Na
dwie sukienki zawieszone na drzwiach szafy patrzyłam ze średnim
zainteresowaniem.
Jedna
była jasna oraz długa do ziemi. Na
wąskich ramiączkach, z niezbyt dużym dekoltem, ale za to z nieco usztywnioną talią.
Jej dół, począwszy od bioder, lekko się rozkloszowywał i fałdował. Dostałam ją
od cioci na siedemnaste urodziny.
Natomiast
druga sukienka sięgała do kolan, była z miękkiego materiału, a na ramionach
oraz obojczykach miała delikatne koronki. Długie, przylegające do ciała rękawy
bardzo mi się podobały, tak samo jak subtelność sukienki. Tylko ten czarny
kolor…
Merlinie, Ginny,
po co pomagałaś mi się pakować? –
fuknęłam w myślach. Zrobiłabym to sama i
nie miałabym problemu z wyborem kiecki na tę głupią galę…
Do
pokoju wparowała Ivy, całkowicie rozweselona. Uśmiechnęła się promiennie w moją
stronę, po czym rzuciła się na mnie i cmoknęła głośno w policzek. Chichocząc
cicho pod nosem, lekko się skrzywiłam.
–
Coś się stało? – wydusiłam, podczas gdy blondynka wciąż tuliła mnie mocno.
–
Idę z Andrew na galę – oświadczyła. W jednej chwili padła na swoje łóżko,
patrząc z radością w sufit. – Spotkaliśmy się teraz na dole obok recepcji,
chciałam iść sobie po herbatę, ale nagle zjawił się on i… – Westchnęła.
Uśmiechnęłam
się lekko.
–
Rozumiem. Zresztą, nie wzięłaś herbaty. – Zachichotałam na widok zdziwionej
miny blondynki. Znów spojrzałam na sukienki, po czym jęknęłam z rozpaczą. –
Och, Ivy, którą mam wybrać?
Krukonka
uniosła się do pozycji siedzącej. Zaczęła przyglądać się sukienkom krytycznym
okiem, nawet wstała i dotknęła materiału każdej z nich, jednak koniec końców
machnęła lekceważąco dłonią.
–
Nie wiem, sama zdecyduj – stwierdziła. Dzięki. – Obie są genialne. Ja mogę cię
najwyżej umalować i uczesać.
Pokręciłam
głową.
–
Nie, nie chcę mieć zbyt mocnego makijażu. Włosy może zostawię rozpuszczone, nie
wiem… Och, gdybym nie obiecała niczego Rogerowi, w ogóle nie poszłabym na tę
galę – mruknęła, muskając palcami jasną sukienkę.
Ivy
roześmiała się serdecznie.
–
Wiesz, że wcale nie musiałaś się zgadzać? Na galę równie dobrze nie trzeba iść
z osobą towarzyszącą.
Tym
razem to ja westchnęłam.
–
Wiem – odparłam. – Ale… to Roger.
Ivy
cmoknęła mnie szybko w policzek.
–
Rozumiem – rzuciła pewnym tonem, a ja wiedziałam, że zdecydowanie nie rozumiała.
Dziewczyna
zaczęła grzebać w drugiej szufladzie komody. Po kilku chwilach wyjęła z niej
całkiem sporą, niebieską kosmetyczkę. Usiadła na swoim łóżku i wysypała z niej
całą zawartość – pudry, pomadki, cienie do powiek.
Jeśli
ona chciała wszystko nałożyć na swoją twarz, to bardzo jej współczułam.
Odrywając
wzrok od Ivy, znów popatrzyłam na sukienki. Moje myśli bardzo kręciły się wokół
kremowej – była taka delikatna.
–
Teodor też mnie zaprosił – rzekła nagle Gray.
W
jednej chwili na nią spojrzałam. Ona nadal grzebała za czymś w kosmetyczce.
Miałam
dziwną ochotę wyrwać jej saszetkę, a później wbić do oka szminkę.
–
Tak? – starałam się, by mój głos brzmiał obojętnie. – Dlaczego się nie
zgodziłaś?
–
W sumie nie wiem – wymamrotała, otwierając jedno z pudełeczek z cieniami. –
Jakoś tak… Nie mam pojęcia. Ale on też nie wyglądał na zbytnio zawiedzionego
moją odmową.
Przynajmniej tyle.
Nie
odpowiedziałam. Znów zerknęłam na sukienki. Zdjęłam z szafy wieszak z dłuższą i
bardziej elegancką.
–
Wezmę tę kremową – oświadczyłam cicho, chcąc odbiec od tematu zaproszeń na
galę.
Krukonka
kiwnęła głową i uśmiechnęła się. Powróciła do oglądania swoich kosmetyków, a ja
schowałam czarną sukienkę do szafy.
Wewnątrz
mnie buzowało.
Boże.
Co
tak ciągnęło Teodora do Ivy, że aż postanowił wziąć ją na uroczystość?
Boże!
Dlaczego
to nie mogłam być ja?
***
Ivy
okręciła się wokół własnej osi, a dół jej granatowej sukienki nieco się uniósł.
Dziewczyna
postawiła na śliski, lekko połyskujący materiał oraz na odsłonięcie zgrabnych
nóg. Niebieska kreacja sięgała do kolan, ładnie opinała się na talii, a potem
spływała falami w dół. Grube ramiączka i całkiem spory dekolt, choć odkrywały
dość dużo ciała, nie czyniły całości zbyt wulgarnej. Tym bardziej, że Ivy
postanowiła narzucić na nagie ramiona błękitny szal, ładnie kontrastujący z
sukienką.
Blondynka
wyglądała olśniewająco.
–
O Roweno, odkąd tylko dowiedziałam się, że mogę brać udział w Konkursie,
chciałam iść na galę! – zawołała ze śmiechem, przeglądając się w lustrze.
Chwyciła krańce sukienki i zaczęła poruszać nią, jakby zaraz miała zatańczyć
kankana.
Roześmiałam
się głośno, po czym zapięłam sobie na szyi delikatny, srebrny wisiorek, który
dostałam kiedyś od babci. Poczułam na mostku chłód kuleczki zrobionej z
cyrkonii, otoczonej subtelnym roślinnym motywem.
To
był najpiękniejszy prezent, jaki dostałam od babci. Za nic bym go nie oddała.
–
Andrew padnie – powiedziałam wesoło, podchodząc do dziewczyny. – Wyglądasz
pięknie, Ivy.
Przez
głowę przemknęła mi myśl, iż zachowuję się strasznie nie fair wobec Krukonki.
Sekundę później doszłam jednak do wniosku, że w sumie nie musi wiedzieć, jak
bardzo jej nie ufam.
Odwróciła
się w moją stronę i mocno mnie przytuliła.
–
Ty też wyglądasz świetnie – odrzekła.
Sekundę
później wyzwoliłam się z jej ramion. Podeszłam do lustra, przyglądając się
swojemu odbiciu. Ivy uparła się, by zająć się moimi włosami, uprzednio je
prostując, a później czesząc w luźnego koka na czubku głowy, tak by kilka pasm
pozostało wolnych. Nie dałam sobie zrobić zbyt wyraźnego makijażu, podobnego do
tego nastolatki. Ona mocnymi, ciemnymi kolorami podkreśliła oczy, chyba chciała
uczynić je widocznymi z kilometra. Mnie wystarczyło uwydatnienie różem kości
policzkowych, wytuszowanie rzęs oraz nałożenie na powieki jakichś lekkich,
karmelowo-brązowych cieni.
Wyglądałam
jak nie ja.
–
Roger będzie twój – stwierdziła Ivy z satysfakcją.
Posłałam
jej groźne spojrzenie, a potem obie się zaśmiałyśmy, z tą różnicą, że ja z o
wiele mniejszą radością w głosie.
Tak
bardzo nie chciałam, by Roger rzeczywiście stał się mój.
***
O
wpół do siódmej, ubrane w płaszcze i szaliki, wyszłyśmy z pokoju. Na korytarzu czekali
już chłopcy, wysoki, jasnowłosy Andrew, Roger oraz Ian. Wszyscy ubrani
zdecydowanie po mugolsku, bo w ciemnych – jedynie Owens się wyłamał, zakładając
jasnoszary – garniturach i pod krawatem, co skwitowałam uniesieniem wysoko brwi.
Właściwie rzadko kiedy widziałam Hogwartczyków w innych wydaniach niż
czarodziejskie, ale musiałam przyznać, że wtedy wyglądali genialnie.
Rozpromieniony
Amerykanin od razu porwał Ivy, prowadząc ją w stronę schodów. Chłopak ani na
chwilę nie mógł oderwać od niej wzroku, co blondynka najwyraźniej przyjęła z
zadowoleniem.
Stone,
gdy tylko mnie zobaczył, zamrugał szybko, przez co zarumieniłam się nieznośnie.
Ian zaśmiał się z jego reakcji, za co dostał porządnego kuksańca w bok. Roger w
jednej chwili znalazł się tuż obok, kurtuazyjnie oferując mi ramię.
–
Madame – mruknął, a ja uśmiechnęłam
się promiennie.
Wcale
nie czułam wesołości.
Nienawidziłam,
gdy szatyn tak robił. Przez podobne zachowanie coś się burzyło, tam głęboko w
moim sercu, powodując nagłą myśl, że może jednak nie wszystko stracone.
Ale
później znów docierało do mnie, jak jest naprawdę, i nagle tyle rzeczy ponownie
nabierało odcieni szarości.
W
towarzystwie Iana zeszliśmy na dół. Ja bardzo ostrożnie, nie chcąc na schodach
potknąć się o skraj długiej sukni.
A
mogłam założyć tę czarną.
Gdy
znaleźliśmy się na zewnątrz, urok krajobrazu całkowicie mnie ujął. W kulach
umieszczonych po obu stronach ścieżek leniwie poruszał się drobny proszek, a bijące
od niego światło padało na połyskujący śnieg. Wiedziałam, co to było – księżycowy
pył czasem wykorzystywano do takich celów. Niedrogi, łatwo dostępny, w dodatku
całkiem nieźle ukazujący piękno ukryte zwykle w cieniu. Szklane kule wskazywały
drogę prosto to budynku głównego.
On
sam cały został oświetlony. Ze ścian zwisały długie pnącze – oczywiście –
również doskonale widoczne z dużej odległości. Czwarte piętro, gdzie
najwyraźniej znajdowała się sala, w której wszystko miało się odbyć, zdawało
się płonąć. Jasność wydostawała się z okien pomieszczenia, dotykając swymi
mackami tarasów i sprawiając, że noc nie była taka surowa.
Na
dodatek zaczął sypać śnieg, uzupełniając nieziemski obraz.
Czułam
się tak, jakbym znalazła się na samym krańcu świata, z dala od mugolskiej
cywilizacji, gdzieś, gdzie wszystko przesycała magia.
–
W tamtym roku aż tak się nie postarali – mruknął Roger.
–
Dziwisz się? – odparł Ian, wkładając dłonie do kieszeni ciemnych spodni. – Tym
razem mamy jubileusz, no nie?
Zaczęliśmy
iść powoli w stronę budynku głównego. Powiał lekki, ale za to wyjątkowo zimny
wiatr, przez co moim ciałem poruszył gwałtowny dreszcz. Zacisnęłam dłoń na
ramieniu Rogera, a on uśmiechnął się ciepło.
Błagałam
go w myślach, by przestał.
–
A ty, Ian? – zagadnęłam wesoło chłopaka. – Kogo zaprosiłeś?
Wzruszył
obojętnie ramionami, uśmiechając się.
–
Nikogo – odpowiedział. – Zresztą, to i tak nie jest wymagane, chyba że chcesz
mieć pewniaka co do swojego partnera w tańcu.
–
Ale ty wolisz po prostu wypatrywać okazji
– dodał Roger z uśmiechem, akcentując ostatnie słowo.
Tym
razem to on oberwał między żebra.
Zachichotałam
pod nosem i odwróciłam wzrok na jeziorko, do którego się zbliżaliśmy. Nad jego
zamarzniętą powierzchnią unosiły się niewielkie, różnokolorowe, połyskujące
stworzonka, których blask odbijał się w lodowej tafli. Przypominały wróżki z
bajek, które czytała mi w dzieciństwie mama – maleńkie i urocze. Nie miałam
zielonego pojęcia, co to za wspaniałe istoty, jednak byłam tak ogarnięta ich
lekkością, zwinnym ruchem, że jakoś nie spytałam o nie chłopaków.
Po
niedługim czasie, śmiejąc się, dotarliśmy do wejścia do budynku. Roger
przepuścił mnie w drzwiach, a gdy tylko weszłam do środka, zaniemówiłam z
wrażenia.
Ozdobne
malowidła na sklepieniu poruszały się.
Chmury płynęły łagodnie przez sam środek, rozchodziły się na boki, przy
krańcach sufitu niknęły. Pióra pisały po pergaminach i moczyły się w kałamarzach,
czasem pozwalając, by spadła z nich na dół granatowa kropla – pędziła w stronę
podłogi jakby miała zaraz w nią uderzyć, ale w końcu gdzieś się ulatniała.
Zielone pnącza wiły się niczym węże, pełznąc po ścianach, lecz w pewnym
momencie zatrzymywały się, zastygając w bezruchu. Niewidzialna dłoń przewracała
kartki ksiąg albo układała woluminy w rzędzie.
Niesamowite.
Statyczne, łagodne, a jednocześnie napełnione dynamiką.
Całości
dopełniała fontanna znajdująca się na środku pomieszczenia, którą dopiero po chwili
zauważyłam. Była naprawdę duża, dwupoziomowa, z delikatnymi zdobieniami na
krawędziach dwóch kamiennych mis. Szum wody wypełniał pomieszczenie, a
połyskujące wodospady wody zwracały uwagę wszystkich obecnych osób.
–
Ale tu pięknie – wykrztusiłam, patrząc szeroko otwartymi oczyma na fontannę.
Ian
zaśmiał się krótko.
–
Poczekaj, aż zobaczysz salę balową – powiedział tajemniczo.
Bezwiednie
uśmiechnęłam się, wyobrażając sobie, co takiego mogło mnie jeszcze tam czekać.
***
Zostawiwszy
rzeczy na recepcji, wjechaliśmy jedną z wind na czwarte piętro. Gdy tylko jej
drzwi się rozsunęły, moim oczom ukazało się ogromne pomieszczenie, może nie tak
olbrzymie jak Wielka Sala w Hogwarcie, jednak wystarczająco duże, by pomieścić
setki osób, spory podest na drugim jej końcu, miejsca siedzące… Kilka
potężnych, kryształowych żyrandoli zwisało z wysokiego sufitu, a ich światło
odbijało się w błyszczącej, marmurowej posadzce. Ściany miały jasny, kremowy
odcień, w kilku miejscach zdobiły je wyraziste złote elementy. Po lewej i
prawej znajdowały się wyjścia na taras, również po prawej zauważyłam wiele
ładnie przystrojonych stolików, przy których siedziało już sporo osób.
To
wszystko było takie niezwykłe. Ledwie wczoraj zakończyły się ostateczne walki –
Hogwartowi poszło zaskakująco dobrze; ja sama, choć nie przeszłam dalej z
obrony przed czarną magią, jako-tako poradziłam sobie z numerologią,
mugoloznawstwem oraz runami – a teraz stałam już wśród mnóstwa ludzi, w
okazałym Międzynarodowym Instytucie Edukacji Magicznej, w dodatku w ukochanej
Francji, z przyjaciółmi u boku.
To
była ta jedna z nielicznych chwil, kiedy czułam się wręcz nieprawdopodobnie
spełniona.
Ian
niemal od razu ruszył w tłum, uprzednio poprawiwszy sobie krawat i
przygładziwszy jasne włosy.
No
tak. Okazja.
My
z Rogerem za to, wiedząc, że gala miała zacząć się dopiero za kilka minut,
skierowaliśmy się do długiego na prawie połowę sali oraz wybitnie okazałego
szwedzkiego stołu stojącego pod ścianą. Znajdowały się na nim przeróżne
potrawy, z czego większość pochodziła z regionów francuskich. Dostrzegłam fondue
savoyarde oraz raclette, czyli fondue, tyle że z ogórkami, ziemniakami i szynką.
Poczułam słodki zapach babki z rodzynkami i migdałami kouglof oraz aromat bouillabaisse.
Zauważyłam też talerze z przystawkami, serami… Same pyszności.
Stone
poprosił, bym poczekała na niego chwilę, a on sam ruszył na poszukiwanie czegoś
do picia. Gdy tylko się oddalił, oparłam się o stół, po czym powachlowałam
dłonią. Spojrzałam przelotnie na tych wszystkich uczniów ubranych w
najróżniejsze stroje i nagle pomyślałam o Teodorze.
Nie
widziałam go od obiadu, po którym rozstaliśmy się już niedaleko recepcji, kiedy
Ivy pociągnęła mnie do naszego pokoju, panikując, bo przecież do gali zostało tak
mało czasu.
Jakieś
sześć godzin to przecież nic.
Zastanawiałam
się, czy chłopak w ogóle przyjdzie na uroczystość. Nie odmawiał zaproszenia na
spotkania u Slughorna, jednak przyjęcie w Instytucie było czymś dużo większym.
Wiedziałam, że Teodor woli raczej mniejsze zbiorowiska, a takie zamieszanie mogłoby
mu się nie spodobać.
Bardzo
chciałam, by się zjawił, choć w sumie nie wiedziałam do końca dlaczego.
To
głupie pragnienie obecności znów dawało o sobie znać.
I
nagle, jak na zawołanie, dostrzegłam jeszcze bardziej niż zwykle rozwichrzone,
ciemne włosy, białą koszulę rozpiętą tuż przy szyi oraz czarną marynarkę wyglądającą
na założoną prawie od niechcenia.
Moje
serce zaczęło bić tak szybko, że aż zapragnęłam, by Teodor po prostu znów
zniknął w tłumie.
Tymczasem
on szedł między ludźmi z rękami włożonymi do kieszeni ciemnych spodni, patrząc
prosto na mnie.
Och,
dobry Boże.
Jeszcze jedno
takie spojrzenie, a to będzie koniec Hermiony Granger.
Odepchnęłam
się od stołu.
–
Teodor – rzuciłam, nie dając niczego po sobie poznać. Uśmiechnęłam się lekko do
niego. – Nie sądziłam, że przyjdziesz.
Ślizgon
wzruszył ramionami i stanął obok mnie.
–
Ja też nie – odparł, przyglądając się potrawom na stole – ale w końcu doszedłem
do wniosku, że na ogłoszeniu wyników chyba powinienem być. To jest jadalne?
Wskazywał
na półmisek faszerowanych ślimaków. Skrzywiłam się.
–
Teoretycznie tak, ale nie polecam.
Kiwnął
głową jakby właśnie takiej odpowiedzi się spodziewał.
–
Gdzie Stone? – spytał niespodziewanie, odwracając się znów w moim kierunku.
Zajrzałam
za bruneta. Roger właśnie szedł w naszą stronę z dwiema szklankami jakiegoś
napoju.
–
Właśnie idzie – odrzekłam. Teodor zerknął za siebie i jęknął cicho niemal
rozpaczliwie. – Może się do nas dołączysz?
–
Nie, dzięki. – Wycofał się w stronę tłumu. Nie
idź! – Aha – zatrzymał się na sekundę i posłał mi pełne wyższości
spojrzenie – przekaż Gray, że CHŁOPAK zaprasza dziewczynę, a nie odwrotnie.
Dopóki się tego nie nauczy, to niech nie dziwią jej odmowy.
Uniosłam
wysoko brwi, ale Teodor odszedł już szybkim krokiem, znów wkładając dłonie do
kieszeni.
Zamyślona
i zdezorientowana, przyjęłam od Rogera szklankę z jakimś jasnym napojem.
Bezmyślnie prowadząc dłoń do ust, upiłam jego łyk – był lekko słodki, ale
jednocześnie gdy wpływał do gardła, stawał się mocny, jakby gorący. Ogólnie
rzecz biorąc, bardzo smaczny.
–
Coś się stało? – spytał z niepokojem szatyn.
Otrząsnęłam
się szybko i popatrzyłam na niego z leciutkim uśmiechem.
–
Nie, nic, spokojnie.
Nim
pogrążyłam się w rozmowie z Rogerem, przez moją głowę przebiegła myśl, że chyba
powinnam się już przyzwyczaić do ciągłych kłamstw Ivy.
***
Po
jakimś czasie wraz z szatynem odnaleźliśmy nawet nie tak bardzo ponurego
Snape’a, jak zawsze otoczonego czernią, oraz McGonagall, która założyła piękną,
wytworną szatę z jakiegoś lekkiego, szmaragdowego materiału. Nauczycielka
wyglądała w niej niesamowicie, w dodatku zamiast ciasnego koka, swoje włosy
upięło nieco niżej, jednak równie elegancko co zawsze, bo dostrzegłam gruby
warkocz i różnego rodzaju sploty. Nigdy wcześniej nie widziałam takiej McGonagall. Wyglądała po prostu
pięknie, mimo że nie utraciła niczego ze swojego charakteru widocznego na
pierwszy rzut oka.
Skąd
u bliźniaków wzięło się przekonanie pod tytułem: „Jej lata minęły”? Och, nawet
nie wiedzieli, jak bardzo się mylili!
Trochę
później, na dosłownie chwilę przed oficjalnym rozpoczęciem gali, dołączyli do
nas Michael, Ivy i Teodor. Ci ostatni rozmawiali o czymś zawzięcie, przez co
Corner sprawiał wrażenie nieco zakłopotanego. Uśmiechnęłam się do niego
pokrzepiająco, a on odpowiedział tym samym.
Nie
wiedziałam, czy faktycznie lubiłam Michaela. To znaczy – darzyłam go sympatią
jak chociażby Iana, jednak czasem przyłapywałam się na tym, że zajmuję chłopaka
rozmową, uśmiecham się do niego, pomagam rozwiać jakieś wątpliwości jedynie z
poczucia winy.
Ginny
w pewnym stopniu go zniszczyła, ponieważ źle zrozumiała moje rady.
Ja
starałam się go odbudować.
Przez
długą chwilę skupiałam wzrok na Ślizgonie i sposobie, w jaki prowadził
konwersację z blondynką. Oboje byli tacy… swobodni. Ivy śmiała się, a sam
brunet wyglądał na całkiem zadowolonego.
Z
trudem odciągnęłam od nich spojrzenie.
Merlinie, niech
to wszystko już się zacznie –
jęknęłam w myślach. Posiedzę chwilę i
będę mogła iść… jak najdalej od Teodora.
Działo
się ze mną coś zdecydowanie niepokojącego. No bo ile można patrzeć na tego
samego chłopaka? Jak długo można wciąż i wciąć pragnąć po prostu mieć go przy
sobie? Dlaczego tak strasznie byłam o niego zazdrosna? W dodatku, cholera, nienawidziłam go i jednocześnie… i
jednocześnie…
No
właśnie. Nienawidziłam, ale z drugiej strony obecność Teodora napełniała mnie
dziwnym spokojem. Może jeszcze nie traktowałam go jak przyjaciela, lecz
wiedział o moim życiu dość dużo. Mieliśmy wspólną tajemnicę umarłych, podobne
zainteresowania, cele, ambicje.
Boże.
Czy ja właśnie porównywałam się do Notta?
Och,
mogłam nie pić tego soku… czy co to tam było.
Nasza
grupa, to znaczy delegacja z Hogwartu, stała tuż przy sporym podeście na końcu pomieszczenia.
Mieliśmy doskonały widok na rzeczy dziejące się w najważniejszym miejscu sali
balowej. Na scenę wniesiono stół oraz coś, co przykryto srebrzystą tkaniną, coś
dużego i kanciastego. Podejrzewałam, że mogła to być nagroda dla wygranej
szkoły. Nie miałam pojęcia, co to takiego, nikt nie miał, gdyż zmieniano ją
każdego roku.
Tak
czy siak, coś postawiono na stole, a
po obu jego stronach ustawiło się dwóch wysokich czarodziejów ubranych w jasne
szaty i ze szpiczastymi tiarami na głowach. Rozpoznałam w nich ludzi z jadalni,
musieli należeć do jakiejś komisji oceniania. Cały podest przyozdobiono
kwiatami oraz kulami z pyłem księżycowym, które jeszcze bardziej dodawały całości
piękna.
Wszystko
na Konkursie zdawało się być takie jasne, delikatne, wręcz perfekcyjne. Nie
żeby z Hogwartem rzecz miała się inaczej, jednak zamek w porównaniu z
Instytutem mógłby zniechęcać swoją surowością.
Ale
cóż, Hogwart był domem. Instytut
jedynie centrum edukacji.
Nagle
praktycznie znikąd wyłonił się Paul Lacroix. Rozległa się burza oklasków, gdy
całkowicie rozpromieniony czarodziej, odziany w srebro i błękit, wszedł po
stopniach na scenę, po czym podszedł do zwykłej, drewnianej mównicy.
Ktoś
dotknął mojego ramienia. Ian wyszczerzył do mnie zęby, jednak po sekundzie
spoważniał, ukarany za spóźnienie lodowatym spojrzeniem Snape’a. Uśmiechnęłam
się lekko pod nosem.
Dziwiłam
się spontanicznością Owensa oraz tym nieprzejmowaniem się niektórymi kwestiami.
Czasami całkiem sporo ryzykował, choć zawsze w odpowiednim momencie się
opamiętywał. Z jednej strony potępiałam takie zachowanie, a z drugiej… w sumie było
ono zabawne. I takie ludzkie, żadnych sztywnych zasad, reguł.
Lubiłam
go między innymi właśnie za to – był moim przeciwieństwem, dlatego mnie do
niego ciągnęło.
Tacy
ludzie dodawali uśmiechu do życia.
Tymczasem
prezes Instytutu magicznie wzmocnionym głosem zaczął mówić.
–
Witajcie, uczestnicy, opiekunowie, wszyscy zaproszeni goście… Chyba zdajecie
sobie sprawę, że nie umiem przemawiać? – Po sali przeszedł szmer rozbawienia. Lacroix
oparł dłonie na mównicy. – Dziś mija dokładnie trzydzieści lat, odkąd po raz
pierwszy zorganizowano Międzyszkolny Konkurs Magiczny. Dziś mija dokładnie
trzydzieści lat, odkąd po raz pierwszy uczniowie wszystkich czarodziejskich
szkół z całego świata zebrali się właśnie tutaj, w tym miejscu, by walczyć. By
walczyć za wiedzę, o wiedzę i dla wiedzy. By pokazać, jak wiele potrafią oraz
jak wiele jeszcze mogą się nauczyć. Dziś mija dokładnie trzydzieści lat, odkąd…
–
Zastanawiam się – rozległ się cichy szept Teodora tuż przy moim prawym uchu –
co jeszcze wydarzyło się trzydzieści lat temu po raz pierwszy. Niech on już
skończy i mówi, kto wygrał.
Mimowolnie
zachichotałam pod nosem, choć bardzo się powstrzymywałam.
Teodorze, nie.
Tak się nie robi, wiesz? To niegrzeczne.
Wbrew
pozorom, mowa Lacroix wcale nie ciągnęła się zbyt długo. Zaraz po nim głos
zabrało owych dwóch czarodziejów w jasnych szatach, którzy okazali się być
członkami komisji głównej – tej odpowiadającej za niemal wszystko.
Zastrzeżenia, pochwały, zgłoszenia, nagrody… Wszys-tko. Zaraz po tamtych dwóch
mężczyznach do mównicy znów podszedł Lacroix i uśmiechając się szeroko,
oznajmił:
–
Czas… na ogłoszenie wyników.
Pomieszczenie
wypełniło się szeptami, a później czarodziej uniósł lewą rękę.
–
Spokojnie, moi drodzy – uspokoił nas wesołym tonem. – Nie macie jeszcze po co
się denerwować. Na razie chcę was tylko poinformować o nagrodzie, to przecież
nic.
Jasne.
Czarodziej
odchrząknął, przybierając poważny wyraz twarzy.
–
W tegorocznym Międzyszkolnym Konkursie Magicznym została przyznana tylko jedna
nagroda – rzekł powoli, wyraźnie, tak jak jeszcze nigdy nie mówił. Nie z taką
siłą w głosie i powagą na twarzy. – Tylko jedna szkoła okazała się być godna
stanięcia na podium wśród innych, równie dobrych szkół, ale jednak nie w takim
stopniu profesjonalnie wychowujących młode pokolenia.
–
Och, Roweno, niech on przestanie gadać i w końcu powie! – syknęła cicho Ivy.
W
duchu przyznałam jej rację.
–
Trzystu uczestników Konkursu walczyło o to, by ich szkoła osiągnęła najlepszy
wynik. Podczas poszczególnych etapów każdy z was, moi drodzy, miał w sercu
płomień walki. To było widać na waszych twarzach. Spośród trzystu uczestników
Konkursu do ostatecznych walk przeszło czterdziestu dwóch uczniów. Cóż, nie ma
co ukrywać – jestem z was po prostu dumny. Daliście radę, podołaliście tylu
zadaniom, które przygotowywał sztab wybitnych w swych dziedzinach czarodziejów
z całego świata. Tych ponad czterdziestu młodych ludzi miało największy wkład,
bo dotarli najdalej, bo stawili czoła największej ilości trudności. Nie znaczy
to jednak, że inni, których siły skończyły się nieco wcześniej, są skazani na
potępienie. Wy, opiekunowie, również im zawdzięczacie tak wysokie wyniki!
Najwyższe od samego powstania Konkursu! Najwyższe, bo minimum punktowe stanowi
aż trzydzieści trzy punkty!
Lacroix
krzyczał, a jego głos wznosił się wysoko pod samo sklepienie. Oczy wszystkich
obecnych były wlepione w mężczyznę, którego twarz wyrażała prawdziwą dumę,
zachwyt, coś, czego już dawno u nikogo nie widziałam.
On
żył tym Konkursem.
On
był jego częścią.
Nagle
poczułam olbrzymi szacunek do Francuza.
Czarodziej
na moment zamilkł, wpatrując się twardo w tłum ludzi.
Nie
wiedziałam, czy chciał to okazać, czy może po prostu nieudolnie to ukrywał, ale
najnormalniej w świecie się wzruszył. Jego oczy błyszczały w świetle żyrandoli
niczym dwie maleńkie gwiazdy.
–
Każdy z was jest dzisiaj zwycięzcą – rzekł o wiele ciszej i spokojniej, ale
nadal z ogromnymi emocjami w głosie. Słuchałam go, nie chcąc uronić żadnego
słowa. W jednej chwili przestałam żałować, że Lacroix przemawiał, że jednak
postanowiłam wysłuchać tego, co miał on do powiedzenia, że w ogóle znalazłam
się wtedy w tamtej sali. – Każdy, bez wyjątku. Ci, którzy doszli jedynie do
drugiego etapu, ci którzy mieli wystarczająco sił, by walczyć dalej. Wszyscy.
W
ciszy nas otaczającej słyszałam jedynie bicie własnego serca.
I
nagle magiczna chwila minęła. Prezes Instytutu odchrząknął, wyprostował się, a
jego twarz rozświetlił uśmiech. Wcześniejsze napięcie oraz powaga zniknęły
jakby Lacroix nigdy nie miał z nimi do czynienia.
Zadziwiające,
jak wiele masek nosił z pozoru zwykły, ale bardzo otwarty na ludzi człowiek.
Każdy ma maski – pomyślałam przelotnie, wciąż
wpatrując się w ciemnowłosego mężczyznę. Uśmiechnęłam się mimowolnie. Nie da się połączyć wszystkich swoich cech w
jedno, by w każdej sytuacji zachowywać się tak samo.
–
Myślę, że już możemy przejść do tej najważniejszej części, jaką jest ogłoszenie
wyników – kontynuował radośnie. – Zapewne już zauważyliście tę tajemniczą rzecz
za mną, co? To, moi drodzy, tegoroczna nagroda, czego pewnie się już
domyśliliście. A jest nią… – zerknął przez ramię na ludzi stojących obok stołu.
Ci chwycili za krawędzie jasnego materiału i w jednej chwili podciągnęli ją do
góry. – …Diamentowa Gwiazda!
W
sali rozległy się głośne zaczerpnięcia oddechu, „ochy”, „achy” oraz inne
dźwięki wyrażające zachwyt.
A
mnie samej zabrakło tchu.
Srebrzysta
tkanina skrywała ogromną, kanciastą bryłę zbudowaną z czystych, nieskazitelnych
i niesamowicie pięknych diamentów. Wewnątrz ich coś było jakby… zamknięte?
Czarna, bardzo czarna niczym dno studni materia miała „rozlane” krawędzie, choć
na pierwszy rzut oka sprawiała wrażenie bardzo zwartej. Z tej odległości nie
widziałam wszystkiego zbyt dokładnie, jednak na pewno całość lśniła i zdawała
się mieć jakieś własne światło, choć żaden promień nie padał na podest ani na
nic innego, co się za nim znajdowało.
Przez
głowę przemknęła mi myśl, że nigdy wcześniej nie widziałam niczego równie
pięknego.
–
Sami domyślajcie się, co to jest – zachichotał Lacroix, wyrywając mnie tym
samym z transu. – Pozostawiam wam wolne pole do interpretacji.
–
Serce gwiazdy zamknięte w diamencie – szepnął mi do ucha Teodor. Mimowolnie
przez moje plecy przebiegł dreszcz. – Dlatego tak lśni. Niech Lacroix nie robi
z tego takiej tajemnicy.
Odwróciłam
się w stronę chłopaka.
–
Ale musisz przyznać, że TO zdecydowanie jest ładne – stwierdziłam cicho,
unosząc lekko kąciki ust do góry.
On
jedynie uśmiechnął się, kręcąc lekko głową, jakby chciał powiedzieć: „Co ja z
nią mam”, i nie odpowiedział.
–
A teraz chwila, na którą wszyscy czekali.
W
sali było tak cicho, że chyba każdy przestał na moment oddychać, by broń
Merlinie nie zagłuszyć w ten sposób Lacroix. Mogłabym w tamtej chwili szepnąć
coś do Rogera, a słyszałby to każdy w promieniu piętnastu stóp.
Pomijając
już kwestię tego, że zaczęło kręcić mi się głowie. Za kilkanaście sekund miałam
dowiedzieć się, która szkoła wygrała, czy moja żałosna przegrana na walkach z
obrony nie zaważyła zbytnio na wyniku, czy fenomenalne umiejętności Michaela w
manipulacji energią okazały się wystarczające, by zdobyć pięć maksymalnych
punktów, czy wiedza Ivy na temat kryształów oraz ich unicestwiania była
odpowiednia, czy ochrona Teodora przed nacierającymi na niego przeróżnymi
rzeczami zrobiła na komisją wrażenie, i wreszcie czy ta cholernie duża praca,
jaką włożyliśmy, nie poszła na marne.
Mdleję, mdleję,
mdleję.
Zachwiałam
się lekko, ale jednak jakimś cudem utrzymałam równowagę.
–
Nagrodę Diamentowej Gwiazdy…
Och,
Merlinie. Nienawidziłam takiego przedłużania.
–
…w Międzyszkolnym Konkursie Magicznym…
Och, Godryku. Nie
pozwól mi upaść.
–
…otrzymuje…
Na
mojej dłoni zacisnęła się szorstka dłoń Teodora.
–
…Szkoła Magii i Czarodziejstwa Hogwart!
Krzyki,
płacz, oklaski, uściski, ogólna wrzawa.
Wszystko
naraz to było zdecydowanie za dużo na zwykłą Hermionę Granger.
Nawet
nie zorientowałam się, kiedy z moich oczu popłynęły łzy, a chwila, w której
wirowałam w górze w ramionach Rogera stała się dla mnie strasznie odległa.
Wygraliśmy.
Boże.
WYGRALIŚMY!
Z
bólem serca musiałam to przyznać, ale smak zwycięstwa był o wiele lepszy od
jagodzianek mojej babci.
Gdy
wreszcie Roger zatrzymał się i opuścił mnie na dół, przytulił do siebie mocno,
po czym pocałował w czoło, w końcu się uśmiechnęłam. Szeroko, radośnie, a
później z mojego gardła wyrwał się głośny śmiech, w którym pobrzmiewała
leciutko nuta szaleństwa.
–
Udało nam się! – krzyknął Michael, również łapiąc mnie w objęcia.
Wariactwo.
Odwróciłam
się, chcąc również podzielić się radością z Ivy, jednak wtedy dostrzegłam, że
ta obejmuje mocno za szyję Teodora.
A
on niespecjalnie się opierał.
Może
gdyby okoliczności były nieco inne, to zasmuciłabym się, lecz w tamtej chwili
zdecydowanie za bardzo przepełniało mnie szczęście.
Ian
obcałował moje mokre od łez policzki i nos, a później już tkwiłam w ramionach
McGonagall. Oczy kobiety były wilgotne, zaś twarz… Chyba nigdy nie była tak
piękna jak wtedy, radość odejmowała nauczycielce lat, robiła z niej kogoś
zupełnie innego.
Nie
mogłam za to rozgryźć, czy Snape również się cieszy. Kiedy nasze spojrzenia się
spotkały, nie powiedzieliśmy słowa, ale później uśmiechnęłam się szeroko. Nie
skrzywił się, a jedynie kiwnął głową.
To
już coś.
I
wtedy znów popatrzyłam na Teodora. W tej samej chwili odwrócił na mnie wzrok.
Uśmiechnął się. Szczerze, promiennie, tak jak nigdy tego nie robił.
Ten
uśmiech był milion razy lepszy od reakcji Rogera.
Na
podium ruszyliśmy wszyscy razem. Oklaski wciąż rozrywały salę, głośne okrzyki
uczniów Poxterity, którzy nie wiadomo skąd znaleźli się pod sceną, brzmiały mi
w uszach, a sklepienie zdawało się drżeć jakby zaraz miało runąć na dół.
Lacroix
gratulował każdemu z nas. Gdy podawał mi rękę, zauważyłam, że w jego oczach także
lśnią łzy. Zapragnęłam również go przytulić, jednak w ostatniej chwili się
powstrzymałam.
Boże,
co za dziwne myśli chodziły mi po głowie.
–
A teraz głos zabiorą nasi zwycięzcy! Prosimy!
Jakimś
cudem w stronę mównicy został popchany zdezorientowany Ian. Przez chwilę patrzył
ogłupiałym wzrokiem na tłum, a potem zaczął niepewnie:
–
Sądzę, że podziękowania należą się… e… naszym profesorom, którzy nas, ekhem,
przygotowywali do tego wspaniałego… – nagle urwał. Uniosłam brwi i skarciłam
się w duchu. Mogłam go jakoś powstrzymać albo w najgorszym wypadku sama pójść
oraz coś powiedzieć… Po sekundzie Ian machnął ręką i uśmiechnął się szeroko. – Ekhem.
Pan Lacroix dobrze powiedział. Wszyscy zwyciężyliśmy. Wszyscy powinni otrzymać
chociażby miniaturowe wersje Diamenciku, ale to taka tylko uwaga, nie żebym do
czegoś namawiał. – Po sali przeszedł śmiech zebranych. – A my… – Spojrzał na
nas przez ramię, nadal się uśmiechając. – Nam po prostu udało się zaznać trochę
więcej Francji, niżbyśmy tego pragnęli.
W
sali rozległy się oklaski, a ja uśmiechnęłam się szeroko do Iana. Chłopak
stanął obok Rogera, trącając go przyjacielsko ramieniem.
Lacroix
podszedł do podium.
–
Zwycięzcom po raz kolejny gratulujemy! – zawołał, wznosząc ręce do góry. – Cóż,
sądzę, że to wszystko. Nie będę już więcej przedłużać, skoro najważniejsze
sprawy są już załatwione. Teraz czas na zabawę przez całą noc!
Wyciągnął
różdżkę i machnął nią, a na wolnej części podestu po mojej prawej stronie w
jednej sekundzie zjawił się zespół muzyczny z jakimiś dziwnymi, powykręcanymi
instrumentami. Przypominały one jakby ulepszone mugolskie instrumenty, bo na
przykład perskusjo-podobne-coś brzmiało niemalże tak samo jak zwykłe bębny. W
dłoniach jednego z artystów, ubranego w jasne spodnie i bordową koszulę,
dostrzegłam gitarę, choć nie byłam pewna, czy to na pewno ona. Ta „gitara”
miała jedną strunę i zdecydowanie za krótką szyjkę.
Grających
osób znajdowało się na scenie całkiem sporo. Byli ubrani zdecydowanie nie po
czarodziejsku, choć nadal bardzo elegancko. Koszule, spodnie, marynarki. Muzyka, którą zaczęli grać, była… inna.
Zupełnie inna od tej mugolskiej. Wibrowała. Każdy dźwięk był inny, melodie nie
przypominały czegokolwiek, co do tej pory słyszałam. Widziałam, że wiedzą, co
robią. Dziwne instrumenty trzymali pewnie, grali czysto i mocno.
Magicznie.
Ivy
objęła mnie ramieniem i pocałowała w policzek.
–
Są genialni – rzuciła, patrząc na zespół. Spojrzała prosto w moje oczy. –
Wygraliśmy, Hermiono. Twoje marzenie się spełniło.
Kiwnęłam
z uśmiechem głową, szlochając cichutko, podczas gdy światła w sali stopniowo
przygasały.
Taak,
Ivy bez wątpienia miała rację.
Przez
chwilę wydawało mi się, że nie jestem już na ziemi, tylko szybuję wysoko,
wysoko w górze niczym ptak, patrząc na szarych ludzi, którzy nie mają pojęcia,
co to jest spełnienie.
_______________
Całość
ma dwadzieścia kilka stron, a skoro okazało się, że ładnie mogę podzielić na
dwie części, to tak właśnie zrobiłam. Taka ilość tekstu za jednym razem
zniechęciłaby nawet najwierniejszego czytelnika Wyjątku, wierzcie mi xD
Od
dłuższego czasu, bo od kilku tygodni, przechodzę trudny okres. Ciągłe płacze,
częściowa izolacja od ludzi, załamanie, ponieważ niektórzy z moich bliskich
cholernie się oddalili. Krótko mówiąc – tak źle to już od dawna nie było.
Ostatnio nastąpiła poprawa, ale nadal kiepsko. Niby wiem, że to hormony i te
sprawy, mam świadomość, że mi przejdzie, jednak moja psychika i tak porządnie
oberwała potężnym kopniakiem. Na szczęście wena jakimś cudem ostatnio dopisuje,
więc następna część rozdziału już za tydzień! ^^
W
sumie to wszystko. Aha, ten pan w nagłówku to NIE Teodor, tylko Roger. Tak
jakby fanki Teosia już się nim zachwycały xD
Llama, llama, duck, czyli niech lama będzie z Wami!
Empatia
piękne opisy miejsc, tak bardzo marzyłam, by się przenieść w to meijsce, tak magiczne... Oczywiście mała niespodzianka z wygraną szkołą, ale nie o to chodziło - chodziło o sam opis, atmosferę, a to wyszło Ci znakomicie. Nott zachował się lepiej niż granger, bo przynajmniej nikogo nie zapraszał. nie wiem, po co Hermiona zgodziła się na propozycję Rogera, skoro w pewnym sensie tylko go tym rani. a Ivy nie cierpię, ale denerwuje mnie,. że Hermiona udaje, iż wszystko jest w porządku. jeśli chciałaby ją w ten sposób jeszcze jakoś podejść, to rozumiem, ale mam wrażenie, że wcale tego nie planuje... mam andzieję,że Teodor nie ucieknie od razu z balu i że może będą mieć choć kilka tańców, bo na pocałunek to chyba jeszcze nie mam co liczyć... są z tym trudni xD myśl,e że o konkurs literacki kto jak kto, ale Ty nie musisz się martwić, choć tutaj akurat chyba nie sprawdziłaś okładniej, bo widziałam kilka braków przecinków.
OdpowiedzUsuńNo nie wiem. Jeśli chodzi o opisy, ciągle nad nimi pracuję, bo większość walk z nimi kończy się niespecjalnie pozytywnie.
UsuńA co innego ma zrobić? Hermiona boi się w jakimś stopniu Ivy, nie jest niczego pewna, nie wie, czy to wszystko faktycznie jest złe... W dodatku zżyła się z Krukonką. Biedna.
Konkurs, konkurs... Ech, nie chce mi się pisać tej pracy -.-'
Dziękuję za tak pozytywną opinię i pozdrawiam serdecznie ;*
Brawo Hogwart, to było do przewidzenia, jak się ma taką zdolną ekipę, szaleństwo! :D Właściwie to lubię pairing Hermiona/Roger, chociaż to w scenach z Nottem zawsze jest takie fajne napięcie, bo nie wiadomo, co się zdarzy. Wielki plus za przedstawienie McGonagall w takim "lajtowym" wydaniu, na pewno wyglądała pięknie, bo to kobieta z ogromną klasą, nawet jeśli na co dzień jest surową nauczycielką. Na stare lata mój szacunek do niej się umacia, być może z uwagi na jej filmową odtwórczynię, ale pewnie też oryginalnie JKR się przyczyniła do mojej zmiany opinii o tej postaci...
OdpowiedzUsuńNo, mam nadzieję, że będą jakieś "momenty" w drugiej części! :D Chociaż takie malutkie... Nice please? ;)
Wyłapałam dwie rzeczy, potem już mi się nie chciało szukać, tak się wciągnęłam w czytanie:
"mruknęła, muskając palcami jasną sukienkę." -> "mruknęłam",
"O Roweno" -> "O, Roweno".
Pozdrawiam,
[forget-the-morals]
PS Nastaw się, że być może już za tydzień będziesz mnie informować w nowym miejscu, ale ćśś, nic nie mówię! :D
Yay :D Zresztą, skoro rok wcześniej Hogwart został wygryziony przez Poxterity, to musieli jakoś się wybić ;DD
UsuńUwielbiam McGonagall od zawsze, ma energię, klasę, jest piekielnie mądra, umie zdobyć szacunek wśród uczniów... Kocham :D
Będą, będą "momenty", spokojnie :DD
Dziękuję za wytknięcie błędów i za sam komentarz ;) A z tymi blogami to szalejesz! :P
Ściskam ;*
Już nie "szaleję" z blogami - nigdy więcej nie założę żadnego na dłuższe opowiadanie, mam dosyć pisania dla raptem jednej osoby i boli mnie, że najwyraźniej potrafię zainteresować czytelników tylko FF HP.
UsuńNo cóż, nie wiem, w czym tkwi problem, bo powinno być właśnie na odwrót - własne opowiadania lepiej się "sprzedają". Niestety, nie mogę Ci pomóc.
UsuńHm, to gdzie mam Cię w takim razie informować o nowych rozdziałach?
No właśnie okazuje się, że tylko opowiadania HP są godne uwagi co niektórych osób...
UsuńNie musisz informować, ostatnio obserwatorium zaczęło współpracować i już jest na bieżąco, zresztą raz na jakiś czas i tak wchodzę na blogi, które czytam, tak na wszelki wypadek. ;)
CHRYSTE, CHRYSTE, CHRYSTE.
OdpowiedzUsuńJakie emocje! W sumie byłam niemal pewna wygranej Hogwartu, ale tak to wszystko piękniecudownieniesamowiciesuperbosko opisałaś, że ja zaraz zwariuję! :D uwielbiam Twój styl pisania, wiesz?
Echh, pozostaje mi tylko czekanie do piątku... Więc czekam! :D Pozdrawiam.:D
ODDYCHAJ! :DD
UsuńAww, dziękuję bardzo za miłe słowa i również pozdrawiam! :)
Tylu emocji w jednym rozdziale to jeszcze nigdy nie zaznałam! Opisałaś to tak świetnie, że czułam, jakby z nimi tam była i też się denerwowała ogłoszeniem wyników. Ogromnie się cieszę z wygranej Hogwartu, ale są zdolni uczniowie, to i nagroda musi być.
OdpowiedzUsuńZ rozdziału na rozdział coraz bardziej nie lubię Ivy. Wciąż próbuje nastawić Hermionę przeciwko Teodorowi. Taka duża, a tak kłamie. Uch! No dobrze, nie będę się dzisiaj denerwować.
Chciałam Cię jeszcze pochwalić za opisy. Wyobraźnia wystartowała i wszystko "widziałam" w swojej głowie.
Wprost nie mogę się doczekać drugiej części. Martwię się o Rogera. Nie pozwól mu bardzo cierpieć...
Teodor może i nie pojawiał się zbyt często, ale i tak bardzo się cieszę, że w ogóle był. Od razu mi się humor poprawił:)
Czekam z utęsknieniem na drugą część. I mam przeczucie, że cierpliwość się opłaci.
Pozdrawiam:)
Ale jeszcze oddychasz, mam nadzieję, co? ;P
UsuńTeż się cieszę z ich zwycięstwa. Chciałam w jakimś stopniu wynagrodzić Hermionie tę porażkę na obronie, zresztą ostatnio wygrało Poxterity, wiec teraz przydałaby się jakaś odmiana xD
Roger, Roger... Cóż, chyba już po szablonie z nim w roli głównej widać, że chyba jednak sobie pocierpi. Troszeczkę.
Dziękuję bardzo za komentarz i pozdrawiam! :)
Brawo ! Wiedziałam że Hogwart wygra ( dobra zajrzałam na koniec żeby zobaczyć ale ciii ;) ) Pozdrowienie mam nadzieję że druga część będzie super. Yyy pierwsza ?
OdpowiedzUsuńNie pojawiają mi się komentarze które już są sorry za to .
UsuńTeż mam nadzieję, że część druga przysporzy Wam również tylu emocji :)
UsuńPozdrawiam!
Cudowny rozdział! Bałam się, że Hogwart nie wygra, ale nie zawiodłaś mnie ;3 Mówiłam ci już, że nienawidzę Ivy? Ach, mi też się zdaje, że wspominałam z milion razy :D NIENAWIDZĘ JEJ.. kłamliwa jędza. Że Teoś ją zaprosił? Phi! Pewnie by zaprosił Hermione, gdyby nie Roger, ugh. Ciężko było mi uwierzyć w słowa Gray i widzę moje intuicja się nie pomyliła ;3 Wszystko pięknie, wygrali, Roger się lepi do Hermiony, a ja i tak z tego pięknego rozdziału zachowałam w serduszku tylko jedno zdanie "Na mojej dłoni zacisnęła się szorstka dłoń Teodora." <3 Nic nie znaczą uściski Rogera, Iana czy kogokolwiek po ogłoszeniu wyników, skoro Teoś trzymał ją, jeszcze wcześniej. Zawsze mam wrażenie, że Teodor stara się unikać dotykania jej, więc ten fragment.. sama nie wiem, ale musiałam przeczytać to zdanie dobre cztery razy, żeby mieć pewność, że sobie tego nie wyobraziłam. ;3 Świetna robota, kochana! ;3
OdpowiedzUsuńNie martw się osobami, które się od ciebie oddaliły. Przechodziłam przez to nie raz w moim dłuuuuuugim osiemnastoletnim życiu i powiem ci jedno: nie warto. Jeśli nie potrafią cię docenić - ich strata. Głowa do góry, dziewczyno. ;3
Ściskam ;*
Szczerze? Kusiło mnie, żeby znów wygrało Poxterity, ale zdezorientowanie Iana podczas przemowy ciągle nie mogło wyjść mi z głowy xD
UsuńAktualnie chyba tylko ja lubię Ivy ze wszystkich osób związanych z Wyjątkiem :DD Ale na razie ogranicz agresję, bo I. może okazać się jeszcze pomocna ^^
TAK, wyłapałaś <3 Kocham to zdanie tak samo jak Ty, wiem, że nie powinnam się tym zachwycać, ale no nie mogę tego nie robić, skoro to Teośś... Meh <3
Dziękuję bardzo za miłe włosa, te związane z rozdziałem i za te związane z dopiskiem odautorskim, bardzo, bardzo dziękuję :)
Ściskam Cię mocno, kochana ;*
Najpierw zacznę od rzeczy nie związanej treścią z opowiadania, ale sądzę, że powinnaś wiedzieć. Ostatnio oglądając z rodziną Harry'ego i Księcia Półkrwi, gdy była scena przed pierwszym meczem Gryfonów z Ronem w roli Obrońcy zastanawiałam się co tam robi Hermiona. Przecież ona jest we Francji z Teosiem. No więc, czuj się dumna, bo jeszcze żadne ff potterowskie nie wciągnęło mnie tak, że nawet oglądając Pottera nie przyszło mi na myślenie o bohaterach twórów jego fanów, a do tego dzięki Tobie polubiłam pannę Granger.
OdpowiedzUsuńA wracając do rozdziału to był cudowny, wspaniały i boski. Te opisy były niezwykłe, takie wspaniałe. Nie spodziewałam się, że to Hogwart wygra, myślałam że to Amerykańska Szkoła Magii lecz cieszę się, że to Anglicy zajeli pierwsze miejsce.
Grr, Ivy. Nie znoszę jej od początku opowiadania, a teraz ona tak śmie udawać przyjaciółkę Hermiony i ją okłamywać, a na dodatek kłamie jej prosto w oczy. Na miejscu Granger chyba bym jej wydłupała oczy, rozczłonkowała i rozcięła klatkę piersiową po czym wyciagając jej zgniłe serce tak by przed śmiercią jeszcze je widziała.
Jak to na nagłówku to Roger, a nie Teoś? No, jeśli Stone tak wygląda to chyba go polubię.
Pozdrawiam i biję Ci pokłony za stworzenie tak wspaniałego opowiadania
Muffliato
Boże, kiedy przeczytałam pierwsze zdanie, to się przeraziłam. Milion myśli napłynęło mi do głowy, np. pod tytułem: "Boże, skopiowali mnie", "Boże, jakiś fail był w rozdziale", "Boże, rozdział do dupy". A potem... aww, nawet nie wiesz, jak wielu sił mi to dodało. Dziękuję :)
UsuńHa, no widzisz, a tu jednak Hogwart :DD Nie mogłam zrobić tego Hermionie ^^''
Hahaha, tak, to Stone według moich wyobrażeń :3 To zdjęcie tak strasznie oddaje jego przyszłe emocje, że... ahh.
Dziękuję bardzo za miłe słowa, bo dały mi strasznego kopa do pisania dalszych rozdziałów, wiesz? Dziękuję, dziękuję, dziękuję!
Teoś złapał Hermionę za rękę swoją szorstką dłonią! <3 Fanki szaleją! Co do rozdziału, to jest piękny, jak zawsze ładnie opisany i zawiera sporo uczuć. Nie lubię Ivy jest kłamliwą oszustką, ale spodziewam się,że jakoś uzasadnisz jej zachowanie i wyjdzie na to, że będziemy jej współczuć. Co do Rogera, to wolałabym, żeby zniknął na jakiś czas z pola widzenia, bo zagradza drogę Teosiowi... Jestem ciekawa, dlaczego Hermiona będzie płakać i jak to się stanie, że Nott zacznie ją pocieszać. Ehh... niech już będzie ósmy marca. Pozdrawiam i życzę dużo weny. Czekam na rozdział zarówno tu, jak i na rozdartej duszy, tamto opowiadanie zapowiada się świetnie.
OdpowiedzUsuńP.S. Nie obrazisz się, jeżeli dodam Cię do linków?
[corka-glizdogona.blogspot.com]
Szorstka, duża dłoń rządzi! :D
UsuńHistoria Ivy jest skomplikowana. Szczerze powiedziawszy, myślałam, że trochę za dużo odkryłam jej w Bonusie, ale w sumie, patrząc na Wasze komentarze, to chyba nie, także cierpliwości, dajcie mi dziesięć rozdziałów i wszystko stanie się jasne jak słońce :DD
Tsa, ósmy marca już niedługo, a druga część nie ma jeszcze końcówki ;__:
Ależ oczywiście, że się nie obrażę, bardzo za to dziękuję :) Dziękuję również za opinię i serdecznie pozdrawiam! ;)
spodziewalam
OdpowiedzUsuńsie jakies buzi buzi miedzy Teosie, a Hermiona, no ale dobrze w sumie,
ze emocje ich nie porwaly :D skomentuje dluzej, gdy bede miala dostep do
komputera. :) / moustache
Niee, na buzi za wcześnie, chociaż, nie powiem, druga część to będzie przełom, mwahahaha :D
UsuńPozdrawiam serdecznie ;))
Dobra, już mam komputer przed sobą więc mogę skomentować. :D
UsuńJeżeli już jest gala, to znaczy, że to już koniec tego konkursu. Te rozdziały był naprawdę świetne, ale chcę już, żeby wszyscy wrócili do Hogwartu. Muszą zaznać trochę normalności :D
Mówiłam już, że nie lubię Ivy? Pamiętam, że jak wszyscy byli przeciwko niej, to ja mówiłam, że przecież nie może okazać się taka zła, a jednak. Jestem strasznie naiwna i z pewnością Ivy od razu by mnie nabrała. Al z tym, że to Teodor zaprosił ją na bal grubo przesadziła. No jak tak można... Nie rozumiem, ona chce zniszczyć Hermionę czy co? Przecież pomimo trgo, że Hermiona dowiedziała się całej prawdy o niej, nie skazała jej na potępienie i nie polecała od razu do McGonagall. Może chce dać jej szansę? Zobaczymy.
Awww, chciałabym zobaczyć Teodora w garniaku, zgon na miejscu. Nie dziwię się, że Hermionie bije mocniej serce za każdym razem gdy go widzi.
I wiesz co? Naprawdę nie spodziewałam się wygranej Hogwartu! Oczywiście nie zaprzeczam, ze Hogwart to wspaniałą szkoła, ale tak nas zwodziłaś, że spodziewałam się wygranej kogoś innego :D I to wcale nie znaczy, że jestem zawiedziona, bardzo się cieszę ^^
Eh, gdybym była na świeżo po przeczytaniu, skomentowałabym obszerniej, ale teraz nie pamiętam tego co chciałam tutaj napisać...
Btw. byłam pewna, że na szablonie jest Teodor, haha :D Roger też jest niczego sobie... :>
Pozdrawiam :)
Tak, wreszcie powrót. Mam dość opisywania zimy, Instytutu i w ogóle tych wszystkich badziewi! A wiosna w opowiadaniu zacznie się i tak dopiero za kilka dobrych rozdziałów, oni jeszcze w grudniu siedzą -.-''
UsuńCzy ja wiem. Ivy to jednak mimo wszystko przyjaciółka Hermiony, więc... Ocenę pozostawiam Wam ^^
Hogwartowi się należało, o. A co! Niech zaznają trochę szczęścia :D
Chyba sporo osób sądziło, że to Teodora xD Nott pojawi się w innym wydaniu, ale spokojnie, pojawi się :D
Dziękuję za i tak obszerną opinię, i ściskam mocno ;*
Ojejku, ileż emocji, to zdecydowanie za dużo jak na zwykłą Liettę! xD
OdpowiedzUsuńŚliczny Ci rozdział wyszedł, wiesz? Naprawdę, czułam wszystko to, co Hermiona, niepewność, odrobina strachu, a potem ogromna radość (brakuje tylko szorstkiej dłoni Teodora ;<<). Napisałabym Ci, że świetnie oddajesz emocje i tak dalej, ale to brzmi za sucho i trochę... dziwnie, bo Ty powinnaś już o tym wiedzieć.
I powiem Ci, że choć bardzo, ale to bardzo starałam się nie przestać lubić Ivy, zawiodłam na tym rozdziale. Łamałam się już na kłamstwie o tym, że niby Teodor ją zaprosił, a dobił mnie uścisk jej i Teodora (ja się pytam... dlaczego on nie uścisnął Hermiony?!). Czułam tę zazdrość i złość Granger (kolejny przykład dobrego opisywania uczuć), brr... Boże, niech ta dziewucha zginie. No dobra, może nie. Ale Crucio by się przydało.
Teomione mnie nie zadowoliło, liczyłam na coś więcej ;< Wypatrywałam fragmentów z zapowiedzi, ale dopiero kiedy skończyłam dotarło do mnie, że muszą być w drugiej części... ech, a tak na nie czekałam! Teraz muszę się męczyć przez następny tydzień! JAK MOŻESZ?
Czekam z wielką (!) niecierpliwością na kolejny rozdział i życzę dużo weny. I żebyś wyszła z tego trudnego okresu, bo wiem, jak to jest - ostatnio sama go przeżywam.
Pozdrawiam serdecznie ;*
[kolysanka-dla-nieznajomej.blogspot.com][sojuszniczka.blogspot.com]
Oddychaj! Wdech, wydech, wdech, wydech! ;DD
UsuńZ tymi emocjami to ostatnio jest średnio, bo ciągle wydaje mi się, że wszystko już było... Nie wiem, zobaczymy, jak to się potoczy, ale i tak bardzo, bardzo dziękuję :)
Bo tak. Bo Ivy się na niego rzuciła. Bo Teodor krępował się po tym uścisku. Bo oni w ogóle muszą sobie życie utrudniać -.-
Niee, Ivy nie może zginąć. Jest mi jeszcze potrzebna ;P
No... mogę. I zrobię, bo dwadzieścia parę stron naraz to przesada xD
No to jesteśmy dwie, haj fajf.
Dziękuję bardzo za tak obszerną opinię i całuję w oba policzki ;*
Nadrobiłam właśnie z 5 rozdziałów <3 Jejuuu ale dużo się działo. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień. Bardzo mnie cieszy, że Teodor.. hymm jakby to określić zaczyna Hermionę trochę inaczej traktować ? Coś w tym stylu.. bo i tak jest głupkiem, że zadaje się z Ivy -.- Nie lubię tej dziewczyny, ona jest zua i co raz mniej ją lubię. Mam wieeelką nadzieję, że w końcu Teoś się ogarnie i się zmieni i wszyscy będą szczęśliwi. xd Wiem, wiem gadam bez sensu. Ale jest pod tak wielkim wrażeniem, pojedynku Hermiony, odbicia-w którym się szczerze mówiąc zakochałam.. teraz i tego balu, który jak sądzę zakończysz bardzo dobrze, i mnie zaskoczysz <3 Szablon jest genialny taki.. taki zaskakujący. Jak dla mnie genialnie kochana. Co raz bardziej się rozwijasz i strasznie mnie to cieszy. Wymyśliłam, że z tego to mógłby być serial xd Takie kłótnie Teosia z Hermioną.. ahhh <3
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, za tak długą nieobecność i obiecuję czytać na bieżąco bo potem nie mogę ogarnąć wszystkiego <3
Czekam niecierpliwie na drugą część balu.. w którym sądzę, że będzie się więcej działo. ^ ^
Z góry przepraszam za moje błędy z komentarzu ale jak wiesz ja nie potrafię ładnie pisać..
Kocham <3 I dziękuję, za dedykację, którą już się zachwycałam <3
No to gratuluję tempa, bejb :D
UsuńNikt nie lubi Ivy, god damnit! A jeszcze dwadzieścia rozdziałów wcześniej wszyscy pisali, że ona jest taka pozytywna, taka kochana, taka fajna... Biedna :c
Odbicie też lubię :D Tamta Hermiona jest taka... energiczna xD Jeśli chodzi o galę - będzie się działo, mwehehe ;D
Spokojnie, ja przecież niczego nie wymagam ani nic, więc czytaj i komentuj kiedy tylko zechcesz ;P
Dziękuję za opinię, kochana, i ściskam ;*
Bardzo cieszę się, że odzyskałaś wenę. Co do Twojego trudnego okresu, to życzę Ci z całego serca, by wszystko się jakoś ułożyło. Może to tylko słowa, ale wiem jak to jest mieć taki okres, sama niedawno taki miałam. Także trzymaj się :*
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, to tak bardzo wyczekiwałam Teodora, że aż siebie nie poznawałam. Już mnie ta Hermiona i te jej sukienki irytowały, byle pojawił się Teoś! :D A w pewnym momencie jest, idzie, patrzy się prosto na Hermionę, wyluzowany, z niedbale zarzuconą marynarką, a jednocześnie wyglądający bosko jak zawsze. Yea, ten chłopak jest po prostu świetny.
Gratuluję Ci opisów sali balowej i ogólnie całej uroczystości. Czytało się to bardzo przyjemnie i no, księżycowy pył! <3
Aaach, szczerze mówiąc, nie myślałam, że Hogwart wygra. Oczywiście cieszę się ich szczęściem, już wyobraziłam sobie jak szaleją z radości ^^ Zasłużyli.
Teraz nie mogę doczekać się kolejnej części, dobrze, że już ósmego! ;P
Pozdrawiam :*
Dzięki powrotowi weny powróciła mi także część humoru, więc powolutku wychodzimy na prostą ^^'
UsuńUff, cieszę się, że te opisy jakoś mi wyszły. Wciąż jestem w nich strasznie niepewna, ciągle coś mi zgrzyta, jednak nie potrafię określić, co dokładnie. No ale skoro nie wyszły tak strasznie... no to okej xD
Byle do ósmego, tak :D
Dziękuję za komentarz i ściskam Cię mocno ;*
Uff, w końcu znalazłam trochę czasu żeby skomentować ;) Co do Twojego trudnego okresu, to mam nadzieję, że niebawem wszystko wróci do normy. Czasami tak jest, że wszystko się pieprzy (przepraszam za wyrażenie). Wiem to po samej sobie, bo jak to ostatnio powiedziałam o mojej rodzinie "kiedyś wszyscy byliśmy jak puzzle, pasowaliśmy do siebie, byliśmy blisko, a teraz każdy z nas ma inny kształt".
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, to nie owijając w bawełnę: IVY MNIE DENERWUJE, gładko mówiąc. Jest wredna, kłamliwa, okropna. Nie rozumiem w ogóle jej zachowania i chyba nigdy tego nie pojmę, ale trudno się mówi. Za to Teodor jest świetny! Uwielbiam jego postać pod każdym względem, uwielbiam to, jak go kreujesz. Jest taki inny. A więc wygrali. Szczerze mówiąc to mnie tym zaskoczyłaś, bo myślałam, że zrobisz wielkie BUM i nagle wygra inna szkoła, a Hogwart będzie rozpaczał. No ale zrobiłam inaczej i powiem, że bardzo mi się podoba. Hermiona jest trochę (całkowicie!) nie fair wobec Rogera. Kiedy to się wreszcie skończy? ^.^
Przy okazji zapraszam na mojego nowego bloga http://sekret-przeznaczenia.blogspot.com
Pozdrawiam i czekam na nowość!
Z tymi puzzlami to dobrze powiedziane. Tyle że ja czuję się jakbym w ogóle z innego kompletu była.
UsuńIVY WSZYSTKICH DENERWUJE, a ja ją kocham ;D Teosia jeszcze bardziej, bo nawet dla mnie jest nieprzewidywalny, więc no xD
Hermiona w końcu się ogarnie, spokojnie. Wprawdzie w momencie, kiedy będzie po prostu musiała, bo okoliczności będą tego wymagać, no ale ^^''
Dziękuję za opinię i pozdrawiam! :)
Łał po prostu nie mogę uwierzyć że ktoś może tak pisać. Natknęłam się na twojego bloga przez przypadek ale widać że miało tak być bo się w nim po prostu zakochałam. Piszesz genialnie bardzo ci zazdroszczę (w pozytywny sposób). Co do Teodora to po prostu <3. Stworzyłaś go po prostu jako innego człowieka za co bardzo ci dziękuję bo mogłam obejrzeć go w zupełnie innym świetle. Co do Ivy to jej nie ufam. Ma dziwne zgrania choć na początku wydawała się miła. Aha wkleiłam twojego buttona na moją stronkę na fejsie https://www.facebook.com/pages/Lily-James-i-Huncwoci/351907378240751 tu masz linka i czy mogłabyś mnie powiadamiać o nowych wpisach na moim blogu http://lily-james-i-huncwoci.blogspot.com/ i też od razu zapraszam do przeczytania. Of ale się rozpisałam (uwierz zwyklę moje komentarze są o wiele krótsze). Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział bo się o prostu uzależniłam od tego bloga wczoraj przeczytałam wszystkie twoje rozdziały więc czytałam je cały dzień. No to życzę weny bardzo, bardzo, bardzo.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :P
Bardzo dziękuję za tyle miłych słów, nawet nie wiesz, jaki uśmiech wywołałaś na mojej twarzy :) Dziękuję również za wklejenie buttonu i oczywiście będę Cię informować :))
UsuńJeśli przeczytałaś wszystko w jeden dzień - w tak krótko, no i że nie poległaś - to gratuluję. Ja sama nie potrafię się wziąć za lekturę Wyjątku, huh xD
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam! ;))
Wiedziałam, że Hogwart wygra!
OdpowiedzUsuńOd niedawna czytam twojego bloga i przyznam, że jeszcze nie spotkałam tak opisanej Hermiony, która pasowałaby mi w każdym calu. Może nawet lubię ją bardziej, niż tę książkową.
No i oczywiście mój Teodor. Na początku musiałam sprawdzić, czy ów Slizgon naprawdę występuję w owej sadze, ale tak. Jest mała wzmianka. Fajnie, że nie trzymasz się szablonowych postaci. To taka miła odmiana w blogsferze. Czekam na drugą część z niecierpliwością i mam nadzieję, że Hermiona powie w końcu Rogerowi, że nic z tego nie będzie i Stone nie będzie już za nią łaził.
Pozdrawiam i zapraszam do mnie.
[oszukac-los]
Aww, witam Cię serdecznie w takim razie :)
UsuńBardzo się cieszę, że przypadła Ci do gustu "moja" Hermiona, ta nieco inna od Rowlingowej. No i miło mi, że polubiłaś Notta - nawiasem mówiąc, ja też go kocham, choć chyba nie powinnam tak się z tym obnosić xD
Dziękuję za komentarz i serdecznie pozdrawiam! :)
Drugi dzień zabieram się za napisanie tego komentarza, więc mam nadzieję, że tym razem mi się uda napisać coś sensownego.
OdpowiedzUsuńMasz rację, Teodora było. I to dużo. I to tyle, że sama się już pogubiłam, co on sądzi o Hermionie, Ivy i reszcie bohaterów. Bo w raz krytykuje Ivy, mówiąc Hermionie o swojej odmowie na jej pytanie, a za drugim razem normalnie z nią rozmawia. Albo jest głupi (w co nie wierzę), albo coś jest nie tak. Prawdopodobnie mi się tylko zdaje i zaraz przeczytam parę rozdziałów wstecz i się dowiem. Chyba że mnie uprzedzisz z odpowiedzią :)
Ale sama Ivy. Wiem, że znowu w komentarzu ona, wiem, że jeszcze o niej coś się pojawi. Pisałaś, nie raz, nie dwa. Więc...? Cóż, czekam cierpliwie.
A Hermionę nadal mam ochotę walnąć w głowę żeby zmądrzała. Bo Teodor na pewno ślepy nie jest/nie będzie i zauważy tę zmianę stosunków, maślane oczka. Bo to nie jest trudne. Tym bardziej, że Hermiona nie pilnuje siebie. I ten Roger... Tylko kopa w tyłek dać i tyle. Tacy faceci są namolni do granic jak nic im się nie powie.
Ale teraz coś z drugiej strony, zero omawiania charakterów bohaterów. Po raz kolejny, zresztą.
Hm... Ta wygrana trochę przewidywalna. Trochę.. No, tak mi się wydaje. Trudno, żeby nie zdobyli nagrody głównej. Ach, twardy Severus!! I radości nie było końca.
Podobało mi się jak napisałaś tę przemowę. Klasycznie. Nie długa, nie krótka, ale jak to z przemowami bywa, kiedy ich słuchamy, potrafią uśpić. Wyszło... realistycznie. Nie to, żebym zasnęła!
Z niecierpliwością czekam na kolejny. A na drugi blog wejdę dopiero jutro.
Pozdrawiam, Donna
Teodor zawsze był skomplikowany. Bo patrz - z jednej strony może go zniechęcać zachowanie Ivy, ale jednak momentami ma ona przejawy normalności. Każdy z nas na pewno też tak czasem się zachowuje, albo podobnie chociaż ^^
UsuńTeodor jak znam życie już to zauważył - ślepy nie jest, fakt. Tylko po co coś z tym robić? Niech samo się rozwija, a co tam.
Czy przewidywalna... W sumie sporo osób było zaskoczonych, więc głosy są podzielone, no ale xD
Dziękuję bardzo za tak długą opinię i pozdrawiam ciepło! ;))
Przeczytałam. Później, niż normalnie, nie napiszę także jakiegoś długiego komentarza. W zasadzie, to napiszę tylko, że ten rozdział jest świetny. Obiecuję, że następny rozdział skomentuję o wiele dokładniej, dobrze? Ostatnio się nie nadaję do niczego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie,
Av.
Spokojnie, bez nerwów, ja poczekam, Teoś też :) Zresztą nie wymagam przecież taaaakich opinii, dziękuję za to, że w ogóle przeczytałaś to-to u góry ;*
UsuńŚciskam ;**
Jak zawsze genialnie :) Trochę czasu zajęło mi przeczytanie całości, ale w końcu przebrnęłam przez archiwum i jestem zachwycona :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie ;)
www.avisstrories.blogspot.com
Pisz dalej, pisz!
OdpowiedzUsuńJedyne co mnie zastanawia, to podejście Hermiony do sprawy z Ivy. Ja rozumiem, że się dziewczyna przywiązała, ale, na miłość boską, chyba musiało jej przejść przez głowę, że blondi może pracować dla Voldemorta! Mądre dziewczę, to i musiało! Co innego, gdyby UDAWAŁA, że nic się nie stało tego dnia, a w Hogwarcie zainterweniowała, ale z tego co piszesz, to Hermiona po prostu czasem ZAPOMINA, że jej przyjaciółka dolała jej czegoś do napoju i próbowała wyciągnąć z niej informacje o Zakonie. Lajcik, normalka.
Tak mi szkoda Hermiony i Teodora! Kręcą się i kręcą wokół siebie i nie mogą trafić... Powiedz im, żeby się ogarnęli, Empatio ;) Tylko Ty im możesz przemówić do rozumu, więc zrób, co w Twojej mocy!
Z niecierpliwością czekam na Big Kiss i życzę mnóstwa weny! Nie zawiedź mnie!
Skunks
Nie, nie, ona nie zapomniała. Zauważ, że jednak ma do niej nieco większy dystans, zresztą niby z kim miałabym podyskutować na temat Ivy? Z Nottem, który w ogóle nie ma oporów co do jej zaczepek? Z Rogerem? Musi poczekać, aż wróci do Hogwartu, tam na niączekają chłopcy i Ginny, więc o ^^
UsuńNie, oni żyją własnym życiem :C Wybacz :c
Dziękuję za życzenia i za samą opinię. Serdecznie pozdrawiam!
Tak wiem, ten rozdział jest opublikowany w marcu... Ale wierzę, że to przeczytasz. JESTEŚ NIESAMOWITA! Tak, Hermiona jest samobójczynią. Ale ja Też, czytając to opowiadanie. Już wyjaśniam. Postacią, którą lubię najmniej jesrt Teodor. Za to moją ukochaną postacią jest Roger. Wieem, że tto Teomione i strasznie nad tym ubolewam, błagając o choć jeden pocałunek Hermiony z Rogerem :( choć jednnocześnie błagam o to, byś dała mi w pzryszłych rozdziałach kilka owodow do znienawidzenia Rogera, żebym przynajmniej nie żałowała, że nie jest z Hermioną, Tak. Jestem samobójczynią. Czytam dalej, nie wwierzac w Twój talent.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za błędy.
Cudowne *.* Teoś mógłby zaprosić Hermi albo ją porwac w tedy (nie w doslownym sensie oczywiscie ;)) albo chociaz ją pocalowac wtedy ;) sama chcialabym spojrzec w te cudowne oczka pana Teodora Notta xD co do wygranej Hogwartu to się nie spodziewalam ... A Ivy no coz po raz kolejny udowodniła że nie warto jej ufać ... Glupia ;( Mam ochote trzasnac i obudzic Hermione i Tedora, chcialabym zeby byli razem... A Roger to poprosu dupek nie liczy sie z jej uczuciami i jest natretny, chociaz troche mi go szkoda... Naprawdę nie wiem co o nim myśleć ;( Nawet go lubie ale to nie zmienia mojego myslenia o nim.... Ivy niech sie odczepi od Notta i to chyba tyle ;) Mnie osobiscie troche nudzily te wszystkie opisy sufitów itd. Ale to nie zmienia faktu ze twój blog wymiata... Natknelam sie na niego przypadkowo kilka dni temu i zaczelam czytac,spodobal mi sie Bardzo Bardzo BARDZO i tak probuje dogonic ten najnowszy rozdzial ;)) Będe spinac dupe i przeczytam go w ten weekend ... Przynajmniej sie postaram. I przepraszam za te moje ciągłe wielokropki wiem ze niektorych to denerwuje ale ja nie.moge tak bez nich xD przepraszam. Ufff i chyba mamy mój najdłuższy komentarz. Zazwyczaj się tak nie rozpisuje. Mam nadzieje ze mooje komentarze poprawiaja ci nastroj i daja ci sile do dalszego pisania Dziękujęci za to.
OdpowiedzUsuńZa wszystkie poślizgnięcia ortograficzne serdecznie przepraszam
Buziaki od kochajacej Ginny ;*
Ps KOCHAM CIE
Szerze bylam pewna ze Roger sprobuje ja pocalowac i ona wtedy w koncu jqkos na jego zlaoty zareaguje
OdpowiedzUsuń