23 września 2014

Epilog

Dla Was,
bo wytrwaliście ze mną
do samego końca.

Objął mnie pewnie w talii – doskonale wiedział, jak szybko stracę przez to resztkę rozsądku.
– Ufasz mi? – spytał gardłowym głosem.
Z wahaniem, którego chyba nie zauważył, kiwnęłam głową.
– Więc zgódź się. Tylko ciebie potrzebuję. Zawsze… Boże… zawsze potrzebowałem tylko ciebie. A tutaj już nic mnie nie trzyma, Granger. Nic.


– Ale mnie trzyma, Teodorze.

***

Popełniłam w życiu zbyt dużo wiele błędów. Jednym z nich było pozwolenie sercu zabić mocniej właśnie dla niego. Kolejnym pójście na Wieżę Zegarową i gotowość wykonania tego ostatniego kroku. Aż wreszcie omal nie zrobiłam tego najgorszego – omal mu nie uległam.
Opuszczenie z nim Anglii byłoby kolejnym niedopuszczalnym błędem. Oznaczałoby to zostawienie za sobą poprzedniego życia, ja zaś wcale nie chciałam tego zrobić. Wspomnienia były częścią mnie, tak samo jak liczne blizny na ciele, których już więcej nie starałam się ukrywać. Od wspomnień nie da się uciec, powiedziałam mu. Nie posłuchał.
Gdy tamtego ranka wyszedł z mojego domu, nie spodziewałam się, że widzę go po raz ostatni. Kilkanaście minut później rzeczywiście zjawili się aurorzy, tak jak podejrzewaliśmy. Pytali o niego, ale niczego nie mogłam im powiedzieć, bo po prostu nic nie wiedziałam. Nie miałam pojęcia, co zamierzał zrobić, ani tym bardziej dokąd się udał, kiedy zatrzasnęły się za nim drzwi. Wtedy miałam nadzieję, że jeszcze wróci. Wtedy.
Pierwszą wiadomość otrzymałam od Teodora dopiero w połowie października, już będąc w Hogwarcie. List od niego czytałam setki, tysiące razy, aż w końcu znałam jego treść na pamięć. Nie wymienił w nim miejsca swojego pobytu, nie zdradził, jak sobie radzi, ani co planuje. Napisał natomiast, że myśli o mnie częściej niż powinien, że jego tęsknota jest wręcz przerażająca i że kocha. Do szaleństwa, na zawsze.
Ten list podniósł mnie trochę na duchu, ale nadal niewystarczająco, bym przestała się zadręczać. Obiecałam mu, że poczekam. On przysiągł, że wróci. Z nas dwojga tylko ja dotrzymałam obietnicy.
Pisaliśmy do siebie raz na tydzień – raz na tydzień znajoma sowa lądowała przede mną na stole Gryffindoru i wieczorem tego samego dnia wylatywała z odpowiedzią. Ginny wiedziała, z kim wymieniam korespondencję. Jej usta się cieszyły, ale oczy skuł lód.
Czerwiec się skończył, rozpoczęłam staż w Ministerstwie Magii. Zajęcia, praktyki, które miały pomóc we wdrążeniu się w urzędniczą rzeczywistość. Harry i Ron już od roku uczęszczali na kurs aurorski, także Złota Trójca znów była w komplecie. Praca pochłonęła mnie prawie bez reszty, ale dzięki niej czułam się usatysfakcjonowana, pełna, zupełnie jak kiedyś, odrabiając prace domowe z transmutacji i ucząc się z zapałem do SUM-ów.

Do czasu.

Listy stawały się coraz krótsze i rzadsze, nie tylko te od Teodora. Ja również nieczęsto brałam pióro do ręki. Zniknęły wyznania płomiennej miłości, moje serce zamilkło, a rana na nim się zabliźniła. W międzyczasie Draco Malfoy, ułaskawiony przez Ministra Magii dzięki ujawnieniu nazwisk dużej grupy śmierciożerców, aktywnie działał w Departamencie Przestrzegania Prawa. Po siedmiu latach od swojej ucieczki, Teodor Nott został oczyszczony z zarzutów. Po siedmiu latach zrozumiałam też, że on już nie wróci.
Nie chciał? Nie mógł? Może i jedno, i drugie. Nie zamierzał w każdym razie zjawić się w Anglii. Nie podał powodów, nawet nie wiedziałam, gdzie konkretnie się podziewa. Ponoć ciągle podróżował, nigdzie nie zagrzał miejsca na dłużej niż pół roku. Nie narzekał na życie.
Do swojego ostatniego listu dołączyłam sygnet Nottów. Jedyne, co mi po nim zostało, ale czułam, że muszę to zrobić. Po prostu… pozwoliłam mu się odciąć. Tak jak zawsze tego pragnął.
Kiedy czasem się nad tym zastanawiałam, nie potrafiłam wyjść ze zdumienia, dlaczego uczucie tak żarliwe za czasów szkoły, za czasów tego największego zagrożenia, bo i ze strony Voldemorta, i ze strony Cryte’a, gdy wspieraliśmy się nawzajem i nie baliśmy się wybaczać, wygasło. Tak po prostu się wypaliło, tak jak wypala się świeca. Może chodziło o piętno, które pozostawiła na nas wojna? Na nim służba u Voldemorta, na mnie – walka o sprawiedliwość. Może właśnie tutaj tkwił problem. W tym, że za wiele przeszliśmy.
Moje serce nigdy więcej nie zapłonęło, blizna stała się lodowata i nie pozwalała zabłysnąć choćby najsłabszej iskierce. Żadnego mężczyzny nie potrafiłam pokochać tak mocno jak Teodora. Podświadomość szeptała mi, że nadal czekam. Natychmiast ją uciszałam, zanim zdążyła odezwać się jeszcze słowem.
Po piętnastu latach rzadko wspominałam Teodora. Często za to odwiedzałam niewielki cmentarz leżący dwadzieścia mil na północ od Londynu. Przynajmniej raz w miesiącu potrafiłam znaleźć parę godzin, by zdystansować się, odsunąć od obowiązków szefa Departamentu Przestrzegania Prawa i pójść właśnie na ten zaniedbany cmentarz. Tam spoczywał Roger.
Wielokrotnie zadawałam sobie pytanie, czy kiedykolwiek go kochałam, a potem odchodziłam od jego grobu z wyrzutami sumienia. Wmawiałam sobie fałszywą miłość do kogoś, kto przed laty obdarzył mnie uczuciem na tyle silnym, by zmusiło go do oddania za mnie życia. Krzyczałam na głos, wiedząc, że i tak nie zostanę usłyszana. Pozwalałam sobie na łzy, na morze łez, mówiłam do Rogera, śmiałam się, wyobrażałam go sobie siedzącego tuż obok. Zawsze opuszczałam cmentarz odmieniona. Oczyszczona.
Na ślubnym kobiercu stanęłam w wieku trzydziestu trzech lat. Wreszcie czułam się szczęśliwa, czułam, że mam przed sobą całe życie, że jeszcze tyle mam do osiągnięcia, zobaczenia…! Ron Weasley czekał na mnie. Powiedział to dwa razy: kiedy mi się oświadczał, i rok później, gdy urodził się mały Patrick. W głębi duszy błagałam go o wybaczenie. Serce, które przez tak długi czas pozostaje w zamrożeniu, nie potrafi znów zabić, nie tak mocno jak wcześniej. Byłam egoistką? Nie – kochałam Rona. Potrzebowałam go, on potrzebował mnie. Potrzebował nas Patrick. Miałam pełną świadomość tego, że żyję dla nich i nie zamieniłabym tego na nic innego. Takiego życia pragnęłam, ułożonego, kompletnego. I takie miałam.

Choć już więcej nie mówiło się o kimś takim jak Teodor Nott, nadal przywoływałam w głowie jego obraz. Nie myślałam o nim jako o człowieku, który pozostawił po sobie same złe wspomnienia, bo wcale tak nie było. Myślałam o nim jako o człowieku, z którym mi nie wyszło, który postanowił wybrać inne rozgałęzienie drogi – takie rzeczy się zdarzały. Ale myślałam też o nim jako o człowieku, który w jakimś stopniu mnie ukształtował. Który zmienił moje patrzenie na wiele aspektów życia, od którego nauczyłam się akceptować wady innych i starać się naprawiać własne niedociągnięcia, który pokazał mi, że nic nie jest czarne albo białe i można drugą osobę kochać równie mocno, co nienawidzić.
Był tym jednym jedynym wyjątkiem posiadającym niespotykaną osobowość, niezwykłą wiedzę i osobliwy urok. Był tym jednym jedynym wyjątkiem, który potrafił rozpalić mnie samym słowem. Był tym jednym jedynym wyjątkiem – tylko on umiał kogoś zniszczyć, by później pomóc mu zmartwychwstać.
Na zawsze odmienił moje życie. Nigdy go nie zapomniałam, jego oraz tych oczu. Szarych, przenikliwych, bezdennych. Miałam dwa najcudowniejsze skarby, a jednak mimo to czasem czułam pustkę – wtedy znów bolało i znów pojawiały się łzy.
Ale nie żałowałam. Ani jednej chwili, ani jednego pocałunku, ani jednego słowa. Tego, że często postępowałam irracjonalnie, tego, że w ogóle pozwoliłam mu zawładnąć moim sercem, tego, że stanęłam na skraju przepaści. Dziękowałam za niego niebiosom i gwiazdom na nich oraz bogom, jeśli jacyś istnieli. Jemu zaś dziękowałam za wszystko, co dla mnie zrobił, za swoją obecność, za poświęcenie, za miłość…
I miałam cichą nadzieję, że myślał podobnie. Że cokolwiek robił, gdziekolwiek był, czasem rozpamiętywał to, co zdarzyło się między nami. Że nigdy nie chciał zapomnieć.
Że tak jak ja, nawet jeśli miałby taką możliwość, nigdy nie chciał cofnąć czasu.
_______________
Zapraszam tu.


Empatia

61 komentarzy:

  1. Hej :-).I zaś płaczę ... Epilog jest cudny , fantastyczny , genialny :-). Jestem nim oszołomiona i zachwycona . Ah, jest mi tak smutno , że to już koniec, że to już epilog ... Wspaniale wszystko opisałaś - uczucia , opisy ... Szkoda mi, że jednak Hermiona nie była z Teodorem ... Ale ją doskonake rozumiem ... Jednak i tak mi szkoda ... Nie mniej jestem pod ogormnym wrażeniem epilogu ... No, coż dziękuje za tą wspaniałą historie , za cudne rozdziały :-) Naprawde, bardzo mi przykro, że to już koniec ... Mam tylko nadzieję, że jeszcze coś napiszesz :-). A ja muszę się teraz oswic z myślą, że to już koniec Wyjątka ...
    Pozdrawiam :-)
    Karolina J

    OdpowiedzUsuń
  2. Cały blog był dobry, a epilogu nie rozumiem. To po co oni przeżyli? Trochę to nielogiczne. Raz ona go już nie kocha, za chwilę podświadomość każe jej na niego czekać... Zawiodłam się, bo czekałam na coś lepszego.

    Oczywiście nie zmienia to faktu, że masz duży talent i całe opowiadanie wyraźnie się wyróżniało. Życzę powodzenia w dalszej twórczości.
    O.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "To po co oni przeżyli" <- to trochę tak jakby zapytać lekarzy, po co trzymać przy życiu kalekę, skoro i tak nie może chodzić.

      Niemniej, dziękuję i pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Dokładnie, Empatio. Zresztą wiele historii tak się kończy, że człowiek się zastanawia, po co to wszystko było.
      I akurat epilog jest bardzo logiczny.

      Usuń
  3. Ehh:/ co takiego trzymało na miejscu Hermionę, że za nim nie pojechała? Taka wielka miłość, że im przeszła...
    :P

    OdpowiedzUsuń
  4. To było takie... o rany, wzruszyłam się. Tą muzyką jeszcze się dobiłam, ale naprawdę bardzo pasuje do tego, co napisałaś.
    Nie lubię epilogów.
    Czy to naprawdę koniec? Trudno mi w to uwierzyć, spędziłam tu sporo czasu. Pamiętam początkowe szaleństwo spowodowane Nottem i tym, w jaki sposób go wykreowałaś. Ach:) Nawet w szkole zachwycałyśmy się nim z koleżanką do momentu, gdy reszta kazała nam się zamknąć.
    Starałam się zapamiętać, żeby napisać o wszystkich rozmowach, które Hermiona i Teodor odbyli za pośrednictwem sów. Uwielbiałam je!
    Dzisiejszy rozdział był taką kropką nad i. Nie pozostawiłaś nam żadnych złudzeń co do tego, że Teodor jednak wrócił, że oni wciąż mają szansę. Nie chciałam, żeby Hermiona skończyła z Ronem, ale cóż, kanon to kanon. W sumie dobrze się stało.
    Imię dla synka absolutnie urocze i właśnie zdałam sobie sprawę, że jednak odeszłaś od kanonu.
    No dobrze, już nie wiem, co mogłabym dopisać, bo wciąż jestem w szoku.
    Dziękuję Ci, że nie porzuciłaś Wyjątku, że doprowadziłaś go do końca. Ale przede wszystkim dziękuję za tę historię. Była magiczna.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jezus Maria. Ryczę. Nie mogę zrozumieć dlaczego. Dlaczego. Dlaczego. Hermiona zawsze była zbyt wyrachowana jak dla mnie i biedny Teoś. To doskonale pokazuje, że miłość na odległość nic nie daje. Wspaniały blog. Cudowny.
    Życzę dalszych sukcesów i równie wspaniałych blogów, bo lepszych się chyba nie da pisać...
    Pozdrawiam
    xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Poruszyła się we mnie dziwna struna. Przeczytałam Epoilog, przeczytałam również Twoją notkę odautorską i wszystko było w porządku. Teraz, pisząc ten komentarz, czuję ucisk w gardle i pustkę. Możnaby mówić wiele, skomentować każdy aspekt Twojego opowiadania na różne sposoby, ale nie jestem pewna, czy dam radę. Jako całość jednak JJW prezentuje się jako jeden z najlepszych blogów, jakie miałam przyjemność i zaszczyt przeczytać. Wiem, że kiedyś opuściłam kilka rozdziałów, teraz się z tego cieszę, bo będę miała do czego wracać. Chętnie zobaczyłabym Twoje opowiadanie w wersji PDF (azkabaner@gmail.com).
    Cieszy mnie, że Hermiona odnalazła się w życiu bez Teodora. Że potrafiła odnaleźć innego mężczyznę, a po narodzinach Patricka nawet dwóch, dla których żyła. Trochę przypomina mi to zakończenie Echa Naszych Słów, w końcu tam również Hermiona straciła swoją miłość życia i związała się z Ronem, ja jednak widzę różnicę w ich relacjach. Twoja Hermiona nie zapomniała o Teodorze, ale potrafiła zrozumieć, że przeszłość należy do przeszłości. Podobno każdą pierwszą miłość wspomina się wyjątkowo, a Teodor zasługiwał na jej pamięć.
    Troszkę szkoda, że nie zdecydowałaś się zdradzić, co działo się z Teodorem za granicą, osobiście mam jednak nadzieję, że on również ułożył swoje życie. Ta ostatnia zagadka Wyjątku nadaje mu właśnie cechę wyjątku, nie potrafię tego opisać.
    Życzę Ci, by spełniło się Twoje marzenie i żeby książka z Twoim nazwiskiem wylądowała na półkach czytelników. Jesteś skarbem pisarskim, masz naturalny dar i wystarczy kilka szlifów, byś stała się diamentem. Życzę Ci tego z całego serca i sukcesów w jakiejkolwiek dziedzinie się później odnajdziesz - lekarka, pisarka, dziennikarka; wszędzie się odnajdziesz, jestem pewna.
    Na aska będę wchodzić równie często jak teraz. Jeśli chcesz zniknąć z blogosfery, chociaż z tamtego portalu nie rezygnuj. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję. Za Hermionę, za Teodora, za wszystko.
    Moonstone

    OdpowiedzUsuń
  7. Cholernie to prawdziwe. To, że to uczucie tak sobie wygasło. Jakbym się uparła, to mogłabym ci tu cały referat z biochemii czy czegoś trzasnąć. Swoją drogą, ciekawy temat na pracę, zapamiętam.
    Jak ja ci dziękuję, że zabrakło LiloLunoRoseAlbusa i tych innych Weasleyątek., uff.
    Epilog zamknął całość, tak jak powinien i ten niedosyt, który zazwyczaj czuję, jest tu mniejszy. Co miało być, to było. Matko... ja miesiąc temu stałam na dworcu w Warszawie i załamywałam ręce nad romantycznymi nawiązaniami do Romea i Julii.

    Tobie zostaje mi życzyć powodzenia w nowej szkole, sama nie wiem dlaczego czuje się w tym liceum strasznie przeciążona o.o

    OdpowiedzUsuń
  8. Powoli zaczynam sądzić, że fanfiction z happy endem staje się ewenementem. Jednak wiem, że gdyby ta historia zdarzyła się naprawdę nie byłoby inaczej. Dwa różne światy są bardzo często zbyt wielką przeszkodą, niezależnie jak człowiek się stara. Żałuję, że nie dowiedzieliśmy się co porabia Nott w swoim nowym życiu zdala od przeszłości. Najbardziej ubolewam nad tym, że Hermiona koniec końców skończyła z Ronem. Nigdy nie przetrawię tego paringu.

    OdpowiedzUsuń
  9. No nie wierzę, że już nie mam na co czekać. Zabrzmi to banalnie i zdecydowanie melodramatycznie, ale kolejne rozdziały Twojego opowiadania były jednymi z tych niewielu jasnych punktów w moim życiu, dawały mi odpocząć od codzienności.
    Liczyłam na szczęśliwe życie Hermiony i Teodora, ale wiedziałam, że będzie inaczej. Taki sad end w niesamowicie dobrym stylu. Nic łzawego i cokolwiek banalnego.
    Dziękuję za to opowiadanie. Jesteś wielka.

    Ściskam, em.

    PS. Jest możliwość otrzymania PDF'u, doc'a czy czegokolwiek? (emersonn@o2.pl)

    OdpowiedzUsuń
  10. nie przeczytałam jeszcze, ale już zamierzam ci podziękować.
    Za ukazanie mi, jak należy pisać. Za dwa miesiące pięknych chwil, płaczu, śmiechu i ogólnie za to, ze twoje opowiadanie tak bardzo działało na moje uczucia.
    Dziękuję, Empatio.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, teraz znowu targają mną sprzeczne uczucia.
      Jestem zła, rozgoryczona i szczęśliwa - dziwne prawda?
      Ale może jeden jedyny wyjątek tak działa na ludzi, może jest jednym jedynym wyjątkiem od reguł, że czuje się tylko jedno, że kocha się tylko raz i jedną osobę. Bo Hermiona kochała kilka razy. Tylko za każdym inaczej.
      Dlaczego jestem zła? Może to nielogiczne i niegrzeczne, ale dlatego, ze z rozdziału na rozdział radykalnie zmieniłaś Hermionę, jej charakter. Z idiotki zrobiłaś silną osobę, zmieniłaś ją tuż po próbie samobójczej. Szybko i chyba na siłę.
      Kanon na początku do góry nogami, na końcu tak obecny, że aż zgrzytałam zębami - czemu ona musi być...
      jestem szczęśliwa, bo historia dobiegła końca, może nie szczęśliwego, ale jednak i już czuję wewnętrzny spokój, wiem, jak potoczyły się ich losy. Znaczy losy Hermiony, bo o Teodorze znowu (a to niespodzianka) nic prawie nie wiemy. Przynajmniej mam nad czym dumać.
      Wiem, że odchodzisz z blogosfery, rozumiem, ja też zrezygnowałam. czasami trzeba, by zastąpić to czymś nowym.
      Ale jakbyś jeszcze kiedyś chciała pograć na uczuciach, to znasz adres.
      Pozdrawiam, Galadriel.

      Usuń
    2. och, zapomniaałbym:
      Moje modlitwy o zgon rudego wiewióra nie zostały wysłuchane. Kurde.

      Usuń
  11. Wiesz doskonale w jakiej formie dostaniesz mój "prawdziwy" komentarz, ale i tutaj wypada pozostawić po sobie ślad, tak więc jestem.

    Dziękuję. Ty wiesz za co.

    Kocham,

    OdpowiedzUsuń
  12. nieeeeeeeee, oni mieli byc razeeeeeeeeem :'(

    OdpowiedzUsuń
  13. Uznałam,że poczekam na epilog, żeby skomentować całość, choć pewnie i tak będzie mega chaotycznie. Ja do konca nie wiem,co powiedzieć. potoczyło się to dla mnie zdecydowanie za szybko; za szybko i bardzo emocjonująco... i choć wiedziałam,że Teodor nie wstąpił do zakonu z własnej woli,nie do końca rozumiałam,czemu chciał się ratować zostawiając ze Śmierciożercami. To nie był ratunek,tylko zaprzeczenie temu, co robił wcześniej, tak uważam. A póniej uciekł i to chyba było dla mnie najgorsze, nie tylko z powodu utraconej miłości, ale również dlatego,że nie sądziłam,iż okaze sie takm tchórzem. Tak więc dobrze,że nie wrocił potem. Tak myślę;; poewnie sam sobie zdawał sprawę, że to byłoby już za późno. Jego pokutą pewnie jest to,że sam nie może znaleźć do końca szczęścia. Myślę.,że całkiem prawdopodobne jest to,ż emiota się jak Hermiona. Wytłumacyzłaś wszystko nieco za szybko, tak mi się wydaje, ale z drugiej strpny rok siódmy już nie był tak ważny dla własciwego wątku tej historii; byłoby to, co w sadze, wiec moge to zrozumieć. chodzi mi o samo porównanie do dokładnośći tego, co opisywałaś wczesniej. Hermiona poradziła sobie w życiu, udało jej sie oczyścić z wyrzutów, wygrać nie tylko z Voldemortem i Crytem, ale nie wygrała walki, na której w jakims sensie najbardziej jej zależało. Jest to przerażająco smutne. Byłam zła na Teodora, gdy jej się oświadczal w takim momencie, byłam też troche zła, że odrzuciła oświadczyny,a wkońcu i tak wzięła sygnet... Ale ją akurat w jakimś sensie rozumiałam, oprócz tego,że wzięła klejnot, bo to było sprzeczne. Jego nie do końca, tznn. na poczatku tk (choć matki i tak od śmierci nie ochronił), ale potem niestety już nie. Odnoszę wrazenie, że Teodor pod koniec nie był już tym, którego sama uwielbiałam rpzez tak długi czas, że coś się w nim wypaliło i że przegrał sam ze sobą. To ejst dla mnie chyba najsmutnieszje. Ale podziwiam Cię za tę historię,za emocje, które tuaj dawałaś, za intrygi, za łączenie z kanonem,za niejednoznaczność bohaterów-zarówno głównych, jak i pobocznych, za cudowność opisów uczuć, za refleksje, za całe dwa i pół roku. opowiadanie z pewnością nie jest idelane, ale masz dopiero 16 lat i myslę,że każdy autor chciałby tak pisać w tka młodym wieku. Mam nadzieję,że będziesz dalej publikować w internecie, a niedługo wydasz własną ksiażkę. zapraszam na odnalezcprzeznaczenie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Płacze. Poprostu rozpłakałam się na koniec. To zakończenie jest tak perfekcyjne, tak dopracowane, ze jednyne co mi pozostaje to ze łzami w oczach wstać i dać owacje na stojąco jak w teatrze. Najpiękniejszy, najlepszy, najbardziej przejmujący blog jaki kiedykolwiek czytałam.

    OdpowiedzUsuń
  15. Hm, ciężko mi coś tak naprawdę powiedzieć,bo targają mną sprzeczne uczucia.
    Epilog jest dość dobry, by powiedzieć, że trochę zamazał błędy z poprzednich kilku rozdziałów, jednak nie na tyle, żeby o nich całkiem zapomnieć.
    Dobrze, że wróciłaś do kanonowych rozwiązań, bo to ważne, żeby o nich pamiętać i - boże, za to Cię kocham - nie ma przesłodkiej Rose, o której już nie mogę słuchać w blogosferze.
    Z pochwał jeszcze - dobry podkład.
    Ale i tak znasz już moją opinię do zakończenia tego opowiadania. Więc no.
    Błędów nie przyuważyłam. :)
    Pozdrawiam i czekam na coś kolejnego, co wyjdzie spod Twoich rąk - chętnie się wypowiem :P Ale pamiętaj, żeby chwilę odpocząć,bo pisanie jest męczącym zajęciem. :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Może i trochę późno obserwuję i komentuję, ale "lepiej późno niż później".
    Na twojego bloga trafiłam wczoraj rano, kiedy to leżałam chora i zobaczyłam na jakiejś potterowskiej grupie link do twojego bloga. I tak się zaczęło.
    Czytając prolog, stwierdziłam: Draco. Nie znoszę Dramione, ale twój styl pisania mi się podobał, więc czytałam dalej. Kiedy zrozumiałam, że to Teodor, baardzo się ucieszyłam, bo Teomione uwielbiam, choć nie czytałam zbyt wiele. Przeczytałam wszystko do dokładnie 00:17.
    Nie będę tu opisywać tej jakże wzruszającej historii, ale bardzo, bardzo kocham to opowiadanie... nawet mimo epilogu.
    Być może jestem zbyt młoda, być może jeszcze nie za bardzo doświadczona, ALE, NA GACIE MERLINA, CO TO MA BYĆ?! Nie że coś, ale chyba nie po to było to wszystko, to poświęcenie, rozmowy, kłótnie, żeby teraz, kiedy wreszcie wojny nie ma, Cryte'a nie ma, oni się kochają, żeby teraz tak po prostu Hermiona dała sobie spokój, Teodor tak samo, jedynie pamiętają o swojej miłości i nie mają złych wspomnień...
    Tak się zachowuje Hermiona Granger?! Nawet zmieniona Hermiona Granger? Kjnjdjsndjasdja, ja bardzo czekałam na to, że Nott po nią przyjedzie, uprowadzi ją, pocałuje, wezmą ślub w mugolskim kościele o drugiej nad ranem i będą małe Nociątka.
    Wrrrr.
    Mam nadzieję, że chciałaś nas zranić i żebyśmy poczuli niedosyt. Udało ci się.
    Tak czy siak, muszę przyznać, że epilog jest super, oprócz spraw wymienionych powyżej, w całym blogu znalazłam dokładnie trzy literówki (choć na wpół spałam, kiedy czytałam, no ale), szablon ładny, lubię kiedy ktoś sam robi szablony itd.
    Muszę się nawet przyznać, że po raz pierwszy na blogu, nie przy książce, uroniłam kilka łez. Tu, w twoim epilogu. Co prawda, były to raczej łzy zawiedzenia i złości, niemniej jednak...
    Dziękuję ci za to opowiadanie, z chęcią przeczytam coś jeszcze spod twoich rąk.
    A ten komentarz jest pierwszym na moim nowym koncie na bloggerze. Trochę smutno pożegnać te trzy tysiące wyświetleń profilu, stare blogi itd, ale kiedyś trzeba.
    Czekam na kolejne twoje dzieło!

    PS Ten rozdział, w którym Teodor miał urodziny i wszedł Granger do basenu był p r z e g e n i a l n y. :(((( Nie potrafię ci opisać, co wtedy czułam. Chyba przeczytam sobie tego bloga jeszcze raz, pomijając tylko ostatnie rozdziały.

    OdpowiedzUsuń
  17. Empatio, jesteś mordercą.
    Rozdarłaś moje Teomionowe niebo.
    BOŻE, JAK MOGŁAŚ?
    Nienawidzę Cię za to.
    Chryste, wcale nie. Podziwiam Cię, bo ja nie mogłabym się zdobyć na napisanie czegoś takiego. Ale kurna, kobieto! RON? RON?! Miało być tak pięknie, miał być ten chamski, gburowaty, w moim wyobrażeniu przystojny Nott, a tu.. Ech...
    Gdyby nie szkoła, przeczytałabym w ciągu jednego dnia. A tak to zajęło mi to dwa dni i pół nocy. Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, ale ostatnie rozdziały były wyciskarką do łez. Serio. Wiesz, to było takie... Boże co Ty robisz - płacz. Hermiono, ogarnij to swoje dupsko i pozwól Nottowi się zagarnąć - płacz. Epilog: to już koniec, płacz.
    Empatio. Wiesz, jak skończyłam czytać, leżałam z pół godziny i myślałam nad tym, jaka okrutna jesteś. Wraz z Hermioną.
    Nie, żebym miała Ci za złe, że to napisałaś. Bo to jest po prostu... dzieło. Ale kurwełe, tak dobiła mnie świadomość, że Teodor taki sam... Jak on musiał się czuć kobieto, kiedy Granger mu odmówiła. Dwa razy. DWA CHOLERNE RAZY. Moje serduszko się rozpada :c

    Wróć jeszcze z czymś.
    Proszę. Uzależniłam się od Twojego pisania.

    OdpowiedzUsuń
  18. Płacze. Od kilku rozdziałów. Nie mogę przestać. Złamałaś mi serce i zabrałaś jego część. Teodora.
    Wróć. Wróć i oddaj mi Teodora.

    OdpowiedzUsuń
  19. niestety koniec ;/ dziękuje Ci za tą wspaniałą historie , była idealna :) chyba dobrze sie znasz z Damą Kier bo styl , fabuła i epilog okropnie podobne do jej bloga echo naszych słów ;p epilog szczególnie :) oczywiście ani mi sie śni oskarżać Cie o jakies kopiowanie :) brak happy endu .. ale to dobrze , nie musi byc zawsze słodko :) mam nadzieje ze jeszcze cos napiszesz :)

    pozdrawiam Angela :)
    ps. jest szansa na pdf ? jeżeli tak to mój mail : ang49@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  20. Piękny koniec, piękne słowa. Dziękuję. Czekam na coś nowego.

    OdpowiedzUsuń
  21. Nienienienienienienienienienienienienienienienienienienienienie :'( :'(
    To moja reakcja i więcej nie napiszę. Nie jestem w stanie.

    OdpowiedzUsuń
  22. Na Wyjątek trafiłam pod koniec wakacji tego roku i... pochłonęłam wszystkie rozdziały. Dziś właśnie skończyłam czytać ostatni rozdział i wzięłam się z ten epilog.
    Co mogę powiedzieć? Dziękuję Ci, Empatio, za tę historię. Jest cudowna, perfekcyjna jak dla mnie. :) Nie wiem, co mam jeszcze napisać. Po prostu dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Miałam nie pisać, ale napiszę. Rozwaliłaś mnie. Psychicznie. Kropka. Po przeczytaniu ryczałam, jak bóbr i to w pokoju akademickim, a przechodzący ludzie chcieli wzywać pomoc. Kiedy trzy dni po przeczytaniu epilogu słuchałam piosenki, którą dałaś na początku, znowu się rozryczałam. Pobudziłaś tym zakończeniem we mnie takie emocje, których nie jestem w stanie opisać, aż bolało mnie w środku. Dawno już tak nie miałam, ale nigdy po przeczytaniu fanfiction, teraz każde kolejne będzie gorsze, a Twoje zapamiętam na długo, bardzo długo. Nienawidzę Cię szczerze za tą końcówkę, ale dziękuje za te emocje. Mam nadzieje, że jeszcze coś kiedyś napiszesz, nie będziesz egoistką i podzielisz się tym z nami. Pozdrawiam. Dziękuję. Nienawidzę ;)

    -A.S

    OdpowiedzUsuń
  24. Pierwsza myśl: kurcze, jak długo minęło już od epilogu, a ja nadal nie skomentowałam.
    Druga myśl: tylko nie Ronald Weasley.
    Trzecia myśl: Teodorze będę tęsknić bardziej niż sobie to wyobrażasz.
    Czwarta myśl: Hermiona zrobiła głupstwo, czemu nie odeszłaś z Teosiem, wiedźmo?
    Piąta myśl: mogę Cię zabić, Empatio?
    Szósta myśl: imię Patrick dopełnia całość opowiadania, zwłaszcza, że "narodził się na nowo".

    A tak poza tym... Cryte tak naprawdę chowa się u mnie pod łóżkiem, nie chcąc doświadczyć 'zemsty' Hermiony WEASLEY. Dodam jeszcze, że Nott chciał go zabić, pojawił się u mnie w domu (moje oczy jak świeczki się świeciły), ale ubłagałam go, żeby zostawił mi kochanka (i męża w jednym) w spokoju. Szczerze powiedziawszy żałuję, że go nie zostawiłam Teodorowi, aby go wykastrował, ale cóż. Takie życie <3

    OdpowiedzUsuń
  25. Czytałam Wyjątek niemal od samego początku, choć dopiero teraz pisze pierwszy tu komentarz...
    Wyjątek jest genialny, a sam epilog cholernie wzruszający. Choć miałam cichą nadzieję na inne zakończenie, mimo wszystko bardzo mi się podoba. Odwaliłaś naprawdę kawał dobrej roboty, Empatio. :)
    Pozdrawiam,
    Ruciak.

    OdpowiedzUsuń
  26. Nie wiem po prostu co mam napisać. Czytałam bloga od początku a koniec mnie dosłownie zszokował. Siedzę i patrzę się tępo w ostatnie zdanie tego cudownego opowiadania a moje myśli krzyczą ,,dlaczego!?,, od razu zaczęłam wspominać pierwsze spotkanie Hermiony z Teodorem, ten jego charakterek ktory naprawdę pokochałam, ta miłosć ktora powoli rozkwitała i mogłaby sie wydawać nie do pokonania, a jednak....ughhh, jak czas zmienia człowieka. Nadal jestem w szoku i próbuję wyobrazic sobie, gdzie mogło ponieść Teodora, oraz jakie były dalsze jego losy. Dziękuję ci za tak cudowne opowiadanie. Pokochałam je.

    OdpowiedzUsuń
  27. Codziennie, gdy patrzę na tego bloga, boli mnie serce. Nie wiem czemu, ale tak jest. Sprawdzam czy coś wrzuciłaś typu miniaturki lub linka do innego bloga, niestety nic nie ma.
    Pozdrawiam Rose.

    OdpowiedzUsuń
  28. Cóż, wiem ile czasu minęło od dodania epilogu, ale już tłumaczę czemu dopiero teraz pisze.
    otóż:
    Kiedy przeczytałam napis 'epilog' rozpłakałam się. 23 września płakałam bardzo bardzo długo. W moim mózgu była tylko 1 myśl:" to już koniec" i czułam się jakbym umarła. Jakbym straciła sens istnienia, bo rzeczywiście tak było i jest. Nie mogłam przestać płakać. Nie mogłam uwierzyć, że to już koniec. Przygotowywałam się do tego psychicznie. Ale nie zajęło mi to 3 miesięcy. Kiedy w październiku dowiedziałam się, że mam miesiąc na pożegnanie z najlepszym przyjacielem (moim świętej pamięci ukochanym psem) nie miałam siły wstać z łóżka. Ale zmuszałam się do funkcjonowania dla niego. I gdy po 1,5 tygodniu niespodziewanie odszedł... załamałam się... przez pół miesiąca nie chodziłam do szkoły tylko płakałam. I teraz czuję się podobnie, umieram psychicznie, bo to już koniec części mojego życia. Czegoś co dawało mi nadzieję na to, że może jeszcze kiedyś będzie dobrze. I kiedy przeczytałam to arcydzieło tydzień temu myślałam, że odbiorę sobie życie, Twoja opowieść mnie zmieniła, była idealna w każdym calu. Nie mogłam komentować rozdziałów, bo nie miałam czasu :( jednak żałuję,że nie dane mi było być z Tobą od początku, lecz możesz być pewna,że byłam do końca. <3

    OdpowiedzUsuń
  29. Jak zwykle raz na jakiś czas dopadła mnie chandra i potrzebowałam znaleźć jakieś skończone opowiadanie i brnąć przez nie w noc i dzień. Tak właśnie znalazłam się tu. Przeczytanie Jednego Jedynego Wyjątku zajęło mi jakieś 4 dni. A teraz doszłam do epilogu i ryczę jak głupia. Stworzyłaś coś tak niesamowicie magicznego, coś tak prawdziwego...
    Czasem czytając to myślałam 'niech oni się w końcu zejdą', 'niech on ją pocałuje', ale nie... stworzyłaś coś tak życiowego, coś gdzie nie ma sytuacji bajkowych, tylko wszystko działo się tak jakby to miało miejsce w rzeczywistości.
    Po 52, naprawdę mocno liczyłam na to że Teodor wróci, że będą razem, że wszystko będzie dobrze... ale w życiu rzadko jest dobrze. Dziękuję Ci cholernie, za stworzenie czegoś tak fenomenalnego. Naprawdę rzadko spotyka się tak dobrze napisane opowiadanie.
    Pozdrawiam i mam nadzieję, że kiedyś jeszcze zetknę się z czymś Twojego autorstwa,
    Lighty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A, i gdybyś czasem chciała przerzucić swoje opowiadanie do pdf'a kiedyś, to bardzo chętnie do niego wrócę. (ximmortaly@gmail.com)

      Lighty

      PS. Nadal ryczę. I chyba zakochałam się w Teo. Najgorzej.

      Usuń
  30. Hej :) Na Twojego bloga trafiłam niedawno, i jako strona główna wyświetlił mi się epilog. No i przeczytałam kilka pierwszych linijek. Zatrzymałam się na "Ale mnie trzyma, Teodorze". Nie wiem, czemu tak zrobiłam, ale niestety, przy czytaniu całego bloga, co zajęło mi kilka dni, miałam świadomość, jak skończy się ta historia.
    Nie komentowałam każdego rodziału, ale tutaj postaram się napisać wszystko. Pomysł z Teomione oryginalny, i ja, jako czytelniczka i początkująca autorka Dramione na początku dość sceptycznie podchodziłam do tego parringu. Jednak pięknie go rozwinęłaś! Naprawdę, wyrazy uznania. Kłótnie Teodora i Hermiony nadawały atmosfery. Z każdym kolejnym rodziałem coraz bardziej chciałam, by byli razem (choć i tak wiedziałam, jak to się skończy). Kibicowałam im, ponieważ ta miłość rodziła się wsród gorzkich słow, wśród wyrzutów, wypominania sobie wad, a jednocześnie była magiczna.
    Pięknie przeszłaś od fazy, gdy Teodor wkurzał Hermionę, aż w końcu uświadomiła sobie, że stał się dla niej kimś więcej.
    Nowy wątek, Ivy, Rogera, Cryte'a, był zaskakujący, nie wierzyłam, że sprawy mogą przyjąć taki obrót i że Hermiona (!) zostanie skazana na Azkaban.
    Pomimo że czasem miałam ochotę palnąć Teodora i Hermionę, by wreszcie ogarnęli się i byli razem, w Twoim opowiadaniu ich wątek się rozwija powoli, można powiedzieć, życiowo. I to jest wielki plus. Choć zawód przy czytaniu rozdziału "Pocałuj mnie" był duży.
    Chciałam, by ich wyszło. Ich miłość była czymś magicznym. Kochałam liściki, które sobie pisali - były takie słodkie, a zarazem prawdziwe.
    Masz naprawdę wielki talent i genialne pomysły. Twoja historia na zawsze pozostanie w mojej pamięci i żałuje, że to już koniec. Choć wiem, że nie wytrzymałabym, gdybym musiała czekać na kolejne rozdziały ;)
    Dziękuję Tobie za te magiczne kilka dni, kiedy byłam odcięta od świata, pochłonięta "Jednym, jedynym wyjątkiem". Ponad 700 stron. Szacunek :)
    Gdybyś mogła, to poproszę o wersję pdf na joanne.jo1234@gmail.com :)
    PS. Widziałam na ask-u, że masz postanowienie powrócić do blogosfery. Trzymam kciuki. Wiedz, że zyskałaś właśnie kolejną wierną czytelniczkę :)

    OdpowiedzUsuń
  31. Płacze jak idiotka. W wakacje 2014 zaczęłam czytać tego bloga i gdy zobaczyłam że jeszcze nie jest dokończony postanowiłam poczekać (strasznie mi glupio że nie komentowałam, przepraszam, powinnam) :)
    I teraz przeczytałam i.... KOBIETO! :"""""( TO JEST TAK PIEKNE I SMUTNE ŻE CHYBA NIE WYJDE PRZEZ TYDZIEN Z DOMU ;_;
    nie mogę uwierzyć że nie są razem.
    Twoje opowiadanie jest inne. Czytam tylko opowiadania Dramione, ale ty jesteś wyjątkiem <3
    Mam nadzieję że będziesz pisała jeszcze!
    Pozdrawiam i ściskam.

    OdpowiedzUsuń
  32. Właściwie nie wiem po co komentuję. Nie wiem, czy zobaczysz ten komentarz, ale chciałam po sobie pozostawić ślad.
    Jeszcze żadno opowiadanie nie wzbudziło we mnie tylu skrajnym emocji. Aktualnie jestem załamana, nie umiem powstrzymać łez, które bez mojej zgody nagle zaczęły płynąć.
    Spędziłam na czytaniu opowiadania hm... 6 dni.
    Czytałam, nie odrywałam się od ekranu, aż mama powiedziała, żebym przestała. Ale nie potrafiłam. To pierwszy blog, przy którego końcówce płaczę, do którego się przez ten krótki czas przywiązałam.
    Jeśli ja odczuwam takie coś, nie wiem co czułaś Ty.
    To strasznie przykre, że nie potrafię znaleźć dłuższego opowiadania poświęconego Teomione, które pokochałam.
    Tak strasznie nienawidzę sad endów.
    Zakochałam się w Twoim Teodorze. Wymyśliłaś naprawde dobrą fabułę, która wciągnęła. Jest godzina 1.40. Historia zakończona we wrześniu zeszłego roku, a ja, wariatka to komentuje. Ale nie wytrzymałabym, gdybym nie zostawiła informacji, że przeczytałam.
    Przepraszam, pewnie kompletnie nie zorientujesz się o co mi chodziło. O ile przeczytasz.
    Nigdy, nigdy, absolutnie nie płakałam, nigdy nie byłam tak poruszona epilogiem żadnej historii
    Dobra, jestem żałosna, użalając się nad sobą.
    Dziękuję Ci za tą historię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytałam mój komentarz jeszcze raz i stwierdziłam, że jest beznadziejny :')
      Skupię się na tym, co mi się podobało, a co nie.
      Epilog był naprawdę cudowny, ale jednak trochę brakowało mi opisu, najmniejszego wtrącenia o Teodorze. Wiem, że chciałaś, abyśmy sami sobie dopowiedzieli, ale ja w sumie lubię jasne sytuacje. Mimo wszystko epilog podobał mi się.
      Długość każdej notki była bardzo odpowiednia.
      Zaintetesowały mnie tytuły rozdziałów, bo właściwie niektóre odnosiły się mniej do treści, a jednak pojawiały się.
      A najbardziej ze wszystkiego, spodobał mi się Teodor:(
      Chyba wszystko co chciałam Ci powiedzieć.
      Czekam na Korowód Marionetek (chyba tak) i na Teomione, które jak przeczytałam na asku, tworzy się w Twojej główce (;
      Ściskam.

      Usuń
  33. Nie mogę się pozbierać po zakończeniu tej historii...
    Wciągnęłaś mnie w swoją historię niesamowicie. Od prologu aż po epilog czytałam z zapartym tchem i chciałam więcej, więcej. Niestety z powodu różnych ograniczeń nie mogłam skończyć tej historii szybciej.
    Zawładnęłaś przez te kilka dni moim życiem.
    Wspaniali bohaterowie, akcja trzymająca w napięciu.
    Podoba mi się to, ze znalazłam tu rzeczy których nie ma na innych blogach. Już miałam dosyć paringu Draco-Hermiona. Uwielbiam Malfoy'a, ale nie podoba mi się to co z tym złośliwym chamem robią niektóre blogerki, za bardzo lubię oryginał.
    Ale Ty otworzyłaś mi oczy na Teodora, potraktowanego przez Rowling po masoszemu. Pokazałaś mi jakim wspaniałym facetem on jest. Uwielbiam ten typ faceta jakim jest Teo i zawładnął moim sercem w pełni.
    Herma jest moim ulubionym bophaterem Rowling i często jej postać jest spiepszona na fanfickach, u Ciebie jest sobą. Jest prawdziwą Hermioną Granger.
    Podobało mi się tez to, że starałaś się trzymać kanonu (co nie było łatwe) ale urozmaicałas je o bardzo fajne wątki.
    Podsumuwując fabułę:
    1.Ivy od początku była dla mnie podejrzana, Roger bywał irytujący, ale w gruncie rzeczy mu współczułam.
    2. Ciekawy był pomysł konkursu magicznego
    3. Herma i korepetycje? niespotykane, ale u Ciebie fajnie wyjaśnione jej problemy z transmutacją. Po prostu Magia chciała by się połączyła z Teo.
    4.Patrick i Sala Oczyszczenia, na początku troche się stresowałam jak szli do tej sali, a potem był to mrocznmy, ale fajny wątek.
    5. Walka z Ivy i śmierć Rogera, no tego się nie spodziewałam.
    6. Katharsis, troche to było przerażające i bardzo dobrze napisane.
    7. Cryt'e był dla mnie postacią przerażającą, bałam się tego szleńca, dobrze go wykreowałaś
    8. Motyw z samobójstwem już od samego początku był dobry, te przenośnie. Metafora miłości jako samobójstwa.... dobre :)
    9. No i wątek Ginny i Blaisa... ciekawe. Obstawiałam Dracusia :D

    Tego jest tak dużo. że nie mogę pozbierać myśli, ale największym plusem był:
    TEODOR
    Był od początku do końca SOBĄ i to była najfajniejsze. Hermiona bywała irytująca, jak to Hermiona, ale Teodor zawsze był tym światełkiem w tunelu.
    Dziękuję Ci że zakończyłaś to tak, a nie inaczej bo to jest WIARYGODNE. Wprawdzie gdzieś w głębi duszy było cos takiego, jak "ale dlaczego?", jednakże wiem, że tak jest dobrze, tak jest prawdziwie.
    Cieszę się, ze ta miłość między nimi tak długo kiełkowała, rozwijała się bo nie lubię jak po kilku rozmowach już są razem. Bo to jest z gruntu nieprawdziwe. szlama i arystykroata nie mogą tak ot tak sobie się w sobie zakochać i od razu sobie o tym powiedzieć, bo to nie byłaby Hermiona i Teodor.
    Przepraszam za tę chaotyczną wypowiedź i dziękuję Ci że stworzyłaś tę historię. Że wytrwałaś te 52 rozdziały i nie poddałaś się.
    Nie wiem czy jesteś, ale możesz być z siebie dumna, bo to bardzo duży wyczyn.
    Powodzenia z na-szczycie-zycia, którego już jestem fanką i jeszcze raz dziękuję za tę historię i za Teo, którego mogłam odkryć i pokochać, tak jak kocha się postacie książkowe.
    :)

    OdpowiedzUsuń
  34. Dziękuję.
    Cholernie za wszystko dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  35. Hej :)
    Przeczytałam strasznie dużo różnych fanfiction i nigdy żadnego nie komentowałam, ale czuję się zobowiązana napisać co sądzę o twoim opowiadaniu.
    Mam wrażenie, że znam każde dramione, fremione i inne paringi związane z Hermioną na pamięć. Uczciwie mogę stwierdzić, że Twoje opowiadanie jest z nich wszystkich najlepsze. Ciekawe, oryginalne, wciągające, trzymające w napięciu, piękne... Mogłabym tak bez końca.
    Co prawda przeczytałam je już kilka miesięcy temu, ale wcześniej go nie komentowałam. Później szukałam innych fanfiction, które zrobiłyby na mnie równie duże wrażenie, jednak nie byłam w stanie znaleźć choć w połowie tak dobrego jak Wyjątek. Nie przesadzam w tym komentarzu. Zazwyczaj neguję wszystko, co nie zostało wykonane przeze mnie i staram się zwrócić jak największą uwagę na wady tego czegoś. Cóż... Mam trudny charakter.
    Twoje opowiadanie stało się jednak częścią mojego życia. Czytając je denerwowałam się, martwiłam losami bohaterów i śmiałam do łez. Utożsamiałam się zarówno z Hermioną, jak i z Teodorem. Starałam się ogarnąć uczucia głównej bohaterki, chociaż nie było to łatwe. Nie płakałam na końcu. Mimo, że do ostatniego rozdziału wierzyłam w szczęśliwe zakończenie tej historii, nie dałam się ponieść emocjom. Przynajmniej nie okazałam tego na zewnątrz. W mojej głowie coś krzyczało: Dlaczego to zrobiłaś?! Oni powinni być razem!
    Podsumowując, piszę to, ponieważ chcę przekazać Ci jak niesamowitą historię stworzyłaś oraz podziękować.
    Dziękuję za to, że chociaż nie masz pojęcia kim jestem, odmieniłaś moje życie, wprowadzając do niego Teodora. Dziękuję, że pozwoliłaś mi oderwać się od rzeczywistości i po raz kolejny przenieść się do magicznego świata Harry'ego Pottera. Dziękuję za wszystko, choć nawet nie masz pojęcia jak wiele mi dałaś.
    Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  36. Jestem trochę zawiedziona. Po tylu momentach, które oni razem ze sobą przeżyli, po tylu emocjach, które ja dzieliłam razem z nimi, po tylu wylanych łzach czytam epilog z jeszcze większą ilością łez. Szczerze liczyłam na to, że mimo wszystko pokierujesz te dwie osoby ku sobie. Ale może dobrze, że tego nie zrobiłaś. Czasem wierzymy, ze życie to same happy endy, bo tak piszą w książkach. Zatem dziękuję Ci za te dni, kiedy z zapartym tchem czytałam tę historię.

    OdpowiedzUsuń
  37. Ten blog jest cudowny. Po prostu cudowny. Mam na swojej liście parę ulubionych blogów, ale jest ich niewiele ze względu na to, że jestem wymagającą czytelniczką. Ta historia... Kiedy dzisiaj tu wracam, wszytskie emocje we mnie odżywają i w oku pojawia się łezka. Jest mi naprawdę przykro, że mimo wszystko ich miłość nie przetrwała. A może raczej jest mi przykro, że nie mieli w sobie dość siły, by o nią walczyć. Nie ukrywam, że chciałabym widzieć ich razem w zakończeniu, ale takie zakonczenie jest zbyt proste. A Twoje opowiadanie jest piękne. Dziękuję Ci za te emocje - nie raz za wzburzenie i gniew, nie raz za łzy wzruszenia i szczęścia a nie raz za łzy smutku. Przyznam szczerze, że po raz drugi niestety nie sięgnęłabym do tego opowiadania, bo zakończenie opowieści jest dla mnie zbyt bolesne. Stworzyłaś historię, która chwyta za serce. To ogromny dar.
    Ja dziś, zostawiając tu swój komentarz, chciałabym Cię zaprosić na mojego "świeżego" bloga. Może w wolne chwili miałabyś czas rzucić okiem i poświęcić mu parę chwil.
    http://miloscsilniejszaodsmierci-dramione.blogspot.com/2015/08/prolog.html
    Serdecznie zapraszam i pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  38. Najcudowniejsze opowiadanie jakie czytałam! Nie mogę uwierzyć że tak to się skończyło. Że odpuścił...zawsze byłam beznadziejna w pisaniu recenzji, nigdy nie potrafiłam się rozpisać, teraz jest tak samo. Ale chce Ci tylko napisać że fantastycznie piszesz i gdy przeczytałam jak młodą osobą jesteś nie mogłam wyjść z podziwu. Twoje słowa, twe zdania, rozdziały, były niesamowite! Dziękuje Ci że to napisałaś i mam nadzieję że będziesz nadal się rozwijać w tej dziedzinie bo masz do tego talent!

    OdpowiedzUsuń
  39. no i koniec... boże rycze... czemu oni nie mogli być razem? myślę sobie "mogła wtedy przyjąć zaręczyny... byłoby inaczej, byliby razem". jejku jesteś wspaniała ale czekałam na happy end a tu... no kurde... trochę się zawiodłam... mam nadzieje że napiszesz jeszcze jakiś sparing... hm.. z Hermioną i Draco? no ale opowiadanie cudowne <3 bardzo się wkręciłam, co mnie zaskoczyło. nie mogłam się od niego oderwać... gratuluje talentu. napisz coś jeszcze koniecznie!! czekam na odpowiedź :)

    OdpowiedzUsuń
  40. Nienawidze cie. Ok, zakochałam sie w teodorze, w tej parze, w tym opowiadaniu, w tym motywie samobójcy, w tajemnicach ludzi, a ty zrobiłaś TAKIE COŚ. Kocham i uwielbiam, ale za tego sad enda nienawidze

    Zawiedziona
    A.

    OdpowiedzUsuń
  41. Siedzę w samochodzie jest tak kurewsko zimno,czy ty widzisz TĄ godzinę?! Proszę wręcz błagam, napisz druga wersję (z happyendem) :'( Ja tu cierpię!!! Zlituj się nad biednym czytelnikiem! Cały czas smutne zakończenia. Ja mam jakiegoś cholerne go pecha! Mam depresję :'(

    OdpowiedzUsuń
  42. Jak mogłaś?! Ron fuuuuuuuuuuuuuj! Kocham to opowiadanie, ale mam pustkę naprawdę. Jesteś okrutna. Tyle wycierpieli razem, a ty jeszcze na dobitkę ich rozdzieliłaś. Sądzę że powinnaś to zmienić, nie wiesz ile rozchwianych emocjonalnie nastolatek to czyta ! XD
    Lizbeth

    OdpowiedzUsuń
  43. Nie,nie,nie,nie,nie,nie! Tylko nie Ron i Hermiona! Ehh nie mogę przeżyć tego epilogu... Po prostu wyprę z mojej głowy to zakończenie i będę trzymać się tego, które sobie wymarzyłam.
    Opowiadanie genialne,masz naprawdę talent.

    OdpowiedzUsuń
  44. złamałaś mi serce, po raz drugi. nie mniej kocham tą opowieść całym serduchem miłością wieczną.

    OdpowiedzUsuń
  45. Wracam do tego bloga co kilka miesięcy od jego zakończenia i ciągle kończę czytać z tak samo złamanym sercem, smutkiem i pustką. Piękna historia...

    OdpowiedzUsuń
  46. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie skomentowałam ani jednego wcześniejszego rozdziału, gdyż stwierdziłam, że jeden podsumowujący na samym końcu wystarczy- wybacz, jeśli twierdzisz inaczej.
      Twoje opowiadanie zawładnęło moim umysłem na blisko tydzień- codziennie poświęcałam wieczór na czytanie oraz dzień, gdy miałam czas do dyspozycji. Wciągnęło mnie ;)
      Bardzo mi się podobała trzymanie w dużej mierze kanonu- zatrzymanie głównych wątków książkowych, pokazanych jedynie z całkiem innej perspektywy.
      Postacie Hermiony i Teodora to prawdziwe złożone osobowości dwóch nietypowych osób. Ich wieczne kłótnie i docinki- chyba to trzymało mnie w tym opowiadaniu ;) Zakochałam się po prostu w Teodorze a fakt,że nie połączyłaś ich chociaż na parę lat ze sobą to dla mnie szok i łezka w oku- naprawdę, koncepcja epilogu jest spójna, logiczna, jednak nie pasuje mi do koncepcji końcowych rozdziałów, w końcu przez chwilę chciała dla niego nawet popełnić samobójstwo. Takie BIG LOVE nie przeżyło? Serio?
      Jeśli chodzi o styl pisania- jestem pod wrażeniem, biorąc pod uwagę fakt, że zaczynając opowiadanie miałaś czternaście lat-wow, Masz wielki talent, powinnaś zostać pisarką.
      Oczywiście w opowiadaniu są błędy frazeologiczne i stylistyczne, ale to raczej drobnostki, nie przytłaczające reszty tekstu.
      Wierz mi lub nie ale Ivy nie "ufałam" od samego początku :P
      Szkoda mi buło Rogera, był w porządku, Hermiona była #@! w stosunku do niego, ale to wszyscy wiedzą.
      Szkoda, że Herm skończyła z Ronem, nawet pomijając to opowiadanie sądzę, że powinna być z Harrym , ba, podobno Rowling twierdzi to samo ;P
      Zabrakło mi w Epilogu chociaż zdanie od Teodora, skoro główny bohater, też powinien mieć swoje 5 minut, chociaż dwa zdania na sam koniec byłyby wskazane, ale to twoja koncepcja, więc nie krytykuję dalej ;P
      Podsumowując, świetne opowiadanie, życzę sukcesów w życiu, pomyśl nad pisarstwem bo myślę, że miałabyś wielu czytelników. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za mój sposób na nudę z ostatniego tygodnia, lila_rose

      Usuń
  47. Boże nie mogę przestać ryczec
    Ostatnie kilka rozdziałów pochlonelam strasznie szybko
    Świetne opowiadanie, tylko chciałabym innego zakończenia :(

    OdpowiedzUsuń
  48. Wróciłam do tego opowiadania po kilku latach i cóż... to dalej jest jeden z moich ulubionych ff. A mam już te lata, że ff nie czytam. I cieszę się, że czuję taką pustkę i wściekłość, że nie ma happy endu. Bo dla mnie oznacza to, że historia osiągnęła sukces - wywołała emocje u czytelnika. I strasznie żałuję, że na innych blogach od dłuższego czasu nic się nie pojawiło - chętnie poczytałabym o Teodorze więcej. Aż dziwnie mi wrócić tu po 5 latach i czytać jeszcze raz to wszystko.

    OdpowiedzUsuń
  49. Nie wierzę, to opowiadanie zostawiło we mnie tyle emocji, sprzecznych emocji. Jest to moje pierwsze opowiadanie o takim paringu, ale kocham całym sercem. Po cichu liczyłam na szczęśliwy zakończenie :( To było zbyt piękne.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Za spam gryzę.

Obserwatorzy

Informacje

Belka: Empatia
Treść: Empatia
Szablon: Empatia; kredyty: emmawatsonfan.net, scatterflee.deviantart.com, breatherain.blogspot.com
Favikonka: by-elfaba.blogspot.com
Słowa na szablonie: Red - 'Lost'
Zabrania się kopiowania czegokolwiek. Inaczej poucinam rączki.