28 maja 2013

Rozdział 29. Królowa

Mimo naszych wcześniejszych, niekoniecznie ciepłych relacji z Ronem, po powrocie do Hogwartu z rudzielcem rozpoczęłam rozmowę całkiem normalnie, jak gdyby nigdy nic. On oczywiście miał co do tego pewne opory, więc po kilku chwilach zaprzestałam jakichkolwiek starań o zwykłą pogawędkę.
Decyzja należała do niego. Ja nie miałam zamiaru się narzucać.
Zresztą, dosłownie sekundę po naszej błyskawicznej, kilkuzdaniowej konwersacji w pokoju wspólnym, do którego przed chwilą weszliśmy, wparowała Lavender, krzycząc „Mon-Ron!”, i zaraz rzuciła się swojemu chłopakowi na szyję.
Jakoś niespecjalnie miałam ochotę oglądać to przeurocze widowisko.
Ginny poszła spotkać się z Zabinim, toteż z Harrym zajęliśmy wolny stolik na drugim końcu pomieszczenia. Z delikatnej zaczepki na temat mojego ewentualnego sojuszu z Weasleyem, oczywiście przeze mnie momentalnie zignorowanej, przeszliśmy do poważniejszych kwestii, takich jak na przykład rozmowa Snape’a z Malfoyem, podsłuchana przez okularnika podczas świątecznego przyjęcia u Slughorne’a.
– Mówili o jakimś zadaniu… Podobno Malfoy ma plan… Wmieszali w to też jego goryli…
Innymi słowy – kolejne zasugerowanie, jakoby blondwłosy Ślizgon był śmierciożercą, który otrzymał jakąś tajemną misję od samego Voldemorta. Bardzo przejęłam się przypuszczeniami przyjaciela, choć na usta cisnęło mi się co innego.
Znowu ta paranoja, znowu to samo.
Zamiast tego jednak, zaczęłam niepewnie:
– A nie uważasz, że…
– …że udawał gotowość do pomocy, żeby wyciągnąć z Malfoya, co on knuje?
Ponoć pan Weasley z Lupiem również tak uważali. Harry musiał niechętnie przyznać nam rację, choć wciąż upierał się, że Draco na pewno coś knuje.
Temu nawet ja nie mogłam zaprzeczyć.
Wieczór upłynął nam na aktywnej dyskusji o zadaniu Malfoya oraz na wieszaniu psów na Rufusie Scrimegeourze, który był chyba najbezczelniejszym człowiekiem, jakiego kiedykolwiek znałam.
– Zwykły prostak – podsumowałam w końcu, czując wpływające na moje policzki rumieńce gniewu. – Proszenie cię o pomoc po tym wszystkim, co w zeszłym roku wymyślało na twój temat ministerstwo? Ktoś powinien go zbadać, bo z nim naprawdę nie jest dobrze.
Ron dołączył do nas później, gdy szliśmy na kolację. Widziałam zdenerwowanie na jego twarzy, lecz postanowiłam to przemilczeć. Zresztą, potem, kiedy wchodziliśmy do Wielkiej Sali, wciąż pięknie przystrojonej, zatłoczonej i przytulnej jak zawsze, Harry szturchnął przyjaciela w ramię.
– Ron, co jest? Wyglądasz jakbyś znowu pożarł się z Zabinim.
Ten prychnął ze złością, mamrocząc pod nosem coś, co brzmiało jak „Lave… Nieważne.” Siedliśmy przy stole Gryffindoru niedaleko Neville’a Longbottoma, którego szybko zagadnęłam.
– Jak spędziłeś Święta? – spytałam przyjaźnie, nakładając sobie na talerz kilka kanapek z pokaźnego stosu leżącego nieopodal.
Czarnowłosy chłopak o jasnych, błękitnych oczach i lekko pucułowatej twarzy uśmiechnął się niemrawo.
– Z babcią – odparł. – I paroma wujkami, ciociami… Sama wiesz. Było wesoło. A jak u ciebie?
Kąciki moich ust uniosły się wysoko do góry.
– Rodzinnie. Moi kuzyni są uroczy, ale niestety tylko kiedy śpią albo okładają się śnieżkami, ponieważ dopiero wtedy możesz zaznać trochę spokoju.
Kolację spędziłam na miłej pogawędce z Neville’em, do której po czasie przyłączył się również Seamus Finnigan, wysoki, dobrze zbudowany Gryfon o piaskowych włosach i nieco groźnym spojrzeniu spod krzaczastych brwi. Jadalnię opuściłabym zapewne w świetnym humorze, gdybym nie dostrzegła pewnej niewielkiej, niezbyt rzucającej się w oczy informacji w „Proroku Codziennym” przeglądanym od niechcenia przez Deana.

„MAMY WIELKI POWRÓT!” – BENJAMIN CRYTE NOWYM WICESZEFEM DEPARTAMENTU PRZESTRZEGANIA PRAWA CZARODZIEJÓW!

Natychmiast odechciało mi się dokończenia naprawdę dobrej kanapki, którą jeszcze chwilę temu miałam zamiar z wielkim smakiem zjeść.
Już w Święta postanowiłam, że Harry, Ron i Ginny o wszystkim się dowiedzą. Dosłownie o wszystkim. O odkryciu w ocalałej sali, o zapiskach, o Katharsis, o moich planach z tym związanych. O Ivy nie zamierzałam mówić rudzielcowi. Ta sprawa była ważniejsza, a Krukonka… Z nią musiałam porozmawiać na osobności.
To nie tak, że coś w sobie dusiłam i po prostu musiałam się z tego uwolnić. Nie. W rzeczywistości całkiem nieźle czułam się z tym, że moi przyjaciele o niczym nie wiedzą, nie tkwią w zagrożeniu, o którym wspominał Teodor…
Właśnie. Teodor.
Och, dlaczego to zawsze ON musiał wpychać się w ważne kwestie w moim życiu?
Chłopak zabronił mi mieszać w tę sprawę przyjaciół, rodzinę, jakiekolwiek inne osoby. Zabronił mi w ogóle ją ruszać i na początku nawet zastanawiałam się nad posłusznym zrezygnowaniu ze wszystkich pomysłów, które w jednej chwili narodziły się w mojej głowie, jednak nie mogłam odpuścić.
Wszystko we mnie krzyczało, bym tego nie robiła, bym nie poddała się tak łatwo.
I wcale nie zamierzałam.
Lecz jeśli chciałam zrealizować wszystko, co obmyśliłam w czasie przerwy świątecznej, Gryfoni musieli o tym wiedzieć.
Oni i tylko oni. Byłam pewna, że nikt się nie dowie, ani Lavender, ani Blaise, ani ktokolwiek z rodziny Weasleyów, ani Dumbledore czy jakikolwiek nauczyciel.
Ufałam im jak nikomu innemu. Musiałam zaufać, bo sama bym sobie nie poradziła.
Potrzebowałam wsparcia.
I coś mi mówiło, że tylko od nich mogę je otrzymać.
Dlatego wychodząc z Wielkiej Sali, złapałam Harry’ego za ramię, szybko przyciągnęłam jego ucho do swoich ust, po czym powiedziałam cicho:
– Spotkajmy się o dziewiątej w waszym dormitorium. Ściągnij tam Rona. Musimy poważnie pogadać.
I popędziłam na górę po głównych schodach.
Musiałam zastanowić się, co dokładnie chcę im przekazać.
Kwestię Ivy wolałam zachować dla siebie. Wiedział o niej Harry i Ginny, jej brata wolałam w to jeszcze nie mieszać. Na to dopiero miał przyjść czas. W dodatku wtedy musiałabym roztrząsać wszystko, co działo się na Konkursie, a jakoś nieszczególnie miałam na to ochotę.
Wparowałam do sypialni dziewcząt. Akurat nikogo w niej nie zastałam, uff. Zerknęłam na zegarek na moim nadgarstku. Wpół do dziewiątej. Dobrze. Potrzebowałam kawałka pergaminu, czegoś do pisania i chwili skupienia. Dwie pierwsze rzeczy porwałam ze swojego stolika nocnego, po czym usiadłam na łóżku.
Nie potrafiłam zmusić się do naskrobania czegokolwiek, choćby jednej literki.
Mętlik. Jeden wielki mętlik w głowie i niespokojne serce, skręcający się ze zdenerwowania żołądek, przypływy gorąca uderzające w ciało.
Teodor. Gdzie był wtedy Teodor? Dlaczego tak daleko ode mnie? Chciałam go tutaj, teraz, zaraz, natychmiast, chciałam, żeby mi pomógł.
Nie żeby odciągał od mojego zamiaru, ale żeby doradził, co powinnam powiedzieć. Jak to w ogóle rozegrać?
Dlaczego, do cholery, tak bardzo się od niego uzależniłam?
Wypuściłam z trudem powietrze z ust. Na pergaminie naskrobałam jedno jedyne słowo.
Powoli się uspakajałam.
– Dasz radę – powiedziałam do siebie z niezwykłą pewnością w głosie.
Z takim nastawieniem dwadzieścia minut później opuściłam dormitorium, idąc prosto do pokoju wspólnego po Ginny. Mało obchodziło mnie, czy była zajęta, czy nie.
Liczyłam na to, że zrozumie. Ona i inni, moi przyjaciele.
A pergamin zostawiłam na poduszce. Widniało na nim sześć liter.
PRAWDA.

***

Byliśmy wszyscy: ja, Ron, Harry oraz Ginny. Żadne nie miało oporów przed stawieniem się w dormitorium chłopaków o ustalonej porze, nawet piegowaty jakoś tak złagodniał. W pokoju nie znajdował się nikt prócz nas. Gryfoni usiedli na jednym z łóżek, gotowi do wysłuchania, co tak ważnego mam im do powiedzenia.
Sama się w tym gubiłam.
Stojąc przed nimi niczym szef przed swoimi podwładnymi, zaczęłam bardzo delikatnie.
– Na jednym z patroli przydarzyło nam się coś dziwnego. Mnie i Teodorowi.
Widziałam zdumienie na ich twarzach. To znaczy Ginny akurat niespecjalnie zdziwiła się, słysząc imię Notta, bo zdecydowanie zbyt często powtarzałam je w jej obecności. Ron najpierw uniósł brwi, a potem ostentacyjnie wywrócił oczyma. Nie odezwał się, za co byłam mu niezwykle wdzięczna, zaś Harry po prostu zamrugał szybko, również milcząc.
Opowiedziałam im o kuli z niezwykłym opanowaniem jak na tamtą chwilę. Ron zdusił chichot, choć widziałam, że jest na skraju.
W sumie nie dziwiłam mu się. Kula? Unosząca się w powietrzu? Błyszcząca? Brzmiało to bardziej jak bajka dla dzieci, a nie prawdziwa historia.
Nie zrażając się, kontynuowałam. Powiedziałam o miejscu, do którego zaprowadziła nas kula, i o tym, co ukryto przed resztą zamku. Streściłam historię zniszczonych pomieszczeń, przeszłam od razu do ocalałej sali, uwzględniłam wszystkie napotkane po drodze problemy, aż wreszcie dotarłam do punktu kulminacyjnego.
– Wszystko było porozrzucane, pergaminy, jakaś zniszczona książka… Krew.
Moi przyjaciele nie zadawali żadnych pytań. Odkąd padło to jedno słowo, nie odezwali się, a jedynie wpatrywali się we mnie z niedowierzaniem, napięciem. W miarę jak mówiłam, szok na ich twarzach się pogłębiał, zaś ja coraz bardziej się bałam.
Bo już niedługo, już za chwilę miałam im wyznać swoje plany.
A kiedy wreszcie to zrobiłam, moje słowa zawisły w powietrzu, tworząc nieznośnie napiętą atmosferę. Ron nadal pozostawał w szoku, Harry w zamyśleniu, Ginny wyglądała na nieco załamaną.
Usiadłam na posłaniu naprzeciw nich, nie mogąc już dłużej stać. Czułam, jak mocno łomocze mi serce, czułam silne pulsowanie w skroni, ściskałam nerwowo palce do bólu, byle tylko jakoś się uspokoić. Patrzyłam na każdego z moich przyjaciół, doszukując się w ich twarzach jakichś emocji, zdradzających to, co chcieli odpowiedzieć.
Jednak minuty wciąż się dłużyły. Jedna za drugą, aż wreszcie prawie straciłam nadzieję, czy czegokolwiek się dowiem. Wtedy odezwała się Ginny.
– Nie wierzę.
– Ja też nie – dodał szybko Ron zrezygnowanym głosem.
– Chcesz iść z tym do prasy – wymamrotał Harry z niedowierzaniem. – Nigdy nie sądziłem, że to powiem, ale czy ty oszalałaś, Hermiono?
Spodziewałam się takiej reakcji.
– A masz lepsze wyjście? – odparowałam spokojnie.
– Tak, siedzieć cicho i się nie wychylać – wtrącił Ron. – Tego… kogoś zamordowali, rozumiesz? Chcesz skończyć jak on?
– Teraz są inne czasy – wytłumaczyłam cierpliwie. Ponownie wstałam i zaczęłam przechadzać się w tę i z powrotem po pokoju. – Cryte nie ma takiej władzy jak wcześniej.
– Znowu objął swój urząd – zauważyła Ginny, zakładając ręce na piersiach. Chłopaki wytrzeszczyli na nią oczy.
– Nie rób tego, Hermiono – rzekł natychmiast Harry. – Jeśli powrócił na dawne stanowisko…
– Nie zbierze tak szybko zwolenników, jeśli o to ci chodzi, Harry – przerwałam mu. Potarłam niespokojnie ręce. – Kiedy on się rozkręci, będzie już po wszystkim. Czarodziejski świat się dowie.
– No dobra, dowie się i co z tego? – spytał Ron, mocno gestykulując. – Liczysz na jakieś poparcie? Może jeszcze wszyscy od razu ci uwierzą?
– Nie, nie uważam tak – odparłam cicho, nie patrząc na niego. – Wiem, że będzie trudno kogokolwiek przekonać, ale dlaczego by nie spróbować? Jeśli pokażę komuś z Ministerstwa te dokumenty…
– Nie uwierzą ci – zaoponowali jednocześnie Harry i Ginny.
Prychnęłam ze złością. Powoli zaczynałam mieć dość tych ciągłych przeszkód z ich strony, o których przecież doskonale wiedziałam. Nie byłam głupia.
– Istnieją zaklęcia, mikstury sprawdzające autentyczność dowodów. Albo nawet głupi test z Veritaserum, mogłabym się temu poddać i po kłopocie.
Zapadło milczenie. Ginny siedziała zgarbiona, z założonymi rękami, ze wzrokiem wbitym w podłogę, Ron miał zaczerwienione policzki i oddychał płytko, nie patrząc na mnie, za to Harry wpatrywał się prosto w moje oczy. Przez długą chwilę wytrzymywałam to spojrzenie, aż wreszcie odwróciłam twarz i nadal chodząc po pokoju, wykręcałam sobie palce.
Och, Boże, dlaczego wszystko w jednej chwili musiało na mnie spaść?
– Nie możesz tego zrobić – mruknął ponuro Harry.
Znowu prychnęłam.
– Przestań wreszcie – fuknęłam, nie zatrzymując się. – Już postanowiłam. Chciałam was tylko o tym poinformować.
– Już postanowiłaś? – powtórzyła z niedowierzaniem Ginny. Zerknęłam na nią przelotnie. Na jej twarzy malował się prawdziwy szok. – Dzięki, że w ogóle podzieliłaś się tą informacją!
Stanęłam przed nimi ze skruszoną miną.
– Słuchajcie… Wiem, że mogłam powiedzieć wcześniej – wyznałam cicho. – Chciałam, ale nie byłam pewna co do swoich planów, w dodatku Teodor również prosił, bym milczała… Nie mogłam was martwić. Zwłaszcza teraz, kiedy macie na głowie inne rzeczy. Ale z drugiej strony doszłam do wniosku, że powinniście wiedzieć, skoro mam wywołać burzę w całej magicznej społeczności…
– A pomyślałaś w ogóle o nas?
Spojrzałam błyskawicznie na Harry’ego. Chłopak miał niesamowicie poważny wyraz twarzy, w szkłach jego okularów odbijało się światło lampy wiszącej pod sufitem.
Zmarszczyłam brwi.
– Oczywiście, dlatego z wami teraz rozmawiam.
Pokręcił przecząco głową.
– Nie o to mi chodzi. Chodzi o to, czy pomyślałaś o naszym bezpieczeństwie. Zresztą nie tylko naszym, całej szkoły.
Zacisnęłam usta.
– To Hogwart – powiedziałam z pewnością w głośnie. – Dopóki tu zostaniecie, jesteście bezpieczni.
– Hermiono, autor dziennika też tak myślał – wymamrotała Ginny, nagle blada jak ściana. – Też myślał, że go tu nie dopadną.
– A oni wparowali do Hogwartu, zanim się w ogóle obejrzał – zakończył Ron grobowym głosem.
Nagle opuściła mnie cała pewność siebie.
Mieli rację, cholerną rację, przez którą zostałam całkowicie rozbita.
– Twoi rodzice też mogą być w niebezpieczeństwie – kontynuował Harry. – Cryte dowie się, kto go wsypał, a potem się zemści. Rodzina Rona i Ginny…
Urwał gwałtownie. Spojrzałam na swoją przyjaciółkę. Ona patrzyła w jakiś nieznany punkt przed sobą, zakrywając usta dłońmi. Ron zaś siedział cały sztywny, z rozpaczą malującą się na twarzy, z której krew chyba całkowicie odpłynęła. Jedynie z Harrym utrzymywałam jakikolwiek kontakt.
W jednej chwili poczułam wszechogarniającą bezsilność, niemoc.
Potter musiał to dostrzec, bo wstał w łóżka i stanął przede mną. Byłam niższa od niego, nie tak jak od Teodora, ale unosiłam głowę, żeby odnaleźć soczyście zielone tęczówki Harry’ego. Poczułam na ramieniu jego ciepłą dłoń.
– Czy ty w ogóle wiesz co robisz, Hermiono? – spytał łagodnie.
W moich oczach zakręciły się łzy.
– Nie – wyznałam płaczliwie. – Sądziłam, że wy mi pomożecie…
Zaczęłam szlochać, już tkwiąc w ramionach Harry’ego.
Po chwili poczułam, że Ginny obejmuje mnie od tyłu, a po sekundzie dołącza się do nas również Ron. Przez długi czas trwaliśmy tak w uścisku, wszyscy w czwórkę, przy okazji rozpłakała się również ruda, tuląc się mocno do moich pleców.
A ja mimo obecności czterech najważniejszych dla mnie osób nie potrafiłam zebrać myśli.
Już nic nie wydawało się być takie jak wcześniej, takie poukładane i nieskomplikowane. Wszystkie moje plany runęły niczym domek z kart, choć dla mnie były mocne, pewne, o solidnych podstawach.
A tymczasem tak naprawdę przepełniała je kruchość oraz ulotność.
Nie wiedziałam już nic. Ani co robić, ani czego nie robić.
Wiedziałam jedynie tyle, że nie mogę narazić tylu osób na niepotrzebne niebezpieczeństwo.
Choć wszystko we mnie się buntowało, musiałam milczeć.

***

Piątkowy wieczór spędziłam nie w pokoju wspólnym przy przyjaciołach, tylko w ciemnej, zimnej Sali Oczyszczenia. Owinięta szczelnie kocem, siedziałam skulona na kanapie, czytając dziennik Nieznanego, jak zaczęłam nazywać autora zapisków. Nie udało mi się przeczytać książeczki w całości, bo zawsze pomijałam te niewiele znaczące informacje, a przydałoby się je nadrobić.
Kształtne litery mieszały mi się już przed oczyma. Myślami znajdowałam się zupełnie gdzie indziej.
W ministerstwie, w gabinecie nowego wiceszefa Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów.
Moim przyjaciołom skutecznie udało się odciągnąć mnie od pomysłu zrobienia czegokolwiek z umarłymi. Postanowiłam się w to nie mieszać, skoro od tego zależało życie tylu niewinnych osób. Postanowiłam siedzieć cicho w bezpiecznym Hogwarcie i udawać, że absolutnie nic nie wiem. Postanowiłam zostawić przeszłość w spokoju, choć kilka miesięcy temu ktoś powiedział mi, bym walczyła o sprawiedliwość.
Nie potrafiłam zapomnieć o spotkaniu z tamtym duchem. Dopiero wtedy, zastanawiając się nad umarłymi, zdałam sobie sprawę, że to przecież on mnie o tym poinformował. On kazał mi pokazać odwagę i chęć niesienia dobra. On kazał mi pokazać zimną krew.
W tamtej chwili zupełnie nie wiedziałam, o co mogłoby mu chodzić, ale teraz wydawało się to tak oczywiste, tak banalne…
Tylko skąd on wiedział? Może latając po Hogwarcie, natrafił na tę salę i ją zbadał? Może jeszcze za życia dowiedział się o Sprawie, więc nie chciał, by o niej zapomniano? A może…
Zamarłam. Po moich plecach przebiegł lodowaty dreszcz. W głowie słyszałam szybkie bicie własnego serca.
A może to on był Nieznanym?
Zerwałam się z kanapy, uprzednio zamykając dziennik. Odrzuciłam koc i czując niesamowite podekscytowanie, ruszyłam do biurka, by schować notatnik. Już nawet przestało być mi zimno.
Musiałam znaleźć tego ducha. Teraz, zaraz, natychmiast. Nieważne, czy faktycznie był Nieznanym.
Wiedział o umarłych. Sam kazał mi się nimi zająć.
Boże, dlaczego wcześniej się nie zorientowałam?
I właśnie wtedy, kiedy ledwo mogłam trafić kluczem do zamka szafki biurka, drzwi gwałtownie się otworzyły, a ja automatycznie wyciągnęłam z kieszeni szaty różdżkę, momentalnie się prostując.
– Ach, to ty – mruknęłam, gdy dostrzegłam Teodora stojącego w wejściu.
Schowałam różdżkę, zaś chłopak uniósł brwi.
– Co ty tu robisz, Granger? – spytał, zamykając drzwi. – I dlaczego nie przyszłaś wczoraj na korepetycje? – Powoli podszedł do biurka. – Nigdzie cię dzisiaj nie widziałem, a po eliksirach nie raczyłaś nawet zaczekać…
– Teodorze, nie teraz – przerwałam mu, znowu kucając. Zamknęłam szybko szafkę. – Mam coś do zrobienia.
– Widzę – stwierdził z przekąsem. – Granger, co jest?
Wsunęłam klucz pod biurko i wyprostowałam się. Stanęłam tuż przed Teodorem, po czym z przejęciem wyrzuciłam z siebie:
– Wiem, kto był autorem tego dziennika.
Teodor od razu się zainteresował.
– Niby kto? I skąd to wiesz?
– Pamiętasz tego ducha, z którym rozmawialiśmy kilka miesięcy temu? – spytałam szybko, chcąc jak najszybciej pobiec na jego poszukiwania. – Przecież mówił, żebyśmy walczyli o sprawiedliwość, żebyśmy mając materiały, zrobili wszystko, co w naszej mocy… Och, byłam taka głupia, że tego nie skojarzyłam!
Teodor przeczesał włosy palcami.
– Chcesz powiedzieć…
– TAK! – zawołałam. Ruszyłam w stronę drzwi. – Muszę go znaleźć! Jeśli chcesz, możesz mi pomóc, we dwójkę będzie łatwiej… Hej!
Już miałam chwycić klamkę, kiedy Teodor szarpnął mnie za rękę w swoją stronę. Odwróciłam się gwałtownie, napotykając rozłoszczone spojrzenie szarych oczu. Były niczym dwa szare lodowce, po raz pierwszy od dawna tak mroźne i niedostępne.
Nogi prawie się pode mną ugięły, kiedy na twarzy poczułam ciepły oddech chłopaka.
– Chyba nie chcesz się w to mieszać – warknął ostrzegawczo.
Starałam się wyrwać dłoń z jego uścisku, ale chłopak był zbyt silny, zbyt stanowczy.
– Nie zabronisz mi – warknęłam. – Zresztą, co cię w ogóle to obchodzi? Nie każę ci drążyć tego ze mną. Możemy udawać, że o niczym nie wiesz, że w ogóle cię tu nie było. Harry, Ron i Ginny nikomu się nie wygadają, tego możesz być pewien…
Poczułam ból w nadgarstku, kiedy palce Teodora zwiększyły swój napór. Syknęłam cicho, z trudem wytrzymując palący wzrok Ślizgona.
– Powiedziałaś im? – spytał z wściekłością. – Granger, mówiłem ci, żebyś milczała!
– Puść mnie! – krzyknęłam.
Teodor odrzucił z obrzydzeniem moją dłoń i z jeszcze większym wstrętem się odsunął. Zaczęłam rozcierać sobie bolącą rękę.
– Jesteś głupia, nieodpowiedzialna, niedorozwinięta i zbyt pewna siebie – wymieniał Teodor z gniewem. – Naraziłaś na niebezpieczeństwo swoich przyjaciół, a teraz jeszcze chcesz z tym gdzieś iść? Może powiedz o tym całej szkole, przynajmniej nie będziesz umierać w samotności!
– Przestań – prychnęłam. Zabolały mnie jego słowa. Myślałam, że chociaż Teodor przyzna mi rację, że chociaż zaoferuje pomoc… Och, dlaczego nawet tutaj musiałam się pomylić? – Oni też odradzili pójście z tym do prasy, więc raczej tego nie zrobię.
Brunet roześmiał się głośno.
– „Do prasy”? – powtórzył z kpiną. – Jesteś idiotką, Granger. Jak w ogóle mogłaś pomyśleć, żeby w ten sposób narazić tyle osób? Co, może jeszcze chciałaś w ministerstwie walczyć w imię sprawiedliwości, prawdy i…
– Zamknij się, Nott – przerwałam mu z wściekłością. Zbliżyłam się do niego, nagle pragnąc tylko jednego: zaatakować go wyjątkowo bolesną klątwą. – Myślisz, że możesz mówić mi, co mam robić, a jeśli nie wykonam twojego polecenia, to traktować mnie jak tylko ci się spodoba. Przestań się wreszcie drzeć i mnie posłuchaj.
Teodor założył ręce na piersiach.
– No to słucham – rzucił z drwiną.
Wypuściłam powoli powietrze z płuc.
– Nie zamierzam z tym iść do prasy – zaczęłam w miarę spokojnie. – Harry uświadomił mi, jakie mogłoby nastąpić tego skutki. Chciałam to zrobić, byłam pewna, że to słuszne działanie, ale nie. Za dużo osób skazałabym na życie w strachu.
– Och, czyli Potter czasem umie powiedzieć coś sensownego – rzekł Teodor głosem wręcz ociekając ironią.
Puściłam to mimo uszu.
– Chcę znaleźć tego ducha – wyjaśniałam uparcie. – On na pewno ma z tym coś wspólnego, bo to on pytał, czy walczyłabym, mając odpowiednie materiały. – Spuściłam wzrok, nie potrafiąc już znieść podejrzliwego wzroku Teodora. – Chcę się dowiedzieć, kim był za życia, a jeśli nie myli mnie intuicja, właśnie on chciał walczyć z Cryte’em. Miał tak przerażająco… oszpeconą twarz, pamiętasz? Autor dziennika. Muszę go znaleźć. – Uniosłam głowę, napotykając dwa szare morza już bez grama ironii w sobie. – Nieważne, czy z tobą, czy nie.
I nie czekając na reakcję chłopaka, wyszłam szybko z sali.
Serce biło mi jak szalone. I przez konfrontację z Teodorem, i przez możliwość dowiedzenia się wreszcie, jak dokładnie to było, dlaczego stało się tak, a nie inaczej…
Ruszyłam w kierunku głównych schodów. Kiedy znalazłam się już na ich szczycie, wciąż absolutnie wściekła na mojego korepetytora, usłyszałam wesoły głos Rogera.
– Cześć, Hermiono!
Spojrzałam do góry. Po stopniach zbiegał brązowowłosy Krukon, uśmiechając się szeroko, tak jak zawsze. Przydługa grzywka opadała mu na oczy, a jego szata była niedbale założona na ramiona.
Nie, nie miałam teraz czasu na rozmowy z szatynem
– Cześć, Roger! – rzuciłam przez ramię, zbiegając już na dół.
Na całe szczęście siódmoklasiście nie zachciało się mnie doganiać, więc na drugim piętrze mogłam już nieco zwolnić. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w lochach, niedaleko kuchni, bo tam ponoć lubił krążyć Gruby Mnich.
Swoje poszukiwania postanowiłam rozpocząć od rozmowy ze Wspomnieniami.

***

Nie wierzył w to. Po prostu nie wierzył. Nie wierzył, by Granger naprawdę była aż tak głupia. Dziewczyna wprawdzie miała czasem naprawdę kretyńskie wyskoki, które niszczyły jego słabą psychikę, jednak numer, który wywinęła…
No nie wierzył.
Nawet zastanawiał się, czy by jej nie dogonić i nie odciągnąć również od poszukiwań swojej zguby, bo to mogłoby znowu spowodować jakiś wewnętrzny bunt, przez który poleciałaby jednak do prasy, rozpętując prawdziwą wojnę, ale postanowił zostawić to w spokoju. Później by się tym zajął. Zresztą, wątpił, czy w ogóle Granger znajdzie tamtego ducha, skoro wtedy widziała go jeden jedyny raz.
Marne szanse.
Teodor szybko opuścił umarłych. Właściwie przyszedł tam, by bliżej przyjrzeć się Katharsis, ale awantura z Gryfonką wystarczająco go wzburzyła.
Jak można być tak nieodpowiedzialnym? – pytał siebie raz po raz.
Dobra, wystarczyło nazywać się Hermiona Granger.
Idąc korytarzem, zastanawiał się nad pewną niepokojącą kwestią.
Czy on się o nią martwił? W sumie poczuł to-to zwane troską, kiedy zrozumiał, co dziewczyna chce zrobić.
Znalazłaby się w jeszcze większym niebezpieczeństwie, niż była teraz. Pójście z tym gdziekolwiek, powiedzenie komukolwiek, kto mógłby pokazać światu prawdę, stanowiło pomysł tak głupi, że Teodor aż dziwił się, jak Granger mogła na to wpaść. Czy ona w ogóle zdawała sobie sprawę, co wydarzyłoby się, gdy cały czarodziejski świat dowiedział się o morderstwach niewinnych ludzi?
Może i ktoś by uwierzył. Może i Cryte’a spotkałaby kara. Ale co z zemstą? Brunet nie wierzył, by mężczyzna lub jego ludzie odpuścili. Granger znalazła nazwiska tych, którzy z nim współpracowali. Jeśliby i one znalazły się u ministra magii…
Teodor przejechał dłonią po twarzy.
Nie, musiał ją jakoś powstrzymać. I to jak najszybciej.
Schodził po schodach na dół, do pokoju wspólnego Slytherinu, kiedy usłyszał głos, który rozpoznałby wszędzie, bo po prostu tak bardzo go nienawidził.
– Hej, Nott!
Zatrzymał się i odwrócił. Tak jak podejrzewał, półpiętro wyżej ujrzał pędzącego ku niemu Stone’a.
O Gryffindorze. I Salazarze. Teodor tak strasznie go nie cierpiał.
Obrzucił Krukona beznamiętnym spojrzeniem.
– Czego chcesz, Stone? – spytał z obojętnością. Naprawdę średnio miał na względzie, co tym razem wymyślił psiapsiół Gray.
Szatyn zatrzymał się przy Teodorze i zmierzył go rozgniewanym spojrzeniem.
– Co zrobiłeś Hermionie? – naskoczył na Ślizgona.
Brunet roześmiał się i to całkiem szczerze w dodatku.
– Niby co miałem jej zrobić? – zapytał sarkastycznie.
– Widziałem, jaka przed chwilą była wściekła – wycedził Stone. Ach, o to chodziło. – Wyszła z tego samego korytarza co ty. Co jej zrobiłeś, Nott?!
Teodor włożył ręce do kieszeni, udając całkowicie opanowanego. Tak naprawdę zacisnął prawą dłoń na różdżce, gotów w każdej chwili zrzucić wychowanka Ravenclawu ze schodów.
– Stone, okropnie się plujesz, wiesz? W dodatku powiedz mi, czy ty ją śledzisz? – spytał pogardliwie. Co jak co, spodziewał się naprawdę wielu rzeczy, ale nie tego. – Masz na jej punkcie aż taką obsesję?
Chłopak prychnął.
– Czasami odnoszę wrażenie, że to ty masz jakąś obsesję – syknął. Teodor uniósł brew. – Myślisz, że niczego nie widzę? Lecisz na nią, Nott.
Ślizgon skrzywił się nieznacznie.
– Ja bym tego tak nie ujął, ale skoro tylko takim językiem umiesz się posługiwać… Podziwiam jej inteligencję i umysł…
Przerwał mu kpiący śmiech Stone’a.
– Gdzie tylko nie spojrzę, ciągle widzą ją z tobą – rzekł gniewnym tonem.  – Nawet nie z Harrym czy Ronem. Z tobą. Przyznaj się, Nott, traktujesz ją bardzo… poważnie.
Cholera.
Teodor posłał mu pełne wyższości spojrzenie.
– A nawet jeśli… traktuję ją dokładnie tak jak ona mnie. – Z satysfakcją dostrzegł cień niepewności przebiegający po twarzy Krukona. – Na ostatnim przyjęciu u Slughorne’a rozmawiało nam się naprawdę przyjemnie… Och, ciebie nie wzięła ze sobą, co? Przykre.
– Zamknij się, Nott – zdenerwował się Stone. Jego policzki nieznacznie się zaróżowiły. – Nic o nas nie wiesz. O mnie i o niej.
Teodor zaśmiał się gardłowo.
– Wiem więcej, niż myślisz.
– Ach, tak? To może Hermiona powiedziała ci, co dokładnie wydarzyło się na gali w Instytucie?
Szesnastolatek nie mógł się powstrzymać – ponownie parsknął wyjątkowo drwiącym śmiechem.
Też coś. Tak go nie podpuści.
– Podobno trochę za dużo sobie wyobrażałeś, Stone.
Uśmiech, jakim ten obdarzył Teodora, bardzo mu się nie spodobał.
– I tu się kończy wiedza naszego drogiego Notta – oświadczył. Teodor popatrzył na niego podejrzliwie. – Ups, chyba jednak nie ciebie wybrała sobie na powiernika sekretów.
Palce bruneta zacisnęły się mocniej na różdżce.
Jeszcze chwila, a…
– Do rzeczy, Stone – warknął.
Szatyn oparł się plecami o barierkę schodów. Założył ręce na piersiach i uśmiechnął się z drwiną.
– Nigdy nie pomyślałbym, że Hermiona tyle zapału włoży w jeden pocałunek.
I właśnie wtedy nadeszła ta chwila. Ta, w której Teodor nie wytrzymał. Natychmiast znalazł się przy Krukonie, przytykając różdżkę do jego gardła i napierając na niego, tak że głowa Stone’a zawisła wiele, wiele metrów nad dnem przepaści.
Teodor zapragnął zetrzeć mu z twarzy ten denerwujący uśmieszek.
– Kłamiesz – wysyczał z wściekłością, zaciskając wolną dłoń na szacie swojego aktualnego wroga. On zaśmiał się krótko. – Granger nie jest idiotką, nie dotknęłaby ciebie. W dodatku na tym pieprzonym tarasie nie…
– O, obserwowałeś nas? – ucieszył się Stone. – No proszę… Mówiłem, że tylko jeden z nas dwóch ma obsesję, i to bynajmniej nie ja.
Teodor wbił koniec różdżki w gardło chłopaka, aż tamten syknął. Już się nie uśmiechał.
– Wiesz, dlaczego Granger była taka wściekła? – wycedził szesnastolatek z największą pogardą. – Bo od pewnego czasu czegoś bardzo pragnie. A gdy ludzie nie dostają tego, co chcą, zazwyczaj się… denerwują.
– To znaczy? – wychrypiał Stone, mrużąc oczy. Jego policzki coraz bardziej się czerwieniły.
Teodor w momencie go puścił i odsunął się od niego na pewną odległość.
Nie mógł dać mu satysfakcji.
– Już ci powiedziałem, że traktuje mnie poważnie. – Nadal trzymał różdżkę w pogotowiu, tak na wypadek, gdyby Stone’owi zechciało się zrzucić kogoś ze schodów. – Bardzo poważnie. A dzisiaj okazało się, że kilkoma pocałunkami nie dostanie się wszystkiego.
Och, Boże, jak on kłamał.
Piekło już na niego czekało.
Stone zacisnął mocno pięści i zrobił krok w stronę Teodora. Szesnastolatek obserwował go uważnie.
– Nie rozumiem, dlaczego ona interesuje się kimś takim jak ty – szatyn niemal wypluł te słowa. – Ślizgon, w dodatku o parszywym charakterze, egoista bez serca, syn śmierciożercy… Twój tatuś pewnie jest bardzo dumny z uwiedzenia mugolaczki, co?
Teodor wiedział, że jeśli Krukon zaraz się nie zamknie, to ten dzień zakończy się tragicznie. Na końcu języka tańczyła mu formułka jednego z Zaklęć Niewybaczalnych.
– Uważaj, Stone, bo pożałujesz, że twoja plugawa matka wydała cię na świat.
Teodor nigdy nie obraziłby czyjejkolwiek matki, w dodatku tej mugolskiego pochodzenia, jednak Stone… to był Stone. Stone, który grubo, grubo przesadził.
– Och, już żałuję, bo muszę oglądać twoją gębę.
Wpatrywali się w siebie z wściekłością. Szatyn dyszał ciężko, zaś Teodor wciąż stał w uniesioną różdżką, gotów jednym ruchem połamać mu obie nogi.
– Czy ona w ogóle coś dla ciebie znaczy, Nott? – spytał niespodziewanie Stone, oddychając ciężko.
Czarnowłosy przez chwilę nie ruszał się ani o milimetr, po czym powoli schował różdżkę z powrotem do kieszeni.
– A co, martwisz się jej dobrem? – zakpił.
– Kocham ją, więc to chyba oczywiste.
Te słowa spadły na Teodora niczym grom z jasnego nieba.
Kochał ją. Stone kochał Granger. Tak naprawdę ją kochał.
Nie wiedzieć czemu, Ślizgon nagle się zmieszał. Poprawił swoją szatę, wygładził rękawy, nie zaszczycając przy tym swojego rozmówcy ani jednym spojrzeniem. Wreszcie wciął nieco głębszy oddech, choć w głosie chłopaka nadal nie dało się usłyszeć przesadnych emocji.
– Gdyby się dla mnie nie liczyła, w ogóle bym z tobą teraz nie rozmawiał.
I zaczął schodzić spokojnie na dół, a w jego głowie pojawiła się jedna myśl.
W rzeczywistości kilkoma pocałunkami Granger mogłaby dostać wszystko, co tylko chciała.

***

Nie wiedziała, dlaczego Draco chce się z nią spotkać. To znaczy w sumie podejrzewała, jaki jest tego powód, jednak nie spodziewała się tak nagłego pragnienia rozmowy.
– Jedenasta, koło biblioteki. Musimy pogadać, Gray.
Skoro chciał… W umówionym miejscu była dziesięć minut przed ustalonym czasem. W korytarzu nie znajdował się nikt prócz niej, w końcu po ciszy nocnej nie mogła liczyć na zbyt duże towarzystwo. Blondyn jeszcze się nie zjawił, ale właściwie nie robiło to jej wielkiej różnicy. Mogła poczekać. Nigdzie się nie spieszyła.
Draco wyłonił się zza zakrętu dokładnie o jedenastej. Przywitał się z Ivy lekkim skinieniem głowy, na co ona odpowiedziała pogodnym uśmiechem.
– Więc czego chcesz, Malfoy? – spytała cicho. – Bo chyba nie chcesz gadać o pogodzie.
Dziewczyna dokładnie obserwowała Ślizgona. W świetle pochodni cienie pod jego oczami zdawały się być jeszcze ciemniejsze niż za dnia. Jasne włosy miał rozczochrane, skórę niezwykle bladą, policzki lekko zapadnięte.
Nie, Draco nie był przystojny. Wysoki, wcześniej trochę umięśniony przez grę w quidditcha, ale teraz nawet te marne zarysy mięśni zniknęły. Schudł, zmarniał. Właściwie mało dziewczyn zwracało uwagę na Malfoya jako na chłopaka, nie licząc oczywiście Parkinson, jednak aktualnie wyglądał naprawdę źle.
Ivy nawet trochę się o niego martwiła.
Blondyn zmrużył oczy.
– Po co ci to było, Gray?
Krukonka zamrugała szybko.
– Obawiam się, że nie rozumiem?
– Crabbe, Goyle.
– Ach, oni… – udała, że się zastanawia. – Potrzebowałam zrobić małe przedstawienie parę miesięcy temu. Aż dziwne, że dopiero teraz się tym zainteresowałeś.
Draco włożył ręce do kieszeni spodni. Patrzył na nią z uwagą.
– Blaise nienawidzi tej szlamy, ostatnio ciągle rozważa możliwie jak najbrutalniejsze metody jej zlikwidowania – wyjaśnił. – A ja zauważyłem, że się spóźniasz.
Ivy momentalnie spochmurniała.
– Nie twój interes – syknęła ostrzegawczo.
Draco uśmiechnął się lekko. Drwiąco, oczywiście.
– To co z tym przedstawieniem?
Siedemnastolatka wzruszyła ramionami. Oparła się ramieniem o najbliższą ścianę.
– Trochę krwi, tajemniczy śmiech, wcześniejsze podsycenie ciekawości zmyśloną historyjką… Zbliżyła się dzięki temu do Rogera, a potem po linii prostej do mnie. Psychologia się kłania.
Draco zaśmiał się.
– Co nie zmienia faktu, że się spóźniasz.
Ivy zmrużyła ze złością oczy.
– Zamknij się, Malfoy, bo po tobie też nie widać zbytniej radości w owocnym wykonywaniu zadania.
– Gray, nie denerwuj mnie nawet.
Dziewczyna odgarnęła włosy z twarzy, lekko się uśmiechając.
– Ty zacząłeś – zauważyła nieśmiało.
Chłopak prychnął.
– Ja na twoim miejscu bym się w to dłużej nie bawił – stwierdził po chwili. – Granger jest bardzo podejrzliwa.
Ivy roześmiała się radośnie.
– Żartujesz sobie? – spytała z niedowierzaniem. – Jak na razie widzę tylko uroczą naiwność w jej słodkich oczkach. Zresztą, przyjaźń z nią naprawdę jest… zdrowa. Roger przez pewien czas chodził cały w skowronkach, a ja mam wreszcie partnerkę do rozmów, nie partnera.
Draco uniósł brew.
– Aż tak się z nią zżyłaś?
– Czy ja wyglądam na kretynkę? Powiedzmy…. powiedzmy, że robi dokładnie to, co chcę.
Ivy zawsze z łatwością potrafiła kłamać.
Malfoy przez chwilę milczał.
– Tańczy tak jak jej zagrasz, co?
– Istotnie.
Zacisnął usta.
– Ja bym się w to nie bawił. Nie wiesz, jak to jest z nim być.
Ivy zbliżyła się kilka kroków do Ślizgona.
– Czy ty mnie od tego odciągasz? – spytała podejrzliwie.
Draco wzruszył ramionami.
– Ostrzegam.
Dziewczyna poczuła na twarzy ciepły oddech chłopaka. Doszła do wniosku, że te duże oczy koloru stali to chyba najpiękniejsza część jego ciała.
– Nie przemyślałaś tej decyzji, Gray – ciągnął Draco. Górował nad nią, wyższy o co najmniej kilka centymetrów. – Twoje pomysły są… dziwne. Jakbyś chwytała się nawet tych ryzykownych i dziwnych sposobów, byle osiągnąć cel. Czasem myślę, że jesteś po prostu szalona.
Ivy uśmiechnęła się delikatnie. Stanęła na palcach, zacisnęła palce na chłodnej dłoni Dracona i szepnęła do jego ucha:
– Może taka jestem.
Chłopak od razu się od niej odsunął. Patrząc na nią z obrzydzeniem, rzucił suche:
– Cześć, Gray.
Odszedł korytarzem, zostawiając Ivy samą. Ona zaś również włożyła dłonie do kieszeni szaty i westchnęła. Uśmiechnęła się pod nosem.
– Tańcz, Hermiono, tańcz… Dopóki starczy ci sił.
_______________
Dokonałam niemożliwego, ludzie. Mimo pięciu kartkówek/sprawdzianów napisałam rozdział, który, uwaga!, podoba mi się. Mam nadzieję, że Wam też. Wypisujcie błędy, potknięcia, bo to-to jest średnio sprawdzone, tak się spieszyłam dla Was :D
No, więc, ekhem, mam 15 lat. Boże, jaka ja stara jestem. Wyjątek zaczynałam pisać, mając niecałe 14. Ale ten czas mija.
Dziękuję za 50 lajków na fanpejdżu JWW oraz za… 60 000 wyświetleń bloga! Jejku, jestem wzruszona, jak grono moich ziomów się rozrasta :D Chcę również podziękować za to, że jak wreszcie siadłam po południu do komputera, to zawaliła mnie ilość życzeń nie od moich znajomych z reala, tylko właśnie od Was – Czytelników. To jest takie kochane no. Dziękuję wszystkim i każdemu z osobna za zrobienie mi tak wspaniałych urodzin ;*
Następny rozdział dopiero w połowie czerwca. Następny tydzień to ten najgorszy – geografia, edb, matematyka i historia, na której 3+ poprawiłam na 3+, a moja piątka Ómarła. Po tych egzaminach będzie laba, a że mam już trzy strony nowego rozdziału… Ahahah :D
No i na koniec, tak na osłodzenie dnia, zacytuję Wam hasło, pod jakim ostatnio wyszukano JWW.
„Boli mnie to, gdy ktoś powie, że te cycki było mi widać w sukience.”
Kaboom!


Empatia

23 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. ' Gdyby się dla mnie nie liczyła, w ogóle bym z tobą teraz nie rozmawiał. ' KOCHAM, UBÓSTWIAM, UWIELBIAM <333
    O mój Boże, rozmowa Teosia z Rogerem była boska hahahahahah, no nie mogę! <3 lovelovelovelove. <3
    Jestem zbyt podjarana, żeby powiedzieć coś sensownego, więc kończę. <3
    Wszystkiego najlepszego jeszcze raz! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. STO LAT, STO LAT, STO LAT...
    dobra, lecę czytać, dokończę jak skończę ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świeeetny rozdział *.* Wybacz, nie stać mnie na nic lepszego, ale jestem chora. nie mogę zebrać myśli, żeby pisać długie wywody ._. Po prostu świetny rozdział, no.
      ... NIECH ŻYJE, ŻYJE NAM... Wszystkiego najlepszego, zdrówka, szczęścia i wszystkiego co sobie zapragniesz. I pamiętaj, jeżeli ty nazywasz siebie starą, to ja czuję się jeszcze gorzej ._.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  4. Cudownie, cudownie, cudownie...! Rozmowa Rogera z Teosiem <3 Szkoda, że nie było scen Teomione :C Ale to, co powiedział Teo wszytsko nadrabia *---*

    OdpowiedzUsuń
  5. directionerka11228 maja 2013 22:14

    OMG ! Rozmowa Teosia z Rogerem była niesamowita . Sto lat dla naszej słodkiej piętnastki ! 100 000 wyświetleń na blogu ci życzę i by każdy nowy rozdział był lepszy od poprzedniego a wena nigdy niech cię nie opuszcza . Coś jeszcze ? A rozmowa Ivy i Malfoya ! Ta cała Ivy powoli zaczyna mnie wnerwiać . Zapomniałam coś dodać do życzeń ! Żeby ci poszły te egzaminy i, żebyś miała same dobre oceny na koniec roku . Pozdrowienia : )

    OdpowiedzUsuń
  6. Zacznę od ŻYCZONEK! Czego tylko pragniesz i najważniejsze - zawsze bądź sobą, bo jest to najlepsza cecha człowieka:)
    Jeśli chodzi o rozdział to najbardziej podobała mi się rozmowa Stone' a i Nott' a. Coś niesamowitego! Te emocje i przetarg o pocałunki Hermiony, nie do podrobienia:) Pzdr w tym ważnym dla Cb dniu i pamiętaj że czytelnicy są z Tobą mimo wszystko. Aha i jeszcze jedno Wena niech będzie z Tobą!

    OdpowiedzUsuń
  7. Po pierwsze życzę sto lat jako spóźnione życzenia, po drugie czekam na następny rozdział :* <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział genialny, jak zawsze :) Ale, muszę przyznać, zszokowałaś mnie na całej linii wyznaniem Ivy... że to wszystko to zmyślona historyjka. A Hermiona w to wierzy! No po prostu... ty jesteś genialna, dziewczyno!
    No i oczywiście, życzę Ci sto lat, wszystkiego najlepszego i samych sukcesów, nie ważne jakich! Telepatyczny przytul! :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Trumturum ^^ No fajny rozdział, fajny noo ;D
    I wcale nie jestes stara ! Masz 15 lat , młoda dupa jestes, ze tak powiem, o. A jesli chodzi o życzenia od nas, czytelników, to chociaż tymi drobnymi słówkami chcemy pokazać jak bardzo kochamy nasza wspaniała autorkę ;).
    I jeszcze raz duzo zdrowka, szczęścia i w ogóle najlepszego! A rozdział cudowny jak zawsze zreszta;*
    P.S. Nie wiem dlaczego to pisze, ale dzisiaj moja kochana sąsiadka, która jest dla mnie jak babcia, tez ma urodzinki tyle, 73. Wiec nawet jesli juz nie będzie JJW to zawsze będę pamiętać żeby złożyć Ci zyczonka ;D

    Trololol, ide spać. Dobranoc ! Życzę szczęścia w życiu bo szczęście jest najważniejsze, Twoja zadowolona czytelniczka, Sonia ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jesteś jeszcze taka młoda, że aż Ci zazdroszczę, Empatio. Mnie już stuknęła dziewiętnastka. Chciałam Ci życzyć, żebyś cieszyła się młodością i czerpała z niej garściami, dopóki wciąż pozostajesz bezkarna:)
    Żebym tylko zdążyła napisać ten komentarz przez północą...
    Bardzo popierałam dzisiaj Harry'ego, Ginny i Rona, gdt odwodzili Hermionę od realizacji cudownego pomysłu. Dobrze, że w końcu skapitulowała, bo zaczęłabym się o nią martwić.
    Mistrzowski akapit z Teodorem i Rogerem. Dobrze, że czytam w nocy u nikt nie słyszał, jak się śmieję. Dwaj kłamcy. Świetnie się dobrali. Po Teodorze bym się nie spodziewała, że zacznie łgać. Lubię go coraz bardziej i to się robi niepokojące...
    Ivy pogrąża się coraz bardziej w moich oczach. Nie lubię jej, nie znoszę i w ogóle powinna zniknąć. Ale pewnie jeszcze trochę pociągnie.
    Jesteś dla nas za dobra z tym rozdziałem. I ten też był wspaniały i dziękuję, że go napisałaś.
    Ściskam i pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny rozdział, jak zwykle ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ten rozdział jest dużo lepszy od poprzedniego. Podobały mi się odpowiednio opisane rozterki Granger i reakcja Teodora. Mistrzowsko opisałaś spotkanie Stone'a z Nottem. Nie sądziłam, że będą kłamać, ale czego nie robi się z zazdrości, nienawiści, miłości... "W rzeczywistości kilkoma pocałunkami Granger mogłaby dostać wszystko, co tylko chciała". Mój ulubiony fragment. Jaram się nim <3 Skoro Teoś ma takie marzenia, to może warto by poczynić coś, aby je urzeczywistnić, droga Autorko? Taka luźna sugestia, w istocie wiem, że pewnie jeszcze poczekamy z dwadzieścia rozdziałów (obym się myliła). Rozmowa Ivy z Draco też daje do myślenia. Jestem ciekawa, czy Nott dowie się o Lactiris (przepraszam, jeśli źle napisałam). Słodka piętnastka! Wszystkiego najlepszego. Dużo przyjaciół, świetnych ocen, wesołych wakacji, ogrom weny i cierpliwości. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  13. Naćpana_Szczęściem ♥♥♥29 maja 2013 17:06

    Cześć! Rozdział był jak zwykle genialny! Przeczytałam go bardzo szybko!:)
    No więc Cryte wrócił. Kurka siwa, teraz to się dopiero zacznie. Hermiona już wytrzymać nie może. Skoro powiedziała to przyjaciołom, to widać, że nic jej nie powstrzyma. Chociaż na początku, po tym co jej Harry powiedział i ona tak nagle zmieniła zdanie, myślałam, że sobie dała spokój. A tu proszę - tylko trochę jeszcze pogłówkowała i dotarło do niej, kim może być Nieznany. Coś czuję, że jej przypuszczenia są słuszne. No i jednak postanowiła się tym zająć. Mam tylko nadzieję, że nie wpadnie przez to w tarapaty. Co prawda do prasy nie idzie, ale nigdy nic nie wiadomo.:DD
    Hehe, rozmowa Teodora i Rogera mnie dowaliła. Dwaj kłamcy. Oboje siebie warci. Nie przypuszczałam, że Teodor tak skłamie. Rogera rozumiem, ale Teoś? Coś nowego^^ No i jest zazdrosny o Hermionę. I jeszcze się o nią martwi! Ach, rozpływam się!<3
    Ivy i Draco? Robi się gorąco. Teraz już widać, że jest naprawdę cwana. Nie dość, że łudzi Rogera fałszywą przyjaźnią, to dzięki niemu stara się wyciągnąć coś od Mionki na temat Dumbledore' a. Oj, nieładnie! Nigdy jej nie lubiłam, ale teraz to po prostu nienawidzę. Wredna żmija!
    Ciekawa jestem, co będzie dalej! Sprawa umarłych jest niesamowita. Straszna, ale niesamowita. No i jeszcze Teoś i Hermiona. Widać już, że coś się pomiędzy nimi dzieje. Nie mogę się doczekać, kiedy będzie ich big kiss!<3
    Aha - z okazji urodzin (spóźnione, wiem)wszystkiego najlepszego! Spełnienia marzeń (nawet tych najmniejszych), dużo szczęścia i jeszcze więcej zdrowia!:DD
    Pozdrawiam cieplutko!:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Taa, wczoraj czekałam, aż rozdział się pojawi, ale w końcu musiałam się poddać i napisać referat z geografii. Ble.
    W każdym razie teraz nadrabiam i życzę ci sto lat i weny, weny, weny! Chociaż to to akurat jest trochę egoistyczne, bo przecież dzięki temu mogę sobie dalej czytać Wyjątek (i nie tylko) :D

    Kurde, mnie ten rozdział tak trochę... zasmucił. A reakcja Teodora na pomysły Hermiony przypomniała mi serial, który wczoraj oglądałam - ona miesza się w jakąś tajemniczą sprawę, ktoś chce ją zabić, a ona dalej w to brnie. On sam chciałby poznać prawdę, ale bezpieczeństwo ukochanej jest dla niego ważniejsze.

    Ha, ja się spodziewałam jakieś akcji z Ronem, a tu o dziwo zachowywał się w miarę normalnie. Chociaż i to ma plusy, bo ja tam akurat lubię tę postać, a w wielu fanfikach jest traktowany jak największe zło świata.

    Teoś się wkurza, Teoś się wkurza i ma gdzieś narzeczoną. Juhu!

    OdpowiedzUsuń
  15. Tak szczerze to po cichu liczyłam na to że skoro Teoś i Hermiona wreszcie ogarneli co czują to będą się zachowywać inaczej. No to się przeliczyłam. Dobrze, że nie zrobiłaś z Rona kretyna, jak to zwykle bywa w ff. Z niecierpliwością czekam na kolejną notkę ;) zapraszam do mnie: potterowskie-co-nieco.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  16. No tak, nie skomentowałam rozdziału ostatnio, za co naprawdę przepraszam. Przeczytałam, oczywiście, że tak. Ale szkoła nie pozwala mi na komentowanie każdego postu, niestety. Och, a więc jestem od Ciebie o całe dwadzieścia jeden dni starsza! I oczywiście (spóźnione ;/) najlepsze życzenia!
    Co do rozdziału, to podoba mi się, chociaż nie spodziewałam się, że Granger powie o wszystkim przyjaciołom. Bądź co bądź, myślałam, że będzie trochę bardziej rozważna i zachowa sekret jej i Teodora. Bo Umarli to poniekąd jest w końcu ich sekret. A tu proszę! Ale przynajmniej im udało się na jakiś czas powstrzymać Hermionę przed pójściem do prasy. Zresztą, Merlinie, czy ona jest normalna?! Wszystko ma ujrzeć światło dzienne, tak? A gdzie ta rozważna Gryfonka? Nie wiem, ale ona od kilku rozdziałów naprawdę zaczyna mi działać na nerwy. Zastanawia mnie, czy znajdzie tego ducha i czy dowie się czegoś nowego. Rozmowa Teodora i Rogera... no cóż, miałam nadzieję, że Stone jednak oberwie! Jego też nie lubię, zbyt nachalny jest. Ale rozegrałaś to nieco inaczej, szkoda ;( A spotkanie Draco i Ivy... (DRACO *.*) zaciekawiło mnie strasznie. Jak ja go lubię! Mógłby się częściej pojawiać, no!
    W każdym razie – z każdym rozdziałem coraz bardziej podsycasz moją ciekawość.
    Pozdrawiam!

    Ps:. Nie wiem czy już pytałam, w każdym razie to pytanie siedzi mi w głowie od dłuższego czasu, czy wykonujesz szablony na jakiejś stronie z grafiką?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och no, nie wymagam komentowania każdego rozdziału. Wystarczy, jak zobaczę odezwę raz na jakiś czas xd No i dziękuję za życzenia :)
      Hm, nie zapominajmy, że Hermiona jednak ma przyjaciół takich od serca, więc czuła się zobowiązana, by im powiedzieć. A czy rozważna czy nie... Denerwuje ją to, że wie o TAKIEJ zbrodni, ale jest zbyt dużo przeszkód, by winowajcy mogli ponieść karę. Jednak skoro bezpieczeństwo najbliższych jest zagrożone... ^^''
      Hah, ja też lubię Draona :D Tylko nie tego fanfickowego, a kanonicznego, przede wszystkim nieociekającego pięknem, boskością i w ogóle łał, ale takiego... normalniejszego ^^'
      Co do pytanie - nie, nie jestem na żadnej szabloniarnii czy graficiarnii. Czasem robię szablony na zamówienie, bo lubię je robić xd I tyle :)
      Pozdrawiam! :3

      Usuń
    2. Ta, na niektórych blogach Draco faktycznie ocieka tą boskością, czasami to jest aż za słodkie. No niby ma prawdziwych przyjaciół, jednak jak dla mnie powinna to bardziej przemyśleć.
      Szkoda, że nie jesteś na żadnej szabloniarni, bo Twoje szablony są naprawdę dobre.

      Przepraszam za błędy ale piszę na telefonie.

      Pozdrawiam!

      Usuń
  17. Cześć! Pewnie mni nie kojarzy, wcześniej kryłam się pod nickiem "Moustache", teraz postanowiłam wrócić na nowo. Miałam małą przerwę w komentowaniu, ale zawsze śledziłam wyjątek :)

    Jestem pod wrażeniem, że tyle się zmieniło. Teodorowi naprawdę zaczyna zależeć na Hermionie. Wymiana zdań pomiędzy Nott - Gray? Jestem na tak. :)
    Cieszę się, że z akcją wróciłaś już do Hogwartu. Co prawda fajnie było poczuć znowu atmosferę świąt, bliżej poznaliśmy rodzinę Teodora, ale w Hogwarcie dzieje się najwięcej.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Koooooocham cię kobieto. Zazdrosny Nott. Hahahahah, oj Teoś, Teoś :D I jaki kłamczuch :p Niech w końcu pocałuję tą Granger jak tak bardzo chce! "W rzeczywistości kilkoma pocałunkami Granger mogłaby dostać wszystko, co tylko chciała." zastanawiam się jak często Teoś myśli o całowaniu Hermiony. Hmmm.. ;)
    Nie wiem czy się cieszę, że Hermiona powiedziała o wszystkim reszcie, czy nie.. Bo ja lubię jak ona ma swoje sekrety z Teosiem. To takie romantyczne, no. A ona wypaplała wszystkim.. pewnie Teo się załamał, że już nie jest taki wyjątkowy. Hłe, hłe, hłe :(
    Mam nadzieję, że Granger nie zrobi nic głupiego. Niby przyjaciele jej wyperswadowali ten durny pomysł z pójsciem do gazety, no ale przecież my tu mamy do czynienia z Granger, no nie? :D
    Wiedziałam, że to był Draco. No bo kto inny? Ogólnie to zaczynam mieć dziwne myśli.. ta rozmowa między Malfoy'em a Ivy mnie trochę zmieszała. "Trochę krwi, tajemniczy śmiech, wcześniejsze podsycenie ciekawości zmyśloną historyjką…" Przecież to niemożliwe, żeby Ivy wymyśliła Umarłych, prawda? No bo jest za głupia, żeby zrobić te wszystkie zagadki, które Hermiona musiała rozwiązać. Nie wiem, ale mam co do tego złe przeczucie i właśnie co chwilę do głowy mi przychodzi ta durna myśl, że to ta kretynka stoi za Umarłymi. W sensie, wszystko zostało sfałszowane. Ale to nie może być prawda, no nie?
    Tak czy inaczej, rozdział cudowny jak zwykle. Jestem ciekawa, czego Hermiona dowie się od ducha. :)
    NO I DAWAJ JUŻ TEN KISS BO NIE WYTRZYMAM NOOOOOOOO! :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  19. Draco + Ivy = Dracivy xD i Gtanger jest bardzo "szybka"

    OdpowiedzUsuń

Za spam gryzę.

Obserwatorzy

Informacje

Belka: Empatia
Treść: Empatia
Szablon: Empatia; kredyty: emmawatsonfan.net, scatterflee.deviantart.com, breatherain.blogspot.com
Favikonka: by-elfaba.blogspot.com
Słowa na szablonie: Red - 'Lost'
Zabrania się kopiowania czegokolwiek. Inaczej poucinam rączki.