14 lutego 2013

Rozdział 23. Burza

Dla Kasietty,
bo zawsze przy mnie była,
choć często nie zasługiwałam na jej obecność,
bo wciąż przy mnie jest,
mimo upływu czasu,
i cholernie pragnę, żeby nadal mnie nie opuszczała.
Kocham Cię przeogromnie,
mój cudowny zakochańcu.
Zostań na kolejne cztery lata.

Traktował go jak brata i wiedział, że zrobiłby dla niego naprawdę wiele.
Nigdy nie musiał się nad tym zastanawiać – po prostu to wiedział. Gdyby zaczął, myśli te oznaczałby jedynie tyle, że ma jakieś wątpliwości. A on nigdy ich nie miał.
Ronald Weasley był dla Harry’ego Pottera bratem oraz najlepszym przyjacielem, choć czasem naprawdę dziwił się, jak wytrzymał z nim tak długo.
Czarnowłosy Gryfon poprzedniego dnia musiał wysłuchiwać jęczenia rudzielca. To nie tak, że nie chciało mu się go jakoś podtrzymać na duchu, jednak nawet on miał po jakimś czasie po prostu dość. Znał swojego przyjaciela oraz jego możliwości. Wiedział, że gdyby nie wmawiał sobie jakichś głupot, bo przecież jest taki beznadziejny, grałby o niebo lepiej.
Nawet próba rozzłoszczenia Rona nie okazała się zbyt trafna – koniec końców Weasley poczłapał do dormitorium z miną wskazującą bardziej na rozpacz aniżeli gniew.
Przyjaciel Harry’ego nie miał trudnego charakteru, choć czasami naprawdę ciężko było się z nim dogadać. Niemniej jednak, jego największą wadę stanowił zdecydowanie brak wiary w siebie. Ciągłe powtarzanie, że wcale tak nie jest, próby dodania mu otuchy spełzały na niczym, a on jeszcze bardziej pogrążał się w beznadziei.
Gadanie do ściany, nie do Rona.
Potter przewrócił się na plecy, oczy wbijając w baldachim nad głową. Chłopak był dziwnie spokojny, choć już następnego dnia miał odbyć się mecz ze Ślizgonami. Zaczynał czuć jedynie to niezdrowe podekscytowanie towarzyszące mu przed każdą grą.
Rano wszystko się zacznie – pomyślał, po czym westchnął ciężko. Ktoś z jego współlokatorów głośno zachrapał, brunet słyszał rozlegające się w pomieszczeniu spokojne oddechy kolegów.
No i co miał z nim zrobić? Wiedział, że jeśli Ron schrzani ten mecz, będzie musiał wywalić go z drużyny. A tego nie chciał.
Pomijając głosy różnych osób oskarżających o przyjmowanie do drużyny przyjaciół, bynajmniej nieposiadających zbyt wielkich umiejętności…
Harry wiedział, że Ron potrafi. Potrzebował tylko odpowiedniej motywacji…
Właśnie. Motywacji.
Czegoś, co poprawiłoby mu nastrój na cały jeden dzień.
Gryfon w nagłym olśnieniu usiadł na łóżku, uśmiechając się szeroko.
Już wiedział, co powinien zrobić.

***

Na śniadanie zeszli razem. Ron był szary na twarzy i szedł na sztywnych nogach. Nawet okrzyki oraz wiwaty przy stole Gryffindoru, gdy tylko pojawili się w Wielkiej Sali, nie dodały mu otuchy. Skrzywił się jeszcze bardziej, kręcąc lekko głową, jakby ktoś zaraz miał w niego wmusić porcję szpinaku.
Ron nienawidził szpinaku, od kiedy dziesięcioletni bliźniacy przywiązali go do nogi stołu kuchennego i zaczęli wpychać mu do buzi, łyżka za łyżką, zieloną papkę.
(Prawie okrutne, ale Harry’emu jakoś nie było przykro.)
Tak czy siak, usiedli na swoich stałych miejscach. Rudzielec wyglądał, ekhem, dość komicznie – teraz już zielonkawy na twarzy. Harry wiedział, że nie powinien śmiać się z przyjaciela, czego istotnie nie robił, jednak wciąż potrzebował kogoś, kto pomógłby mu zrealizować Plan…
Rozejrzał się.
Och, rzeczywiście. Colin Creevey. Idealnie.
Potter czasem bał się, czy aż nazbyt nie przypomina Czarnego Pana.
– Cześć, Harry! – zawołał młodszy Gryfon, już sięgając po aparat leżący niedaleko.
Czarnowłosy odpowiedział na pytanie żywym uśmiechem, który momentalnie został nagrodzony prawie oślepiającym błyskiem. Wiedział, że Colin go obserwuje. Zadbał o to, by buteleczka została wyjęta z jego kieszeni jak najbardziej ostentacyjnym ruchem. Następnie zatroszczył się o znalezienie odpowiedniego momentu – chwila, kiedy Ron leżał twarzą do blatu, całkowicie załamany, właśnie do takich należała.
Colin jak zawsze obserwował.
– Masz, Ron – powiedział Harry chwilę później, podając przyjacielowi puchar dyniowego soku.
Chłopak już prawie dotykał wargami krawędzi naczynia, kiedy rozległ się nieco podejrzliwy głos Creeveya.
– Harry, dlaczego dolałeś mu czegoś do soku?
Potter prawie-prawie się uśmiechnął.
– To specjalnie, prawda? A jeśli nie? Co tam trzymasz?
– Chyba masz jakieś omamy – mruknął szybko, chowając buteleczkę Felix Felicis do kieszeni. Ron, który już wypijał zawartość pucharu, zerknął na jeszcze przez sekundę zaciśnięty w dłoni przyjaciela flakonik i zakrztusił się. Wypluł połowę tego, co miał w ustach z powrotem do naczynia. Brunet poklepał go po plecach.
– Lepiej?
Ron kiwnął głową.
– Harry… – zaczął ochryple z niepokojem w głosie, jednak Potter uśmiechnął się krótko z zadowoleniem.
Taak, o to właśnie chodziło.
– To jak? Idziemy?
Ron, nieco oszołomiony, ocierając łzy z oczu, podniósł się z miejsca i ruszył za kapitanem drużyny w stronę wyjścia z Wielkiej Sali.

***

Gdy po wygranym meczu Harry zobaczył swojego najlepszego przyjaciela całującego się z Lavender Brown, potwór w jego piersi wzdrygnął się z obrzydzeniem, wypuszczając z nozdrzy kłęby dymu.
To nie było tak, że nie chciał szczęścia bliskich mu osób.
Tylko… dlaczego właśnie ona, a nie Hermiona?
Potter już od dłuższego czasu – ba! właściwie od końca piątej klasy – miał pewność, że dwójkę jego najlepszych przyjaciół połączy coś więcej. Widział zachowanie Grangerówny w towarzystwie Weasleya. Widział, jak zmartwiona była po ich ostatniej naprawdę dużej kłótni. Widział, że przeżywa i piegowaty to dla niej ktoś bardzo, bardzo ważny.
Harry obawiał się, jak by wszystko wyglądało – dwójka zakochanych oraz on. Na początku pojawiła się średnio optymistyczna wizja piątego koła u wozu. Lecz później, im dłużej nad tym myślał, tym bardziej dochodził do wniosku, że koniec końców nic by się nie zmieniło. Znał Hermionę, a jeszcze lepiej znał Rona. Nie zostałby na lodzie.
Tak czy siak, kiedy myślał o ewentualnych związkach przyjaciela, obstawiał na miejscu jego wybranki właśnie brązowowłosą Gryfonkę. A tutaj nagle tkwiąca w objęciach chłopaka Lavender Brown.
No nie. No po prostu no nie.
Merlinie, dlaczego właśnie ona?
Harry chyba znał odpowiedź na to pytanie, choć bardzo nie chciał jej przyjąć do wiadomości.
Nie był ślepy. Zdążył już zauważyć, co działo się między Hermioną a Nottem. Zdążył zauważyć, jak wiele czasu spędzają razem, zdążył zauważyć, że dziewczyna w jego obecności uśmiecha się wesoło, zdążył zauważyć wcale nie negatywne nastawienie Ślizgona.
Tak strasznie nie potrafił wierzyć swoim spostrzeżeniom, ale chyba musiał.
Hermiona dogadywała się z Teodorem Nottem, tym Teodorem Nottem, Ślizgonem, dobrym znajomym Malfoya.
Ron najwyraźniej także to dostrzegł. Dlatego postanowił wziąć się za Lavender, pewnie chcąc tym samym odegrać się na szatynce i za Wiktora Kruma, i za jej relacje z wychowankiem Domu Węża.
Sam Harry nie lubił go z zasady, jednak też nie tak jak chociażby Malfoya.
Czuł raczej rozpacz, że potężny Lew daje się złapać w sidła Węża.
Kiedy patrzył na Notta, czuł okropny niepokój. Nie potrafiłby mu zaufać i dziwił się, że Hermiona chyba już to zrobiła.
Takie… nienaturalne.
Ciekawe, co powiedziałaby McGonagall, jeśliby wszystko zauważyła.
Ron i Lavender (Merlinie, nie, bo wyjdę, nie wracając), Hermiona i Nott (gdyby Harry mógł, to po raz pierwszy w życiu zapaliłby, po czym zgasiłby mu peta na oku), Ginny i… tu właśnie pojawił się problem.
Och, Potter mógł sprawiać wrażenie upośledzonej kozy, w dodatku ślepej, jak to kiedyś zgrabnie ujął Snape, ale wcale taki nie był.
No, może czasem.
Niemniej jednak, widział oczywiste. Ginny stała się żywym ogniem. Wszędzie było jej pełno, wciąż się uśmiechała, miała w sobie mnóstwo energii, tak jakby wcześniej znajdowała się w jakimś zawieszeniu i dopiero teraz odzyskała swoją duszę. Nigdy wcześniej nie widział dziewczyny… takiej.
Była zakochana, co potwór w piersi Harry’ego zaakceptował z ponurym bólem serca.
Potter zbyt długo zwlekał. Musiał się do tego przyznać chociaż przed samym sobą. Lubił rudą zdecydowanie bardziej, niż powinien.
Boże. Siostra Rona.
Boże! Nic tylko wziąć miotłę i odlecieć w cholerę!
Nie, Harry nie przypominał Voldemorta. Voldemort nie miał takich problemów z dziewczynami.
Cóż, jak na razie czarnowłosy siedział samotnie w kącie, ciesząc się chwilowym spokojem od braci Creeveyów i sącząc powoli kremowe piwo. Spojrzał z obrzydzeniem na Rona oraz Lavender, wciąż splecionych na fotelu niczym para węgorzy, a potem skrzywił się nieznacznie.
– Może to i dobrze, że został tylko quidditch – mruknął do siebie, po czym westchnął. – Błyskawica przynajmniej nigdy nie będzie pożerać mi twarzy.
Dostrzegł przepychającą się przez tłum Ginny. Jej włosy były potargane, policzki uroczo zarumienione, w dłoni trzymała już do połowy opróżnioną butelkę kremowego piwa.
Czy Harry właśnie określił rumieńce dziewczyny słowem urocze?
Już nie ma dla mnie nadziei – pomyślał z rozpaczą. Twoje zdrowie, Hermiono!
Przyssał się do gwintu, jednocześnie myśląc, że w sumie przydałaby mu się obecność Grangerówny.
Och, dlaczego ona musiała siedzieć w tej głupiej Francji (z Nottem)? No dobrze, w tamtej chwili pewnie świetnie się bawiła na jakiejś-tam gali, najpewniej świętując zwycięstwo Hogwartu w Konkursie, jednak…
Straszne. Absolutnie straszne.
Nawet nie zorientował się, kiedy Ginny klapnęła ciężko na oparciu jego fotela. Do nozdrzy chłopaka znów dotarł miły, kwiatowy zapach.
– Mój brat to idiota – skwitowała ponuro ruda zachrypniętym głosem i upiła łyk piwa. Nie patrzyła na Harry’ego, a raczej gdzieś w dal, co sam brunet przyjął z entuzjazmem – przynajmniej nie widziała jego wyjątkowego zdziwienia.
Odchrząknął.
– To już jakiś czas temu ustaliliśmy – odparł. Nie miał pewności, czy przypadkiem nie chodziło o Rona i Lavender. – Może coś jeszcze?
Wtedy na niego popatrzyła, ale wcale nie jakoś inaczej niż zwykle.
Po prostu widział jej oczy i był z tego cholernie zadowolony.
– Chwilami okropnie go nienawidzę – powiedziała bez emocji w głosie. Harry uniósł wysoko brwi. Nie, na pewno nie chodziło o nowy związek jej brata. Jeszcze bardziej się zdumiał, gdy odstawiła ich butelki na pobliski stolik, wstała i pociągnęła go za rękę. – Zatańcz ze mną. Muszę odreagować – wymamrotała.
Choć sam Wybraniec nie miał pojęcia, co takiego musiała odreagować Ginny, to potwór w jego piersi mruczał z zadowoleniem jeszcze przez długi czas.

***

Ginny patrzyła na ostatni list od Hermiony, analizując każdą jego część.
Myślenie o swojej najlepszej przyjaciółce i Teodorze Nocie w tym samym czasie było wybitnie dziwne.
Niestety, ruda nie mogła nie zauważyć, w jaki sposób szatynka pisała o Ślizgonie. Pierwsze, co stanowiło rzecz w stu procentach pewną, to zazdrość Gryfonki. Niby cztery zdania: „Skończ już z tym Nottem, dobrze? Bo pomyślę, że interesujesz się nim bardziej niż Ivy. Ona strasznie się do niego lepi. Nie mogę na to patrzeć bez obrzydzenia.”, a Ginny już wiedziała.
(Ginny zawsze wiedziała, tylko po prostu nie potrafiła tego zaakceptować nawet we wzburzonym morzu własnych myśli.)
Hermiona rzadko kiedy była o kogokolwiek zazdrosna. Chyba pierwszą osobą stał się Ron.
Merlinie.
Ron. Brat Ginny.
Jakim cudem, tego ruda nadal nie wiedziała.
Hermiona zakochała się w nim i w sumie Weaslyówny nie dziwiło denerwowanie się Grangerówny jego zainteresowaniem innymi dziewczynami, na przykład Lavender Brown.
Na workowate gacie Merlina. Lavender Brown. I Ron.
Dobry Gryffindorze. Dlaczego ona musiała rzucać w jego stronę takie spojrzenia? Ron wyczuł, że ktoś zwrócił na niego uwagę i już znajdował się w siódmym niebie.
Och, po prostu żałosne.
Tak czy siak, zazdrosna Hermiona Granger, w dodatku o Notta, to bardzo wyraźny znak, że coś było na rzeczy. Zresztą, sama Ginny zdążyła co nieco zauważyć. Mieli wiele wspólnych tematów do rozmów, dzięki czemu dogadywali naprawdę nieźle. A te wszystkie kłótnie… Cóż, dopóki Hermiona po nich nie płakała, to raczej spełniały one zadania podsycania ognia między nimi.
I nie, wcale nie byli całkiem różni, jak stwierdziła dziewczyna. Ruda strasznie lubiła ich obserwować, bo – choć wyjątkowo głupio to brzmiało – ładnie razem wyglądali.
Stateczny Nott, Hermiona, od której momentami żar aż buchał. Takie uzupełnienie.
Choć szatynka niedawno stwierdziła, że Teodor tylko jej się podoba, to Ginny dobrze znała prawdę. Widziała, jak jest w rzeczywistości. Hermiona nie chciała się do tego przyznać, jednak czuła do bruneta coś więcej. Zdecydowanie coś więcej.
(Brązowowłosą nastolatkę strasznie kręcili wysocy chłopcy, ale o tym powiedziałaby jeszcze z większymi oporami niż o uczuciu do Notta.)
Problemy stanowiły dwie osoby – Roger oraz Ivy. Sama Ginny bardzo lubiła Stone’a, trochę mniej blondynkę, która chwilami zdawała się odpychać rudą od Hermiony. Tak jakby zapomniała, że istnieją też inni przyjaciele siedemnastolatki.
Rudowłosa czasem miała ochotę potraktować ją upiorogackiem i z trudem się przed tym powstrzymywała.
Roger wyraźnie kręcił się wokół Hermiony. To mogłoby zniechęcić Teodora, który momentami także wyglądał na zainteresowanego. Ginny wiedziała, że Gryfonka nie czuje niczego do Krukona, ale…
Cóż. Źle robiła, dając nadzieję chłopakowi. Weasleyówna czasem mu współczuła.
(Ginny oczywiście nie pamiętała, jak potraktowała Michaela lub Deana – bardzo zgrabnie omijała tę kwestię w swoich rozmyśleniach.)
Ivy za to kleiła się do Notta. Przynajmniej tak twierdziła Hermiona. Często przebywali razem, rozmawiali, w dodatku sama Gray ciągle dawała mu sygnały, że on jej się podoba.
Tak jakby sama brązowowłosa w końcu nie mogła tego zrobić.
Ginny obawiała się jednego. Że może upłynąć naprawdę dużo czasu, zanim dowiedzą się o swoich uczuciach. Jeśli będzie trzeba, sama postara się ich zeswatać.
Lubiła Notta. Wydawał się być inny od reszty Ślizgonów, więc…
Ugh, Hermiona czasem ją strasznie wkurzała tą swoją ostrożnością, niepewnością i dziwnymi, wziętymi z wiadomo-czego powodami, by nie ufać uczniom Domu Węża.
Ruda nie miała jej za złe troski o związek z Blaise’em. To było naturalne – Hermiona mogła tak traktować Ślizgonów, zważywszy na fakt, jak oni traktowali od zawsze ją. Ale powinna trochę się uspokoić, bo przecież nic złego się nie działo…
Dziewczyna westchnęła i schowała list do szuflady szafki nocnej przy swoim łóżku. Spojrzała na okno. Jutro miał odbyć się mecz między Gryffindorem a Slytherinem. Ginny denerwowała się tylko trochę, przecież znała swoje umiejętności. Bardziej obawiała się o Rona, czy chłopaka nie pokona stres, co było w sumie bardzo możliwe.
Quidditch zajmował wiele miejsca w jej życiu i wolałaby, gdyby rudzielec jednak niczego nie schrzanił.
Wypuściła powoli powietrze z ust.
Odnosiła dziwne wrażenie, że jutro coś się zmieni.

***

Spotkała się z Blaise’em na krótko przed meczem. Ukryli się w jednym z opuszczonych lochów, w którym śmierdziało stęchlizną, a wilgoć wnikała w ubrania.
Ginny zdążyła już zapamiętać smak ust Zabiniego i znajome ciepło dłoni wędrujących po gorącej skórze pleców.
Choć właściwie nikt nie wiedział o ich związku, przepełniało ją szczęście. Uczucie do Harry’ego już prawie całkiem się wypaliło, pozostawiając po sobie jedynie dziwną tęsknotę za czarnowłosym. Tak jakby ewentualna furtka do Wybrańca na dobre się zatrzasnęła.
Miała Blaise’a. Tego, który był czuły i zupełnie inny od Ślizgonów.
Dziewczynę dziwiło jedynie skrupulatne omijanie tematu jej rodziny.
Pamiętała, jak zaczęła mówić o Ronie. Blaise od razu sobie poszedł, po czym wrócił dopiero po kilku godzinach. Niefajnie. Nie miała pojęcia, o co mu chodziło, tym bardziej, że tylko dwa razy poruszyła ten temat.
Najpierw po kłótni z bratem, kiedy była wściekła na całą swoją rodzinę. Później, gdy emocje już opadły, w sposób bardziej łagodny.
Może o to chodziło? Może Blaise aż do tego stopnia nie cierpiał Rona, że nie mógł znieść nawet rozmowy na jego temat?
Och, ale przecież mógł powiedzieć! Mógł dać znać, że nie chce o nim gadać, a Ginny by zamilkła! To nie było trudne. Ludzkie zachowanie.
Chyba że chodziło o coś innego, czego ruda nie potrafiła dostrzec… Żadne rozwiązanie nie przychodziło jej do głowy. Nie chciała pytać o tę sprawę Ślizgona, zresztą, skoro na razie byli szczęśliwi, to po co psuć ten stan?
No, prawie szczęśliwi.
Blaise, nie wiedzieć czemu, bardzo chciał poinformować wszystkich o tym związku. Zwłaszcza samego Rona. Ginny podejrzewała, że pragnął mu tym zrobić na złość – wiedział, jak rudzielec zareagowałby na wiadomość, iż jego kochana siostrzyczka chodzi z kimś ze Slytherinu.
Weasleyówna odkładała to jak tylko mogła. Chciała mieć przy sobie Hermionę, żeby w razie potrzeby jakoś zainterweniowała, pomogła, uspokoiła Rona. Przecież się z nim przyjaźniła. Spędzali ze sobą bardzo dużo czasu, oni oraz Harry.
Właśnie. Harry.
Prócz tęsknoty, czuła się też… dziwnie. Hermiona ostatnio zwróciła jej uwagę na to, jak Potter na nią patrzy. Inaczej niż chociażby pół roku temu. Ginny nie zauważała rzekomych spojrzeń rzucanych przez niego w swoją stronę, w końcu skupiała się na kimś innym, jednak Grangerówna zawsze była dobrą obserwatorką.
Merlinie. Zajmowała się sprawami uczuciowymi innych, a tych swoich nie potrafiła poukładać.
Co za dziecko.
O ironio. Harry zaczął patrzeć na Ginny dopiero wtedy, kiedy ona w końcu uzyskała prawdziwe szczęście. Dlaczego nie mógł wcześniej?
Ale jednak… ruda nie potrafiła zacząć żałować swojej decyzji, gdy pewnego dnia czarnoskóry Ślizgon przycisnął ją do ściany całym ciałem i mocno pocałował, a ona wcale go nie odepchnęła.
Zwłaszcza że zastanawiała się momentami, czy w ogóle zamierza zrobić coś podobnego.
Usta Blaise’a powędrowały przez jej policzek aż do skroni. Dziewczyna zaśmiała się cicho; uwielbiała, gdy tak robił. Później usłyszała przy uchu jego cichy, nieco ochrypły głos:
– Spotkam się z tobą po meczu w szatni.
Dotknęła opuszkami palców policzka chłopaka, a później pocałowała miękkie wargi po raz kolejny.
Nie miała pojęcia, co by zrobiła, gdyby nie było Blaise’a.

***
Wygrali.
O Boże.
Ron spisał się wspaniale, sama Ginny czuła się na boisku tak niesamowicie jak nigdy, a Harry błyskawicznie złapał znicza. Jedynie ten Smith zachowywał się niczym upośledzony gnom z zanikiem i tak małego mózgu, przez co skończył jak skończył – wygrzebując się spod stosu drewna, z którego wcześniej składało się podium komentatorskie.
Ruda czuła, że mogłaby przenosić góry.
A gdy już ostatnia została w szatni i poczuła dłonie zaciskające się na jej talii, poziom hormonów szczęścia w jej organizmie chyba zbliżał się do dawki śmiertelnej.
Szybko odwróciła się, przez co napotkała spojrzenie ciemnych, bardzo ciemnych oczu Blaise’a. Uśmiechnęła się do niego promiennie, co on sam odwzajemnił, choć z nieco mniejszym zaangażowaniem. Nachylił się i pocałował dziewczynę w policzek.
– Byłaś świetna – mruknął jej do ucha, po czym dotknął lekko warg rudej swoimi.
– Ha, no widzisz – odpowiedziała z rozbawieniem, gdy oderwali się od siebie. Blaise nadal nie wypuszczał dziewczyny z objęć. – A ktoś ostatnio mówił, że… jak to było… aha, przegramy, bo drużyna Ślizgonów…
– Dobra, dobra, mała – przerwał jej Zabini. – Wiesz, jak gra twój brat.
Ginny zmarszczyła nieco brwi. Po raz pierwszy od dawna został poruszony temat Rona, i to przez samego Blaise’a.
– Wiem, ale musisz przyznać, że dzisiaj naprawdę dał z siebie wszystko – stwierdziła z uśmiechem. – Jak chce, to potrafi.
Nastolatek odsunął się od niej trochę, nie odpowiadając. Ginny zaniepokoiła się.
– Co się stało?
Dopiero po chwili mruknął:
– Nic.
Pochylił się, wpijając gwałtownie w wargi dziewczyny. Jedna z jego dłoni objęła ją w talii, a druga wplotła się w długie, rude włosy.
Ani Michael, ani Dean nigdy jej tak nie całowali. Oni nie mieli w sobie takiej pasji, a ich ruchy przepełniała zbytnia ostrożność, jakby bali się, czy obejmując ją w pasie, nie połamią przy okazji żeber.
Ginny coraz to na nowo i na nowo odkrywała przyjemności płynące z bycia w związku z Blaise’em.
Cóż, może nie same przyjemności.
Ginny?!
Ruda momentalnie odskoczyła od Blaise’a, słysząc głos swojego brata. Spojrzała na zszokowaną twarz Rona. Chłopak stał w wejściu do szatni, nadal z miotłą w dłoni i ubrany w szkarłatną szatę drużyny. Całkowicie zdumiony.
No, wspaniale.
Umrzemy! Żegnaj, cudowny świecie! Żegnaj, Hogwarcie! Żegnaj, mleczna czekolado!
– Ron… – Ginny miała lekką chrypę, więc szybko zakaszlała. – Zanim cokolwiek powiesz, chcę tylko zauważyć, że nie masz prawa wtrącać się w moje życie.
Chryste.
To nie miało zabrzmieć tak żałośnie.
Ron jednak nadal był w zbytnim zdumieniu. Zacisnął oczy i z niemal desperacją poruszając dłońmi, rozpaczliwie jęknął:
– Błagam, niech tam nie stoi Zabini.
– Obawiam się, że jednak tu jestem – odezwał się Blaise, za co Ginny posłała mu spojrzenie mówiące: „Nie pogarszaj naszej sytuacji, geniuszu”. – I tak, chodzę z twoją siostrą. Tak, od dawna. Nie, ona ze mną nie zerwie. Nie, twoje groźby mnie nie obchodzą. Możesz już iść.
– Blaise! – fuknęła w końcu dziewczyna, choć w sumie chłopak miał rację.
Ron nie mógł mieszać się w ich sprawy.
Oj, chyba szykowała się kłótnia.
Tymczasem Weasley już otrząsnął się z szoku i teraz wyglądał na, ekhem, rozgniewanego.
– Zamknij się, Zabini – warknął. – Ginny, rozumiem Michaela i Deana, ale, na workowate gacie Merlina, czemu on?!
Ruda nie chciała awantury, dlatego jedynie wzruszyła ramionami.
– Bo tak. A tobie nic do gadania – dodała nieco natarczywiej.
Ron zacisnął pięści.
– Nie pozwolę, żeby…
– Nie masz na co pozwalać, bo to nie twoja sprawa – warknęła Ginny, czując coraz większą złość.
– Weasley, uważaj, piana zaczyna lecieć ci z ust – dorzucił Blaise. Dziewczyna posłała mu oburzone spojrzenie.
– Blaise, milcz. A ty, Ron – zwróciła się do brata – lepiej stąd wyjdź. Naprawdę nie chcę cię przekląć, mimo że mnie do tego zmuszasz.
Chłopakowi poczerwieniały policzki i uszy.
– Wiesz, co zrobi tata, jak się dowie? – spytał z okrutną satysfakcją.
Ginny przełknęła ślinę.
Wiedziała.
Postanowiła jednak pozostać twardą.
– Tata też nie ma nic do gadania – powiedziała powoli, z radością obserwując złość ogarniającą Rona
– To paranoja! – wybuchnął w końcu. Wskazał oskarżycielsko na Blaise’a. – Jest Ślizgonem, przyjaźni się z Malfoyem i… Nie skończysz z nim dobrze, na Merlina!
– To takie fascynujące – zironizował Blaise.
Ginny fuknęła niecierpliwie.
– Po prostu stąd wyjdź. I daj mi święty spokój. Dopóki nie zaakceptujesz mnie oraz Blaise’a jako pary, to nie mamy o czym rozmawiać.
– Świetnie. Świetnie! Moja siostra jest głupia i naiwna! Wiesz co, Ginny? – urwał, a później machnął ręką. – A zresztą. Mam to gdzieś.
Porwał z ławki ochraniacze na kolana, po czym wypadł z szatni, klnąc pod nosem.
Blaise zaczął śmiać się cicho, co ruda skomentowała wściekłym spojrzeniem.
– Nie pomogłeś mi zbytnio, wiesz? – syknęła. – Musiałeś tak się zachować?
Uniósł brew.
– Mała, nie przesadzaj…
– Nie mów do mnie „mała” – fuknęła, po czym ruszyła w stronę wyjścia z szatni. Blaise złapał ją za ramię.
– Ej, czekaj.
– Nie! – wyrwała rękę z uścisku. – W ogóle dlaczego mieliśmy się spotkać akurat tutaj? W jaskini lwa, cholera jasna! Nie wiem, nie mogłeś zaczekać, spieszyłeś się?! – Blaise milaczał, a Ginny miała ochotę coś rozwalić. I wtedy do niej dotarło. Jej twarz spochmurniała. – Wiedziałeś. Wiedziałeś, że Ron tu wróci, wiedziałeś, że zawsze czegoś zapomina z szatni, mówiłam ci o tym kiedyś…
Zabini wyprostował się.
– Inaczej nie dowiedziałby się – oświadczył krótko.
Ginny cofnęła się, wciąż patrząc na Blaise’a.
– Wiesz co? Zachowałeś się jak kretyn. Dlatego nie chciałeś nawet niczego załagodzić. – Zaśmiała się, jednak bez krzty wesołości. – Jakby uszło to twojej uwadze, Ron jest moim bratem, Blaise. Bra-tem, jeśli znasz taki wyraz.
– Mała… – zaczął chłopak, ale Ginny mu przerwała.
– Za bardzo ingerujesz w moje życie i to… naprawdę nie jest dobre.
Porwała z ławki ochraniacze, szatę oraz miotłę. Rzuciła ostatnie wściekłe spojrzenie na Ślizgona, po czym opuściła szatnię jeszcze szybciej niż wcześniej Ron.
Szła wkurzona przez ośnieżone błonia, czując chłodny powiew wiatru na rozgrzanych policzkach.
Właśnie tego nie lubiła w Blaise’ie.
Tej jego pewności, że to on zawsze wygrywa.

***

W pokoju wspólnym spodziewała się zastać nieco inny obrazek. Owszem, balanga była, i to jaka, przewrócone krzesło, piwo kremowe, flaga w kolorach domu na żyrandolu, jednak widok Rona z Lavender Brown, spleconych ze sobą tak, że nie można było ogarnąć, która ręka jest czyja, stanowił coś wyjątkowo niezwykłego.
Oraz obrzydliwego zarazem.
Ginny wiedziała, że kiedyś w końcu to nastąpi. Że w końcu Lavender dopnie swego – Ron bardzo jej imponował, choć w sumie niewiadomym było dlaczego. A do samego Gryfona dotarło w końcu, z kim całowała się Hermiona.
Podczas całkiem niedawnej kłótni z nim, Ginny w przypływie emocji wygadała się i o. Zapewne Ron poczuł się tragicznie z myślą, że wszyscy wokół niego już się całowali, a on nie.
A mogła trzymać gębę na kłódkę.
Ginny skrzywiła się, w dodatku jeszcze bardziej utwierdzając się w fakcie, że jej brat jest hipokrytą, po czym pomyślała o swojej przyjaciółce.
Jęknęła w duchu. Z trudem przełykając ślinę, porwała ze stołu otworzoną już butelkę kremowego piwa i upiła spory łyk.
Boże.
No to Hermiona się zdziwi.
________________
Heeej, czy ktoś wspominał o tym, że mało Harry’ego oraz Rona/samego Hogwartu? Pewnie teraz zaczniecie jęczeć, bo brakuje tutaj Teosia, no ale cóż – takie życie.
Kto nie lubi Walentynek? Las rąk. A mnie one nie przeszkadzają – ot, taki tam dzień, w którym mogę zjeść te dobre czekoladki-serduszka. Mmm.
W poniedziałek miałam etap wojewódzki konkursu z francuskiego. Uzyskałam za mało punktów i raczej nie przeszłam dalej. Nie powiem, liczyłam na lepszy wynik, więc mój nastrój jest średni.
Przynajmniej pojeździłam sobie do Tarnowa. Podsumowanie? Cztery przejazdy, czterech facetów, którzy mnie podrywali, w tym jeden jedynie o kilka lat starszy (reszta wyglądała na różnicę jakichś dziesięciu lat) oraz gratis w postaci numeru telefonu. Kyrie. I teraz nie wiem, czy to oni są pedofilami, czy po prostu nie ogarnęli, że jestem małolatą.
No, tak czy siak, kochani, miłej końcówki Walentynek! A niedługo pojawi się zapowiedź następnego rozdziału ^^

Empatia

32 komentarze:

  1. Może tym razem będę pierwsza? ;___;
    No to powiem, że mi się rozdzialik osobiście bardzo podobał, ale mimo wszystko brakowało mi Mii i Teosia, ot! Stęskniłam się za nimi, już miesiąc się z nimi nie widziałam, jak możesz mi to robić? ;< Liczyłam chociaż na jeden, krótki akapit, noo!
    Ale nie narzekam, bo lubię Rona, Ginny, Zabiniego, Harry'ego i całą tą hogwarcką ekipę. Blaise mnie co prawda trochę irytował (Boru, czy tylko ja nienawidzę jak chłopcy zwracają się do dziewczyn per "mała"? ;____;), ale jest ok, ładnie zgasił Rona, nie powiem! Najbardziej podobała mi się perspektywa Ginny, właśnie. I ogólnie to ładnie łączysz motywy z Księcia, w sensie Ron i Lavender, etc. Serio, wypada Ci to naprawdę realistycznie.
    Prawdę mówiąc, nie wiem, co więcej mogę powiedzieć, bo prawdę mówiąc to taki "przerywnik". Czekam z utęsknieniem na następny rozdział (GALAAA *dziki taniec radości* *____*), soooł. Mam nadzieję, że nie będę musiała czekać miesiąc. ;<
    Pozdrawiam serdecznie ;*
    [sojuszniczka.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano jesteś pierwsza, gratuluję ^^
      Nie mogę wszędzie wpychać Teomione, inne sprawy też trzeba kopnąć do przodu, no xD
      Ja nie cierpię określenia "moja kobieta" i "moja laska" - to takie prostackie. Blaise'a za to całkiem lubię w tym opowiadaniu, taki prawdziwy Ślizgon, ot :D
      Nawet nie wiesz, jak ciężko mi się tę galę opisuje, Lietto :c
      Ściskam ;*

      Usuń
  2. A ja tak przyzwyczaiłam się do rozdziałów Hermiona/Nott, że przez pierwszych kilka linijek nie mogłam ogarnąć, co się dzieje i gdzie ja jestem. Za dobrze mi w tej Francji. :D Dlatego może skupię się na pairingach, wybacz. Wydaje mi się, że Ginny i Zabini to jednak nie to. Nawet jeśli on całuje lepiej niż ktokolwiek inny. No nie wiem, to moje uprzedzenia do Ślizgonów wychodzą. A co do Ron/Lavender - nigdy nie popierałam, jestem zdecydowanie na "nie".

    Tak, ja też nienawidzę Walentynek.

    Pozdrawiam,
    [forget-the-morals] & [konFEDORAcja]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to chodziło - żeby Czytelnik na początku się nie połapał, o. Z Francji na szczęście już w następnym rozdziale wyjeżdżamy, także uff, ulga.
      Ginny/Zabini nigdy nie uważałam za dobre połączenie. Podobnie z Lavender/Ron, chociaż to drugie już mi bardziej pasuje, o.
      A Walentynki wcale nie są takie złe :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. JEST, JEST, JEST! Cały dzień czekałam na następny rozdział. Wiesz, jestem chora, siedzę w domu i doczekać się nie mogłam. W sumie nic tutaj nie wnosi to relacji Hermiona/Teodor, ale dużo wyjaśnia względem innych bohaterów. Co nie oznacza, że brakuje mi tu Teosia! Myślałam, że coś będzie, jakaś scena z nimi, a tu nic! Ale przecież przeżyję.:D Podobał mi się ten rozdział no i czekam na kolejny. Mam nadzieję, że tam nie zabraknie Teodora! No xd
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jest, jakże mogłoby nie być? xd
      Teosia nie zabraknie w next rozdziale i w next-next, i w next-next-next... Teosiem jeszcze będziecie rzygać, zobaczysz.
      Dziękuję za opinię i pozdrawiam! :)

      Usuń
  4. Walentynki nie są takie złe. Oprócz wspomnianych przez Ciebie czekoladek, są jeszcze ciasteczka w kształcie serduszek. Moje były przepyszne:)
    Francuski jest takim pięknym językiem. Zazdroszczę, że posługujesz się nim na tyle, by brać udział w konkursach. Skoro jeszcze nic nie jest pewne, nie martw się na zapas. Może akurat Ci się uda? Chyba, że jesteś pesymistką (jak ja).
    Ach, w pociągu można spotkać naprawdę ciekawych ludzi:)
    Tak się cieszę, że jest już nowy rozdział. Co z tego, że nie było Hermiony i Teodora, skoro zaserwowałaś nam akcję prosto z Hogwartu. Blaise był moim mistrzem w szatni, kiedy podsycał złość Rona. Szkoda, że później wyszło, co naprawdę zamierzał. Jednak patrząc na to optymistycznie, Ginny nie musi się już martwić reakcją brata.
    Biedny Harry. Może Ginny jednak zmieni swoje zdanie i zostawi Zabiniego. To byłoby przewidywalne, ale i tak im kibicuję. Potwór - zazdrośnik będzie teraz dręczył Pottera. Aż mu współczuję, że tak późno dotarły do niego własne uczucia.
    Przemyślenia Ginny dotyczące Hermiony i Notta tak bardzo mnie ucieszyły. Inna perspektywa równa się inne spostrzeżenia. Coś musi być na rzeczy między nimi, skoro nawet "postronny" obserwator zauważył. Przyznam się, że sama jakoś nie zwróciłam uwagi na zazdrość Hermiony, która wylewała się z tych czterech cytowanych z listu zdań. Zostałam uświadomiona:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jadłam takowych, ale jestem totalną maniaczką czekoladowych serduszek, więc no ;D
      Niedługo znów powrócimy do Hogwartu, więc spokojnie. Blaise także jest moim mistrzem łącznie z Draconem i Teodorem, jako naczelni Ślizgoni w zamku, huh :D
      Ginny jest jednak przyjaciółką Hermiony, więc ona mimo wszystko musiała coś zauważyć - głupio by było, gdyby nie zauważyła. Aż jestem ciekawa, co Ginny jeszcze wymyśli, ona jest jedną z tych postaci, nad którymi ja totalnie nie panuję, więc no :DD
      Dziękuję bardzo za opinię i serdecznie pozdrawiam! ;)

      Usuń
  5. Męczy mnie lenistwo i nie chce mi się komentować ale co tam. Więc ( tak wiem) mi się ogólnie podobał ten rozdział i ma to sens.Pokazujesz ni tylko wątek Teo-Miona ale również inne za co masz ogromnego plusa. Podobało mi się przedstawienie Ginny jako silnej dziewczyny,która w niektórych momentach jest strasznie zaślepiona ale potem się ogarnia.Nie lubię Rona tak nie lubię taki frajer z niego ale trudno. Hmm...mam nadzieje że nasz słodka Ginerva się ogarnie i rzuci Zabiniego ot tak dla przykładu.Wiesz strasznie interesuje mnie ten duch i kryminał, który tworzysz.Kończę do następnej notki.
    ~Lili Potter

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Ginny to zdecydowanie silna dziewczyna, takie jakby przeciwieństwo Hermiony, która momentami jest strasznie zagubiona. Zdawałoby się, że zawsze trzyma rękę na pulsie, a tu proszę.
      Sprawa umarłych już niedługo powróci, cierpliwości ^^
      Dziękuję za opinię! :)

      Usuń
  6. directionerka11215 lutego 2013 10:39

    To jest świetne ! Przepraszam że dopiero dzisiaj tu zajrzałam ale byłam czymś zajęta i nie dałam rady . Pozdrawiam i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  7. Spodziewałam się oczywiście Teosia i Hermiony i gdzieś między nimi wplecionych Zabiniego i Ginny, ale jak tak bardziej się wczytywałam w tekst przestało mi to przeszkadzać. To naprawdę fajne że dowiedzieliśmy się jak na to wszystko patrzy Harry i Ginny. Nawet Potter zauważył, że Hermiona tak jakoś inaczej patrzy na Notta. Tsa, a Granger wciąż udaje głupią i myśli, że nikt tego nie widzi, zabawne.

    Noo i w końcu Ron się dowiedział! W sumie to nie rozumiem czemu Ginny tak się bała jego reakcji. Znaczy rozumiem, ale też z drugiej strony nie rozumiem czemu tyle czasu trzymała to w tajemnicy, przecież to jej życie, jej chłopak... Nie spodobało mi się to w jaki sposób chłopak dowiedział się o tym związku. Może Zabini miał już dość tego ciągłego ukrywania się? A moze jednak ma drugą twarz i chce tylko zniszczyć Gryfonkę? Nie, mam nadzieję, że aż taki Ślizgon z niego nie jest, to nie byłoby fajne...

    Poozdrawiam gorąco :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Granger po prostu za często daje sercu dojść do głosu i to jej problem. No ale cóż, są ludzie i ludziska.
      Ginny wie o konsekwencjach wynikających ze związku ze Ślzigonem. Gdy miała Cornera lub Deana, nie było takich problemów, ale Zabini to już inna bajka. W dodatku Blaise jest po prostu wredny, co zresztą potwierdził sytuacją w szatni. Nic dziwnego, że Ginny go ochrzaniła.
      Dziękuję za miłe słowa i ściskam mocno ;*

      Usuń
  8. Walentynki, dzień jak każdy inny, szału nie ma :p
    Aczkolwiek powiem Ci, że jak zobaczyłam, że rozdział będzie w dzień zakochanych to już myślałam, że jakaś ciekawa akcja się potoczy z okazji TEGO dnia
    niestety Ginny :/
    Harry, Ron, Lavender.. żaden problem! Ale jak widzę rudowłosą to aż włos się jeży, nie mogę jej strawić, zawsze mi wadziła u Rowling, więc niestety też rozdział nie był czytany z przyjemnością, wręcz "przemęczyłam go" :(
    Czekam na kolejny i pozdrawiam! :*
    Marta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż tak nie lubisz Ginny? Ja jej nie cierpię w filmie, w książce może być. Jest taka... żywa, otwarta, jeszcze bardziej od Hermiony, co samo w sobie jest całkiem fajne ^^
      Dziękuję, że jednak przeczytałaś ten rozdział :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Ma w sobie coś co mnie drażni, a w filmie to już w ogóle taką ofiarę z niej zrobili, że koszmar.. Niby to najpiękniejsza dziewczyna w szkole a jak dla mnie bardzo przeciętna im wyszła i do tego wyższa od Daniela jest, więc w ogóle psuje wrażenia :/
      Czekam na kolejny, ale błagam nie śpiesz się z Teomione, bo niby 23 rozdział, ale jakoś ich nie widzę by zaraz mieli stworzyć mega romans (jak niektórzy by chcieli) ;o
      Marta

      Usuń
  9. Hahaha, nie ogarnęłam, że miałaś wczoraj dodać rozdział. Jestem głupia, wiem, ale to nie miejsce na moje wyrzuty.
    Najlepszym tekstem będzie zawsze ten o mlecznej czekoladzie, naprawdę. Mniam, aż naszła mnie ochota na coś słodkiego.
    Bardzo podoba mi się ta scena, w której Ron dowiedział się o wszystkim. Po raz pierwszy zrobiło mi się go żal ._. Nigdy bym nie pomyślała, że coś nasz drogi Wiewiór może wzbudzić we mnie takie emocje o.o'
    Jestem zmęczona, na razie tylko tyle przychodzi mi do głowy, mam nadzieje, że mi wybaczysz. Rano skomentuję resztę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jesteś głupia, weź ;P
      Czy ja wiem, czy jest tu kogo żałować. Ron to Ron, w dodatku zareagował dość spokojnie, jednak z drugiej strony nie chciałam z niego robić jakiegoś potwora jak w czwartym rozdziale, gdzie zdecydowanie przesadziłam. Wiewóreczka się jedynie załamała, ot xD
      Dziękuję za opinię, kochana ;*

      Usuń
  10. Chociaż najbardziej w tym opowiadaniu interesują mnie Hermiona i Nott, to muszę przyznać, że przemyślenia Ginny i Harry'ego też mi się podobały. Sytuacja z Blaisem jest ciekawa, wydaję mi się, że on nie ma w stosunku do niej całkowicie dobrych zamiarów. Mam nadzieję, że w następnym rozdziale będzie jakaś akcja z Teomione. Nie mogę się doczekać zapowiedzi i kolejnej notki. Pozdrawiam i życzę wielkiej weny!

    P.S. Pomysł ze zmianą szablonu jest dobry. Obecny wydaję mi się zbyt jasny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Blaise, Blaise... Strasznie lubię jego postać, bo to taki typowy przykład Ślizgona, w dodatku jeszcze sporo namiesza. Ale czy ma dobre zamiary? Hm, w sumie wygląda na to, że mógł przejść jakąś tam przemianę czy coś... Meh, niech się Ginny o to martwi.
      Wiem, ten szablon strasznie daje po oczach, następny będzie lepszy(?) ^^''
      Dziękuję za opinię i pozdrawiam! :)

      Usuń
  11. Kompletnie nie wiem od czego mam zacząć.
    Z jednej strony podoba mi się ten rozdział, bo to jakaś odmiana od Teodora i Hermiony. A z drugiej znowu brakuje mi tego Ślizgona, który tylko zaostrzał całą atmosferę i powodował, że nie można się było oderwać od czytania.
    Tutaj czegoś takiego nie było.
    Nie znaczy to też, że nudziłam się czytając. Co to, to nie.
    Ale mam wrażenie, że czegoś w tym zabrakło. Bo oprócz przemyśleń Ginny i Harry'ego...:)
    Ale cieszę się, że Ron nareszcie zna prawdę. I choć nie pochwalam sposobu w jaki zrobił to Zabini, to jednak wcale błędu nie popełnił. Powinien uszanować zdanie Ginny, skoro ją kocha.

    Walentynki to dzień pełen komercji moim zdaniem. I obchodziłam ten dzień jedynie ze względu na swojego ukochanego, który byłby inaczej na mnie za to zły.
    Szablon jest bardzo ładny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Meh, i jak tu dogodzić Czytelnikom. Najpierw narzekają, że tak mało Harry'ego i Rona, a gdy w końcu dostają jeszcze nawet Ginny, to brakuje Teosia. Muszę jakoś to wyrównać, ot.
      Na Walentynki reaguję jednym wielkim "Aha". No i może jeszcze "Mniam" przy wcinaniu serduszek xD Ale tak to nic nie mam do tego święta ^^
      Dziękuję za miłe słowa i pozdrawiam serdecznie! :)

      Usuń
  12. Na poczatku byłam zła, ze nie ma Hermiony i teosia, ale jak doszło co do czego, a szczególnie akcji w szatni, to zaczęło mi sie bardzo podobać.tylko mam wrażenie, ze Ginny jednak bedzie tutaj z Harry,, a ja wolałabym ja z blaisem. Nawet jesli zagrał nie czysto, miał racje z tym, ze ron powinien sie dowiedzieć. Choc mógł sobie niektorych komentarzy oszczędzić... Głupio. Ze weasley tak epreaguje na problemy..., no ale...Hermiony bedzie niezłe zdziwiona jak juz wróci ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli podsumowując, akcja w szatni na plus - cieszę się :D
      Nie wiem, z kim skończy Ginny, ale postaram się ułożyć jej przyszłość w miarę racjonalnie i logicznie (czyli pewnie szykuje się stara panna, a co tam).
      Blaise, Blaise... Blaise'a kocham. O.
      Dziękuję bardzo za komentarz ;)

      Usuń
  13. Noo, spodziewałam się czegoś takiego po Blaisie. Tylko dlaczego aż tak bardzo zależało mu na tym, by Ron się dowiedział? Odnoszę wrażenie, że Zabini traktuje dziewczynę bardzo zaborczo. Chce pokazać, że należy do niego i nikt inny nie ma na to wpływu. Widać to w jego tonie oraz w tych pocałunkach. Nie mówię, może on naprawdę jej tak pragnie, może naprawdę mu na niej zależy. Szkoda tylko, że Ginn teraz cierpi.
    Swoją drogą, Harry! Jeeej, dopiero teraz zdał sobie sprawę ze swoich uczuć? Hej... Poproszę o scenkę Harry-Ginny-Blaise! ;O Zobaczyć zazdrosnego Zabiniego, to by było coś! ;D
    A Ron to pieniacz i agresor, ot co. Ha ha, dopiero teraz spojrzałam w tekst i zauważyłam jakże trafne było użycie przeze mnie określenia "pieniacz"... Hahaha, nie mogę :D
    No i ładnie zastąpiłaś Hermionę Colinem, na to bym nie wpadła ;D I uh, Lavender. Jak można przy wszystkich się tak obściskiwać, fuuuj. Do dzisiaj nie rozumiem Rona, że się na to zgodził. Przecież to takie... nietaktowne w stosunku do innych...?
    Miła odskocznia od Hermiony i Teosia. Ale już dłużej bez nich nie wytrzymam, o nie! ;P
    Pozdrawiam Cię serdecznie, kochana :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Blaise'a zawsze kręciła Ginny, więc nie dziwię się, że teraz trzyma ją w takiej jakby klatce. W dodatku chce się nią jakby pochwalić, co samo w sobie jest w sumie nawet zrozumiałe. To Zabini jednak.
      Harry-Ginny-Blaise? Boże, chcesz, żeby z Wybrańca zostały tylko okulary? ;o
      Nie widziałam innej opcji od Colina, reszta jest zbyt normalna :c
      Dziękuję bardzo za miłe słowa i również pozdrawiam ;*

      Usuń
  14. Dobrze, że zrobiłaś taki przerywnik, ale tęsknię za Hermioną i Teosiem ;___; Brakuje mi ich. Chcę. Następny. Rozdział. I. Chcę. W nim. Teomione. <3
    Taki tam mój koncert życzeń, przepraszam.
    Głupi Harry, zainteresował się Ginevrą, jak ona już jest z Blaisem. Szkoda mi go, biedaczyna, nie wie, jak jest. Ale pewnie Ron mu powie i u Pottera stwierdzą depresję kliniczną, no cóż, niech chodzi na kremowe piwko z Rogerem, Klub Złamanych Serc niech założą i będzie ok. xD
    I tak "Żegnaj mleczna czekolado!" bije wszystko na głowę. Ginny była amatorką czekolady? Nie wygląda xD
    Ciekawe co u Hermiony i Notta... Już się zamykam.
    Gryfonki się coś napaliły na Ślizgonów, taka refleksja xD Gryfoni chyba powinni coś ze sobą zrobić, skoro już nie pociągają koleżanek z domu. xD No, poza Ronem. Ble. Ble. Nienawidzę Ron/Lavender. Chociaż w sumie ten wątek mnie bawi, Hermiona już raczej olała Rona, soł.
    Dużo weny i ściskam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dostaniesz w następnym Teomione, spokojnie ;*
      Hahaha, jasne, Klub Złamanych Serce, no pewnie :D Niech jeszcze hasają po portalach randkowych, na pewno sobie kogoś znajdą!
      Wiesz, Ślizgoni są tajemniczy i w ogóle... a Gryfoni tacy o, w gorącej wodzie kompani. I w ogóle. Weź. Nie lubimy Gryfonów, wolimy Ślizgonów xD
      Dziękuję za opinię, kochana, i ściskam Cię mocno ;*

      Usuń
  15. Faktycznie brakowało mi Teosia i Hermiony, ale ten rozdział to też miła odmiana :) Biedny Harry, jest zakochany w Ginny, a ona kocha innego. Eh. Chociaż mam złe przeczucia, co do Zabiniego to mam nadzieję, że nic nie kombinuje, bo skopała bym mu ten Ślizgoński tyłek. Ginny już się trochę nacierpiała. Najpierw Harry w ogóle jej nie kocha i Hermiona się od niej odseparowała przez głupią Ivy i Rogera. Swoją drogą cieszy mnie fakt, że Ginny akceptuje Teodora i Hermionę. No i mam nadzieję, że uświadomi swoją przyjaciółkę, że ona i Teoś są dla siebie stworzeni :D I mam nadzieję, że w następnym będzie dużo Teomione i niech Hermiona już powie Rogerowi, że NIC Z TEGO, ZIOM. (swoja drogą nauczyłam się go lubić, ale tak tylko minimalnie, jednak jak będzie nachalny i się w końcu nie odczepi, to go znielubię :D) A no i ostatnie życzenie, co do następnego rozdziału: NIECH IVY SPŁONIE NA STOSIE. Dziękuję za uwagę ;3 hahaha
    Jak tam Walentynki? Mam nadzieję, że udane ;3 Ja spotkałam się z przyjaciółką. Usiadłyśmy przy ciepłej herbatce i przegadałyśmy cały wieczór ;3
    Anyway, życzę mnóstwo weny i pomysłów i w ogóle ;3
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  16. Uwaga!
    Kompania Ocenowa od teraz działa wspólnie z Ławą Przysięgłych jako Kompania Przysięgłych pod adresem www.kompania-przysieglych.blogspot.com. Uprzejmie prosimy o zmianę linku, a także zapraszamy do rozejrzenia się po nowej siedzibie niegdysiejszych dwóch ocenialni.
    Pozdrawiam ciepło,

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja tam wole zebys piasala o Herm i Theo tak jakos ciekawiej jest z nii xD

    OdpowiedzUsuń

Za spam gryzę.

Obserwatorzy

Informacje

Belka: Empatia
Treść: Empatia
Szablon: Empatia; kredyty: emmawatsonfan.net, scatterflee.deviantart.com, breatherain.blogspot.com
Favikonka: by-elfaba.blogspot.com
Słowa na szablonie: Red - 'Lost'
Zabrania się kopiowania czegokolwiek. Inaczej poucinam rączki.