikiem, bo zamierzam zostać z Hermioną i Nottem do końca:)
Ubóstwiam to opowiadanie.
Oj tam, wcale nie zawiodłaś. Wiele osób go nie kojarzy i czytając Wyjątek, dziwi się, że w ogóle skąd ja go wytrzasnęłam i czy na pewno nie wymyśliłam xD
UsuńJa też lubię duet Teoś&Mia, strasznie lekko mi się o nich pisze razem :DD Dziękuję za tak wylewną opinię i za to, że faktycznie chcesz zostać z moją historią :) Pozdrawiam!
Witam, Empatio :)
OdpowiedzUsuńChciałabym cię powiadomić, że nominowałam ciebie i twojego bloga do Liebster Award. Zapraszam na mur-bez-bram
Pozdrawiam, Minnie
Wspaniale! W końcu coś innego, a nie ciągle, Hermiona i Draco, Hermiona i Ron, Hermiona i Harry, Hermiona i Blaise (?) :D
OdpowiedzUsuńStworzyłaś coś całkowicie odmiennego, dlatego brawa dla Ciebie.
Czekam niecierpliwie na następny rozdział.
Właśnie zdobyłaś następną fankę. ;))
Lis.
kopniak-na-dobranoc.mylog.pl
Bardzo dziękuję za miłe słowa i witam serdecznie nową Czytelniczkę ;)
UsuńPozdrawiam!
W ogóle mam takie pytanie: piszesz o rocznicy bloga, a kiedy dokładnie ta wspaniała data? :)
OdpowiedzUsuńBlog jeszcze na Onecie został założony 31 stycznia, jednak Prolog pojawił się dopiero 6 lutego i zdecydowałam, że to właśnie wtedy będzie obchodzona rocznica, o :D
UsuńNo to jeszcze z tydzień czekania ;o
UsuńA szkoda, bo gratis urodzinowy mógłby być już jutro :D
Tak czy siak czekam z niecierpliwością!
Nominowałam cię do Liebster Award
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Liebster Award na:
OdpowiedzUsuńhttp://corka-zla.blogspot.com/2013/02/liebster-award.html
Serdecznie pozdrawiam,
Cruciatrus.
Siedziałam z pół nocy i czytałam Twoje "dziecko".
OdpowiedzUsuńZaczynałam niechętnie, bo rozdziały, a raczej ich liczba i długość trochę mnie wystraszyły. Ale kiedy odpaliłam wieczorem komputer i zabrałam się za pierwszy rozdział, pochłonęłam go szybko, a zanim się obejrzałam, dokończyła to również z dwudziestym drugim. I już przestałam się dziwić skąd masz tyle czytelników. Naprawdę.
Twoje 'dziecko' to jedna z najlepszych historii, które czytałam, a było ich nie mało. Ale ja do tej pory tylko cztery potrafiły mnie wciągnąć do tego stopnia, iż zarwałam noc.
Połączenie Hermiony z Nottem to pomysł może nie oryginalny, ale rzadziej spotykany niż inne, np. Dramione. I szczerze powiedziawszy nie wiedziałam, czego mam się spodziewać, bo trudno jest wymyślić coś, prawie że z niczego. Rowling nie podała żadnych cech Teodora, kompletnie nic. A tu stworzyłaś postać, która wpasowała się idealnie w klimaty Slytherinu, a jednocześnie i samego, ludzkiego człowieka. Nie będę zaprzeczała, że spodobała mi się ta kreacja. Nott jako charakter przypominający raczej człowieka, który obawia się świata jest intrygujący. Jest wredny, przykry i w jakimś stopniu okrutny, ale jednocześnie stwarza pozory osoby, która mogłaby być inna, zmienić się. Nott to nie typowy Ślizgon, co niejednokrotnie podkreślałaś w jego wypowiedziach. On jest... specyficzny. Tak, to chyba idealne określenie jego charakteru.
Natomiast Hermiona... nie wiem co się z nią stało, ale tutaj nie darzę jej dużą sympatią. Może dlatego, że w życiu realnym nie lubię ludzi, którzy na siłę starają się coś zmienić, a jednocześnie są tak niesamowicie naiwni w swoich dążeniach. I tak odebrałam charakter Granger. Denerwuje mnie jej lekkomyślność, a jednocześnie podziwiam za uwagę i skupienie, które towarzyszy jej przez cały czas.
Jeżeli chodzi i fabułę to mnie zaskoczyłaś. Dopóki nie wprowadziłaś Odbicia i buntu magii, byłam przekonana, że nagły zanik umiejętności Hermiony względem Transmutacji jest strasznie naciągany. Myślałam, że jest to nielogiczne, ponieważ ona jest naprawdę dobrą uczennicą. I dopiero w ostatnim rozdziale okazało się, że tu chodzi o coś innego.
Nie mniej jednak same korepetycje mnie rozwaliły. To, o czym dyskutują z Nottem jest ciekawe, jednak ich prawdziwe kłótnie, wyzwiska i wzajemne obrzucanie błotem - okropnie dziecinne. Mają po szesnaście/siedemnaście lat, a wyzywają się jak dzieciaki na podwórku przed blokiem. I ten nieodłączny "mop" oraz "nadęty".
Konkurs Magiczny to pomysł, z którym spotykam się pierwszy raz. I choć były tam jakieś zawody, to nigdy nie spodziewałabym się takiego konkursu. Długiego. I wcale nie było dla mnie zdziwieniem, kiedy Stone, Grey, Nott i Granger pojechali razem. Bo coś się święciło.
Same przygotowania do Konkursu były zabawne. Oczywiste będzie, jak napiszę, że scena pojedynku z Severusem mnie rozśmieszyła. W sumie nie powiedział czy można tylko używać czarów, czy może i pięści. Nie mniej, było to naprawdę zabawne. Najlepsza uczennica Hogwartu rzuca się na nauczyciela. I to jakiego nauczyciela!
No, a potem już ten nieszczęsny pojedynek z Alexem. Wcale nie spodziewałam się, że Hermiona mogłaby go wygrać. Może i pokonała Severusa, ale właśnie ta naiwność i lekkomyślność spowodowały, że zajęła się czymś innym niż walką. Chwila nieuwagi i mamy!
Co Ivy może chcieć od Hermiony. Albo wstąpiła do Śmierciożerców, bo w końcu błagała o jakieś zadanie. A potem odzywa się do nauczyciela z bijącą od tekstu pogardą. A on również nie pozostaje jej dłużny.
Te podloty Teodora do Hermiony i odwrotnie potrafią naprawdę zaczarować. Nie wiem jak to zrobiłaś, ale teraz będę czekała na każdy rozdział z niecierpliwością, ponieważ będę chciała za wszelką cenę przekonać się, jak to będzie dalej z nimi. Te wiadomości które wysyłali sobie tak późno w nocy... Och, szkoda, że tak szybko się skończyły i była to sprawa jednorazowa.
Pozdrawiam, Donna.
O kurczę. Strasznie dziękuję za tak długą opinię!
UsuńTak, wiem, długość rozdziałów może przerażać, no ale cóż - niektórzy takie lubią, inni nie, a ja nie umiem pominąć czegoś, co może podnieść jakość historii xD
Bądźmy szczerzy - ciężko teraz o oryginalność. Świat ff widział już prawie(?) wszystko, w tym właśnie Teomione. Wybrałam tę tematykę, bo jak zauważyłaś - mogłam stworzyć właściwie od podstaw postać, która już jest w kanonie. To bardzo... wygodne ;3
Nigdy nie staram się tworzyć postaci, którą każdy polubi, zawsze daję jej jakieś własne cechy, niekiedy wady, innym razem zalety - ot, żeby była w jakimś stopniu moja. A że Ty nie lubisz Hermiony... nie dziwię się, mnie też jej zachowanie często wkurza i dziwię się, jak Teoś z nią wytrzymuje xD
Haha, no i co? :DD Nikt nie powiedział, że prawie-prawie dorosłe osoby nie mogą mieć dziecinnych zachować, odbiją to sobie w innych sytuacjach, you'll see :D
Scena ze Snape'em... Przyznam, że chciałabym jeszcze kiedyś coś takiego powtórzyć, podobnie jak liściki. O ile te drugie na 90% znów się pojawią, o tyle na pojedynek są małe szanse :c
Ivy, Ivy... Jej sprawa już niedługo, bo za kilka rozdziałów, się wyjaśni, dlatego na razie nie zaprzeczam ani nie potwierdzam. Może bonus coś Wam rozjaśni ^^'
Bardzo dziękuję za tak długą opinię, za wytknięcie błędów oraz za pochwały. Dałaś mi do myślenia, Donno, i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś zobaczę Twój komentarz pod rozdziałem :)
Pozdrawiam!
Przeczytalam juz wczoraj ale nie mialam sily juz komentowac bo bylo ppolnocy a ja bylam zmeczona i wgl ... Podziwiam twoj talent podziwiam notta i szkoda mi hermiony. Alex to troche kretyn ale no co sie dziwic musial walczyc w koncu obrona przed czarna magia... Ivy... Szkoda slo.w...roger-nie miem co powiedziec za bardzo ;( trzymam kciuki za mionke i notta i poraz kolejny zadziwilas mnie a wlasciwie zadziwila mnie mcgonagall i snape ... Nio i to chyba tyle Lece czytac dalej
OdpowiedzUsuńPozdrowienia od kochajacej Ginny ;*